Powieść, która przyniosła Peterowi Careyowi drugą Nagrodę Bookera w 2001 roku. Brawurowa opowieść o życiu i śmierci najsłynniejszego australijskiego bandyty.


Prawdziwa historia Neda Kelly'egoHistoria oparta na autentycznych losach legendarnego australijskiego buntownika, syna irlandzkich imigrantów.

Ned Kelly jako bezlitosny gangster i złodziej stał się wrogiem publicznym numer jeden w południowo-wschodniej Australii. Zawisł na szubienicy w 1880 roku, mając zaledwie 26 lat.

Kochali go prości ludzie, a policja, sędziowie i bankierzy usilnie próbowali zaprowadzić na szubienicę. Ned Kelly już w chwili narodzin był skazany na stryczek. Zanim stał się mordercą policjantów i koniokradem, wychowywał się w biednej, pozbawionej ojca irlandzkiej rodzinie. Od dziecka przyzwyczajony do ciężkiej pracy, w pogoni za lepszym życiem trafił pod skrzydła lokalnego przestępcy. Szybko wprawił się przy nim w bandyckim fachu.

Ćwicząc jazdę konną, strzelecką celność i wiedzę o ludzkich słabościach, stał się wyjątkowo niebezpiecznym, ale też najbardziej podziwianym rozbójnikiem. Byłby jednak zaledwie jednym z wielu pospolitych przestępców, gdyby nie jego niezwykła energia i talent do pakowania się w kłopoty.

Carey nie szczędzi czytelnikowi opisów krwawych bijatyk, szaleńczych pościgów i utarczek z policją, a potem czarnej, więziennej beznadziei. Jego bohater łamie prawo i zarazem sam jest łamany przez bezwzględny kolonialny system.

To powieść dla miłośnikow przygody i pełnego wartkiej akcji kryminału, rozgrywającego się w świecie, który dawno odszedł. Takich historii i takich bohaterów już się nie spotyka.

Powieść Careya czyta się niczym porywający dziennik zbuntowanego samotnika, który poświęcił swoje życie w walce o dążenie do wolności.

Peter Carey jest dwukrotnym laureatem nagrody Bookera, którą uhonorowano jego powieści „Oskar i Lucynda” oraz „Prawdziwa historia Neda Kelly’ego”. Jego ostatnia powieść, „Parrot i Olivier w Ameryce” znalazła się na krótkiej liście książek nominowanych do nagrody Man-Booker Prize for Fiction, dostała się również do finału nagrody National Book Award. Peter Carey został także uhonorowany nagrodami Commonwealth Prize oraz Miles Franklin Award. Pisarz urodził się w Australii, lecz od dwudziestu lat mieszka w Nowym Jorku.

Peter Carey
Prawdziwa historia Neda Kelly’ego
Przekład: Magdalena Moltzan-Małkowska
Wydawnictwo Wielka Litera
Premiera: 27 stycznia 2016
kup książkę

Brawurowa opowieść o życiu i śmierci najsłynniejszego australijskiego bandyty

Paczka pierwsza

Jego życie do lat dwunastu

Papier listowy Banku Narodowego. Prawie na pewno zabrany z Euroa w grudniu 1878 roku. Czterdzieści pięć arkuszy (ok. 8” na 10”) z otworami na górze, w miejscu, gdzie je kiedyś niezgrabnie związano. Mocno przybrudzone.

Zawiera relacje z wczesnych kontaktów z policją oraz wątek oskarżenia o transwestytyzm. Wspomnienia rodziny Quinnów i przeprowadzka do Avenel. Twierdzenie, że ojciec został niesłusznie aresztowany za kradzież jałówki Murraya. Historia wyjaśniająca pochodzenie szarfy stanowiącej obecnie własność Towarzystwa Historycznego w Benalli. Śmierć Johna Kelly’ego.

