Tajwan – wyspa, która balansuje między wolnością a zagrożeniem, demokracją a autorytaryzmem, globalnym wpływem a ciągłym widmem wojny. W swojej książce Tajwan profesor Kerry Brown przedstawia portret społeczeństwa, które stworzyło jedną z najbardziej dynamicznych gospodarek świata, a dziś znajduje się w centrum geopolitycznego starcia z Chinami.


To opowieść o tożsamości, historii i codziennym życiu dwudziestu trzech milionów ludzi, którzy chcą pozostać sobą – mimo nacisków ze Wschodu i oczekiwań Zachodu.

Tajwan jest kwitnącą demokracją z prężnie działającą gospodarką. Jedna z tajwańskich firm odpowiada za 90% produkcji półprzewodników na świecie. Z Tajwanu pochodzi też znany na całym świecie przysmak – bubble tea.

W oczach Stanów Zjednoczonych i Zachodu Tajwan stanowi bastion wolności powstrzymujący nieustępliwą politykę Chin. Mimo to pozostające pod rządami Xi Jinpinga Chiny coraz wyraźniej podkreślają, że Tajwan jest częścią ich terytorium i musi powrócić pod chińskie panowanie.

• Kim są Tajwańczycy, jak wygląda ich życie i jak definiują swoją tożsamość?
• Jak wygląda ich relacja z Chińczykami?
• Jaki wpływ na nią miała skomplikowana historia tej małej wyspy?

Dzięki niedostępnym dla innych kontaktom z przywódcami politycznymi Tajwanu oraz drobiazgowej wiedzy o historii i kulturze wyspy profesor Kerry Brown oferuje nowe spojrzenie na Tajwan, na dwadzieścia trzy miliony ludzi, które go zamieszkują, oraz na sposób, w jaki Tajwańczycy unikają wpadnięcia w klincz geopolitycznego pojedynku.

Tajwan to pulsująca hybryda, która nie należy ani do Zachodu, ani do Chin. Ta książka jest dla każdego, kto chce lepiej poznać wyjątkową historię tej niewielkiej wyspy.

***

Tajwan Kerry’ego Browna to osadzona w faktach, dogłębnie przemyślana i świetnie napisana opowieść o Tajwanie w czasach przełomu – nie tylko dla Tajwańczyków, ale i dla nas wszystkich.
– sir Malcolm Rifkind, były minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii

Kerry Brown
Tajwan. Krótka historia małej wyspy i jej wpływ na losy świata
Przekład: Paweł Szadkowski
Wydawnictwo Copernicus Center Press
Premiera: 23 kwietnia 2025
 
 

KA­LEN­DA­RIUM

 
230 r. n.e

Jedna z naj­wcze­śniej­szych wzmia­nek o wy­spie Taj­wan w źró­dłach chiń­sko­ję­zycz­nych.

1349

Pierw­sza re­la­cja z po­dróży na Taj­wan, spo­rzą­dzona przez Chiń­czyka, Wang Day­uana. Po­cząw­szy od tego mo­mentu, na wy­spie za­czy­nają osie­dlać się miesz­kańcy z kon­ty­nentu.

lata 20.

Na wy­spie po­ja­wiają się Ho­len­drzy i Hisz­pa­nie. Ho­len­drzy w 1625 roku XVII wieku roz­po­czy­nają bu­dowę fortu Ze­elan­dia.

1642

Ho­len­drzy wy­pę­dzają Hisz­pa­nów z Taj­wanu i przej­mują pełną kon­trolę nad wy­spą.

1644

Upa­dek dy­na­stii Ming i prze­ję­cie rzą­dów w ce­sar­stwie chiń­skim przez dy­na­stię Qing. Siły bun­tow­ni­ków pod przy­wódz­twem Zheng Cheng-gonga oko­pują się na Taj­wa­nie.

1661

Na tron w wieku sze­ściu lat wstę­puje ce­sarz Kan­gxi. Pod­czas jego sześć­dzie­się­cio­let­nich rzą­dów dy­na­stia Qing znacz­nie roz­sze­rza za­sięg swo­jego pa­no­wa­nia.

1662

Siły Zhenga po­ko­nują Ho­len­drów i wy­pę­dzają ich z Taj­wanu. Zheng po­wo­łuje dy­na­stię Don­gning, wkrótce po­tem umiera, a rządy przej­muje jego syn, Zheng Jing.

1683

Dy­na­stia Qing pod­bija Taj­wan i kła­dzie kres rzą­dom dy­na­stii Don­gning. Przez na­stęp­nych dwie­ście pięć lat wy­spa ma sta­tus pre­fek­tury pro­win­cji Fu­jian.

1721

Na wy­spie wy­bu­chają liczne po­wsta­nia wznie­cane naj­pierw przez chiń­skich osad­ni­ków, a na­stęp­nie rdzen­nych miesz­kań­ców Taj­wanu. Chiń­czycy tracą kon­trolę nad czę­ścią te­ry­to­rium. Nie­po­koje trwają przez cały XVIII wiek, aż do po­cząt­ków ko­lej­nego stu­le­cia.

1860

Za­warta po dru­giej woj­nie opiu­mo­wej Kon­wen­cja Pe­kiń­ska otwiera część Taj­wanu na han­del z ob­cymi pań­stwami.

1884–1885

Fran­cuzi pró­bują zbroj­nie za­jąć Taj­wan, ale zo­stają ode­pchnięci przez ar­mię Qing.

1887

Sta­tus Taj­wanu zo­staje pod­nie­siony z pre­fek­tury do osob­nej pro­win­cji (z pewną nie­za­leż­no­ścią wo­bec Chin), na czele któ­rej staje gu­ber­na­tor.

1895

Chiń­czycy po­no­szą klę­skę w woj­nie chiń­sko-ja­poń­skiej. W ra­mach układu z Shi­mo­no­seki Taj­wan staje się ko­lo­nią Ja­po­nii, pod któ­rej rzą­dami po­zo­sta­nie do 1945 roku.

1911–1912

Upa­dek dy­na­stii Qing i po­wo­ła­nie Re­pu­bliki Chiń­skiej.

1930

Rdzenna lud­ność Taj­wanu Atayal wznieca po­wsta­nie prze­ciwko Ja­poń­czy­kom, co spo­tyka się z bru­talną od­po­wie­dzią.

1943

Zgod­nie z de­kla­ra­cją ka­ir­ską w przy­padku zwy­cię­stwa alian­tów w dru­giej woj­nie świa­to­wej wszyst­kie te­ry­to­ria Chin za­jęte przez Ja­poń­czy­ków, w tym Taj­wan, mają po­wró­cić w ręce rządu chiń­skiego.

1945

Klę­ska Ja­poń­czy­ków i przy­łą­cze­nie Taj­wanu do Re­pu­bliki Chiń­skiej. Wy­spa staje się pro­win­cją z wła­snym gu­ber­na­to­rem.

1946–1949

W kraju trwa wojna do­mowa mię­dzy si­łami na­cjo­na­li­stów pod przy­wódz­twem Czang Kaj-szeka i ko­mu­ni­stów na czele z Mao Ze­don­giem, w trak­cie któ­rej dwa mi­liony lu­dzi ucie­kają z Chin kon­ty­nen­tal­nych na Taj­wan.

1947

In­cy­dent z 28 lu­tego: chiń­ski gu­ber­na­tor Chen Yi bru­tal­nie tłamsi pro­te­sty lud­no­ści lo­kal­nej. Z kon­ty­nentu przy­bywa ar­mia i roz­po­czyna na wy­spie rządy ter­roru.

