„Kortyzol” to praktyczne kompendium wiedzy o hormonie, który rządzi twoim życiem, oparte na wynikach najnowszych badań. Dzięki tej książce dowiesz się, jak skutecznie obniżyć stężenie kortyzolu, odzyskać wewnętrzną równowagę i zamienić stres w źródło energii i siły.
Kortyzol – twój sprzymierzeniec w walce ze stresem.
Budzi Cię do życia, motywuje do działania, sygnalizuje zagrożenie, broni przed skutkami stresu, głodu, upału i chłodu. W odpowiedzi na stres kortyzol wprowadza cię w tryb walki lub ucieczki i przygotowuje organizm do działania. Jego długotrwałe wysokie stężenie może prowadzić do wypalenia zawodowego, problemów zdrowotnych, kłopotów ze snem i obniżonej odporności.
Nie wiesz, co robić, gdy zaczyna kontrolować twoje życie? Przejmij kontrolę nad kortyzolem!
Dr n. med. Katarzyna Skórzewska, uznana specjalistka ginekologii i endokrynologii, dzieli się swoją wiedzą i wieloletnim doświadczeniem w pierwszej polskiej książce o kortyzolu. W przystępny sposób opowiada o tym potężnym hormonie i przekonuje, że jeśli odpowiednio się go oswoi, stanie się on naszym sprzymierzeńcem.
• Co zrobić, żeby uniknąć chorób związanych z wysokim poziomem kortyzolu, i jak je leczyć, gdy już się pojawią?
• W jaki sposób antykoncepcja hormonalna wpływa na poziom kortyzolu?
• Kiedy pić kawę, żeby sobie nie szkodzić?
• Dlaczego telefony do mamy są ważne – i dobre dla zdrowia – nawet wtedy, gdy jesteśmy dorośli?
Weź kortyzol w swoje ręce!
Kortyzol. Jak oswoić hormon, który rządzi twoim życiem
Wydawnictwo Znak
Premiera: 26 marca 2025
1
DLACZEGO KORTYZOL?
Z pewnością słyszałaś(-łeś) o kortyzolu. Nie ma chyba ceniącego się influencera ani celebryty, który na Instagramie, TikToku czy YouTubie nie tłumaczyłby, co z nami robi ten „hormon zagłady” i jak obniżyć jego stężenie.
„Jeśli twój poziom kortyzolu jest wysoki, to nie dziw się, że…”, „Kortyzol – czym jest, jak szkodzi?”, „Kortyzol wielki i zły”, „Dlaczego kortyzol zagęszcza krew”, „Pięć produktów, które obniżą poziom kortyzolu”, „Jak obniżyć poziom kortyzolu?”. Jeśli nie wdrożysz do swojego życia przeróżnych promowanych w sieci zaleceń, których wszędzie pełno, dostaniesz kortyzolowego brzucha, twoja twarz „nie będzie już znajoma”, a do tego spadną na ciebie wszystkie plagi egipskie, z biegunką włącznie.
Propozycja napisania książki o kortyzolu przyszła niespodziewanie i mocno mnie zaskoczyła. Pierwsze, o czym pomyślałam, to odrzucenie jej – by móc się dalej spokojnie zajmować swoimi sprawami, bez wystawiania się na ocenę środowiska medycznego i krytykę tiktokowych oraz instagramowych specjalistów. Od dłuższego czasu zżymałam się na internetowe mądrości dotyczące kortyzolu, powielane w sieci przez kolejnych samozwańczych pseudoznawców. Nie zamierzałam jednak wchodzić z nimi w polemikę ani narażać się na hejt tysięcy ich wyznawców. Ale kortyzol nie dawał mi spokoju, przywoływał mnie i dopominał się, żeby zdjąć z niego zły urok.
