W swojej książce “Czerwony głód” Anne Applebaum dowodzi, że ponad trzy miliony Ukraińców zmarło z głodu za sprawą przemyślanych politycznych decyzji Kremla.


Czerwony głódW 1929 roku Stalin zainicjował politykę masowej kolektywizacji, która odebrała ziemię milionom chłopów. Efektem był śmiertelny głód w latach 1931-32, który pociągnął za sobą 5 milionów ofiar. Zamiast rozwiązać głodowy problem, Stalin postanowił wykorzystać go do swoich politycznych celów…

Wstrząsający „Czerwony głód” rekonstruuje nie tylko polityczne i narodowościowe tło zbrodni, ale pokazuje tragedię ludzi, którzy w ostateczności dopuszczali się aktów kanibalizmu nawet względem własnych dzieci.

To także książka o uruchomionej przez Stalina machinie propagandy i dezinformacji mającej na celu zatuszowanie faktu istnienia i skali głodu. Niewątpliwie jest też wciąż aktualnym ostrzeżeniem: politycy są w stanie wykorzystywać kataklizmy do realizowania własnych, podstępnych i zbrodniczych celów.

***

Anne Applebaum opowiada o zbrodni wręcz niewyobrażalnej, zwanej Hołodomorem. Na Ukrainie, «spichlerzu Europy», w latach 1931–33 umarło z głodu 3 mln ludzi. Mieszkańcom okradzionym przez stalinowskich rabusiów ze wszystkiego, co można uznać za żywność, została tylko trawa, kora drzew, psy, koty, ciała dzieci, mięso sąsiada, jeśli udało się go podstępnie zabić. Taką klęskę można było zorganizować, jedynie realizując szczegółowo opracowany zbrodniczy plan. Stalin taki plan miał. W 1929 roku zabrał się do kolektywizacji rolnictwa. Szczególnie trudno było zapędzić do sowchozów lub kołchozów ukraińskich chłopów. Gospodarz Kremla postanowił ich zniszczyć, mówiąc językiem bolszewików «jako klasę», i zagłodzić. Applebaum znakomicie i wnikliwie opisuje mechanizmy tej zbrodni Stalina, która swym rozmachem ustępuje tylko Holokaustowi, ale okrucieństwem i perfidią zrównuje się z tym, co zrobił Hitler.
Wacław Radziwinowicz

Applebaum rozpoczęła pracę nad «Czerwonym Głodem» dawno temu i nie łączy jej z obecną rosyjską okupacją Ukrainy. Jednak wiedza o głodzie pomaga wyjaśnić postawy rosyjskich przywódców. Kreml usprawiedliwił rosyjską inwazję twierdzeniem, że naród ukraiński nie istnieje. Dawna polityka niszczenia narodu przekształciła się w powszechne twierdzenie, że naród nigdy nie istniał. Bądźmy pewni, że Rosja nie jest Związkiem Radzieckim i dzisiejsi Rosjanie mogą sami zdecydować, czy zaakceptują stalinowską wersję przeszłości. Aby realnie mieć taki wybór, powinni zrozumieć swoją historię. To jeszcze jeden ważny powód, aby być wdzięcznym za tę niezwykłą książkę.
Timothy Snyder

Książka „Czerwony głód” (oryg. Red Famine) miała swoją światową premierę w październiku 2017 roku.

CYKL „ANNE APPLEBAUM” OBEJMUJE NASTĘPUJĄCE TYTUŁY:
– „Gułag” – Nagroda Pulitzera 2004
– „Za żelazną kurtyną”
– „Czerwony głód”

Anne Applebaum
Czerwony głód
Przekład: Barbara Gadomska, Wanda Gadomska
Wydawnictwo Agora
Premiera: 28 lutego 2018
 
 

