W czym tkwi istota kobiecej przyjaźni? Może w umiejętności słuchania i współodczuwania? Violet, właścicielka sklepu z używanymi rzeczami Vintage, potrafi słuchać. Historii o rzeczach. I historii o ludziach.


Jej klientki często odkrywają przed nią swoje tajemnice, choć – na pozór – często mówią tylko o przedmiotach. Porządkując szafy – porządkują swoje życie. I wspomnienia.

Swoją historię ma wszak plamka na sari, w którym wychowana w tradycyjnej hinduskiej rodzinie Amithi ruszyła do Ameryki u boku poślubionego w Indiach męża. I jej rubinowe kolczyki, przechodzące od pokoleń z matki na córkę, w których Yajana, córka Amithi, nie chce wziąć tradycyjnego ślubu. I oddana do butiku sukienka, z którą wiąże się dramat zerwanych zaręczyn April. Kostiumy teatralne i historia wyboru między nowojorską sceną teatralną a dużą rodziną.

W sklepie rzeczy zapomnianych Vintage nie ma rzeczy bez historii, a losy wielu ich byłych i przyszłych właścicielek (i właścicieli!) – niekiedy zaskakująco się ze sobą splatają. Przyjaźń nie zna bowiem barier wieku, rasy, pochodzenia. Daje moc, pomaga wyjść bezpiecznie z najtrudniejszych życiowych zakrętów.

A miłość? Potrafi wybaczać. Ale też zmusza do trudnych wyborów.
Ale żeby naprawdę się zaprzyjaźnić, trzeba też umieć się otworzyć, a to najtrudniej przychodzi samej Violet.
Czy jej sklep pełen niecodziennych rzeczy przetrwa?

Sklep rzeczy zapomnianych Vintage to czarująca opowieść o szukaniu nowego życia,
o miłości i nadziei, które możemy znaleźć nawet wtedy, gdy się tego najmniej spodziewamy.
O możliwościach, które w nas tkwią, a które pomagają nam w sobie odkryć oddane przyjaciółki.

Susan Gloss jest absolwentką University of Notre Dame i Wydziału Prawa Uniwersytetu Wisconsin. Kiedy nie pisze powieści, pracuje jako adwokat, prowadzi blog GlossingOverIt.com albo poluje na wyjątkowe stare przedmioty – prawdziwe skarby do prowadzonego przez nią na Etsy internetowego sklepu „Cleverly Curated”. Mieszka wraz z rodziną w Madison w stanie Wisconsin.

„Cudowna historia stanowiąca kwintesencję prawdziwej kobiecej przyjaźni”

– Stephanie Evanovich, „New York Times”

Susan Gloss
Sklep rzeczy zapomnianych Vintage
Przekład: Bogumiła Nawrot
Wydawnictwo Marginesy
Premiera: 14 stycznia 2015


NAZWA PRZEDMIOTU: Suknia ślubna
ORIENTACYJNY ROK POWSTANIA: 1952
STAN: Dobry, niewielkie przebarwienia podszewki
OPIS: Kolor – kość słoniowa, długość do pół łydki, dekolt typu łódka, krótki, kimonowy rękaw. Z jedwabnej tafty, na krynolinie
ŹRÓDŁO POCHODZENIA: Suknia kupiona od córki panny młodej

