“Agonia dźwieków” to pasjonująca powieść, która po raz kolejny udowadnia maestrię katalońskiego pisarza.


Agonia dźwiekówPoczątek XX wieku. Na obrzeżach Katalonii dogorywa w ciszy zapomniany przez Boga i ludzi warowny klasztor La Ràpita, siedziba mniszek klauzurowych. Przewodzi im wielebna matka Dorotea, kobieta surowa i pozbawiona poczucia humoru.

Brat Junoy, utalentowany muzyk, zostaje tam zesłany w charakterze spowiednika. Martwa cisza odbiera mu radość życia, lecz dzięki sile wyobraźni przenosi się do abstrakcyjnego raju muzyki.

W imię zdrowego rozsądku prowadzi także ambicjonalną wojnę ze zgorzkniałą matką Doroteą. Jest bowiem zdania, że umartwianie się nie przybliża nikogo do Boga, a niedożywienie wywołuje halucynacje.

Po proteście przeciw surowej karze nałożonej na dwie nowicjuszki trafia do aresztu i staje przed sądem diecezjalnym oskarżony o herezję, nadużycia i samowolę. Rozpoczyna się proces, podczas którego wszystko przemawia przeciw bratu Junoyowi… W świecie, który nie podziela jego pasji, pada ofiarą nietolerancji.

***

Ponury klasztor i udręczeni jego mieszkańcy. Wyczerpująca walka między niezauważoną poetką i cierpiącym muzykiem. Donosy, intrygi, nieposłuszeństwo. A w tle dalekie echa muzyki Witolda Lutosławskiego, którego Cabré niezwykle ceni.
Michał Nogaś

Jaume Cabré urodził się w Barcelonie w 1947 roku. Od lat uznaje się go za najwybitniejszego pisarza katalońskiego. Jest autorem wielu powieści, zbiorów opowiadań, esejów literackich oraz scenariuszy filmowych i telewizyjnych. Należy do Instytutu Studiów Katalońskich, a jego utwory, wysoko oceniane przez czytelników i krytyków, były wielokrotnie nagradzane, filmowane i tłumaczone. Ukazały się w ponad 25 krajach. Nakładem wydawnictwa Marginesy ukazały się jego powieści: “Wyznaję” (2013), “Głosy Pamano” (2014), “Jaśnie pan” (2015) i “Cień eunucha” (2016).
Tak jak bohater “Wyznaję” pisarz uczył się gry na skrzypcach i tak jak on porzucił je dla bardziej wyrafinowanego instrumentu – języka. Od lat uznawany jest za najwybitniejszego pisarza katalońskiego. Po wydaniu powieści “Wyznaję” mówi się o nim jako o jednym z najważniejszych pisarzy europejskich. Zresztą już wcześniej – paradoksalnie – w Europie był on bardzo ceniony bardziej niż w tej części Hiszpanii, w której językiem literackim jest kastylijski. W Niemczech sprzedano ponad pół miliona egzemplarzy jego książek, we Włoszech, Francji czy Holandii – dziesiątki tysięcy. A teraz wszędzie, gdzie jego nowy utwór jest publikowany, zbiera znakomite recenzje i szybko wspina się na szczyty list księgarskich bestsellerów. Jego obsypane nagrodami książki zostały przetłumaczone na kilkanaście języków i wydane w setkach tysięcy egzemplarzy.

Anna Sawicka – iberystka, pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktor „Studiów Iberystycznych”, tłumaczy z języka katalońskiego i hiszpańskiego. Przez pięć lat była lektorem języka polskiego i wykładowcą literatury polskiej na Uniwersytecie Barcelońskim. Zajmuje się m.in. literaturą i kulturą katalońską. Ma w dorobku przekłady kilku katalońskich dramatów oraz opowiadania Pere Caldersa i Javiera Tomeo (Minihistorie, 2009), średniowieczny brewiarz mistyczny Ramona Llulla (Księga Przyjaciela i Umiłowanego, 2003), a także powieści Alberta Sancheza Pinola (Chłodny dotyk, 2006), Lluisa-Antona Baulenasa (Za worek kości, 2008), Marii Angels Anglady (Skrzypce z Auschwitz, 2010) i Eduarda Mendozy (Miasto cudów, 2010).
W 2013 roku ukazała się w jej przekładzie pierwsza tłumaczona na język polski powieść Jaume Cabrégo, Wyznaję, w 2014 Głosy Pamano, w 2015 Jaśnie pan, a w kolejnym roku Cień eunucha. W 2015 roku została uhonorowana prestiżową nagrodą Instytutu Ramona Llulla. Kapituła uznała, że Głosy Pamano to najlepszy przekład literacki z języka katalońskiego.

