Sto lat temu w Jasnej Polanie zdarzyło się coś, co wstrząsnęło całym światem. Osiemdziesięciodwuletni pisarz, geniusz i największa ówczesna sława literacka, hrabia Lew Tołstoj, potajemnie uciekł z domu w nieznanym kierunku…


Od tego czasu szczegóły ucieczki i śmierci wielkiego starca obrosły mnóstwem mitów i legend… Ostatecznie w listopadzie 1910 roku z 50 rublami w kieszeni dotarł do stacji Astapowo, gdzie stan zdrowia zmusił go do zatrzymania się i gdzie zmarł.

Na wieść o tym, że Lew Tołstoj umiera na stacji kolejowej w niewielkiej i oddalonej od cywilizacji miejscowości Astapowo, zjechały się media, by na bieżąco relacjonować stan zdrowia „sumienia narodu”. Aby ułatwić komunikację ze światem, wybudowano prowizoryczny telegraf, a raportom towarzyszyły komentarze najznamienitszych rosyjskich pisarzy, duchownych i władzy. To, co miało być dla Tołstoja początkiem nowego życia jako pielgrzymującego ascety, poszukującego prawdy o człowieku, stało się medialnym cyrkiem, w który włączyły się najważniejsze siły ówczesnej Rosji: Cerkiew, tajna policja i władze z carem Mikołajem II i premierem Piotrem Stołypinem na czele.

Słowo anarchista określało go najlepiej – władzę uważał za zło, nawoływał do odmawiania służby wojskowej i piętnował wszelki zbytek. Obstawał przy tym jednak, że na zło nie wolno odpowiadać złem – jedynie miłością, co wiązało się z jego głębokimi przekonaniami religijnymi. Władze kościelne i świeckie także miały z nim spory kłopot – największy żyjący Rosjanin, sumienie narodu, od dziewięciu lat objęty był oficjalną ekskomuniką, ponieważ twierdził, że Cerkiew i państwo są zepsute i sprzeniewierzają się prawdziwemu chrześcijaństwu. Pomimo podejmowanych starań, do końca się nie nawrócił. Współczesny mu Lew Tichomirow tak to podsumował: „Dziwny koniec życia… Czuje się tutaj jakąś walkę o duszę. Chciał pojednać się z Cerkwią, ale szatan mocno go trzymał”.

Jak twierdzi Pawieł Basiński, dzisiejsza Rosja nie ma czego zaczerpnąć z bogatego dorobku genialnego pisarza. Tołstoj jest po prostu niewygodny. Był taki i pozostał. Autor – wybitny specjalista życia i twórczości Lwa Tołstoja i Maksyma Gorkiego – nie tylko dociera do nieznanych szczegółów tajnej ucieczki Tołstoja i jego niespodziewanej śmierci, ale przede wszystkim rekonstruuje wydarzenia na podstawie archiwów i wszelakiej dostępnej dokumentacji.

Śledzimy dramatyczną sytuację rodzinną Tołstoja. Jakie powody kierowały nim, by uciec z Jasnej Polany? Czy był to „heroizm duchowy”, oznaka słabości czy może panika i strach przed czymś lub kimś…? Czy ta ucieczka wiązała się ze spisanym w największym sekrecie testamentem Tołstoja? Czy miał dosyć panującej w domu atmosfery, szpiegującej go żony, która podejrzewała, że zapisy ostatniej woli męża są dla niej niekorzystne?

Czytelnicy mogą poznać przyczyny rodzinnego dramatu i tajemnicze okoliczności, w których powstał jego testament duchowy, choć najpełniejsza ocenę wydarzenia dała żona Lwa Tołstoja, Sofia Andriejwna, która w swoim dzienniku zapisała:
„To, co się stało, jest niepojęte, i zawsze będzie nie do zrozumienia”.

Książka ilustrowana jest rzadkimi fotografiami ze zbiorów muzeum w Jasnej Polanie oraz Państwowego Muzeum Lwa Tołstoja.

Media rosyjskie o książce:

„Pawieł Basiński napisał absolutny bestseller. Jego świetnie udokumentowana opowieść o ucieczce Tołstoja to powieść drogi, thriller i dramat psychologiczny w jednym”
– Maja Kuczerskaja, „Wiadomosti”

„Basiński dokonuje niemal cudu, znajdując równowagę pomiędzy opisem Tołstoja-pisarza i Tołstoja-człowieka. To w dużej mierze zasługa filmowego podejścia do tematu i znakomite zastosowanie retrospekcji, poczynając od brzemiennej w skutki ucieczki z domu, by znaleźć odpowiedź na pytanie, kim był ten człowiek, który zmarł w Astapowie?”
– Aleksander Gawriłow, „Snob”

