„O wolności” to śmiała intelektualna i moralna propozycja, jak odzyskać sprawczość w epoce dezinformacji, dryfu w stronę autorytaryzmu i obywatelskiego zmęczenia. To książka o odpowiedzialności – i głęboko humanistyczna wizja przyszłości.
SUWERENNOŚĆ – NIEPRZEWIDYWALNOŚĆ – MOBILNOŚĆ – FAKTY – SOLIDARNOŚĆ
Snyder wraca w wielkiej formie. Rozpatrując historię, współczesność i przyszłość – od nazistowskich Niemiec, przez ZSRR, po Amerykę Trumpa i Rosję Putina – buduje mapę myślenia o wolności. Nie jako braku ograniczeń, lecz jako zrywie do działania, ćwiczeniu bliskości społecznej i pielęgnowaniu życia w prawdzie.
Suwerenność, nieprzewidywalność, mobilność, fakty i solidarność – to pięć filarów refleksji Snydera. Są one nie tylko filozoficznymi kategoriami, ale także konkretnymi narzędziami ułatwiającymi zrozumienie współczesnych zagrożeń i odzyskiwanie sprawczości..
Co to znaczy być suwerenną osobą? Czemu przewidywalność oznacza zniewolenie? Kto przeciera nam szlaki, a komu przecieramy szlaki my? Fakty oznaczają życie w prawdzie, a solidarność łagodzi trudną logikę życia. Wolność nie istnieje w oderwaniu od innych.
Timothy Snyder to jeden z najbardziej oryginalnych i przenikliwych współczesnych myślicieli zajmujących się historią Europy, amerykańską polityką, a teraz także wolnością. Każdy, komu zależy na tej ostatniej – kto rozważa, czym wolność jest i czego trzeba, by ją ocalić – powinien przeczytać tę książkę.
Anne Applebaum
O wolności. Przewodnik po świecie, który można ocalić
Przekład: Bartłomiej Pietrzyk
Wydawnictwo Znak
Premiera: 15 października 2025
PRZEDMOWA
„I jak sądzisz?” – zapytała z uśmiechem Marija, ubrana w jasną sukienkę, gdy schyliłem się w drzwiach i wyszedłem z jej schludnej chatki na zewnątrz, gdzie świeciło słońce i leżał gruz. „Wszystko jak trzeba?”. Tak właśnie było. Ułożone w eleganckie, geometryczne wzory dywaniki i koce przywodziły na myśl ukraiński futuryzm. Przewody prowadzące do generatora uporządkowano, a butelki z wodą ustawiono zapobiegliwie pod ręką. Na łóżku leżała otwarta, gruba książka.
Obok blaszanej chaty – tymczasowego schronienia Marii, zapewnionego przez organizację międzynarodową – na sznurze schły wełniane swetry. Na ławce, niczym otwarta puszka Pandory, spoczywała wyklejona filcem ładna drewniana szuflada. Gdy wyraziłem swoje słowa uznania, Marija zaproponowała, że da mi ją w prezencie. Była to jedyna rzecz ocalała z jej znajdującego się przed nami domu, który bomby i pociski obróciły w ruinę. Nerwowo spojrzała na przelatujący samolot. „Wszystko się wydarzyło”, westchnęła, „choć nic z tego nie musiało się wydarzyć”.
Dom Marii, jak wszystkie inne w wiosce, został zniszczony podczas rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Posad-Pokrowśke, położone na samym południu kraju, wśród żyznych pól obsadzonych słonecznikami, znalazło się na skraju rosyjskiego natarcia. Pod koniec 2022 roku wojsko ukraińskie wyparło Rosjan z tej miejscowości na odległość przekraczającą zasięg ostrzału artyleryjskiego, dzięki czemu można do niej bezpiecznie powrócić lub odwiedzić ją, tak jak robię to teraz – we wrześniu 2023 roku. Siedząc na ławce i słuchając Marii, myślę o wolności. Można powiedzieć, że wioska została wyzwolona. Czy jej mieszkańcy są wolni?
