Wydawnictwo Claroscuro stara się zainteresować polskich czytelników prozą z krajów tak egzotycznych jak Kuba, Iran czy Angola. Czy literatura z odległych zakątków świata może zyskać miłośników nad Wisłą?

Krótka wizyta w dowolnej księgarni może pozostawić potencjalnego czytelnika w poczuciu wielkiej obfitości. Półki uginają się od książek: małe, duże, kolorowe, powieści, albumy – wszystko w zasięgu ręki, choć nie zawsze w zasięgu portfela. Ale jest! To jednak radość pobieżności, bo bardziej wnikliwe spojrzenie pozwala się przekonać, że tak naprawdę docierają do naszego kraju polskie edycje książek z określonych kręgów kulturowych, a bardziej precyzyjnie: po prostu z określonych krajów. Znajdziemy bez trudu tytuły, które – wsparte solidnymi działaniami marketingowymi, odniosły już sukces za granicą lub za wieloma granicami i teraz torują sobie drogę do zawładnięcia naszą wyobraźnią. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Włochy, rzadziej Niemcy – to właśnie z tych krajów bezpiecznie dobiera licencyjne tytuły wielu wydawców. Bo przyniosą kasowy sukces. I przeważnie, zgodnie z przewidywaniami, rzeczywiście go w Polsce osiągają. Jednak świat to blisko dwieście państw. Na której zatem półce stoi literatura z nie wymienionych wcześniej krajów?

Smutna odpowiedź w zalewie kolorowej obfitości brzmi przeważnie: na żadnej. W Polsce dopiero od pewnego czasu działają wydawnictwa, które próbują zaszczepić w czytelnikach z kraju nad Wisłą zamiłowanie do literatury dalekich krajów. Należy do nich Wydawnictwo Claroscuro, które zdecydowało się odważnie sprowadzić do Polski cenione i nagradzane dzieła literatury światowej z Izraela, Kuby, Gruzji, Iranu, a nawet Angoli. -Co może polskiego czytelnika zainteresować w literaturze pięknej z tak odległych geograficznie krajów? – zapyta niejeden. Ano to, że one odległe są głównie geograficznie, a niekoniecznie w sferze mentalnej.

Kto sięgnie po znakomity kryminał angolskiego pisarza Perpeteli zatytułowany „Tajny agent Jaime Bunda”, ten złapie się za głowę dostrzegłszy ilość podobieństw pomiędzy rzeczywistością Polski i Angoli zlokalizowanej w południowo – zachodniej Afryce. Jaime Bunda mógłby z powodzeniem pracować w polskiej Policji i tropić bohaterów skandali łapówkowych. Gdy śmiejemy się gorzko nad kumoterstwem, nepotyzmem, opieszałością i rozlicznymi przywarami bohaterów, ukazuje nam się obraz jaki wielu z nas zna z własnej pracy, z tej rzeczywistości, z którą sami musimy sobie na co dzień radzić. A przecież czytamy o przygodach otyłego policjanta w dzikiej, czarnej Afryce, w kraju, który jeszcze nie tak dawno temu nękany był wyniszczającymi wojnami. Łatwiej się śmiać z jego perypetii, bo tak bardzo jest odległy, niż przyjąć do wiadomości płynące z tychże refleksje: rzeczywistość nasza i angolczyków ma swoje zbieżne, bardzo wyraziste punkty.

Literatura danego narodu zawsze jest jego obrazem. Oczywiście Claroscuro i podobne mu wydawnictwa okiem znawcy wybierają teksty najlepsze z najlepszych. Marne są szanse na to, by kiedykolwiek trafiły do nas powieści popularne, masowe z odległych krajów – co może być jednocześnie stratą i zyskiem. Niewiele takie książki wniosłyby w życie czytelnika biorąc pod uwagę ich merytoryczną wartość. Tak samo jak mieszkaniec, dajmy na to – Malezji nie miałby przesadnych profitów z lektury polskich czytadeł o kobietach w sile wieku odnajdujących swoją nową drogę, masowo produkowanych według jednego wzorca, dla czytelniczek żądnych takich wrażeń – ale z drugiej strony książka taka wiele mówi o społeczeństwie, w którego realiach powstała. Mówi słowami, które wcale nie zostały w niej zapisane. I na tej samej zasadzie wiele opowiedziałaby nam o odległych narodach literatura najbardziej w ich obrębie popularna. Niemniej, cieszmy się tym, co mamy: pierwszy kontakt z literaturą dalekiego świata powinien zachwycać i ów selektywny, bardzo precyzyjny dobór, który wykonują dla polskich czytelników wydawcy właśnie z takim rezultatem się wiąże.

Dobrym przykładem jest powieść „Minotaur” Benjamina Tammuza, wywodząca się z literatury hebrajskiej, stworzona przez człowieka o którym możemy powiedzieć – obywatel świata. Spisana z niesłychaną finezją opowieść rozkręca się niczym „Bolero” Ravela, przynosząc nowe fakty we wciąż powracającej melodii, urzeka stopniowo, w miarę postępowania lektury. Od romantycznego początku, który wygląda błaho i niewinnie, czytelnik kroczy z autorem poprzez meandry historii Izraela, obserwuje ich wpływ na losy bohaterów. To ważne i poruszające dzieło literatury współczesnej, które za sprawą Wydawnictwa Claroscuro trafiło do Polski w trzy dekady po swojej premierze. I aż prosi się powiedzieć: „lepiej późno niż wcale”, lecz trzymam kciuki za tę młodą oficynę, by powiodło się jej na niełatwym polskim rynku wydawniczym i dostarczała wymagającym czytelnikom egzotyczne tytuły zaraz po ich światowych debiutach. (O)

1 „Siedem grzechów kubańskich” Yoss
2 „Minotaur” Benjamin Tammuz
„Minotaur” autorstwa Benjamina Tammuza to książka, która doczekała się wydań w dwunastu krajach i licznych wznowień. W roku 1981 otrzymała w Anglii tytuł książki roku. Świat miał już sporo czasu by zachwycić się pisarstwem jednego z najciekawszych twórców literatury hebrajskiej XX wieku. Polska dołącza do tego grona dość późno, ale jak wiadomo, lepiej późno niż wcale!
3 „Tajny agent Jaime Bunda” Pepetela
4 „Kobiety bez mężczyzn” Shahrnush Parsipur
5 „Świadek” Ilja Mitrofanow

 
Wesprzyj nas