“Kroke. Poza dźwiękami” to bogato ilustrowany album ze zdjęciami archiwalnymi zespołu, zawiera rozmowy z artystami – muzyczne, ale nie tylko oraz wspomnienia z 25-letniej działalności zespołu.


Kroke. Poza dźwiękamiZespół Kroke, początkowo kojarzony jedynie z muzyką klezmerską, obecnie tworzy swoje autorskie kompozycje, czerpiąc inspiracje z muzyki etnicznej, brzmienia orientu, a także jazzu.
W ten sposób tworzy własny, unoszący się ponad granicami, formami i czasem styl, który został nie tylko zauważony przez publiczność, lecz także doceniony przez artystów całego świata.

Zachwycony koncertem KROKE Steven Spielberg zaprosił zespół do Jerozolimy na występ podczas uroczystości Survivors Reunion.

Dzięki Peterowi Gabrielowi grupa trafiła do Wielkiej Brytanii na Festiwal WOMAD.

Utwór The Secrets of The Life Tree w wykonaniu KROKE znalazł się na ścieżce dźwiękowej filmu Davida Lyncha Inland Empire.

Spotkanie KROKE z Nigelem Kennedym zwieńczyło wspólne dzieło – płyta East Meets East.

W ostatnich latach zespół współpracował m.in. z Anną Marią Jopek, Tomaszem Stańko, Mają Sikorowską, Krzysztofem Herdzinem, orkiestrą Sinfonietta Cracovia, Edytą Geppert. Zespół pojawia się na najbardziej prestiżowych festiwalach muzycznych na całym świecie.

W 2017 roku KROKE obchodził jubileusz 25-lecia istnienia zespołu.

***

“Kroke. Poza dźwiękami” to bogato ilustrowany album ze zdjęciami archiwalnymi zespołu, zawiera rozmowy z artystami – muzyczne, ale nie tylko oraz wspomnienia z 25-letniej działalności zespołu.

Jerzy Bawoł
Muzykiem nie jesteś na dzisiaj, na jutro, na pojutrze. Muzykiem jesteś na całe życie. Nie jest tak, że robisz to dla sławy. Nikt nie gra muzyki, żeby być sławnym. Jesteś muzykiem po to, żeby móc grać, żeby się rozwijać, robić to, co kochasz. I żeby robić to zawsze.

Tomasz Kukurba
Muzyka to bezgraniczna tęsknota za wymiarem, w którym już kiedyś byliśmy. To stałe poszukiwanie drogi powrotnej do miejsca, w którym kiedyś mieszkała nasza dusza.

Tomasz Lato
Czujemy, że najważniejsze dla nas w muzyce są jednak wolność, otwartość i brak jakichkolwiek granic. Nie lubimy być zaszufladkowani. Zawsze ciągnęło nas do dziwnych rzeczy.

Joanna Laprus-Mikulska
Kroke. Poza dźwiękami
Wydawnictwo Świat Książki
Premiera: 11 października 2017
 
 

Kroke. Poza dźwiękami


Jerzy Bawoł:
Mówiąc o muzyce, zawsze mówimy o życiu. Nie możesz mówić o samej muzyce, bo wtedy pójdziemy na wykład o skalach.

Muzyka jest językiem, którego używam. Bardzo lubię czytać, ale to nie jest moje narzędzie pracy. To, w czym ja się czuję dobrze, co jest moim językiem ekspresji, językiem wyrażania się to właśnie muzyka. I nie chodzi tylko o przekazywanie jakichś emocji, informacji, ale o spełnienie. Jest coś, co kiedyś usłyszałem, ale to można przenieść właściwie na każdą sferę muzykowania, że dobrego akordeonistę można poznać po pierwszym dźwięku, który zagra. Może nie po pierwszym, ale po pierwszych paru na pewno. Zgadzam się z tym w stu procentach.

Muzykiem nie jesteś na dzisiaj, na jutro, na pojutrze. Muzykiem jesteś na całe życie. Nie jest tak, że robisz to dla sławy. Nikt nie gra muzyki, żeby być sławnym. Jesteś muzykiem po to, żeby móc grać, żeby się rozwijać, robić to, co kochasz. I żeby robić to zawsze.

Tak naprawdę my robimy swoje, a to publiczność nas kieruje. Właściwie, kiedy publiczność się otwiera, otwieramy się i my. Ale to jest niesamowite, bo jeśli faktycznie zaistnieje ten moment – na szczęście nam się często udaje, że ten moment się wydarza, to jest to podróż w różne niesamowite rejony świata. Taka bajka trochę.