Czerwony głód


PRZEDMOWA


Znaków ostrzegawczych nie brakowało. Już wczesną wiosną 1932 roku ukraińscy chłopi nie mieli co jeść. Doniesienia tajnej policji i listy nadsyłane z regionów uprawy zboża w całym Związku Radzieckim – z Przedkaukazia, Powołża, zachodniej Syberii – mówiły o dzieciach opuchniętych na skutek głodu, o rodzinach żywiących się trawą i żołędziami, o chłopach porzucających domy i wyruszających na poszukiwanie jedzenia. W marcu komisja medyczna natknęła się na trupy leżące na drodze we wsi nieopodal Odessy. Nikt nie miał dosyć sił, by zmarłych pochować. W innej wsi lokalne władze próbowały ukryć zgony przed obcymi. Zaprzeczały wydarzeniom, choć toczyły się one na oczach przybyszów[1].
Ktoś napisał bezpośrednio na Kreml, domagając się wyjaśnień:

Szanowny Towarzyszu Stalin, czy jakaś radziecka ustawa określa, że wieśniacy mają głodować? Bo my, pracownicy kołchozu, od 1 stycznia nie widzieliśmy u nas w gospodarstwie nawet kromki chleba. […] Jak możemy budować ludową gospodarkę socjalistyczną, kiedy jesteśmy skazani na śmierć głodową, a do zbiorów jeszcze cztery miesiące? Za co ginęliśmy na froncie? Żeby głodować, żeby patrzeć, jak nasze dzieci konają z głodu?[2].

Inni nie potrafili uwierzyć, że to sowieckie państwo mogłoby ponosić odpowiedzialność za taką sytuację:

Codziennie dziesięć do dwudziestu rodzin umiera z głodu w miasteczkach, dzieci uciekają, a dworce pełne są uchodzących wieśniaków. Na wsi nie ostały się już żadne konie ani bydło. […] Burżuje wywołali tu istną klęskę głodu, realizując kapitalistyczny plan, żeby nastawić całą klasę chłopską przeciwko radzieckim władzom[3].

