Terry Pratchett to jeden z najbardziej szanowanych pisarzy fantasy tworzących w Wielkiej Brytanii. Stoi w jednym szeregu z Tolkienem i Lewisem – a to chyba największy dowód jego doskonałości.


Książka Craiga Cabella to niezwykła historia życia jednego z najbardziej lubianych twórców na świecie, obejmująca także jego mężną walkę z chorobą Alzheimera.

Powieści Terry’ego Pratchetta, wydawane na całym świecie w trzydziestu siedmiu językach, sprzedane w nakładzie sześćdziesięciu pięciu milionów egzemplarzy, są rok po roku niecierpliwie wyczekiwane przez legiony fanów.

Ta książka, pozwalająca z uwagą przyjrzeć się twórcy i jego dziełom, obejmująca także ekranizacje oraz przewodnik dla kolekcjonerów, stanowi niezastąpioną lekturę każdego fana. Pierwsza książka o Świecie Dysku, „Kolor magii”, ukazała się w 1983 roku i od tego czasu cykl – z jego dziwacznymi bohaterami i ich straszliwymi przeciwnikami – zachwycał zarówno młodych, jak i starszych czytelników.

W roku 2007 Pratchett ogłosił, że zdiagnozowano u niego chorobę Alzheimera. Odważnie zmierzył się z tą chorobą, swą determinacją dorównując postaciom swych porywających i zabawnych powieści. Znajdziemy tu również listę wszystkich dzieł Pratchetta na ekranie i na scenie, pełną bibliografię brytyjską oraz notę o kotach.

Craig Cabell
Terry Pratchett. Życie i praca z magią w tle
Przekład: Elżbieta Gepfert
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 8 września 2015


Wstęp
(czyli czym jest ta książka, a czym nie jest)

„…są pewne rzeczy, których nie powinniśmy zapominać, a w większej części sumują się do tego, skąd pochodzimy, jak dotarliśmy tutaj i jakich opowieści słuchaliśmy po drodze…”.
Terry Pratchett (Wstęp, Folklor Świata Dysku,
przeł. Piotr W. Cholewa)

Dzieją się dziwne rzeczy, gdy człowiek czyta w pociągu powieści Terry’ego Pratchetta. Ludzie pochylają się, żeby obejrzeć okładkę, a potem mówią: „Czytałem to”, co jest naprawdę irytujące. Nawet konduktor tak do mnie powiedział.
Książki Pratchetta są obecnie natychmiast rozpoznawalne, głównie dzięki niezwykłym okładkom autorstwa Josha Kirby’ego. Wiem o tym, ponieważ podczas innej podróży pociągiem byłem informowany przez współpasażera, że ktoś jeszcze czytał książkę tego autora, ponieważ okładka była „jaskrawa, kolorowa i właściwie to całkiem podobna, więc pewnie był to ten sam autor”.
Istnieją fani rozmaitych postaci z cyklu o świecie Dysku, od Rincewinda i Bagażu po Śmierć i babcię Weatherwax, ale w ostatnich latach uwaga była bardziej zogniskowana na samym Pratchetcie. Od grudnia 2007 roku, kiedy publicznie ogłosił, że cierpi na wczesne stadium choroby Alzheimera, często wypowiadał się publicznie o swoim stanie zdrowia i sytuacji, w jakiej się znalazł. Dokonał znaczącej darowizny wartości miliona funtów na rzecz brytyjskiej fundacji badań nad alzheimerem (Alzheimer’s Research UK) i nagrał dwuczęściowy program o tej chorobie dla BBC1. Jego walka z chorobą podbiła serca wielu osób, nie tylko tych, które kochają jego książki. Nadal prowadzi swoją nieustanną misję, by zerwać stygmat związany z tą chorobą.
Pratchett otwarcie oświadczył, że zamierza odebrać sobie życie, gdy alzheimer stanie się nie do zniesienia. Powiedział, że chciałby zakończyć żywot, „siedząc w fotelu, ze szklaneczką brandy w dłoni i Thomasem Tallisem na iPodzie”. Okazało się, że wiele osób sympatyzuje z tym poglądem. Na nieszczęście prawo nie jest żywą, oddychającą ludzką istotą i niekoniecznie widzi problem w ten sam sposób.
To, co osobiście fascynuje mnie w Terrym Pratchetcie, to jego duch, jego wewnętrzna siła, zdolność, by zmierzyć się ze światem – i one są głównym tematem tej książki.

