Bezwzględna rywalizacja, romanse, depresje, narkotyki i tajemnicze zgony. Za legendą złotej ery Hollywood stoją dramaty największych gwiazd.


Kochamy ich za niezapomniane role filmowe. Ale czy wiemy coś o ich prawdziwym życiu?

Pola Negri – mistrzyni kontrolowanej plotki o samej sobie
Rudolf Valentino – pierwszy metroseksualny obiekt uwielbienia
Judy Garland – brzydkie kaczątko Hollywood uwięzione w roli wiecznego dziecka
Jean Harlow – platynowa piękność, którą zabiła farba do włosów
Marlon Brando – ekscentryczny geniusz czy głupek i amator?

W Fabryce Snów o tym, kto zostanie gwiazdą, decydowały studia filmowe i media. Niefortunna pogłoska mogła zniszczyć karierę i życie. Skandale tuszowano. Manipulowano rodzinnymi tragediami. Aktorzy byli więźniami własnego wizerunku, a jedno potknięcie zmieniało uwielbienie publiczności we wrogość.

W książce Anne Helen Petersen plotka przeplata się z historią.

Anne Helen Petersen
Skandale złotej ery Hollywood
Przekład: Monika Skowron
Wydawnictwo Znak
Premiera: 18 czerwca 2015