Z życia Marii z pewnością zniknęło coś strasznego: okupacja zagrażająca codziennie gwałtowną śmiercią z rąk oprawców i morderców. Ale czy jest to rzeczywiście wyzwolenie?1 Marija ma 85 lat i mieszka sama. Teraz, mając niewielkie i schludne lokum, jest niewątpliwie bardziej wolna niż wtedy, gdy była bezdomna, a to dlatego, że przyszli jej z pomocą rodzina i wolontariusze, a ponadto zadziałał rząd, z którym czuje się związana głosem oddanym w wyborach. Marija nie narzeka na swój los. Płacze natomiast, gdy mówi o trudnych wyzwaniach stojących przed prezydentem jej kraju.
Ukraińskie słowo деокупація (deokupacja), którego oboje używamy w rozmowie, jest precyzyjniejsze od konwencjonalnego „wyzwolenia”, ponieważ zachęca nas do zastanowienia się, czego – oprócz pozbycia się ucisku – możemy potrzebować, abyśmy byli wolni. Ostatecznie doprowadzenie do sytuacji, w której starsza kobieta może przyjmować gości i utrzymywać z godnością normalne kontakty społeczne, wymaga pewnego wysiłku. Trudno mi sobie wyobrazić Mariję naprawdę wolną bez prawdziwego domu z krzesłem i równą ścieżką, dzięki której dotrze do drogi, wspomagając się swoim chodzikiem. Wolność to nie tylko nieobecność zła, lecz także obecność dobra.
Południowa Ukraina to step, północna – las. Podczas wizyty w miejscowości na północy kraju, z której wypędzono okupantów, miałem podobne przemyślenia na temat wolności. Po odwiezieniu dzieci do przyjaznych szkół w New Haven w stanie Connecticut udałem się w podróż do opuszczonego budynku szkolnego w Jahidnem, który rosyjscy okupanci przekształcili w miniaturowy obóz koncentracyjny. Przez większość okupacji Rosjanie trzymali 350 cywilów – całą ludność wsi – w piwnicy o powierzchni niecałych 200 metrów kwadratowych. Wśród więźniów było 70 dzieci, w tym niemowlę.
Okupacja Jahidnego zakończyła się w kwietniu 2022 roku, a ja przyjechałem we wrześniu tego samego roku. Rosyjscy żołnierze zniszczyli meble znajdujące się na parterze szkoły, a na ścianach nabazgrali dehumanizujące obelgi pod adresem Ukraińców. W budynku nie było elektryczności. Przy świetle telefonu zszedłem do piwnicy i przyjrzałem się dziecięcym rysunkom na ścianach. Zdołałem odczytać napis („Nie dla wojny”), a moje dzieci pomogły mi później zidentyfikować narysowane postacie (takie jak Impostor z gry Among Us).
W pobliżu drzwi sporządzono kredą dwie listy z nazwiskami ofiar – po jednej stronie tych, którzy zostali straceni przez Rosjan (na ile zdołałem ustalić, 17 osób), a po drugiej tych, którzy zmarli z wycieńczenia lub chorób (o ile się nie mylę, było ich 10). Gdy dotarłem do wsi, ocalałych nie było już w piwnicy. Czy byli wolni?
„Wyzwolenie” sugeruje zakończenie niedoli, ale dorośli potrzebują wsparcia, a dzieci – nowej szkoły. To bardzo ważne, że miejscowość nie jest już okupowana, błędem byłoby jednak kończyć historię Jahidnego w chwili, gdy ocalali wyszli spod ziemi, tak jak błędem byłoby kończyć historię Posad-Pokrowśkego w momencie, gdy ustał ostrzał. Mężczyzna, który przechowuje klucz do szkoły w Jahidnem, poprosił o pomoc w budowie placu zabaw. Może się wydawać, że to dziwne pragnienie w obliczu zniszczeń wojennych, w sytuacji, gdy Rosjanie zabijają dzieci rakietami lub porywają je w celu asymilacji. Brak tych zbrodni to jednak za mało, samo pozbycie się okupanta nie wystarczy.
