Wzruszająca, tchnąca ciepłem opowieść o przezwyciężaniu bólu i o afirmacji życia. Dziewiąta powieść w dorobku amerykańskiego pisarza Johna Irvinga, wydana w 1998 roku.


Jednoroczna wdowaRuth Cole, opuszczona w wieku czterech lat przez matkę, robi zawrotną karierę literacką. Jej sukcesy zawodowe nie idą jednak w parze ze szczęściem osobistym.

Kolejne nieudane związki potęgują tylko uczucie goryczy i samotności, towarzyszące wziętej autorce od wczesnego dzieciństwa. Wybawienie może przynieść tylko książę z bajki, zdolny zatriumfować nad przeszłością…

Powieść Irvinga to przede wszystkim pełna śmiałej erotyki i brawurowego komizmu historia miłosna, po raz pierwszy u tego pisarza opowiedziana głównie z perspektywy kobiety. To również wzruszająca, tchnąca ciepłem opowieść o przezwyciężaniu bólu i o afirmacji życia.

John Irving (ur. 1942) – jeden z najwybitniejszych pisarzy amerykańskich. Debiutował w 1968 roku powieścią „Uwolnić niedźwiedzie”, a jego czwarta książka, „Świat według Garpa”, przyniosła mu rozgłos na skalę światową, została też z sukcesem sfilmowana. Jest znany i podziwiany na całym świecie, a jego powieści zostały przełożone na kilkadziesiąt języków.

John Irving
Jednoroczna wdowa
Przekład: Maciej Świerkocki
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 27 października 2016

