Historia spotkania dwóch zupełnie obcych sobie osób, które zmienia ich życie. Niezwykła i chytrze uwodzicielska powieść. Zmysłowa, zabawna, szczera i pełna wdzięku.


Nie jesteś sobąŻycie Bec to porażka. Ma romans z żonatym wykładowcą, studia ją nie interesują, nie ma pojęcia, co chciałaby robić w życiu.

Latem podejmuje pracę jako opiekunka Kate, 36-letniej kobiety, która choruje na stwardnienie zanikowe boczne, jeździ na wózku. To ma być tylko zajęcie na wakacje, Bec nie wie jeszcze, że ta relacja całkowicie zmieni jej życie.

Różni je wszystko: wiek, status majątkowy, wykształcenie. Przed chorobą, która unieruchomiła ją całkowicie i skazała na łaskę innych, Kate była zadbaną kobietą biznesu – otoczona gronem przyjaciół, świetna gospodyni w pięknym domu u boku przystojnego męża.

Teraz okazuje się, że ten idealny obraz nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a partner nie umie sobie poradzić z nową sytuacją. Tymczasem Bec towarzysząc chorej coraz częściej, zaczyna przejmować jej styl życia i wrażliwość, poznaje jej tajemnice.

I gdy małżeństwo Kate rozpada się na skutek zdrady, Bec musi zadecydować, czy warto zostać przy swoich życiowych zasadach. Jak bardzo można wejść w cudze życie, by nie zgubić siebie? Jak bardzo możemy mieć wpływ na los innych? Jak daleko można posunąć się, by sprawdzić siłę przyjaźni? 

***

Aż trudno uwierzyć, że “Nie jesteś sobą” to debiut! Postać Bec, dwudziestokilkulatki, która ma zwyczaj pakowania się w kłopoty, jest śmieszna, zupełnie niesentymentalna i aż chciałoby się z nią pójść na piwo. To, jak zmienia się jej światopogląd, gdy zaczyna pracować u Kate, wyrafinowanej kobiety po trzydziestce, jest pasjonujące. Czytałam tak zachłannie, że nie wiedziałam, kiedy skończyłam.
– Whitney Otto, autorka “Skrawków życia” i “Kolekcji piękności”

Niezwykła i chytrze uwodzicielska powieść. Zmysłowa, zabawna, szczera i pełna wdzięku.
– Helen Schulman, autorka “Postscriptum”

Michelle Wildgen pisze z wybujałą, lecz ostrą precyzją o tym, co najbardziej prywatne i skomplikowane: relacjach między tożsamością i intymnością, przyjemnościach ciała i dotkliwych zdradach, o gwałtownym bólu straty i dobrodziejstwie szczerych relacji. Nie jesteś sobą to zaskakująca i inteligentna, mądra, piękna powieść.
– Nancy Reisman, autorka “The First Desire”

Michelle Wildgen pisze ze świeżą i przekonującą szczerością. Wspaniale uchwyciła ten moment, gdy w młodości chłoniemy czyjś charakter, gust czy urok niczym gąbka
―Francine Prose, “People”

Historia spotkania dwóch zupełnie obcych sobie osób, które zmienia ich życie
– O, The Oprah Magazine

Świeża, znakomita powieść… porusza trudne tematy ze szczerością i bez owijania w bawełnę
– Kirkus Reviews

powieść porusza trudne tematy ze szczerością i bez owijania w bawełnę

Książka została zekranizowana, a główne role w filmie zagrały Hillary Swank i Emmy Rossum (reż. George C.Wolfe).

Michelle Wildgen jest nauczycielką, pisarką i redaktorką naczelną czasopisma literackiego „Tin House”. Zadebiutowała powieścią “Nie jesteś sobą” i później napisała kilka kolejnych, m.in. “Bread and Butter” i “But Not For Long”. Oprócz tego pisze do kilku gazet na najprzeróżniejsze tematy: o jedzeniu, lalkach Rebekki Rubin, psychofanie Burta Reynoldsa z lat siedemdziesiątych, tajnych kasynach w Wisconsin, sztuce pisania, najlepszych mozzarellach, a także o tym, ile razy trzeba przeżyć szok anafilaktyczny, zanim na dobre odpuścić sobie skorupiaki. Mieszka w Madison, Wisconsin.

