Eugeniusz Bodo był wzorem przedwojennej elegancji, szarmanckiego dżentelmena. W 1928 roku ogłoszono go „królem mody”, w 1933 od czytelników tygodnika „Kino” otrzymał tytuł „króla polskiego ekranu”.


Bodo wśród gwiazdBył też pionierem reklamy. Jego nazwisko firmowało nuty, polisy ubezpieczeniowe, garnitury Old England, krawaty Chojnackiego, kapelusze Młodkowskiego, buty Kielmana, czekoladki Wedla, pastę do zębów, a od wiosny 1939 roku kawiarnię Café Bodo przy Pierackiego 17 w Warszawie (obecnie Foksal). Dzisiaj pewnie nazwano by go celebrytą, a wtedy, jako ulubieniec publiczności, cieszył się szacunkiem także wśród kolegów artystów.

To o nich jest ta książka. „Zależy mi na utrwaleniu pamięci o tamtych latach, tamtych ludziach. Niech przemówią zostawione przez nich dokumenty i listy, scenariusze programów artystycznych i radiowych audycji literackich. Niech przypomną bohaterów tamtych lat ich fotografie, recenzje z występów, artykuły prasowe. Nic w sztuce nie jest tak krótkotrwałe jak teatr, a w teatrze – piosenka”, pisze Anna Mieszkowska.

Te lata, jak powiedział Fryderyk Járosy, „to był szczyt kabaretu literackiego i drugiego z takimi talentami i w takiej atmosferze – nie było wtedy w całej Europie!”.

Te wielkie talenty przedstawione w książce to Eugeniusz Bodo, Fryderyk Járosy, Hanka Ordonówna, Stefcia Górska, Zofia Terné, Maria Modzelewska, Konrad Tom i Zula Pogorzelska, Feliks Konarski i Nina Oleńska, Alfred Schütz, Renata Bogdańska-Anders, Gwidon Borucki, Wojciech Wojtecki, Wiktor Budzyński, Stanisław Ruszała i Loda Halama, a także wszechobecni Marian Hemar, Julian Tuwim, Andrzej Włast i Henryk Wars.

Od kilkunastu lat obserwujemy rosnące zainteresowanie historią kabaretu okresu międzywojennego. Na temat teatrów rewiowych ukazują się publikacje naukowe i popularne. Także liczne biografie artystów w nich występujących. Wydawane są płyty z dawnymi piosenkami, w oryginalnych i współczesnych wykonaniach. Powstają filmy dokumentalne i fabularne, a nawet serial… Jakby chciano nadrobić długi czas milczenia o tym, co było ważnego i ciekawego w naszej kulturze rozrywkowej przed wybuchem drugiej wojny światowej.

Bohaterów tamtych lat przypominają fotografie, recenzje z występów, artykuły prasowe, plakaty, ale też listy, dokumenty.

Anna Mieszkowska
Bodo wśród gwiazd
Opowieść o losach twórców przedwojennych kabaretów
Wydawnictwo Marginesy
Premiera: 2 marca 2016
kup książkę

Bodo wśród gwiazd

Wstęp

Od kilkunastu lat obserwujemy rosnące zainteresowanie historią kabaretu okresu międzywojennego. Na temat teatrów rewiowych ukazują się publikacje naukowe i popularne, także liczne biografie artystów w nich występujących. Wydawane są płyty z dawnymi piosenkami, w oryginalnych i współczesnych wykonaniach. Powstają filmy dokumentalne i fabularne… Jakby chciano nadrobić długie milczenie o tym, co było ważne i ciekawe w naszej kulturze rozrywkowej przed wybuchem drugiej wojny światowej. Pokolenia, które tę kulturę współtworzyło i w niej żyło, już nie ma. Co tak atrakcyjnego jest dla jego prawnuków w tej przeszłości sprzed ponad wieku? O to należałoby zapytać ich samych. Wielkie zainteresowanie kabaretem i filmem międzywojennym jest jednak faktem.