1949

Na­cjo­na­li­ści po­no­szą klę­skę w woj­nie i prze­no­szą rząd Re­pu­bliki Chiń­skiej, na czele z Czang Kaj-sze­kiem, na Taj­wan. Wła­dze wy­spy ogła­szają stan wo­jenny, który zo­sta­nie uchy­lony do­piero w 1987 roku. Ko­mu­ni­ści w Pe­ki­nie ogła­szają po­wsta­nie Chiń­skiej Re­pu­bliki Lu­do­wej.

1950

Ko­mu­ni­ści od­kła­dają w cza­sie plan in­wa­zji na Taj­wan ze względu na wy­buch wojny ko­re­ań­skiej. Siły Or­ga­ni­za­cji Na­ro­dów Zjed­no­czo­nych wal­czą z Ko­reą Pół­nocną, która otrzy­muje ogromne wspar­cie od Chin. Wojna skła­nia Stany Zjed­no­czone do za­pew­nie­nia obrony Taj­wa­nowi.

1955

Star­cie mię­dzy si­łami zbroj­nymi Chin i Taj­wanu (znane jako pierw­szy kry­zys w Cie­śni­nie Taj­wań­skiej). Pod­pi­sany w 1954 roku mię­dzy Sta­nami Zjed­no­czo­nymi i Taj­wa­nem układ obronny zo­staje spraw­dzony w prak­tyce.

1958

Drugi kry­zys w Cie­śni­nie Taj­wań­skiej: Chiń­ska Re­pu­blika Lu­dowa pró­buje prze­jąć łań­cuch wysp Kin­men (zwa­nych nie­kiedy Jin­min lub Qu­emoy) i Mazu, jed­nak bez­sku­tecz­nie.

1971

Taj­wan traci miej­sce w Ra­dzie Bez­pie­czeń­stwa Or­ga­ni­za­cji Na­ro­dów Zjed­no­czo­nych po tym, jak więk­szość państw za­gło­so­wała, aby to Chiń­ska Re­pu­blika Lu­dowa była re­pre­zen­tan­tem.

1972

Wi­zytę w Pe­ki­nie składa pre­zy­dent Ri­chard Ni­xon i pod­pi­suje ko­mu­ni­kat szan­ghaj­ski, w któ­rym „przy­chyla” się do zda­nia, że ist­nieją tylko jedne Chiny, a Taj­wan jest czę­ścią Chin.

1975

Umiera Czang Kaj-szek. Pre­zy­den­tem Taj­wanu zo­staje w 1978 roku jego syn, Czang Ching-kuo.

1979

Stany Zjed­no­czone ofi­cjal­nie uznają Chiń­ską Re­pu­blikę Lu­dową, zry­wa­jąc kon­takty dy­plo­ma­tyczne z Taj­wa­nem. Kon­gres ame­ry­kań­ski uchwala ustawę o sto­sun­kach z Taj­wa­nem, w któ­rej za­strzega so­bie prawo do kon­sul­ta­cji wszyst­kich spraw do­ty­czą­cych bez­pie­czeń­stwa Taj­wanu.

1980

Po­kło­sie wy­da­rzeń z mia­sta por­to­wego Ka­oh­siung w po­łu­dnio­wym Taj­wa­nie: przy­wódcy pro­de­mo­kra­tycz­nych pro­te­stów otrzy­mują wie­lo­let­nie kary wię­zie­nia.

1987

Po trzy­dzie­stu ośmiu la­tach wła­dze zno­szą stan wo­jenny. De­mo­kra­tyczna Par­tia Po­stę­powa może dzia­łać w ra­mach prawa i bie­rze udział w wy­bo­rach.

1988

Umiera Czang Ching-kuo. Na czele Par­tii Na­ro­do­wej staje Lee Teng-hui.

1991

Pierw­sze w pełni de­mo­kra­tyczne wy­bory do Zgro­ma­dze­nia Usta­wo­daw­czego. Pre­zy­dent po­cho­dzi z mia­no­wa­nia, nie z bez­po­śred­niego wy­boru.

1995

Prze­mowa pre­zy­denta Lee Teng-huia pod­czas wi­zyty w Sta­nach Zjed­no­czo­nych skła­nia Chiń­czy­ków do prze­pro­wa­dze­nia ćwi­czeń woj­sko­wych w cie­śni­nie, w od­po­wie­dzi na co Ame­ry­ka­nie prze­kie­ro­wują w re­gion dwa lot­ni­skowce.

1996

Pierw­sze wy­bory pre­zy­denc­kie na pod­sta­wie po­wszech­nego prawa wy­bor­czego dla wszyst­kich Taj­wań­czy­ków, któ­rzy ukoń­czyli dwa­dzie­ścia je­den lat. Zde­cy­do­waną więk­szo­ścią gło­sów zwy­cięża Lee Teng-hui.

2000

Po raz pierw­szy pre­zy­den­tem zo­staje kan­dy­dat De­mo­kra­tycz­nej Par­tii Po­stę­po­wej, Chen Shui-bian.

2008

Do wła­dzy po­wraca Par­tia Na­ro­dowa na czele z pre­zy­den­tem Ma Ying-jeou.

2010

Taj­wan oraz Chiny pod­pi­sują Ra­mową Umowę o Współ­pracy Go­spo­dar­czej, która po­zwala na otwar­cie bez­po­śred­nich po­łą­czeń lot­ni­czych, pocz­to­wych oraz tu­ry­stycz­nych, a także do­pusz­cza wolny han­del i prze­pływ nie­któ­rych dóbr.

2012

Ma Ying-jeou po­now­nie zwy­cięża w wy­bo­rach pre­zy­denc­kich. Na czele Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii Chin staje Xi Jin­ping.

2014

Re­wo­lu­cja sło­necz­ni­ków zmu­sza ad­mi­ni­stra­cję Ma do po­rzu­ce­nia prac nad ukła­dem o wspól­nych in­we­sty­cjach z Chi­nami.

2015

Ma Ying-jeou oraz Xi Jin­ping są pierw­szymi przy­wód­cami Re­pu­bliki Chiń­skiej oraz Chiń­skiej Re­pu­bliki Lu­do­wej, któ­rzy od­by­wają oso­bi­ste spo­tka­nie (w Sin­ga­pu­rze).

2016

Tsai Ing-wen, kan­dy­datka De­mo­kra­tycz­nej Par­tii Po­stę­po­wej, zwy­cięża w wy­bo­rach pre­zy­denc­kich.

2019

W Hong­kongu wy­bu­chają pro­te­sty wy­wo­łane no­wym pra­wem o bez­pie­czeń­stwie na­ro­do­wym oraz pro­po­no­waną ustawą o eks­tra­dy­cji, która pod­po­rząd­ko­wy­wała wła­dze Hong­kongu i Taj­wanu chiń­skiemu wy­mia­rowi spra­wie­dli­wo­ści – na Taj­wa­nie ode­brano to jako osta­teczne prze­kre­śle­nie idei „jed­nego kraju, dwóch sys­te­mów” w bu­do­wa­niu sto­sun­ków z wy­spą.

2020

Tsai Ing-wen po­now­nie zwy­cięża w wy­bo­rach pre­zy­denc­kich. Pe­kin uchwala prawo o „Ochro­nie bez­pie­czeń­stwa na­ro­do­wego Spe­cjal­nego Re­gionu Ad­mi­ni­stra­cyj­nego Hong­kong”.

2020–2023

Wy­bu­cha pan­de­mia CO­VID-19: Taj­wan od­no­to­wuje je­den z naj­niż­szych współ­czyn­ni­ków śmier­tel­no­ści na świe­cie, choć w żad­nym mo­men­cie nie wpro­wa­dził lock­downu.

