„Jak być jednym i drugim” to powieść o wszechstronności sztuki, która wzoruje się na malarskiej technice freskowej, tworząc oryginalny literacki odpowiednik szkatułki z podwójnym dnem.
Miłość, sztuka i niesprawiedliwość – splecione w czasie, który nie płynie liniowo.
„Jak być jednym i drugim” to literacka układanka, w której opowieść renesansowego artysty z XV wieku przenika się z historią nastolatki z lat 60. XX wieku.
Dwie narracje, dwa światy – splatają się w jedno pytanie o tożsamość, pamięć i formę. Ali Smith, czterokrotna finalistka Nagrody Bookera, tworzy wyjątkową powieść – jednocześnie fresk i szkatułkę, w której fikcja miesza się z rzeczywistością.
Wartka, zamazująca granice między gatunkami rozmowa form, czasów, prawd i fikcji. Jest tu osoba ze świata sztuki z lat sześćdziesiątych XV wieku. Jest dziecko dziecka lat sześćdziesiątych XX wieku.
Dwie opowieści o miłości i niesprawiedliwości splatają się w jedną niezwykłą historię, gdzie czas staje się ponadczasowy, struktura zrywa ze schematem, wiedza przechodzi w tajemnicę, fikcja w rzeczywistość – i wszystkie przyjęte założenia dostają drugą szansę.
Ali Smith (ur. 24 sierpnia 1962 w Inverness) – szkocka pisarka, dramatopisarka, dziennikarka, wykładowczyni akademicka, członkini Royal Society of Literature, odznaczona Orderem Imperium Brytyjskiego. Jest laureatką wielu nagród i wyróżnień w dziedzinie literatury, m.in. Scottish Arts Council Book Award, czterokrotnie nominowana do Nagrody Bookera.
Jak być jednym i drugim
Przekład: Jerzy Kozłowski
Wydawnictwo W.A.B.
Premiera: 23 kwietnia 2025
Wprowadzenie
Tę powieść można czytać na dwa sposoby. Możesz wybrać któryś z nich, po prostu klikając jedną z dwóch wersji (OCZY – KAMERA lub KAMERA – OCZY). Tekst jest dokładnie taki sam w obu wersjach; jedynie narracje są w innej kolejności.
E-book został przygotowany tak, aby czytelnicy mogli losowo mieć różne doświadczenia, czytając ten sam tekst. Wspaniałej lektury!
(Umieszczenie obu wersji w tym samym pliku jest celowe).
I
Hej ależ potężne to obracanie rychle jak
ryba na haczyku wyciągana za pyszczek
gdyby można było wyciągnąć rybę przez
ceglaną ścianę grubości 6 stóp albo
strzała gdyby strzała mogła frunąć po nieśpiesznej
spirali jak ta na muszli ślimaka albo
gwiazda z ogonem gdyby gwiazda została wystrzelona
do góry i mijała larwy robaki
kości i kamienne ozdoby tak szybko
w górę jak szybki lot w dół
tych koni z opowieści o
rydwanie słońca kiedy ten
młody śmiałek nimi powoził choć
ojciec mu zakazał a on
go nie posłuchał i nie mógł ich utrzymać
był za mały za słaby i runęli w dół
rozbili się na ziemi zabijając mrowie
ludzi i całe pole owiec pod sobą
i teraz ja tak spadam do góry z
prędkością 40 koni dobry Boże stary
Ojczematko proszę rozstaw ex tempore
gdziekolwiek mam spaść
w jakikolwiek cel uderzyć (błagam o
przebaczenie) (pilne) stado miłych
miękkich wełnistych żeby złagodzić (au) co u
właśnie zaczepiam (czym)
o (aua)
mijam (uff) (łup)
(pam) (aj)
(litości)
ale zaraz
patrzcie czy to nie
słońce
błękitne niebo białe smugi
błękit na nim
przechodzi wyżej w ciemniejszy błękit
najpierw zielononiebieska podmalówka
dodaj indygo pod lazurytem domieszaj
biel ołowiową lub popiół laseruj lazurem
to samo stare niebo? ziemia? znowu?
znowu w domu znowu w domu
roztańczone spadanie w górę
jak nasienie z drzewa ze skrzydełkiem
bo kiedy
korzenie zmierzające ku powierzchni
przebijają powierzchnię zamieniają się w pędy
i pędy wyciągają się między sobą w łodygi
a na samej górze łodyg
są kwiaty które otwierają się na
cały świat jak
oczy :
witaj :
cóż to takiego?
Chłopiec przed obrazem.
Znakomicie : Lubię ładne plecy : najlepsze w odwróconych plecach jest to, że lico, którego nie widać, pozostaje nieznane : hej : ty : słyszysz mnie? Głuchyś? Nie? Mój podbródek na twoim ramieniu tuż obok twojego ucha, a ty mnie nie słyszysz, ha, no cóż, stary spór o to, co potężniejsze, oko czy ucho, wychodzi na to, że wszystko jedno, gdy jest się wszystkim i jednym, więc wołaj mnie Cosmo wołaj mnie Lorenzo wołaj mnie Ercole wołaj mnie nieznany malarzu szkoły jakiej tylko chcesz wybaczam ci nie obchodzi mnie – nie musi mnie obchodzić – i dobrze – kogoś innego może obchodzić, bo słuchaj, kiedyś pewien starzec sypiał przez całe lata przykryty zimą w łóżku moim Marsjaszem (wczesna praca, zaginiona na zawsze, len, płótno, pleśń) sztywnym od kolorów na pościeli, nie miał za dużo tej pościeli, ale mój Marsjasz dawał mu ciepło, przyjemna ciężka dodatkowa skóra pozwoliła mu przetrwać, jak sądzę : to znaczy zmarł, tak, ale dopiero później i nie z zimna, rozumiesz?