„Umiejętnie i dokładnie autor snuje swoje śledztwo – czytelnik wstrzymuje oddech jak przy lekturze thrillera – by wyjaśnić dziwne wydarzenia, które do dziś pozostają tajemnicą – ucieczka Tołstoja z domu i jego śmierć. To nie jest książka przeładowana faktami czy liczbami, ale wciągająca opowieść o jednym z najbardziej sprzecznych myślicieli tamtych czasów. Przejrzawszy tony materiałów źródłowych – listów, pamiętników, dzienników Tołstoja i jego rodziny, służby, sympatyków oraz bliskich przyjaciół – Basiński stworzył wspaniałą mozaikę, tak perfekcyjną, że nawet szkło powiększające nie wykryje w niej błędu”
– Władimir Pankratow, „Afisza”

„To szczegółowa kronika życia Tołstoja, udokumentowana i zbadana pod każdym kątem. To nie tylko opowieść o jego dziwnej śmierci, ale biografia w pełnym tego słowa znaczeniu, w której szczególny moment z życia Tołstoja – ucieczka z domu – jest punktem wyjścia do serii retrospekcji. Pokazuje wiele aspektów z życia Tołstoja: jego stosunek do instytucji Cerkwi, relacje z osobami z najbliższego otoczenia, służbą i częstymi gośćmi, ze znajomymi z ostatnich lat życia. Bada także kwestie finansowe czy historię jego małżeństwa… Autor dobrze czuje Tołstoja, jego interpretacja materiałów źródłowych jest pogłębiona i wiarygodna”
– Lew Danilkin, „Afisza”

Książka została uhonorowana najbardziej prestiżową nagrodą dla literatury rosyjskiej – „Bolszaja Kniga”, a także tytułem „Książka Roku 2010”. Od premiery miała już 10 wydań.

Pawieł Basiński urodził się w 1961 roku. Jest cenionym pisarzem, dziennikarzem, krytykiem i literaturoznawcą. Studiował na uniwersytecie w Saratowie oraz w Literackim Instytucie im. Maksyma Gorkiego w Moskwie. Członek Związku Pisarzy Rosyjskich, wykładowca na rosyjskiej akademii literatury współczesnej. Zasiada w jury Nagrody Sołżenicyna. Autor kilkunastu książek: antologii wierszy, zbiorów esejów i powieści. Jest specjalistą nie tylko od Lwa Tołstoja, ale i Maksyma Gorkiego czy Osipa Mandelsztama.

Pawieł Basiński
Lew Tołstoj. Ucieczka z raju
Przekład z języka rosyjskiego: Jerzy Czech
Wydawnictwo Marginesy
Premiera: 23 września 2015


Rozdział 1

ODEJŚCIE CZY UCIECZKA?

W noc z 27 na 28 października¹ 1910 roku w powiecie krapiwieńskim w guberni tulskiej wydarzyło się coś niesłychanego, coś bez precedensu nawet w miejscu tak niezwykłym jak Jasna Polana, rodowa posiadłość słynnego na cały świat pisarza i myśliciela hrabiego Lwa Nikołajewicza Tołstoja. Osiemdziesięciodwuletni hrabia nocą potajemnie uciekł z domu w nieznanym kierunku, za towarzysza mając Makowickiego², swego osobistego lekarza.

Oczy gazet

Przestrzeń informacyjna w owych czasach nie różniła się aż tak bardzo od dzisiejszej. Wieść o skandalicznym zdarzeniu błyskawicznie rozeszła się po Rosji i całym świecie. 29 października z Tuły do Petersburskiej Agencji Telegraficznej zaczęły nadchodzić pilne telegramy, których treść następnego dnia podały gazety.
Otrzymaliśmy wprawiającą wszystkich w zdumienie wiadomość: Lew Nikołajewicz Tołstoj w towarzystwie doktora Makowickiego niespodziewanie opuścił Jasną Polanę i wyjechał. Lew Tołstoj zostawił list, w którym informuje, że porzuca Jasną Polanę na zawsze.
O liście tym, który Lew Tołstoj napisał do śpiącej żony i który rano ich najmłodsza córka wręczyła adresatce, nie wiedział nawet jego towarzysz podróży Makowicki. Przeczytał o tym w gazetach. Najsprawniejszy okazał się moskiewski dziennik „Russkoje Słowo”. 30 października opublikował reportaż własnego korespondenta z Tuły, który szczegółowo opisał to, co stało się w Jasnej Polanie.

