Gaudi – uwielbiany i czczony przez jednych, znienawidzony przez innych – już w dniu swojej śmierci okrzyknięty został geniuszem przez te same barcelońskie gazety, które jeszcze niedawno zamieszczały jego karykatury: niezrozumianego, trochę szalonego, ekscentrycznego.


Barwna i dowcipna ilustrowana biografia artysty (1852–1926), a zarazem portret Katalonii, jej życia kulturalnego i politycznego, napisana wartko, wnikliwie i ze zrozumieniem. „Rzadko się zdarza, aby biografia architekta była tak ludzka i pełna humoru. Udało się odtworzyć połączenie żartobliwości i powagi, jakie charakteryzowało Gaudiego”, napisał Paul Preston.

Wielu osobom Barcelona kojarzy się przede wszystkim z architekturą Gaudiego. I o ile znamy słynne budynki autorstwa tego projektanta, o nim samym wiemy niewiele. Opisywany jako zniewieściały dandys, rygorystyczny wegetarianin i gorliwy katolik, był też ekscentryczny, błyskotliwy i niezwykle ambitny. Jego rude włosy wyróżniały go spośród ciemnowłosych Katalończyków nie mniej niż hipnotyzujące spojrzenie błękitnych oczu i zachowanie, o którym w Barcelonie krążyły legendy.

Pewny siebie, bywał arogancki i butny. Bezkompromisowy, przywiązany do swoich wizji, rzadko szedł na ustępstwa. Znający swoją wartość, walczył o każdego peseta ze swoimi zleceniodawcami.

A jednocześnie tak niewiele potrzebował – żyjąc skromnie w casa pairal – rodzinnym domu – z bratem, potem ojcem i bratanicą, wreszcie samotnie na budowie Sagrada Familia – dzieła jego życia.

Zaskakująco różny w kolejnych etapach swego życia – elegancki młody bourgeois; wyniszczony dietą i chorobami zapracowany mężczyzna; przypominający żebraka, wychudzony, zdziwaczały staruszek – zawsze żył architekturą i dla architektury.

Nie był dobrym uczniem ani studentem. Jednak zwracał uwagę otwartością umysłu i zaskakującymi pomysłami. Podczas egzaminu końcowego (na którym przyznano mu tytuł architekta głosami większości, a nie jednomyślnie) jego nauczyciel oświadczył: „Panowie, stoimy tutaj dzisiaj przed obliczem geniusza lub szaleńca!”.

Syn rzemieślnika – zawsze najwyżej cenił rzemiosło. „Dwoma linami i sznurem tworzy się architekturę”, mawiał. I nigdy nie porzucił swych korzeni, z każdym rokiem mocniej podkreślając, że jest Katalończykiem. Już jako młody chłopak z równie romantycznymi jak on przyjaciółmi poznawał najważniejsze zabytki Katalonii, snując marzenia, z których zaskakująco wiele udało im się zrealizować.
W każdym kolejnym projekcie coraz głębiej sięgał do tradycji i historii swojej ziemi. Znając dobrze kilka języków, z czasem chciał rozmawiać tylko po katalońsku. Coraz częściej za swoją miłość do ojczyzny bywa porównywany do wielkiego Katalończyka Ramóna Llulla. Ma zostać błogosławionym – patronem architektów.

Chociaż architektura Gaudiego to otwarta księga, osobowość samotnego kapłana piękna z Barcelony wciąż jest nie do końca odkrytą tajemnicą.

Gijs van Henbergen jest holenderskim historykiem sztuki, autorem biografii Antoniego Gaudiego oraz Pablo Picasso. Jest także uznanym krytykiem kulinarnym i wybitnym hispanistą.

