Kwiaty na poddaszu nie ujawniły wszystkich sekretów Foxworth Hall… Kontynuacja bestsellerowego cyklu o rodzinie Dollangangerów.


Pamiętnik Christophera. Duchy DollangangerówOdnaleziony w ruinach posiadłości Foxworth Hall dziennik Christophera Dollangangera ma dziwny wpływ na rzeczywistość –jak gdyby duch uwięzionych tam niegdyś dzieci prześladował kolejne pokolenia. Nie przypadkiem przebudowy spalonego domostwa podjął się ojciec Kristin Masterwood, której przedwcześnie zmarła matka była daleką krewną Foxworthów?

Kristin zdradza sekret pamiętnika swojemu chłopakowi. Nieoczekiwanie Kane Hill proponuje jej wspólne czytanie na poddaszu, przemienionym zawczasu w poddasze Dollangangerów.

Odtąd wydarzenia biegną dwoma torami – z jednej strony ojciec Kristin z zapałem realizuje plany tajemniczego inwestora, który na miejscu dwukrotnie spalonego Foxworth Hall buduje nowoczesną posiadłość. Z drugiej strony dwójka młodych ludzi w sugestywnej scenerii poddasza coraz mocniej przeżywa tragiczne wydarzenia opisane w dzienniku. I stopniowo, nieświadomie, odgrywają historię, w której coraz większą rolę odgrywa wątek zakazanego uczucia i budzącej się seksualności.

Niepokojąca atmosfera coraz bardziej przenika życie młodych ludzi. Co zwycięży w tej dziwnej rozgrywce – obsesja przeszłości czy energia przyszłości? Rodzinna klątwa czy nowe życie?

*

Fenomen popularności V.C. Andrews trwa nieustannie od czasu wydania „Kwiatów na poddaszu”. Książki autorki, tworzące prawie dwadzieścia bestsellerowych serii, osiągnęły łączny nakład ponad 106 milionów egzemplarzy i zostały przetłumaczone na dwadzieścia dwa języki. „Pamiętnik Christophera: Duchy Dollangangerów” to druga część nowej trylogii, która opowiada o dalszych losach rodziny Dollangangerów (znanych czytelnikom m.in. z „Kwiatów na poddaszu”). Kolejne powieści autorki ukażą się wkrótce nakładem Prószyński i S-ka.

Virginia C. Andrews
Pamiętnik Christophera. Duchy Dollangangerów
Przekład: Małgorzata Fabianowska
Wydawnictwo Prószyński Media
Premiera: 1 marca 2016
kup książkę

