Współczesne spojrzenie na legendarną ikonę mody i praktyczny poradnik dla kobiet wszystkich pokoleń.


Każda dziewczyna powinna mieć dwie rzeczy: klasę i urok.
… od prawie stu lat Coco Chanel jest w modzie synonimem wszystkiego, co uważamy za stylowe… Otwórz swoją szafę, a ujrzysz jej ducha. Masz kolekcję marynarek do dżinsów… – przecież to Chanel. Czarna sukienka? To w prostej linii jedwabny model z 1926 roku. Spódnica – ołówek przed kolana, albo w kształcie litery A? Chanel. Sweter typu dżersej? To znowu Chanel.

Coco Chanel urodziła się w 1883 roku w biednej rodzinie na południu Francji. Osierocona jako kilkuletnie dziecko przez matkę i porzucona przez ojca, trafiła pod opiekę zakonnic, które nauczyły ją szyć. Na początku XX wieku pracując jako szansonistka w paryskich kawiarniach, w wolnych chwilach dla zabawy zaczęła szyć kapelusze. To był początek jej wielkiej kariery.

Zagłębiając się w meandry zawikłanej biografii słynnej projektantki, Karen Karbo napisała inspirującą książkę o sprawach ponadczasowych – stylu, pasji, pieniądzach, sukcesie, kobiecości i życiu na własnych warunkach.

Karen Karbo – amerykańska powieściopisarka i autorka książek biograficznych, m.in. o Audrey Hepburn, Julii Child i Coco Chanel. Jej eseje, opowiadania i felietony ukazują się m.in. w „Elle”, „Vogue”, „Esquire”, „New York Times”.
Chesley McLaren – autorka ilustracji do wielu książek oraz artykułów prasowych; z uwagi na francuski styl jej grafik znana jako „francuska ilustratorka w Nowym Jorku”

***

Przesycony humorem, elegancki poradnik, w którym ujrzymy Coco Chanel w roli bardzo stylowego doktora filozofii.
– The Times-Picayune –

Mini-biografia opatrzona wnikliwym i zabawnym komentarzem. (…) Kobiecie, która stara się znaleźć bezpieczne niebo w Ameryce, ta książka przyniesie więcej pożytku niż elaborat filozofa.
– www.headbutler.com –

„Moda to architektura; jest kwestią proporcji…. Jeśli chcesz być niezastąpiona, musisz być inna…. Moda przemija, tylko styl się nie zmienia…. Nie trać czasu na walenie w ścianę w nadziei, że wybijesz w niej drzwi… Mody powstają, żeby wyjść z mody.” Nie można mówić o Haute Couture nie wymieniając nazwiska i osiągnięć Coco Chanel (1883-1971). Karen Karbo przedstawia życiową filozofię francuskiej ikony stylu, przywołując jej celne i pełne elegancji słowa.
– Barnes & Noble –

Żyjemy w epoce uwielbienia dla Coco Chanel; jest tyle książek i filmów o niej. Zanim przedawkujecie, sięgnijcie do książki Karen Karbo i przekonajcie się, dlaczego Coco Chanel stała się tak wpływową postacią… Humorystyczny komentarz stanowi dodatkowy walor tej książki.
– Wall Street Journal –

To książka dla wszystkich, którzy interesują się modą. Dla tych, którzy chcą się dowiedzieć więcej o spuściźnie po Coco Chanel, która po dziś dzień nie przestaje dostarczać inspiracji kobietom na całym świecie.
– Creators.com –

Żadna inna pisarka czy pisarz nie rozumie lepiej niż Karen Karbo, co to znaczy być Coco Chanel i co to znaczy być kobietą, która podziwia Coco Chanel.
HeadButler.com

