Henning Lobin w książce “Marzenie Engelbarta” przekonuje, że kultura pisma, która decydowała o kierunku rozwoju świata od czasów Gutenberga po drugą połowę XX wieku, odchodzi w przeszłość, a jej miejsce zajmuje kultura cyfrowa.


Marzenie EngelbartaMy, ludzie, nie jesteśmy już dzisiaj jedynymi, którzy piszą i czytają. Komputery też to umieją. Po tysiącleciach monopolu na pisanie zmuszeni jesteśmy ten bastion ludzkości poddać. Książka pokazuje jak zmienił się proces czytania i pisania w dobie komputerów.

Książki, biblioteki i wydawnictwa, szkoły i uniwersytety, prasa i cenzura – próbują odnaleźć się wobec głębokiego przełomu. Henning Lobin z pasją opowiada o skutkach skomputeryzowania, zaglądając do instytucji, przyglądając się codziennemu życiu i oceniając cyfrową kulturę przyszłości.

Douglas Engelbart w latach sześćdziesiątych XX wieku stworzył koncepcję interfejsu, zaprojektował system online, pierwsze ekrany i okna, przyczynił się do realizacji idei hipertekstu, skonstruował mysz. Nie Bill Gates zatem, nie Steve Jobs ani nawet Alan Turing, twórca koncepcji sztucznej inteligencji, lecz właśnie Douglas Engelbart to człowiek, którego zdaniem Lobina należy uznać za inicjatora rewolucji cyfrowej: to jego idee zmieniły oblicze współczesnego świata.

Kultura pisma, która decydowała o kierunku rozwoju świata od czasów Gutenberga po drugą połowę XX wieku, odchodzi – przekonuje Lobin – w przeszłość. Jej miejsce zajmuje kultura cyfrowa. Ta pierwsza nadal ma swoją infrastrukturę i instytucje, jednak wszystkie one albo już się zmieniły pod wpływem globalnego procesu cyfryzacji, albo z pewnością niebawem się zmienią.

Nie potrafimy sterować tym procesem w całości wedle własnej woli, możemy co najwyżej wzmacniać niektóre jego elementy, innym zaś przeciwdziałać, z niewiadomym skutkiem.

Henning Lobin (ur. 1964) jest profesorem językoznawstwa stosowanego i lingwistyki komputerowej na Uniwersytecie im. Justusa Liebiga w Gießen. Studiował językoznawstwo, filozofię i informatykę. Był przewodniczącym Towarzystwa Lingwistycznego Przetwarzania Danych oraz dyrektorem Centrum Mediów i Interaktywności na uniwersytecie w Gießen.

Henning Lobin
Marzenie Engelbarta
Czytanie i pisanie w świecie cyfrowym
Przekład i posłowie: Łukasz Musiał
seria: Biblioteka Myśli Współczesnej
Państwowy Instytut Wydawniczy
Premiera: 24 listopada 2017
 
 