Pamiętnik Christophera. Duchy Dollangangerów

W rolach Christophera i Cathy

Coraz krótsze dni za sprawą nadchodzącej zimy zdawały się popołudniami zagęszczać mrok w kątach mojego poddasza. Zwykle na pewnej wysokości – gdy wchodzimy na szczyt, wznosimy się w samolocie albo po prostu wdrapujemy się na strych domu – odruchowo oczekujemy jasnego światła. Tymczasem, kiedy z moim chłopakiem Kane’em Hillem po raz pierwszy szłam na poddasze i pięłam się po stromych schodach, czułam, jak osacza mnie pułapka ciemności.
Schody skrzypiały jak zwykle, ale teraz brzmiało to jak ostrzeżenie; napięcie narastało z każdym stopniem. Na poddaszu nie unosiła się nieprzyjemna woń, ale zapach starych rzeczy, latami pozbawionych kontaktu z dziennym światłem – mebli, lamp, walizek i pudeł, wypchanych niemodnymi ubraniami, które zgromadzili poprzedni właściciele. Były w dobrym stanie i wciąż nadawały się do noszenia. Mój tata nazywał strych graciarnią, choć sam się przyznał do jednego z pudeł. Nieskazitelny porządek panował nawet w naszym garażu, choć zawalonym rozmaitymi narzędziami, próbkami materiałów budowlanych oraz innymi sprzętami, jak mój pierwszy, trzykołowy rowerek, węże ogrodowe oraz inne przyrządy, a także rury, kształtki i zawory hydrauliczne, które przecież mogły się jeszcze przydać.
Podłoga poddasza, wykonana z twardego drewna, według taty nadal była w doskonałym stanie. Czasami tutaj zaglądał, ale to ja regularnie sprzątałam, usuwałam pajęczyny i myłam szyby w dwóch małych okienkach, wciąż na nowo zasnuwanych sieciami pełnymi much i innych owadów. Robiłam to ze względu na rzeczy mamy, które tata zachował z takim pietyzmem. Umieścił je w starej, zabytkowej szafie z orzecha, o drzwiach zdobionych płaskorzeźbami amorków. Choć od śmierci mamy minęło już dziewięć lat, coś ciągnęło tatę na strych; wyjmował jej rzeczy – buty, kapcie, torebki, sukienki, koszule nocne, płaszcze czy swetry, jakby ich bliskość choć na chwilę mogła przywołać mamę.
Podobnie jak na poddaszu w Foxworth, które Christopher opisał w swoim dzienniku, znajdowały się tu również duże meble, wyniesione przez dawnych właścicieli – drewniane i metalowe stoliki, lampy stojące, gazetnik z czarnego dębu ze starymi egzemplarzami „Life” i „Time”, czarne i srebrne kufry, oblepione nalepkami, dokumentującymi podróże do Paryża, Londynu i Madrytu, oraz wiele innych sprzętów, niegdyś stanowiących ozdobę salonu, które poszły w odstawkę, kiedy zapanowała moda na nowy wystrój.
Jakkolwiek skazane na zesłanie i bezużyteczne, w oczach mojego taty stanowiły pełnoprawnych mieszkańców domu. Mawiał, że zyskały prawa lokatorskie przez zasiedzenie. Nieistotne, od jak dawna tu tkwiły i czy dałoby się je sprzedać. Dla niego wspomnienia były święte. To coś więcej niż tylko zwykłe przedmioty, to stare zabawki, niegdyś kochane przez swoich małych właścicieli, to rodzinne pamiątki wypełnione dawnymi historiami, których obecność się czuło. Aż do dziś nie zwracałam na nie uwagi.
Nadal miałam wątpliwości co do pomysłu Kane’a. Kiedy odkrył pod moją poduszką pamiętnik Christophera, zaproponował, że będzie mi czytać na głos i udawał przy tym Christophera Dollangangera, najstarszego z czwórki rodzeństwa, uwięzionego przed ponad pięćdziesięciu laty w Foxworth Hall. Myślałam, że Kane żartuje. Nie chciałam wykorzystywać pamiętnika do zabawy, aby nie obrażać pamięci nieszczęsnych małych więźniów. Kane przekonał mnie jednak, że nie ma powodów do obaw.
– Aby naprawdę w to wniknąć, wczuć się do końca, będziemy czytali pamiętnik na poddaszu – powiedział.
Właśnie na poddaszu rezydencji Foxworthów czwórka dzieci spędziła większość czasu swojej niewoli; tylko na noc schodziła do niewielkiej sypialni. Z relacji Christophera i różnych opowieści wynikało, że to poddasze, bardzo duże, długie i zagracone, stało się dla nich zamkniętym światem, który musieli wypełnić własną wyobraźnią. Idea głośnego czytania opisów i przemyśleń Christophera fascynowała mnie i przerażała zarazem. Zakładała, że nie możemy być biernymi czytelnikami. Odgrywając role Christophera i Cathy, mamy nie tylko im współczuć, ale też wczuć się w ich położenie.