Dzieci potrzebują miejsc, gdzie będą mogły się bawić, biegać i pływać – wprawiać się w byciu sobą2. Dziecko nie jest w stanie stworzyć parku ani basenu, radosnym doświadczeniem młodości jest natomiast odkrywanie takich rzeczy w swoim sąsiedztwie. Budowa struktur wolności – zarówno dla ludzi młodych, jak i starszych – wymaga zbiorowej pracy. Do Ukrainy przybyłem podczas wojny, w trakcie pisania tej książki o wolności. Tutaj jej temat jest namacalny i wszechobecny. Miesiąc po inwazji Rosji na Ukrainę rozmawiałem z kilkoma ukraińskimi ustawodawcami: „Rezygnując z ucieczki, wybraliśmy wolność”, „Walczymy o wolność”, „Wolność sama w sobie jest wyborem”. I nie chodzi tylko o polityków. Stykając się podczas wojny w Ukrainie z żołnierzami, wdowami i rolnikami, aktywistami oraz dziennikarzami, nieustannie słyszałem słowo „wolność”. Moi rozmówcy używali go w interesujący sposób. W czasie, gdy znaczna część ich kraju znalazła się pod ludobójczą okupacją, mogłoby się wydawać, że Ukraińcy będą pojmować wolność jako wyzwolenie od zła – nieobecność tego zła. W żadnym przypadku tak nie było.
Nikt, kogo pytałem, co rozumie przez wolność, nie mówił o wolności od Rosjan. Jeden z Ukraińców powiedział mi: „Kiedy mówimy »wolność«, nie mamy na myśli »wolności od czegoś«”. Inny zdefiniował zwycięstwo jako bycie „za czymś, nie przeciwko czemuś”. Okupanci nadeszli w chwili, gdy rodziło się poczucie, że świat się otwiera, życie następnego pokolenia będzie lepsze, a podejmowane decyzje będą miały znaczenie w nadchodzących latach. Represjom trzeba było położyć kres, aby osiągnąć to, co filozofowie nazywają „wolnością negatywną”3. Jednak usunięcie okupanta – pozbycie się szkodliwego czynnika – było zaledwie warunkiem koniecznym wolności, nie prowadziło do niej samej. Według żołnierza w ośrodku rehabilitacyjnym istotą wolności jest to, że po wojnie każdy będzie miał szansę, by zrealizować swoje cele. Oczekujący na protezę weteran stwierdził, że wolność przyjmie postać uśmiechu na twarzy jego syna. Młody żołnierz na przepustce uznał, że wolność to dzieci, które chciałby mieć. Zdaniem Wałerija Załużnego, dowodzącego wojskiem z ukrytego pomieszczenia sztabowego, wolność oznacza normalne życie z perspektywami.
Wolność była przyszłością, w której niektóre rzeczy pozostawały takie same, inne zaś stawały się lepsze. Była życiem, które rozwijało się i rosło.
W tej książce próbuję zdefiniować wolność. W pierwszej kolejności słowo to trzeba uratować przed nadużywaniem i przeinaczaniem. Martwi mnie fakt, że w moim własnym kraju – Stanach Zjednoczonych – mówimy o wolności, nie zastanawiając się, czym ona jest. Amerykanie często myślą w tym kontekście o nieobecności czegoś: okupacji, ucisku, a nawet rządu. Uważamy, że jednostka jest wolna, gdy rząd nie wchodzi jej w drogę. Zdroworozsądkowo postrzegamy wolność w jej sensie negatywnym. Z pewnością kuszące jest – zgodne z tą negatywną koncepcją – ujęcie wolności w kategoriach „my przeciwko światu”. Jeżeli jedynym problemem są bariery, to z nami samymi wszystko musi być w porządku. Takie przedstawienie sprawy poprawia nam samopoczucie. Sądzimy, że bylibyśmy wolni, gdyby nie świat zewnętrzny, który nas krzywdzi. Czy jednak usunięcie czegoś ze świata naprawdę wystarczy, by nas wyzwolić? Czy dodawanie do niego rzeczy nie jest równie ważne, a może nawet ważniejsze?
Jeżeli chcemy być wolni, musimy afirmować, a nie jedynie zaprzeczać. Czasem będziemy musieli niszczyć, lecz częściej – tworzyć. Najczęściej zaś będziemy musieli zmieniać zarówno świat, jak i siebie samych na podstawie naszej wiedzy oraz tego, co jest dla nas ważne. Potrzebujemy odpowiednich struktur zarówno moralnych, jak i politycznych.