Wprowadzenie

26 lipca 2006 roku Mel Gibson – przystojniak w latach osiemdziesiątych, kultowy reżyser w latach dziewięćdziesiątych, a po roku 2000 głównie ekscentryk – został aresztowany pod zarzutem prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Był wyraźnie pijany, szukał zaczepki, a do tego obrzucił funkcjonariuszy policji wyzwiskami oraz szowinistycznymi i antysemickimi obelgami. W ciągu kilku godzin dzięki przebiegłej witrynie internetowej TMZ.com zarówno jego niekorzystne zdjęcia policyjne w charakterze podejrzanego, jak i nagranie zatrzymania rozeszły się w sieci jak wirus. Ta historia pozwoliła TMZ zaistnieć, ale zniszczyła Gibsona, którego życie osobiste i zawodowe momentalnie legło w gruzach. Jego małżeństwo rozpadło się, a telefony z propozycjami ról zamilkły. Człowiek o tak wielkim potencjale, że potrafił nakręcić film obrazowo opowiadający o śmierci Chrystusa czy zarobić wiele milionów dolarów, nie zdołał wyreżyserować w Hollywood już żadnego hitu. Dziś Gibson powoli zaczyna na powrót grać role drugoplanowe, lecz pomimo pewnych niezwykle pokornych gestów jego kariera jako aktora pierwszoplanowego dobiegła końca.
Gdyby wszystko to wydarzyło się siedemdziesiąt lat temu, losy Gibsona mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej. Podpisałby ze studiem filmowym kontrakt, uzupełniony o klauzulę moralności regulującą jego zachowanie, i przydzielono by mu zatrudnionych przez studio „profesjonalistów”. Te niewidoczne, lecz niezbędne tryby fabryki gwiazd z łatwością tuszowały każdy skandal. Profesjonaliści zatarliby wszystkie ślady incydentu. Przekupiliby policję, a raport policyjny zapadłby się pod ziemię. Dla większości widzów gwiazdor nadal byłby szarmanckim mężem, oddanym ojcem i odpowiedzialnym obywatelem – prawdziwym współczesnym wzorem męskości. Każdą plotkę o nałogowym pijaństwie uciszono by sprawnie wplecionymi w plotkarskie kolumny napomknieniami o jego uroczych dzieciach i wiernej żonie. Wizerunek Gibsona pozostałby nietknięty, a swoją rosnącą siłę oddziaływania zawdzięczałby ochronie studia filmowego. W złotej erze Hollywood skandal może i stanowił przeszkodę na drodze do sławy, ale rzadko oznaczał jej kres.
W tamtym okresie gwiazdy nie rodziły się same, raczej je kreowano.
Łowca talentów dostarczał „surowy” materiał na gwiazdę, odnaleziony na wodewilowej rewii, w teatrze czy za ladą budki z wodą sodową. Potencjalnemu gwiazdorowi nadawano imię, wygładzony (a czasem udramatyzowany) życiorys, zmieniano wizerunek i przedstawiano kontrakt. Po jego podpisaniu zapewniano mu parę pomniejszych rólek, a następnie – bazując na przyjęciu przez publiczność (mierzonym zwykle liczbą oraz wydźwiękiem listów od fanów) – wytwórnia orzekała o dalszym losie artysty. Można go było zatrzymać, aby bawił wizytujących studio szefów, odesłać do banku aktorów grających stereotypowe postaci albo wynieść do prawdziwej sławy, świetnych ról i oddać w ręce wspaniałych reżyserów. Gwiazdorstwo przydarzało się wtedy, gdy „surowy” materiał na gwiazdę w połączeniu z magią studia tworzyły wizerunek, który był nie tylko piękny, ale i wyidealizowany, nie tylko sympatyczny, lecz także charyzmatyczny. Żeby aktor stał się gwiazdą, musiał być czymś więcej niż tylko sumą tych wytrawnych składników. Musiał stworzyć swój wizerunek, demonstrować szczególny styl życia, taki sposób stawiania kroków po tym świecie, który rozbrzmiewał echem, sprawiając, że wszyscy chcieli naśladować wyrośniętego chłopaka z sąsiedztwa, twardego kowboja o złotym sercu czy awanturnika ze słabością do romansów.
Książka opowiada historię o tym, jak kreowano niezwykłe gwiazdy, ale także – na co wskazuje jej podtytuł – jak strącano je z piedestału, a przynajmniej jak wybuch skandalu burzył ich starannie konstruowany wizerunek publiczny. Gwiazdy z tej książki były nieskazitelnymi produktami, wynikiem morderczego wysiłku agentów prasowych, stylistów, reżyserów oraz współpracujących z nimi dziennikarzy kolumn plotkarskich i redaktorów czasopism dla fanów. Jednak nawet najbardziej idealne wytwory mogą ugiąć się pod ciężarem brzemienia nagromadzonych kulturowo znaczeń. W czternastu rozdziałach dowiecie się, jak wywierana presja stawała się katalizatorem przeróżnych szkodliwych nałogów: narkotyków, hazardu, nielegalnych zachowań seksualnych wszelkiej maści. Innymi słowy, im większa gwiazda, tym większe znaczenie miała dla publiczności i tym bardziej rosło zagrożenie wybuchem skandalu.
Jednak same poczynania gwiazdorów, ich zachowanie czy obranie określonego stylu życia de facto nie stanowiło jeszcze skandalu. O skandalu można było mówić dopiero wtedy, gdy aktorzy w pewien sposób naruszyli status quo. W 1920 roku rozwód mógł być skandalem, dziś to normalne. W 1950 roku o homoseksualizmie lepiej było nie mówić, obecnie wspominanie o homoseksualnej orientacji jest może nieco utrudnione, lecz jeśli dobrze zaaranżuje się historię ujawnienia tożsamości seksualnej, staje się to jak najbardziej wykonalne.