Kim byli twórcy przedwojennych scen i scenek rozrywkowych, jak potoczyły się ich późniejsze losy? A gwiazdy kabaretu? To byli przecież artyści, którzy „mieli wyłączny patent na swoje aktorskie sposoby i wynalazki, patent, któremu na imię – indywidualność i talent”1. Ale gwiazdy, na przykład Qui pro Quo, „nie spadały swemu teatrzykowi z nieba. Qui pro Quo swoje gwiazdy samo tworzyło, narzucało im styl, wydobywało ich indywidualność”2. Jak – w dużym skrócie! – przedstawiała się historia warszawskich scenek lekkiej muzy? O tym opowiadam w tej książce na przykładzie kilkunastu najbardziej znanych postaci piosenki, tańca i filmu. Wybór nazwisk nie jest przypadkowy. W różnych okolicznościach poznawałam kogoś, kto znał te osoby, przekazywał o nich wspomnienie, wiedzę o ich działalności artystycznej lub cenną pamiątkę związaną z ich życiem osobistym czy zawodowym.

Zależy mi na utrwaleniu pamięci o tamtych latach, tamtych ludziach. Niech przemówią zostawione przez nich dokumenty i listy, scenariusze programów artystycznych i radiowych audycji literackich. Niech przypomną bohaterów tamtych lat ich fotografie, recenzje z występów, artykuły prasowe. Niech ożyją we wspomnieniach przyjaciół. Nic w sztuce nie jest tak krótkotrwałe jak teatr, a w teatrze – piosenka. Stąd pomysł na kabaretowe porządki w szufladach artystów i ich bliskich.

Ktoś kiedyś powiedział „proszę zauważyć, jak ulotna jest ludzka pamięć i jak szybko przemija sława”. Towarzyszyło mi to zdanie w czasie pracy nad książką. Szukałam potwierdzenia (lub zaprzeczenia!) znanych powszechnie faktów, dat i miejsc powstania popularnych piosenek oraz nazwisk ich twórców. Nie zawsze autorzy wspomnień, pisanych po wielu latach od zdarzeń, nie mylą się… A ogłaszane drukiem za ich życia nuty też nierzadko wprowadzają w błąd. Jak rozszyfrować, że pseudonim 0’mega należał do Mariana Hemara, jeżeli nie zna się jego audycji z Radia Wolna Europa (z lat pięćdziesiątych XX wieku), w której przedstawił dokładnie okoliczności, w jakich napisał tekst piosenki, podpisanej na nutach tak, a nie inaczej? Gdy pojawiają się wątpliwości, komu wówczas wierzyć? Najlepiej zaufać intuicji.

Oto kilka przykładów. Przez wiele lat Marianowi Hemarowi (autorowi polskich słów) pomyłkowo przypisywano kompozycję piosenki Daruj mi noc. Aż okazało się, że autorem muzyki był Leo Towers, słów zaś – Harry Leon. Oryginalny tytuł brzmiał: After Tonigth We Say Good Bye. Aktorka Maria Brydzińska w prywatnym liście do Mariana Wyrzykowskiego, kolegi z przedwojennego teatru, 8 czerwca 1965 roku w Londynie pisała:
Czytałam Dzieje śmiechu Jurandota. Trochę pokręcił. Piosenka Olszy (Ja mam ciocię na Ochocie) po raz pierwszy śpiewana była w Wesołym Wieczorze, a nie w Bandzie.

Trzeba pamiętać, że ta piosenka cieszyła się tak dużym powodzeniem, że Olsza śpiewał ją jeszcze w listopadzie 1937 roku w Małym Qui pro Quo. Czyli piosenka była popularna aż siedem lat!

A Żelichowska odebrała sobie życie nie z powodu samotności wśród obcych, ale po śmierci męża i zapewne było to w wieku przejściowym – pisała dalej w liście do Wyrzykowskiego Maria Brydzińska.