Marzenie Engelbarta

PRZEDMOWA

„Ekspert: pokolenie Google’a ma kłopoty” – takie słowa można było przeczytać 11 maja 2010 roku w niemieckiej gazecie „Bild”. Młodzi ludzie, pisano, tracą umiejętność posługiwania się podstawowymi technikami kultury, nie są w stanie odpowiednio korzystać z książek i bibliotek. Nieczęsto się zdarza, aby specjalistyczny wykład przyciągnął uwagę bulwarówki. A już na pewno trudno tego się spodziewać, gdy chodzi o przyszłość czytania i pisania, kwestię podjętą naówczas podczas Heskiego Dnia Bibliotek. Zaskoczyło mnie to przede wszystkim dlatego, że wspomnianym „ekspertem” byłem ja sam. Dyrektor Biblioteki Uniwersyteckiej w Gießen, dr Peter Reuter, który tamtego roku sprawował pieczę nad organizacją sympozjum heskich bibliotekarzy, zaprosił mnie z wykładem, chcąc, abym powiedział coś o roli bibliotek w epoce rewolucji cyfrowej. Jako że – pracując w Centrum Mediów i Interaktywności Uniwersytetu w Gießen – od pewnego czasu zajmowałem się przemianami w zakresie technik kulturowych, zgodziłem się. Poza tym miałem świeżo w pamięci wrażenia zebrane podczas podróży do Nowego Jorku, w imponującej New York Public Library (wspominam o nich na początku rozdziału trzeciego).
Artykuł w gazecie „Bild” (który, nawiasem mówiąc, nieco przerysowywał moje wypowiedzi), jak również pozostałe informacje na ten temat, zamieszczone w prasie ogólnokrajowej, nie mówiąc o licznych pytaniach, jakie padły po moim wykładzie – wszystko to uświadomiło mi, że kwestia czytania i pisania w epoce cyfryzacji zajmuje uwagę wielu ludzi. Stało się to punktem wyjścia dla niniejszej książki. Pracując nad nią, korzystałem z efektów pracy kilku sporych inicjatyw badawczych, realizowanych w ostatnich latach w Centrum Mediów i Interaktywności Uniwersytetu w Gießen. Był to, po pierwsze, projekt łączony zatytułowany „Techniki kulturowe i ich medializacja”, wspierany przez heskie Ministerstwo Gospodarki w ramach tzw. Programu Loewego, po drugie, grupa badawcza „Interactive science – wewnętrzna komunikacja naukowa za pośrednictwem metod cyfrowych”, finansowana ze środków Fundacji Volkswagena, i wreszcie projekt zatytułowany „GeoBib”, dotowany przez Federalne Ministerstwo Kształcenia i Badań w ramach programu „E-Humanities”. Nawet jeśli dalej w książce nie wspominam o wszystkich tych inicjatywach, wywarły one decydujący wpływ na powstanie wyjątkowo inspirującej atmosfery badawczej, która umożliwiła owocną współpracę między licznymi badaczkami i badaczami. Jestem za to bardzo wdzięczny zarówno fundatorom, jak i oczywiście moim koleżankom i kolegom.
Wyrazy wdzięczności jestem zobowiązany wyrazić także wobec moich współpracowniczek i współpracowników, z którymi mogłem prowadzić dyskusje na temat wielu poruszanych w tej książce problemów. Do stopniowego pogłębiania mojej refleksji przyczyniły się w ostatnich latach również rozmaite wykłady i wywiązujące się po nich rozmowy, podczas których mogłem zabrać głos na temat poruszanych tutaj zagadnień. Dziękuję zwłaszcza Sabine Homilius za zaproszenie do wzięcia udziału w cyklu wykładów Towarzystwa Politechnicznego we Frankfurcie, Michaelowi Schindhelmowi za wspólny pobyt w moskiewskim Instytucie Striełka oraz Hansowi-Georgowi Knoppowi za wielokrotne rozmowy w Instytucie Goethego w Monachium na temat „praktyk kultury”. Alexandrowi Mehlerowi dziękuję za ukazanie mi możliwości systemu WikiNect, opisanego na początku rozdziału szóstego. Koleżankom i kolegom z uniwersytetów w Brasilii, Sofii, Warszawie, Poznaniu, Szanghaju i Zhengzhou oraz tym, z którymi miałem okazję rozmawiać na sympozjum germanistycznym w Kilonii, dziękuję za liczne inspiracje w ciągu ostatnich dwóch lat naszych wspólnych spotkań. Za doskonałą opiekę roztoczoną nad niniejszym projektem książkowym dziękuję Judith Wilke-Primavesi z wydawnictwa Campus, jej pomysły i wskazówki były bezcenne dla struktury i treści pracy. Szczególne podziękowania należą się mojej wieloletniej współpracowniczce, konsultantce i przyjaciółce, Sabine Heymann. Wspierała ona tę inicjatywę na wszelkie możliwe sposoby, gruntownie przejrzała manuskrypt, nie szczędząc cennych komentarzy. Jednak moją pierwszą czytelniczką, niezmordowaną partnerką w dyskusjach i mądrą doradczynią była i jest moja ukochana żona Antje Lobin, której entuzjazm i wsparcie – nawet wówczas, gdy finalizowała swoją własną rozprawę habilitacyjną – w o wiele większym stopniu przyczyniły się do nadania mojemu studium ostatecznego kształtu, aniżeli Antje sama by to chciała przyznać. Dlatego to właśnie jej z całego serca dedykuję tę książkę.
Frankfurt nad Menem, w lipcu 2014 roku