Skandal przybierał na sile, gdy postępowanie gwiazd nie tylko naruszało przyjęte status quo, ale także leżący u podstaw wizerunku ładunek znaczeniowy. Przykładowo, gdy „święta Ingrid” (Ingrid Bergman) uciekła z włoskim reżyserem i urodziła dziecko, będąc w związku pozamałżeńskim, skandal zasadzał się nie tylko na jej niewierności, ale też na tym, jak bezczelnie podeptała znaczenie, które dla fanów niósł ze sobą jej wizerunek.
Skandal był zatem rysą – nie tylko na wizerunku gwiazdy, ale także na wszystkich kulturowych wartościach, jakie gwiazda sobą prezentowała. W wyniku starannie zaplanowanej akcji medialnej rysę daje się wygładzić. Gwiazda może okazać skruchę, a jej czyny pokazywane zostają w innym świetle. Spójrzcie przykładowo na drastyczną zmianę wydźwięku rozwodu Brada Pitta z Jennifer Aniston czy też na powstającego z nałogów, jak feniks z popiołów, Roberta Downeya Juniora.
Pozornie przywrócono status quo.
Przedstawione w niniejszej książce skandale to coś więcej niż tania sensacja. To lekcja historii ucząca nas, co oznaczało być mężczyzną, kobietą, dzieckiem, osobą homoseksualną, grubasem, człowiekiem o odmiennym kolorze skóry czy przedmiotem pożądania w określonych momentach naszej przeszłości. Znajdziecie tu również historie miłosne, tragedie i komedie ukazujące, jak gwiazdy zaczęły uosabiać kulturowe nadzieje i aspiracje oraz jak surowo je traktowano, gdy nie były w stanie podołać tym oczekiwaniom. Przede wszystkim jednak te rozdziały to świetne czytadło – sama esencja najlepszych filmów Hollywood, ponadto pełna napięcia narracja, zapierające dech w piersiach wzloty i dramatyczne upadki. Wiele spośród tych skandali zakończyło się tragediami, pozostałe to raczej wielobarwne, zwariowane komedie, pełne dowcipu, dwuznaczności i łobuzerstwa. To były gwiazdy wielkiego formatu, a opowieść o ich życiu, miłościach i rozstaniach, drodze do sławy i popadaniu w niepamięć jest równie imponująca, jak ich kłujące w oczy szastanie pieniędzmi.
Dzięki tej książce dowiecie się o nowych historiach, wzbogacicie historie, które już znacie, i zrewidujecie te, które tylko myśleliście, że poznaliście. Możliwe, że wielu gwiazdorów i związanych z nimi skandali nie jest wam obcych, by wspomnieć tylko takie nazwiska, jak Clark Gable, Humphrey Bogart, Judy Garland czy James Dean. Ich sława przetrwała do dziś dzięki obecnej w kulturze tendencji do przejmowania gwiazd przez nowe pokolenia, wieszania ich plakatów na ścianach internatów i przywoływania ich w sesjach zdjęciowych magazynów jako symboli autentyzmu, buntu czy klasy.
Jednak na stronach tej książki znajdują się także historie gwiazd o mniej znanych nazwiskach, jak na przykład Jean Harlow, Wallace Reid, Clara Bow czy Dorothy Dandridge, by wymienić tylko kilka z nich. To gwiazdy, które niegdyś cieszyły się ogromną popularnością, ale z czasem z różnych powodów ich blask przygasł.
Zaznajamiając się z losami gwiazd i skandalami, które ukształtowały historię hollywoodzkiego kina w przeszłości, możemy zobaczyć także, jak wpływają na teraźniejszość. Dzisiaj, podobnie jak kiedyś, niektórym gwiazdom gotowi jesteśmy wybaczyć wszelkie ekscesy, a inne, gdy przebrała się miarka, bezpowrotnie spisujemy na straty. Jeśli gwiazdy stanowią odzwierciedlenie wyznawanych przez nas wartości i nas samych, to sposób, w jaki wynosimy je do sławy, a potem poniżamy i pozbywamy się ich, jest także pewnego rodzaju lustrem kultury, choć ukazuje nieco zniekształcone, niezgrabne i niekorzystne odbicie. Celem tej książki nie jest jedynie wskrzeszanie czy rozgłaszanie dawnych, przebrzmiałych plotek. Chodzi raczej o to, by pomóc ocalić plotki, swoiste studium gwiazd i skandali, od trafienia na śmietnik kultury. Z każdym kolejnym rozdziałem będziecie się przekonywać, że opowieści te są niezbędne do pełniejszego zrozumienia naszej teraźniejszości i przeszłości – historii odzianej w wieczorową suknię i perły, z kieliszkiem drogiego szampana w dłoni. Ale uwaga!
Gdy już zaczniecie czytać, trudno będzie się wam oderwać. Lista filmów ze złotej ery Hollywood, które obowiązkowo będziecie musieli obejrzeć, znacznie się wydłuży. Z łezką w oku wspomnicie nienagannie skrojone dwurzędowe garnitury. Mogę jedynie zapewnić, że to normalne. Gdy tylko poznacie bliżej sławnych aktorów, ich pogmatwane historie i urzekającą charyzmę, niełatwo będzie się im oprzeć.
I już nigdy nie pomyślicie o gwiazdach Hollywood czy fabryce, która je wykreowała, w taki sposób jak przed lekturą.