Terry Pratchett. Życie i praca z magią w tle nie jest nieoficjalną biografią, nie jest też przewodnikiem po Świecie Dysku. Jest hołdem dla człowieka, który sprzedał siedemdziesiąt milionów egzemplarzy swoich książek, przetłumaczonych na trzydzieści osiem języków, i który udowodnił, że ma wielkie serce, jeszcze zanim zachorował. Jest to również książka wyrażająca podziw dla pisarza fantasy, którego dusza żyje w świecie rzeczywistym, i to właśnie czyni go popularnym – potrafi skłonić czytelników do empatii wobec jego świata i z prawdziwego świata wokół nich.

Nie jest moim zamiarem przesadnie dogłębna analiza i dyskusja na temat postaci czy wątków każdej powieści Terry’ego Pratchetta. Nawet tysiąc słów na każdą z powieści dałoby w efekcie więcej niż dostępna objętość niniejszej książki. Nie wniosłoby też nic nowego czy wnikliwego na temat autora i jego prac. Potrzebne więc było inne podejście, takie, które ujawnia ważne momenty i sytuacje, które charakteryzuje jego prace na tle jego życia, filozofii i kariery, zestawiając je z literaturą fantasy, którą tworzy.
Dla niektórych fanów Pratchetta może to być frustrujące, gdyż pewnie woleliby pogłębioną dyskusję nad, powiedzmy, Strażą Nocną czy ulicami Ankh-Morpork, ale tutaj ważny jest sam Terry Pratchett i jego książki, w których odbija się on sam.

Pratchett w 1998 roku otrzymał Order Imperium Brytyjskiego za zasługi dla literatury, a z początkiem roku 2009 został nobilitowany. Wielu zgadza się, że te wyróżnienia absolutnie mu się należały.
Kariera pisarska Pratchetta rozpoczęła się na długo przed Kolorem magii, pierwszą powieścią ze Świata Dysku, wydaną w 1983 roku. Jego debiutancka powieść Dywan pojawiła się w 1971 roku i jej pierwsze wydanie jest obecnie łakomym kąskiem dla kolekcjonerów.
Ale co te pierwsze dzieła mówią nam o człowieku, który je stworzył? Jaki grunt stworzyły dla powieści o świecie Dysku, które nadeszły potem? Życie sir Terry’ego Pratchetta to więcej niż Świat Dysku – w tej książce postaram się to pokazać. I odwrotnie. Świat Dysku jest tak obszerny, a zbiory książek i związanych z nim artykułów kolekcjonerskich tak ogromne, że na końcu tego tomu zdecydowałem się zamieścić pełną bibliografię (Aneks C2) przeznaczoną dla nieuleczalnych fanów.
W efekcie daje to nie tylko użyteczną listę przedmiotów, które można zdobyć, ale też demonstruje skalę pracy, jaką wykonał Pratchett, oraz energię, jaką włożyli jego wydawcy i agenci, rozmaici artyści, by stworzyć specjalne wydania jego tekstów. Demonstruje to również Aneks A, w którym przyglądam się filmom i serialom powstałym na podstawie tekstów Pratchetta. Wszystkie one są warte odnotowania i stanowią cenione przez fanów uzupełnienie powieści.

Terry Pratchett to jeden z najbardziej szanowanych pisarzy fantasy tworzących w Wielkiej Brytanii. Stoi w jednym szeregu z Tolkienem i Lewisem – a to chyba największy dowód jego doskonałości.

„Nie mieli wyboru, musieli do końca prowadzić rozpoczętą grę”.
J.R.R. Tolkien (Władca Pierścieni: Powrót króla,
przeł. Maria Skibniewska)

Poważna notka o tekście
(i trochę tyrada)

