Zbliżenia to wybór ponad 30 tekstów – eseistycznych i krytycznoliterackich – Bogdana Rogatki, redaktora, krytyka i publicysty związanego z Krakowem.


Zbliżenia to wybór ponad 30 tekstów eseistycznych i krytycznoliterackich o literaturze XX i XXI wieku, jej twórcach i książkach między innymi Julii Hartwig, Olgi Tokarczuk i Anny Janko. Na ostatnią z trzech części książki składają się pełne ciepła i szczególnego uroku portrety – wspomnienia poświęcone Wisławie Szymborskiej, prof. Henrykowi Markiewiczowi i innym.

Sztuka w ogóle, a literatura w szczególności, jest czasem zbliżeń, w metaforycznym i wieloznacznym tego słowa sensie. Tak rozumiem rolę literatury, tak też rozumiem, za Karolem Irzykowskim i Kazimierzem Wyką, któremu jako autorowi wiele zawdzięczam, uważając go za jednego z najwybitniejszych humanistów w powojennej kulturze, rolę krytyki literackiej jako krytyki towarzyszącej — twórczości, dziełu, autorowi.
Bogdan Rogatko

Bogdan Rogatko urodził się w roku 1940 w Hebdowie koło Proszowic. Po studiach polonistycznych na UJ rozpoczął pracę zawodową w Wydawnictwie Literackim, pracował również m.in. w tygodniku „Życie Literackie”, w którym był kierownikiem działu krytyki literackiej. W latach 1984-1989 współredagował pismo podziemne „Miesięcznik Małopolski” oraz był szefem podziemnego wydawnictwa „Libertas”. W latach 1990-1992 dyrektor Wydawnictwa Literackiego, następnie prezes Krakowskiej Fundacji Kultury i dyrektor Krakowskiego Instytutu Nieruchomości. Do roku 2005 wydawał z ramienia Krakowskiej Fundacji Kultury „Dekadę Literacką”.
Od wielu lat zajmuje się krytyką i historią literatury, publikował na łamach „Współczesności”, „Tygodnika Powszechnego”, „Życia Literackiego”, „Miesięcznika Literackiego”, „Literatury”, „Pamiętnika Literackiego”, Studiów Estetycznych”, pism podziemnych i emigracyjnych – „Kultura” paryskiej czy „Kontaktu”. Aktualnie członek Redakcji „Nowej Dekady Krakowskiej”, na łamach której publikuje recenzje i artykuły krytyczne.
Autor książek: Utopia Młodej Polski, 1972, Zofia Nałkowska, 1980, Linie przerywane, 1988

Bogdan Rogatko
Czas zbliżeń
Szkice i wspomnienia
Wydawnictwo Literackie
Premiera: 21 maja 2015

Życie bez kropki u nogi

Wisława Szymborska (1923–2012)

