Wrocławska odsłona Europejskiej Nocy Literatury przyciągnęła tłumy zainteresowanych. Dla części osób zabrakło miejsc – tak wielu chętnych chciało wysłuchać fragmentów książek czytanych przez znanych artystów.


Wczesny, sobotni wieczór. Upalne powietrze zalewa miasto. Mieszkańcy Wrocławia i turyści przechadzają się po centrum, zaglądają na plażę, która chwilowo gości w Rynku, by odpocząć i napić się czegoś zimnego. Wieczór jak wiele innych w stolicy Dolnego Śląska. Uważny obserwator zauważy jednak, że coś się dzieje, coś wisi w powietrzu, i to nie tylko nadciągająca sroga burza. W kilku punktach na starówce zaczynają gromadzić się grupy ludzi. Mniejsze, większe, na tyle widoczne, by zwrócić na siebie uwagę przechodniów. Niektórzy, zainteresowani, podchodzili by zapytać o co chodzi. Ze zdziwieniem dowiadywali się, na co czekają przybyli, i przyłączali się do nich. Tak rozpoczęła się trzecia Europejska Noc Literatury we Wrocławiu.

Pierwsze czytania w ramach tegorocznej edycji rozpoczęły się o godzinie osiemnastej. Publiczność dopisała licznie, chociaż konkurencja w postaci meczu Polska – Gruzja była silna. Przybyło wielu młodych ludzi, ale też nie zabrakło dojrzałych wiekiem miłośników książek. Z każdą godziną chętnych do posłuchania dobrej literatury przybywało, co skutkowało tym, że do niektórych miejsc nie można było się dostać, jak chociażby do Muzeum Miejskiego w Ratuszu, gdzie zostałem odprawiony z kwitkiem i kazano mi wrócić za godzinę.

Niektóre z obiektów zdecydowanie nie były przygotowane na oblężenie. W przypadku lokalizacji plenerowych problemem okazała się kapryśna pogoda. Ulewny deszcz mógł pokrzyżować plany tym, którzy akurat w tym czasie wybrali się na dziedziniec Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego. Jednak załamanie pogody nie odstraszyło uczestników. Wielu wytrwale, w strugach deszczu, który na szczęście dość szybko minął, wędrowało od jednego do drugiego punktu, zgodnie ze wskazówkami programu. Deszcz dodał odrobinę niesamowitości i magii całemu wydarzeniu. Literacka noc we Wrocławiu stałaby się jeszcze bardziej klimatyczna i niesamowita, gdyby więcej czytań zostało zorganizowanych w miejscach na co dzień niedostępnych, jak Aula Leopoldyna w gmachu głównym Uniwersytetu Wrocławskiego.

organizatorzy przygotowali się na wiele – nawet na zmienność pogody

Warto jednak podkreślić, że organizatorzy przygotowali się na wiele – nawet na zmienność pogody, i w Przejściu Żelaźniczym czekało na publiczność awaryjne miejsce, w którym Sławomir Orzechowski czytał fragmenty Jaśnie Pana Jaume Cabré. Poza chwilowymi problemami ze sprzętem nagłaśniającym oraz wspomnianymi już trudnościami z dostaniem się do niektórych punktów, organizatorom można zarzucić jedynie nie do końca przemyślany wybór czytanych fragmentów. Odpowiedni wybór tekstów, tak by zainteresowały słuchających, ale nie zdradziły zbyt wiele z treści książek, a przeczytanie ich trwało piętnaście do dwudziestu minut, jest trudny, ale do realizowania. W kilku przypadkach zachwycała jedynie aktorska interpretacja utworów, a nie one same.

Tomasz WalkówSpośród dziesięciu prezentowanych dzieł najciekawiej wypadły trzy. Wspomniany już Jaśnie Pan, nie tylko fantastycznie przeczytany ale też wręcz zagrany przez Sławomira Orzechowskiego, który narrację wzbogacał sugestywną gestykulacją i mimiką. Druga w kolejności uplasowała się Maja Ostaszewska, która w Auli Leopoldyna czytała Gdy zniknęły gołębie Sofi Oksanen, oraz Jacek Braciak, który nieco przyciężkawym, przypominającym uniwersytecki wykład, rozważaniom Houellebecqa na temat literatury i polityki, dodał lekkości i humoru.

Wydarzenia tego typu udowadniają, że czytanie książek nie przestało być modne, a sama książka to coś więcej niż tylko plik zadrukowanych kartek spiętych okładką. Zapotrzebowanie na kolejne literackie noce jest ogromne. Miejmy nadzieję, że po 2016 roku, kiedy Wrocław stanie się Europejską Stolicą Kultury oraz Światową Stolicą Książki UNESCO, to wydarzenie nie zniknie z kulturalnej mapy miasta, a wręcz przeciwnie, podobne inicjatywy pojawią się również w innych miejscach Polski.

Jakub Sobieralski
zdjęcia: Tomasz Walków

 

 
Wesprzyj nas