Powieść o trudnych powrotach, tajemnicach przeszłości, przyjaźni i miłości.


Po kilkunastu latach Lara Carson wraca do rodzinnego Bath na pogrzeb ojca. Lary nie dotknęła ta śmierć – jej relacje z ojcem zawsze były trudne; to przez niego uciekła z domu rodzinnego jako szesnastolatka. W dodatku przez wszystkie lata spędzone u ciotki trzymała w sekrecie pewien niezwykle istotny fakt… Po śmierci matki Lary ojciec toczył nieustanną wojnę z córką, dlatego Lara jest w szoku, gdy okazuje się, że w testamencie przepisał na nią dom.

Po powrocie do Bath spotyka również najlepszą przyjaciółkę Evie, która wkrótce ma zamiar wyjść za mąż, i swojego byłego chłopaka, Flynna – miłość jej życia. Lara wprowadza się do domu rodzinnego z nastoletnią córką Gigi, którą samotnie wychowała. Dość szybko okazuje się, że Lara i Flynn wciąż coś do siebie czują…

Jill Mansell – brytyjska pisarka, jej książki sprzedały się w ponad pięciu milionach egzemplarzy. Autorka ponad dwudziestu tytułów. Niekwestionowana gwiazda wśród autorek powieści romantycznych. Każda jej książka trafiła na szczyty list bestsellerów w Wielkiej Brytanii. Poza Polkami, które poznały jej lekki styl dzięki powieściom Gotowe na miłość, Kiedy myślę o tobie, Niemoralna oferta, książkami Mansell zachwyciły się miliony czytelniczek na całym świecie.
Pisze już od prawie dwudziestu lat – zawsze ręcznie, piórem. Najbardziej lubi rozpoczynać nowe powieści, gdy jeszcze nic nie jest wymyślone do końca ani przesądzone.

Jill Mansell
Spacer w parku
Tłumaczenie: Ewa Horodyska
Wydawnictwo Literackie
Premiera: listopad 2013

ROZDZIAŁ 1

Dobra, stąd go zobaczymy. – Lara Carson zjechała na pobocze, opuściła szybę i wskazała dolinę. – Widzisz budynek w kształcie litery L, z białą bramą, przed którym stoi zielony samochód? To właśnie ten.
Witaj w domu. Choć może niekoniecznie. Minęło osiemnaście lat od chwili, gdy po raz ostatni Lara przekroczyła ten próg. Kto wie, jak jest teraz w środku?
Gigi wychyliła się z fotela pasażera, wionąc zapachem miętowej gumy do żucia i zmierzyła budynek spojrzeniem. – Dziwnie znowu go zobaczyć?
– Nie. – To nie była prawda. – Odrobinę. – Lara ścisnęła rękę córki.
– Rozpłaczesz się?
– Kim niby jestem, jakimś podlotkiem? Nie zamierzam płakać.
Siedziały przez kilka chwil w milczeniu, patrząc na stary dom, jego obrośnięte bluszczem ściany, pomalowane na niebiesko framugi okien i starannie utrzymany ogród.
– No to jedźmy – odezwała się w końcu Gigi. – Chyba nie chcesz się spóźnić na pogrzeb własnego ojca.

***

Lara była jedną z ostatnich wchodzących do kościoła. Czuła się, jakby grała w filmie. Jej wysokie obcasy stukały po szarej, kamiennej posadzce, a ludzie odwracali się, ciekawi, co powoduje ten hałas. Pośród siedemdziesięciu czy osiemdziesięciu żałobników większość stanowili obcy, którzy nie kojarzyli Lary, co zdecydowanie jej odpowiadało. Kilkoro jednak najwyraźniej ją poznało. Wśród przybyłych nastapiło poruszenie. Lara demonstracyjnie obiegła wzrokiem wszystkich zebranych i usiadła w ostatniej ławce.
Co za dziwaczna sytuacja. Ludzie o niej rozmawiają; niemal wyczuwała powiew meksykańskiej fali szeptów wędrującej ku przodowi. Wreszcie fala dotarła do Janice, przystrojonej w niesamowity czarny kapelusz z piórami, siedzącej między dwiema siostrami w pierwszej ławce. Wszystkie trzy zesztywniały, zwracając oziębłe spojrzenia w kierunku ostatnich rzędów siedzeń. Z piórami powiewającymi wokół głowy, Janice przypominała pełną złości, nastroszoną wronę.
Czy to bardzo niewłaściwe myśleć źle o pogrążonej w żalu wdowie podczas pogrzebu jej męża? Bez wątpienia, lecz tam, gdzie w grę wchodziła Janice, niełatwo było pomyśleć inaczej.
Rozbrzmiała muzyka organowa, wszyscy wstali i wniesiono trumnę.
Lara patrzyła, jak przechodzą obok niej. Sytuacja wydawała jej się coraz bardziej dziwaczna. Charles Carson, jej ojciec we własnej osobie, leżał w tej trumnie.
Nie żył.
A ona naprawdę nic nie czuła.

Evie czekała na zewnątrz kościoła, aż ceremonia dobiegnie końca. Przyjazd tutaj był jedną wielka niewiadomą, ale nie potrafiła się powstrzymać. Gdy tylko zobaczyła w lokalnej gazecie informację o śmierci Charlesa Carsona i terminie pogrzebu, wzięła wolny dzień w pracy. Prawdopodobieństwo, że Lara pojawi się na pogrzebie, było małe, lecz istniał cień szansy. W takim wypadku Evie nie zamierzała się z nią minąć.
Kiedyś były przyjaciółkami. Nadal jednak wiele pytań pozostawało bez odpowiedzi. Evie nie mogła przepuścić takiej okazji.
Nabożeństwo zbliżało się ku końcowi. Evie słyszała z oddali organy podejmujące z namaszczeniem nutę hymnu „Prowadź mnie Panie, Zbawco Wielki”. Na zewnątrz było gorąco, słońce przypiekało i włosy lepiły jej się do karku. Otworzywszy drzwiczki dla dodatkowego przewiewu, obróciła się i wysunęła nogi z auta, a potem przechyliła lewą dłoń, podziwiając szmaragdy i brylanciki rozbłyskujące w promieniach słońca. Czy Lara była w kościele? Czy zobaczy ją po raz pierwszy od osiemnastu lat?
Wkrótce się okaże.

 
Wesprzyj nas