“Nie zamykaj oczu” to opowieść o tym, jak dramatyczne przeżycia z dzieciństwa wpływają na dorosłe życie.


Nie zamykaj oczuRobin i Sarah nie były sobie tak bliskie jak zazwyczaj są bliźniaczki, ale bardzo się kochały. Dopóki nie zostały rozdzielone z powodu bolesnych zawirowań rodzinnych.

Teraz ponad trzydziestoletnia Robin żyje sama. Cierpi na agorafobię i ma ataki paniki, więc całe dnie spędza w domu, spacerując po pokojach i obserwując ulice, domy, sąsiadów. Pewnego dnia widzi coś, czego nie powinna zobaczyć…

A Sarah? Ma to, czego chciała – wspaniałą rodzinę. Ale pewne szokujące wydarzenie zmusza ją do opuszczenia ukochanego domu i odnalezienia siostry.

Jednak nie tylko Sarah poszukuje Robin. Gdy się spotkają, zawiśnie nad nimi niebezpieczeństwo. Siostry staną do walki o coś więcej niż ich relacje…

***

Pełna wrażliwości i wciągająca opowieść o tym, jak dramatyczne przeżycia z dzieciństwa wpływają na dorosłe życie, z rewelacyjnym zakończeniem. Uwielbiam to.
Gillian McAllister

Holly Seddon
Nie zamykaj oczu
Przekład: Szymon Kołodziejski
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 4 kwietnia 2018
 
 

Nie zamykaj oczu


ROZDZIAŁ PIERWSZY

Obecnie

Robin

Robin oddycha płytko, wciąga suche powietrze i szybko je wypuszcza. Kurz wokół niej tańczy wśród promieni słońca. Próbuje nie wyobrażać sobie, że maleńkie pyłki wypełniają jej płuca.
Na zewnątrz pośród szarych i mokrych ulic Manchesteru płynie rześkie wiosenne powietrze. Robin go nie poczuje. Nie pozwoli mu muskać swojej skóry. Nie będzie wsiąkało w jej wyblakłą czarną koszulkę.
Za oknem przejechał autobus, ochlapując fontanną brudnej wody dom jej i sąsiadów. Robin tego nie widzi. Słyszy jedynie wybuch niezadowolenia kobiety, której dżinsy zostały „kurwa, zmoczone”.
Robin nie wychodziła wczoraj z domu, nie zrobi tego również dzisiaj. Pożar czy powódź, jutro wciąż będzie tu siedziała. Tak jak przez poprzednie kilka lat. Jeszcze przed paroma tygodniami wszystko w jej życiu było uporządkowane i pewne. Przytulna muszla. Spędzała dni na robieniu rekomendowanych dla zdrowia dziesięciu tysięcy kroków na steperze, oglądaniu telewizji, ćwiczeniu z ciężarkami i przeglądaniu bez celu internetu.
Jest opanowana i ostrożna. Otwiera drzwi tylko tym, którzy uprzednio umówili spotkanie. Zakupy zamówione w sieci dostarczone poza określonymi godzinami wracają razem z poirytowanymi kierowcami ponownie do sklepu. Nieoczekiwane paczki nie są odbierane. Niedługo wybory, ale Robin nie jest zainteresowana rozmawianiem w progu domu o polityce z gorliwymi entuzjastami w źle dopasowanych garniturach.
W tej chwili ktoś puka do drzwi. Najpierw grzecznie, później z narastającą frustracją. Mimo to Robin, z lekko wysuniętą żuchwą, twardo wpatruje się w ekran telewizora. Wypełniają go jasne kolory i delikatne głosy. Telewizja dla maluchów, z historyjkami o odnoszeniu sukcesów w prostych zadaniach – czy będzie to pomoc przyjaciołom czy nauczenie się nowej, wspaniałej umiejętności. Nie ma tam zła, poczucia winy czy strachu. Wszyscy są szczęśliwi.
Kiedy pukanie staje się bardziej gorączkowe, Robin nieśpiesznie bierze głęboki oddech. Skupia się na wypełnianiu powietrzem płuc i powolnym jego wypuszczaniu przez zęby. Wciąż zawzięcie wpatruje się w telewizor.