Dawno, dawno temu Colin Smythe, agent Terry’ego Pratchetta, wszedł do popularnej księgarni i spytał, gdzie może znaleźć jego najnowszy tytuł. Mimo że książka już od czterech tygodni zajmowała pierwsze miejsce na liście bestsellerów, nie mógł na nią trafić w tej części sklepu. Smythe został poinformowany, że może ją znaleźć w sekcji science fiction i fantasy – z wyraźną sugestią, że książki z tego działu nie są godne najwyższych półek, nawet jeśli konkretny tytuł od kilku tygodni przewyższa sprzedażą wszystkie pozostałe bestsellery.
Taka małostkowość kojarzy mi się nie tylko z niesprawiedliwością, irytuje mnie też powierzchowne używanie tej samej etykiety dla dwóch różnych gatunków. Wprawdzie i science fiction, i fantasy mieszczą się pod parasolem fantastyki czy też fikcji spekulatywnej, jednak wywodzą się z dwóch różnych historycznie nurtów. Zasadniczo science fiction musi być oparta na naturalnej projekcji przyszłości obecnego stanu nauki. Fantasy tego nie potrzebuje, ma za to silną tradycję krasnoludów, wojowników, magów i smoków. Wybitnych wizjonerów obu gatunków dzielą miliony mil. To tacy ludzie jak H.G. Wells, J.R.R. Tolkien, I. Asimov czy C.S. Lewis. Kiedyś ludzie wierzyli, że na Marsie istnieje życie – tak zrodziła się Wojna światów, jednak arcydzieło Wellsa bardziej mówi o słabości i naukowej naiwności człowieka, niż spekuluje o istotach z innej planety. To właśnie czyni książkę istotną nawet dzisiaj. I odwrotnie. Nie ma żadnej Narnii za szafą, żadnych faunów, gadających lwów ani Królowych Lodu – w każdym razie nie było, kiedy ostatni raz sprawdzałem. A zatem Opowieści z Narnii są mocno osadzone w gatunku fantasy. Można się spierać, że Władca Pierścieni stworzył historię, która ma wiele analogii z naszymi wielkimi wojnami i wojownikami. To samo dotyczy narodzin prawdziwego języka i ducha legend, opowieści przekazywanych z ust do ust. Jednak postacie hobbitów nie są oparte na naukowej wiedzy, podobnie jak elfy czy mówiące drzewa. Władca Pierścieni jest literaturą fantasy. Podziwiam Drużynę Pierścienia i przyznaję, że lojalność i honor, które znajdujemy w wielkiej powieści Tolkiena, leżą u podłoża każdej trwałej przyjaźni z prawdziwego świata. Smoki jednak nie istnieją. Z drugiej strony, cykl Fundacja Asimova był oparty na napięciach politycznych osadzonych w scenerii science fiction. Jest równie intelektualny, jak Kształt rzeczy, które nadejdą (The Shape of Things to Come) Wellsa, jednak w przeciwieństwie do powieści Wellsa Fundacja jest niemożliwa do sfilmowania. Asimov, podobnie jak Robert Heinlein, przeniósł politykę w kosmos i opisał tę jeszcze bardziej splątaną sieć intryg i spisków. Można twierdzić, że Pratchett wplata politykę w swoje powieści fantasy w podobny sposób, jednak fundamentalna różnica polega na tym, że w science fiction można sobie wyobrazić, że to zdarzy się naprawdę, gdyż mamy do czynienia z projekcją przyszłości, podczas gdy w fantasy nie jest to możliwe. Fantasy – w najlepszym razie – może być jedynie satyrą.
Owszem, istnieją analogie między science fiction a fantasy, ale gatunki te niekoniecznie trafiają do tych samych odbiorców. Telewizyjny Doktor Who nie jest serialem fantasy, to przygodowa seria science fiction i zawsze tak było. Odwrotnie – taka powieść jak Niekończąca się historia nie może być sklasyfikowana jako science fiction, ponieważ jest absolutnie niemożliwa, jest czymś, co nie może się zdarzyć w rzeczywistym świecie, a zatem jest fantasy. Czasami idee pisarza mogą być uznane za fantastyczne nawet w gatunku science fiction, ale to coś, co łączy się z dalekoterminowymi wizjami pisarza. I znowu Wells daje nam klasyczny przykład z Wyspą doktora Moreau, gdzie przewiduje inżynierię genetyczną dziesięciolecia wcześniej, niż ktokolwiek o niej zamarzył. Jest też Verne i jego zapierająca dech w piersiach powieść Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi. Atomowy okręt podwodny, wyśniony z wielką dokładnością. Ważne jest, by będąc członkiem fandomu, rozumieć, że są to dwa odrębne gatunki. Mają też dwie różne grupy odbiorców, choć te często łączą się w jeden zbiór, podobnie jak miłośnicy powieści kryminalnych i historycznych. A co z horrorem? Wyobrażam sobie wasz krzyk. Owszem, znajduje się on po sąsiedzku, czyli tuż obok oznaczonego podwójną etykietą działu „science fiction i fantasy”, a zatem także leży w granicach zainteresowań fanów. Co jednak dziwne, powieści grozy czy horrory trafiają na półki bestsellerów, a zatem horror pod tym względem nie jest ubogim krewnym wspomnianych gatunków. Nieprawda? Zastanówmy się. Taki autor jak Clive Barker pisze fantasy albo horror, choć nigdy typowe science fiction, i spokojnie znajduje swoje miejsce na półkach bestsellerów, ponieważ jest znany jako autor horrorów. Podobnie Stephen King z takimi książkami jak Oczy smoka i jego seria fantasy Mroczna wieża, i to nawet pomijając fakt, że niektóre powieści z dziedziny horrorów są dziś określane jako dreszczowce. Niektórzy twierdzą, że science fiction i horror to ten sam gatunek czy też że są to gatunki komplementarne. Prowadziłem wiele do dziś nierozstrzygniętych dyskusji na ten temat, kiedy pracowałem w „Book and Magazine Collector”. Czy Obcy ósmy pasażer Nostromo może mieć miejsce obok Czy androidy marzą o elektrycznych owcach? To dziwne, ale tak, ponieważ oba należą do science fiction. Obcy, mordujący niewinnych ludzi, rozmnażający się w obrzydliwie groteskowy sposób, powodują wzburzenie waszego delikatnego żołądka, tak że krzyczycie: „Groza!”, ale w ten sposób ignorujecie grozę u matki natury, na przykład przypadek samicy pająka czarna wdowa, która zabija i pożera swego partnera tuż po tym, jak ten ją zapładnia. (Czy istota w Obcych… nie zachowuje się trochę jak czarna wdowa?). A zatem science fiction to fikcja oparta na nauce. Zresztą gdzie jest groza w Autostopem przez galaktykę? Zawsze istnieją elementy wspólne, są ludzie, którzy przekraczają granice, ale zasadniczo horror to horror, science fiction to science fiction, a fantasy to fantasy. Wszystkie mają swoją tradycję, specyficzne cechy oraz czytelników i należy się z tym pogodzić, a przynajmniej powinny się z tym pogodzić znane księgarnie, kiedy ustawiają książki na półkach bestsellerów.
Wróćmy do Pratchetta, który nie trafia na półki bestsellerów, i popatrzmy, co się dzieje obecnie. Podobnie jak Stephen King, James Herbert i inni, Pratchett stał się kluczowym elementem głównej grupy autorów, którzy są cennymi produktami dla księgarni, jednak niektórzy pisarze wciąż są ignorowani. Dlaczego? Panuje ogólne przekonanie, że jest to problem typowy dla Wielkiej Brytanii. Jeżeli książka należy do science fiction czy fantasy, nie jest traktowana równie poważnie, jak główne gatunki literatury, takie jak kryminały czy powieści historyczne. W Stanach Zjednoczonych jest inaczej – tu science fiction i fantasy mają ogromną grupę odbiorców i traktowane są z pełną powagą. Dodatkowo horror zmienił się nieco, zbliżył się do realnego świata, co dodało mu wiarygodności i zrodziło jego odnogę – dreszczowiec.
Ta książka mówi o gatunku fantasy i o jednym z jego najwybitniejszych twórców, Terrym Pratchetcie. Jest to opowieść o człowieku, który zyskał miejsce na listach bestsellerów i nadal niestrudzenie przekracza granicę wybranego przez siebie gatunku.