Tomasz Kukurba:
Elementem scalającym naszą muzykę jest wyraziste wyłamywanie się z określonych gatunków na rzecz tworzenia na przestrzeni lat swoistego języka KROKE. Te wszystkie składniki, ich kompilacja to przyprawy dodające smaku, a bazą jest zawsze płynąca z serca chęć improwizacji w swoim, jedynym stylu. Ale tak naprawdę nie lubimy mówić jaka jest muzyka KROKE. Od tego są inni. My wolimy grać. W ten sposób pokazujemy jaka to muzyka. Muzyka KROKE nie jest prosta ani nie jest skomplikowana. Jest po prostu nasza. Uważam, że pasuje do nas hasło: nic na siłę, wszystko z duszy.

Muzyka to bezgraniczna tęsknota za wymiarem, w którym już kiedyś byliśmy. To stałe poszukiwanie drogi powrotnej do miejsca, w którym kiedyś mieszkała nasza dusza.

Gdy się spotykamy na scenie i zaczynamy grać, wszystko znika, a my przechodzimy w inny wymiar i jesteśmy już tylko instrumentami. Te struny się po prostu razem splatają muzycznie, nie ma jednostek, osobnych bytów – Jurka, Tomka i Kukusia, są za to trzy filary jednej całości, które zaczynają wibrować we wspólnej przestrzeni.

Tomasz Lato:
Czujemy, że najważniejsze dla nas w muzyce są jednak wolność, otwartość i brak jakichkolwiek granic. Nie lubimy być zaszufladkowani. Zawsze ciągnęło nas do dziwnych rzeczy.

Sukces tkwi w tym, żeby nie patrzeć na mody czy trendy. Trzeba robić to, co się chce, co się czuje. Nasza pierwsza płyta Trio cieszyła się dużym zainteresowaniem, mimo że była bardzo zróżnicowana stylistycznie i może trochę „niedojrzała” muzycznie. Była takim młodzieńczym zrywem jeszcze nie w pełni doświadczonych artystów. Ale pomimo błędów technicznych po prostu odzwierciedlała coś, co nam właśnie wtedy w duszy grało. Prawdopodobnie sukces tej płyty polegał m.in. na tym, że diametralnie odróżniała się od wszystkiego, co było na rynku, od innych zespołów. Nikt tak wtedy nie grał!

Najgorzej, jeśli artystę pyta się o to, co poeta miał na myśli, czy miał jakąś wizję, a potem rozkłada się wszystko na części pierwsze. Jakie można odnaleźć w utworze zakątki świata? Jeden słyszy Daleki Wschód, a ktoś inny Bliski Wschód. Kwestia gustu.

Dojrzewamy. I jesteśmy znowu bogatsi o jakiś „czas”, w którym poznawaliśmy nowe miejsca, nowych ludzi. Każdy koncert niesamowicie nas wzbogaca. Im więcej występów, tym więcej zdobywamy doświadczeń.

Fragmenty

O Krakowie i Kazimierzu
Rozwijaliśmy się wraz z renesansem Kazimierza, odkrywaliśmy na nowo jego dziedzictwo kulturowe. To jedna z najwspanialszych części Krakowa, gdzie są dwa cmentarze, a synagog bodajże jedenaście. Gdzie funkcjonowały obok siebie domy modlitw, jesziwy, uczelnie. Można tu poczuć wielowiekową tradycję i przenikanie kultur. Zaczęliśmy sobie uświadamiać, że to jest nasze. Krakowskie. Jeśli sobie coś naprawdę uświadomisz, zakorzeni się to w tobie, osaczy w dobrym tego słowa znaczeniu. Może nawet odczujesz to jak uderzenie gromu z jasnego nieba. Czerpaliśmy z tego miejsca i mocno się nim inspirowaliśmy. Oczywiście mieliśmy swoje wątpliwości, czy powinniśmy, czy nam wolno, czy jesteśmy do tego uprawnieni. Wizyta w Jerozolimie wszystko nam wyjaśniła. To, że KROKE tak naprawdę znaczy i Kraków, i Kazimierz razem. Dla nas jest niezwykle istotne, że przyjęliśmy nazwę unii Krakowa z Kazimierzem.

O interpretacji
Kiedyś wygłupialiśmy się w studio podczas nagrań The Sounds of the Vanishing World. Darek Grela założył butlę po wodzie na mikrofon i zawył: „auuuuuuuuuu, auuu” Tak też zostało na płycie. A pewien niemiecki dziennikarz napisał, że to głosy Holocaustu. Był zachwycony. Tak to odebrał. I to jest dowód na to, że to odbiorca powinien sam sobie dopisywać teorię do tego, co słyszy.