Kane dostrzegł mojej wahanie i zaczął porównywać całą sytuację do planu filmowego, gdzie dekoracje są jedynie sugestią tego, co było albo mogło być.
– To bez znaczenia, Kristin – powiedział.
Przypomniałam mu, że moje poddasze jest znacznie mniejsze od tamtego, ale szybko zbił mój argument uwagą, że wciąż jest poddaszem – miejscem odosobnionym, w którym, dzięki wcieleniu się w role więźniów, lepiej zrozumiemy przeżycia Christophera i Cathy.
Podkreślał, że bardzo ważny jest realizm.
– To tak, jak gdyby czytać Moby Dicka na statku płynącym przez ocean – przekonywał.
Oczywiście, współczułam Cathy i wczuwałam się w położenie dziewczynki, gdy czytałam pamiętnik jej brata, ale nie w takim stopniu, jaki sugerował Kane. Sceny odgrywane na strychu, może nawet w ubraniach z epoki, wśród tych mebli, byłyby przysłowiowym wejściem w jej buty. Mogłabym nawet poczuć się nią. Przerażała mnie jednak perspektywa udawania Cathy przed drugą osobą, gdyż bałam się przy okazji ujawnić własne słabości, lęki i fantazje. Przecież wszyscy wiedzieli o dalekim, ale mimo wszystko pokrewieństwie, łączącym mnie z dziećmi Dollangangerów.
A jeśli się okaże, że jestem z nią bardziej związana, niż myślałam?
Gruby skórzany notes nabrał dla mnie wartości większej niż tylko historyczna. Jak gdyby zyskał moc rozszyfrowania mojej osobowości, zdarcia z twarzy maski i zmuszał do ujawnienia tajemnic duszy, tak osobistych, że nie dzieliłam ich nawet z własnym ojcem. Nieuchronnie pojawią się pytania o uczucia Cathy, a także o podobieństwa i różnice z moimi uczuciami, zwłaszcza w kwestii emocjonalnego i fizycznego dojrzewania. Jak większość moich rówieśniczek fascynowały mnie, a zarazem peszyły zmiany w moim ciele i w psychice. Nie zdobyłam się jednak na rozmowę z koleżankami, nawet z przyjaciółkami od serca. Tymczasem miałabym odsłaniać się przed Kane’em, bardziej intymnie niż przed kimkolwiek innym, chociaż chodziliśmy ze sobą od niedawna. Dopiero się poznawaliśmy i mało o sobie wiedzieliśmy. Miałam wrażenie, że rzucam się bez reszty w coś, czego mogę potem żałować – a wszystko przez ten dziennik, bo kazał mi głęboko zastanawiać się nad sobą i nad własnymi, nowymi uczuciami. Wiele z naszych czynów, a także ludzie, na których nam zależy, sprawiają, że zaglądamy w głąb siebie. Czasami wydawało mi się, że jestem otoczona lustrami.
Mimo to musiałam przyznać, że entuzjazm Kane’a był zaraźliwy, a jego fascynacja dziennikiem i postacią Christophera dorównywała mojej. Ponieważ nikt poza nami nigdy nie czytał zwierzeń Dollangangera, Kane podkreś­lał, że tylko my dowiemy się, co naprawdę wydarzyło się w Foxworth Hall. Nie będziemy już karmić się plotkarską legendą, z jej przekłamaniami i niedopowiedzeniami; dostąpimy zaszczytu poznania tajemnic, uznanych za bezpowrotnie strawione przez ogień, pochłonięte przez mrok zanikającej ludzkiej pamięci.
Kane’owi błyszczały oczy, kiedy o tym mówił. Wyglądał jak mały chłopczyk w bożonarodzeniowy poranek, który już wie, jaki prezent znajdzie pod choinką. Pewnie on także wyobrażał sobie, że otwiera zakazane drzwi, prowadzące do mrocznej przeszłości, tunelem cieni, w górę po stromych schodkach, do świata, który stawał się sceną coraz bardziej halloweenowej historii. Czy drzwi do tego świata zatrzasną się za nami nieodwołalnie? Czy wpadniemy w pułapkę czyjegoś koszmaru? Czy to, o czym przeczytamy na moim strychu, i nasze późniejsze czyny będą nas prześladowały do końca życia, bo zarówno w przypadku Christophera Dollangangera, jak i w naszym relacje okażą się zbyt intymne?