Artystka kabaretowa Lena Żelichowska [1910-1958] i jej mąż Stefan Norblin [1892-1952], artysta malarz, zostali uratowani przez Hemara, który 10 września 1939 wywiózł ich samochodem ze Lwowa (w ten sam sposób pomógł poecie Kazimierzowi Wierzyńskiemu i jego żonie Halinie). W lutym 1944 roku w Bagdadzie urodził im się syn Andrzej (obecnie Andrew Norblin), znany wirtuoz gitary klasycznej. Wtedy, gdy Norblinowie i inni artyści teatru, filmu, estrady w pośpiechu opuszczali Polskę (często na zawsze!), późnym latem i wczesną jesienią 1939 roku skończyła się w Polsce pewna epoka kabaretu. Pod bombami ginął świat beztroskiej rozrywki, czas tang i fokstrotów śpiewanych i tańczonych w kinorewiach i w licznych w całym kraju lokalach rozrywkowych.

A jak się to wszystko zaczęło? Komu tak naprawdę Warszawa zawdzięczała powstanie kabaretu? Nie można, pamiętając o sławnych artystach z lat późniejszych, nie wspomnieć o niełatwych początkach podkasanej muzy, pierwszych jej autorach, kompozytorach i wykonawcach…
A zatem:

Panie i panowie, zaczynamy! Kurtyna!

I tu prostuję – celowo popełnioną – pomyłkę. W pierwszych latach działalności nie było w kabarecie kurtyny. Była za to piosenka. Polska jako kraj już od ponad stu lat nie istniała na mapie Europy gdy na początku dwudziestego wieku powstała piosenka rozrywkowa – w Krakowie (gdzie pierwszy kabaret – Zielony Balonik – zainaugurował działalność w 1905 roku), dokąd trafiła prosto z Paryża, Wiednia i Berlina. Po kilku 12 | latach przyjęła ją także Warszawa. Powszechnie śpiewano:

Wiatr za szybami śmieje się,
Psiakrew, to życie takie złe,
Nie -już nie będę więcej pić,
Jutro inaczej zacznę żyć.

Słuchając dawnych melodii, pochylając się nad starymi nutami, zapytajmy słowami poety:

Co nam zostało z tych lat
Miłości pierwszej,
Zeschnięte liście i kwiat
W tomiku wierszy…

Dziś już nikt chyba nie pamięta, że Władysław Dan-Daniłowski [1902-2000] napisał tę muzykę z tęsknoty za żoną Niusią Nobisówną [1906-1977], z którą (na bardzo krótko!) musiał się rozstać z powodu jej występów w Krakowie… O napisanie tekstu do gotowej kompozycji poprosił kolegę z teatru, Juliana Tuwima, który w programie podpisany jest jako Oldlen. A śpiewali: „Wspomnienia czułe i szept i jasne łzy co nie schną. I anioł smutku co wszedł…” od listopada do grudnia 1930 roku, w teatrze Qui pro Quo (w rewii Czysta wyborowa) rewelersi Chóru Dana, a później, na płytach, także Tadeusz Faliszewski i Mieczysław Fogg.

