Zbiór wczesnych opowiadań Pratchetta – prawdziwa gratka dla miłośników jego twórczości.


Kolosalne poczucie humoru oraz wachlarz postaci są, jak to zwykle u tego autora, imponujące. Jak sam mówi: “Wystąpią w nich smoki i czarodzieje, radcy i burmistrzowie, żądny przygód żółw i potwór z jeziora, a także rozliczne spiczaste kapelusze oraz mniej liczne magiczne zaklęcia (z których tylko garstka działa tak, jak powinny)”.

Terry Pratchett (ur. 1948) znany jest przede wszystkim jako autor serii “Świat Dysku”. Jego powieści science fiction i fantasy doczekały się wielu adaptacji, zdobyły też liczne nagrody, w tym Carnegie Medal. W 1998 roku Pratchett został Kawalerem Orderu Imperium Brytyjskiego “za zasługi dla literatury”, a w roku 2008 otrzymał tytuł szlachecki. Na całym świecie sprzedano ponad 70 milionów jego książek przetłumaczonych na 37 języków.

Terry Pratchett
Smoki na zamku Ukruszon
Przekład MaciejSzymański
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 13 listopada 2014

Łowy na Chrapka

Pewnego mglistego ranka w portowym mieście rozpoczęły się przygotowania do Wielkiej Ekspedycji w poszukiwaniu Chrapka.
Pułkownik Podomka, słynny myśliwy, amator drobnej zwierzyny(1), oznajmił licznie zgromadzonym reporterom (którzy musieli zerwać się o trzeciej rano, żeby go pożegnać):
– Nikt w zasadzie nie wie, jak wygląda Chrapek, zatem o jego aparycji będziemy mogli coś powiedzieć dopiero, gdy go znajdziemy. Niektórzy twierdzą, że jest porośnięty błękitnym futrem, inni twierdzą, że bardzo często kicha. Pewien człowiek, który sądzi, że go widział, twierdzi, że Chrapek wydawał donośne gwizdy i biegał w kółko. Osobiście uważam, że żyje w koronach drzew i wachluje się uszami. Tak czy owak, dowiemy się.
Ekspedycja w istocie wyglądała tak, jakby gotowa była się czegoś dowiedzieć. Portowe nabrzeże zawalone było sieciami, potrzaskami rozmaitych typów, linami, samonadmuchującymi się kajakami, kawałkami starego sznurka oraz olbrzymimi skrzyniami pełnymi tapioki, która była ponoć ulubionym pożywieniem Chrapka.
Poza pułkownikiem Podomką w podróż wybierali się kamerzysta, lekarz, botanik, hydraulik, wytwórca nożyczek, ostrzyciel noży, niejaki Harris (znakomity znawca francuskich czasowników) oraz osiemdziesięciu trzech innych śmiałków. Czymkolwiek więc okazałby się Chrapek, w takim towarzystwie musiał się znaleźć ktoś zdolny go wypatrzyć, złapać, zagadnąć albo przynajmniej czymś weń rzucić.
Postawili żagiel…

Ponoć legowisko Chrapka znajdowało się gdzieś w wielkich lasach tapiokowych(2) górnej Amazonki. Pułkownik Podomka tam właśnie poprowadził swoją wyprawę.
Wiele dni parli naprzód przez dość mętne bagna, prześladowani przez chmary moskitów. W dżungli bez choćby jednej ścieżki wydeptanej przez człowieka spędzili większość czasu, zataczając nieświadomie kręgi. Niekiedy spotykali tubylców, którzy twierdzili, że owszem, właśnie w takich okolicach najłatwiej złapać Chrapka, a potem oddalali się, chichocąc pod nosem.
Po paru tygodniach dotarli wreszcie do miejsca, w którym Amazonka była ledwie strużyną wody, a korony olbrzymich drzew tapiokowych tworzyły baldachim nad ich głowami.
Wciąż jednak nie znaleźli choćby tropu Chrapka, a stracili trzech ludzi – prawdopodobnie dopadł ich ów nieuchwytny przeciwnik.
Harris doznał szczególnie przykrego wstrząsu, gdy nieopatrznie nastąpił na aligatora. Sytuację pogorszył fakt, że zagadnięty przez Harrisa aligator nie znał ani jednego francuskiego czasownika.
– Poddaję się – rzekł wreszcie pułkownik Podomka, siadając na zwalonym pniu, po czym kichnął donośnie. – Czy ktokolwiek ma choćby najbledsze pojęcie o tym, jak może wyglądać ten Chrapek?
Nikt nie miał. Zasiedli więc wszyscy, żeby zaczekać, aż coś się wydarzy. Po paru tygodniach przedzierania się przez tapiokową puszczę czuli się dość marnie, a większość kichała na potęgę.
Nieduży człowieczek niosący worek pełen zebranej w lesie tapioki przystanął, by przyjrzeć się podróżnikom.
– Widzę, że złapaliście Chrapka – powiedział.
– Naprawdę? – Spojrzeli na niego ze zdziwieniem. – A czymże on w końcu jest?
– Cóż – odparł z uśmiechem tubylec – my nazywamy to Chrapkiem, ale zdaje się, że w waszej mowie to „silne przeziębienie”.

1 – Czyli właściwie wszystkiego, co było od niego mniejsze, a najlepiej nie sięgało mu powyżej kolan.
2 – Chodzi o puszczę tropikalną, w której rośnie m.in. maniok. To z jego bulw otrzymuje się tapiokę – przyp. red.

 
Wesprzyj nas