Jednoroczna wdowa


I
Lato 1958

Nieodpowiedni klosz

Pewnej nocy czteroletnią Ruth Cole, śpiącą na dolnej pryczy piętrowego łóżka, obudziły miłosne odgłosy, dochodzące z sypialni rodziców. Były to dźwięki dotąd całkowicie nieznane Ruth, ale dziewczynka przechodziła niedawno grypę, która zaatakowała jej żołądek, toteż słysząc je, uznała, że matka wymiotuje.
Sprawa nie była oczywista nie tylko dlatego, że rodzice Ruth mieli osobne sypialnie – tego lata zajmowali również osobne domy. W domu rodzinnym, gdzie mieszkała Ruth, nocowali na zmianę, a to, które nie było przy niej, przenosiło się do domu wynajętego w pobliżu. Był to jeden z tych absurdalnych układów, jakie przed rozwodem zawierają rozpadające się małżeństwa, kiedy wciąż jeszcze wierzą, że dzieci i majątek można podzielić wielkodusznie i bez wzajemnych oskarżeń.
Kiedy Ruth zbudziły dziwne odgłosy, z początku nie wiedziała nawet, czy wymiotuje ojciec, czy może matka – po chwili, choć nie słyszała dotąd nic podobnego, rozpoznała jednak nutę melancholii i tłumionej histerii, pobrzmiewającą często w głosie mamy. Poza tym przypomniała sobie, że dzisiaj miała z nią nocować właśnie matka.
Pokój Ruth i sypialnię dzieliła łazienka. Przebiegając przez nią boso, dziewczynka chwyciła ręcznik. (Kiedy chorowała na grypę, ojciec namawiał ją, żeby wymiotowała w ręcznik). Biedna mamusia! – pomyślała Ruth, śpiesząc jej na pomoc. W przyćmionym świetle księżyca i wątlejszym jeszcze, niepewnym świetle nocnej lampki, którą ojciec zainstalował w łazience, Ruth zobaczyła na rozwieszonych na ścianie fotografiach blade twarze swych nieżyjących braci. W całym domu na wszystkich ścianach wisiały fotografie jej nieżyjących braci – choć obaj zmarli, mając po kilkanaście lat, zanim Ruth przyszła na świat (a nawet zanim została poczęta), dziecku wydawało się, że zna tych zaginionych młodzieńców daleko lepiej niż matkę i ojca.
Wyższy, o trójkątnej twarzy, nazywał się Thomas. Nawet jako czterolatek, kiedy był w obecnym wieku Ruth, odznaczał się urodą amanta filmowego, będącą połączeniem dostojeństwa i łotrostwa, które w okresie dojrzewania nadawało mu pozorną pewność siebie znacznie starszego mężczyzny. (Thomas był kierowcą skazanego na zagładę samochodu). Młodszy, bojaźliwie wyglądający brat Thomasa, nosił imię Timothy – nawet kiedy był już nastolatkiem, miał wciąż dziecinną twarz i taką minę, jak gdyby coś go właśnie zaskoczyło. Na wielu fotografiach Timothy wyglądał na niezdecydowanego, jak gdyby nieustannie się wahał, czy powtórzyć jakąś niesłychanie trudną sztuczkę, którą Thomas opanował z widomą łatwością. (Ostatecznie okazało się jednak, że to Thomas nie zdołał w dostatecznym stopniu opanować tak stosunkowo prostej umiejętności, jak prowadzenie samochodu).
Kiedy Ruth Cole weszła do sypialni rodziców, ujrzała jakiegoś nagiego młodego mężczyznę, który obejmował od tyłu jej matkę – ściskał piersi kobiety obiema rękami i kopulował z nią na czworakach, jak pies, ale to nie gwałtowność jego ruchów ani wstręt wobec aktu seksualnego spowodowały, że Ruth krzyknęła. Była zaledwie czteroletnim dzieckiem i nie wiedziała, że widzi stosunek płciowy – a w dodatku to, co ów młody człowiek robił z jej matką, nie wydawało się dziewczynce całkiem nieprzyjemne. Właściwie ucieszyła się nawet, widząc, że matka nie wymiotuje.
Przyczyną krzyku Ruth nie była także nagość mężczyzny, jako że nagości w rodzinie Cole’ów nigdy nie ukrywano. Ruth krzyknęła po prostu dlatego, że była przekonana, iż młodzieniec jest jednym z jej zmarłych braci. Tak bardzo przypominał pewnego siebie Thomasa, że uwierzyła, iż widzi jego ducha. Krzyk czteroletniego dziecka to przeraźliwy dźwięk. Ruth zdumiała raptowność, z jaką młody kochanek odskoczył od jej matki i zerwał się z łóżka w przypływie gorączkowej paniki, jak gdyby niesiony uderzeniem kuli armatniej. Młodzieniec runął całym ciężarem na stolik, a usiłując zasłonić swoją nagość, chwycił klosz rozbitej lampy nocnej, stojącej koło łóżka. W tej sytuacji wydał się Ruth duchem znacznie mniej groźnym niż w pierwszej chwili, tym bardziej że kiedy przyjrzała mu się nieco bliżej, rozpoznała go. Był to chłopak zajmujący najodleglejszy pokój gościnny, kierowca ojca – chłopak, który, jak mówiła mama, pracuje u tatusia. Raz czy dwa zawiózł nawet Ruth i jej opiekunkę na plażę.
Tego lata Ruth miała aż trzy niańki. Wszystkie twierdziły, że chłopak jest bardzo blady, ale matka Ruth powiedziała jej, że są ludzie, którzy najzwyczajniej w świecie nie lubią słońca. Oczywiście dziewczynka nigdy nie widziała kierowcy ojca bez ubrania, była jednak pewna, że chłopak nazywa się Eddie i wcale nie jest duchem. Ale mimo to podniosła krzyk ponownie. Matka Ruth, wciąż na czworakach, miała, jak zwykle, beznamiętną minę. Spojrzała po prostu na córkę z wyrazem zniechęcenia, graniczącym z rozpaczą. Zanim Ruth zdążyła krzyknąć po raz trzeci, jej matka powiedziała:
– Nie wrzeszcz tak, kochanie. To tylko Eddie i ja. Wracaj do łóżka.
Ruth Cole zastosowała się do tego polecenia, raz jeszcze mijając po drodze fotografie braci, bardziej teraz przypominających duchy niż upadły duch kochanka jej matki. Gdy Eddie usiłował zasłonić się kloszem, nie zwrócił uwagi na fakt, że abażur jest otwarty z obu końców, toteż uraczył Ruth widokiem swojego kurczącego się penisa. Dziewczynka miała wówczas tylko cztery lata, była więc za młoda, żeby w najdrobniejszych szczegółach zapamiętać Eddiego albo jego członek, ale Eddie zapamiętał Ruth. Trzydzieści sześć lat później, kiedy on skończy pięćdziesiąt dwa lata, a ona czterdzieści, ów nieszczęsny młodzieniec zakocha się w Ruth Cole. Co prawda, nawet wtedy nie będzie żałował, że pieprzył kiedyś jej matkę. Ale to już, niestety, sprawa Eddiego – a to jest historia Ruth.