Ale co pojawiło się w Polsce najpierw? Kabaret czy film? Okazuje się, że film! Jak podaje Stanisław Janicki w książce W starym polskim kinie-. „Pierwsze stałe kino założył Władysław Krzemiński w Łodzi już w roku 1899. Nazwa kinoteatr utrwaliła się dopiero w roku 1915″. Do Warszawy kino dotarło z niewielkim opóźnieniem. Ale nie była to wówczas rozrywka dla eleganckiego towarzystwa. W głębi niewielkiej budy, na rogu Alej Jerozolimskich i Nowego Światu, w której sprzedawano wodę sodową i słodycze, urządzono za przepierzeniem pierwsze warszawskie- kino. „Na ścianie zawieszono obszerne prześcieradło, na którym odgrywają się krótkie scenki komiczne i ukazują widoki natury, naświetlane ustawionym nieopodal aparatem braci Pathe”3.* Kino posiadało zaledwie dziesięć – wyłącznie stojących – miejsc, a seans trwał dziesięć minut. Na premiery nie zapraszano prasy, a publiczność rekrutowała się z „motłochu ulicznego”4. W 1903 roku powstało kino bardziej luksusowe, mieściło się w wynajętym pokoju przy Krakowskim Przedmieściu. Wiadomo, że publiczność siedziała na krzesłach i seanse trwały dwa razy dłużej. Dużo lepiej było dopiero pięć lat później. Rosnąca konkurencja wśród właścicieli pierwszych lokali kinowych i zabiegi o pozyskanie coraz większej ilości widzów doprowadziły do powstania pierwszej polskiej rozrywkowej produkcji filmowej. W pobliżu Teatru Wielkiego, w Oazie przy ulicy Wierzbowej 9 (ten adres jest bardzo ważny dla obu dziedzin sztuki, filmu i kabaretu), właściciele kina postanowili wyprodukować własny film. Nie było łatwo, ale udało się! Dwudziestego drugiego października 1908 roku odbyła się premiera komedii Antoś po raz pierwszy w Warszawie, z udziałem jedynego aktora – Antoniego Fertnera [1874-1959]. „Tłumy waliły do kina”5. Miejsc było już sto osiemdziesiąt! Okazało się, że za mało, chętnych było dużo więcej. A jaki ta historia ma związek z kabaretem?

Od Momusa do Ali Baby
— czyli krótko o dawnych kabaretach i teatrzykach rewiowych

Gdy pewnego 29 grudnia przyszły gwiazdor estrady i dziesiątej muzy kończył dziewięć lat… – a nazywał się wówczas Bohdan Eugene Junod [znany później jako Bodo] i mieszkał z rodzicami w mieście Łodzi przy ulicy Piotrkowskiej – w Warszawie przygotowywał premierę pierwszy kabaret. Warszawski Kabaret Artystyczno–Literacki Momus, założony przez Arnolda Szyfmana [1882-1967] jesienią 1908 roku, powstał przy ulicy Wierzbowej 9, w restauracji Oaza, wcześniej nazywanej U Stępka (od Antoniego Stępkowskiego, współwłaściciela lokalu; drugim był Jakub Jasiński). Właściciele kombinatu gastronomiczno-rozrywkowego, założonego w budynku, gdzie dawniej mieściły się sklep i skład towarów kolonialnych oraz restauracja, zgodzili się wynająć salę Szyfmanowi, aby do świeżo wyremontowanego lokalu przyciągnąć więcej gości. Restauracja, która mogła gościć sto pięćdziesiąt osób, mieściła się na parterze, a na pierwszym piętrze znajdowało się eleganckie kino.