Boimy się tego, czego nie znamy. Lęk przed nieznanym bywa paraliżujący, odbiera nam radość życia i chęć działania. Boimy się wchodzić w nowe środowiska, zaczynać nową pracę, bo nie wiemy, co nas w niej czeka. Lecz gdy „rozpoznamy teren” i porozmawiamy z nowymi ludźmi, często się okazuje, że nie taki diabeł straszny. Wystarczy po prostu poznać i oswoić daną sytuację.
Tak samo jest z kortyzolem. Boimy się go, bo mało o nim wiemy. Nie znamy jego zwyczajów, nie wiemy, kiedy może zaatakować znienacka i jaką broń wybierze. Z jednej strony straszy się nas skutkami jego nadmiaru, a z drugiej – wyczerpaniem nadnerczy. Jak żyć?
Kortyzol to hormon mobilizacji, który zyskał złą sławę, bo został nazwany „hormonem stresu”, przez co wzbudza pejoratywne skojarzenia. Tymczasem gdyby nie kortyzol, nie moglibyśmy rano wstać z łóżka, nie mielibyśmy siły ruszyć ręką ani nogą. Ten hormon pozwala nam nie tylko zacząć poranek, lecz także zachować energię na cały dzień. Jest wytwarzany zarówno podczas negatywnych, jak i pozytywnych doświadczeń. Odgrywa kluczową rolę w promowaniu czujności i skupieniu uwagi. Dzięki temu łatwiej nam przewidzieć zagrożenie, a nasz organizm dobrze sobie radzi z adaptacją do stresujących okoliczności. W zależności od zapotrzebowania kortyzol działa jak zastrzyk energii konieczny do przebudzenia, do uruchomienia reakcji „walcz lub uciekaj” albo przekierowuje zasoby na radzenie sobie ze stresorem. Ponadto kontroluje wiele procesów fizjologicznych. Wpływa na metabolizm, apetyt, bicie serca i ukrwienie narządów wewnętrznych, zmniejsza stan zapalny, hamuje reakcje układu odpornościowego i moduluje procesy poznawcze.
Kortyzol jest hormonem niezbędnym dla naszego przetrwania. Pomaga w utrzymaniu prawidłowego ciśnienia krwi oraz poziomu cukru. Kora nadnerczy produkuje większe ilości kortyzolu w reakcji na stres, szczególnie w czasie choroby, w okresie okołooperacyjnym i po doznanej kontuzji. Możliwości nadnerczy są niewyczerpywalne, chyba że w wyniku procesu autoimmunologicznego, choroby ogólnoustrojowej czy zabiegu chirurgicznego dojdzie do ich zniszczenia albo uszkodzenia przysadki i rozwoju niedoczynności kory nadnerczy (choroba Addisona).
Kortyzol ma też swoją ciemniejszą stronę: utrzymujące się przez dłuższy czas wyższe stężenie tego hormonu może powodować zaburzenia rytmu snu, upośledzać pamięć, koncentrację, funkcje poznawcze, osłabiać układ odpornościowy i przyczyniać się do różnych problemów zdrowotnych. Dlatego chociaż stres jest niezbędny w umiarkowanych ilościach, musimy się nauczyć nad nim panować, aby utrzymać zdrowy styl życia i właściwy poziom kortyzolu. Pamiętasz, jak byliśmy uziemieni w domach podczas lockdownu przy kolejnych falach COVID-19? Każdy starał się sobie radzić ze stresem i… z kortyzolem.
Podjęłam wyzwanie i oddaję w twoje ręce książkę, która – mam nadzieję – pomoże ci oswoić kortyzol. Do zadania podeszłam poważnie, przeczytałam większość najnowszych publikacji naukowych na temat funkcjonowania osi podwzgórze–przysadka–nadnercza, regulującej wydzielanie kortyzolu, i o samym „diabelskim” hormonie. Siłą przyzwyczajenia zaczęłam pisać rozprawkę naukową – feedback od czytelniczek szybko mi jednak uświadomił, że przecież nie chodzi o pokazanie, jak skomplikowana jest neuroendokrynologia. Wręcz przeciwnie – chodzi o to, abyś zrozumiał(a) i polubił(a) kortyzol. Lecz aby go dobrze poznać, trzeba wiedzieć, jak wygląda – stąd kilka rysunków przedstawiających wzory chemiczne. Trzeba również spróbować zrozumieć procesy i reakcje zachodzące w organizmie – czasami dosyć zawiłe.