Michelle Wildgen
Nie jesteś sobą
Przekład: Magdalena Śniecińska
Wydawnictwo Marginesy
Premiera: 24 sierpnia 2016

Nie jesteś sobą


Zwróciłam uwagę na ich ogłoszenie, bo było takie konkretne, wolne od podejrzanego entuzjazmu i nadmiaru wykrzykników. Niewiele zajęć zasługiwało na aż taką ekspresję i doceniłam, że znalazł się pracodawca zdający sobie z tego sprawę. Szukali pomocy dla jego żony, która cierpiała na chorobę Lou Gehriga, czyli stwardnienie zanikowe boczne, SLA. Dzwoniąc, spodziewałam się, że będę musiała czytać jej książki i podawać orzeźwiającą miętową herbatę. Nawet gdy Evan powiedział, że Kate ma tylko trzydzieści sześć lat, oczami duszy widziałam trzęsącą się staruszkę, już na pierwszy rzut oka potrzebującą pomocy: mojego poczucia humoru, mojego wysokiego wzrostu, moich umięśnionych ramion.
Mogłam sobie jeszcze długo fantazjować, ale jedno było pewne: płacili piętnaście dolarów za godzinę – oczywiście przy założeniu, że wydam się wystarczająco opiekuńcza i dostanę tę pracę. Nie wiedziałam, czy się nadaję. Ale co tam – czasem lepiej ocenę zostawić ekspertom. Nie szukali pielęgniarki ani profesjonalnej opiekunki. Chodzi tylko o pomoc – Evan wytłumaczył to przez telefon. Wożenie jej samochodem, dzwonienie w różne miejsca, sprawy domowe. Czy to mogło być trudne?
Brak doświadczenia nie zniechęcił go, co należało zapisać na plus. Nic nie wiedziałam o tej chorobie. Szczerze mówiąc, nie miałam nawet pewności, kim był Lou Gehrig. W końcu przypomniałam sobie, że bejsbolistą. Wyobrażałam sobie kobietę, która powoli nabiera potężnych, męskich kształtów. Z dnia na dzień staje się coraz bardziej umięśniona i smutna, aż w końcu zaczyna przypominać Babe’a Rutha*.
Zamiast tego ujrzałam szczupłą kobietę o bursztynowych oczach i ciemnozłotych włosach opadających na ramiona. Przyjechałam na rozmowę, nacisnęłam dzwonek, a dwuskrzydłowe przeszklone drzwi same się otworzyły. Gdy tylko przekroczyłam próg domu, od razu ich zobaczyłam. Znajdowali się w pewnej odległości od wejścia. Kobieta siedziała na wózku, z dłońmi złożonymi na udach, a mężczyzna stał za nią z ręką opartą na jej ramieniu.
Uśmiechnęła się do mnie. Z lśniącymi włosami i długimi złotymi kolczykami wydawała się zdecydowanie młodsza, niż się spodziewałam. Zdziwiła mnie jej uroda i czerwona sukienka. Poczułam ogromną ulgę. Uświadomiłam sobie, że obawiałam się tej chwili. Jej wygląd mile mnie zaskoczył. Zrobiło mi się głupio na myśl, jak bym zareagowała, gdyby okazała się brzydka, miała chropowatą cerę i nosiła zmechacony dres z poliestru. Wy- obrażałam sobie zdecydowanie starszą parę w mniejszym domu.
Kate przywitała się, przesunęła kolana w bok, prawdopodobnie uruchamiając przycisk na wózku. Wielkie drzwi zamknęły się. – Dzień dobry – przywitałam się. Skinęłam głową w ich stronę. Chciałam zwracać się do Kate, chociaż kusiło mnie, żeby raczej mówić do Evana, z którym rozmawiałam już wcześniej. Był wysoki, nieco tyczkowaty, miał przerzedzone, jasne włosy i przystojną, szczupłą twarz, z długim nosem i zmarszczkami wokół ust i oczu. Nosił okrągłe okulary w metalowych oprawkach i pocierał kark jak ktoś, kto ściął włosy krócej, niż zamierzał.
– Jesteś Becky, prawda? – upewnił się. Miał w sobie coś z mola książkowego, ale jednocześnie budził sympatię.
– Mówią na mnie po prostu Bec – odpowiedziałam. – Nie pytajcie dlaczego.
Podeszłam bliżej. Nie bardzo wiedziałam, jak powinnam się z nią przywitać. Ruch jej nogi zmylił mnie. Co prawda Evan uprzedzał, że jest prawie całkowicie sparaliżowana, ale myślałam, że może jakoś się poruszać, dlatego podeszłam i wyciągnęłam do niej rękę. Jej wzrok zatrzymał się na mojej dłoni, a potem omiotła wzrokiem własne ręce, szczupłe, wręcz wychudzone, z zaokrąglonymi, niepomalowanymi paznokciami. Leżały sztywno. Lekko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. Nagle zdałam sobie sprawę, że przyjście tu było złym pomysłem – co ja wiem o tej robocie oprócz tego, ile płacą? W ogóle tego nie przemyślałam.