Violet

Pod jesionami przy Johnson Street, na wschód od kampusu, w podniszczonym ceglanym budynku między kawiarnią a punktem naprawy rowerów mieścił się butik Vintage. W oknie wystawowym Violet Turner upinała właśnie na manekinie rozkloszowaną letnią sukienkę na ramiączkach.
Westchnęła, kiedy studentki z zaczerwienionymi policzkami, opatulone w kolorowe szaliki minęły jej sklep, nie patrząc ani na nią, ani na ubrania na wystawie. W szare wiosenne dni jak ten wszyscy dokądś spieszyli i myśleli praktycznie, czego Violet bardzo nie lubiła. Ludzie praktyczni nie wstępują do sklepów, żeby kupić bakelitową biżuterię albo dziecięce rękawiczki z przełomu wieków. Nawet sympatyczni uliczni grajkowie – brodacze wykonujący muzykę bluegrass, którzy zwykle zajmowali fragment chodnika w pobliżu przejścia dla pieszych – spakowali bandżo i się wynieśli.
Violet odgarnęła za ucho kosmyk czarnych, krótko obciętych włosów i nachyliła się, żeby zawiązać espadryle na nogach manekina. Kiedy się wyprostowała, zobaczyła utkwione w sobie niebieskie oczy. Jakaś dziewczyna stała na ulicy, dosłownie centymetry od okna wystawowego, przyciskając do kurtki z polaru suknię ślubną z lat pięćdziesiątych.
Violet przypomniała sobie dziewczynę. Pojawiła się w sklepie kilka tygodni temu i przymierzyła z pół tuzina kreacji ślubnych, nim zdecydowała się na suknię z szerokim dołem, którą teraz trzymała; suknia trzepotała na wietrze niczym biała flaga kapitulantów.
Dziewczyna weszła do środka i położyła suknię na ladzie.
– Chciałam ją zwrócić.
– Przykro mi, ale nie przyjmujemy zwrotów. – Violet zajęła miejsce za kasą i wygładziła na biodrach kraciastą spódnicę.
– Czy nie może mi pani wypłacić chociaż części pieniędzy, jakie za nią dałam? – Dziewczyna przesunęła dłońmi po jedwabiu, zatrzymując je dłużej na różyczkach z tiulu, naszytych wzdłuż rąbka spódnicy.
– Chciałabym, ale jest to niezgodne z regulaminem sklepu – odparła Violet. Poczuła podmuch suchego, gorącego powietrza od starego kaloryfera na ścianie i ściągnęła zapinany na perłowe guziczki sweter – znalazła go w szafie swojej babki Lou po śmierci staruszki.
Dziewczyna utkwiła wzrok w otoczonym płomieniami feniksie wytatuowanym na pokrytym piegami ramieniu Violet, ale szybko go odwróciła, kiedy Violet zauważyła, jak się na nią gapi.
– Miałam nadzieję, że zrobi pani dla mnie wyjątek – powiedziała. – Naprawdę bardzo mi potrzebne pieniądze. – Do oczu napłynęły jej łzy; przypominały warstewkę wody na błękitnym lodzie.
Violet przygryzła usta, ale przypomniała sobie, że pomalowała je czerwoną szminką. Było jej żal dziewczyny, musiała jednak trzymać się narzuconych sobie zasad. Ponieważ sprzedawała rzeczy używane, nie mogła ustalić, czy były noszone przez klientkę. Obawiała się, że gdyby godziła się na zwroty, jej sklep przemieniłby się w wypożyczalnię markowych ubrań. Podała dziewczynie chusteczkę jednorazową, którą wyjęła z wykonanego szydełkiem etui.
Dziewczyna wzięła chusteczkę i wytarła nią mokre policzki.
– Przepraszam. Zupełnie się rozkleiłam.
– Nic nie szkodzi. – Dziewczyna miała zawód miłosny wypisany na twarzy. A Violet doskonale pamiętała ból, który towarzyszył rozpadowi jej małżeństwa i skłonił ją pięć lat temu do przeprowadzki do Madison, choć najchętniej wyrzuciłaby ten okres swojego życia z pamięci.
– Zwykle nie płaczę przy obcych – dodała dziewczyna.
– Pomagałam pani wybierać suknię ślubną. Sądzę więc, że nie jestem tak całkiem obca. Mam na imię Violet. A pani?
– April Morgan. – Dziewczyna włożyła zmiętą chusteczkę do podniszczonej skórzanej torebki.
– Podoba mi się pani torba – rzuciła Violet. – Takie konduktorki były modne w latach siedemdziesiątych.
– Należała do mojej mamy.
Właścicielka sklepu wyczuła, że dziewczyna chętnie opowiedziałaby jej o torbie, a słuchanie cudzych historii było jej specjalnością. Każda rzecz w butiku miała swoją historię, od sukienki Missoniego po torebkę marki Fendi jeszcze z metką. Jeśli Violet nie znała prawdziwych dziejów jakiejś rzeczy, lubiła je sobie wymyślać. Wiedziała na przykład, że sukienka od Missoniego należała do profesor włoskiego, która kupiła ją, kiedy studiowała we Włoszech w latach siedemdziesiątych. Pani profesor opowiedziała jej, że przeżyła krótki, ale gorący romans z dalekim kuzynem Wiktora Emanuela, ostatniego następcy tronu Włoch. Violet uwierzyła jej, widząc, jak kobiecie płoną policzki, kiedy snuła swoją opowieść. (…)
– Napije się pani czegoś? – spytała Violet. – Herbaty? Whisky?
April była zaskoczona.
– Och… Mam zaledwie osiemnaście lat.
Violet roześmiała się, włączając do gniazdka elektryczny czajnik stojący na małym stoliku za ladą. Na tym stoliku z połowy wieku, kanciastym, z jasnego dębu, stała też srebrna wiktoriańska taca, a na niej mnóstwo kubeczków, każdy inny. Taki miszmasz był charakterystyczny dla butiku i jego właścicielki.
– Żartowałam z tą whisky – wyjaśniła Violet. – Nie trzymam w sklepie alkoholu.
– Ale ma pani tu dużo ładnych starych butelek. – April wskazała półkę pełną starego szkła wszelkich kształtów i kolorów – zielonego, kobaltowego, rubinowoczerwonego.

 
Wesprzyj nas