Sofia Fielding nigdy nie mówiła o swojej przeszłości, wspominała jedynie, że przed przyjazdem do Londynu w wieku 18 lat, wychowywała się w małej wiosce na Krecie…


WyspaGdy jej córka Alexis, stojąca przed poważną decyzją życiową, postanawia poznać rodzinne sekrety, matka daje jej list do starej przyjaciółki Fotini, obiecując, iż wszystkiego dowie się od niej.

Po przyjeździe do Grecji Alexis ze zdumieniem odkrywa, że Plaka leży o rzut kamieniem od dawnej kolonii trędowatych – osady na niewielkiej, kamienistej wysepce Spinaloga. Co wiąże obie kobiety z tym smutnym, zapomnianym przez Boga miejscem?

Krok po kroku Alexis odkrywa historię swojej rodziny, a także wielki sekret, który od lat łączy kolejne pokolenia kobiet z niegościnną Spinalogą.

Victoria Hislop – współczesna brytyjska pisarka, absolwentka Oxfordu. Po ukończeniu studiów pracowała w wydawnictwie, agencji reklamowej i PR oraz jako copywriter dla gazet i czasopism. Dziennikarstwem zajęła się po urodzeniu syna. Współpracowała m.in. z „The Guardian”, „High Life”, „The Times”, „The Daily Telegraph”, „She”, „Woman & Home”. Wydana w 2005 r. “Wyspa” – debiut literacki Hislop – stała się sensacją wydawniczą na rzadko spotykaną skalę. W ciągu roku sprzedano w Wielkiej Brytanii prawie milion egzemplarzy, co dało jej czołową pozycję na liście bestsellerów roku. Dzięki “Wyspie” znacząco wzrosło zainteresowanie wyjazdami turystycznymi do Grecji. Fakt ten docenił nawet rząd tego kraju. W 2008 r. opublikowano drugą książkę Victorii Hislop, “Powrót”, a w 2011 roku ukazała się jej powieść “Nić”.

Victoria Hislop
Wyspa
Przekład: Hanna Pawlikowska-Gannon
Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz s.c.
Premiera: 13 kwietnia 2016

kup książkę

Wyspa


Plaka, 1953
Zimny wiatr omiatał wąskie uliczki Plaki. Kobietę przenikał jesienny chłód, wprawiając jej ciało i umysł w absolutne odrętwienie, które całkowicie paraliżowało zmysły, ale w żaden sposób nie pomniejszało cierpienia. Potykając się, przeszła kilka ostatnich metrów do pomostu, uwieszona na ramieniu ojca jak staruszka, której każdy krok sprawia niewypowiedziany ból. Ale nie odczuwała fizycznego bólu. Była silna jak każda młoda kobieta, która przez całe życie oddychała czystym kreteńskim powietrzem, miała równie młodzieńczą cerę i intensywnie piwne błyszczące oczy jak wszystkie dziewczyny na wyspie.
Niewielka łódź, załadowana dziwnymi tobołami, umocowanymi sznurem, podskakiwała i kiwała się na falach, obciążona tak niestabilnym ładunkiem. Starszy mężczyzna powoli opuścił się do łodzi, jedną ręką starał się ją ustabilizować, a drugą podał córce. Kiedy już bezpiecznie zeszła do łodzi, otulił ją kocem, chroniąc przed żywiołami. Jedynym widocznym dowodem na to, że nie chodzi o kolejny pakunek, były kosmyki długich czarnych włosów, swobodnie tańczące na wietrze. Mężczyzna ostrożnie odczepił cumy —nie było już nic więcej do powiedzenia ani do zrobienia — i rozpoczęli podróż. Nie był to jednak początek krótkiej drogi z kolejną dostawą. Był to początek drogi w jedną stronę, do nowego życia. Życia w kolonii trędowatych. Życia na wyspie Spinalonga.