Jaume Cabré
Agonia dźwieków
Przekład: Anna Sawicka
Wydawnictwo Marginesy
Premiera: 10 maja 2017
 
 

Agonia dźwieków


Od tłumaczki

Kiedy w 1977 roku w swoim drugim zbiorze krótkich form prozatorskich Jaume Cabré umieścił składające się z paru zaledwie linijek mikroopowiadanie fantastyczne Balneari (Uzdrowisko), nie przypuszczał, że właśnie stworzył postać, która będzie się pojawiać w jego utworach kilkakrotnie, aczkolwiek z powodu słabego charakteru raczej jako pionek, którym manipulują inni niż gracz świadomy własnych możliwości. Wtedy jeszcze „nowicjuszka” nie miała imienia:

Uzdrowisko to jedyne możliwe miejsce, gdzie w sposób naturalny banalna konwersacja może się przerodzić w szczerą przyjaźń między przyszłym wampirem i nowicjuszką, regenerującą zdrowie nadwątlone pobytem w surowym klasztorze.*

Pod koniec 1983 roku w dzienniku „Diario de Terrassa” ukazuje się w odcinkach krótka, sześćdziesięciostronicowa powiastka Luwovski o la desraó (Luwovski albo konflikt z rozumem), zaczynająca się od słów: „Uzdrowisko to jedyne możliwe miejsce…”, a dwa lata później w nieco zmienionej formie ta opowieść, której głównym bohaterem, na cześć Witolda Lutosławskiego, jest Polak, Witold Luwovski, zostaje włączona do zbioru opatrzonego muzycznym tytułem Llibre de preludis (Preludia, 1985). Wtedy już o „nowicjuszce regenerującej nadwątlone zdrowie” wiemy, że ma na imię Adela, a jej ojcem był niejaki Enric Turmeda.
W tym samym intensywnym roku 1983 Jaume Cabré przystępuje do dwóch prestiżowych konkursów literackich – Prudenci Bertrana i Sant Jordi; do pierwszego z Agonią dźwięków, do drugiego z powieścią Teranyina (Pajęczyna). Zostaje laureatem obu; obie nagrodzone powieści ukazują się równocześnie, w lutym 1984 roku. Jak wyjaśnia autor, w trakcie pisania Agonii dźwięków uległ fascynacji postaciami walczącymi o władzę w pewnym przemysłowym mieście na prowincji, pociągnął ten wątek, który rozrósł się w osobną powieść, i dopiero gdy napisał Pajęczynę, dokończył Agonię dźwięków * – powieść, którą krytyka zgodnie uznaje za najlepszą z nowego cyklu. Ten sam Enric Turmeda, który w Agonii dźwięków jest już tylko wspomnianym z lekceważeniem przybłędą, łowcą posagów żerującym na szacownym rodzie Rigau, zabitym w niejasnych okolicznościach, w Pajęczynie jest jednym z głównych rozgrywających, stawiającym wyzwanie lokalnej elicie władzy.

* Cristòfol A. Trepat, Què pensa Jaume Cabré, Dèria Editors, Barcelona 2014, s. 95.

