Klucze to pierwsza tak otwarta powieść o współczesnej młodzieży, pisana z perspektywy nastoletniego chłopca. Dziewczyny! Przekonacie się, co chłopakom w głowach siedzi…


Ile razy można przeżyć koniec świata? Adam ma kilkanaście lat i przeżył go trzykrotnie. Nieoczekiwana wyprowadzka ojca, pewien wypadek…

Potem było całkiem znośnie. Mógłby nawet nazywać się farciarzem, ale generalnie życie licealisty proste nie jest. Matka nie odpuszcza. Do kumpli czasami wstyd się przyznać. W szkole nie sposób uciec Domańczykowi (niby fajny historyk, ale uwziął się i już).

A Madziarska… chciałby, żeby kiedyś to ona nie miała dla niego czasu albo poszła na imprezę i go nie zabrała. Marzenie ściętej głowy! Ale są też jasne strony życia – Paulina, polonistka…

Nawet w najgorszym liceum świata, takim jak moje, znajdzie się jeden dobry nauczyciel. W moim przypadku była to polonistka. Już po maturze przyszedłem do szkoły i powiedziałem jej, że chcę napisać powieść. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem pomieszanym z przerażeniem. Dość długą chwilę milczała, w końcu powiedziała: „Jeśli to ma być dobra powieść, masz tylko dwie możliwości: Być do bólu szczerym albo cały czas zmyślać”. Dziękuję, Pani Profesor. Posłuchałem Pani rady – pisze na okładce swojej książki debiutujący na rynku wydawniczym Adam Lang.

Adam Lang
Klucze
Wydawnictwo Literackie
Premiera: 24 września 2015


Dopilnowany

Podczas wizyty u Jurków zadzwoniła komórka matki. Zgadnijcie kto. Babcia? Bingo! Moja babcia nie lubi, gdy matka gdzieś jest. Ma prawo przebywać tylko w dwóch miejscach: u babci albo w pracy. Jeśli matka robi cokolwiek innego, babcia akurat wtedy źle się czuje, przypomniało jej się coś bardzo ważnego — na przykład, że na wiosnę mogłyby posadzić ogórki zamiast pelargonii — albo pyta, kiedy matka ją odwiedzi, bo chciałaby wreszcie zmienić firanki. Są to zawsze sprawy niecierpiące zwłoki, które babcia musi omówić natychmiast.
Myślicie, że jestem stronniczy lub że babcia nie wiedziała o wizycie matki u Jerzych? Wiedziała i właśnie dlatego zadzwoniła.
Matka wyszła do łazienki i rozmawiała z babcią przez dwadzieścia pięć minut.
Ciotka i Jerzy to kulturalni ludzie, zwłaszcza ciotka usiłuje cywilizować osobę mojej babci. Dlatego zapytała przyjaźnie:
— A właśnie, jak mama, Karolinko?
— Dobrze.
— Często ją odwiedzasz?
— Bardzo rzadko — powiedziałem. — Na przykład dziś mama spędziła u niej tylko pięć godzin i dlatego babcia dzwoni, żeby zapytać, kiedy wreszcie córka do niej przyjedzie.
— Dlaczego tak mówisz? — Matka zrobiła zbolałą minę, jakbym jej dziecko zabił.
— Okropne babsko — mruknął Jerzy i mrugnął do mnie.
— Jerzy, jak możesz! — warknęła ciocia i słodko odezwała się do mnie: — Adasiu, babcia bardzo wam pomogła. Przez tyle lat miałeś zapewnioną opiekę. Mało które dziecko ma dziś tak dobry kontakt z babcią.
Jak mówi przysłowie: „Dobra pamięć jest bardzo ważna, ale umiejętność zapominania — bezcenna”. Dlatego nie lubię wracać do przeszłości. Ostatnio wciąż mi się jednak coś przypomina.
Kiedy babcia jechała na każdą wycieczkę jako opieka — do kina, do muzeum, do parku, na basen — przez całą podstawówkę stałem z nią w parze. Babcia była na każdej szkolnej imprezie, kroiła ciasto i obserwowała, czy na pewno jestem grzeczny i czy czasem nie tańczę z jakimiś wstrętnymi dziewczynami, których wstrętność polegała na tym, że na przykład, według babci, niezbyt grzecznie powiedziały „dzień dobry”. Babcia siedziała nade mną z lekcjami, czytała mi na głos lektury z półrocznym wyprzedzeniem, a potem obrażała się, że niedokładnie pamiętam i nie chcę, żeby mi czytała drugi raz. Nigdy nie wypuszczała mnie na podwórko, nikt też do mnie nie przychodził. Babcia nie lubiła hałasu, a ja podobno nie potrzebowałem kolegów, zresztą wszyscy byli dla mnie za głupi. Po co więc miałem się bawić z tymi źle wychowanymi dziećmi? Jeszcze namówią mnie do czegoś głupiego.
Do obrazka mojego sielskiego dzieciństwa warto dorzucić jeszcze obsesję babci na punkcie zjadania do końca. Ani jedno ziarnko ryżu nie mogło zostać na talerzu, bo wtedy babcia mówiła: „W takim razie nie będę ci więcej gotować”, a wieczorem matka godzinami musiała ją błagać, żeby się nie gniewała. Mnie zaś brała na bok i tak długo robiła gadankę, aż w końcu zgodziłem się przeprosić babcię za to, że zostawiłem dwa ziemniaki z zupy jarzynowej albo wyłowiłem natkę z rosołu. Przez całe dzieciństwo musiałem za coś przepraszać babcię.
Tymi mniej więcej słowami wygłosiłem przed rodziną mały referacik.
— Co ty mówisz?! Nie wycierałeś się po świetlicach jak inne dzieci. Zawsze miałeś opiekę, ciepły obiad, byłeś dopilnowany.
— Czy ja jestem burak pastewny, żebym był dopilnowany? Czy moje potrzeby ograniczają się do tego, żeby mnie podlewać i chronić przed szkodnikami?
— Dlaczego taki jesteś, syneczku?
— Jaki niby jestem, mamusiu? Tak było, niczego nie zmyślam. Babcia to terrorysta. Jak tylko coś idzie nie po jej myśli, o wszystko się obraża. A poza tym jestem taki, jakiego mnie wyhodowałyście.
— Stasiek piszczy. Niefajna, może wreszcie z nim wyjdziesz? Adam też się może przewietrzyć — zarządził Jerzy.
Mrugnął do mnie, żebym się nie przejmował, i wreszcie uwolniłem się od tego obłędu.
Stasiek to ich pies. Moja matka panicznie boi się psów, więc na czas naszych wizyt Stasiek ląduje zamknięty na balkonie. Inaczej niestety się nie da.