Nie przypuszczałam, że zawładną mną takie rozterki. Z drugiej strony trudno było się dziwić Kane’owi, że dziennik, który odkrył przypadkiem w moim pokoju, rozpalił jego ciekawość, choć zdążył przeczytać zaledwie jedną stronicę. W tej sytuacji musiałam mu powiedzieć prawdę. Kiedy dodałam, że tata z jawną niechęcią odnosi się do mojej lektury, jego zainteresowanie jeszcze wzrosło. Nic tak nie pociąga jak zakazany owoc. Kane wyznał, że nie może się doczekać, kiedy doczyta do momentu, w którym skończyłam, by dalej kontynuować już ze mną. Sprawiał wrażenie dziecka stojącego u progu wielkiej przygody, o której marzyło od dłuższego czasu. Udzieliło mi się jego podekscytowanie i pomyślałam, że to w sumie dobrze, iż znalazł pamiętnik pod moją poduszką. Może właśnie tak miało być. Wyobraziłam sobie nawet, że tajemniczy notes przyciąga wszystkich, którzy się do niego zbliżą, i tak zwrócił na siebie uwagę Kane’a.
A jednak przed zaśnięciem znów ogarnęły mnie wątpliwości. Może jestem zbyt łatwowierna? Bałam się, że Kane, choć początkowo szczerze zainteresowany rewelacjami z przeszłości i podekscytowany wspólną lekturą na poddaszu, z czasem się znudzi i uzna pomysł za głupi. I – co jeszcze gorsze – opowie o tym w szkole i wywoła kolejną falę niezdrowego zainteresowania moją osobą.
Jak bym się czuła, gdyby to zrobił? Zdradzona? A co czułaby Cathy, gdyby Christopher ujawnił obcym ludziom jej przeżycia? Mogłam sobie jedynie wyobrazić, jak okropnym by to było doświadczeniem dla niej i pewnie także dla jej brata. Kiedy ktoś, na kim ci zależy i komu zależy na tobie, zrobi ci wielką przykrość, masz wrażenie, jak gdyby jątrzył ci ranę, a ból przenikał całe twoje jestestwo. Człowiek czuje się wtedy bezbronny, obnażony, zagubiony, oszukany i zdradzony, gdyż myśli, że odtąd nie będzie już w stanie nikomu zaufać – nawet ludziom, których kocha. Czy istnieje bardziej dojmujące osamotnienie? Z pewnością to właśnie spotkało dzieci Dollangangerów. I możliwe, że spotka również mnie.
A wszystko przez to, że potajemnie czytałam zakazany pamiętnik.
Czy jego zawartość jest tak niebezpieczna, że nie należy go otwierać, jak puszki Pandory? I dlatego tata starał się odwieść mnie od czytania? A może przypisywanie groźnej mocy staremu, oprawnemu notesowi, w którym nastoletni chłopiec zawarł swoje myśli, jest czystym idiotyzmem? Z drugiej strony zawsze istniały książki zakazane, wywierające zły wpływ na czytelników. Wielu nie sposób znaleźć w bibliotekach szkolnych, a rodzice nie pozwalają dzieciom ich czytać. Także rządy zakazują niektórych książek, a w wielu religiach pewne pozycje uznane zostały za dzieła czarownic i czarowników, a nawet szatana.
Prawdę o wydarzeniach w Foxworth Hall wciąż spowijała gęsta i złowroga mgła, żywiąca się fantastycznymi teoriami, tworzonymi przez lokalną prasę, która co roku na nowo rozpalała dyskusję w rocznicę pierwszego pożaru oraz w Halloween. Pamiętnik mógł emanować taką samą aurę. Wystarczy go dotknąć, otworzyć i zacząć czytać, aby zostać wessanym w te same obrzydłe, mroczne zakamarki, gdzie hulał lodowaty wiatr przeznaczenia.
Przewracałam się na łóżku do świtu, nie mogąc sobie poradzić z nawałem zmartwień i myśli. Jeszcze nigdy powiedzenie, że każdy z nas ma w sobie dwie osoby, sprzeczające się ze sobą, nie wydawało mi się tak prawdziwe. Jedna ma sumienie, a druga nie. Każdy z nas rozmawia ze sobą w myśli, a czasami na głos. Ale do kogo mówi? Kim jest ten drugi (albo ta druga)?
Rano wydawało mi się, że jedna ze stron wygrała ten spór. Postanowiłam poprosić Kane’a, aby zapomniał o sprawie. Wymyśliłam nawet przemowę z argumentami, które powinny mu wybić ten pomysł z głowy. Zamierzałam skłamać, że tata nakrył mnie nad ranem na czytaniu pamiętnika i tak się wściekł, że wyrwał mi notes i zagroził, że go spali. Na nic się zdały moje błagania – na moich oczach pamiętnik Christophera spłonął w piecu w suterenie i pozostał z niego tylko popiół.