Gijs van Hensbergen
Gaudi. Geniusz z Barcelony
Przekład: Iwona Chlewińska
Wydawnictwo Marginesy
Premiera: 18 marca 2015

PRZEDMOWA

Niewielu artystów ukształtowało nasze postrzeganie miasta w sposób tak pełny jak Gaudi. Niewielu architektów okazało się tak reprezentatywnych dla swojej kultury. Gaudi, Barcelona i Katalonia byli i są połączeni na zawsze.
Sława Gaudiego sięgała powoli coraz dalej i teraz jest on bezsprzecznie najsłynniejszym architektem na świecie. Spuścizna architektoniczna Gaudiego podziwiana jest od Japonii i Korei, poprzez Niemcy, aż do Ameryki Łacińskiej. Pewien wielbiciel z Japonii wyraził swoje zdziwienie faktem, że praca znajdująca się w muzeum w Japonii, w Barcelonie nadal stanowi integralną część struktury miejskiej. Być może prawdziwe oddziaływanie Gaudiego polega po prostu na dostępności. Niektóre z jego prac charakteryzuje nieco disneyowska wulgarność, ale w swej najlepszej części są one zarówno zmysłowe, jak i dogłębnie proste. Sztuka dla każdego – to wspaniałomyślne i ludzkie. Jego architektura jest ponownie w modzie.

Gaudi to postać niezwykle współczesna; charakteryzowały go holistyczne podejście do świata, głęboka duchowość i niezwykła oryginalność. Był ekologiem: do tworzenia swych budowli wykorzystywał potłuczone kafle, porcelanę, zabawki dziecięce, stare nici z fabryk tekstylnych, metalowe obręcze z bel bawełny, sprężyny z łóżek i zwęglone resztki z pieców fabrycznych.
Gaudi – niczym Leonardo dwudziestego wieku – jest idealnym artystą-wynalazcą. Jego fantastycznie płodna wyobraźnia wypaliła dziury w pokrytych kurzem podręcznikach. Miał zadziwiającą zdolność wyobrażenia sobie budynku, a następnie przekształcenia go w rzeczywistość. Stworzył w ten sposób całkowicie nową typologię.
Niektórzy uważają, że dzieło Gaudiego jest trudne do zrozumienia i nie chcą uznać hojności jego stylu. Dla nich jego wieże są oznaką nadciągającego rozpadu. Jednak Gaudi zawsze będzie przemawiał do rzeszy różnorodnych odbiorców. Jego stosunek do szczegółu jest bardzo japoński, głęboka religijność silnie katolicka – lecz strukturalna świetność białych pokojów na poddaszu to czystość kalwinizmu.
Gaudi zaś nadal buduje – zza grobu. Bóg był jego najważniejszym mecenasem, któremu według Gaudiego nigdy się nie spieszy. Czekał setki lat na ukończenie katedry w Chartres i Sewilli. Według tych standardów kolejne sto pięćdziesiąt lat czekania na Sagrada Familia to nie tak długo.
Wszystko jednak ma się zmienić. Oblicza się, że jeśli nie ustanie napływ dotacji, Sagrada Familia zostanie ukończona około 2030 roku.