Tuła, 29 x (pilne). Po powrocie z Jasnej Polany przekazuję szczegóły wyjazdu Lwa Nikołajewicza.
Lew Nikołajewicz wyjechał wczoraj o piątej rano, kiedy było jeszcze ciemno. Lew Nikołajewicz przyszedł do wozowni i rozkazał zaprząc konie. Stangret Andrian wykonał polecenie. Kiedy konie były gotowe do drogi, Lew Nikołajewicz razem z doktorem Makowickim zabrali niezbędne rzeczy, spakowane jeszcze nocą, i udali się na stację Szczokino. Z przodu jechał pocztylion Filka, oświetlając drogę latarnią. Na stacji Szczokino Lew Nikołajewicz kupił bilet do jednej ze stacji Kolei Moskiewsko-Kurskiej i odjechał pierwszym pociągiem.
Kiedy rankiem w Jasnej Polanie dowiedziano się o nagłym wyjeździe Lwa Nikołajewicza, powstało straszne zamieszanie. Nie sposób opisać rozpaczy małżonki Lwa Nikołajewicza, Sofii Andriejewny.
Informacja ta, o której następnego dnia mówił cały świat, została wydrukowana nie na pierwszej kolumnie, ale na trzeciej. Pierwszą, jak to było wówczas przyjęte, zajmowały reklamy najróżniejszych towarów.
Najlepszym przyjacielem dla żołądka – wino Saint-Raphaël Jesiotry średniej wielkości. 20 kopiejek za funt
Kiedy „Russkoje Słowo” dostało nocny telegram z Tuły, od razu wysłało dziennikarza do domu Tołstojów w Chamownikach ¹ (obecnie muzeum Lwa Tołstoja, znajdujące się między stacjami metra „Park Kultury” a „Frunzeńską”). Brano pod uwagę możliwość, że hrabia z Jasnej Polany uciekł właśnie do moskiewskiej rezydencji. Ale jak napisano potem w gazecie, „w starym szlacheckim domu Tołstojów było cicho i spokojnie. Nic nie wskazywało na to, by Lew Nikołajewicz przyjechał do dawnej siedziby. Brama była zamknięta. Wszyscy w domu spali”.
Trasą przypuszczalnej ucieczki wyruszył młody dziennikarz Konstantin Orłow, recenzent teatralny, syn zwolennika Tołstoja, nauczyciela i dawnego członka Narodnej Woli² Władimira Orłowa, przedstawionego w opowiadaniach Sen i Na świecie nie ma winnych. Dziennikarz dopędził uciekiniera już w Kozielsku i potajemnie jechał za nim do Astapowa, skąd telegraficznie powiadomił Sofię Andriejewnę i dzieci Tołstoja, że ich mąż i ojciec jest poważnie chory i przebywa na stacji węzłowej kolei w domu zawiadowcy Iwana Ozolina.
Gdyby nie inicjatywa Orłowa, rodzina dowiedziałaby się o miejscu pobytu śmiertelnie chorego Lwa Nikołajewicza nie prędzej, niż o tym doniosły wszystkie gazety. Czyż trzeba dodawać, jakie to było dla niej bolesne? Dlatego, w odróżnieniu od Makowickiego, który postępowanie „Russkiego Słowa” nazwał „detektywistycznym”, Tatiana Suchotina, najstarsza córka Tołstoja, napisała we wspomnieniach, że „do śmierci będzie czuła wdzięczność wobec dziennikarza Orłowa”. „Ojciec umiera gdzieś niedaleko, a ja nie wiem, gdzie jest. Nie wiem i nie mogę się nim opiekować. Może nawet go już więcej nie zobaczę? Czy pozwolą mi bodaj popatrzeć na niego na łożu śmierci? Bezsenna noc. Prawdziwa tortura” – wspominała później stan ducha swój i całej rodziny po „ucieczce” (jak to określiła) Tołstoja.
„Znalazł się jednak nieznajomy, który nas zrozumiał i ulitował się nad rodziną. Zatelegrafował: «Lew Nikołajewicz w Astapowie u zawiadowcy stacji. Temperatura 40 st. C»”.
W ogóle trzeba powiedzieć, że w stosunku do rodziny, a przede wszystkim do Sofii Andriejewny gazety zachowywały się delikatniej i bardziej powściągliwie niż w stosunku do uciekiniera z Jasnej Polany, którego każdy krok był bezlitośnie śledzony, chociaż wszyscy dziennikarze wiedzieli, że w pożegnalnym liście Tołstoj prosił, by go nie szukano. „Proszę… nie jedź za mną, nawet jeśli się dowiesz, gdzie przebywam” – pisał do żony.
„W Bielowie Lew Nikołajewicz wyszedł do bufetu i zjadł jajecznicę”. Prasa delektowała się faktem, że pisarz złamał swoje wegetariańskie zasady. Wypytywano jego stangreta i Filkę, lokajów i chłopów z Jasnej Polany, kasjerów i bufetowych na stacjach, dorożkarza, który wiózł Lwa Nikołajewicza z Kozielska do klasztoru optyńskiego ¹, mnichów z hotelu i wszystkich, którzy mogli powiedzieć cokolwiek o podróży osiemdziesięciodwuletniego starca pragnącego jedynie uciec, ukryć się, stać się niewidocznym dla świata.