Żakiet٭ inspirowany żakietem Coco Chanel
– Karen Karbo –

Uwielbiam żakiety.
Od wielu, wielu lat, w zasadzie od zawsze, żakiet był dla mnie uniwersalną częścią garderoby – na każdą okazję i do wszystkiego.
Uwielbiam zwłaszcza żakiety w stylu vintage i męskie. Przed napisaniem tej książki nie myślałam nigdy o posiadaniu żakietu Coco Chanel. Nie marzyłam o nim.
Ale niewielka ilość wiedzy bywa niebezpieczna. Im bardziej zagłębiałam się w temat, im bardziej pochylałam się nad zdumiewającą kolekcją Mademoiselle, jak ją nazywano, tym bardziej chciałam mieć przynajmniej jeden dla siebie. Tyle że dziś zdobycie dobrego żakietu Coco Chanel, nawet vintage, nie jest takie proste.
Szukałam go w Los Angeles, Nowym Jorku, Paryżu i – oczywiście – na ebay-u. Bez powodzenia. Żaden z tych, na które było mnie stać, nie podobał mi się, a żaden z tych, które mi się podobały, nie był w moim zasięgu cenowym. Aż w końcu pewnego dnia wymyśliłam – przecież mogę go uszyć sama. Tak jak to robiła Coco Chanel.
I proszę.
Zobaczcie jak z projektu powstał żakiet

٭Nieprzetłumaczalna gra słów: jacket w języku angielskim to zarówno okładka jak i żakiet. Na okładce książki ilustratorka przedstawiła postać w żakiecie Coco Chanel.

Karen Karbo
Księga stylu Coco Chanel
Jak stać się elegancką kobietą z klasą
przeł. Joanna Dziubińska
Wydawnictwo Literackie
Premiera: 3 lipca 2014


Jest pewne wczesne zdjęcie Gabrielle Chanel. Zrobione w parku w Vichy we Francji. Gabrielle ma na nim dwadzieścia trzy lata i stoi obok swojej ulubionej ciotki Adrienne, starszej tylko o kilka lat. Z przyjemnością donoszę, że kobieta, którą Giorgio Armani określił mianem „najelegantszej istoty, jaka kiedykolwiek stąpała po ziemi”, nie była klasyczną pięknością. Gabrielle, wtedy nie znana jeszcze światu jako Coco, miała gęstwinę ciemnych włosów, czarne oczy, szerokie usta i zadziorne spojrzenie. Wyglądała jak dziewczyna, która wciąga koleżanki z klasy w tarapaty, a potem zwala na nie winę. Zarówno pisarka Colette, jak Diana Vreeland, autorka i redaktorka „Harper’s Bazaar” i „Vogue’a”, uważały, że Coco była podobna do byka. Być może w tamtych czasach byki – tak jak szafy i porcje w restauracjach – były dużo mniejsze. Chanel była swawolna, smukła i bystra. Wspominając Coco w wiku lat pięćdziesięciu, Vreeland mówiła: „Była promienna, ciemnozłota – pociągła twarz, nos jak u byczka i policzki czerwone jak aperitif”.

***

Życiowym sukcesem Chanel nie było stworzenie małej czarnej (co według Chanelegendy projektantka zrobiła w mniej więcej półtorej godziny w pewne leniwe popołudnie|), wynalezienie sztucznej biżuterii, czy eleganckiego kostiumu bouclé, z którego w latach 60. Tak skwapliwie korzystała Jackie Kennedy. Pewnie już wiesz, ponieważ przewracając stronę uniosłaś dłoń, a zgięcie twojego urodziwego nadgarstka przemknęło niedaleko nosa, niosąc zapach rose du mai lub jaśminu, a nawet wetywerii. Jeśli niedawno spryskałaś się odrobiną Chanel No. 5, czujesz pewnie łaskoczące nos górne nuty, pachnące białymi kwiatami, ale całkowicie sztuczne cząsteczki aldehydu, które odróżniły Chanel No. 5 od wszystkich pozostałych perfum, kiedy wprowadzono je na rynek 1920, 1921, 1922 lub 1923 roku (w zależności od tego, która wersja legendy jest prawdziwa). „Piątka, jak je zwą w przemyśle perfumiarskim, to nadal najpopularniejsze perfumy na ziemi. Firma szacuje, że co pięćdziesiąt sekund na świecie sprzedaje się jeden flakon.