Natomiast Adela Turmeda (po ojcu) Rigau (po matce) jest trzecio-, drugo- i wreszcie pierwszoplanową postacią we wszystkich utrzymanych w różnych tonacjach narracjach (realistycznej, gotyckiej i fantastyczno-impresjonistycznej) z 1983 roku: pojawia się jako dziecko w Pajęczynie, w Agonii dźwięków jako siostra Clara jest dorastającą panienką zesłaną przez krewnych do zakonu, i wreszcie odnajduje ziemską miłość w Luwovskim – tym samym staje się bohaterką łączącą w całość tak zwany Cykl Feixes lub Księgę Feixes, trzy zebrane w jednym tomie dopiero w 1996 roku opowieści z miastem Feixes w tle. Co ciekawe, w Luwovskim do tego na wpół mitycznego miasta nie zaglądamy ani na moment. Musi nam wystarczyć Adela: Adela Turmeda była najlepszym owocem, jaki mogło wydać miasto Feixes, siedziba żelaznych biskupów i impulsywnych fabrykantów; ludzi, którzy wzbogacili się na europejskich wojnach, i tych, którzy im tego zazdroszczą.*
Odniesienia do Feixes**, literackiego odpowiednika położonej w odległości trzydziestu kilometrów od Barcelony przemysłowej Terrassy, pojawiają się w utworach Cabrégo od momentu, kiedy podjął pracę profesora literatury w liceum Can Jofresa i zamieszkał w tym mieście, słynącym z przemysłu włókienniczego (1978).

* Jaume Cabré, Llibre de preludis, Proa, Barcelona 2002, s. 27.
** W języku katalońskim feixes i terrassa to synonimy, odnoszące się do ukształtowania terenu: taras, płaskowyż.