Utraciłem ojca w wieku lat dwunastu lat i wiem jak to jest wychowywać się w milczeniu i kłamstwie moja droga córko jesteś jeszcze za mała żeby zrozumieć choćby słowo z tego co piszę ale to opowieść dla ciebie i obym sczezł w piekle jeśli łżę.
Z bożą pomocą doczekam chwili kiedy przeczytasz te słowa i zobaczę zdziwienie w twych ciemnych oczach gdy wreszcie zrozumiesz z jaką niesprawiedliwością my biedni Irlandczycy musimy się dziś zmagać. Jakże dziwaczne i obce wydadzą się te słowa i okrucieństwo jakże dalekie.
Twój dziadek był cichym i skrytym człowiekiem zabrano go z domu w Tipperary i przewieziono do więzienia Ziemi Van Diemena nie wiem co mu zrobili nigdy o tym nie mówił. Kiedy skończyli go dręczyć wyszedł na wolność i przebył morze do kolonii Wiktorii. Miał wówczas lat trzydzieści był rudowłosy piegowaty i wiecznie mrużył oczy.
Tata poprzysiągł sobie raz na zawsze unikać zatargów z prawem więc gdy ujrzał ulice Melbourne gdzie od policji roiło się gęściej niż od much przewędrował 28 mil do miasta Donnybrook i tam niebawem poznał moją matkę. Ellen Quinn miała lat osiemnaście smukła ciemnowłosa i śliczna była dla Rudego Kelly’ego jak wnyki zastawione przez Boga. Należała do Quinnów tym zaś policja nie dawała spokoju.
Pamiętam jak matka jajka wbijała do miski płacząc nad moim wujem piętnastoletnim Jimmym Quinnem aresztowanym przez policję. Nie wiem gdzie był wtedy mój tata i starsza siostra Annie. Miałem trzy lata. Kiedy matka płakała zeskrobałem łyżką trochę żółtej masy i zjadłem krople kapały z dziurawego dachu padając z sykiem na rozgrzany piec.
Matka przełożyła ciasto na muślinową ścierkę i zrobiła węzełek. Twoja ciotka Maggie była niemowlęciem więc matka owinęła ją również po czym wyniosła ciasto i dziecko na deszcz. Nie pozostawało mi nic innego niż pójść za nią na wzgórze jak mógłbym zapomnieć kałuże koloru musztardy i deszcz niczym igły w moich oczach.
Dotarliśmy na posterunek w Beveridge przesiąknięci do nitki i cuchnący biedą jak mokre psy z tego czy innego powodu kazano nam opuścić pokój sierżanta. Pamiętam jak wsunąłem opuchnięte rączki pod drzwi czując w koniuszkach palców miłe ciepło bijące od ognia. Ale kiedy wreszcie pozwolono nam wejść moją uwagę zwrócił nie ogień lecz zwalista postać czerwonolicego Anglika za biurkiem. Nie znałem jego nazwiska wiedziałem jeno że to najpotężniejszy człowiek na ziemi mogący zmiażdżyć matkę jednym palcem gdy przyjdzie mu na to ochota.
Podejdź rozkazał jakby siedział na ołtarzu.
Matka podeszła ja podbiegłem za nią. Powiedziała Anglikowi że upiekła ciasto dla więźnia Quinna i bardzo chciałaby je dostarczyć ponieważ jej mąż wyjechał i musi jeszcze ukręcić masło i nakarmić świnie.
Żadne ciasto nie trafi do więźnia powiedział tamten czułem bijący od niego ostry nieznany zapach miał zakręcony wąsik i prześwity na głowie.
Powiedział Żadne ciasto nie trafi do więźnia nim go nie obejrzę i machnął wielką miękką białą łapą nakazując matce żeby postawiła koszyk na biurku. Rozwiązał muślin paznokciami tak czystymi jakby je moczył cały dzień wciąż widzę jak kruszy nimi matczyne ciasto.

Nie biedy nie znoszę najmocniej
Ani wiecznego pohańbienia
Lecz obelgę co z niej wyrasta
Jej nawet pijawka uleczyć nie zdoła