Rozdział 1

Plaka, 2001

Odwiązana cuma frunęła w powietrze i opryskała gołe ramiona kobiety kropelkami morskiej wody. Wyschły niemal natychmiast, bo na bezchmurnym niebie świeciło słońce; kobieta zauważyła, że na jej skórze ułożyły się skomplikowane wzory z kryształków soli, jak wytatuowane romby. Alexis była jedyną pasażerką niewielkiej, wysłużonej łodzi; kiedy łódka oddalała się od nabrzeża, zmierzając w stronę samotnej, niezamieszkanej wysepki, kobieta zadrżała na myśl o tych wszystkich, którzy płynęli tędy przed nią.
Spinalonga. Bawiła się tym słowem, obracała je na języku jak pestkę oliwki. Widziała przed sobą wyspę, łódź zbliżała się do weneckich fortyfikacji wychodzących na morze. Kobieta czuła fascynację przeszłością, była jednak świadoma również aktualnego znaczenia tego miejsca. Tutaj historia nie wystygła jeszcze na kamień, mieszkańcy byli prawdziwi, nie mityczni. Jakie to odmienne od starożytnych pałaców i stanowisk archeologicznych, które odwiedzała przez kilka ostatnich tygodni, miesięcy, a nawet lat. Alexis mogła spędzić kolejny dzień, wspinając się po ruinach Knossos, na podstawie fragmentów kamieni rekonstruując w wyobraźni życie, jakie toczyło się tutaj przed ponad czterema tysiącami lat. Ostatnio jednak zaczynała odczuwać, że tak odległa przeszłość jest właściwie niedostępna dla jej wyobraźni i zdecydowanie niewiele ją obchodzi.
Mimo dyplomu archeologa i posady w muzeum miała wrażenie, że jej zainteresowanie maleje z dnia na dzień. Ojciec był uczonym pasjonującym się swoją pracą, a ona po prostu, po dziecinnemu, wzrastała w przekonaniu, że pójdzie w jego ślady. Dla kogoś takiego jak Marcus Fielding nie było starożytnej cywilizacji zbyt odległej w czasie, by go zainteresować, ale dwudziestopięcioletniej Alexis byk, którego wcześniej minęła na drodze, zdawał się bardziej rzeczywisty i istotny niż minotaur w centrum kreteńskiego labiryntu. Jednak kierunek, w jakim ostatnio zmierzała jej kariera, nie był w tym momencie najważniejszy. Znacznie bardziej naglący wydawał się dylemat związany z Edem. Kiedy podczas tych wakacji pławili się w niezmiennym upale późnego lata na greckiej wyspie, tak dobrze zapowiadający się romans powoli ulegał zmianie. Ich związek rozkwitał w rozrzedzonym mikrokosmosie uniwersyteckiego światka, ale wiądł w atmosferze świata zewnętrznego i po trzech latach przypominał chorą flancę, która nie przeżyła przeniesienia ze szklarni na obrzeże rabatki.
Ed był przystojny. Było to raczej oczywistością niż sprawą indywidualnej opinii. Ale to właśnie jego wygląd czasami najbardziej denerwował Alexis; nie wątpiła, że przyczyniał się do arogancji Eda i czasami godnej pozazdroszczenia wiary w siebie. Tworzyli parę na zasadzie „przyciągania przeciwieństw”, ciemnowłosa i ciemnoooka Alexis o jasnej karnacji, i jasnowłosy, niebieskooki Ed. Czasami jednak czuła, że jej bardziej dziką naturę przytłacza zamiłowanie Eda do dyscypliny i porządku; wiedziała, że nie tego chce. Nawet odrobina spontaniczności, której tak potrzebowała, była dla niego absolutnie nie do przyjęcia. Wiele innych jego zalet, powszechnie akceptowanych, zaczynało ją rozwścieczać. Przede wszystkim niczym niezachwiana wiara w siebie. Był to w jakimś sensie nieunikniony rezultat jego absolutnej pewności co do tego, jaka przyszłość go czeka, pewności towarzyszącej mu właściwie od urodzenia. Ed miał obiecaną dożywotnią posadę w firmie prawniczej, lata będą mu upływać według z góry założonego schematu awansów w karierze zawodowej i związanej z nią zmiany adresów, także łatwych do przewidzenia. Alexis pewna była jedynie coraz wyraźniejszego rozdźwięku między nimi. W miarę trwania wakacji coraz więcej czasu poświęcała rozmyślaniom o przyszłości, w której nie widziała Eda. Dzieliły ich nawet praktyczne drobiazgi domowe. Pasta do zębów wyciskana ze złego końca. Ale to ona była winna, nie Ed. Sposób reakcji na jej bałaganiarstwo charakteryzował całe jego podejście do życia.