2022

Nancy Pe­losi, spi­kerka Izby Re­pre­zen­tan­tów, jest naj­wy­żej po­sta­wio­nym urzęd­ni­kiem ad­mi­ni­stra­cji ame­ry­kań­skiej, który od­wie­dził Taj­wan od 1996 roku.

2024

Wil­liam Lai Ching-te, kan­dy­dat z ra­mie­nia De­mo­kra­tycz­nej Par­tii Po­stę­po­wej, zo­staje pre­zy­den­tem.

Uwaga o na­zew­nic­twie

Cie­niem na dys­ku­sji o Taj­wa­nie kła­dzie się pro­blem na­zew­nic­twa głów­nych ak­to­rów ca­łej opo­wie­ści. Po­cząt­kowo pod na­zwą „Taj­wan” kryła się główna wy­spa spo­śród więk­szej grupy (zło­żo­nej z po­nad 160), która współ­cze­śnie two­rzy „Re­pu­blikę Chiń­ską” (ang. Re­pu­blic of China, ROC). Re­pu­blika Chiń­ska ist­nieje od prze­łomu lat 1911/1912, kiedy to upa­dła chiń­ska dy­na­stia Qing. Po woj­nie do­mo­wej sto­czo­nej w la­tach 1946–1949 rząd re­pu­bli­kań­ski prze­niósł się na wy­spę Taj­wan, a po­wo­łane tam pań­stwo okre­ślano od tam­tej pory jako „Re­pu­blikę Chiń­ską na Taj­wa­nie”. Choć jest to ofi­cjal­nie sto­so­wana na­zwa, to w ni­niej­szej pracy, dla przej­rzy­sto­ści, sto­so­wana jest krót­sza forma „Taj­wan” lub po pro­stu „wy­spa”.
Jesz­cze przed wojną do­mową wła­dzę w Re­pu­blice Chiń­skiej spra­wo­wała par­tia na­cjo­na­li­styczna. Naj­czę­ściej sto­suje się jej chiń­ską na­zwę: Gu­omin­dang (GMD), zgod­nie ze współ­cze­snym sys­te­mem trans­kryp­cji z ję­zyka man­da­ryń­skiego na an­giel­ski (tzw. pi­nyin), lub Ku­omin­tang (KMT), za star­szą wer­sją trans­kryp­cji. W ni­niej­szej książce po­ja­wia się je­dy­nie ter­min „Par­tia Na­ro­dowa”. Stroną zwy­cię­ską w woj­nie do­mo­wej była Ko­mu­ni­styczna Par­tia Chin (KPCh), która w 1949 roku po­wo­łała „Chiń­ską Re­pu­blikę Lu­dową” (ChRL). Par­tia do dziś spra­wuje rządy w Chi­nach kon­ty­nen­tal­nych. W tej pracy po­ja­wiają się ter­miny „Chiń­ska Re­pu­blika Lu­dowa”, „ChRL”, „Chiny”, a także „Chiny kon­ty­nen­talne”.
Ist­nieje bo­gata i zło­żona tra­dy­cja na­zew­nic­twa, pod ja­kim krył się Taj­wan w li­te­ra­tu­rze an­glo­ję­zycz­nej. W jed­nych z naj­wcze­śniej­szych prac po­ja­wia się ter­min „For­moza”. W prze­szło­ści po­słu­gi­wano się także zwro­tem „wolne Chiny”, za­pewne, aby prze­ciw­sta­wić Taj­wan „Chi­nom znie­wo­lo­nym” – jak po­wszech­nie je po­strze­gano – które roz­cią­gały się po dru­giej stro­nie li­czą­cego 130 km pa­sma wody zwa­nego „cie­śniną”. Pod­czas igrzysk olim­pij­skich taj­wań­scy spor­towcy wy­stę­po­wali w dru­ży­nach o za­sta­na­wia­ją­cej na­zwie „Chiń­skie Taj­pej”, co wy­mu­siły na nich wła­dze z kon­ty­nentu, aby zdu­sić ja­kie­kol­wiek prze­jawy uzna­nia ich nie­pod­le­gło­ści. W przy­padku Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Han­dlu Taj­wan do­łą­czył do niej w 2001 roku, za­le­d­wie kilka mi­nut po ak­ce­sji Chiń­skiej Re­pu­bliki Lu­do­wej (choć for­mal­nie przy­na­leż­ność uznano po kilku la­tach), jed­nak jako „ob­szar celny”. Nadawca Bri­tish Bro­ad­ca­sting Cor­po­ra­tion (BBC) oraz inne me­dia okre­ślają Taj­wan jako „sa­mo­rządną wy­spę”. Ku wście­kło­ści nie­któ­rych na pew­nych stro­nach in­ter­ne­to­wych pod na­zwą Taj­wanu wid­nieje okre­śle­nie „pro­win­cja”. Jesz­cze inni o Taj­wa­nie mó­wią jak o „pań­stwie de facto nie­pod­le­głym”. Sami Taj­wań­czycy dum­nie mó­wią, że są miesz­kań­cami „wy­spy ko­ron­nej”. Ci o bar­dziej mi­li­tar­nym na­sta­wie­niu okre­ślają swą oj­czy­znę jako „nie­za­ta­pialny lot­ni­sko­wiec” lub „kre­wetkę wci­śniętą mię­dzy dwa wie­lo­ryby”.
W ni­niej­szej książce, pi­sząc o Taj­wa­nie, będę nie­kiedy mó­wił o nim jak o „pań­stwie”. Sto­suję ten ter­min nie dla­tego, że uwa­żam Taj­wan za pań­stwo per se, ale z sza­cunku do licz­nych zna­nych mi Taj­wań­czy­ków, któ­rzy wie­rzą, że wspól­nie bu­dują na­ród i przy­na­leży im się taki sta­tus. Wi­dzia­łem jak po­ni­ża­jące i bo­le­sne są dla Taj­wań­czy­ków kon­takty z ludźmi lub kra­jami, które od­ma­wiają im ist­nie­nia miej­sca, z ja­kiego po­cho­dzą, choć do­sko­nale wie­dzą, że jest to re­alny ob­szar, na­wet je­śli kon­te­sto­wany przez jego są­siada. Nie ukry­wam, że nie je­stem ak­tyw­nym piewcą nie­pod­le­gło­ści dla Taj­wanu, przez co sto­so­wany przeze mnie ter­min „pań­stwo” nie nie­sie ze sobą ta­kiej in­ten­cji. Jest to po pro­stu uzna­nie okre­śle­nia, któ­rym po­słu­gują się główni za­in­te­re­so­wani tym spo­rem – sami Taj­wań­czycy.

Uwaga do tłu­ma­cze­nia pol­skiego

Sto­su­jemy wer­sje spo­lsz­czone zgod­nie z „Urzę­do­wym wy­ka­zem pol­skich nazw geo­gra­ficz­nych świata” (np. Kin­men) oraz wer­sje, które przy­jęły się w pol­skich opra­co­wa­niach (np. Czang Kaj-szek za­miast Chiang Kai-shek). Po­zo­stałe na­zwi­ska za­pi­su­jemy tak, jak funk­cjo­nują one na Taj­wa­nie lub w Chi­nach (w za­leż­no­ści od tego, o kim mó­wimy).
Je­śli mowa o Taj­wa­nie jako wy­spie (z wy­łą­cze­niem Kin­men, Mazu i in­nych), sto­su­jemy for­mułę „na Taj­wa­nie”, lecz w po­zo­sta­łych przy­pad­kach – kiedy mó­wimy o Taj­wa­nie jako pań­stwie – pi­szemy „w Taj­wa­nie”.