Stawiam funta że znasz opowieść o tym jak babcia wygrała w sądzie z Billem Frostem po czym przegalopowała triumfalnie ulicami Benalli. Dlatego wiesz że nigdy nie była tchórzem wtenczas jednak wiedziała że lepiej trzymać język za zębami zawinęła więc ciepłe okruchy w szmatkę i wyszła z powrotem na deszcz. Krzyczałem ale nie słyszała dlatego pobiegłem za nią przez błotnisty dziedziniec. Najpierw myślałem że wali w drzwi wygódki ale potem dotarło do mnie że w środku zamknięto mojego wuja. Za haniebną zbrodnię zmiany znaków na byku wsadzono go do celi z uklepaną podłogą nie większej niż 6 na 6 stóp przez co matka musiała uklęknąć w błocie i wepchnąć zniszczone ciasto przez szparę nie szerszą niż 2 cale.
Krzyknęła Boże dopomóż Jimmy co myśmy im zrobili że nas tak gnębią?
Ona co nigdy nie płakała płakać zaczęła podbiegłem do niej przytuliłem ją i pocałowałem ale wciąż na mnie nie zważała. Łzy leciały po jej ładnej twarzy kiedy upychała brudne ciasto i szmatkę pod drzwiami.
Zawołała Zabiłabym tych sukinsynów gdybym była mężczyzną Boże dopomóż. Użyła wielu ostrych słów których tu nie napiszę. Mówiła pier… i sku… i że rozwaliłaby im ich takie owakie łby.
To straszne dla chłopca słuchać jak jego mama wypowiada takie słowa ale nie wiedziałem jak była zawzięta dopóki dwie noce później nie wrócił ojciec i nie powtórzyła mu tego samego.
Nie wiesz co mówisz odpowiedział.
Ty tchórzu krzyknęła. Zatkałem uszy i schowałem twarz w poduszkę z worka ale matka nie dawała za wygraną a ojciec też nie ustąpił ani o jotę. Szkoda żem nie znał rodziców kiedy się prawdziwie kochali.
Z czasem zrozumiesz że dziadek skrytym był człowiekiem i jego słowa przeczyły czynom ale teraz dość wiedzieć że matka myślała o nim jedno policja drugie. Ona wołała na niego Potulny Michaś. Oni znali go jako bandytę z urodzenia ożenku i zawodu wiecznie sprawdzali znaki na naszym bydle i przesiewali naszą mąkę w poszukiwaniu śladów kradzieży ale nigdy nie znaleźli nic ponad mysie bobki.
Podobnież twoja babka nie była tak niechętna policji jak świadczyły o tym jej słowa oto dyszała żądzą mordu a przedtem chętnie wychyliłaby szklaneczkę a i żartem nie pogardziłaby wcale. Był sobie pewien sierżant nazwiskiem O’Neil matka zdawała się lubić go bardziej niż pozostałych. Mówię teraz o okresie późniejszym musiałem mieć wtedy z dziewięć lat a twoja ciotka Kate dopiero co przyszła na świat. Ojciec nasz siedział gdzieś na robocie zaś w naszej chatce panował tłok jak nigdy sześcioro dzieciaków śpiących w labiryncie kołder porozwieszanych przez matkę z braku ścian. Całkiem jakbyś mieszkała w szafie pełnej ubrań.
Odwiedzał nas sierżant O’Neil o dziwnych białych włosach które przyczesywał jak dziewczyna przed potańcówką był dla nas b. miły i wieczorem o którym mowa przyniósł mi w prezencie ołówek. W szkole używaliśmy tabliczek ale ja nigdy nie miałem w ręku ołówka i z przejęciem wciągałem zapach drewna i grafitu kiedy sierżant ostrzył swój podarunek traktował mnie po ojcowsku i posadził na jednym końcu stołu z kartką papieru. Moja siostra Annie była rok starsza nie dostała nic ale to już całkiem inna historia.
Zacząłem zapełniać kartkę literami alfabetu. Matka siadła po drugiej stronie stołu z sierżantem i kiedy wyjął srebrną piersiówkę nie zwracałem na nich większej uwagi niż na Annie i Jema i Maggie i Dana. Po napisaniu wielkich liter zacząłem pisać małe tak ową czynnością pochłonięty że głos matki zabrzmiał jak z bardzo daleka.
Wynocha z mojego domu.
Kiedy podniosłem głowę zobaczyłem sierżanta O’Neila z ręką na policzku chyba musiała go trzasnąć bo gęba strasznie mu poczerwieniała.
Wynocha wrzasnęła matka miała irlandzki temperament przywykliśmy do tego.