PRZEDMOWA DO POLSKIEGO WYDANIA

Trzy lata po swoim pierwszym niemieckim wydaniu Marzenie Engelbarta ukazuje się w języku polskim, w renomowanej serii Biblioteka Myśli Współczesnej. To dla mnie wyjątkowa radość. Słowa podziękowania należą się w pierwszym rzędzie prof. Januszowi Taborkowi, z którym łączy mnie przyjaźń od czasu jego pobytu na Uniwersytecie w Gießen przed niemal piętnastu laty. On także zainicjował moje związki z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, z których rozwinęły się później kontakty z innymi uczelniami w Polsce. W roku 2015 miałem okazję przedstawić swoje przemyślenia na temat cyfryzacji technik czytania i pisania w ramach programu „Akademicki i naukowy Poznań”, na zaproszenie miasta i uniwersytetu. Z tego wydarzenia zrodziła się następnie – u prof. Łukasza Musiała – myśl o tłumaczeniu książki. Mojemu przyjacielowi Januszowi jestem winien najserdeczniejsze podziękowania za wsparcie! Mam nadzieję, że Marzenie Engelbarta pozwoli polskim czytelnikom lepiej zrozumieć, a przede wszystkim lepiej sklasyfikować obserwowane na co dzień przemiany kultury pisma. Przeobrażenia te następują z ogromną szybkością, mimo to sądzę, że w ciągu ostatnich trzech lat nie wydarzyło się nic, co mogłoby w zasadniczy sposób zmienić moje przekonania. Infrastruktura procesu cyfryzacji jest wprawdzie coraz bardziej rozbudowana i coraz wydajniejsza, jednak wciąż nie znaleźliśmy satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób i w jakim stopniu proces ten wpływa na instytucje kultury. Ba, konflikt między wartościami i konceptami tradycyjnej kultury pisma a wartościami i konceptami kultury cyfrowej raczej przybrał jeszcze na sile.
Jeśli dyskusja, jaką toczy się w Polsce na temat przeobrażeń kultury pisma, miałaby skorzystać z refleksji zawartych w Marzeniu Engelbarta, cel polskiego wydania tej książki zostanie bez wątpienia osiągnięty.
Frankfurt nad Menem, w czerwcu 2017 roku

1. SPEŁNIA SIĘ MARZENIE

Na pierwsze popołudnie jesiennego sympozjum amerykańskich informatyków „Fall Joint Computer Conference” w San Francisco 9 grudnia 1968 roku przewidziano coś wyjątkowego. Dr Douglas C. Engelbart ze Stanford Research Center w Menlo Park, oddalonego niecałe pięćdziesiąt kilometrów od miejsca sympozjum, ma przez półtorej godziny mówić o swoim „centrum badań nad rozszerzeniem możliwości ludzkiego umysłu”(1). Nawet jeśli tytuł wydaje się idealnie pasować do kształtującej się właśnie wtedy w Kalifornii kultury hippisowskiej, słuchacze, zgromadzeni w liczbie około dwóch tysięcy w zaciemnionym Brooks Hall – jednej z największych sal Convention Center, które gości uczestników sympozjum, oczekują high-tech-show, jakiego ludzkie oczy nigdy jeszcze nie widziały.