Nieodłączną częścią wolności jest cnota. „Bezsilne są kamienne ściany / I sztaba krat żelazna” – napisał poeta4. Czasem tak bywa, a czasem nie. Ucisk to nie tylko przeszkoda, lecz także stojąca za nią ludzka intencja. W ukraińskim Doniecku opuszczoną fabrykę przekształcono w laboratorium sztuki, pod rosyjską okupacją ten sam budynek stał się katownią5. Szkolna piwnica, jak w Jahidnem, może służyć za obóz koncentracyjny. Początkowo nazistowskie obozy koncentracyjne lokowano zresztą w barach, hotelach i zamkach. Pierwszy stały – Dachau – zorganizowano w opuszczonej fabryce. Auschwitz powstało w polskich koszarach mających chronić ludność przed niemieckim atakiem6. Sowiecki obóz jeniecki w Kozielsku7, gdzie przetrzymywano przed egzekucją polskich oficerów, był wcześniej klasztorem – tam właśnie w Braciach Karamazow Dostojewskiego miał miejsce dialog, w którym padło słynne pytanie: czy jeżeli Boga nie ma, to wszystko jest dozwolone8?
Wolnymi nie czyni nas żadna większa od nas siła ani brak takiej siły. Natura daje nam ni mniej, ni więcej tylko szansę bycia wolnymi. Słyszymy często, że „rodzimy się wolni”, ale to nie jest prawda. Rodzimy się i kwilimy, uwiązani pępowiną i pokryci krwią kobiety. To, czy staniemy się wolni, zależy od działań innych, od struktur umożliwiających te działania i od wartości ożywiających te struktury – a dopiero potem od spontanicznych przebłysków oraz odwagi naszych własnych wyborów.
Struktury, które nas powstrzymują lub otwierają przed nami możliwości, mają charakter fizyczny i moralny. To, jak mówimy oraz myślimy o wolności, jest ważne. Aby być wolnymi, musimy najpierw pozbyć się złych idei z naszych umysłów. Są bowiem idee dobre i złe. W świecie relatywizmu oraz tchórzostwa wolność jest absolutem absolutów, wartością najwyższą. Nie jest tak dlatego, że wolność jest jedyną dobrą rzeczą, która ma pierwszeństwo przed wszystkimi innymi. Stwarza ona natomiast warunki, w których możemy doświadczać wszelkiego dobra i przekazywać je sobie wzajemnie.
Nie chodzi też o to, że wolność jest próżnią pozostałą po martwym Bogu lub panującą w pustym świecie. Wolność nie jest nieobecnością, lecz obecnością – życiem, w którym podejmujemy liczne zobowiązania i łączymy je na różne sposoby, po czym je wypełniamy. Cnoty są realne, podobnie jak gwiaździste niebo nad nami. Gdy jesteśmy wolni, uczymy się ich, okazujemy je i wprowadzamy je w życie. Z czasem wybory, jakich dokonujemy między cnotami, definiują nas jako obdarzone wolą jednostki.
Kiedy zakładamy, że wolność jest czymś negatywnym – nieobecnością tego czy tamtego – uznajemy, że aby stać się wolnymi, wystarczy usunąć bariery. Zgodnie z takim rozumowaniem wolność jest domyślnym stanem wszechświata – darem jakiejś większej od nas siły, który otrzymujemy, gdy otworzymy sobie do niego drogę. To naiwne myślenie. Jako Amerykanie słyszymy, że wolność dali nam ojcowie założyciele, nasz charakter narodowy lub nasza kapitalistyczna gospodarka. Nic z tego nie jest prawdą. Wolności nie można dać. Nie otrzymuje się jej w spadku. Amerykę nazywamy „wolnym krajem”, lecz żaden kraj nie jest wolny. Odnotowując różnicę między retoryką ciemięzców i ciemiężonych, poetka dysydentka z Erytrei Yirgalem Fisseha Mebrahtu stwierdza: „oni mówią o kraju, my mówimy o ludziach”9. Wolni mogą być tylko ludzie. Kto sądzi, że wolnym czyni go zewnętrzna siła, nigdy nie dowie się, co trzeba robić. W chwili, w której uwierzysz, że wolność jest dana, tej wolności już nie ma.