Wstęp

Co dziś ozna­cza być Taj­wań­czy­kiem? Wi­dzieć na­zwę miej­sca, w któ­rym się żyje w nie­zli­czo­nych na­głów­kach wia­do­mo­ści, z czego więk­szość do­nosi, że je­śli grozi nam trze­cia wojna świa­towa, to roz­pocz­nie się wła­śnie tam? Sły­szeć jak think tanki, ko­men­ta­to­rzy i po­li­tycy mó­wią o to­bie jako o „pro­ble­mie”? Cie­szyć się chwałą jed­nej z przo­du­ją­cych go­spo­da­rek świata z ra­cji, że twoje pań­stwo pro­du­kuje naj­no­wo­cze­śniej­sze pół­prze­wod­niki, od któ­rych uza­leż­niona jest reszta świata? Mieć świa­do­mość, że po­mimo tych wszyst­kich gło­sów 90% przy­wód­ców tych państw i tak nie uznaje two­jej oj­czy­zny za kraj? Ale przede wszyst­kim, że się zna­la­zło – z ra­cji uro­dze­nia – w sa­mym sercu praw­do­po­dob­nie naj­więk­szej roz­grywki geo­po­li­tycz­nej XXI wieku?
By­cie Taj­wań­czy­kiem w XXI wieku ozna­cza, że w oczach reszty świata jest się czę­ścią pro­blemu, z któ­rym trzeba so­bie „po­ra­dzić”, za­gwozdki do „roz­wią­za­nia”, po­ten­cjal­nego punktu za­pal­nego do „opa­no­wa­nia”. Wo­bec wielu lu­dzi, zwłasz­cza je­śli są to przed­sta­wi­ciele in­nych rzą­dów, na­leży pod­trzy­my­wać „nie­jed­no­znacz­ność” two­jego ist­nie­nia ce­lem utrzy­ma­nia ak­tu­al­nego sta­tus quo, gdyż aż boją się po­my­śleć, co by było, gdyby ktoś go za­kwe­stio­no­wał. Być Taj­wań­czy­kiem to ży­wić sil­niej­sze od in­nych prze­ko­na­nie, że twój los nie do końca znaj­duje się w two­ich rę­kach. Wy­star­czy je­den pre­zy­dent Sta­nów Zjed­no­czo­nych, który ogłosi, że uznaje Taj­wan jako pań­stwo, lub je­den chiń­ski przy­wódca pra­gnący na­tych­mia­sto­wego po­wrotu Taj­wanu do ma­cie­rzy, aby od­wró­cić twoje ży­cie do góry no­gami. By­cie Taj­wań­czy­kiem nie­sie ze sobą wiele zna­czeń. Jest jed­nak jedna rzecz, któ­rej więk­szość miesz­kań­ców tej wy­spy pra­gnę­łaby za­zna­wać czę­ściej, a jest tym nor­mal­ność. Cała bo­wiem at­mos­fera ota­cza­jąca Taj­wan i jego sta­tus nie ma wiele wspól­nego z nor­mal­no­ścią.
Nie je­stem Taj­wań­czy­kiem. Ale przez po­nad trzy­dzie­ści lat mia­łem do czy­nie­nia z, dy­plo­ma­tycz­nie to uj­mu­jąc, „chiń­sko­ję­zycz­nym świa­tem”, w któ­rym Chiny i Taj­wan eg­zy­stują obok sie­bie. Zdo­by­łem dzięki temu po­kaźne do­świad­cze­nie i ro­zu­mie­nie tego, czym Taj­wan jest. Umoż­li­wiły mi to liczne wi­zyty na wy­spie od po­czątku tego ty­siąc­le­cia oraz kon­takty z przy­ja­ciółmi miesz­ka­ją­cymi na Taj­wa­nie, jak i z niego po­cho­dzą­cymi. Ale także i fakt, że więk­szość mo­jego za­wo­do­wego ży­cia po­świę­ci­łem ba­da­niu i opi­sy­wa­niu głów­nego part­nera Taj­wanu w ca­łej tej ukła­dance: Chi­nom.
Nie­kiedy mam wra­że­nie, że z cza­sem wy­kształ­ci­łem dwa umy­sły. Pierw­szego uży­wam pod­czas wi­zyty w Chiń­skiej Re­pu­blice Lu­do­wej (ChRL), pań­stwie li­czą­cym 1,4 mld miesz­kań­ców, czyli za­lud­nio­nego przez jedną piątą ludz­ko­ści. Od kilku de­kad wsłu­chi­wa­łem się w opi­nie, hi­sto­rie, ko­men­ta­rze oraz idee do­ty­czące Taj­wanu wy­gła­szane przez chiń­skich urzęd­ni­ków, przy­ja­ciół oraz ko­le­gów z pracy. Oka­zja ku ich wy­gła­sza­niu naj­czę­ściej po­ja­wia się pod­czas cią­gną­cych się w nie­skoń­czo­ność pu­blicz­nych im­prez, na przy­kład ofi­cjal­nych ban­kie­tów z udzia­łem pra­cow­ni­ków ad­mi­ni­stra­cji lub spon­so­ro­wa­nych przez rząd kon­fe­ren­cji i se­mi­na­riów. Nie­kiedy wy­ra­stają też ni stąd, ni zo­wąd pod­czas nie­zo­bo­wią­zu­ją­cych po­ga­wę­dek. Sły­szę wów­czas, że Taj­wan jest czę­ścią Chin i od za­wsze nią był. Pio­ru­nu­jąc mnie su­ro­wym spoj­rze­niem, moi roz­mówcy ob­wiesz­czają mi, że wy­spa musi wró­cić na łono Chin, a reszta świata niech się le­piej w to nie mie­sza. Jesz­cze na po­czątku mo­jej ka­riery, za­nim po­rząd­nie nie zgłę­bi­łem przy­czyn re­la­cji łą­czą­cych obec­nie te dwa pań­stwa, mia­łem prze­ko­na­nie, że była to opi­nia, z którą sil­nie utoż­sa­miają się miesz­kańcy Chin. Nie­zbyt in­te­re­so­wało ich wy­słu­chi­wa­nie opi­nii na ten te­mat od lu­dzi z ze­wnątrz, jak ja, a już szcze­gól­nie, gdy prze­czyła ona ich po­glą­dom.
Ale już na Taj­wa­nie od­nio­słem zu­peł­nie od­wrotne wra­że­nie. Czu­łem się, jak­bym prze­kro­czył ja­kąś ma­giczną ba­rierę z jed­nej rze­czy­wi­sto­ści do dru­giej, w któ­rej wszystko w ułamku se­kundy wy­wró­ciło się do góry no­gami. Od miesz­kań­ców usły­sza­łem, że opi­nie i teo­rie o wy­spie krą­żące po dru­giej stro­nie cie­śniny są nie­praw­dziwe. Do­da­wali szybko, że wy­su­wane wo­bec nich rosz­cze­nia po­cho­dzą z ust opry­cha. Ich zda­niem Taj­wan ni­gdy tak na­prawdę nie na­le­żał do Chin, a w prze­szło­ści utrzy­my­wał z nimi co naj­wy­żej luźne i nie­re­gu­larne kon­takty.
