Fascynująca historia wytwórni filmowej Sfinks i jej twórcy Aleksandra Hertza na tle Warszawy lat 1906–1939. Początki wielkich karier i losy takich gwiazd jak Pola Negri, Jadwiga Smosarska, Kazimierz Junosza-Stępowski, Józef Węgrzyn, Stefan Jaracz.


Sfinks. Wizjonerzy i skandaliści kinaPorwania aktorów, zrywane kontrakty, szpiegostwo repertuarowe – drapieżna konkurencja prekursorów polskiego kina. Pierwsze wielkie sale kinowe, pierwsze produkcje i pierwsze sukcesy.

Początek flirtu wielkich pisarzy z nową sztuką – ekranizacje Orzeszkowej, Żeromskiego, Sienkiewicza czy Zapolskiej. A wszystko to w atmosferze wielkich emocji towarzyszących pionierskim dokonaniom.

Faustyna Toeplitz-Cieślak – warszawianka, absolwentka Wydziału Wiedzy o Teatrze w warszawskiej PWST, dziennikarka. W latach dziewięćdziesiątych rozpoczęła pracę w Polskim Radiu, przygotowując audycje o tematyce kulturalnej dla radiowej Trójki oraz Jedynki i Dwójki. Jeszcze w czasie studiów zainteresowała się historią teatru i filmu żydowskiego w Polsce.

Izabela Żukowska – z wykształcenia muzykolog i socjolog, pracuje jako dziennikarka; od lat związana z Polskim Radiem, obecnie z Jedynką. Jest przewodnikiem miejskim po Warszawie. Autorka kryminałów retro „Teufel”, „Gotenhafen” i „Nad miastem anioły” oraz powieści „Skazy”.

Faustyna Toeplitz-Cieślak, Izabela Żukowska
Sfinks. Wizjonerzy i skandaliści kina
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 21 kwietnia 2016
kup książkę

Sfinks. Wizjonerzy i skandaliści kina

Spis treści
Rozdział  1. Zanim powstał Sfinks 11
Rozdział  2. Warszawski Broadway 19
Rozdział  3. Pierwszy był Kazimierz Prószyński… 31
Rozdział  4. Powstaje Biuro Kinematograficzne Sfinks 35
Rozdział  5. Rosyjskie powiązania Sfinksa 47
Rozdział  6. Towbin − zaciekły konkurent 57
Rozdział  7. Żydowskie melodramaty 63
Rozdział  8. Wielkie ekranizacje 73
Rozdział  9. Wielka wojna 79
Rozdział 10. Apolonia Chałupiec 85
Rozdział 11. Wszystkie gwiazdy Hertza 95
Rozdział 12. „Po prostu – Jadzia…” 109
Rozdział 13. Jubileusz 125
Rozdział 14. Pod pruską okupacją 131
Rozdział 15. Mokotowska 12 137
Rozdział 16. Niepodległa 161
Rozdział 17. „Cała Warszawa zobaczyć musi to…” 167
Rozdział 18. „…Pali się jaki kinematograf!” 179
Rozdział 19. Niespodziewane odejście 189
Rozdział 20. Dzieje dźwięku 199
Rozdział 21. Ostatnie lata 211
Rozdział 22. Koniec pewnej historii 225
Bibliografia 231
Produkcja 237
Biogramy 245
Podziękowania 263