Jednak to nie burżuje wywołali głód. Był on następstwem działań, za które ostateczną odpowiedzialność ponosi Józef Stalin, sekretarz generalny Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików). Wydał on zgubną decyzję zmuszającą chłopów do oddawania ziemi i wstępowania do kołchozów, wypędził z domów bogatszych chłopów – kułaków – doprowadził do narastającego chaosu. Wiosną i latem 1932 roku współpracownicy Stalina słali mu z całego ZSRR pilne wiadomości o kryzysie. Szczególnie zdesperowani byli członkowie kierownictwa Komunistycznej Partii (bolszewików) Ukrainy; kilku napisało do Stalina długie listy, błagając o pomoc.
Późnym latem 1932 roku wielu z nich wierzyło, że tragedii o wielkim wymiarze da się jeszcze uniknąć. Władze mogły poprosić o międzynarodową pomoc jak podczas poprzedniej klęski głodu w 1921 roku. Mogły wstrzymać eksport zboża albo całkiem odstąpić od brutalnych rekwizycji. Mogły wysłać pomoc do głodujących regionów – co zresztą częściowo uczyniły, ale w zdecydowanie niewystarczającym wymiarze.
Zamiast tego jesienią 1932 roku sowieckie politbiuro – kierownictwo WKP(b) – podjęło serię decyzji, które spowodowały rozszerzenie i pogłębienie klęski głodu na ukraińskiej wsi, jednocześnie uniemożliwiając chłopom opuszczenie republiki w poszukiwaniu jedzenia. W szczytowym momencie kryzysu zorganizowane grupy milicjantów i działaczy partyjnych – kierujących się głodem i strachem, a także od dekady nasiąkających retoryką nienawiści i teoriami spiskowymi – wkraczały do wiejskich domostw i zabierały wszystko, co nadawało się do jedzenia: ziemniaki, buraki, dynie, fasolę, groch, cokolwiek stało na piecu i w spiżarni, a także zwierzęta hodowlane i domowe.
Skutek był katastrofalny: między 1931 a 1934 rokiem w całym Związku Radzieckim zmarło z głodu co najmniej 5 milionów ludzi, z czego ponad 3,9 miliona Ukraińców. Emigracyjne teksty skalę klęski głodu w latach 1932–1933 wyraziły słowem Hołodomor. Termin ten stanowi połączenie ukraińskich słów hołod [głód] oraz mor [śmierć][4].
Śmierć głodowa to jednak nie cała historia. Podczas gdy na wsi umierali chłopi, sowiecka tajna policja podjęła działania przeciwko intelektualnym i politycznym elitom Ukrainy. W miarę pogłębiania się klęski głodu uruchamiano kampanię pomówień i prześladowań wymierzoną w ukraińskich intelektualistów, pracowników naukowych, muzealników, pisarzy, artystów, duchownych, teologów i urzędników publicznych. Każdy, kto był związany z Ukraińską Republiką Ludową – istniejącą krótko, bo tylko kilka miesięcy, poczynając od czerwca 1917 roku – lub był orędownikiem ukraińskiego języka lub historii, prowadził działania literackie lub artystyczne, ryzykował publiczne potępienie, uwięzienie, zesłanie do obozu pracy lub egzekucję. Jeden z najbardziej znanych przywódców Komunistycznej Partii Ukrainy, Mykoła Skrypnyk, nie mogąc znieść tego, co się wokół niego działo, w 1933 roku popełnił samobójstwo. Nie był jedyny.
Połączenie obu tych czynników – Hołodomoru zimą i wiosną 1933 roku oraz prześladowania ukraińskiej elity intelektualnej i politycznej w następnych miesiącach – doprowadziło do sowietyzacji Ukrainy, unicestwienia ukraińskiej idei narodowej i wyeliminowania jakiegokolwiek zagrożenia dla jedności ZSRR ze strony Ukrainy. Rafał Lemkin, polski prawnik żydowskiego pochodzenia, twórca pojęcia „ludobójstwo”, mówił o Ukrainie tego okresu jako o jego „klasycznym przykładzie”: „To przypadek ludobójstwa, zniszczenia nie tylko osób, ale kultury i narodu”. Od czasów, gdy Lemkin ukuł termin „ludobójstwo”, słowo to przyjęło węższy, bardziej prawniczy charakter. Stało się również kontrowersyjnym orężem, którym w sporach politycznych posługują się zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy oraz różne grupy w obrębie Ukrainy. Dlatego temat Hołodomoru jako „ludobójstwa” – a także ukraińskie powiązania i wpływy Lemkina – został wyodrębniony i stanowi część posłowia do niniejszej książki.
Główny temat jest bardziej konkretny: co naprawdę wydarzyło się na Ukrainie pomiędzy 1917 a 1934 rokiem? W szczególności zaś, co zaszło jesienią, zimą i wiosną 1932–1933? Jaki tok wydarzeń, jaki sposób myślenia doprowadziły do klęski głodu? Kto ponosi za nią odpowiedzialność? Jak ten straszliwy okres wpisuje się w szerszą historię Ukrainy i ukraińskiego ruchu narodowego?
I równie ważne pytanie: co było później? Sowietyzacja Ukrainy nie zaczęła się od głodu i na głodzie się nie skończyła. Wręcz przeciwnie, aresztowania ukraińskich intelektualistów i liderów trwały przez całe lata trzydzieste. Przez następne pół wieku kolejni sowieccy przywódcy dalej ostro zwalczali ukraiński nacjonalizm w każdej formie – czy to powojennej rewolty, czy ruchu opozycyjnego w latach osiemdziesiątych. W tym okresie sowietyzacja często wyrażała się rusyfikacją: język ukraiński marginalizowano, a ukraińskiej historii nie uczono.
Przede wszystkim zaś nie uczono historii Wielkiego Głodu. Wręcz przeciwnie, od 1933 do 1991 roku ZSRR po prostu odmawiał przyznania, że jakakolwiek klęska głodu kiedykolwiek się wydarzyła. Sowiecki aparat państwowy niszczył lokalne archiwa, pilnował, by akty zgonu nie sugerowały głodowego wycieńczenia, korygował nawet publicznie dostępne dane demograficzne – wszystko, aby ukryć prawdę[5]. Póki istniał ZSRR, nie było możliwości napisania w pełni udokumentowanej historii Hołodomoru i towarzyszących mu represji.
W 1991 roku ziściła się największa obawa Stalina: Ukraina ogłosiła niepodległość. Związek Sowiecki się rozpadł – częściowo w wyniku decyzji Ukrainy.
Po raz pierwszy w historii powstała niezawisła Ukraina, a wraz z nią doszło do głosu nowe pokolenie ukraińskich historyków, archiwistów, dziennikarzy i wydawców. Dzięki ich wysiłkom można już opowiedzieć pełną historię Wielkiego Głodu lat 1932–1933.

