Oto zestaw genialnych osiągnięć Polaków podany lekko i mądrze, z przymrużeniem oka i wspaniałym humorem. Drugą książkę z serii Historia Polski 2.0 pochłoniesz jednym tchem. I będziesz chciał więcej.


Pierwsza kamera filmowa, słynne amerykańskie mosty, telewizja, kamizelka kuloodporna, laptop, a nawet kasownik – to wszystko dzieła naszych rodaków. Cóż począć? Wynaleźliśmy prawie wszystko! Tylko czasem sami o tym nie pamiętamy.

Spektakularne kariery, niezwykłe dokonania, epokowe odkrycia – gdzie nie spojrzeć… Nasi ?
Gdyby nie my, świat wyglądałby dziś zupełnie inaczej. A więc na bok narodowe kompleksy i skłonność do narzekania. Są powody do dumy!

Jeśli nie wierzysz, że jesteśmy najwspanialszym narodem pod słońcem, widocznie nie zajrzałeś do środka!

Jan Wróbel – człowiek-orkiestra. Można go zobaczyć (TVN24), usłyszeć (Tok FM) lub go poczytać („Wprost”, „Dziennik Gazeta Prawna”). Przy odrobinie szczęścia można się na niego natknąć na szkolnym korytarzu (uczy historii), a mając pecha – trafić do niego na dywanik (jest dyrektorem warszawskiego liceum). Potrafi mówić prosto o rzeczach trudnych.

Będziesz płakać ze śmiechu. Będziesz pękać z dumy. Bo świat jest Made in Poland!

Jan Wróbel, Ewa Wróbel
Historia Polski 2.0: Polak potrafi, Polka też… czyli o tym, ile świat nam zawdzięcza
Wydawnictwo Znak
Premiera: 24 sierpnia 2015

Kazimierz Funk

Mistrz formuły B1

Jeśli jesteście ciągle zmęczeni albo… chorowaliście na beri-beri, to oznacza, że nie macie w organizmie zbyt wiele witaminy B1. Kazimierz Funk, pracując w różnych laboratoriach (w Instytucie Pasteura w Paryżu, na uniwersytecie berlińskim, w Wielkiej Brytanii), biedził się nad przyczynami bardzo groźnej choroby beri-beri (skrajna forma awitaminozy). Ponieważ był bardzo mądry i chciał kiedyś trafić do naszej książeczki, wyodrębnił z otrąb ryżowych pierwszą witaminę B1. To jej brak wywoływał beri-beri. Funk był pierwszym odkrywcą istnienia witamin i autorem terminu „witamina” (vita – życie; tak się składa, że witaminy, chociaż niezbędne organizmowi do przeżycia, nie są przez organizm produkowane, muszą być dostarczone w pożywieniu). Klask, klask, klask. Listę osiągnięć ma długą, nie tylko dlatego, że długo żył. Przede wszystkim rozwijał nową wówczas gałąź nauki – biochemię.
Był biochemikiem pracowitym, regularnie podróżującym „za pracą”. Urodził się w Warszawie, w wieku lat 16 wyjechał do Szwajcarii, a następnie jeździł i jeździł. Genewa, Brno, Paryż, Londyn, Berlin. Podczas I wojny światowej Funk przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie prowadził badania nad wykorzystaniem witamin do celów leczniczych.
W USA wreszcie zagrzał miejsca na dłużej, ale oto, niespodzianie, powstała wolna Polska. Zatem Funk na początku lat 20. XX wieku wrócił do ojczyzny, a właściwie przyjechał, bo przecież kiedy wyjeżdżał z Warszawy w 1900 roku, była ona miastem w Rosji. Dzięki ludziom dobrej woli i finansowemu wsparciu Fundacji Rockefellera (już wtedy był najbogatszym człowiekiem świata, zaopatrzonym w wiedzę Ignacego Łukasiewicza, Polaka, o którym jeszcze napiszemy) został kierownikiem Wydziału Biochemii w Państwowym Zakładzie Higieny w Warszawie. Jednak długo nie zagrzał w Polsce miejsca, mimo – wydawałoby się – dobrego tempa prac nad pozyskaniem insuliny. Wyjechał na pewien czas do Paryża, trochę trwało, aż wybuchła II wojna światowa. Funk, zupełnie jak 25 lat wcześniej, udał się do USA, gdzie pozostał do śmierci. Pracował nad badaniem przyczyn nowotworów oraz nad wyodrębnieniem hormonów. Aby profesor nie rozpraszał się poszukiwaniem środków na badania, grono majętnych osób założyło specjalnie dla niego The Funk Foundation for Medical Research (Fundacja Funka dla Badań Medycznych)!