My, Amerykanie, mamy tendencję do myślenia, że w wolności chodzi o usuwanie rzeczy, a zadanie to wykonuje za nas kapitalizm. Wiara w takie lub jakiekolwiek inne zlokalizowane poza nami źródło wolności jest pułapką. Jeżeli wolność utożsamiamy z siłami działającymi z zewnątrz, a ktoś nam mówi, że świat zewnętrzny stanowi zagrożenie, poświęcamy wolność dla bezpieczeństwa. Ma to naszym zdaniem sens, gdyż w głębi serca już wcześniej nie byliśmy wolni. Wierzymy, że możemy zrezygnować z wolności, by zyskać bezpieczeństwo. To śmiertelny błąd.
Wolność i bezpieczeństwo idą w parze. W preambule Konstytucji USA stanowi się, że celem dążeń mają być „błogosławieństwa wolności” wraz z „ogólną pomyślnością” i „wspólną obroną”10. Potrzebujemy zarówno wolności, jak i bezpieczeństwa. Aby ludzie byli wolni, muszą czuć się bezpiecznie, zwłaszcza jako dzieci. Trzeba im dać szansę, by poznali siebie nawzajem i świat. Później, gdy stają się wolnymi ludźmi, decydują, jakie ryzyko podejmować oraz z jakich powodów.
Kiedy Rosja napadła na Ukrainę, prezydent Wołodymyr Zełenski nie powiedział swoim obywatelom, że muszą wyrzec się wolności w imię bezpieczeństwa. Powiedział im, że zostaje w kraju. Po wizycie w Jahidnem rozmawiałem z nim w biurze (obłożonym workami z piaskiem) w Kijowie. Pozbycie się okupantów określił jako szansę na przywrócenie zarazem bezpieczeństwa, jak i wolności. Powiedział, że „pozbawienie wolności oznaczało brak bezpieczeństwa”, a „brak bezpieczeństwa był pozbawieniem wolności”.
Wolność polega na tym, że wiemy, co jest dla nas ważne, i wprowadzamy to w życie11. Zależy ona więc od tego, co możemy zrobić, to z kolei zależy od innych: ludzi, których znamy, i tych, których nie znamy.
Pisząc tę przedmowę w nocnym pociągu jadącym z Kijowa na zachód, wiem, jak długo jeszcze potrwa podróż do polskiej granicy. Ta wiedza daje mi pewne poczucie bezpieczeństwa i umożliwia swobodną pracę – dzięki wysiłkom innych ludzi. Ktoś ułożył tory i naprawia je po ostrzale, ktoś inny zbudował wagony i o nie dba, jeszcze ktoś inny prowadzi pociąg. Po usunięciu okupanta z miasta ukraińska armia zawiesza flagę i publikuje zdjęcia. Ukraińcy uznają jednak takie miasto za wyzwolone po przywróceniu połączeń kolejowych. Rosyjscy propagandyści twierdzą, że prawość i dobro nie istnieją, a więc wszystko jest dozwolone. Konsekwencje tego poglądu widzę wokół siebie w Ukrainie wszędzie tam, skąd wypędzono okupantów – w dołach śmierci w Buczy, w zrujnowanych osadach takich jak Posad-Pokrowśke, w obozach koncentracyjnych takich jak Jahidne. Rosyjscy żołnierze w Ukrainie mówią o zniszczonych przez siebie miastach jak o „wyzwolonych”. Rzeczywiście: z ich perspektywy wszystkie bariery udało się usunąć. Jak w Mariupolu mogą wyrównać spychaczami zwały gruzów i zwłok, zbudować coś innego, a potem to sprzedać. W tym negatywnym sensie są wolni – mogą swobodnie mordować i rabować.
Koła oraz tory pode mną nie czynią mnie wolnym, lecz niosą mnie naprzód, tworząc dla mojej wolności warunki, których sam nie mógłbym stworzyć. Gdyby nie było pociągu lub gdyby Rosja zniszczyła dworzec kolejowy w Kijowie, byłbym teraz mniej wolnym człowiekiem. Ludzie w Ukrainie nie byli bardziej wolni, gdy Rosjanie niszczyli infrastrukturę komunalną i szkoły publiczne.
Wolność osiągamy nie przez odrzucenie rządu, lecz przez afirmację, że jest ona wyznacznikiem dobrych rządów. Uważam, że z prawidłowej definicji wolności można wyprowadzić właściwy rodzaj rządów, tak więc niniejsza książka zaczyna się od wprowadzenia traktującego o wolności, a w zakończeniu jest mowa o rządzie. Pięć dzielących je rozdziałów pokazuje drogę od filozofii do polityki.