Po­dró­żu­jąc przez lata mię­dzy tymi dwoma świa­tami, z wolna mu­sia­łem przy­znać, że Taj­wan rze­czy­wi­ście jest inny – py­ta­nie jed­nak jak bar­dzo. Nie­kiedy mia­łem wra­że­nie, że ba­lan­suję na gra­nicy za­ak­cep­to­wa­nia faktu, że jest to zu­peł­nie od­mienne miej­sce. Na­tych­miast jed­nak drze­miący we mnie re­ali­sta sprze­ci­wiał się, że – przy­naj­mniej na ra­zie – ist­nieje nić łą­cząca wy­spę ze znacz­nie bar­dziej lud­nym pań­stwem po dru­giej stro­nie cie­śniny, a któ­rej ze względu na po­ważne kon­se­kwen­cje ta­kiej de­cy­zji nie można zi­gno­ro­wać. Nie­ustan­nie tar­gany nie­pew­no­ścią i wąt­pli­wo­ściami co do za­sad­no­ści mo­jego sta­no­wi­ska, zda­łem so­bie sprawę, że tro­chę pod tym wzglę­dem upodob­ni­łem się do sa­mych Taj­wań­czy­ków.
Po raz pierw­szy od­wie­dzi­łem Taj­wan w 2000 roku, kiedy to wy­słano mnie do Pe­kinu do pracy w bry­tyj­skiej am­ba­sa­dzie. Wów­czas Taj­wan na­prawdę ja­wił się jako „zbun­to­wana” pro­win­cja, jak to okre­ślała go ChRL. Na wy­spę nie do­cie­rały żadne bez­po­śred­nie loty. Mu­sia­łem wy­brać trasę z mię­dzy­lą­do­wa­niem w Hong­kongu (przy­na­le­żą­cym do Chin, ale jak jesz­cze się prze­ko­namy, dys­po­nu­ją­cym spe­cy­ficz­nym sta­tu­sem po tym, jak Bry­tyj­czycy prze­ka­zali go Chi­nom w 1997 roku), co wy­dłu­żało po­dróż o do­brych kilka go­dzin. Już pod­czas pierw­szej wi­zyty Taj­wan wy­da­wał mi się bar­dziej przy­tulny i ła­twiej się w nim od­na­la­złem niż w ogro­mie pań­stwa na kon­ty­nen­cie, z któ­rego przy­by­łem. Sto­lica, Taj­pej, w ni­czym nie przy­po­mi­nała roz­le­głych i otwar­tych alej sie­dziby rządu chiń­skiego, Pe­kinu. Trudno było jed­no­znacz­nie oce­nić wy­spę. Rok, który spę­dzi­łem w Ja­po­nii w po­przed­niej de­ka­dzie, wy­czu­lił mnie na spe­cy­ficzną es­te­tykę tego kraju: czę­sto pro­stą, wręcz asce­tyczną i oszczędną (na myśl od razu przy­szły mi ogrody zen oraz przej­rzy­ste i nie­zmą­cone kon­tury ja­poń­skiej ar­chi­tek­tury). Echa tego od­na­la­złem na Taj­wa­nie, czego przy­kła­dem są maty ta­tami, któ­rymi wy­kłada się pod­łogi w star­szych do­mo­stwach, styl bu­dow­nic­twa oraz wą­skie stru­myki bie­gnące wzdłuż ulic. Nie­wiel­kie alejki także były wy­peł­nione drob­nymi skle­pami i ba­rami, które pa­mię­ta­łem z Ja­po­nii, a w nie­któ­rych na­tra­fi­łem na roz­su­wane drzwi wej­ściowe i czer­wone lam­piony z pa­pieru zwi­sa­jące z oka­pów.
Spór o Taj­wan sięga po­żogi dru­giej wojny świa­to­wej. Ist­nie­jąca wów­czas Re­pu­blika Chiń­ska w wy­niku trzy­let­niej wojny do­mo­wej roz­darła się na dwie czę­ści. Po­ko­nani na­cjo­na­li­ści, rzą­dzący kra­jem aż do 1949 roku, zbie­gli na ob­szar, który był w ich po­sia­da­niu od 1945 roku, kiedy to ode­brali go spra­wu­ją­cym nad nim przez pół wieku kon­trolę Ja­poń­czy­kom: wy­spiar­ski Taj­wan. Tam kon­ty­nu­owali swoje rządy. Zwy­cię­scy ko­mu­ni­ści po­wo­łali na kon­ty­nen­cie nowy rząd, Chiń­ską Re­pu­blikę Lu­dową. Od tam­tej pory obie strony uznają, że re­pre­zen­tują pra­wo­witą wła­dzę nie­gdyś zjed­no­czo­nego pań­stwa, a drugi obóz to uzur­pa­to­rzy. Na sa­mym po­czątku obie strony przy­naj­mniej za­rze­kały się, że pew­nego dnia doj­dzie do zjed­no­cze­nia.
Kon­flikt, jaki wy­rósł z tego po­działu, ufor­mo­wał je­den ze spek­ta­kli zim­nej wojny, roz­gry­wa­jący się od lat 50. do 70. XX wieku. W jego toku je­den z so­jusz­ni­ków Za­chodu sta­wił czoła pań­stwu pod rzą­dami ko­mu­ni­stów (mimo iż Chiń­czycy oka­zali się nie­po­kor­nymi mark­si­stami i w dru­giej po­ło­wie lat 50. wy­pa­dli z or­bity wpły­wów Związku Ra­dziec­kiego). Świat szybko stra­cił na­dzieję, że doj­dzie do szyb­kiego roz­wią­za­nia sy­tu­acji i zwy­cię­stwa jed­nej ze stron. W la­tach 70. Wa­szyng­ton na czele z Ri­char­dem Ni­xo­nem i Pe­kin pod przy­wódz­twem Mao Ze­donga roz­po­częły mo­zolny pro­ces bu­dowy nar­ra­cji, zgod­nie z którą uznano ist­nie­nie tylko jed­nych Chin, rów­no­cze­śnie roz­my­dla­jąc cały pro­blem, aby le­piej kon­tro­lo­wać za­ist­niały po­dział, je­śli jego roz­wią­za­nie nie wcho­dziło w grę. Dzięki temu każdy mógł do­sto­so­wać się do za­ist­nia­łego sporu, wcho­dzić w re­la­cje z każ­dym obo­zem, a rów­no­cze­śnie nie opo­wia­dać się po żad­nej ze stron. Był to naj­do­sko­nal­szy przy­kład dy­plo­ma­tycz­nej sy­tu­acji, w któ­rej każdy chciał mieć ciastko i zjeść ciastko.
Ce­lowo spo­wi­jano całą sy­tu­ację mgli­stym ję­zy­kiem. Na przy­kład ter­min „Chiny” mógł za­równo ozna­czać „Re­pu­blikę Chiń­ską” (Taj­wan), jak i „Chiń­ską Re­pu­blikę Lu­dową” (pań­stwo ko­mu­ni­styczne na kon­ty­nen­cie). Sto­so­wano gry słowne, aby lu­dzie „uznali” po­zy­cję każ­dego z by­tów – Taj­wanu lub Chin – ale rów­no­cze­śnie nie mu­sieli przy­zna­wać, że zga­dzają się z tym, co wła­śnie po­wie­dzieli. Choć nie spo­sób nie pa­trzeć krzywo na taką se­man­tykę, to przy­naj­mniej po­zwa­lała ona utrzy­mać po­kój. W prze­ci­wień­stwie do wielu in­nych kon­flik­tów na świe­cie spór mię­dzy Chi­nami a Taj­wa­nem o sta­tus tego dru­giego nie do­pro­wa­dził, jak na ra­zie, do wy­bu­chu go­rą­cego star­cia, co tylko po­twier­dza tego słow­nego berka.
