Pierwsza powieść z nowego cyklu Andersa de la Motte, autora głośnych thrillerów [geim], [buzz] i [bubble]


Oficer policji David Sarac odpowiada za kontakty z informatorami. Do jego zadań należą rekrutacja i opieka nad tajnymi źródłami informacji.
Na co dzień ucieka się do manipulacji, łapówkarstwa i zastraszania. Dopóki osiąga wyniki, nikt nie zadaje mu pytań. Pewnego dnia wszystko się jednak zmienia…

Kiedy w wypadku samochodowym traci pamięć, a wraz z nią kontrolę nad rozbudowaną siatką oszustw i kłamstw, staje się łatwym celem dla wszystkich, którzy chcą zyskać dostęp do jego tajemnic.

Aby ochronić siebie i swoje kontakty, musi odnowić znajomość z bardzo niebezpiecznym człowiekiem. Okazuje się, że wiele osób, działających po obu stronach prawa, jest gotowych, nawet za cenę życia, poznać prawdziwą tożsamość przestępcy…

Szczątki pamięci to pierwsza książka w serii. Powieść została sprzedana do ponad 20 krajów, a wytwórnia filmowa Lionsgate produkuje amerykański serial telewizyjny, oparty na wszystkich częściach cyklu.

Anders de la Motte – były policjant i dyrektor ds. bezpieczeństwa. Jeden z nagłośniejszych autorów thrillerów. Napisał popularną trylogię [geim], [buzz] i [buble], przetłumaczoną na prawie trzydzieści języków. W 2010 roku otrzymał nagrodę Szwedzkiej Akademii Autorów Kryminałów za debiut roku.

Oszust poszukujący prawdy.
Minister, który może stracić wszystko.

Anders de la Motte
Szczątki pamięci
Przekład: Paweł Urbaniak, Anna Kowalczyk
Czarna seria
Wydawnictwo Czarna Owca
Premiera: 18 lutego 2015