***

Coco Chanel zaczynała od kapeluszy. Miała do nich smykałkę i dobrze wiedziała, co zrobić z każdym pojedynczym piórkiem czy jedwabnym kwiatkiem. Jej pierwszy salonik znajdował się na Boulevard Malesherbes w paryskim mieszkaniu Etienne’a Balsana pierwszego kochanka Chanel. Był to skromny arystokrata pasjonujący się hodowlą koni czystej krwi, który odrzucał obowiązujące konwenanse. Rodzina Balsana dorobiła się fortuny w przemyśle tekstylnym. Jego młodszy brat Jacques wżenił się w rodzinę Vanderbiltow (poślubił Consuelo, byłą księżnę Marlborough), ale Etienne lubił łamać zasady. Podobały mu się dojrzałe kurtyzany i czarnookie chudziny, które nie miały do zaoferowania niczego poza swoim charakterkiem.
Balsan wypatrzył Coco, kiedy śpiewała w caf ’conc* w Vichy. A może poznał ją na popołudniowej herbatce, podczas której rozmawiali o koniach i przeznaczeniu? A może spotkali się, gdy przyniósł spodnie wymagające kilku poprawek do małego zakładu, w którym pracowała? Istnieją rożne wersje. W przypadku Chanel to rzecz naturalna, głownie dlatego, że była mistrzynią konfabulacji — łagodne określenie tego, że Coco nałogowo kłamała a temat swojej przeszłości, a potem kłamała, że kłamała, i wypierała się kłamstwa. W późniejszych latach zatrudniała i zwalniała wielu pisarzy, którzy mieli spisać jej wspomnienia, każdemu mówiąc coś innego w zależności od nastroju. Zawsze też kłamała na temat swojego wieku. Przez pierwszą część życia upierała się, że jest przynajmniej dziesięć lat młodsza niż w rzeczywistości (i na taką wyglądała), a potem, kiedy miała około pięćdziesięciu lat, zaczęła wmawiać ludziom, że dobiega setki. To, co zajęło miejsce weryfikowalnych faktów, można nazwać Chanelegendą — kombinacją prawdy, koloryzowania, kłamstw i mitów.
Kiedy Chanel poznała Balsana, miała około dwudziestu dwóch lat i marzyła o karierze wokalnej. Mieszkała wtedy w Vichy — siedzibie Napoleona III i innych dziewiętnastowiecznych osobistości, znanej z wod termalnych i projektowanych ogrodów. Były to zrozumiałe, przeciętne aspiracje, wczesna dwudziestowieczna wersja marzeń o wygraniu Idola.
W typowej caf ’conc występowali komik, jeden lub dwóch barytonów i kilka seksownych piosenkarek, które uwodzicielsko poruszały się po niewielkiej scenie, próbując zagłuszyć brzęk talerzy, odgłosy krzątających się kelnerów i nieustannie przerywających im handlarzy. Występowanie w caf ’conc nie wymagało specjalnego przygotowania, oprócz umiejętności zaśpiewania znanych piosenek ile sił w płucach i posiadania charyzmy, osobowości, ktora sprawi, że goście zostaną dłużej i przepuszczą więcej pieniędzy. Gwiazda mogła dobrze zarobić, a przy odrobinie szczęścia nawet pozować dla Toulouse–Lautreca, siedząc okrakiem na krześle z pończochami zsuniętymi do kostek i włosami upiętymi niedbale na czubku głowy.
Mimo że Chanel nie wykazywała wokalnego czy scenicznego talentu, potrafiła się wkręcić na przesłuchania do najlepszych caf ’conc w mieście. Tu jednak kończyła się skuteczność jej tupetu. Nie wzbudzała zachwytu, co w jej późniejszym życiu właściwie się nie zdarzało. Była ładna, ale nie umiała grać seksownego kociaka. Śpiewała jak ochrypła żaba i nie znosiła kręcenia się wśród tłumu klientów. Ostatecznie zatrudniono ją w charakterze gommeuse — uroczej dziewczyny, która wygląda lepiej niż śpiewa i przechadza się między gośćmi w wyzywających fatałaszkach, szczebiocząc piosenkę lub dwie, by usprawiedliwić swoją obecność.