W jaki sposób wolność przejawia się w naszym życiu? Związki między wolnością rozumianą jako zasada a wolnością rozumianą jako praktyka składają się na pięć form wolności. Formy te tworzą świat, w którym ludzie działają zgodnie z wartościami. Nie są one regułami ani nakazami. Są powiązaniami logicznymi, moralnymi i politycznymi między wspólnym działaniem a kształtowaniem wolnych jednostek. Formy te przynoszą rozwiązanie dwóch pozornych paradoksów: po pierwsze, wolna osoba jest jednostką, lecz nikt nie staje się jednostką samodzielnie; po drugie, wolności doświadczamy podczas jednego życia, ale musi ona być dziełem pokoleń.
Pięć form wolności to: suwerenność, czyli wyuczona zdolność do dokonywania wyborów; nieprzewidywalność, czyli umiejętność wykorzystywania fizycznych prawidłowości do osobistych celów; mobilność, czyli zdolność do poruszania się w przestrzeni i czasie zgodnie z wartościami; uznanie faktów, czyli kontrola nad światem, która pozwala nam go zmieniać; oraz solidarność, czyli uznanie, że wolność jest dla wszystkich.
Proces dochodzenia do wolności zaczyna się po narodzinach. Dziecko ma potencjał, by oceniać świat i go zmieniać, a niezbędne w tym celu zdolności rozwija przy pomocy innych osób oraz w ich towarzystwie. To suwerenność. Dorastając, młody człowiek uczy się widzieć świat takim, jaki jest, i wyobrażać go sobie takim, jaki mógłby być. Suwerenna osoba łączy wybrane cnoty ze światem zewnętrznym, aby stworzyć coś nowego. Drugą formą wolności jest zatem nieprzewidywalność.
Potrzebujemy miejsc, do których moglibyśmy podążyć. Jako młodzi ludzie nie jesteśmy w stanie samodzielnie stworzyć warunków, które pozwolą nam być suwerennymi i nieprzewidywalnymi. Kiedy jednak te warunki zostaną stworzone, buntujemy się przeciwko dokładnie tym instytucjom, które to umożliwiły, i idziemy własną drogą. Właśnie tę mobilność – trzecią formę wolności – należy wspierać. Mamy wolność do robienia tylko tych rzeczy, które umiemy, i udawania się tylko tam, dokąd potrafimy dotrzeć. To, czego nie wiemy, może nam wyrządzić krzywdę, a to, co wiemy, daje nam siłę. Czwartą formą wolności jest uznanie faktów.
Nikt nie osiąga wolności w pojedynkę. Z praktycznego i etycznego punktu widzenia wolność dla ciebie oznacza wolność dla mnie. Przyjęcie tego do wiadomości jest solidarnością – ostatnią formą wolności.
Rozwiązaniem problemu wolności nie jest, jak uważają niektórzy na prawicy, wyśmianie rządu lub pozbycie się go. Nie jest nim również, jak uważają niektórzy na lewicy, zignorowanie bądź odrzucenie retoryki wolności. Wolność stanowi usprawiedliwienie dla rządów12. Formy wolności pokazują nam sposób, w jaki to się dzieje. Ta książka podąża za logiką przedstawionej argumentacji i logiką życia. Pierwsze trzy formy wolności odnoszą się do kolejnych etapów życia: suwerenność do dzieciństwa, nieprzewidywalność do młodości, mobilność zaś do wczesnej dorosłości. Uznanie faktów i solidarność są dojrzałymi formami wolności, które umożliwiają zaistnienie pozostałych. Każdej z tych form poświęciłem osobny rozdział.
We wstępie czerpię z własnej biografii, poczynając od pierwszej zapamiętanej refleksji na temat wolności z lata 1976 roku, czyli 200. rocznicy powstania Stanów Zjednoczonych. Na podstawie pięciu dekad własnych błędów staram się pokazać, jak wokół wolności narosły pewne nieporozumienia i jak można je skorygować. Na zakończenie opisuję dobry rząd, który moglibyśmy stworzyć razem. Wyobrażam sobie tam Amerykę w roku 2076 – w trzechsetlecie jej narodzin – jako kraj wolnych ludzi.