Sobota, 23 listopada

Niebieskie światło. To jego pierwsza czytelna myśl po otwarciu powiek.
Stan nieprzytomności nie mógł trwać dłużej niż okamgnienie, dosłownie mikropauza w jego głowie. Mimo to świat zdaje się taki obcy, taki nieznany. Jakby wciąż w pełni się nie obudził.
Niebieskie rozbłyski tańczą wokół niego. W lusterku, odbijają się od betonowych ścian, dachu, mokrej jezdni, nawet od tych błyszczących plastikowych elementów na tablicy rozdzielczej.
Samochód. Siedzi za kierownicą samochodu, który jedzie przez długi tunel.
Ból go dogania. Jak przez mgłę pamięta go sprzed utraty świadomości. Świetlisty, zimnoniebieski płomień z elektrody przebijający na wskroś lewą stronę czaszki zamienił jego myśli w lepki muł.
Wciąż czuje ten zapach.
Metalu, plastiku, prądu.
Coś dzieje się z jego ciałem, coś poważnego, zagrażającego jego istnieniu, ale – co ciekawe – nie napawa go to większymi obawami. Zaciska ręce na kierownicy, czuje jej miękką skórę. Przyjemne, uspokajające doznanie. Przez chwilę chce mu się poddać całkowicie. Po prostu poluzować uścisk i podążyć za tymi wszystkimi błyszczącymi molekułami z powrotem do stanu nieprzytomności.
Trzyma jednak kierownicę tak mocno, jak tylko może.
Próbuje zmusić obolałą głowę, by mu wyjaśniła, co się dzieje.
– David Sarac. Nazywasz się David Sarac i…
I co?
Samochód wciąż jedzie przez tunel, któryś z tych nieczytelnych, małych wskaźników na tablicy rozdzielczej na pewno daje znać, że prędkość jest za duża. O wiele za duża.
Próbuje podnieść nogę z pedału gazu, ale ona go nie słucha.
Swoją drogą w ogóle nie czuje nóg. Ból się wzmaga, ale jednocześnie – co zaskakujące – dręczy jakby z oddali. Ciało za chwilę zgaśnie, przerwie wszystkie procesy, które nie służą podtrzymywaniu życia, aż awaria jądrowa w jego głowie zostanie opanowana.
– Nazywasz się David Sarac – mruczy do siebie. – David Sarac.
Z głośników wydobywają się różne chropowate dźwięki: muzyka, sygnały połączenia, podniesione, chrapliwe, wzajemnie się przekrzykujące głosy.
Patrzy w lusterko. Wydaje mu się, że przez ułamek sekundy widzi ruch, że przemknęła w nim ciemna sylwetka. Czy ktoś jest na tylnym siedzeniu? Ktoś, kto może mu pomóc? Próbuje otworzyć usta, widzi, że postać w lusterku robi to samo. Dostrzega kilkudniowy zarost, dobrze znane, obolałe spojrzenie. Wie, co to znaczy. Nikogo tam nie ma. Jest sam.
Światło odbijające się w lusterku oślepia go, sprawia, że oczy zaczynają mu łzawić. Głosy w radiu wciąż terkoczą, tym razem głośniej, jeszcze bardziej gorączkowo.
Wygaszanie organizmu przyspiesza. Rozprzestrzenia się od nóg w kierunku klatki piersiowej.
– Policja! – krzyczy głos z radia. Słowo zarzuca kotwicę i wypełnia całą świadomość.
Policja.
Policja.
Policja.
Spuszcza wzrok z lusterka i odwraca dzielnie głowę o kilka centymetrów. Wysiłek wyrywa mu z gardła jęk bólu.
– Nazywasz się David Sarac.
I?
Daleko z przodu migocą tylne światła innego samochodu.
Przed nimi widzi duży znak ostrzegawczy, rodzaj blokady informujący o zjeździe. Światła nagle stają się ognistoczerwone. Powinien skręcić, pojechać za tamtym samochodem. Instynkt mówi mu, że to jedyna mądra decyzja, ale głowa traci właśnie kontakt z rękami. Jedyne, na co go stać, to krótki, gwałtowny ruch.
Przeszkoda zbliża się coraz szybciej, to duża betonowa bariera oddzielająca rury tunelu. Znaki ostrzegawcze skrzą się w świetle reflektorów samochodu. Próbuje wyprzedzić czas o kilka sekund, obliczyć prawdopodobieństwo kolizji. Ale mózg nie działa już tak jak powinien.
Proces wygaszania organizmu dociera do twarzy, sprawia, że jego dolna szczęka opada.
Odległość od bariery wciąż się kurczy.
– POLICJA.
Słowo powróciło. Tym razem z jeszcze większą siłą. I nagle zaczyna rozumieć dlaczego. Jest policjantem, niebieskie światło pochodzi z jego samochodu.
Nazywa się David Sarac. Jest policjantem. I…?
Ból głowy zelżał już wystarczająco, by mógł stworzyć w miarę spójny ciąg myśli. Czym się zajmuje? Kogo ściga? A może to on jest ścigany?
Reflektory widoczne w lusterku wstecznym świecą coraz mocniej. Żarzą się w jego głowie.
Przepełnia go strach, puls przyspiesza. Zimnoniebieski ból znów powraca, tym razem uderza silniej. Powieki drżą, dźwięki odpływają w dal. Próbuje zachować przytomność, walczy z awaryjnym wygaszaniem organizmu. Jednak nic już nie może zrobić.
Nagle samochodem zatrzęsło. On już tego nie czuje. Proces wygaszania prawie się zakończył, świadomość znów odpłynęła.
Przyszło wyzwolenie od bólu, strachu i zaskoczenia. Jedyne, co pozostało, to ledwo odczuwalny sygnał w jego wycieńczonym mózgu. Elektryczny impuls w drodze między dwoma neuronami, który jakby nie chciał zgasnąć. Dopóki nie wykona zadania.
Tuż przed zderzeniem samochodu z betonową barierą, na sekundę przed tym, jak pojazd z przedmiotu o definiowalnej formie stanie się bezkształtną kupą złomu, impuls dociera do celu drogi. W tym jednym krystalicznie czystym momencie wszystko staje się jasne.
Przypomina sobie, co robi w samochodzie. O co w tym wszystkim chodzi.
Twarze, imiona, miejsca, sumy.
Powód, dla którego wszyscy, każdy z nich, musieli zginąć.
Wszystko z jego powodu. Z powodu tajemnicy…
Niesamowite uczucie ulgi przepełnia jego ciało. A później żal.
Nazywa się David Sarac. Jest policjantem.
I zrobił cośniewybaczalnego.

 
Wesprzyj nas