Chanel już wtedy musiała wiedzieć, że nie ma przyszłości w show-biznesie, kiedy więc Balsan zaproponował, by towarzyszyła mu w Chateau de Royallieu, gdzie miał stadninę koni czystej krwi, odpowiedziała: Pourqoi pas? Czemu nie? Zamieszkała tam jako jego druga kochanka. Pierwsze skrzypce grała światowej klasy kurtyzana Emilienne d’Alencon, również przebywająca w Royallieu. Zanim stała się damą z półświatka, d’Alencon pracowała krotko jako arystka cyrkowa. Ubrana w skąpy kostium klauna, wykonywała numer z tresowanymi królikami. Zamożny francuski hrabia wysłał jej kwiaty do garderoby i wkrótce potem zamieniła nędzne życie w nieogrzewanym mieszkanku na apartament w modnej paryskiej dzielnicy, otrzymując wysokie uposażenie na suknie, własny powóz i konie. Była piękna, ambitna i pozbawiona skrupułów. Chanel ogromnie ją lubiła, ale nawet jak na francuskie standardy mieszkanie pod jednym dachem z kochanką kochanka było nieco dziwne.
Coco spędzała większość czasu w stajni z trenerami koni i stajennymi. Uwielbiała ogiery Balsana, ale nie chciała prowa­dzić leniwego życia utrzymanki jak większość kochanek zamoż­nych mężczyzn. Jej głównym zadaniem okazało się zabawianie kompanów Balsana swoją młodością (przy bujnych kształtach d’Alençon i jej urodzie w stylu Mae West Chanel wyglądała jak niedożywiony urwis), charakterkiem i zuchwałością, która pozwalała jej wskoczyć na ledwie ujeżdżonego, dwuletniego ogiera i pomknąć przez las.
Balsan pomógł Chanel otworzyć mały interes w swoim z rzadka używanym paryskim mieszkaniu. Jak większość ludzi z bogatych rodzin, był zdumiony pragnieniem swojej petite amie, by coś robić. Nigdy nie zaświtało mu w głowie, że kobie­ta, która pewnego dnia miała powiedzieć: „Przeznaczeniem mody jest stać się niemodną”, doskonale wiedziała, iż za kil­ka lat przestanie mu się podobać, tak jak zresztą stało się już z d’Alençon. Co wtedy pocznie?
Chanel otworzyła swoją firmę w 1909 lub 1910 roku (choć równie dobrze mógł to być rok 1912 lub 1905), kiedy to „Inter-national Herald Tribune” doniósł, iż w butiku Chanel Modes można dostać ładną futrzaną mufkę. Było to w późnych latach belle époque, kiedy modne kobiety spędzały większość czasu, namiętnie zmieniając suknie. Istniały stroje odpowiednie na różne okazje: śniadanie, spacer w parku, wyjście do krawco­wej, herbatę, składanie lub przyjmowanie wizyt między piątą a siódmą po południu (te dwie godziny zwyczajowo poświęca­no też kochankom), obiad i do teatru. Oczywiście każdy zestaw wymagał innego kapelusza.
Typowy kapelusz sprzed Chanel mógł mieć nawet ponad pół metra średnicy, zrobiony był z aksamitu, filcu, moheru lub bobrzego futra z długim włosiem, a jego duża powierzchnia przeznaczona była na koronkowe, aksamitne lub jedwabne kwiaty — największą popularnością cieszyły się róże i horten­sje — oraz pióra, pióra i jeszcze raz pióra. W 1911 roku w sa­mej Francji życie poświęciły trzy miliony ptaków, oddając swój puch, lotki i sterówki*. Używano też sprzączek metalowych, a nawet ze stali, by spiąć aksamitną wstążkę, którą otaczano główkę kapelusza. Takie nakrycie głowy uginało karki nawet najbardziej zahartowanych matron, ale nikt specjalnie tym się nie przejmował.