Wymagania Eda, żeby wszystko było absolutnie uporządkowane, Alexis odbierała jako nieprzyjemne dążenie do panowania nad sytuacją. Starała się zrozumieć tę potrzebę ładu, miała jednak żal o niewypowiadaną krytykę pewnego chaosu w jej życiu. Często docierało do niej, że naprawdę dobrze czuła się w zabałaganionym gabinecie ojca, a sypialnia rodziców urządzona przez matkę, gdzie ściany były jasne i panował wielki porządek, przyprawiała ją o dreszcze. Edowi zawsze wszystko się udawało. Należał do wybrańców losu, nie musiał się wysilać, by rok po roku być najlepszym uczniem w klasie i niezrównanym victor ludorum. Idealny przywódca. Przykro byłoby patrzyć, jak pęka ta bańka mydlana. Wychowano go w przekonaniu, że cały świat służy mu za skorupę, ale Alexis zaczynała dostrzegać, że przynajmniej ona nie pozwoli się w niej zamknąć. Czy naprawdę mogłaby zrezygnować ze swojej niezależności, żeby żyć z Edem, choćby wydawało się to absolutnie oczywiste. Dość zaniedbane wynajęte mieszkanko przy Crouch End albo elegancki apartament w dzielnicy Kensington. Czy odrzucenie tego drugiego było szaleństwem?
Ed co prawda spodziewał się, że Alexis jesienią wprowadzi się do niego, najpierw jednak musiała zadać sobie parę pytań: jaki sens miało wspólne mieszkanie, skoro nie zamierzali się pobierać? A poza tym, czy naprawdę chciałaby, żeby ten mężczyzna był ojcem jej dzieci? Od tygodni, a nawet miesięcy dręczyły ją takie wahania, więc wcześniej czy później musi zdobyć się na odwagę i jakoś to rozwiązać. Ed tak dużo mówił, tak zawzięcie organizował te wakacje, że zdawał się nie zauważać przedłużających się chwil milczenia. Jak różna była ta podróż od wakacji na greckich wyspach w czasach studenckich, kiedy wraz z przyjaciółmi wędrowała od wyspy do wyspy; jedynie przypadek, czyli rzut dwudziestodrachmową monetą, decydował o tym, jak spędzą długie, skąpane w słońcu dni, który bar odwiedzą, na jakiej plaży będą się opalać, jak długo zostaną na danej wyspie. Aż trudno uwierzyć, że życie mogło być tak beztroskie. Obecna podróż obfitowała w konflikty, spory i rozważania, ale to wszystko zaczęło się na długo przed przyjazdem na Kretę.
Jak to możliwe, że w wieku dwudziestu pięciu lat jestem tak beznadziejnie niepewna swojej przyszłości? Alexis zadawała sobie to pytanie, pakując torbę na wyjazd. Mieszkanie nie jest moje, wykonuję pracę, której nie lubię, i wyjeżdżam na urlop z mężczyzną, który właściwie nic mnie nie obchodzi. Co się ze mną dzieje? W jej wieku Sofia, jej matka, była już od kilku lat mężatką i miała dwójkę dzieci. Jakie to okoliczności sprawiły, że w tak młodym wieku była aż tak dojrzała? Jak to możliwe, że miała tak ustabilizowane życie, skoro Alexis wciąż czuła się dzieckiem? Gdyby wiedziała coś więcej o podejściu matki do życia, może pomogłoby jej to w podejmowaniu decyzji. Sofia zawsze była wyjątkowo powściągliwa w sprawach swojego pochodzenia, a z czasem owa tajemniczość stała się barierą między nią a córką. Alexis uważała za ironię losu to, że w rodzinie tak zachęcającej do studiowania i zrozumienia przeszłości uniemożliwiano równocześnie poznanie własnej historii; poczucie, że Sofia ukrywa coś przed dziećmi, rzucało na wszystko cień nieufności. Wydawało się, że Sofia Fielding głęboko zakopała własne korzenie.