Rozdział 1
Zanim powstał Sfinks

Był 29 stycznia 1928 roku. Na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie zebrały się tłumy. Aktorzy, filmowcy, dziennikarze, wielbiciele X muzy. Milczący kondukt sunął cmentarnymi alejkami. Gdy trumna została złożona do grobu, wieńce sięgały głów żałobników.
Ciężki obowiązek powierzono mi dziś do spełnienia… Odchodzi od nas znękane ciężką pracą i chorobą jego ciało – mówił Stanisław Zagrodziński, prezes Związku Polskich Zrzeszeń Teatrów Świetlnych. − Pozostają z nami jego duch, jego optymizm, jego wiara w wielką przyszłość polskiego filmu. Kronikarz piszący, czy to o powstawaniu kinematografii polskiej, czy o pierwszych krokach filmu polskiego bądź o organizacji branży filmowej, będzie musiał analizować w pierwszym rzędzie pracę świętej pamięci Aleksandra Hertza. Bo nie ma takiej dziedziny życia filmowego w Polsce, której by Aleksander Hertz nie oddał się z ostrym zapałem, z całą energią. A gdy już zdrowie nie pozwalało mu walczyć osobiście o słuszne prawa niemej sztuki, o normalne warunki rozwoju produkcji filmowej, zagrzewał do tej walki kolegów, służąc im zawsze trafną radą i codzienną zachętą1.
Gdy kilka dni wcześniej do wiadomości podano informację o śmierci Aleksandra Hertza, w warszawskich gazetach ukazały się liczne nekrologi, a magazyn „Kino dla Wszystkich” zamieścił podpisany przez całe grono redakcyjne tekst, kończąc go słowami: „Czyny jego będą drogowskazem dla tych, którzy postawili sobie za zadanie zdobywanie kinematografii polskiej trwałych podstaw rozwoju”.
Za życia Aleksandra Hertza często krytykowano, zarzucano, że w swoich filmach sprzyja najniższym gustom, sprawia, że kino nie jest w stanie wznieść się na wyżyny sztuki. Gdy zaczynał, metody walki z konkurencją przypominały bardziej potyczki gangsterskie niż organizowanie życia kulturalnego. On jednak stał na czele wytwórni filmowej, która zbudowała w odrodzonej Polsce najsilniejszą pozycję, stając się najdłużej działającym producentem filmowym przed 1939 rokiem. Był pionierem w czasach pionierskich. Nie wiemy, czy zaczynając, miał wizję, w którą stronę zmierza. Możemy założyć, że jego sukces był efektem połączenia talentu do sztuki i zdolności menedżerskich, choć dziś trudno orzec, która z tych cech dominowała. Możemy jednak przypuszczać, że redaktorom przedwojennego magazynu filmowego nie przyszło do głowy, że człowiek, którego artystyczną drogę opisywali, podkreślając rolę, jaką odegrał w początkach polskiego kina, z czasem odejdzie w zapomnienie, a o jego wytwórni pamiętać będą nieliczni znawcy przedwojennej kinematografii. Dzisiaj bowiem, przywołując nazwisko Aleksandra Hertza, należy opatrywać je komentarzem, bo człowiek, którego w dwudziestoleciu międzywojennym uważano za jednego z ojców polskiej kinematografii, zagubił się w mrokach historii rodzimego kina.
Wojenne kataklizmy zniszczyły dużą część przedwojennej produkcji. Polska Ludowa nie pozwalała na przywoływanie filmów sprzed 1939 roku. Podejrzliwość, z jaką przyglądano się tamtej twórczości filmowej − burżuazyjnej, niezgodnej z obowiązującym po wojnie duchem socjalistycznej odnowy, gdzie przygody pani hrabiny i jej sprytnej służącej mogły co najwyżej służyć za komentarz do ironicznych słów o sanacyjnej Polsce − nie sprzyjała budowaniu kinematografii Polski Ludowej na dokonaniach przedwojennych twórców. Tak więc nazwisko pioniera polskiego kina odeszło w zapomnienie, a filmy, które realizował, jeśli przetrwały wojnę, spoczęły w archiwach. Dzisiaj niewiele wiemy o życiu Aleksandra Hertza. Pozostały częściowo zachowane produkcje wytwórni Sfinks, informacje prasowe, kilka anegdot i trochę zapisanych wspomnień. Historia człowieka splata się w nich z historią założonej przez niego wytwórni filmowej, on sam zaś zazdrośnie strzeże tajemnic swojego życia niczym prawdziwy warszawski sfinks…
Wiadomo, że urodził się w 1879 roku w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Całe życie podkreślał swoje związki z kulturą polską, posuwając się nawet do tego, by jego współpracownicy legitymowali się polsko brzmiącymi nazwiskami. Jednak w jego wytwórni obok ekranizacji literatury polskiej realizowano filmy w języku jidisz, on sam zaś zgodnie z ostatnią wolą został pochowany na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie, gdzie do dziś można odnaleźć jego grób (sektor 19, rząd 5, nr 2).
U progu życia nic nie zapowiadało, że zostanie pionierem rodzącej się na jego oczach sztuki filmowej. Studia prawnicze miały być podstawą dostatniego, mieszczańskiego życia. W nielicznych źródłach można znaleźć informację, że po ich ukończeniu rozpoczął pracę w banku na Nalewkach. Wielce prawdopodobne, że była to filia Banku Dyskontowego, którą otwarto w 1900 roku na rogu Nalewek i Franciszkańskiej. W przedwojennej prasie można przeczytać, że bank ten specjalizował się w przyjmowaniu pieniędzy od syjonistów, a że ich głównym siedliskiem były Nalewki, dla ich wygody otwarto ten oddział (dziennik „Rozwój”, 22 stycznia (3 lutego) 1900 r.).