Kapelusz wypadało nosić lekko przechylony, upięty tak, aby ledwie dotykał głowy elegantki. Osiągnąć to można było dzięki tak zwanej ramie podtrzymującej „pompadour”, która zbierała włosy pod kapeluszem w małą stabilizującą wieżyczkę. Damy nakazywały pokojówkom nie wyrzucać włosów zebra­nych ze szczotek, na wypadek gdyby do uzyskania odpowied­niej wysokości i objętości fryzury potrzebna była ich większa ilość. By utrzymać całą konstrukcję, konieczne były (niestety nielekkie) szpilki do włosów, zdobione szlifowanymi kryszta­łami, perłami, diamentami lub różowym kwarcem.
Kapelusze były zarówno konieczne, jak i uciążliwe. Kobiety musiały podróżować z pokojówkami, ponieważ samodzielnie nie były w stanie zamocować kapelusza. Wszyscy akceptowali te archaiczne ozdoby jako element życia modnej kobiety, z wy­jątkiem miłośników teatru, którzy od czasu do czasu rozpo­czynali żarliwe akcje na rzecz mniejszych kapeluszy noszonych przez damy zasiadające na widowni. Protesty rzadko przynosiły efekty, bo niewiele kobiet mało odwagę założyć mniejsze ka­pelusze w obawie przed odsłonięciem konstrukcji z martwych włosów i szpilek.
Nie mogło to trwać w nieskończoność — choćby ze wzglę­du na krajową populację ptactwa.
Coco Chanel miała na ten temat własne zdanie, nawet za­nim kogokolwiek zaczęło obchodzić, co ma do powiedzenia. Zarówno po cichu, jak i na głos zastanawiała się, jak kobieta może myśleć pod tak ogromnym ciężarem. Kapelusz zapro­jektowany przez nią był tak prosty, że aż szokujący. W domu towarowym Lafayette Coco kupiła mnóstwo płaskich słomko­wych kapeluszy żeglarskich, które własnoręcznie ozdobiła po­jedynczym piórkiem lub kwiatem. Jej nakrycia głowy trzymały się bez pomocy ramy „pompadour”, a prostota podkreślała ich ekscentryczność.
Pierwszą klientką Chanel była Émilienne d’Alençon, któ­ra założyła jej projekt na wyścigi w Longchamp. Niewiele wcześniej d’Alençon zostawiła Balsana dla dżokeja. Hipodrom huczał od plotek. I jeszcze ten jej zachwycająco dziwaczny kapelusz!
Powodem szybkiego sukcesu Chanel w modniarstwie nie były tylko jej nakrycia głowy. Każdy mógł pobiec do domu to­warowego, kupić kilka słomkowych kapeluszy i zawiązać wo­kół nich wstążki. Ale ona zrobiła to pierwsza, a geniusz tego pomysłu tkwi w jego prostocie. Kapelusze były wizytówkami Chanel, jej reklamą. Wkrótce rozeszła się pogłoska, że Balsan jest związany z przedziwną młodą istotą ani z dobrego domu, ani o typowej urodzie wampa. Kobiety związane z mężczyzna­mi z kręgów Balsana zaglądały do Chanel Modes, by spraw­dzić, kimże jest ta jego petite amie. Chanel stała się ciekawostką i z chęcią wykorzystywała w interesach swój ekscentryczny — jak na tamte czasy — wizerunek. Damy przychodziły się jej poprzyglądać, a wychodziły z jednym lub dwoma kapeluszami. Na długo przed wynalezieniem No. 5 w powietrzu unosił się zapach zmian.

 
Wesprzyj nas