Alexis miała tylko jedną wskazówkę dotyczącą przeszłości matki: wyblakłe zdjęcie ślubne, które odkąd sięgała pamięcią, stało na nocnym stoliku Sofii, w ozdobnej srebrnej ramce coraz cieńszej od częstego polerowania. We wczesnym dzieciństwie, kiedy Alexis skakała na wielkim, nierównym łożu rodziców jak na trampolinie, obraz uśmiechniętej, choć sztywno upozowanej pary na zdjęciu unosił się przed jej oczami w górę i w dół. Czasami pytała matkę o piękną panią w koronkach i mężczyznę o wyrazistych rysach i włosach w kolorze platyny. Jak się nazywają? Dlaczego on ma siwe włosy? Gdzie są teraz? Odpowiedzi Sofii były wyjątkowo lakoniczne: to jej ciotka Maria i wuj Nikolaos, mieszkali na Krecie, obydwoje już nie żyją.Wtedy te informacje zadowoliły Alexis, ale teraz musiała się dowiedzieć czegoś więcej.
Właśnie znaczenie tego zdjęcia — jedynego zdjęcia w ramce w całym domu, jeśli nie liczyć fotografii jej i młodszego brata Nicka — intrygowała ją najbardziej. Ta para najwyraźniej odgrywała ważną rolę w dzieciństwie matki, a jednak Sofia zawsze zdawała się niechętna, by o nich mówić. W istocie było to coś więcej niż niechęć, raczej uparta odmowa. Jako nastolatka Alexis nauczyła się respektować prywatność matki, własny instynkt też kazał jej się odgradzać i unikać kontaktów. Ale teraz już z tego wyrosła.
W przeddzień wyjazdu na wakacje odwiedziła rodziców w szeregowym wiktoriańskim domku na spokojnej uliczce w Battersea. Tradycją rodzinną stały się kolacje w miejscowej greckiej tawernie przed każdym wyjazdem Alexis czy Nicka na kolejny semestr uniwersytecki czy w zagraniczną podróż. Tym razem jednak Alexis odwiedziła rodziców z innego powodu. Chciała zasięgnąć porady matki, jak postąpić z Edem, i — co nie mniej ważne — zamierzała zadać jej kilka pytań dotyczących przeszłości. Alexis zjawiła się dobrą godzinę wcześniej i postanowiła skłonić matkę do uchylenia okiennic. Wystarczy choć trochę światła.
Weszła do domu, położyła ciężki plecak na posadzkę z terakoty, rzuciła klucz na zmatowiałą mosiężną tacę na półce w przedpokoju. Wylądował z głośnym brzękiem. Alexis wiedziała, że matka najbardziej nie znosi być zaskakiwana.
— Cześć, mamo! — zawołała w ciszy przedpokoju. Domyślając się, że matka jest na górze, wbiegła, przeskakując po dwa stopnie, a kiedy znalazła się w sypialni rodziców, jak zwykle zdumiała się panującym tam porządkiem. Niewielka kolekcja korali wisiała na rogu lustra, trzy flakony perfum stały w uporządkowanym szeregu na toaletce Sofii. Poza tym w pokoju nie było właściwie żadnych przedmiotów. Żadnych wskazówek dotyczących osobowości matki czy jej przeszłości, żadnego zdjęcia na ścianie ani książki przy łóżku. Tylko to jedno zdjęcie w ramce na nocnym stoliku. Choć Sofia dzieliła ten pokój z Marcusem, była to jej przestrzeń, zdominowana jej potrzebą porządku. Każdy z członków rodziny miał swoje miejsce, a wszystkie równie dziwaczne.
Jeśli minimalizm głównej sypialni czynił z niej domenę Sofii, to przestrzenią Marcusa był jego gabinet, w którym na podłodze piętrzyły się stosy książek. Czasami te wieże wagi ciężkiej przewracały się, książki rozlatywały się po całym pokoju i jedyny dostęp do biurka prowadził po oprawnych w skórę tomach. Marcus lubił pracować w tej zrujnowanej świątyni ksiąg; przypominało mu to wykopki archeologiczne, gdzie każdy kamień zostaje szczegółowo opisany, nawet jeśli niewprawnemu oku wszystkie te kamienie wydają się po prostu fragmentem porzuconych gruzów.Wgabinecie