Premiera Warszawskiego Kabaretu Artystyczno-Literackiego Momus odbyła się 31 grudnia – był to sylwestrowy program kabaretowy. Sala miała dobrą akustykę, ale niestety brakowało zaplecza potrzebnego artystom. Każdy program, wystawiany około trzydziestu razy, trwał od dwóch do trzech godzin. Goście zjawiali się blisko północy! Kabaret zwyczajowo rozpoczynał się po przedstawieniach teatralnych.
Prawdziwą sensacją stał się dopiero drugi program Momusa – Stara Warszawa, w którym konferansjerkę prowadził Arnold Szyfman ucharakteryzowany na Alojzego Żółkowskiego. Inni wykonawcy między innymi Józefa Borowska, wystąpili w strojach z 1820 roku. Szyfmanowi udało się pozyskać do współpracy literackiej Tadeusza Boya-Żeleńskiego [1874-1941], autora słynnej Stefanii – był to sukces recytatorski Mary Mrozińskiej [ 1886-1921 ]. Inni zaproszeni wówczas autorzy to Adolf Nowaczyński [1879-1944] i Leon Schiller [1887 -1954]. A z młodzieży artystycznej Konrad Tom [1887-1957], którego Marian Hemar [1901-1972], już po wielu latach spędzonych na emigracji, nazwał „mistrzem skeczu i monologu” oraz „wielkim majstrem piosenki”. Filarem kabaretu Momus był autor melodii i niezrównany wykonawca przywiezionej z Paryża piosenki Biały pokoik – Alfred Lubelski [1885-1919], któryż sukcesem połączył dwie pasje i dwa zawody. Za pieniądze zarobione w kabaretach studiował w Paryżu medycynę, którą ukończył z powodzeniem i służył później w armii francuskiej jako lekarz. Muzykalny, obdarzony głosem miłym i czystym, jakby się urodził dla kabaretu, czarował i porywał publiczność wykonywanymi piosenkami. Wiadomo, że w latach 1913-1914 gościnnie występował między innymi w Łodzi, w dawnym kinie Urania, którego współwłaścicielem był inżynier Theodore Junod (zm. w 1927 lub 1928 roku), Szwajcar z pochodzenia, wędrowny antreprener zafascynowany nowością techniczną, jaką były wtedy aparaty do kręcenia i pokazywania ruchomych fotografii, a następnie filmów.

Dzieje kina i kabaretu od samego początku były ze sobą silnie związane. W marcu 1903 inżynier Junod otworzył kolejne kino w Łodzi przy Piotrkowskiej 21. Na widownię wchodziło się wprost z ulicy salka mogła pomieścić trzydzieści osób. Ale już w sierpniu tego samego roku Junod uruchomił iluzjon przy Piotrkowskiej 17. Rozbudował widownię, dobudował scenkę, na której występowali aktorzy. W listopadzie 1906 z inicjatywy Junoda i jego wspólnika Eduarda Juliusa Vortheila [1851-1927], pioniera kinematografii – powstał Teatr Iluzji Urania. Wspólnicy zbudowali na rogu Piotrkowskiej i Cegielnianej (obecnie Jaracza) budynek kabaretowy varietes, w którym pokazy filmowe były dodatkiem po występach artystycznych. Widownia liczyła dwieście pięćdziesiąt miejsc! I chociaż w tym czasie w Łodzi działało aż piętnaście kin, to najważniejsze było kino Junoda. Podobno było to ulubione miejsce spędzania wolnego czasu przez Juliana Tuwima.

Z czasem zrodziła się tradycja, że w okresie letnim do Łodzi przyjeżdżali artyści kabaretowi z Warszawy. Ich występy cieszyły się ogromnym powodzeniem publiczności i zainteresowaniem miejscowej prasy. W anonsach reklamowych i w recenzjach z ich występów znajdujemy nazwiska pierwszych twórców i wykonawców kabaretu Momus. Tu debiutował kompozytor Jerzy Boczkowski [1882-1953] – późniejszy dyrektor kilku kabaretów – jako autor muzyki do tekstu Konrada Toma Na Czerniakowskiej. Najbardziej popularne piosenki tego kabaretu, poza przywiezionymi z Krakowa szlagierami Leona Schillera (Wiatr za szybami i Moja peleryna ), to: Za parawanem i Dymek z papierosa.

Wśród życiowych fal
Rozpacz, smutek, żal
Ulatują w dal,
Jak dym, rozwiany z papierosa!