Niniejsza książka zaczyna się w 1917 roku wraz z ukraińską rewolucją i ukraińskim ruchem narodowym, który zniszczono w latach 1932–1933. Kończy się na czasach obecnych i omawia trwające na Ukrainie spory polityczne dotyczące pamięci. Skupia się na Wielkim Głodzie, który – choć był częścią klęski głodu w całym ZSRR – miał własne przyczyny i cechy. Historyk Andrea Graziosi stwierdził, że nikt nie myli ogólnej historii „zbrodni nazistowskich” z bardzo konkretną historią hitlerowskich prześladowań Żydów czy Romów. Kierując się tą samą logiką, niniejsza książka omawia klęski głodu nękające cały Związek Sowiecki od 1930 do 1934 roku – które również powodowały wysoką śmiertelność, szczególnie w Kazachstanie i niektórych regionach Rosji – ale skupia się w szczególności na tragedii ukraińskiej[6].
Książka opiera się na ćwierćwieczu prac badawczych poświęconych Ukrainie. W początkach lat osiemdziesiątych Robert Conquest zebrał wszystkie dostępne wówczas dane o Wielkim Głodzie i wydał je w 1986 roku w książce The Harvest of Sorrow („Żniwo smutku”), która do dziś jest wzorem do naśladowania dla piszących o Związku Radzieckim. Jednak w następnym trzydziestoleciu rozpadł się ZSRR, narodziła się niezawisła Ukraina, a kilka głośnych, ogólnokrajowych kampanii gromadzenia wspomnień i pamiętników przyniosło tysiące nowych świadectw z całego kraju[7]. Jednocześnie archiwa w Kijowie – w odróżnieniu od moskiewskich – stały się otwarte i ogólnodostępne: obecnie Ukraina ma jeden z najwyższych w Europie odsetków ujawnionych materiałów. Stypendia ukraińskiego rządu zachęcają naukowców do publikowania zbiorów dokumentów, co dodatkowo ułatwia badania[8]. Wybitni badacze Wielkiego Głodu i okresu stalinowskiego na Ukrainie – między innymi Olga Bertelsen, Hennadij Boriak, Wasyl Danyłenko, Ludmyła Hrynewycz, Roman Krucyk, Stanisław Kulczycki, Jurij Mycyk, Wasył Maroczko, Heorhij Papakin, Rusłan Pyrih, Jurij Szapował, Wołodymyr Serhijczuk, Wałerij Wasylew, Ołeksandra Wesełowa czy Hennadij Jefimenko – stworzyli wiele publikacji i monografii, w tym zbiory reprintów oraz nagrania świadectw ustnych. Ołeh Wołowyna wraz z zespołem demografów – Ołeksandrem Hładunem, Natalią Łewczuk, Omelanem Rudnyckim – zabrał się do trudnego dzieła ustalania liczby ofiar. Harwardzki Ukrainian Research Institute współpracuje z wieloma naukowcami przy publikacji i upowszechnianiu ich prac.
Prowadzony w Toronto przez Martę Baziuk Holodomor Research and Education Consortium oraz jego partnerska organizacja na Ukrainie pod dyrekcją Ludmyły Hrynewycz wciąż fundują nowe stypendia. Młodsi badacze zajmują się innymi aspektami historii: należy tu wspomnieć o badaniach Darii Mattingly nad motywacjami i pochodzeniem ludzi zabierających jedzenie głodującym wieśniakom czy Tetiany Boriak nad przekazem ustnym; niniejsza książka wiele ich pracom zawdzięcza. Zachodni naukowcy też mają nowe osiągnięcia. Badania Lynne Violi nad archiwalnymi dokumentami o kolektywizacji i wynikłego z niej buntu chłopskiego zmieniły pryzmat postrzegania wydarzeń lat trzydziestych. Terry Martin jako pierwszy ustalił chronologię decyzji podejmowanych przez Stalina jesienią 1932 roku, a Timothy Snyder oraz Andrea Graziosi jako jedni z pierwszych uznali wagę tych ustaleń. Serhij Płochy wraz z zespołem na Harvardzie podjęli się niezwykłego zadania stworzenia mapy głodu, aby lepiej zrozumieć przebieg wydarzeń. Jestem wdzięczna wszystkim tym badaczom za ich prace – a w niektórych przypadkach i dar przyjaźni – które tak znacząco przyczyniły się do powstania niniejszej książki.