zawsze było ciepło, toteż Alexis w dzieciństwie często wślizgiwała się tutaj, żeby poczytać książkę, zwinięta w kłębek na miękkim fotelu obitym skórą, z którego bezustannie wyzierały wnętrzności, ale mimo to pozostawał najprzytulniejszym i najbezpieczniejszym siedzeniem w całym domu. Chociaż dzieci dawno się wyprowadziły, ich pokoje pozostały niezmienione. Pokój Alexis pomalowany był na dość agresywny fiolet, który wybrała jako naburmuszona piętnastolatka. Kapa na łóżko, dywanik i szafa były w dobranym odcieniu lilaróż — kolorze migren i histerii. Teraz nawet Alexis tak uważała, choć wtedy upierała się przy takich barwach. Może pewnego dnia rodzice pomalują pokój, choć niewykluczone, że upłynie dziesięć lat, nim o tym pomyślą, bo projektowanie wnętrz i tapicerka nie były w tej rodzinie sprawą pierwszoplanową. Kolor ścian w pokoju Nicka już dawno stracił jakiekolwiek znaczenie — spod plakatów Arsenalu, zespołów heavymetalowych i niezwykle piersiastych blondynek nie widać było ani kawałka ściany. Salonik był miejscem, w którym Alexis i Nick w ciągu dwudziestu lat spędzili milion godzin, oglądając telewizję w półmroku i w kompletnym milczeniu. Ale kuchnia należała do wszystkich.
Centralny punkt stanowił sosnowy stół z lat siedemdziesiątych —pierwszy mebel, jaki Sofia i Marcus kupili jako para. Przy tym stole zbierali się wszyscy, rozmawiali, grali w jakieś gry, jedli i mimo częstych zażartych debat i ostrej różnicy zdań stanowili rodzinę.
— Cześć — powitała Sofia odbicie córki w lustrze.
Równocześnie czesała krótkie włosy z jasnymi pasmami i szukała czegoś w pudełku z biżuterią. — Jestem prawie gotowa—dodała, mocując koralowe kolczyki, które pasowały do bluzki.
Alexis nigdy się nie dowie, że Sofii ściskał się żołądek na myśl o rodzinnym rytuale. Przypominały jej się te wszystkie wieczory przed rozpoczęciem uniwersyteckich semestrów Alexis, kiedy pod maską udawanej pogody zamartwiała się, że córka wkrótce wyjedzie. Zdolność ukrywania emocji przez Sofię zdawała się rosnąć proporcjonalnie do skali ukrywanego uczucia. Spojrzała na twarz córki w lustrze i na odbicie własnej twarzy obok niej i doznała szoku. Nie była to już twarz nastolatki, którą zawsze miała w pamięci, patrzyły na nią pytające oczy dorosłej osoby.
— Cześć, mamo — powtórzyła spokojnie Alexis. — O której wróci tata?
— Mam nadzieję, że niedługo. Wie, że musisz jutro rano wstać, więc obiecał wrócić niezbyt późno.
Alexis wzięła do ręki znajomą fotografię i głęboko wciągnęła powietrze. Nawet w wieku dwudziestu paru lat musiała się zdobyć na odwagę, żeby się zapuścić w niedostępne tereny przeszłości matki, czuła się tak, jakby przemykała pod taśmą w paski, jaką policja odgradza miejsce zbrodni. Ale musiała poznać poglądy matki. Sofia wyszła za mąż, nie mając nawet dwudziestu lat, więc Alexis chce się dowiedzieć, czy postępuje głupio, odrzucając możliwość spędzenia reszty życia z kimś takim jak Ed. Czy matka uważa tak jak ona, że skoro w ogóle przychodzą jej do głowy takie myśli, to Ed rzeczywiście nie jest odpowiednią osobą? Przepowiadała sobie w myślach te pytania. Skąd matka wiedziała, w tak młodym wieku i z taką pewnością, że człowiek, za którego wychodzi, to właśnie „ten”? Skąd mogła wiedzieć, że będzie z nim szczęśliwa przez następne pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, a może nawet siedemdziesiąt lat? Czy też w ogóle nie myślała w ten sposób? Akurat w chwili gdy wszystkie te pytania cisnęły jej się na usta, straciła odwagę, nagle bojąc się odrzucenia. Musiała jednak zadać jedno pytanie.

 
Wesprzyj nas