Wisławę Szymborską poznałem osobiście dość późno, bo dopiero w latach osiemdziesiątych. Zacząłem wówczas odwiedzać Kornela Filipowicza, z którym pracowaliśmy przy redagowaniu konspiracyjnego czasopisma, „Miesięcznika Małopolskiego” oraz przy publikacji tomików poezji, rekomendowanych przez Kornela, w wydawnictwie drugiego obiegu. Wisława przychodziła do mieszkania przy ulicy, która nosiła wówczas nazwę Dzierżyńskiego, obecnie Lea, najczęściej z obiadami dla Kornela, gotowanymi przez Jej siostrę. Wisławę z Kornelem łączyła niewątpliwie miłość, mieszkali jednak osobno, może dlatego, że oboje bardzo cenili sobie prywatność i niezależność. Poetka przysiadała na kanapce w przestronnym gabinecie Filipowicza, wymienialiśmy uwagi na różne, raczej rzekłbym przyziemne tematy, a gdy przechodziliśmy do spraw „konspiracyjnych”, dyskretnie się ulatniała. Nie brała udziału w bujnym wówczas w naszym środowisku życiu podziemnym, z jednym wyjątkiem: udostępniała swe malutkie mieszkanko przy ul. Chocimskiej, zawieszone jak gniazdo na samej górze niewielkiej kamienicy, na spotkania założonego nielegalnie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, którego inicjatorem i prezesem był Jan Józef Szczepański, ostatni prezes Zarządu Związku Literatów Polskich, rozwiązanego przez władze w stanie wojennym. Podejrzewam, że było to miejsce stosunkowo najbezpieczniejsze — spotykać się większą grupą w mieszkaniach Szczepańskiego, Filipowicza czy Tadeusza Chrzanowskiego byłoby zbyt dużym ryzykiem.
Odkąd zostałem przyjęty do Stowarzyszenia, rekomendowany przez Filipowicza oraz Wiesława Pawła Szymańskiego, tego samego, który potem, w latach dziewięćdziesiątych z pasją grzebał w przeszłości swych kolegów po piórze i wypominał Szymborskiej jej wiersz o Stalinie, byłem w mieszkaniu Wisławy jeszcze kilkakrotnie. Zapamiętałem Ją z tamtych czasów jako osobę nader dyskretną i taktowną, skromnie spełniająca rolę gospodyni domu, w czym pomagała Jej czasem ukochana siostra.
Podobnie zachowała się w sytuacji, która była dla Niej dramatyczna: to już było w nowych czasach, gdy „wyszliśmy z podziemia” i myśleliśmy o założeniu miesięcznika. Dość dużą grupą spotkaliśmy się wtedy w mieszkaniu Kornela, dyskutując o programie pisma, możliwościach finansowo-organizacyjnych i o składzie redakcji. Dla wszystkich było oczywiste, że redaktorem naczelnym powinien być Kornel, czemu on sam się nie sprzeciwiał. Nie zapomnę jednak wyrazu twarzy Wisławy: była przerażona, ale nie odezwała się ani jednym słowem. Dopiero potem zwierzyła mi się, że była to jedna z trudniejszych chwil w Jej życiu: wiedziała o nieuleczalnej chorobie ukochanego człowieka, nie mogła jednak odbierać mu radości i nadziei. Kilka miesięcy potem towarzyszyliśmy Kornelowi Filipowiczowi w Jego ostatniej drodze na cmentarzu Salwatorskim.
Wisława nigdy nie starała się ukryć swej młodzieńczej fascynacji ideologią „obiecującą wszystko posegregować i objaśnić”, jak to celnie ujęła w swoim lapidarnym przemówieniu z okazji odebrania Nagrody im. Goethego. Ponieważ pokusie tej kiedyś uległa, dlatego pewnie potem stroniła od polityki, nie angażowała się w jednoznacznie nacechowane przedsięwzięcia. W Okropnym śnie poety:

Świat przedstawia się jasno
Nawet w głębokiej ciemności.
Udziela się każdemu po dostępnej cenie.
Przed odejściem od kasy nikt nie żąda reszty

Z uczuć — zadowolenie. Żadnych nawiasów.
Życie z kropką u nogi. I warkot galaktyk.

Przyznaj, że nic gorszego
Nie może się zdarzyć poecie.
A potem nic lepszego,
Jak prędko się zbudzić.

Świat dla Wisławy był pełen zagadek, tajemnic i znaków zapytania, na które można się tylko starać znajdować odpowiedzi. Życie jawiło się Jej jako pełne wątpliwości, zgodnie z dewizą „wątpię, więc jestem”. Ale to życie stanowiło dla niej wartość najwyższą, życie wszelkiego stworzenia. W często przywoływanym, znakomitym wierszu podkreślała z całym przekonaniem, na jakie Ją było stać:

Nie ma takiego życia,
Które by choć przez chwilę
Nie było nieśmiertelne.

Śmierć
Zawsze o tę chwilę przybywa za późno.

1 lutego 2012 roku śmierć się pośpieszyła, ale przybyła w chwili snu Poetki, który miejmy nadzieję był snem kojącym.
Ostatni raz widziałem się z Wisławą, i mogłem Jej osobiście złożyć gratulacje, w dniu 17 stycznia 2011 roku, podczas wzruszającej uroczystości na Wawelu. Prezydent Bronisław Komorowski odznaczał wtedy ludzi kultury najwyższym odznaczeniem, Orderem Orła Białego, wyróżniając Wisławę Szymborską. Widziałem osobę nieco zażenowaną tym zaszczytem, bo całe życie stroniła od wszelkich nagród i wyróżnień, a otrzymanie Nobla nazywała tragedią sztokholmską, ale przecież szczęśliwą — otoczoną gronem przyjaciół i kolegów twórców.
Wiem, że jeszcze w październiku była w Zakopanem, w dobrej formie. Michał Rusinek mówił mi, że napisała tam w krótkim czasie kilka wierszy, co często się jej nie zdarzało. Potem wieści od Michała były coraz smutniejsze, przekonując nas o nieuchronnie zbliżającej się śmierci Poetki.

 
Wesprzyj nas