Nikt nie wspomina tamtego starca.
Oprócz mnie, przed chwilą
chociaż bardzo blade, te kolory teraz
ledwie pamiętam, jak się nazywam, nie pamięt praw nic
aczkolwiek lubię, lubiłam
piękny kawałek materii
i to, jak się skręca opadający z koszuli lub rękawa kawałek wstążki
i to, jak najcieńsza najbledsza ledwo zarysowana linia węglem może wyczarować łodygę, która rozszczepia skałę
i lubię ładną śmiałą krzywą w linii, jego plecy mają takie zakrzywienie w ramionach : smutek?
Czy po prostu wieczny prastary smutek wtajemniczenia
(pięknie ujęte, nie chwaląc się)
ale o Boże Chryste drogi i wszyscy święci… ten obraz, na który on… jest… mój, ja go namalowałam,
zaraz, kto to?
nie San Paolo, chociaż San Paolo jest zawsze łysy, bo tak go należy przedstawiać, łysego…
chwila, ja… tak, chyba ja… to oblicze i…
bo gdzie reszta? Bo nie był tylko ten, był częścią innych : ktoś go wstawił w ramę
bardzo ładną ramę
i skały na obrazie, aha, szata oddana dobrze, nie, bardzo dobrze – czerń, by pokazać władzę, proszę, jak peleryna się rozchyla i ukazuje inną materię tam, gdzie spodziewamy się ciała, sprytnie, nic nie odsłania i ach, lasek małych iglaków na szczycie zniszczonej kolumny za jego głową…
ale co z tym starym Jezusem na górze?
Starym?
Jezusem?
jakby ostatecznie udało Mu się zestarzeć, gdy wszyscy wiedzą, że Jezus nie może być starszy niż oczy bez zmarszczek lśniące włosy koloru dojrzałego orzecha leszczyny i równo rozczesane pośrodku jak nazarejczycy proste na górze bardziej kręcące się od uszu w dół oblicze bardziej skłaniające się do płaczu niż do śmiechu czoło szerokie gładkie spokojne nie starsze niż 33 lata i wciąż najpiękniejsze dziecko człowiecze Chrystus starzec, dlaczego namalowałam starego (bluźnierstwo)?
Zaraz – bo – chyba pamiętam : coś : tak, dodałam ręce, 2 dłonie pod jego (to znaczy Jego) stopami : coś, co można dostrzec, dopiero gdy się dobrze przyjrzeć, ręce, które należą do aniołów, a mimo to wyglądają, jakby nie należały do nikogo : jakby były przeżarte złotem, całe w złocie, jakby wrzody zamienione w złoto, aksamitna zupa ze złotej soczewicy, złota pleśń, jak gdyby cielesne pęcherze mogły się zamienić w cenny metal
ale dlaczego u licha to zrobiłam?
(Nie pamię)
Spójrz na te wszystkie anioły wokół Niego, ładne ze swoimi biczami i batami, dobra byłam
nie, nie, cofnij się popatrz na całość z odpowiedniej odległości
i pozostałe obrazy w tej sali : przestań się gapić na własny : obejrzyj inne gwoli własnego uświadomienia.
Chyba rozpozn
o Jezu… toż to…
Cosmo, nieprawdaż?
Obraz Cosma.
San Gerolamo…?
ale ha ha o mój dobry Boże spójrz na to nic niewarte o ho ho co za niedorzeczność
(od której mój święty odwraca wzrok z właściwą godnością i pomiarkowaniem)
efekciarski święty efekciarskiego Cosma, szalony, żałosny, z ręką w górze trzymającą wysoko kamień gotów umartwiać ciało, żeby zamawiający poczuli się usatysfakcjonowani, że nie wyrzucili pieniędzy w błoto : popatrz na to drzewo za nim wygięte jak w jakimś nienaturalnym geście i na krew skapującą mu po piersi : Boże najdroższy Matkoojcze po to z takim trudem wróciłam przez ścianę ziemi warstwy skały i glebę robactwo i skorupy gwiazdy bogów zmienne koleje i historie roztrzaskane szczątki rzeczy zapomnianych i zapamiętanych całą długą drogę stamtąd tutaj… żeby Cosmo był niemal pierwszą rzeczą, jak tylko otworzę moje
Cosmo piekielny Cosmo, którego ojciec szewc nie był wcale wyżej postawiony niż mój, niżej nawet : Cosmo upajający się jedynie dworskimi fatałaszkami próżny jak tylko być można : zawsze skłaniający się w swej strojności ku temu, co zdeformowane i niepiękne : z nadskakującą trupą asystentów zapatrzonych w każdą naniesioną plamkę, jakby każdy jego gest był książęcą procesją.
Aczkolwiek tamten obraz, o tam, też Cosma, jest istotnie, tak, przyznaję, całkiem udany
(ale te kule wiszące nad jej głową ja sama mu pokazywałam, jak je poprawić, gdy pracowaliśmy w… gdzie to było? w pałacu pięknych kwiatów? wtedy, co Cosmo udawał, że mnie nie zna, chociaż wiedział doskonale, kim)
a ten tam, też jego, prawda? Nigdy go nie widziałam, ale to jego : tak : ach: piękny : i tamten też chyba Cosma, tak?