I tutaj winna ci jestem wyjaśnienie. Postawiłam sobie za cel napisanie książki dla każdego – od laików przez studentów kierunków medycznych i okołomedycznych po lekarzy rezydentów, specjalistów i innych profesjonalistów zajmujących się naszym zdrowiem. Zdaję sobie sprawę, że niektóre informacje mogą się okazać trudne do przyswojenia dla osób bez wykształcenia medycznego. Oczywiście zachęcam do zapoznania się z nimi, ale przy tym z pełną świadomością zaznaczam, że czasem można te – przyznaję – momentami dość specjalistyczne fragmenty ominąć bez większej szkody dla zrozumienia kortyzolowej opowieści. Równolegle do drogi naukowo-edukacyjnej biegnie ścieżka, na której – o ile zechcesz nią podążyć – spotkasz moich bohaterów. Niektóre postaci są realne, inne fikcyjne – stworzone na potrzeby tej historii. Poznasz:
Kacpra – prawnika tuż po trzydziestce, który tak jak ja zamienił Ełk, stolicę Mazur Garbatych, na stolicę Polski i tu szuka spełnienia zawodowego;
Zoję – jego równolatkę, absolwentkę kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Zoja próbowała się odnaleźć w wielkim mieście, ale koniec końców wybrała życie na prowincji, gdzie świetnie się czuje wśród ruinersów i prowadzi manufakturę świec sojowych pachnących Mazurami. Kacper i Zoja są w relacji, która obecnie ma status: „to skomplikowane”;
Martynę – dwudziestoośmioletnią menedżerkę robiącą karierę w dziale sprzedaży firmy z branży kosmetycznej;
Małgorzatę – partnerkę Martyny, nauczycielkę chemii po czterdziestce, która mierzy się z chorobą nowotworową;
Daniela – kolegę Kacpra z czasów studenckich;
Karolinę – szefową Kacpra, koszmar podwładnego;
Wandę – przełożoną Martyny.
Dziękuję z całego serca mojej przyjaciółce Nawojce i jej mężowi Patrykowi, że zgodzili się na zamieszczenie w książce fragmentów historii z ich życia w samym środku warszawskiej elity, o jakim wielu z nas marzy. Epizodycznie pojawia się również Kuba – przyjaciel Patryka i świadek na jego ślubie z Nawojką.
Zapraszam cię w podróż po trakcie kortyzolowym. Gdy oswoisz kortyzol, zdobędziesz nieco nieprzewidywalnego, ale przychylnego przyjaciela, który zyskuje przy bliższym poznaniu i pomoże ci zrozumieć, jak wieść dobre, satysfakcjonujące życie.
2
BEZ NICH NIE BYŁOBY ŻYCIA!
Kortyzol (ang. cortisol), a właściwie hydrokortyzon, jest najistotniejszym hormonem kory nadnerczy, hormonalnym rycerzem z niesamowitym duchem walki. To związek organiczny należący do rodziny steroidów, najważniejszy glikokortykoid (GLK, ang. glucocorticoid)1 u ludzi. Jest syntetyzowany z cholesterolu w korze nadnerczy i metabolizowany głównie w wątrobie.
Zacznijmy więc od początku: od najpotężniejszych aktorów z trupy endokrynnej2. To oni grają pierwsze skrzypce podczas emocjonujących wydarzeń życiowych na scenie naszego ustroju. Chodzi o hormony osi podwzgórzowo-przysadkowo-nadnerczowej – w skrócie PPN lub z angielskiego HPA (hypothalamic-pituitary-adrenal axis).