Najważniejszą rolę miasto odgrywa w Cieniu eunucha (1996) – stamtąd pochodzi główny bohater, Miquel Gensana, ale również przywołane zostało w innych tłumaczonych na język polski powieściach – w Jaśnie panu (1991) i w Głosach Pamano (2004). Literacki odpowiednik Terrassy w Agonii dźwięków oddalił się o wiele bardziej od swojego pierwowzoru, niż to miało miejsce w Cieniu eunucha, w którym czytelnicy mogli poznać występującego pod własnym nazwiskiem twórcę lokalnego modernizmu, architekta Lluísa Muncunilla, zaangażowanego przez pisarza do przebudowy domu Gensana zgodnie z duchem czasu. Dlaczego autor usytuował w Feixes kurię diecezjalną, skoro w rzeczywistości siedzibą biskupstwa Terrassa została dopiero dwadzieścia lat później, w 2004 roku? Cabré złożył w ten sposób hołd odległej historii – w latach 450–718 na terenie obecnej Terrassy faktycznie istniało biskupstwo Egara, które nie przetrwało najazdu Saracenów, ale w obecnej parafi i Sant Pere de Terrassa zachowało się kilka budynków z okresu rzymskiego, które zaliczane są do najstarszych i najcenniejszych zabytków miasta.
Nawiązań do dawnych czasów w Agonii dźwięków jest więcej. Chodzi przede wszystkim o ponury klasztor La Ràpita, w którym brat Junoy, sfrustrowany muzyk, w imię zdrowego rozsądku prowadzi ambicjonalną wojnę ze zgorzkniałą matką przełożoną, niespełnioną poetką. To nazwa fikcyjna, wywodząca się z języka arabskiego, w którym rabita oznacza między innymi warownię, strażnicę lub pustelnię, i tak też opisuje autor usytuowany na odludziu kompleks klasztorny. Odwołując się do etymologii, Cabré osiąga przy okazji jeszcze jeden efekt: podkreśla ciągłość historii sanktuarium zbudowanego na mauretańskich ruinach. Inspiracją do opisu fikcyjnego klasztoru na obrzeżach Katalonii stał się położony w zupełnie innym regionie, bo w odległej Walencji, kompleks klasztorny z XIII wieku (najstarszy cysterski klasztor w tym regionie) w miejscowości Tinença de Benifassà, który autor zwiedził, kiedy pracował jako profesor literatury w walenckim mieście Vila-real (1975–1978). Co ciekawe, nieopodal klasztoru rzeczywiście usytuowana jest odgrywająca ważną rolę w powieści Brama Piekieł (Portell de l’Infern), a także Jaskinia Anioła (Cova de l’Àngel), w której brat Junoy schronił się pierwszej nocy po ucieczce.
Kolejnym wyzwaniem dla czytelnika jest usytuowanie akcji powieści w czasie, utrudnione przez świadomie wprowadzony dysonans. Mamy miasto przemysłowe w tle, ale na pierwszy plan wysuwają się mniszki Zakonu Cysterskiego Ściślejszej Obserwancji w Całkowitym Ubóstwie, snujące się ze świecami podczas wielkiej ciszy po krużgankach, jakby żywcem przejęte z rozgrywających się w mrokach średniowiecza powieści gotyckich. Autor jednak pozostawił dwie (a właściwie trzy) wskazówki, ułatwiające historyczne przypisanie bohaterów. Wiemy, że ostatnie opisane przez matkę Doroteę wydarzenie, czyli wizyta duszpasterska, którą nowy biskup, Eugeni, złożył w rapiteńskim klasztorze, zbiegło się w czasie z wyborem nowego papieża. Jednoznacznie wskazany jest Pius XI (1922–1939), który rozpoczął swój pontyfikat w 1922 roku. Tak więc proces brata Junoya musiał się odbyć w roku 1912 – dziesięć lat przed tą wizytacją. Autor dyskretnie wprowadził wcześniej Włocha Achillesa Rattiego, przyszłego Piusa XI, na karty powieści. Kiedy był jeszcze młodym księdzem, przebywał w charakterze spowiednika w La Ràpita, i nawet zasłużył na pozytywną opinię niezwykle wymagającej matki przełożonej („święty, obyty, kulturalny człowiek”). Na marginesie warto odnotować, że wśród swoich licznych zagranicznych podróży Ratti do Hiszpanii nie dotarł, natomiast odbył ważną misję w Polsce.
Za tym, że akcja powieści rozgrywa się w trakcie pontyfikatu Piusa X (1903–1914), przemawia druga wskazówka – autograf, który ksiądz Jacint Verdaguer (1845–1902) złożył tuż przed śmiercią na egzemplarzu swojego poematu, Atlantydy, na prośbę Maurycego, kolegi z seminarium duchownego w Vic. Z kolei pogłębiająca się przez kolejne dziesięć lat dekadencja rapiteńskiego klasztoru, do której ksieni niechętnie przyznaje się w ostatnim słowie, musi przypadać na kolejny pontyfi kat, Benedykta XV (1914–1922). Jest jeszcze trzecia wskazówka warta uwzględnienia, mimo że pochodzi od postaci fi kcyjnej. Maurycy, którego intrygi ostatecznie pogrążyły brata Junoya, biskupem został najprawdopodobniej w 1907 lub 1908 roku, jak można wywnioskować z obliczeń jego konkurenta, zawistnego kanonisty Canyameresa, który gorycz pominięcia przy awansie przeżywa od „czterech lat, pięciu miesięcy i trzynastu dni”.
Na zakończenie ciekawostka – nie znamy imienia głównego bohatera. Junoy to nazwisko. I jeszcze zagadka dla dociekliwych czytelników – w którym momencie i w jakim charakterze została wprowadzona do powieści żona autora, Margarida Barba? Dla ułatwienia podpowiem, że w książce pojawia się dwukrotnie.
Anna Sawicka