(1) Ang. „A research center for augmenting the human intellect”.Prezentację uzupełnioną o komentarz można znaleźć na: http://sloan.stanford.edu/MouseSite/1968Demo.html; w lepszej jakości, ale bez komentarza, na: http://www.youtube.com/watch?v=yJDv-zdhzMY. Pozostałe informacje na temat systemu online i prezentacji z roku 1968 znajdują się na: http://sloan.stanford.edu/MouseSite/. Pierwotny pomysł systemu został opisany przez Engelbarta w Augmenting Human Intellect: A Conceptual Framework. AFOSR, Menlo Park, CA 1962. Na temat idei Engelbarta por. też Till A. Heilmann, Textverarbeitung. Eine Mediengeschichte des Computers als Schreibmaschine, Transcript, Bielefeld 2010, s. 155–168, a przede wszystkim Thierry Bardini, Bootstrapping. Douglas Engelbart, Coevolution, and the Origins of Personal Computing, Stanford University Press, Stanford, California 2000. Można tu znaleźć również wypowiedzi samego Engelbarta na temat prezentacji (tamże, s. 138–142).

W przedniej części sali można dostrzec sześcioipółmetrowy ekran do projekcji wideo, a zamiast mównicy po prawej stronie sceny krzesło, przed którym znajduje się coś w rodzaju obrotowego pulpitu kontrolnego, wyposażonego w kilka dziwnych urządzeń. Spośród tych urządzeń uczestniczący w sympozjum informatycy znają już ze swych własnych komputerów klawiaturę maszyny do pisania. Natomiast urządzenia umieszczone na prawo i lewo od niej są im nieznane. Część po lewej stronie składa się z pięciu klawiszy i nazywa się „klawiatura akordowa” (Chord Keyset). Klawisze są opatrzone znakami, ale i wzajemnie ze sobą połączone, co daje możliwość wprowadzania dużej liczby danych – podobnie jak w wypadku akordów podczas gry na fortepianie. Z prawej strony klawiatury znajduje się niewielkie pudełko z trzema klawiszami, którym można poruszać we wszystkie strony. „Nie wiem, dlaczego nazwaliśmy je myszą. Po prostu tak to się jakoś zaczęło i już tego nie zmienialiśmy”, powie później Engelbart(2).

(2) Na temat rozwoju i funkcji Chord Keyset por. tamże, s. 60–62. Na temat rozwoju i historii powstania myszki: tamże, s. 98–101.