(…)

Rozdział piąty

Clara Bow:
dziewczyna, która ma „to coś”


Clara Bow także była ucieleśnieniem pożądania, tyle że przedstawiano ją nieco inaczej. Bow to „podlotek par excellence”: skakała, tańczyła, kokosiła się i poruszała serca. Cała tryskała radością – wydawała się nieustannie pełna blasku i życia. Mając płomiennie rude włosy i duże, filuternie psotne oczy, nie przypominała Mary Pickford. Podobnie jak Valentino Bow uczyniła przełom. Pod względem fizycznym różniła się od wcześniejszych gwiazd – była w niej pewna soczystość, energia i prezentowała niezaprzeczalnie nowoczesny wygląd. W 1927 roku była już zapewne największą gwiazdą na świecie, kobietą olśniewającą „tym czymś” – jak się wyraziła scenarzystka Elinor Glyn – czyli kurtuazyjnie określonym „seksapilem”.
Podlotek zaczął budzić niepokój w szalonych latach dwudziestych w amerykańskiej wersji, w której szampan wylewający się z kieliszków krążył z rąk do rąk w rytm kroków charlestona. Prawdę mówiąc, podlotek, opisany przez Francisa Scotta Fitzgeralda jako kobieta „urocza, kosztowna i około dziewiętnastki”, był po prostu niezwykle wyrazistą i kontrowersyjną wariacją na temat Nowej Kobiety – takie pojęcie zaczęło pojawiać się w tamtym okresie. Było to pojemne określenie używane do opisywania rosnącej swobody kobiet oraz ich buntu przeciwko konserwatywnym wiktoriańskim ideałom kobiecości. Nie wszystkie Nowe Kobiety były podlotkami, jednak postać podlotka – i Bow jako jego najbardziej znana przedstawicielka – wywoływała zarówno pozytywne, jak i negatywne reakcje, będąc jednocześnie oznaką amerykańskiej witalności i zwiastunem apokalipsy.
W prasie i na ekranie kreowano Bow na nadzwyczaj zmienną, zdolną w okamgnieniu przybierać inny wyraz twarzy, zmienić zachowanie i osobowość. Potrafiła być seksowna, ale skromna; figlarna, ale nachmurzona. Była chłopczycą, która nie miała głowy do rozgrywek miłosnych i flirtów, ale jednocześnie bezbłędnie te gry prowadziła. Zmienność Bow odzwierciedlała skomplikowane i sprzeczne oczekiwania wobec Nowej Kobiety, która musiała być wyzwolona, lecz bierna, agresywna, ale pragnąca mężczyzn, „nowa”, gdy było to pociągające, i „stara”, gdy była potrzeba. Te zawiłe ideologiczne przeciwieństwa sprawiały, że Bow jako osobie prywatnej bardzo trudno było funkcjonować pod presją jej wizerunku.


Bow była jak kameleon – wyglądała jak aniołek, potrafiła jednak w sekundzie zmienić się w seksowną i filigranową kobietę. Jej znakiem rozpoznawczym były ognistoczerwone włosy i szelmowskie spojrzenie