Być może, gdyby książka powstała w innych czasach, ten krótki wstęp do złożonego tematu by wystarczył. Ponieważ jednak klęska głodu zniszczyła ukraiński ruch narodowy, ponieważ ruch ten odżył w 1991 roku i ponieważ obecnie przywódcy rosyjscy nadal kwestionują legitymację ukraińskiej państwowości, powinnam zaznaczyć, że o potrzebie napisania ponownie historii Wielkiego Głodu pierwszy raz rozmawiałam z kolegami z harwardzkiego Ukrainian Research Institute w 2010 roku. Wiktor Janukowycz został właśnie, przy rosyjskim poparciu i wsparciu, wybrany na prezydenta Ukrainy. Kraj nie przyciągał wówczas szczególnej uwagi reszty Europy i niemal nie pojawiał się w relacjach prasowych. Nie było powodów, by sądzić, że ponowna analiza wydarzeń z lat 1932–1933 może zostać uznana za jakąkolwiek deklarację polityczną.
Byłam w trakcie pisania książki, gdy nagle w 2014 roku wybuchła rewolucja na Majdanie, Janukowycz podjął decyzję o strzelaniu do protestujących i ostatecznie uciekł z kraju, Rosjanie zajęli i anektowali Krym, wkroczyli na wschodnią Ukrainę i rozpętali kampanię propagandową. Wszystko to nieoczekiwanie zwróciło oczy całego świata na Ukrainę. Wydarzenia te opóźniły zresztą moje badania – i dlatego, że o nich pisałam, i dlatego, że zajmowały całą uwagę moich ukraińskich kolegów. Ukraina znalazła się tego roku w sercu światowej polityki, niniejsza książka jednak nie zrodziła się w reakcji na tamte wydarzenia. Nie stanowi argumentu przeciw jakiemukolwiek ukraińskiemu politykowi czy partii (ani też na ich poparcie), nie jest komentarzem do obecnej sytuacji na Ukrainie. Stanowi natomiast próbę opowiedzenia Wielkiego Głodu z wykorzystaniem nowych zasobów archiwalnych, nowych świadectw i nowych badań łączących prace wymienionych powyżej wybitnych naukowców.
Nie twierdzę, że ukraińska rewolucja, wczesne lata sowieckiej Ukrainy, masowe prześladowania ukraińskich elit czy Hołodomor nie mają żadnego związku z obecnymi wydarzeniami. Wręcz przeciwnie: stanowią istotne tło, które dyktuje i wyjaśnia współczesną sytuację. Wielki Głód i jego spuścizna odgrywają olbrzymią rolę w toczących się rosyjsko-ukraińskich sporach o tożsamość, wzajemnych relacjach i wspólnych sowieckich doświadczeniach. Jednak zanim zaczniemy analizować argumenty i porównywać ich wagę, trzeba zrozumieć, co naprawdę się wydarzyło.