Ruth Cole nie dlatego została pisarką, że rodzice poczęli ją w nadziei, iż urodzi im się trzeci syn – źródłem jej wyobraźni było raczej to, że wychowała się w domu, w którym fotografie zmarłych braci stanowiły silniejszą obecność niż „obecność”, którą Ruth dostrzegała w matce lub ojcu, a także i to, że kiedy matka porzuciła ją i ojca (zabierając ze sobą niemal wszystkie fotografie utraconych synów), Ruth często zastanawiała się, dlaczego ojciec pozostawił w ścianach nagie haczyki po zdjęciach. Po części stała się pisarką właśnie przez te haczyki, ponieważ jeszcze wiele lat po odejściu matki usiłowała przypomnieć sobie, na którym haczyku wisiało dane zdjęcie. Nie mogąc w zadowalającym stopniu odtworzyć w pamięci fotografii nieżyjących braci, Ruth zaczęła wymyślać wszystkie uchwycone na zdjęciach chwile z ich krótkiego życia, którego nie znała. To, że Thomas i Timothy zginęli jeszcze przed jej urodzeniem, stanowiło drugi powód, dla którego Ruth Cole została pisarką – odkąd sięgała pamięcią, musiała ich sobie zawsze wyobrażać.
Jak czasem wychodzi na jaw po wypadkach drogowych z udziałem nastolatków, okazało się, że obaj zabici to „porządni chłopcy” i nie spożywali alkoholu. Ale, ku wiecznej udręce rodziców, najgorsze było to, że Thomas i Timothy znaleźli się na przednich siedzeniach tego akurat samochodu w tym właśnie czasie i miejscu wskutek absolutnie możliwej do uniknięcia kłótni pomiędzy matką a ojcem. Nieszczęśliwi rodzice już przez całe życie powracali wciąż do tragicznych skutków tamtej trywialnej sprzeczki.
Ruth dowiedziała się po latach, że została poczęta w akcie wynikającym z zacnych intencji, ale pozbawionym namiętności. Jej rodzice mylili się całkowicie, sądząc, że utraconych synów może im ktoś zastąpić, a ponadto ani razu nie przyszło im do głowy, że dziecko, które będzie dźwigać ciężar ich nierealnych nadziei, może przecież urodzić się dziewczynką. Fakt, że Ruth Cole dorosła i stała się powszechnie uznaną powieściopisarką, będącą zarazem (co się rzadko zdarza) autorką sprzedawanych na całym świecie bestsellerów, nie jest tak zadziwiający, jak fakt, że w ogóle udało jej się dorosnąć. Uczucia jej matki pochłaniali w większości dwaj przystojni młodzieńcy z fotografii. Ale Ruth lepiej znosiła niechęć ze strony matki niż życie w cieniu chłodu, jakim darzyli się rodzice. Ted Cole, autor i ilustrator doskonale sprzedających się książek dla dzieci, był przystojnym mężczyzną, któremu rysowanie i pisanie szło znacznie lepiej niż wypełnianie codziennych ojcowskich obowiązków. Dopóki Ruth nie skończyła czterech i pół roku, Ted Cole, choć nie był wiecznie pijany, z pewnością pił za często i za dużo. Jest również prawdą, że choć nie był kobieciarzem przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, to nie było także nigdy takiej chwili, w której nie czułby się kobieciarzem choć trochę. (Zgoda, oznaczało to, że z kobietami postępował bardziej nieodpowiedzialnie niż z dziećmi).
W pewnym sensie pisarzem dla dzieci Ted został wskutek porażki. Jego debiutem pisarskim była przeceniona powieść dla dorosłych, należąca bezdyskusyjnie do tak zwanych książek literackich. O dwóch następnych powieściach nie warto nawet wspominać – wystarczy zauważyć, że nikt, a w szczególności wydawca Teda Cole’a, nie wyraził większego zainteresowania jego czwartą książką, która zresztą w ogóle nie powstała. Wtedy Ted napisał pierwszą książkę dla dzieci. Nosiła tytuł „Mysz w ścianie” i niewiele brakowało, by nigdy nie została opublikowana. Na pierwszy rzut oka wyglądała na jedną z tych dziecięcych książek, których wartość rodzicom wydaje się wątpliwa, a które dzieciom zapadają w pamięć tylko dlatego, że dzieci dobrze pamiętają strach. W każdym razie „Mysz w ścianie” przeraziła Thomasa i Timothy’ego, kiedy Ted opowiedział im ją po raz pierwszy, a gdy opowiadał tę historię Ruth, „Mysz” zdążyła już nastraszyć dziewięć albo dziesięć milionów dzieci na całym świecie, i to w przeszło trzydziestu językach.
Tak jak jej zmarli bracia, Ruth wychowała się na opowiadaniach ojca. Były to te same historie, które Ted Cole opowiadał Thomasowi i Timothy’emu. Kiedy po raz pierwszy przeczytała je w książce, poczuła, że zostały naruszone jej dobra osobiste. Wyobrażała sobie bowiem, że ojciec wymyśla te historie wyłącznie dla niej. Później zastanawiała się często, czy jej braciom również wydawało się, że publikacja opowiadań ojca stanowi naruszenie ich dóbr osobistych.
Co do matki Ruth, to Marion Cole była piękną kobietą – a także dobrą matką, przynajmniej dopóki Ruth nie przyszła na świat. Do śmierci swoich ukochanych synów pozostawała również wierną i lojalną żoną, pomimo niezliczonych zdrad ze strony męża. Jednak po wypadku, który odebrał jej chłopców, stała się zupełnie inną kobietą, wyobcowaną i zimną. Ze względu na obojętność Marion wobec niej, Ruth było stosunkowo łatwo odtrącić matkę. Trudniej przyszło córce dostrzec wady Teda, toteż ich odkrycie zabrało Ruth o wiele więcej czasu, a wtedy i tak było już za późno, by mogła całkowicie zwrócić się przeciwko ojcu. Ted ją oczarował – do pewnego czasu potrafił oczarować właściwie każdego, Marion natomiast nigdy nie zdołała oczarować nikogo. Biedna Marion nie próbowała zresztą nikogo oczarowywać, nawet swej jedynej córki. A jednak można było się zakochać w Marion Cole.
W tym właśnie miejscu w naszą opowieść wkracza Eddie, pechowy młodzieniec z nieodpowiednim kloszem. Pokochał Marion – i nigdy nie miał przestać jej kochać. Oczywiście gdyby od początku wiedział, że kiedyś zakocha się w Ruth, być może zastanowiłby się dwa razy, nim się zakochał w jej matce. Ale chyba nie. Eddie stracił kontrolę nad sobą.