Chociaż architektura Gaudiego to otwarta księga, osobowość samotnego kapłana piękna z Barcelony wciąż jest nie do końca odkrytą tajemnicą. Gaudi pozostaje zagadką, ostatnim wielkim artystą, który uciekł przed spojrzeniem biografa.
W wielu pracach na jego temat albo unikano umieszczania go w kontekście kulturalnym, skupiając się na samotnej postaci kroczącej majestatycznie przez scenę katalońską, albo koncentrowano się na stworzonych przez niego wyszukanych formach architektonicznych. W ten sposób pominięto wiele kluczowych zdarzeń w życiu Gaudiego, które okazały się sprawdzianem i iskrą zapalną dla architekta i jego pracy oraz dla najbliższego otoczenia. Utrata imperiów przez Hiszpanię w 1898 roku i Tragiczny Tydzień w 1909 roku, kiedy spalono klasztory i kościoły, to zdarzenia, które silnie wpłynęły na Gaudiego, jego przyjaciół i opiekunów, całkowicie zmieniając ich sposób pracy.
Sytuacja polityczna w Katalonii była złożona i groziła wybuchem. Niełatwy sojusz z Hiszpanią (Kastylią) charakteryzowało niezwykłe napięcie. Z tego też powodu, gdy tylko było to możliwe, starałem się oddawać głos pisarzom i hiszpańskim, i katalońskim.
Przed wybuchem wojny domowej wielu hiszpańskich intelektualistów i polityków rozpoznało niebezpieczeństwo, jednak niestety nie mieli siły, aby powstrzymać falę nadchodzącego kryzysu. Niewiele pokoleń poddawało się tak bezlitosnej samoanalizie jak pokolenie Gaudiego. Nieliczne demaskowały się w tak bolesny sposób. Ten surowy krytycyzm nadal jest przyczyną przelewu krwi. Społeczne i polityczne napięcia między reformą a reakcją stanowią podtekst i ukrytą strukturę dzieła Gaudiego.

Pisanie biografii o takiej legendzie najeżone jest problemami. Istnieją też problemy wykraczające poza metodologię. Wszelkie osobiste i zawodowe archiwa Gaudiego uległy zniszczeniu po wybuchu hiszpańskiej wojny domowej. Dwudziestego lipca 1936 roku włamano się do krypty w Sagrada Familia i w ciągu dwóch dni spalono lub zniszczono rysunki, notatki i modele Gaudiego.
W tym samym miesiącu w pobliskim kamieniołomie zabito przyjaciela Gaudiego, proboszcza Sagrada Familia, Gila Parésa. Jednak wiemy, co Gaudi robił w niemal każdej minucie ostatnich piętnastu lat życia. Był to człowiek kierujący się przyzwyczajeniami. Można było według niego nastawiać zegarek: msza, poranne modlitwy, Anioł Pański, wieczorny spacer do spowiedzi. Wiemy, kiedy i gdzie kupował wieczorną gazetę. Lecz drgania jego duszy na zawsze pozostaną w ciszy konfesjonału.

Po latach starań Asociació por Beatificació d’Antoni Gaudí – mozolnie pracując nad przyspieszeniem beatyfikacji Gaudiego, sprzedając broszury i święte obrazki – zbliża się do celu. Latem 1998 roku arcybiskup Barcelony Ricard Maria Carles rozpoczął proces zmierzający do ogłoszenia Gaudiego patronem architektów.
Proces musi zostać zatwierdzony przez Watykan. Gaudi był artystą-architektem, który stworzył (według arcybiskupa) mistyczne dzieło porównywalne jedynie z wyniosłą Pieśnią duchową (Cántico espiritual) Świętego Jana od Krzyża. Jak pisał Ruskin o Fra Angelico – był kimś znacznie więcej niż artystą – był „natchnionym świętym”.

WSTĘP

Najbardziej udane dzieła hiszpańskiego geniuszu powstały
w wyniku uporczywych wysiłków mających na celu danie
życia i doskonałości cechom indywidualnym, wyrastającym
z tradycyjnych korzeni, ale osiągającym dojrzałość wraz
z upływem czasu. Takie owoce cenione są ze względu na ich
rzadkość: nie można ich już znaleźć w innych krajach. Zawierają
elementy o doskonałości niespotykanej gdzie indziej.