– Idiotka ze mnie – skwitowałam.
Odezwała się, spoglądając na Evana z uśmiechem, a ja pode- szłam bliżej, chcąc usłyszeć jej słowa. Czy ten facet wspominał wcześniej, że prawdopodobnie nie zrozumiem, co ona mówi? Nie byłam pewna, czy mam coś odpowiedzieć. Obserwowałam Evana. Wysłuchał jej, a potem zwrócił się do mnie z uprzejmym uśmiechem i powtórzył za żoną:
– Ważne jest to, że czujesz się na tyle swobodnie, by się do tego przyznać.
Evan ułożył ramię Kate na oparciu, z palcami na przyciskach, i poprowadzili mnie przez salon do kuchni. Utrzymany w odcieniach perłowej szarości pokój wyglądał pięknie, choć sprawiał wrażenie, jakby nikt z niego nie korzystał. Na stole tuż obok drzwi kuchennych stała rzeźba dziewczyny. Kiedy ją mijaliśmy – kolejno Evan, ja i Kate jadąca na delikatnie skrzypiącym wózku – przystanęłam, by jej się przyjrzeć. Jedna ręka zwisała swobodnie z boku, podczas gdy druga owijała się wokół głowy. Mięśnie brzucha były wyraźnie zarysowane, podobnie jak muskulatura wysuniętego do przodu uda. Miała krągły, sterczący biust. Ktoś powiesił nad nią zielistkę – zbyt blisko, dziewczyna wyglądała jakby miała czuprynę niczym syrena.
Kate zauważyła, że przyglądam się rzeźbie i przewróciła oczami. Z wyrozumiałym uśmiechem skierowała głowę w stronę kuchni, gdzie czekał na nas Evan. Chciała chyba dać mi do zrozumienia, że to on dokonał wyboru, nie ona.
W kuchni zatrzymała wózek przy stole, a Evan pokazał, żebym usiadła. Oparł się o kuchenną wyspę na środku. Za nim zwisało z sufitu pół tuzina wysłużonych miedzianych garnków. Przy lodówce stał rząd książek kucharskich. Pomyślałam, że gdybym miała taką piękną kuchnię, na pewno nauczyłabym się gotować. A tak najczęściej rozpuszczałam masło w mikrofalówce i polewałam nim różne potrawy.
Siedziałam naprzeciwko Kate, więc mogłam lepiej jej się przyjrzeć. Szyję podtrzymywał miękki półksiężyc przyczepiony do oparcia fotela. Kiedy pochylała głowę do przodu, aby przełknąć ślinę albo zaczerpnąć powietrza, opadała trochę i migał mi jasny przedziałek. Zawsze chciałam mieć takie włosy – proste i ciężkie. Niestety, moja ciemna poskręcana burza okalała mi twarz i przylegała do karku. Położyłam ręce na stole. Dostrzegłam małą plamkę na mankiecie koszuli. Czułam się tu nie na miejscu: skrępowana, spocona, źle ubrana. Wydaje ci się, że przybywasz ludziom z pomocą, a tu nagle oni – wyluzowani, pewni siebie, eleganccy – przyglądają ci się z dobrotliwym za- ciekawieniem, jak jakiejś skautce czy mormonce.
Postanowiłam, że jeśli uda mi się przejść przez to wszystko, nie ośmieszając się kompletnie, pojadę do domu i zadzwonię do Liama. Tak, to będzie moja nagroda. Nie widziałam go od kilku dni. Zdążyłam się już przyzwyczaić, ale nie było to przyjemne. Czasami bez celu przechadzałam się w okolicy jego wydziału tylko po to, by na niego spojrzeć, ale byliśmy wystarczająco rozsądni, aby nie dać się złapać podczas wspólnego spaceru po parku. Widywaliśmy się w deszczowe dni, gdy przesiadywałam w Rathskeller, przy książce i piwie albo kiedy mijaliśmy się, wchodząc po stromych uliczkach na Bascom Hill. Kiwaliśmy do siebie z uprzejmym uśmiechem, nawet bez zdejmowania okularów przeciwsłonecznych. Czasami zatrzymywaliśmy się i rozmawialiśmy – żadnego przedłużania czy niepotrzebnych dotyków – tylko tyle, żeby umówić się na spotkanie w moim domu.

* George Herman Ruth, Jr., znany jako Babe, The Bambino, The Sultan of Swat – amerykański zawodowy baseballista

 
Wesprzyj nas