Ellen uspokój się wiesz że nigdy nie miałem nic złego na myśli.
Odwal się wrzasnęła matka.
Głos policjanta stał się surowszy. Ellen powiedział nie wolno ci tak mówić do policjanta.
Była to ostatnia kropla matka poderwała się z krzesła. Ty pieprzony łajdaku wrzasnęła jeszcze głośniej. Nie mówiłbyś tak gdyby tu był mój mąż.
Ostrzegam jeszcze raz pani Kelly.
Na to matka porwała kubek sierżanta i wylała jego zawartość na drewnianą podłogę. Aresztuj mnie zawołała Aresztuj mnie ty tchórzu.
Mała Kate obudziła się z płaczem. Czteroletni Jem siedział na podłodze grając w kości ale gdy obok rozprysła się brandy wnet znieruchomiał. Przesunąłem się nieco bliżej matki.
Słyszałeś jak matka nazwała mnie tchórzem staruszku?
Obszedłem stół i solidarnie stanąłem obok niej. Byłeś zajęty pisaniem co Ned?
Wziąłem rękę matki i położyłem ją sobie na ramieniu.
Uczysz się prawda zapytał.
Odrzekłem że tak.
Wobec tego musisz znać historię tchórzy. Zdumiony pokręciłem głową.
Potem O’Neil zerwał się z krzesła demonstrując w całej krasie swe policyjne buty. Pozwól że cię czegoś nauczę młody człowieku powiedział. Nie odpowiedziała matka zmienionym tonem. Proszę nie.
Chwilę wcześniej O’Neil wyglądał na zmartwionego teraz jednak wydawał się dziwnie pobudzony. O tak powiedział Wszystkie dzieci powinny znać swoją historię to zaiste niezmiernie ważne.
Matka wyszarpnęła rękę z mego uścisku i wyciągnęła ją do niego ale tamten zanurkował pod pierwszą kołdrę i jął spacerować tu i tam nawet poklepał małego Dana po gładkiej główce. Matka pobladła i zastygła ze zgrozy. Kevin proszę.
Ale O’Neil rozpoczął swoją opowieść umiał opowiadać więc bacznie nadstawiliśmy uszu. Była to historia mężczyzny z Tipperary którego nazywał Pewien Człowiek albo Osoba Której Nazwiska Nie Wymienię. Powiedział Pewien Człowiek miał żal do farmera za legalne wyrzucenie jednego dzierżawcy i Ta Osoba etc. uradziła ze swymi kompanami tego farmera zabić.
Przepraszam powiedziała matka Przecież przeprosiłam.
Sierżant O’Neil skłonił się kpiąco nie przerywając swej opowieści o tym jak Ów Człowiek najpierw napisał do swego rządcy list z pogróżkami. Gdy ten zlekceważył list i dzierżawcę wyrzucił Człowiek Ów zwołał w nocy potajemne spotkanie w kaplicy gdzie spiskowcy pili whisky ze świętego kielicha i przysięgali na Biblię po czym powiedział Bracia bośmy wszyscy braćmi zaprzysiężonymi na to co święte. Bracia jesteście gotowi w imię boże wypełnić swoje przyrzeczenia? Odpowiedzieli że tak   dopełniwszy bluźnierstwa ruszyli na dom farmera z pikami i płonącymi pochodniami.
Sierżant O’Neil zdawał się przejęty własną opowieścią Dzieci farmera powiedział głośniej Płakały w oknach o litość ale tamci podpalili dom a tych co uciekali zakłuwali na śmierć były tam matki z dziećmi na rękach sierżant nie szczędził nam szczegółów słuchaliśmy z otwartymi ustami nie tylko z uwagi na okropieństwo zbrodni ale i zdradę Owego Człowieka który po aresztowaniu wydał wspólników co to ich sam wciągnął był do spisku. Tamci zawiśli na szubienicy policjant zastanawiał się głośno jaka to może być śmierć i znów odmalował nam to w najdrobniejszym szczególe.
Co się dalej stało zapytał nie umieliśmy odpowiedzieć ani nie chcieliśmy usłyszeć.
Owemu Człowiekowi darowano życie i przewieziono go na Ziemię Van Diemena. I z tymi słowy sierżant O’Neil opuścił nasz dom.
Matka milczała nie drgnęła nawet kiedyśmy usłyszeli jak policyjna klacz odchodzi ciemną drogą do Beveridge zapytałem kim był Ów Człowiek na co tak mnie strzeliła w ucho żem postanowił trzymać język za zębami. Z czasem zrozumiałem że chodziło o mego własnego ojca.
Wspomnienie słów policjanta zakiełkowało we mnie niczym chwast który w miarę jak dorastałem zapuszczał coraz to głębsze korzenie.

 
Wesprzyj nas