RAMÓN MENÉNDEZ PIDAL
Material and Moral Austerity

Antonio Gaudi, czczony i lżony, unosi się nad XX wiekiem niczym zadumany gigant Goi. Jak każdego bohatera legendy – prawdziwego Gaudiego skrywają zasłony (i dekady) zaniedbania i łatwego krytycyzmu.
Przez ponad czterdzieści lat reżim Franco tłumił tożsamość kulturową Katalonii, przemilczając znaczenie dzieła Gaudiego. Nie brakowało też ludzi, którzy nadal uważali go za „Dantego architektury”, żarliwych rzeczników nieukończonej Sagrada Familia – samotnej, niebotycznej budowli, której przyszło reprezentować „teologię ludu Katalonii”. Jednak częściej odrzucano go jako stylistycznego dinozaura uwięzionego w średniowieczu.
Mimo to w latach sześćdziesiątych nastąpiło odrodzenie. Na schodach Sagrada Familia i na wielokolorowych ławkach w Parku Güell przedstawiciele wojowniczej katalońskiej kontrkultury spotkali się z hordami wyznających wolną miłość młodych Europejczyków. Przed wejściem w lata siedemdziesiąte budynki Gaudiego stały się idealnym tłem dla filmów takich jak Zawód: reporter Antonioniego z Jackiem Nicholsonem i Marią Schneider.
Nadal jednak nie jesteśmy bliżsi zrozumienia, kim był Gaudi. Nie ma angielskich biografów. Istnieją jedynie hagiografie po kastylijsku i katalońsku: najlepsze badania wciąż skupiają się bezpiecznie na ocenie architektury. Prowadzi się spory o zawiłości hiperbolicznych i łańcuchowych krzywizn, stosowanie przez artystę metody doświadczalnej wzbudza zdziwienie. A Gaudi jako człowiek nadal ukrywa się w kilkunastu fotografiach. Jawny brak jawności.
W 1913 roku Gaudi powiedział dziennikarzowi pracującemu dla dziennika „La Razón” z Montevideo:

Ludzi można podzielić na dwa rodzaje: ludzi słowa i ludzi
czynu. Pierwsi mówią, drudzy działają. Ja należę do drugiej
grupy. Brakuje mi środków, aby odpowiednio wyrazić siebie.
Nie byłbym w stanie wytłumaczyć nikomu moich idei
artystycznych. Nigdy nie miałem czasu, aby się nad nimi
zastanowić. Życie spędziłem, pracując.

To szczególne słowa. Gaudi znajdował radość w używaniu oryginalnych form i połączeń kolorystycznych. Jednak jego budynki zawierały także łatwe do odszyfrowania znaczenia, podobnie jak romańskie cykle fresków lub gotyckie katedry. Autobiografia Gaudiego została zapisana w kamieniu; w popękanych kaflach, szylkrecie, powykręcanym metalu, witrażach i wypolerowanym złocie; w cemencie i zaprawie murarskiej. Aby stworzyć obraz człowieka, musimy bliżej przyjrzeć się budynkom, które zbudował, w których mieszkał, przedmiotom, które czcił, i źródłom jego wyobraźni: temu, co sam nazwał „wielką księgą natury”.
Ocena postaci Gaudiego opierała się zazwyczaj na niewiedzy. Uwieńczeniem negatywnego angielskiego punktu widzenia może być brak nazwiska artysty w pracy Pioneers of Modern Design Sir Nikolausa Pevsnera. Evelyn Waugh nie znalazł w sobie nawet tyle energii, aby wysiąść z taksówki i przyjrzeć się dziełom Gaudiego.
Kataloński pisarz Carles Soldevila stworzył cudowną satyrę na ten temat. W eseju Sztuka pokazywania Barcelony, napisanym zaraz po śmierci Gaudiego, Soldevila tłumaczy swoją taktykę radzenia sobie z entuzjastami Gaudiego:

Nie zgadzaj się z ich sądami, jednak nie sprzeciwiaj się im
w otwarty sposób. Pozwól im ześlizgnąć się po zboczach
architektonicznego ekspresjonizmu.³

George Orwell był jeszcze większym podżegaczem. W Hołdzie dla Katalonii napisał:

Poszedłem spojrzeć na katedrę (sic!), nowoczesną katedrę,
jeden z najbardziej szkaradnych budynków na świecie. Ma
cztery zakończone blankami iglice, dokładnie w kształcie
butelek wina reńskiego. W przeciwieństwie do wielu
kościołów w Barcelonie nie została zniszczona podczas
Rewolucji – ocalała, jak mówią, ze względu na „wartość
artystyczną”. Uważam, że anarchiści wykazali się złym gustem,
skoro nie zniszczyli jej, gdy była do tego stosowna
okazja…

Gaudi cieszył się lepszą opinią wśród niemieckich i amerykańskich komentatorów. Walter Gropius pisał z podziwem: „Niektóre ściany Sagrada Familia to cuda doskonałości technicznej”. Jeszcze więcej entuzjazmu znajdujemy u Louisa Sullivana, nauczyciela Franka Lloyda Wrighta: „Największe dzieło twórczej architektury ostatniego ćwierćwiecza. To duch przedstawiony w kamieniu!”. Największy zachwyt okazał jednak architekt Hermann Finsterlin:

Sagrada Familia jest dla mnie jednym z budynków-cudów
świata […], Sagrada Familia, jak Tadż Mahal, nie była domem
Boga, lecz domem bogini, jego bogini, jego niebiańskiej,
a co za tym idzie nieszczęśliwej miłości. Takie katedry budowane
są jedynie przez serca przepełnione ogromną rozpaczą
lub dionizyjską ekstazą, a tylko nadczłowiek jest zdolny do
twórczej rozpaczy.

Już za życia Gaudi uważany był za dziwaka. Jego architektura szybko stała się niemodna, a skomplikowana, pogrążona w religijności osobowość pozostawała w sprzeczności z duchem tamtych czasów. Meyer Schapiro tłumaczy ten paradoks:

Hegel bardzo niesprawiedliwie powiedział, że w wieku pobożności
nie trzeba było być religijnym, aby stworzyć prawdziwie
religijne dzieła sztuki, podczas gdy obecnie najbardziej
pobożny artysta nie jest do tego zdolny.

Gaudi jest symbolem tego, co Mario Praz określił jako „nieoswojona Hiszpania”. Cuchnął kadzidłem i grzechem pierworodnym. Był niemodny również na własnym terytorium, w Barcelonie.
Młody Picasso przestrzegał przed nim, a krytyk Eugeni d’Ors próbował go zniszczyć. Styl Gaudiego był starodawny jeszcze przed początkiem dyktatury Primo de Rivery w 1923 roku. Chłodniejszy klasycyzm śródziemnomorski, przez wielu uważany za odzwierciedlenie prawdziwego ducha katalońskiego, zastąpił gorące usposobienie Gaudiego.
Zgubą dla artysty okazały się, paradoksalnie, pochwały, jakimi zasypał go Salvador Dali w grudniowym numerze magazynu surrealistów „Minotaure” z 1933 roku. W De la beauté terrifiante et comestible de l’architecture Modern’style Dali rozłożył na części, posiekał i roztopił jego dzieło. Udało mu się w jednym artykule napiętnować sztukę architektoniczną Gaudiego na całe pokolenie jako sztukę tapas.
Reputacja architekta ucierpiała także za sprawą kolejnych opinii: filozof baskijski Miguel de Unamuno opisał jego styl jako „pijaną sztukę”; Oliver Sacks wykorzystywał jego budynki do diagnozowania zespołu Tourette’a; Pevsner w Antyracjonaliście (1973) umieścił Gaudiego obok takich szaleńców architektury, jak listonosz z Francji, Ferdinand Cheval, który przez trzydzieści trzy lata w drodze do domu zapełniał muszlami swą torbę, aby następnie zbudować inkrustowany nimi Palais Ideal.
Odrzucenie wiązało się z modą i gustem. Elementem wzbudzającym największą niechęć wśród przeciwników Gaudiego była niesforna wulgarność jego budynków. T.G. Jackson potępił ją w 1904 roku jako „świadome dążenie do oryginalności i ekscentryczności, co stanowi najniższą motywację w sztuce”. Widziano w nim skrajny przykład architekta „zaślepionego urokiem malowniczości do granic absurdu”.
Gaudi był „jedną z tych przytłaczających osobowości, takich jak Francesco Borromini”, neobarokowym potworem goniącym za blaknącymi marzeniami. Wielu twierdziło, że jego fantastyczna architektura nie jest niczym więcej niż architektoniczną herezją, fałszywym tropem.
W XX wieku Gaudi był osamotniony, podobnie jak inni hiszpańscy geniusze. Ortega y Gasset sugerował, że taki właśnie jest los hiszpańskiego charakteru:

Raz na jakiś czas pojawia się geniusz, jednak jego dzieło,
w rzeczywistości nagłe i odizolowane, nie jest w stanie podnieść
miernego poziomu produkcji narodowej. Między nim,
samotną jednostką, a masami nie istnieją pośrednicy, a tym
samym nie istnieje komunikacja. Jest tak pomimo faktu, że
nawet ci nieliczni hiszpańscy geniusze zawsze po części należeli
do narodu, a ich prace nigdy całkowicie nie wyzwoliły
się od plebejskiego i ludowego wpływu.

Większość apologetów i krytyków mogła odnieść to do Gaudiego, samotnego geniusza – niezrozumianego, lekko szalonego, ekscentrycznego, ostatniego romantyka.
Nadmierne uproszczenia prowadziły jednak do zafałszowania obrazu. W folklorze katalońskim Gaudi został sprowadzony do łatwo rozpoznawalnego typu – ascetycznego eremity architektury. Architektura była najwyraźniej jego regułą zakonną. Najbardziej powszechny mit mówi o tym, że przez ostatnie dwadzieścia lat życia mieszkał on i pracował w piwnicach Sagrada Familia – podczas gdy spał tam jedynie przez ostatnie sześć miesięcy. Poza granicami Katalonii ten mit dobrze służy pamięci Gaudiego, jednak w kraju jego imię jest albo sławione, albo profanowane.
Nie ma drogi pośredniej. Uważany jest za fałszywego proroka, a z drugiej strony istnieje bardzo aktywna grupa, która prowadzi energiczne działania w Watykanie na rzecz jego beatyfikacji. Gaudi, podobnie jak Święty Józef, uważany jest za symbol człowieka pracy, wierzącego – jak Ruskin – w twórczość rąk ludzkich.
Charakter Gaudiego, jak powtarzali jego najbliżsi współpracownicy i inni, którzy go znali, zawierał w sobie cały katalog przeciwieństw: wielkoduszny, a jednocześnie skąpy; dandys, a jednocześnie tramp; mądry, a jednocześnie zdziecinniały, dowcipny, a jednocześnie nudny. Wszystkie obserwacje zostały poczynione przez ludzi, którzy znali lub uważali, że znali artystę dobrze; i wszystkie są ze sobą sprzeczne. Być może to nie owe cechy, lecz triumfy odnoszone przez Gaudiego w architekturze i jego religijność prowokowały pełne namiętności reakcje. Ortega y Gasset wyobrażał sobie, że dobrze rozumie to zjawisko:

Duma jest siłą antyspołeczną […] wielcy ludzie nie mogą jej
posiadać, a prowadzi ona nieuchronnie do degeneracji rodzaju
ludzkiego, co właśnie miało miejsce w narodzie hiszpańskim.

Gaudi należał do spektakularnie utalentowanego pokolenia pisarzy, poetów, artystów i architektów, z których każdy stanowił wyjątek od reguły Ortegi. Nie był osamotniony. W rzeczywistości był częścią aktywnej grupy architektów, mecenasów, polityków i wysoko postawionych ludzi Kościoła, najbardziej nowatorskich umysłów owych czasów.

 
Wesprzyj nas