Zmieniłam jednak zdanie, kiedy zeszłam na dół i zobaczyłam tatę, jak krząta się w kuchni, szczęśliwy i zadowolony. Praca na budowie szła świetnie i cieszył się, że dzięki niemu powstanie najnowocześniejszy dom w okolicy. Regularnie konsultował kolejne etapy budowy z Arthurem Johnsonem, który okazał się wymarzonym, chętnym do współpracy klientem. Tata miał świetny humor i był jeszcze bardziej uroczy niż zazwyczaj. Nie mogłabym się zdobyć, żeby wykorzystać go do swoich celów i kłamliwie przedstawić jako człowieka gniewnego i nieopanowanego. Sumienie nie dałoby mi spokoju. I tak czułam się winna, bo nie posłuchałam jego prośby i pokazałam komuś pamiętnik. Pocieszałam się myślą, że Kane jest bliskim i zaufanym człowiekiem, więc tata z pewnością by mi wybaczył.
Zmieniłam zdanie, lecz wątpliwości i pytania bez odpowiedzi pozostały. Co będzie, jeśli Kane wyda mnie, a tym samym Christophera? Podejmiesz to ryzyko, Kristin? – miotałam się rozdarta pomiędzy „tak” i „nie”. Równie dobrze mogłam się zgodzić, jak i odmówić. Zerknęłam na zegarek. Muszę wreszcie podjąć decyzję. Kane zaraz po mnie przyjedzie i z pewnością zacznie mówić o czytaniu pamiętnika. Kiedy powiedziałam tacie, że czekam na niego, przerwał na moment szykowanie śniadania.
– Znów po ciebie przyjedzie? Przecież zupełnie mu nie po drodze, zwłaszcza przy porannych korkach. I musi wyjechać z domu znacznie wcześniej.
– Och, tato, nie przesadzaj, on się tym nie przejmuje – odparłam tonem nastolatki, która ubolewa, że rodzic nie rozumie najprostszych rzeczy.
Tata wzruszył ramionami.
– Moim zdaniem młodzi ludzie, wyłączając ciebie, nie lubią się poświęcać ani też postępować bezkompromisowo. Są na to zbyt leniwi. To pokolenie, które woli olewać.
– W takim razie musisz również wykluczyć Kane’a. Zresztą, o czym my rozmawiamy, czy sam nie pędziłeś do drugiego stanu, żeby przywieźć mamę, przyznaj?
Zmarszczył czoło i łypnął na mnie z ukosa.
– Rozumiem. Swojego pierwszego prawdziwego chłopaka traktujesz bardzo poważnie, co?
Byłam zaskoczona gorliwością, z jaką broniłam Kane’a, ale mimo woli porównywałam nasz związek ze związkiem rodziców, którzy od początku bardzo się kochali. Oczywiście uczucie było o wiele poważniejsze niż nasze, lecz podobieństwa istniały. Tata słusznie nazwał Kane’a moim pierwszym prawdziwym chłopakiem. Wcześniej chodziłam na randki z wieloma kolegami, ale kończyło się na paru wyjściach i telefonach. Rozkwitające romanse bardzo szybko traciły swój urok, emocje stygły, a ja nie robiłam nic, żeby utrzymać związek, i szybko wypuszczałam go z rąk, przechodząc do następnego, aż w końcu i to przestało mnie bawić.
Zwykle w takich sytuacjach myślisz, że to twoja wina, że może coś jest z tobą nie w porządku – zwłaszcza jeśli tendencja się umacnia. Moje przyjaciółki reagowały podobnie na drobne sercowe zawody, a jednak próbowały dalej, w oczekiwaniu na księcia z bajki. Dziwiła mnie własna obojętność. Czyżbym była zdolna do głębszych uczuć tylko wobec własnego ojca i nikogo innego? Może jesteś nieufna, przewrażliwiona i masz zbyt wiele obaw, żeby nawiązać poważniejszą znajomość? – tłumaczyłam sobie. – Masz za wysokie wymagania – tak wyśrubowane, że nie ma szans, aby kogoś znaleźć. Żaden związek ci nie odpowiada i dzieje się tak głównie z twojej winy.
Gdy pozwolisz niepewności sobą zawładnąć i napełnić obawą, będziesz się bała spojrzeć na kolejnego chłopaka ze strachu przed następnym rozczarowaniem. Po co próbować, skoro klęska jest nieunikniona? Jak gdyby w momencie, w którym odpowiadałam na uśmiech i nawiązywałam rozmowę z nowym chłopakiem, a potem umawiałam się z nim na randkę, ktoś przystawiał mi do oczu szkło powiększające, wyolbrzymiające jego słabości i wady. Jedynym pocieszeniem była świadomość, że moim przyjaciółkom też nie szło najlepiej. Dobrze, że mogłyśmy się wzajemnie wspierać i pocieszać. Rozumiałyśmy się bez słów, gdyż miałyśmy podobne doświadczenia.

 
Wesprzyj nas