Ko­lej­nym po­wo­dem, dla któ­rego kon­flikt się nie za­ognił, jest po­zy­cja państw trze­cich, spo­śród któ­rych klu­czową zaj­mują Stany Zjed­no­czone oraz ich udane, jak do­tąd, dzia­ła­nia stu­dzące za­miary głów­nych gra­czy po obu stro­nach cie­śniny do roz­wią­za­nia pro­blemu groź­niej­szymi na­rzę­dziami. Utrzy­mu­jąc re­la­cje han­dlowe i po­li­tyczne za­równo z Taj­wa­nem, jak i Chi­nami, Stany Zjed­no­czone zbu­do­wały po­zy­cję ar­bi­tra po­przez sto­so­wa­nie po­li­tyki „stra­te­gicz­nej dwu­znacz­no­ści” (ang. stra­te­gic am­bi­gu­ity). Zgod­nie z nią Wa­shing­ton wy­ka­zuje silne po­świę­ce­nie i za­in­te­re­so­wa­nie kwe­stią bez­pie­czeń­stwa Taj­wanu, rów­no­cze­śnie nie skła­da­jąc jed­no­znacz­nych obiet­nic co do swo­jej po­stawy w chwili, gdyby Chiny zde­cy­do­wały się na bez­po­średni atak. I wła­śnie fakt, że nikt nie wie, jaki byłby ruch Sta­nów Zjed­no­czo­nych w kry­zy­so­wej sy­tu­acji, spra­wia, że spo­łecz­ność mię­dzy­na­ro­dowa z więk­szą roz­wagą pod­cho­dzi do wy­mu­sza­nia ja­kich­kol­wiek roz­wią­zań. Wa­szyng­ton unik­nął tym spo­so­bem wplą­ta­nia się w grę Taj­pej, a rów­no­cze­śnie utem­pe­ro­wał po­ryw­cze i gor­liwe za­miary in­nych.
Przez po­nad cztery de­kady, od lat 70. XX wieku do po­czątku lat 20. ak­tu­al­nego stu­le­cia, stra­te­gia dwu­znacz­no­ści usztyw­niła, przy­naj­mniej do pew­nego stop­nia, ramy trzy­ma­jące sta­tus Taj­wanu w nie­zmie­nio­nej po­staci. Ko­rzy­sta­jąc z pa­ra­sola bez­pie­czeń­stwa, wy­spa stale po­dąża wła­sną, od­mienną ścieżką w kie­runku cie­szą­cej się sporą nie­za­leż­no­ścią de­mo­kra­cji. Na­leży się jed­nak li­czyć z tym, że w przy­szło­ści sprawa Taj­wanu bę­dzie się co­raz bar­dziej kom­pli­ko­wać. Cała nie­zmor­do­wana praca wy­ko­nana przez dy­plo­ma­tów w ostat­nich dzie­się­cio­le­ciach zo­sta­nie pod­dana naj­trud­niej­szej jak do­tąd pró­bie. Zmie­niają się klu­czowe ele­menty sy­tu­acji, po­czy­na­jąc od go­spo­dar­czych i woj­sko­wych zdol­no­ści Chin, przez ro­snące po­czu­cie wła­snej toż­sa­mo­ści wśród sa­mych Taj­wań­czy­ków, a na po­sta­wie Sta­nów Zjed­no­czo­nych koń­cząc. Co­raz czę­ściej pada py­ta­nie, czy pro­blem Taj­wanu na­dal bę­dzie do opa­no­wa­nia, czy po­służy za roz­sad­nik dla kon­fliktu zdol­nego roz­lać się na cały świat. Nie bra­kuje obaw, że ry­zyko wojny jest obec­nie naj­wyż­sze od pół­wie­cza, a mi­ni­ster spraw za­gra­nicz­nych Taj­wanu, Jo­seph Wu, oznaj­mił w 2023 roku, że „na po­waż­nie na­leży wziąć” moż­li­wość wy­bu­chu wojny do 2027 roku[1].
Jedną ze zmian, która pod­syca te lęki, jest roz­rost chiń­skiej po­tęgi oraz na­cjo­na­li­stycz­nych am­bi­cji w ostat­nich la­tach. Punk­tem zwrot­nym mogą tu­taj oka­zać się nowe zdol­no­ści go­spo­dar­cze Pe­kinu. Do lat 90. ze­szłego stu­le­cia ChRL gło­śno na­wo­ły­wała do si­ło­wego zjed­no­cze­nia, jed­nak nie dys­po­no­wała zdol­no­ściami do pod­par­cia tych żą­dań. Bra­ko­wało jej tech­no­lo­gii, sprzętu woj­sko­wego, a także środ­ków fi­nan­so­wych. To już jed­nak prze­szłość. Chiny stały się drugą go­spo­darką świata, po­sia­dają naj­licz­niej­szą flotę (w licz­bie okrę­tów, gdyż pod wzglę­dem za­awan­so­wa­nia tech­no­lo­gicz­nego, na przy­kład ro­dza­jów ato­mo­wych okrę­tów pod­wod­nych, Stany Zjed­no­czone są na­dal da­leko przed nimi), a w wy­dat­kach na zbro­je­nia prze­ści­gają je wy­łącz­nie Ame­ry­ka­nie. Te­raz mogą snuć plany, które daw­niej na­wet nie wcho­dziły w grę. Dziś Chiny dys­po­nują za­równo mo­ty­wa­cją, jak i środ­kami. Świat nie za­daje już so­bie py­ta­nia, czy Chiny są w sta­nie zro­bić ja­kiś ruch, ale kiedy go wy­ko­nają.
Jed­nym ze skut­ków tej zmiany w sy­tu­acji Chin jest alar­mu­jący wzrost gło­sów opo­wia­da­ją­cych się za ostrą od­po­wie­dzią ze strony Za­chodu. To ozna­cza­łoby zaś ko­niecz­ność zdar­cia za­słony dwu­znacz­no­ści w kwe­stii sta­tusu Taj­wanu w ob­li­czu otwar­cie agre­syw­nej i groź­nej po­stawy Chin. Szcze­gól­nie w Sta­nach Zjed­no­czo­nych za­uwa­żalny jest ruch po­li­ty­ków w kie­runku wy­ra­ża­nia ostrzej­szych i ja­śniej­szych de­kla­ra­cji obrony Taj­wanu. Nie­któ­rzy su­ge­ro­wali na­wet, że na­leży w pełni uznać nie­pod­le­głość wy­spy. Bez względu na do­bre za­miary kry­jące się za tymi ak­tami so­li­dar­no­ści mogą one tylko sce­men­to­wać sta­now­czość rządu w Pe­ki­nie, którą prze­cież miały utem­pe­ro­wać. A to dla­tego, że ta­kie dzia­ła­nia po­li­ty­ków mogą do­pro­wa­dzić do sy­tu­acji, któ­rej Chiny za wszelką cenę chcą unik­nąć – wy­dzie­le­nia się na­rodu taj­wań­skiego. Ze­sta­wia­jąc ze sobą te dwa punkty wi­dze­nia, nie­trudno do­strzec, jak świat zna­lazł się nie­bez­piecz­nie bli­sko otwar­tej eska­la­cji kon­fliktu zbroj­nego.