Gwiazdą zespołu, poza Lubelskim, był Jan Pawłowski [1878 -1932], który za kilkanaście lat stanie się jednym z głównych reżyserów teatru Qui pro Quo. Nowością były inscenizowane parafrazy przysłów, żartów, powiedzonek; niektóre z nich nie straciły nic z aktualnego humoru:

Kto nie daje, a odbiera, ten się na pewno wzbogaci.
Cierpliwością i pracą dorobisz się na starość kalectwa.
Kto pod kim dołki kopie, sam za to awans otrzyma.
Na złodzieju czapka karakułowa.
Co KRAJ, TO ZA CO INNEGO WSADZĄ CIĘ DO KOZY.
Nie taki diabeł straszny, o ile bierze łapówki!

Aby uniknąć kłopotów z cenzurą, pomijano tematy i aluzje polityczne. Powodzenie miały za to parodie literackie.

Drugiego kwietnia 1911 roku pierwszy warszawski kabaret zakończył działalność, oficjalnie z powodu planów Szyfmana stworzenia Teatru Polskiego, co zajęło mu pełne dwa lata [1913], Ale prawda historyczna jest inna. Warszawa nie chciała kabaretu! Prasa warszawska pisała: „Nie ma miejsca dla kobiet w kabarecie”1. Chciano walczyć z „plagą kabaretów w restauracjach”2. „Kabarety to choroba przyniesiona do Warszawy z Europy”3. Żądano „eliminacji kabaretów z miast”4. W obronie nowej dziedziny sztuki wystąpili studenci lwowscy. Ogłosili satyryczną odezwę Precz z kabaretem! Wyśmiewając ataki prasy konserwatywnej, pisali: „Kabaret to kwiat bagna paryskiego, ordynarnego Berlina, płochego Wiednia, luksus rozpusty, bezwstyd, pieśń wyuzdana, swawola, paszkwile i pornografia”5. „Wiadomo, co kabaret uczynił z Warszawy: splugawił on cały jej żywioł, prawej literaturze odjął czytelników, sztuce – opiekę publiczności, teatrowi – widzów. Podważył najpewniejszą dotychczas ostoję – rodzinę. I to jest owa kultura kabaretu”6.

W latach późniejszych, kilkakrotnie w tym samym lokalu, podejmowano próby wznowienia produkcji kabaretowych. Pierwszy raz, 18 marca 1916 (pod nazwą Bi-Ba-Bo) – bez sukcesu, 17 grudnia 1918 także bez powodzenia. Oaza (taką nazwę przyjęto) zakończyła działalność już w 1919 roku. Czternaście lat później próbowano przywrócić przy Wierzbowej 9 kabaret pod nazwą Nowy Momus. Ale czas był niesprzyjający. Przełom roku 1933 i 1934 to najtrudniejszy okres dla teatrów dramatycznych, dla rewii i kabaretów również. Ogólnoświatowy kryzys ekonomiczny, rosnące bezrobocie i pauperyzacja dużej części społeczeństwa – to wszystko odbiło się na poziomie artystycznym większości scen i scenek oraz na frekwencji w teatrach i w kinach.

Czym był w przeszłości kabaret, skoro wywoływał tak żywe emocje i zainteresowanie współczesnych odbiorców? A i nas, współcześnie, również interesuje jako symbol kultury rozrywkowej.

Dawniej zdefiniowanie nazwy kabaret było proste. Jak wspominał Kazimierz Rudzki w rozmowie z Antonim Słonimskim i Kazimierzem Korcellim: „prawdziwy kabaret to lokal, w którym ludzie siedzą przy stolikach i coś konsumują, a ze scenki płynie jakiś tekst w formie piosenki, monologu, tekstu konferansjera”7. Współczesna nazwa „kabaret” określa miejsce, w którym się śpiewa, prezentuje śmieszne teksty literackie, odgrywa skecze, rzadziej tańczy. W odniesieniu do przeszłości słowa „kabaret”, „rewia”, „nadscenka” i „teatrzyk” bywają rozumiane i używane jako tożsame. Chociaż – nie wiem dlaczego – mówi się i pisze „teatrzyki” o lokalach rozrywkowych na kilkaset i więcej miejsc!

 
Wesprzyj nas