Oba urządzenia wejściowe są ze sobą kompatybilne: lewa dłoń spoczywa na klawiszach klawiatury akordowej, prawa na myszce, wzrok kieruje się na monitor. Taką właśnie pozycję ciała przyjmuje podczas swej stuminutowej prezentacji kierownik siedemnastoosobowej grupy badawczej, ubrany w białą koszulę z ciemnym krawatem, z prezentującym się zadziwiająco nowocześnie zestawem słuchawkowym na głowie. Raz za razem spogląda na prawo w górę, aby skorygować projekcję. Kilka miesięcy później na całym świecie będzie można ujrzeć całkiem podobne obrazy, wysyłane z centrum kontroli pierwszego lądowania na Księżycu – Mission Control.
Od czasów służby w charakterze technika okrętowego podczas drugiej wojny światowej Engelbarta nie opuszczała myśl o połączenia ekranu radarowego z komputerem, tak aby na tym pierwszym móc wyświetlać symbole i grafikę liniową, z tego drugiego zaś korzystać w sposób interaktywny, bez konieczności żmudnego wczytywania kart perforowanych. W roku 1968 istniały już wprawdzie komputery, które umożliwiały większej liczbie użytkowników działania o charakterze interaktywnym, jednak wyniki swojej pracy podawały one wyłącznie za pośrednictwem drukarek. Zamiast tego Engelbart i jego zespół „drukowali” wyniki na ekranie, gdzie na dodatek można je było modyfikować (ekrany telewizyjne jeszcze nie posiadały funkcji tekstowej). Niestety, odpowiedniej wielkości ekrany radarowe były ogromnie kosztowne, a poza tym bardzo migotały, działały bowiem na innych zasadach niż monitory telewizyjne. Rozwiązanie, które ostatecznie zastosowano także podczas prezentacji w roku 1968, było następujące: użyto małego, taniego ekranu radarowego, którego obraz nagrano za pomocą kamery telewizyjnej. W ten sposób można go było transmitować na jeden lub kilka większych monitorów telewizyjnych albo na ekran wielkoformatowy. Równocześnie odwrócono kolory: teraz czarny tekst ukazywał się na białym tle, zniknęło także migotanie.
Świadkowie prezentacji, obecni w Convention Center w tamto grudniowe popołudnie, ze zdumieniem obserwowali, w jaki sposób można modyfikować tekst na ekranie, wymazując poszczególne słowa, wprowadzając nowe lub je przesuwając; jak można przełączać rozmaite wersje czcionek; jak z pomocą myszki wystarczy kliknąć jakieś słowo, aby otworzyć inny plik tekstowy, który następnie pojawia się na ekranie – jest to kliknięcie hiperłącza. Wraz ze swoim najbliższym współpracownikiem, Williamem K. Englishem, Engelbart zademonstrował nawet, w jaki sposób można we dwóch, ale niezależnie od siebie, przetwarzać jeden tekst – i to w tym samym czasie! Mało tego, English znajdował się w laboratorium w Menlo Park, skąd był bezpośrednio połączony z Convention Center nie tylko za pomocą aparatury audio-wideo, ale i dzięki samodzielnie uruchomionemu radiowemu przesyłowi danych. Tym samym po raz pierwszy wykorzystano komputer na potrzeby wideokonferencji. Wszystko po brzegi wypełniała nowoczesna technika, świadectwo ponaddziesięcioletniej pracy badawczej.
Prezentacja Engelbarta może z powodzeniem uchodzić za pierwszą w historii prezentację komputerową, ponieważ przedstawiony w niej system przetwarzania tekstu i system hipertekstowy (o nazwie Online-System, w skrócie NLS) stanowił techniczną podstawę samego wystąpienia. Cały projekt miał na celu zapoczątkowanie ewolucji: wykorzystano NLS po to, by coś zaprezentować, by pokazać rozwój określonych środków technicznych, a następnie z ich pomocą zarządzać całym projektem. Engelbart i jego współpracownicy, połączeni ze sobą dzięki aparaturze audio-wideo, pokazali ponadto, w jaki sposób z pomocą nowego systemu można przesyłać wiadomości tekstowe, nadzorować rozmaite wersje programów i zarządzać dokumentacją hipertekstową. Pojawiła się nadzieja, że dzięki zastosowaniu takich rozwiązań w obrębie własnego zespołu badawczego, później zaś dzięki pozyskiwaniu nowych doświadczeń będzie można stopniowo ulepszać system i dopasowywać go do poszczególnych etapów pracy.
Kiedy Engelbart skończył, dziękując współpracownikom oraz swojej żonie i córkom – im bowiem zadedykował prezentację – rozległy się brawa. To był szczytowy moment jego kariery konstruktora komputerów, a być może i kulminacyjny punkt całego życia. Już niebawem kilku sponsorów cofnie wsparcie dla centrum badawczego w Menlo Park, nie powiedzie się próba wykorzystania NLS w raczkującym systemie internetowym, nie uda się skomercjalizować wyników badań. Jednak idee Engelbarta żyły i inspirowały w dalszym ciągu. Kilku członków zespołu przeszło do firmy Xerox, która w położonym nieopodal centrum badawczym zajmowała się automatyką biurową. Kontynuując projekt Engelbarta, w roku 1973 zaprezentowali oni pierwszy komputer osobisty Alto, mający na wyposażeniu graficzny interfejs użytkownika. Jeden z niewielu egzemplarzy, które nigdy nie trafiły na rynek, otrzymał młody przedsiębiorca, Steve Jobs, ogarnięty wizją produkowania komputerów tanich i przede wszystkim łatwych w użytkowaniu. Był zafascynowany tym całkowicie nowym sposobem wykorzystania komputera. W roku 1983 jego firma Apple rozpocznie sprzedaż pierwszego komercyjnego komputera o nazwie Lisa, wyposażonego w graficzny interfejs użytkownika oraz myszkę. Rok później pojawi się na rynku o wiele tańszy Macintosh i uczyni z Jobsa miliardera.

 
Wesprzyj nas