Homeostaza – stan równowagi środowiska wewnętrznego organizmu
Są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu i utrzymania go w homeostazie, a więc wydzielają się nie tylko w sytuacjach stresowych. Homeostazą nazywamy stan równowagi ustroju, kiedy wszystkie narządy i układy funkcjonują tak, jak powinny, a parametry wewnętrzne organizmu są ustabilizowane. Na samym końcu osi HPA znajduje się kortyzol. Pozostaje on w równowadze dynamicznej ze swoim nieaktywnym biologicznie alter ego, czyli kortyzonem. Postać nieaktywna (kortyzon) w większości tkanek jest przekształcana do postaci aktywnej (kortyzol) przez enzym dehydrogenazę 11β-hydroksysteroidową 1 (11β-HSD1), podczas gdy izoenzym 11β-HSD2 inaktywuje kortyzol z powrotem do kortyzonu w nerkach i trzustce. Trudne? Trochę tak, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
Hormony te wyizolowano z kory nadnerczy w latach trzydziestych XX wieku, a dziesięć lat później zsyntetyzowano w laboratoriach chemicznych. W tym czasie różne ekstrakty z nadnerczy były reklamowane jako cudowne lekarstwa na wszystko: od zmęczenia psychicznego po słabą odporność na przeziębienia. Z możliwością pozyskiwania tych substancji na skalę przemysłową w laboratoriach wiązano duże nadzieje gospodarcze.
Odkrycie kortyzonu
Odkrycie kortyzonu to fascynująca opowieść o uczciwości w nauce, wytrwałości i szczęściu. Historia, w której splatają się losy amerykańskich i europejskich naukowców (mamy tu też symboliczny wątek polski).
Edward Calvin Kendall, chemik z Fundacji Mayo w Rochester w stanie Minnesota, który sam siebie nazwał łowcą hormonów, był pracoholikiem. Jego ogromne zaangażowanie w pracę nad ekstrakcją kortyny – „krystalicznej substancji organicznej” z bydlęcych nadnerczy – wynikało po trosze z ucieczki w zapomnienie z powodu tragicznych przeżyć osobistych (śmierć syna z powodu nowotworu i postępująca choroba psychiczna żony), ale w głównej mierze z pełnej szacunku rywalizacji z innym naukowcem – Tadeuszem Reichsteinem. Ten chemik polsko-żydowskiego pochodzenia, który urodził się we Włocławku, jako ośmiolatek wyemigrował z rodzicami do Szwajcarii. W Zurychu studiował chemię, obronił doktorat, a następnie został profesorem na politechnice. W tamtejszym laboratorium próbował oczyścić hormony kory nadnerczy.
Co ciekawe, obaj uczeni ogłosili wyniki swoich prac niemal w tym samym czasie. W 1935 roku Kendall wyizolował pięć związków z bydlęcych nadnerczy i oznaczył je kolejnymi literami alfabetu, w tym związek E (kortyzon) i związek F (kortyzol). W 1936 roku Reichstein wyizolował siedem związków, w tym także kortyzon i kortyzol. Do dalszych badań wybrano związek A (11-dehydrokortykosteron) i związek E (17-hydroksy-11-dehydrokortykosteron, czyli kortyzon) ze względu na ich prostotę strukturalną.
Rząd amerykański nadał badaniom nad związkami A i E priorytet oraz zapewnił hojne finansowanie. Powód był merkantylny: Stany Zjednoczone zaangażowały się wówczas w działania wojenne na frontach drugiej wojny światowej. W 1941 roku alianci zdobyli niemiecki okręt podwodny, który wracał z Argentyny z niezwykłym ładunkiem – były to tony mięsistej masy przypominającej bydlęce nadnercza. W amerykańskich kręgach wojskowych szybko rozeszła się plotka, że naziści wstrzykiwali pilotom Luftwaffe ekstrakt z nadnerczy, aby uczynić ich odpornymi na stres i zdolnymi do latania na wysokościach powyżej dziesięciu tysięcy metrów bez ryzyka niedotlenienia.