Ostrzeżenie, pouczenie i zalecenie
dla przygodnego czytelnika

Ja, Eugeni, biskup Feixes, po zapoznaniu się z wnikliwą opinią diecezjalnego cenzora, Doktora Don Josepa Fabry, Profesora Biblistyki, oznajmiam, że przeczytałem uważnie manuskrypt dołączony do niniejszego dokumentu. Na mocy piastowanego urzędu orzekam z całą stanowczością, że wszystkie zawarte w nim informacje dotyczące świętego klasztoru La Ràpita, wprawdzie odległego od Feixes, ale należącego do naszej diecezji na mocy prawa uświęconego tradycją, opisujące działania i roztropne decyzje podjęte przez mojego poprzednika biskupa Maurycego, a także nieroztropne czyny i siejące zamęt poglądy owego brata, którego tak często przywołuje się na tych kartach, oświadczam dobitnie i kategorycznie, że w tych pismach pełno jest fałszu i niewidocznych na pierwszy rzut oka sprzeczności, albo wręcz kłamstw, i rozporządzam, aby pakiet tych papierów został niezwłocznie wrzucony w ogień. Niemniej, jeśli przypadek zrządzi, że wymieniony pakiet uniknie unicestwienia lub gdyby jakaś kopia, o której nie wiem, dotarła do rąk czytelnika, oznajmiam, że rzeczony rękopis nie uzyskał mojej aprobaty, a ci, którzy by go samowolnie przechowywali, czytali bądź mieli z wyżej wymienionym jakikolwiek kontakt, z jakiegokolwiek powodu, popełniliby poważne wykroczenie.
Eugeni, biskup Feixes

CZĘŚĆ PIERWSZA

Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi.
Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te,
które są, zostały ustanowione przez Boga (Rz 13,1).*

Jeżeli ktoś dąży do biskupstwa, pożąda dobrego zadania. Biskup
więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny,
przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nie przebierający
miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy,
niechciwy na grosz, dobrze rządzący własnym domem, trzymający
dzieci w uległości, z całą godnością (1 Tm 3,1–4).

* Wszystkie cytaty z Pisma Świętego na podstawie Biblii Tysiąclecia, Poznań–Warszawa 1980.

Rozpoczęcie dnia Pańskiego jutrznią zapowiada każde z dwudziestu czterech ponaglających dźwięków sygnaturki. Budzą one zgromadzenie, a jednocześnie przypominają o dwudziestoczterogodzinnej pokucie, do której odprawiania dzień za dniem wzywa nas poranny dzwon
(z Trzeciej).

…tak jak ludzie świeccy upodobali sobie honory, sławę i tytuły, do których dążą i które kochają, tak my z pełnym zaangażowaniem musimy dążyć do naśladowania Chrystusa we wszystkim, co On umiłował i gorliwie wypełniał, dlatego znosimy szyderstwa, obelgi i fałszywe świadectwa z pokorą uchodzącą za szaleństwo w oczach świata. Dzięki Bożej łasce możemy podążać za Chrystusem tą ciernistą drogą, którą on wskazał człowiekowi jako drogę życia. Niech każda pokutnica przyjmie za swój obowiązek szukanie w Bogu, Panu naszym, wzoru całkowitego wyrzeczenia się siebie, aby wszystko, co czyni, było okazją do ustawicznej pokuty
(z Pierwszej).