Klasyfikacja dziewczyn

Na spacerze Niefajna sprzedała mi ciekawą klasyfikację dziewczyn.
W życiu każdego chłopaka występują różne dziewczyny, ale można podzielić je na trzy kategorie: Palacz Centralnego Ogrzewania, Zasoby Magazynowe i Liberto.
Palacz CO to twoja dziewczyna — z którą chodzisz, która jest przy tobie, dzwoni do ciebie, pójdzie z tobą po raz trzeci na ten sam film, odda ci swoją kanapkę i nawet gdy będzie się do niej przystawiał przystojny, starszy od ciebie student z wypasionym samochodem, ona go spławi.
Zasoby Magazynowe to wszystkie panny gotowe na twoje skinienie. Wystarczy, że zadzwonisz dwa razy, a już taka pędzi, żeby osłodzić ci życie i wypełnić sobą twoją pustkę egzystencjalną. Dziewczyny z przeceny — tak nisko się cenią, że są stale do twojej dyspozycji.
Trzecia kategoria to Liberto, czyli twoje marzenie. Archetyp dziewczyny, o której zawsze będziesz marzyć. Twoja Beatrycze, Dulcynea, Julia, Szeherezada.
Mądra klasyfikacja, tylko smutna. Najłatwiej bowiem w życiu o Zasoby Magazynowe. Dziewczyny dosłownie pchają się drzwiami i oknami, żebyś tylko chciał po nie sięgnąć. A Liberto? Może ja nie uznaję tej klasyfikacji, bo uważam, że to żadna sztuka upatrzyć sobie dziewczynę dla ciebie niedostępną i szaleć na jej punkcie. Do tego służą aktorki, modelki i nauczycielki oraz dziewczyny widziane w przelocie, z którymi zamieniłeś dwa zdania. A żeby zdobyć Palacza CO? Z tym najgorzej. To chyba marzenie każdego normalnego chłopaka, tylko skąd wziąć taką dziewczynę na całe życie?
Niefajna była na jakimś warsztacie i tam sprzedali jej tę klasyfikację. Chyba wam o tym nie pisałem, ale jej życie miłosne owiane jest wielką tajemnicą. Podczas spaceru dowiedziałem się, że Niefajna ma jakieś problemy, które próbuje rozwiązać za pomocą uczestnictwa w płatnych warsztatach. Kto nie ma przyjaciół, musi mieć terapeutę. Smutne? Ale prawdziwe, niestety.
Koniec końców dobrze, że mi to sprzedała. Dobry materiał do przemyśleń. Mam nadzieję, że rozumiecie już, dlaczego lubię z nią porozmawiać.
Niefajna poszła na górkę, gdzie zawsze jest masa właścicieli psów i ma z kim pogadać, a ja, nie czekając na matkę, poszedłem do domu.
Byłem wściekły. Matka uważa, że miałem szczęśliwe, pełne babcinej troski dzieciństwo. Szlag mnie trafia, jak mi się wmawia, że mam być szczęśliwy, bo Murzynki w Afryce mają gorzej.
Spędziłem z matką pięć godzin, czyli o osiem za dużo, więc musiałem się jakoś po tym weekendzie otrząsnąć.
Odezwałem się do Madziarskiej. Chciałem sprzedać jej tę klasyfikację, bo wiedziałem, że jej się spodoba, a poza tym wylać z siebie wszystkie wspomnienia na temat babci, bo niepotrzebnie poruszyłem ten temat i przyczepiły mi się do głowy. Niestety, z Madziarską ostatnio nie da się normalnie pogadać. Jak nakręcona powtarzała w kółko: „Dlaczego się nie odezwałeś, co robiłeś, jak ty mnie traktujesz, jestem tym zmęczona”. Czy ona nie widzi, że człowiekowi odechciewa się kontaktu z kimś, kto przez cały czas ma do ciebie wyłącznie pretensje? Zaproponowałem spokojnie, że w takim razie, skoro jest już mną zmęczona, może damy sobie spokój. Powiedziała, że skoro tak chcę, to w porządku, i rozłączyła się.