O podróżach
Podczas podróży jesteśmy zapraszani do światów innych osób. My inspirujemy kogoś, ale również ktoś inspiruje nas. Ludzie przychodzą po koncertach i mówią: „Dziękujemy, że dla nas zagraliście”. A my na to: „To my dziękujemy, że przyszliście. Bo misterium nastąpi tylko wtedy, gdy będziecie i wy, i my. Wówczas pojawia się nowa jakość”.

O Spielbergu
Pewnego wieczoru zdarzyła się taka sytuacja: mamy przerwę, ja myślę (Jerzy Bawoł) tylko o tym, żeby wypić łyk piwa i zapalić papierosa. W półmroku, kiedy wybiegam na tego papierosa, nagle ktoś mnie zatrzymuje w drzwiach, zaczyna ze mną rozmawiać o muzyce, o tym, co robimy i że to jest bardzo fajne. Ten człowiek mówi po angielsku, na początku w bardzo prosty sposób, później coraz bardziej wielopłaszczyznowo o strukturach muzycznych, o sztuce. To było trochę za dużo na tamten moment, moja głowa nie wytrzymywała tempa, więc powiedziałem: „Przepraszam cię, ale ja muszę wyjść zapalić papierosa, jeżeli możemy dokończyć tę rozmowę po koncercie, to będzie bardzo miłe”. Gość odparł: „Nie ma sprawy, pogadamy po koncercie”, ja na to: „Super”. Idę do chłopaków, mówię: „Panowie, dajcie mi papierosa i łyk piwa”, a oni patrzą na mnie i pytają: „Stary, jak było ze Spielbergiem?”, a ja: „Z jakim Spielbergiem?”, na co oni: „No właśnie rozmawiałeś ze Spielbergiem, co ty, nie wiedziałeś?”.

O Szymborskiej
W Arielu, w pomieszczeniu, gdzie graliśmy, było zawsze bardzo ciemno i pewnie tak jest do dzisiaj. A ja mam naprawdę słaby wzrok (Tomasz Kukurba), noszę okulary, które i tak niewiele mi pomagają. Kiedy gram koncert, jestem bez okularów, więc widzę jeszcze gorzej. Przed samym graniem zwykle rozdawaliśmy ulotki z informacją o zespole po polsku albo po angielsku. Byłem już bez okularów i akurat tak wypadło, że to ja rozdawałem te karteczki. Podchodziłem do stolików i pytałem, jaką podać wersję: polską czy angielską. Przy jednym z nich siedziała taka starsza pani. Zapytałem, czy po angielsku, czy po polsku. I ta pani popatrzyła na mnie i powiedziała: „W sumie… może być po polsku”, więc taką dałem. Wróciłem do chłopaków, a oni pytają: „O co Szymborską pytałeś?”. Ja na to: „Pytałem czy po polsku, czy po angielsku” (śmiech). Wtedy zrozumiałem, jakiego dałem czadu. Nie poznałem jej bez okularów.

O wokalu Kukusia
Z Arielowych opowieści była jeszcze taka. Naszą pierwszą kasetę puszczano tam z magnetofonu. Akurat weszło kilku chasydów, którzy się zainteresowali i zaczęli pytać barmanów: „A co to za muzyka?”. Oni na to: „Taki miejscowy zespół, KROKE się nazywa”. „Aha. A macie do sprzedania kasety?”. „Tak, oczywiście”. Już trzymają te kasety w rękach i zaczyna się Jerusalem. A tam Kukuś śpiewa falsetem. I w tym momencie oni odkładają te kasety, jakby parzyły, i pytają: „Zaraz, ale tutaj kobieta śpiewa!?”. My mówimy: „Nie, nie, to nie kobieta, to facet”. „Jaki facet, to kobieta śpiewa” – nie dają za wygraną. „Nie, nie, to facet”. „Jak to facet, przecież słyszę, że kobieta”. I gadka z nimi. Najpierw trzeba było ich uspokoić. Byli w wielkim stresie. Jak już zostali ułagodzeni, to zaczynamy tłumaczyć, że jest taka technika wokalna, falset. Jeden z nich na to: „Jak możecie to udowodnić?”. „Tutaj, proszę, na kasecie jest wypisany skład zespołu: Tomasz Kukurba, nie ma kobiety, to jest facet. Tomasz to jest imię męskie”. I udobruchani w końcu uwierzyli na słowo, że to faktycznie facet, a nie kobieta. I nabyli tę kasetę drogą kupna.

 
Wesprzyj nas