Od samego początku przedstawiano ją jako kameleona. Wychowała się na Brooklynie, pochodziła ze zubożałej rodziny, a jej matka na okrągło chorowała. W związku z tym Bow większość czasu spędzała na ulicy, bawiąc się z chłopcami i ignorując dziewczynki naśmiewające się z jej obszarpanych ubrań, w większości skleconych ze skrawków z szafy matki. Tak jak wyznała Adeli Rogers St. Johns, była klasyczną chłopczycą, która „nie zawracała sobie głowy łaszkami czy wyglądem. Chciała tylko bawić się z chłopcami”1. Pragnęła jednak uciec od tego życia. W 1921 roku, gdy zobaczyła ogłoszenie o konkursie piękności w prasie, poszła zrobić sobie zdjęcie. Wedle powszechnie znanej pogłoski Bow usiłowała przybrać słodką i skromną minkę przed obiektywem. Fotografem był facet z sąsiedztwa, który znał ją z czasów, gdy biegała po mieście, i powiedział jej: „Dzieciaku, żaden z ciebie aniołek. Wyglądaj po prostu bezczelnie, a zobaczysz, że wygrasz”2. Do drugiego ujęcia Bow przyjęła swój impertynencki wygląd, ale jej ojciec nie chciał się na nie zgodzić, upierając się, aby wysłała słodkie fotki. Jak głosi opowieść, Bow w ostatniej chwili podmieniła fotografie na te bardziej zuchwałe, ostatecznie wygrywając konkurs.
Bez względu na to, czy ta historia jest prawdziwa, fakt, że wszyscy ją znali, pomógł Bow zbudować swój wizerunek jako kobiety zdolnej zmieniać powierzchowność w okamgnieniu. Z czasem zdobyła kontrakt w Preferred Picture. Wypożyczono ją do First National Pictures, gdzie zagrała zupełnego podlotka w filmie Black Oxen (Czarny wół) (1923). Jednak, jak odnotowano w „Photoplayu”, w podpisie do całostronicowego zdjęcia Bow: „Wydaje się niemożliwe, że ta mała uczennica z szeroko otwartymi niewinnymi oczami to była Clara Bow, ten drażniący podlotek z Black Oxen. W Clarze z tego filmu są zaduma i prostoduszność, które nie pasują do podlotka”3. W tym miejscu rola Bow jako „drażniącego podlotka” to tylko gra. Ona sama, uwieczniona na promocyjnym zdjęciu, nie drażniła – jej niewinne spojrzenie i szczerość uczennicy sprawiały wręcz odwrotne wrażenie.
W kolejnych dwóch latach Bow wystąpiła w zawrotnej liczbie filmów, prawie zawsze w roli przypominającej podlotka. Zagrała uczennicę college’u w swoim ostatnim filmie dla Preferred Czas szkoły (1925), który stał się ogromnym hitem i umożliwił jej awans do Paramount.
Tu zagrała jeszcze więcej ról podlotków, w tym najbardziej znaną spośród nich – postać Kittens w Tańczących matkach (1926). Wkrótce zaręczyła się ze swoim partnerem z planu Czasu szkoły, Gilbertem Rolandem, ale tak jak w przypadku wszystkich zaręczyn Bow te także nie trwały długo. Potem przerzuciła się na Victora Fleminga, który wyreżyserował Mantrap (Pułapka) z 1926 roku, z nią w roli głównej. Lata później reżyser porównał Bow do wyrafinowanych skrzypiec: „Dotknij ją, a zagra w niej geniusz”4. W tamtym czasie Bow stała się ulubienicą prasy. Była produktem konkursu ogłoszonego w jednym z czasopism, historia jej życia była wystarczająco łzawa, ponadto świetnie wychodziła na zdjęciach, mając rude, splątane włosy, wręcz płonące na kolorowych odbitkach.
Wizerunek Bow był tak atrakcyjny po części z powodu rzekomego braku manipulacji. Pomimo oczywistego faktu, że jej gwiazdorstwo było produktem czasopism dla fanów, opisywano ją jako gwiazdę pozornie bezpretensjonalną. To, co widzicie, to, co słyszycie, to, co czujecie – to wszystko prawda, nieskażona przez promocję i media. W „Photoplayu” opiewano jej „prostolinijność” oraz „brak skrępowania”, a felietonistka Alma Whitaker przestrzegała Bow, aby nie próbowała stać się damą. „W Clarze nie ma ani krztyny przeintelektualizowania” – wyjaśniała. „Ona wręcz emanuje seksapilem”, ale złagodzonym „szelmowskim poczuciem humoru”5. Była pierwowzorem „spoko dziewczyny” – bezpretensjonalnej, charyzmatycznej duszy towarzystwa.


Po załamaniu nerwowym związanym z krzywdzącymi plotkami i porachunkami z byłą asystentką Bow usunęła się w cień. Wróciła dopiero w 1932 roku w filmie Call Her Savage, który miał wykpić wszystkie pogłoski na temat aktorki. Na zdjęciu: Bow jako Nasa Springer w Call Her Savage

Prostolinijność Bow czyniła z niej zjawisko, ale także wykluczała ją z wyższych sfer Hollywood. Na początku lat dwudziestych skandal Arbuckle’a i legendy o „festiwalu dżinu” tworzyły obraz grzesznego i wyuzdanego Hollywood. Z pomocą Pickford, Fairbanksa i innych ponoć cnotliwych gwiazd Will Hays zdołał przekształcić wizerunek tego miejsca. Teraz towarzystwo było wytworne i dobrze się prowadziło, stanowiło coś w rodzaju śmietanki towarzyskiej, zamieszkującej wzgórza miasta. Valentino nigdy całkowicie nie został przyjęty do tych kręgów, choć był „wzorowym imigrantem”, zaangażowanym w sztukę z wysokiej półki i unikającym rozrywek klasy niższej. Co prawda, wydawał pieniądze zbyt lekką ręką, ale posiadał względnie dobry gust.
W przeciwieństwie do niego Bow nie chciała dać się wtłoczyć w ramy niewypowiadanych wprost zasad postępowania w Hollywood.

 
Wesprzyj nas