Dzisiaj, kiedy nie tylko półki w aptekach, ale nawet i w sklepach spożywczych oferują dziesiątki Wielkich Promocyjnych Opakowań z preparatami witaminowymi, warto może pamiętać, że Funk mówił o mikrodawkach, a nie wiadrach witamin brakujących organizmowi.

Cymbarka

Człowiek z żelaza

No nie, nie możemy, pisząc o Polkach, nie napisać chociażby o jednej, której największym osiągnięciem było życie rodzinne. Co prawda niezbyt łatwe dzisiaj do naśladowania, bo życie królewskie.
W 1973 roku na Wawelu odbył się ponowny pogrzeb króla Kazimierza Jagiellończyka. Był na nim obecny Otto von Habsburg, syn ostatniego cesarza Austro-Węgier Karola I, potomek księżniczki z mazowieckiego Płocka. Ta księżniczka mazowiecka z dynastii Piastów została wydana w XVI wieku za księcia austriackiego Ernesta Żelaznego z Habsburgów. No cóż, dobrali się nieźle. Cymbarka też była „żelazna”! Cymbarka, w rodzinnym Płocku zwana po prostu Cecylią, słynęła z piękności, aliści miała i inny niezwykły dar. Otóż dzielnie zgniatała rękami orzechy, ale również ręką wbijała gwoździe i łamała podkowy. Taki bonus do urody. (Sienkiewicz opisując w Krzyżakach Jagienkę, być może sugerował się postacią Cymbarki. Kto wie, o co chodzi, ten wygrywa).
W sumie ślub był intrygą, jak to zwykle bywa u królów. Odbył się w Krakowie i miał posłużyć realizacji politycznych planów Władysława Jagiełły. On to przecież, Jagiełło, pojął za żonę Jadwigę, która była przedtem zaręczona z Wilhelmem Habsburgiem. Wilhelm jednak musiał obejść się smakiem, mimo że bardzo się awanturował, kiedy zamiast Jadwigi zobaczył w Krakowie zatrzaśniętą bramę. Podobno nawet próbował pannę Jadwigę wykraść, ale nie wyszło. Teraz Jagiełło wynagrodzić chciał Habsburgom tamto upokorzenie i ofiarował bratu Wilhelma piękną i silną jak zgniatarka Cecylię. A przy okazji odciągnąć Habsburgów od dynastii czeskich Luksemburgów, którzy popierali Krzyżaków. Jagiełło chciał Krzyżaków strasznie bić, a nie mógłby tego robić, gdyby z pomocą przychodzili Krzyżakom Luksemburgowie – ci jednak nie mogliby przychodzić z pomocą, gdyby sami mieli konflikt z Habsburgami. Ot, normalna przedślubna kalkulacja.
Aby było jeszcze weselej, Ernest na wieść o pięknej pannie młodej z Polski przebrał się za zwykłego rycerza i incognito przybył do Krakowa, by dowiedzieć się, jaka też ta Cymbarka jest.
Niewątpliwie skutek oglądu był bardzo pozytywny, bowiem mimo lekkiego oporu rodziny, zwłaszcza Wilhelma, Ernest Cymbarkę poślubił.
Nade wszystko Piastówna zapoczątkowała główną, tzw. ernestyńską linię dynastyczną Habsburgów. A Habsburgowie powoli realizowali plan: „Niech inni wojują, my będziemy się żenić”! Efekt polityczny tej idei był taki, że Habsburgowie zdystansowali inne dynastie, nie tylko w Europie!
Spośród dziewięciorga dzieci Cymbarki Fryderyk został cesarzem, a córki były dobrze wydawane za mąż. Na przykład Małgorzata została żoną księcia saskiego i to ona pewnie przekazała w genach siłę Cymbarki, bowiem August II Mocny miał taki przydomek, bo podkowy łamał (co prawda są złośnicy, którzy mówią, że „mocny” był dlatego, że spłodził 300 nieślubnych dzieci).
Cymbarka była też babką cesarza Maksymiliana I (syna Fryderyka), który przeniósł swój dwór do Innsbrucka, stolicy Tyrolu. Flaga tego landu jest, ha, biało-czerwona.
Dwumetrowej wysokości figura Cymbarki znajduje się przy symbolicznym grobie cesarza Maksymiliana I w Innsbrucku.