Moż­liwe, że naj­lep­szym wyj­ściem jest przy­znać, że gramy na czas. Je­ste­śmy ni­czym pu­blicz­ność oglą­da­jąca sztukę, któ­rej bo­ha­ter zna­lazł się w pu­łapce bez wyj­ścia i ocze­kuje na ja­kiś cu­downy zwrot ak­cji, jaki zbawi go od tra­ge­dii. Wy­bie­ga­jąc moc­niej w przy­szłość, można wy­łu­skać za­po­wie­dzi zmian nio­są­cych na­dzieję. W któ­rymś mo­men­cie klu­czowe ele­menty ca­łej za­gwozdki spra­wia­jące, że jest ni­czym wę­zeł gor­dyj­ski, ule­gną zmia­nie – na przy­kład prio­ry­tety w po­li­tyce chiń­skich de­cy­den­tów lub my­śle­nie reszty świata o wiel­kich te­ma­tach, jak su­we­ren­ność i toż­sa­mość. Iskrą na­dziei, jaką nie­sie ze sobą taki sce­na­riusz, jest nie­zwy­kła dy­na­mika sy­tu­acji w sa­mych Chi­nach i na Taj­wa­nie. Nie na­leży wy­klu­czać na­głych zmian, gdyż w nie­któ­rych ob­sza­rach (jak choćby dy­na­micz­nym wzro­ście go­spo­dar­czym w obu miej­scach, który na­stą­pił w ostat­nich de­ka­dach i wy­warł gi­gan­tyczny wpływ na ma­te­rialne po­ło­że­nie lu­dzi) są one już fak­tem.
Ani na chwilę nie wolno nam jed­nak tra­cić czuj­no­ści. Mamy do czy­nie­nia ze zmienną, nie­prze­wi­dy­walną i po­ten­cjal­nie nisz­czy­ciel­ską sy­tu­acją. Teczka za­wie­ra­jąca w so­bie pro­blem Taj­wanu nosi na okładce wy­bla­kły, za­tarty przez czas, ale na­dal wi­doczny na­pis: „Wy­soce nie­bez­pieczne: pod­cho­dzić z roz­wagą”. W pierw­szej ko­lej­no­ści mu­simy zro­zu­mieć, dla­czego w ogóle po­ja­wił się tam ten na­pis i ja­kie skutki dla re­gionu i ca­łego świata może nieść ze sobą nie­roz­ważne ob­cho­dze­nie się z pro­ble­mem – ze strony Pe­kinu, Taj­pej, Wa­szyng­tonu czy ko­go­kol­wiek in­nego. Je­śli sprawa wy­mknie się spod kon­troli, jej skutki dla go­spo­darki, bez­pie­czeń­stwa i dy­plo­ma­cji od­czują wszy­scy. Ni­niej­sza książka roz­waży taki sce­na­riusz i ścieżkę, jaka do niego może do­pro­wa­dzić.
Za­gad­nie­niu temu po­świę­cono już bar­dzo dużo pu­bli­ka­cji. O Taj­wa­nie można po­wie­dzieć sporo, ale na pewno nie to, że bra­kuje trak­tu­ją­cych o nim prac ana­li­tycz­nych. A mimo to w znacz­nej czę­ści kon­fe­ren­cji i sym­po­zjów, a także ra­por­tów i opra­co­wań do­ty­czą­cych wy­spy do­mi­nuje w pełni ze­wnętrzna per­spek­tywa. Sam uczest­ni­czy­łem w wielu ta­kich spo­tka­niach. Roz­pra­wia się pod­czas nich o re­la­cjach mię­dzy­na­ro­do­wych Taj­wanu, a także po­sta­wie klu­czo­wych jego part­ne­rów, czyli Chin i Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Można jed­nak od­nieść wra­że­nie, że nie ist­nieje coś ta­kiego jak świat we­wnętrzny Taj­wanu. To tro­chę tak, jakby ktoś z wiel­kimi szcze­gó­łami i nie­zwy­kłą skru­pu­lat­no­ścią opi­sał ze­wnętrzny wy­gląd pu­dełka, ale na­wet nie po­my­ślał, aby zaj­rzeć do środka.
W tej zwię­złej książce przyj­muję od­wrotne po­dej­ście i pro­wa­dzę nar­ra­cję od wnę­trza na ze­wnątrz. Roz­pocznę od py­ta­nia, kim w ogóle są Taj­wań­czycy, jak wy­gląda ich ży­cie i jak sami sie­bie okre­ślają. „Taj­wań­czy­ków” i „Chiń­czy­ków” łą­czą ści­słe re­la­cje, ale są one wie­lo­war­stwowe i skom­pli­ko­wane, nie­wąt­pli­wie też ule­gły zmia­nie na prze­strzeni ostat­nich kilku de­kad. Dziś na­le­ża­łoby się za­sta­no­wić, czy Taj­wań­czyk czuje ten sam sto­su­nek do Chin co, po­wiedzmy, miesz­ka­niec No­wego Jorku, który wi­dzi w so­bie także Ame­ry­ka­nina (czyli jest oby­wa­te­lem znacz­nie więk­szej spo­łecz­no­ści, do któ­rej czuje przy­na­leż­ność i ro­zu­mie wy­ni­ka­jące z tego obo­wiązki), czy ra­czej jak Bry­tyj­czyk, który po­wie o so­bie, że jest także Eu­ro­pej­czy­kiem (znacz­nie luź­niej­sza i od­le­glej­sza re­la­cja).
Klu­czową rolę w dys­ku­sji o toż­sa­mo­ści od­grywa nie­zwy­kła hi­sto­ria wy­spy oraz jej po­nad 160 mniej­szych sa­te­li­tów. Po­zna­jąc ich prze­szłość, le­piej zro­zu­miemy, dla­czego w dys­ku­sji o okre­śla­niu się Taj­wanu pa­dają tak ostre ar­gu­menty i zwal­cza­jące się głosy. Z hi­sto­rii wy­spy można wy­łu­skać – na­wet je­śli czę­sto robi się to wy­biór­czo – fakty na po­par­cie wła­snej tezy. Chiń­czycy wi­dzą w niej świa­dec­two pod­trzy­mu­jące ich rosz­cze­nia do kon­troli nad tym re­gio­nem. Z ko­lei wielu Taj­wań­czy­ków, za­głę­bia­jąc się w swoją prze­szłość, utwier­dza się w prze­ko­na­niu o swo­jej od­ręb­no­ści i wy­jąt­ko­wo­ści. Dla po­zo­sta­łych nar­ra­cja o dzie­jach wy­spy jawi się jako nie­jed­no­znaczna i wie­lo­wąt­kowa i jesz­cze bar­dziej za­ciem­nia im współ­cze­sny ob­raz. Bez względu na wszystko zro­zu­mie­nie prze­szło­ści jest nie­zbędne do za­głę­bie­nia się w ak­tu­alne po­ło­że­nie Taj­wanu, choćby po to, aby do­strzec, jak zło­żona jest ta ukła­danka i jak groźne może być szyb­kie sza­fo­wa­nie wnio­skami.