Sarah

Moje dziecko zostało mi odebrane, a ja nic nie mogę z tym zrobić. Cztery dni temu odchodziła szczęśliwa, trzymając za rękę wujka. To był ostatni raz, kiedy widziałam jej złote włosy i malutki, różowy nosek. Violet była uśmiechnięta i nieświadoma, machała do mnie, podczas gdy ja siedziałam przy stole i słuchałam okropnych oskarżeń, nie mogąc nic powiedzieć.
Jim siedział między swoimi rodzicami. Dopiero co zjedliśmy „rodzinny lunch”, którego przygotowanie zajęło mi cały ranek. Zamiast pozwolić mi zmywać naczynia, jak to zwykle robię, Jim chrząknął, dał znać swojemu bratu, by zabrał Violet, i zaczął czytać napisany przez siebie list. Każda linijka trafiała we mnie jak pocisk.
Przez krótką chwilę po odczytaniu listu siedzieliśmy w niezręcznej ciszy. Później Jim spojrzał na matkę i, widząc jej skinięcie głową na znak aprobaty, powiedział:
– Nie przedłużajmy. Musisz spakować swoje rzeczy i się stąd wynosić. Znaleźliśmy ci miejsce, gdzie możesz zostać, dopóki nie staniesz na nogi.
Pomaszerowałam na górę z rękami splecionymi za plecami. Patrzyli na mnie, gdy się pakowałam, a potem Jim i jego ojciec odprowadzili mnie do taksówki. Spędziłam w niej piętnaście minut, patrząc z idiotycznym wyrazem twarzy przez okno. Byłam zbyt zszokowana, by płakać.
Krew powoli ze mnie odpływała, gdy w kółko odtwarzałam w głowie treść listu, który przeczytał Jim. Próbowałam znaleźć racjonalne wytłumaczenie.

1. Zazdrość

Sądziłam, że powie coś więcej. Ale wypowiedział tylko cicho, lecz stanowczo słowo „zazdrość”, wciąż patrząc na kawałek papieru przed sobą.
W tamtym momencie myślałam, że to wszystko to jakiś żart. Jego matka i ojciec przy stole, jego przyjacielski młodszy brat z Violet w drugim pokoju.
Ale żadna puenta nie nadeszła. Zamiast tego dalej czytał list. Jego rodzice siedzieli, trzymając się za ręce, wtuleni w siebie, gdy ich syn czytał te okropne postanowienia dotyczące mnie. Mnie i mojej prawie czteroletniej córki.
Jim myśli, że byłam zazdrosna o jego uczucie do Violet. Zazdrosna o więź, która ich łączy, od jej pierwszych dni. Zazdrosna, że kiedy przyjdzie z pracy i zapyta: „Gdzie moja dziewczyna”? – to nie będzie miał na myśli mnie. Tylko naszą córeczkę. I mimo że cały dzień ją karmiłam, biegałam po domu i starałam się wszystko ogarnąć bez niczyjej pomocy, z Violet zawieszoną na mnie niczym koala, która zatykała mi uszy, gryzła moje usta i krzyczała, to jak tylko zobaczyła Jima przechodzącego przez próg piętnaście po szóstej, wyrzucała ramiona w górę, wydawała odgłosy niczym małpka i próbowała go dosięgnąć.
Nie byłam zazdrosna o nią. Jeśli już, to byłam zazdrosna o niego. Chciałam jej miłości tylko dla siebie, ale nie żałowałam, że jest między nimi taka więź. Uwielbiałam na nich patrzeć. Miłość w akcji. Ciężko pracujący, kochający mężczyzna, wygodny dom, nasze prześliczne dzieciątko.
Wszystko perfekcyjnie ułożone jak kostki domina.

 
Wesprzyj nas