„Science fiction jest podzbiorem fantasy”.
Terry Pratchett

Trudno przeoczyć powyższą wypowiedź. Świadomie wspomniałem wcześniej serial Doktor Who. Pratchett pisał kiedyś o nim i chociaż twierdzi, że pierwszy odcinek oglądał w 1963 roku i do dziś lubi tę produkcję, to trochę go oburza, jak naprędce Doktor wymyśla powody, aby wyjaśnić, w jaki sposób znów uratował wszechświat. Pratchett tłumaczy dalej, że logika stojąca za wyjaśnieniami Doktora jest zbyt fantastyczna dla science fiction, zatem opowieści te należą do nurtu fantasy. Moim zdaniem w tym miejscu granice gatunku zacierają się. Akcja Doktora Who toczy się w kosmosie i jest to dziecięca, przygodowa science fiction (zatem akceptujemy szybsze tempo i bardziej pobieżne wyjaśnienia). Opowiada o obcym mającym dwa serca, co nie wymaga jakiegoś szczególnego naciągania wiary. Jego statek jest większy od środka niż na zewnątrz, co stanowi interesującą hipotezę naukową, potrafi zmieniać swój wygląd – ma zdolność regeneracji, kiedy ciało jest znużone lub uszkodzone. No dobrze, większość z tego należy do science fiction, ale już słyszę pytania: A co z regeneracją?
Rozważmy zatem cytat jednego z największych twórców z dziedziny makabry, Algernona Blackwooda:

„Ciało, jak nas zapewniają, wymienia swoje atomy co siedem lat, mniej więcej będąc więc w wieku dwudziestu ośmiu lat całkowicie różnym od ciała w wieku lat dwudziestu jeden. Nauka jednak nie wypowiada się o zmianach psychicznych, a zmiany te są z pewnością niewspółmierne… Czy jestem człowiekiem, który spisał te opowieści tak wiele lat temu, czy może kimś innym?”.
Algernon Blackwood
(Przedmowa autora, Selected Tales)

 
Wesprzyj nas