Ale zna­cze­nie Taj­wanu nie za­wiera się wy­łącz­nie w jego prze­szło­ści, ale i w jego obec­nym po­ło­że­niu, roz­cią­gnię­tym na roz­le­głych ide­olo­gicz­nych i kul­tu­ro­wych pły­tach tek­to­nicz­nych, mo­gą­cych przy­nieść rów­nie wiel­kie znisz­cze­nia, co po­dobne im zja­wi­ska geo­lo­giczne wy­wo­łu­jące na­zbyt czę­sto trzę­sie­nia ziemi. Taj­wan w swo­jej naj­now­szej hi­sto­rii zdą­żał ścieżką ku de­mo­kra­cji i li­be­ra­li­zmowi, w czym dia­me­tral­nie różni się od są­sied­nich Chin, na­dal ce­men­tu­ją­cych au­to­ry­tarny sys­tem ko­mu­ni­styczny. Re­formy de­mo­kra­tyczne to opo­wieść o nie­zwy­kłych miesz­kań­cach Taj­wanu w nie za­an­ga­żo­wa­nych, a także o ich wpły­wie na kształt pań­stwa, bie­gnąca od cza­sów dzier­żą­cej mo­no­pol na wła­dzę Par­tii Na­ro­do­wej, aż po współ­cze­sny dy­na­miczny sys­tem wie­lo­par­tyjny. Pa­miętne są tu­taj klu­czowe zda­rze­nia z prze­łomu lat 80. i 90. XX wieku, które do­pro­wa­dziły do po­li­tycz­nej zmiany. Na­leży tu jed­nak pod­kre­ślić, że o ile Taj­wan za­czerp­nął po­my­sły na bu­dowę ad­mi­ni­stra­cji i mo­del rzą­dze­nia z ze­wnątrz, o tyle prze­kształ­cił je po­dług war­to­ści i men­tal­no­ści o cha­rak­te­rze wy­bit­nie lo­kal­nym. Dziś Taj­wan to pul­su­jąca hy­bryda, miej­sce, któ­rego do­mem nie jest ani Za­chód, ani Chiny, a na­leży pa­trzeć na nie w osob­nych ka­te­go­riach.
Nie za­po­mi­najmy także, że po­li­tyczna ścieżka, jaką prze­był Taj­wan, wy­wo­łała znacz­nie szer­sze kon­se­kwen­cje. Prze­miana w de­mo­kra­cję nie zmie­niła je­dy­nie spo­sobu rzą­dze­nia wy­spą, ale pod­nio­sła rangę i zna­cze­nie kon­fliktu z pań­stwem na kon­ty­nen­cie. Gdyby bo­wiem w Taj­wa­nie na­dal do­mi­no­wał sys­tem jed­no­par­tyjny, jak od lat 40. do 80. XX wieku, jego ak­tu­alne po­ło­że­nie w żad­nym ra­zie nie wzbu­dza­łoby tyle przy­chyl­no­ści i wspar­cia ze strony opi­nii mię­dzy­na­ro­do­wej co te­raz. Ale sta­jąc na­prze­ciwko ostat­niego, li­czą­cego się pań­stwa ko­mu­ni­stycz­nego, Taj­wan w oczach Za­chodu jawi się jako Da­wid de­mo­kra­cji rzu­ca­jący wy­zwa­nie gi­gan­tycz­nemu Go­lia­towi to­ta­li­ta­ry­zmu. Stoi wręcz na li­nii frontu w praw­do­po­dob­nie naj­więk­szym star­ciu ide­olo­gicz­nym współ­cze­sno­ści, w któ­rym światy au­to­ry­tarny i de­mo­kra­cji li­be­ral­nej będą si­ło­wać się o to, kto zdo­mi­nuje kształt świata w na­szym stu­le­ciu.
Trudno chyba o wyż­szą stawkę. We współ­cze­snym świe­cie z nie­chę­cią spo­gląda się na ro­dzaje po­li­tyk, któ­rych ce­lem nie jest szu­ka­nie roz­wią­za­nia i wyj­ścia, ale za­rzą­dza­nie sy­tu­acją i sto­so­wa­nie uni­ków. Bru­talna prawda jest jed­nak taka, że pro­blem taj­wań­sko-chiń­ski, na ten mo­ment, nie ma roz­wią­za­nia, a zwa­żyw­szy na jego do­no­śne zna­cze­nie i po­ten­cjalne nie­bez­pie­czeń­stwo, na­leży za­nie­chać prób na­rzu­ce­nia spo­sobu wyj­ścia ze sporu. Udało się do tej pory za­po­bie­gać kon­flik­towi dzięki sto­so­wa­niu dwu­znacz­no­ści i zgrab­nych uni­ków. Może i za­brzmi to pa­ra­dok­sal­nie, ale ni­niej­sza książka sta­nowi pło­mienne we­zwa­nie dla świata do po­wrotu do dwu­znacz­no­ści i uni­ków, z ja­sno­ścią i ostro­ścią umy­słu jak ni­gdy wcze­śniej.
Utrzy­ma­nie ta­kiej po­stawy nie bę­dzie ła­twe i za­pewne bę­dzie kosz­to­wać wiele ner­wów. Więk­szość państw na świe­cie nie uznaje Taj­wanu w re­la­cjach dy­plo­ma­tycz­nych. A mimo to cie­szy się on mo­ral­nym po­par­ciem. Pod­czas pan­de­mii CO­VID-19, gdy Chiny przy­jęły znacz­nie ostrzej­szą po­stawę w re­la­cjach dy­plo­ma­tycz­nych z Taj­wa­nem, przy­kład ta­kich państw jak Li­twa uka­zał ruch w kie­runku zmiany sta­tus quo. W 2021 roku li­tew­ski rząd ze­zwo­lił Taj­wa­nowi na otwar­cie w Wil­nie biura han­dlo­wego, za­cie­śnia­jąc wspólne re­la­cje i zbli­ża­jąc się ku uzna­niu pań­stwa. Li­twini otwar­cie także wy­ra­zili po­par­cie dla Taj­wanu w jego spo­rze z nową po­li­tyką Pe­kinu. W od­po­wie­dzi rząd Chin dał do­wód swego gniewu i od­wo­łał am­ba­sa­dora z Wilna, ob­ni­ża­jąc rangę re­la­cji dy­plo­ma­tycz­nych, wstrzy­mał 90 proc. eks­portu do tego pań­stwa bał­tyc­kiego, a w wy­po­wie­dziach przy­jął ostrą re­to­rykę. Li­twini mimo to się nie ugięli (ich han­del z Chi­nami i tak był nie­wielki). Dla Chin cała sy­tu­acja miała jed­nak po­słu­żyć za ostrze­że­nie: oto co grozi pań­stwu, które po­sta­nowi iść wła­sną ścieżką w spra­wach Taj­wanu i za­cie­śnić więzi z wy­spą.
Choć to, jak i wiele in­nych wy­da­rzeń stale przy­po­mi­nały światu o trud­no­ściach to­wa­rzy­szą­cych utrzy­my­wa­niu re­la­cji z Chi­nami, dla sa­mego Taj­wanu ra­dze­nie so­bie z ta­kimi na­pię­ciami i trud­no­ściami sta­no­wiło chleb po­wsze­dni. Taj­wan może i pro­wa­dził spory ze swym po­tęż­nym są­sia­dem, ale mimo wszystko to Chiny od­po­wia­dały za nie­malże po­łowę jego ob­ro­tów han­dlo­wych i sta­no­wiły dom dla 200 tys. Taj­wań­czy­ków. Wraz z roz­wo­jem pan­de­mii CO­VID-19 do­nie­sie­nia o dez­in­for­ma­cji na te­mat cho­roby i przy­czyn kry­zysu roz­nie­ciły w kraju kam­pa­nię na te­mat „od­por­no­ści in­for­ma­cyj­nej”, jak ujęła to Au­drey Tang, mi­ni­ster ds. cy­fry­za­cji Taj­wanu. Jed­nym z za­mie­rzeń tej książki jest za­pew­nie­nie ta­kiej od­por­no­ści in­for­ma­cyj­nej tym, któ­rzy ob­ser­wują, jak sy­tu­acja na Taj­wa­nie z wolna zmie­rza ku tra­gicz­nemu prze­ło­mowi, ale mają na­dzieję, że jed­nak ni­gdy go nie osią­gnie.

 

 
Wesprzyj nas