Cymbarka żyła ok. 35 lat, urodziła 9 dzieci, pewnie czasami wbiła jakiś gwóźdź dla rozrywki, ale nie stroniła od polityki. To dzięki jej wpływom Aleksander (jej brat) został wybrany na biskupa Trydentu. Przedtem Aleksander mimo wsparcia i królewskich koneksji nie ukończył żadnego kierunku na Uniwersytecie Krakowskim. Cymbarka, wspierając brata-niedojdę, wykazała się wielkim wyczuciem politycznym. A on? Na dworze biskupa Trydentu pojawiły się rzesze rodaków. To Cymbarka i biskup Aleksander dali zapewne początek wspaniałej polskiej tradycji obsadzania, gdzie się tylko da, członków własnej rodziny.

Spitfire Girls

Dzisiaj wiele organizacji kobiecych zabiega z mniejszym lub większym powodzeniem o wyrównanie płac z mężczyznami, by pani, zajmując to samo stanowisko co pan, otrzymywała takie samo wynagrodzenie. A oto wzorcowa, równościowa sytuacja, wprost z dziejów polskiego (i brytyjskiego) lotnictwa.
Otóż podczas II wojny światowej w Wielkiej Brytanii w ATA (Air Transport Auxiliary) kobietom przyznano takie same stopnie wojskowe. I po raz pierwszy w historii kobiety w instytucji podlegającej brytyjskiemu rządowi otrzymywały wynagrodzenie w takiej samej wysokości jak mężczyźni. (Amerykanki w tym czasie zarabiały ok. 35% mniej niż mężczyźni).
Wśród kobiet, które latały w ATA, były trzy Polki. Stefania Wojtulanis, Anna Leska i Jadwiga Piłsudska (tak, tak, córka marszałka Józefa Piłsudskiego). Przewoziły pocztę, lekarstwa, transportowały lekkie samoloty szkoleniowe. Z czasem, latając na trasach między fabrykami a lotniskami bojowymi, zaczęły pilotować wszystkie typy samolotów bojowych, z olbrzymimi czterosilnikowymi Latającymi Fortecami włącznie. Były to zadania niewdzięczne, po pierwsze dlatego, że nie aż tak chwalebne, jak bojowe loty nad Niemcami. Po drugie dlatego, że na pilotów (i pilotki) narzucano wiele ograniczeń. Nie wolno było np. latać w chmurach (w Anglii! Gdzie chmur jest tyle, ile w Polsce podgrzybków). A to dlatego, że obsługa dział obrony przeciwlotniczej strzelała odruchowo do samolotów kryjących się w chmurach, bo przecież lotnictwo mogło się okazać niemieckie. Nie wolno było używać radia. Zakaz totalny dotyczył robienia figur, nawet niewinnej „beczki”. Ale najgorsze było odprowadzanie na złomowisko samolotów, które nie nadawały się już do użytku. Anglicy, chyba dlatego, że dbają o reputację narodu z dziwnym poczuciem humoru, a może z oszczędności czy skąpstwa, uważali, że takie samoloty należy odstawić, lecąc nimi na złomowisko… Nasze dziewczyny pilotowały również samoloty z dziurami po pociskach, uszkodzone i tak dalej do zakładów naprawczych.
Anna Leska i Stefania Wojtulanis we wrześniu 1939 roku były pilotkami Eskadry Sztabowej Naczelnego Dowódcy Lotnictwa. Wykonywały zadania łącznikowe. Za lot do Dęblina 3 września 1939 roku i lądowanie pod ostrzałem Stefania Wojtulanis została przedstawiona do odznaczenia.
Po 17 września, kiedy to armia Związku Radzieckiego dokonała agresji na wschodnie ziemie Polski, obie pilotki przedostały się do Rumunii, Francji, wreszcie do Wielkiej Brytanii, która po klęsce Francji samotnie stawiła opór Hitlerowi.
W Anglii już od początku 1941 roku zostają pierwszymi cudzoziemkami w ATA. Jadwiga Piłsudska spotkała się z odmową, ale ponieważ upór odziedziczyła po ojcu, rok później latała już nad angielskim niebem. Latanie w warunkach wojennych, jak się zdaje, hartuje. Anna Leska żyła 88 lat, Stefania Wojtulanis 93, a Jadwiga Piłsudska 94.

 
Wesprzyj nas