„Nie szukajcie go!” – wołały cynicznie „Odiesskije Nowosti”, zwracając się do rodziny. „Nie jest wasz, należy do wszystkich!”.
„Ma się rozumieć, że jego nowe miejsce pobytu bardzo prędko zostanie odkryte” – z zimną krwią oznajmiała „Pietierburgskaja Gazieta”.
Lew Nikołajewicz nie lubił gazet (chociaż je czytywał) i nie ukrywał tego. Co innego Sofia Tołstoj. Żona pisarza świetnie rozumiała, że renoma zarówno męża, jak i jej własna, czy chcą tego, czy nie, zależy od publikacji w gazetach. Dlatego z ochotą kontaktowała się z dziennikarzami i udzielała wywiadów, tłumacząc te lub inne osobliwości zachowania Tołstoja czy też jego wypowiedzi i nie zapominając przy tym (było to jej słabością) podkreślić swojej roli u boku wielkiego człowieka.
Właśnie to sprawiło, że dziennikarze traktowali Sofię Andriejewnę dosyć życzliwie. Ton nadało sprawie „Russkoje Słowo” felietonem Własa Doroszewicza Sofia Andriejewna, zamieszczonym w numerze z 31 października.
„Stary lew odszedł, by umrzeć w samotności” – pisał Doroszewicz. „Orzeł odleciał od nas tak wysoko, że mowy nie ma, byśmy mogli śledzić jego lot!”.
(Ależ śledzili, i to jeszcze jak!)
Sofię Tołstoj autor porównywał do Jasodary, młodej żony Buddy. Był to niewątpliwy komplement, ponieważ Jasodara ani trochę nie przyczyniła się do odejścia męża. Złośliwe języki natomiast porównywały Sofię Andriejewnę nie do Jasodary, ale do Ksantypy, małżonki Sokratesa, która miała rzekomo wykańczać męża swoją kłótliwością i brakiem zrozumienia dla jego poglądów. Doroszewicz słusznie podkreślał, że bez żony Tołstoj nie żyłby tak długo i nie napisał swoich późnych dzieł (chociaż co z tym wspólnego ma Jasodara?).
Wniosek z felietonu był następujący: Tołstoj to „nadczłowiek” i jego postępku nie możemy sądzić ludzką miarą. Sofia Andriejewna jest zwykłą ziemską kobietą, która robiła dla męża, co mogła, kiedy był po prostu człowiekiem. W obszarze „nadludzkim” jest jednak dla niej niedostępny i na tym polega jej tragedia. Sofia Andriejewna jest sama. Nie ma jej dziecka, jej starca-dziecka, jej tytana-dziecka, o którym trzeba myśleć, o którego trzeba troszczyć się w każdej chwili – czy jest mu ciepło, czy jest syty i zdrowy? Nie ma komu oddawać po kropli całego swojego życia.
Sofia Tołstoj czytała felieton, który jej się podobał. Była wdzięczna gazecie „Russkoje Słowo” i za artykuł Doroszewicza, i za telegram Orłowa. Dlatego mogła nie zwracać uwagi na takie szczegóły jak na przykład niezbyt miły opis swojego wyglądu zewnętrznego autorstwa tegoż Orłowa: „Błędny wzrok Sofii Andriejewny wyrażał wewnętrzną udrękę. Głowa jej się trzęsła. Miała na sobie niedbale narzucony szlafrok”. Mogła też wybaczyć i nocną obserwację moskiewskiego domu, i dość bezceremonialne ujawnienie sumy, jaką zapłaciła rodzina, żeby wynająć specjalny pociąg z Tuły do Astapowa – 492 ruble 27 kopiejek, i nawet zdanie: „Więzień zbiegł z łagodnego lochu”, przejrzystą aluzję Wasilija Rozanowa do tego, że Lew Nikołajewicz uciekł mimo wszystko od rodziny.
Kiedy przebiegniemy wzrokiem tytuły gazet, w których wyjaśniano odejście Tołstoja od rodziny, stwierdzimy, że samego słowa „odejście” używano w nich rzadko. Nagły wyjazd, Zniknięcie, Ucieczka…, Tolstoy Quits Home [Tołstoj opuszcza dom].
Nie chodzi wcale o to, że dziennikarze chcieli w ten sposób podrażnić wyobraźnię czytelników. Wydarzenie samo w sobie miało charakter skandalu. Bo też okoliczności, w jakich Tołstoj opuszczał Jasną Polanę, istotnie o wiele bardziej przypominały ucieczkę niż pełne godności odejście.


Białe wieże – wjazd do majątku i symbol Jasnej Polany.

 
Wesprzyj nas