Rozdziały podzielone są na mniejsze podrozdziały, z których część stanowi zapis wspomnień przywołanych przez próbę zmierzenia się z daną kwestią filozoficzną. Przebłyski pamięci umożliwiają refleksję. Dzięki nim mogę do swojego wcześniejszego „ja” zastosować skromną wersję metody sokratejskiej: zakwestionować sens słów i nawyków, by obudzić to, co w pewnym sensie już wiem. Chodzi o to, by wydobyć na jaw prawdy o moim kraju i o wolności, które nie były dla mnie wówczas oczywiste – i które nie byłyby dla mnie oczywiste teraz, gdybym nie miał tych wcześniejszych doświadczeń.
Jest to (jak mam nadzieję) metoda filozoficzna odpowiednia dla historyka, którym sam jestem. Opieram się na przykładach historycznych, a o przeszłości niektórych regionów wiem więcej niż o historii innych. Chociaż jest to książka o Stanach Zjednoczonych, kreślę w niej porównania z Europą Zachodnią i Wschodnią, Związkiem Radzieckim oraz nazistowskimi Niemcami.
Dyskutuję ze starożytnymi, nowożytnymi i współczesnymi filozofami. Do niektórych idei odnoszę się nie wprost – uważni czytelnicy wychwycą te nawiązania. Wyraźnie powołuję się natomiast na pięcioro myślicieli: Frantza Fanona, Václava Havla, Leszka Kołakowskiego, Edith Stein i Simone Weil. Nie byli oni Amerykanami i nie są dobrze znani w Ameryce, z niewielkimi wyjątkami nie mieszkali w Stanach Zjednoczonych ani o nich nie pisali. Bodziec z innej tradycji (lub termin z innego języka) może uwolnić nas od błędnych przekonań. Od każdego z cytowanych myślicieli zapożyczam koncepcję, która służy poparciu mojej tezy. Nie twierdzę przy tym, że zgadzają się oni wzajemnie ze sobą (lub ze mną) w każdej kwestii.
Ta książka jest konserwatywna, ponieważ czerpie z tradycji, a zarazem radykalna, gdyż proponuje coś nowego. Zawiera ona przemyślenia filozoficzne, lecz powiązane z osobistym doświadczeniem. Kilka zdań pochodzi z wiadomości tekstowych, które pisałem do samego siebie w szpitalnym łóżku w rzadkich chwilach świadomości, kiedy choroba sprawiła, że byłem o włos od śmierci. Przedstawione tu argumenty narodziły się, gdy prowadziłem zajęcia w amerykańskim więzieniu o zaostrzonym rygorze. Znaczna część treści powstała podczas trzech podróży do ogarniętej wojną Ukrainy.
Najważniejsze pytania zadali czytelnicy. Moje studia nad masowym zabijaniem – Skrwawione ziemie i Czarna ziemia – stały się przedmiotem publicznej dyskusji, która skierowała mnie ku zagadnieniu etycznemu poruszonemu w tej książce. Jeżeli mogę opisać najgorsze, czy nie mogę również wskazać, jak osiągnąć najlepsze? Po tym, jak opublikowałem pamflet polityczny O tyranii i pracę o historii współczesnej zatytułowaną Droga do niewolności, pytano mnie, jak wyglądałaby lepsza Ameryka. Oto moja odpowiedź.
Definiowanie wolności oznacza postawienie sobie innego celu niż jej obrona. Odpytuję swoje dawne „ja” i innych, a oni odpytują mnie. Ta metoda jest częścią odpowiedzi: może istnieć prawda o wolności, lecz nie dotrzemy do niej w oderwaniu od innych rzeczy lub przez dedukcję. Wolność jest zjawiskiem pozytywnym, a wypowiadanie się na jej temat, podobnie jak jej doświadczanie, stanowi akt tworzenia.
Ta książka ma w zamierzeniu ilustrować cnoty, które pochwala. Mam nadzieję, że jest rozsądna, ale też nieprzewidywalna. Ma być trzeźwa, lecz zarazem eksperymentalna. Nie celebruje tego, kim jesteśmy, lecz wolność, którą moglibyśmy zyskać.
Za oknem wschodzi słońce. Zbliża się granica. Swoją refleksję rozpoczynam w letni dzień.
T.S.
Wagon 10, przedział 9 pociągu z Kijowa do Dorohuska
10 września 2023 roku, godzina 6.10.