Hertz w banku szybko awansował. Przez trzy lata, począwszy od 1905 roku, był kierownikiem oddziału. Czas ten był dla niego ważny nie tylko ze względów zawodowych. To wtedy poznał swoją przyszłą żonę.
Anna Paradowska była postacią nietuzinkową. Urodziła się 20 lipca 1879 roku (niektóre źródła podają też rok 1880) w Warszawie. Przedwczesna śmierć ojca zmusiła ją do podjęcia pracy. Nie zrezygnowała jednak z nauki i na tzw. Latającym Uniwersytecie uczyła się księgowości, ekonomii, a także poszerzała wiedzę dotyczącą rodzących się wówczas ruchów feministycznych. Jej niezależność, odwaga w podejmowaniu trudnych wyzwań i walka z uprzedzeniami, którą toczyła, musiały zaimponować Hertzowi. Wkrótce oświadczył się Annie i para się pobrała.
Mieszkanie Hertzów przy placu Żelaznej Bramy 6 stało się ważnym adresem na mapie ówczesnej Warszawy. To tu odbywały się tajne zebrania Polskiej Partii Socjalistycznej, z którą przyszły pionier polskiej kinematografii sympatyzował. Tutaj chronił się Józef Piłsudski, gdy uciekał przed władzami carskimi. Tutaj spotykali się organizatorzy Zawodowego Związku Pracowników Prywatnych Instytucji Bankowych Królestwa Polskiego. Wśród nich był Antoni Pawlikowski, który wkrótce stanął na czele Domu Bankowego Zjednoczonych Bankowców, zlikwidowanego decyzją ministra skarbu dopiero 28 października 1949 roku. W mieszkaniu przy placu Żelaznej Bramy musiały również bywać członkinie Towarzystwa Zawodowego Kształcenia Kobiet, w którym Anna prowadziła kursy księgowości, a także działaczki Unii Pracy.
Warszawa przełomu wieków była dynamicznie rozwijającą się metropolią. Nadal jednak pozostawała pod zaborem rosyjskim, a mieszkańcy nie porzucili dziewiętnastowiecznych marzeń o niepodległości. Gdy w Rosji w 1905 roku wybuchła rewolucja, miasto stało się widownią coraz gwałtowniejszych wystąpień. Domagano się większych praw, niosąc na transparentach hasła wolnościowe. Od 1906 roku Polska Partia Socjalistyczna zaczęła organizować zamachy na wysokich urzędników rosyjskich. Odpowiedzią władz zaborczych były aresztowania i wyroki długoletniego więzienia lub kary śmierci.
Przed sądem carskim stanął też Hertz. W 1908 roku władze zdecydowały się przeprowadzić prowokację, w której udział wziął carski szpieg Mieczysław Sas-Charewicz. Hertza aresztowano i choć szybko odzyskał wolność, musiał na rok wyjechać za granicę. I tu być może, paradoksalnie, należałoby być wdzięcznym zaborcom, bo z powodu wyroku do Warszawy wrócił człowiek, który dzięki swoim zdolnościom organizacyjnym, dzięki uporowi i energii zainicjował powstanie polskiej kinematografii. Być może u podstaw decyzji o otwarciu biura kinematograficznego był tylko pomysł na godne życie w nowej sytuacji. Wszak zgodnie ze słowami Jana Skarbka-Malczewskiego, przyszłego operatora i współpracownika Hertza, był to znakomity sposób na zarabianie pieniędzy. Być może o otwarciu interesu zadecydowała ciekawość, bo kino stawiało dopiero pierwsze kroki, a pokazy filmowe wciąż stanowiły sensację, przyprawiającą widzów o dreszcz emocji, czasem nawet przerażenia. Ostatecznie pozostaje jednak fakt, że kultura polska zyskała człowieka, którego dwie dekady później w tekście pożegnalnym magazyn „Kino dla Wszystkich” określił mianem właściwego twórcy kinematografii polskiej.
Nie przetrwało natomiast małżeństwo Aleksandra Hertza z Anną Paradowską. Hertz pozostał sam, Anna wyszła zaś powtórnie za mąż. W 1926 roku została żoną profesora historii Adama Szelągowskiego, ale i to małżeństwo nie trwało długo. Historia Anny, jednej z pierwszych polskich feministek, była niezwykła. Gdy wybuchła I wojna światowa, pracowała w Towarzystwie Pomocy Ofiarom Wojny i w Lidze Kobiet Pogotowia Wojennego. Później zaangażowała się w działalność antywojenną. W 1931 roku uczestniczyła w XII sesji Zgromadzenia Ligi Narodów w Genewie, gdzie pojechała jako delegatka Rządu Rzeczypospolitej. W 1938 roku została senatorem V kadencji, reprezentując Obóz Zjednoczenia Narodowego miasta stołecznego Warszawy. W czasie II wojny światowej zajmowała się dziećmi i weterankami ruchu kobiecego. W czasie powstania warszawskiego wspierała walczących powstańców. Gdy powstanie upadło, a mieszkańców wypędzono z miasta, dotarła do Lublińca, gdzie doczekała końca wojny. Potem przeniosła się do Wrocławia i do 1950 roku, gdy przeszła na emeryturę, pracowała jako księgowa. Nie znosiła jednak bezczynności, wyjechała więc do Śródborowa w Otwocku, gdzie przez pięć kolejnych lat społecznie zajmowała się sierotami w Domu Dziecka. Wtedy przyszło zaproszenie z Genewy od jednej z organizacji feministycznych. W 1959 roku schorowana Anna Paradowska-Szelągowska trafiła do zakładu dla nieuleczalnie chorych w Szwajcarii, gdzie zmarła trzy lata później. Swojego pierwszego męża przeżyła o trzydzieści cztery lata.

 
Wesprzyj nas