Anka

Zauważyłem już dawno, że nawet najbardziej pokręceni ludzie też mają jakichś znajomych.
Wyszliśmy ze szkoły o dwunastej, bo nie było dwóch ostatnich lekcji. Wspominałem już, że Zachar ma łącznie trzech znajomych. Tym razem jednak mnie zaskoczył.
— Cześć! Możecie nam kupić papierosy?
W pierwszej chwili w ogóle nie załapałem, że to do nas.
Dwie dziewczyny z gimbazy szukały chętnego do popełnienia wykroczenia. Jedna — z długimi włosami, lśniącymi jak lakier „Black Magic”, nie jakaś piękność, tylko zwyczajna, beznadziejnie ubrana małolata — spojrzała na mnie. Wróć! Ona mnie wchłonęła oczami. Odruchowo odpowiedziałem jej takim samym spojrzeniem.
— A wiecie, że my możemy za to pójść do więzienia? — powiedziałem, nie odrywając od niej wzroku.
— Cześć, Zachariaszu — wypaliła nagle i uradowała się jak krasnoludek po odnalezieniu czapeczki.
Okazało się, że to jakaś jego sąsiadka, koleżanka z garncarstwa czy rytmiki. Mętnie ustalali, skąd się znają.
— Anka. — Podała mi rękę.
Nie była zła, ale bez palpitacji. Byłem wściekły na Madziarską, że mnie kopnęła jak śmiecia, więc zerknąłem jej w oczy i przytrzymałem rękę o sekundę dłużej, niż uczy savoir-vivre. Najbardziej subtelny sygnał zainteresowania, jaki chłopak może wysłać dziewczynie. Nawet gdyby Madziarska stała wtedy obok mnie, nie mogłaby się o nic przyczepić.
Spłoszyła się i już do końca naszego dwuminutowego spotkania ani razu na mnie nie spojrzała. Trafiłem więc chyba na dobry grunt.
Zachary poszedł kupić im fajki, a my przez chwilę gadaliśmy o niczym.
— Bardzo miło było cię poznać — powiedziałem na koniec.
Nic więcej. Pięć słów i lekko spłoszone spojrzenie. Niech idzie teraz do domu i niech myśli, kim jestem. Niech moje oczy nie dadzą jej spokoju.
W innej sytuacji raczej bym ją olał, ale Madziarska mnie wykopała. A co jest najlepszym lekarstwem na dziewczynę? Inna dziewczyna!
— To sąsiadka czy z garncarstwa? Coś ty robił na garncarstwie?
— Człowieku, to był czad. Lepiliśmy takie rzeczy, że czacha dymi, a potem do pieca…
— I z tą Anką Wiśniewską tam chodziłeś? — zapytałem neutralnie.
— Wysznowską. A co? Nie mów, że cię wzięła. A co z Madziarską? A z tą Pauliną? Chyba nie zamienisz Pauliny na Wysznowską?
— Paulina mnie już nie interesuje.
— Madziarskiej się boisz?
Zdenerwował mnie. Ja się mam bać swojej dziewczyny?
— Inny powód.
— Jaki?
— Beznadziejna. Rozumiesz?
Zrobiłem nieokreślony gest. Niech teraz główkuje, co dokładnie miałem na myśli.
— Ale skąd wiesz?
— Zobacz, Muszyńska…
Pokazałem mu jakąś babę w oddali.
On jest urządzeniem prostym jak cep. Da się nabrać na najprostszy numer.

 
Wesprzyj nas