WSTĘP

KWESTIA UKRAIŃSKA


Kiedy umrę, to na wzgórzu
Wznieście mi mogiłę,
Pośród stepu szerokiego
Ukrainy miłej,
Aby łany rozłożyste
I brzeg Dniepru stromy
Można było widzieć, słyszeć
Jego grzmiące gromy.

Як умру, то поховайте
Мене на могилі
Серед степу широкого
На Вкраїні милій,
Щоб лани широкополі,
І Дніпро, і кручі
Було видно, було чути,
Як реве ревучий.
Taras Szewczenko, Zapowit („Testament”), 1845

Przez całe wieki o losach Ukrainy decydowało jej położenie geograficzne. Południowo-zachodniej granicy strzegły Karpaty, ale ani lasy i pola w północno-zachodniej części kraju, ani otwarte, rozległe stepy na wschodzie nie mogły powstrzymać wrogich wojsk. Wszystkie wielkie miasta Ukrainy – Dniepr i Odessa, Donieck i Charków, Połtawa i Czerkasy oraz oczywiście stara stolica, Kijów – leżą na Nizinie Wschodnioeuropejskiej ciągnącej się przez większą część kraju. Piszący po rosyjsku Ukrainiec Nikołaj Gogol zauważył kiedyś, że Dniepr płynie przez sam środek Ukrainy i tworzy zlewisko. Dlatego też „wszystkie rzeki stanowią gałęzie tego pnia; żadna nie płynie wzdłuż granicy czy nie służy za naturalne rozdzielenie od ościennych narodów”. Fakt ten ma konsekwencje polityczne: „Gdyby po którejś stronie była naturalna granica w postaci gór czy morza, osiadły tu lud rozwinąłby byt polityczny i utworzył osobny naród”[2].
Brak naturalnych granic pomaga zrozumieć, dlaczego aż do końca XX wieku Ukraińcom nie udało się stworzyć niepodległego państwa. Już pod koniec średniowiecza istniał wyodrębniony język ukraiński, spokrewniony z polskim i rosyjskim, ale odmienny – tak jak włoski różni się od pokrewnego hiszpańskiego czy francuskiego. Ukraińcy mieli własną kuchnię, własne obyczaje i lokalne tradycje, własnych bohaterów i zdrajców, własne legendy. Podobnie jak w innych narodach europejskich poczucie tożsamości Ukraińców wzmocniło się w XVIII i XIX wieku. A jednak przez większość swojej historii tereny zwane teraz Ukrainą były – na podobieństwo Irlandii czy Słowacji – kolonią należącą do różnych europejskich imperiów.
Od XVIII do XX wieku Ukraina – nazwa kraju zarówno po rosyjsku, jak i po polsku nawiązuje do „pogranicza” – stanowiła część Imperium Rosyjskiego. Przedtem te same tereny należały do Polski, czy też raczej do Rzeczypospolitej Obojga Narodów, która odziedziczyła je w 1569 roku po Wielkim Księstwie Litewskim. Jeszcze wcześniej ukraińskie ziemie leżały w sercu Rusi Kijowskiej – średniowiecznego państwa ukształtowanego w IX wieku przez słowiańskie plemiona i normańskich możnych; w pamięci zbiorowej stało się ono niemalże mitycznym królestwem, na które powołują się tak Rosjanie, jak i Białorusini i Ukraińcy.
Na przestrzeni wieków o Ukrainę biły się różne armie, a ukraińskojęzyczne oddziały czasem walczyły po obu stronach frontu. W 1621 roku polscy husarze wojowali z tureckimi janczarami o leżący na Ukrainie Chocim. W 1914 roku wojsko rosyjskiego cara ścierało się w Galicji z armią austro-węgierskiego cesarza. Od 1941 do 1945 roku żołnierze Hitlera walczyli z żołnierzami Stalina w Kijowie, we Lwowie, w Odessie i Sewastopolu.