Wakacyjna praca

Nazywał się Edward O’Hare. Latem 1958 roku skończył szesnaście lat i uzyskał prawo jazdy, którego posiadanie było warunkiem podjęcia przez niego pierwszej w jego życiu pracy w czasie wakacji. Ale Eddie O’Hare nie wiedział jeszcze wówczas, że w rzeczywistości będzie pracował na posadzie kochanka Marion Cole – Ted zatrudnił go wyłącznie w tym celu, a skutki owej decyzji odczuwali wszyscy przez całe życie.
Eddie słyszał o tragedii w rodzinie Cole’ów, ale jak większość nastolatków, jedynie sporadycznie przysłuchiwał się rozmowom dorosłych – znacznie rzadziej, niż kiedy był jeszcze małym dzieckiem. Ukończył niedawno drugi rok nauki w Akademii Philipsa w Exeter, gdzie jego ojciec uczył angielskiego – to właśnie dzięki znajomym ojca z Exeter Eddie dostał pracę na wakacje. Jego ojciec wierzył żarliwie w znajomości z Exeter. Stary pan O’Hare też skończył kiedyś tę szkołę, a później został w niej nauczycielem i odtąd nigdy nie wyjeżdżał na urlop bez sfatygowanego już nieco egzemplarza księgi adresowej absolwentów Exeter. Porównywał byłych uczniów swojej szkoły do chorążych, na których przez całe życie ciąży wielka odpowiedzialność, jako że exeteriańczycy mieli zawsze darzyć się wzajemnym zaufaniem i okazywać sobie pomoc, jeśli tylko było to możliwe.
Z punktu widzenia szkoły Cole’owie zrobili już dla Exeter bardzo wiele. Ich zmarli synowie byli za życia dobrymi i lubianymi w szkole uczniami. Pomimo rozpaczy po śmierci chłopców, a raczej w jej konsekwencji, Ted i Marion ufundowali w Exeter coroczny, gościnny wykład z literatury angielskiej – przedmiotu, w którym celowali Thomas i Timothy. „Miętus” O’Hare, bo pod takim przezwiskiem niezliczone pokolenia uczniów znały ojca Eddiego, był uzależniony od pastylek miętowych, które z lubością ssał, czytając głośno na lekcjach – uwielbiał cytować swoje ulubione fragmenty z książek, które kazał czytać uczniom. Tak zwane wykłady imienia Thomasa i Timothy’ego Cole’ów były pomysłem Miętusa O’Hare’a. Gdy zatem Eddie wyznał ojcu, że jeśli ma pracować podczas wakacji, to najbardziej chciałby zostać sekretarzem jakiegoś pisarza (młody O’Hare od dawna prowadził dziennik, niedawno zaś napisał także kilka opowiadań), Miętus bez wahania sięgnął po księgę adresową absolwentów Exeter.
Naturalnie wśród dawnych uczniów tej szkoły było znacznie więcej pisarzy niż Ted Cole (choć Thomas i Timothy wstąpili do szkoły w Exeter, ponieważ Ted był jednym z jej absolwentów), ale Miętus O’Hare, który zaledwie cztery lata wcześniej zdołał namówić Cole’a, by rozstał się z kwotą osiemdziesięciu dwóch tysięcy dolarów, wiedział, że i tym razem nie będzie go trudno przekonać.
– Nie musisz mu dużo płacić – powiedział Miętus Tedowi w rozmowie telefonicznej. – Chłopak może przepisywać twoje utwory na maszynie, odpowiadać na listy, pracować jako goniec, co tylko chcesz. Chodzi mi głównie o to, by zdobył doświadczenie. Skoro pragnie zostać pisarzem, niech zobaczy, jak pracuje pisarz.

 
Wesprzyj nas