1

Duży, okazały, starannie utrzymany gabinet. Egzotyczne rośliny, kolorowe witraże, meble ze szlachetnego, lakierowanego na ciemno drewna i fotele z brązowej skóry. Na tym tle biskup w czerni, przełamanej fioletem pasa i piuski. Lodowate słowa monsiniora Carducciego – też w czerni i fioletach, siedzącego w fotelu obok – wyprowadziły monsiniora z równowagi. I jeszcze ten denerwujący, złośliwy chichot gościa, między jednym a drugim łykiem kawy z pustej już filiżanki. Monsinior Maurycy, biskup Feixes, zerwał się nagle, nie dbając o godność i rozwiane fałdy sutanny, i stanął naprzeciwko cudzoziemca, który wcale się nie przejął tą demonstracją.
To była próba sił, i obaj doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Włoch, jako przedstawiciel nuncjusza, miał zdyscyplinować biskupa: szybkość, rygor, transparencja, przykładność. A monsinior Maurycy, który robił wszystko, żeby wyciszyć sprawę, starał się trzymać Watykan jak najdalej od tej ponurej afery, która mogła narazić na poważne konsekwencje klasztor, zakon, a nawet, nie daj Boże, również biskupstwo i jego własną karierę. Tymczasem monsinior Carducci, zanim ktokolwiek się zorientował, zdążył zakwestionować kompetencje sądu zakonnego, bo łatwiej mu było kontrolować sąd diecezjalny, a to bardzo źle wpływało na trawienie wielebnego biskupa, który najchętniej trzymałby się od tej sprawy z daleka. Tym bardziej teraz, bez fachowego wsparcia doktora Canyameresa, monsinior Maurycy wolał nie dyskutować o szczegółach procedury.
Dosłownie z nieba mu spadł ksiądz Rubinats, który zapukał do gabinetu i tym samym dał pretekst, by zakończyć rozmowę i uwolnić się od gościa. Stojąc w otwartych drzwiach, jego niezawodny sekretarz, tak chudy, że gdyby nie wytarta sutanna, pod światło prześwitywałaby jego dusza, przypomniał mu tylko, która jest godzina. Monsinior Maurycy uśmiechnął się do Włocha, wycedził przez zęby obłudną wymówkę „proszę wybaczyć, monsiniorze, sprawa niecierpiąca zwłoki”, rzucił luźną uwagę, że kolację podaje się tu o dziewiątej, i wyszedł z gabinetu bez pożegnania. Za nim podążał ksiądz Rubinats, ze stertą papierów, z wyciągniętą szyją. Schody reprezentacyjne (dziewiętnastowieczny gotyk) prowadziły prosto do kaplicy (równie zamierzchły barok).
– Monsiniorze, damy ze stowarzyszenia czekają.
– Głowa mnie rozbolała, proszę księdza. Te pobożne niewiasty powinny mnie zrozumieć, proszę je jakoś udobruchać.
Nagle się zatrzymał, nieomal zderzając się z podążającym za nim asystentem.
– Proszę mi tu natychmiast sprowadzić księdza doktora Canyameresa.
– Ksiądz Canyameres odbywa właśnie ciche rekolekcje w…
Biskupowi Maurycemu cisnęło się na usta mocne słowo, ale poprzestał na powtórzeniu polecenia. Już na dole schodów dodał:
– Są ważne powody, proszę księdza. Ma się tu stawić jeszcze dziś wieczorem. Będę na niego czekał do skutku, nie pójdę spać. Do skutku, jasne?
Ksiądz Rubinats nigdy by nie przypuszczał, że to, co początkowo wyglądało na zwykłe pogłoski rozpowszechniane w kurii przez paru wtajemniczonych, doprowadzi do takiego zamieszania, że aż pryncypał wpadnie w histerię. Wzruszył ramionami i poszedł w swoją stronę, a tymczasem biskup zbiegł z ostatnich stopni, powiewając połami sutanny, i skierował się ku bocznym drzwiom do kaplicy.
Delikatny zapach kadzidła i wosku działał kojąco na monsiniora Maurycego, dwusetnego biskupa przesławnej katedry w Feixes. Ale na dręczący go niepokój nie pomagał mdły zapach kadzidła emanujący ze złotych płaskorzeźb: w głębi duszy żywił nadzieję, że Ojciec Święty o nim pomyśli, że weźmie pod uwagę jego gospodarność w zarządzaniu diecezją, kiedy dojdzie do wniosku, że przydałby się – o czym szeptano już od miesięcy – dopływ świeżej krwi do kolegium kardynalskiego. Nawet podczas wizyty ad limina Jego Świątobliwość dawał do zrozumienia, że to może być on, kto wie, nie można wykluczyć.
A teraz, kiedy snuł takie ambitne plany, przyszło mu się zmierzyć z mroczną, zawikłaną aferą, która może pogrążyć takiego jak on biskupa ze świetlaną przyszłością. Brakowało tu tylko tego makaroniarza, który postawił sobie za punkt honoru zadręczać go kruczkami prawnymi, insynuując, że wieść o skandalu może się roznieść poza granice diecezji. Zrobi wszystko, żeby do tego nie dopuścić. A Watykan, nuncjusz i jego wysłannik niech pilnują swoich spraw.
Nie odzywał się przy kolacji, wyraźnie w złym humorze, i musiał prosić o drugą szklankę, bo się pomylił w liczeniu kropli na nadciśnienie, a siostra Maria powiedziała kucharce popatrz, Angelina, nic nie zjadł, trzeba będzie zwrócić uwagę księdzu Rubinatsowi, że z monsiniorem coś nie w porządku.

 
Wesprzyj nas