Walka o kontrolę nad terytorium Ukrainy zawsze miała w sobie element intelektualny. Od kiedy tylko Europejczycy zaczęli rozważać znaczenie narodów i ducha narodowego, historycy, pisarze, dziennikarze, poeci i etnografowie spierali się o zasięg Ukrainy i naturę Ukraińców. Od zarania kontaktów we wczesnym średniowieczu Polacy zawsze uznawali językową i kulturową odrębność Ukraińców, nawet kiedy byli oni częścią tego samego państwa. Wielu Ukraińców, którzy w XVI i XVII wieku przyjęli polskie tytuły szlacheckie, pozostało wyznawcami prawosławia, nie katolicyzmu; ukraińscy chłopi posługiwali się językiem nazywanym przez Polaków „ruskim”, a ich obyczaje, muzykę i potrawy zawsze opisywano jako odrębne.
Choć Moskale u szczytu imperialnej potęgi przyznawali to mniej chętnie, oni też instynktownie czuli, że Ukraina – czasem nazywana przez nich „południową Rosją” lub „Małorosją” – różni się od ich północnej ojczyzny. Wczesny rosyjski podróżnik, książę Iwan Dołgorukow, opisał w 1810 roku chwilę „wjazdu na Ukrainę. Myślałem o [Bohdanie] Chmielnickim i [Iwanie] Mazepie [dawniejszych ukraińskich przywódcach narodowych] i aleje drzew zniknęły. […] Wszędzie bez wyjątku stały gliniane lepianki, nie było innych domów”[3]. Historyk Serhij Bilenki zauważył, że dziewiętnastowieczni Rosjanie często przejawiali podobnie protekcjonalne podejście do Ukrainy jak Europejczycy z północy wobec Włoch. Ukraińcy jawili się Rosjanom jako wyidealizowany, odmienny naród, bardziej prymitywny, ale zarazem bardziej autentyczny, bardziej uczuciowy, bardziej poetycki niż oni sami[4]. Także i Polacy długo po utracie Ukrainy czuli tęsknotę za „swoją” ziemią i obierali ją za temat romantycznej poezji i prozy.
Jednak pomimo uznania różnic i Polacy, i Rosjanie czasami próbowali podkopać lub zanegować istnienie narodu ukraińskiego. „Historia Małorosji jest jak dopływ łączący się z główną rzeką rosyjskiej historii – pisał Wissarion Bielinski, czołowy teoretyk dziewiętnastowiecznego nacjonalizmu rosyjskiego. – Małorosjanie zawsze byli plemieniem, a nigdy narodem, a jeszcze mniej państwem”[5]. Rosyjscy naukowcy i urzędnicy traktowali język ukraiński jako „dialekt czy też półdialekt, czy też formę [języka] wszechruskiego, innymi słowy gwarę, która jako taka nie miała prawa do niezawisłego bytu”[6]. Rosyjscy pisarze posługiwali się nim potocznie, by wskazać niewyszukany, wiejski sposób mówienia[7]. Natomiast polscy pisarze podkreślali raczej „pustkę” wschodnich ziem, często opisując ukraińskie tereny jako „nieucywilizowane rubieże, na które przynieśli kulturę i państwowość”[8].
W odniesieniu do niezaludnionych przestrzeni wschodniej Ukrainy Polacy posługiwali się nazwą „Dzikie Pola”, która w zbiorowej wyobraźni funkcjonowała podobnie jak Dziki Zachód w Ameryce[9].

 
Wesprzyj nas