Hormony nadnerczy
Choć okazało się później, że tajemniczym mięsem na pokładzie niemieckiej łodzi podwodnej była tylko wątroba, przyznane środki finansowe przyspieszyły prace nad produkcją „cudownych leków” z nadnerczy. Od czasu publikacji badań brytyjskiego anatomopatologa Thomasa Addisona w 1855 roku i rok później Charles’a-Édouarda Browna-Séquarda, francuskiego lekarza, fizjologa i neurologa, było wiadomo, że zwierzęta po usunięciu nadnerczy szybko giną pod wpływem działania nawet minimalnego stresu. Uznano zatem, że ekstrakty z nadnerczy są „esencją życia”, mogą chronić przed stresem i poprawiać wydolność organizmu.
Przyspieszone w czasie wojny wysiłki mające na celu syntezę związku E doprowadziły do „najbardziej złożonej syntezy chemicznej na świecie” – trzydziestosiedmioetapowej syntezy z kwasu dezoksycholowego, opisanej w 1946 roku przez pracującego dla Merck & Company chemika Lewisa H. Saretta, który blisko współpracował ze znanym nam już chemikiem i łowcą hormonów Edwardem C. Kendallem. Wynikiem tej syntezy był kortyzon.
Niestety po zakończeniu drugiej wojny światowej odebrano naukowcom fundusze federalne na badania nad steroidami nadnerczowymi. Optymizm wynikający z przełomowego odkrycia wkrótce osłabł. Ekstrakty z nadnerczy były trudne w produkcji i niezwykle drogie, w 1949 roku cena za gram kortyzonu wynosiła dwieście dolarów, czyli około dwóch tysięcy stu dzisiejszych dolarów. Co więcej, wydawało się, że substancje te nie mają żadnego praktycznego zastosowania poza leczeniem niezwykle rzadkiej choroby Addisona. Jest to pierwotna niedoczynność kory nadnerczy wywołana długotrwałym niedoborem hormonów kory nadnerczy, głównie kortyzolu – wskutek bezpośredniego uszkodzenia nadnerczy.
Sytuacja zmieniła się jednak diametralnie, kiedy współpracujący z Kendallem amerykański klinicysta, specjalista w nowej, rozwijającej się dopiero dziedzinie medycyny – reumatologii – Philip S. Hench3 zdecydował się podać kortyzon dwudziestodziewięcioletniej pacjentce. „Pani G.”, jak ją nazywał, była unieruchomiona w łóżku z powodu ciężkiego reumatoidalnego zapalenia stawów. Właściwie to ona wymusiła na lekarzu podanie tego preparatu. W małym miasteczku w południowo-wschodniej Minnesocie rankiem 21 września 1948 roku zdarzył się cud. Trzy dni i trzy zastrzyki kortyzonu później pani Gardner mogła chodzić, ćwiczyć i od razu udała się na trwające trzy godziny szaleństwo zakupów. Wyglądała na całkowicie wyleczoną!
Niestety po cudownej poprawie już w ciągu pierwszych dwóch tygodni wystąpiły problemy. W miesiąc kobieta mocno przytyła, jej twarz spuchła i się zaokrągliła, a na ciele pojawiły się bordowe rozstępy. Nastrój pacjentki stał się bardzo zmienny, z okresami depresji, euforii i psychozy. Ostatecznie trafiła na zamknięty oddział psychiatryczny w szpitalu St. Mary’s w Rochester. Powoli zmniejszano jej dawkę kortyzonu, a potem wypisano ją do domu. Rozczarowana działaniem preparatu pani G. odmówiła kontynuacji leczenia i dalszego przyjmowania kortyzonu.
Dwa lata później, w 1950 roku, towarzyski, charyzmatyczny reumatolog Philip S. Hench oraz czasami uparty chemik Edward C. Kendall wraz z polsko-szwajcarskim naukowcem Tadeuszem Reichsteinem, który niezależnie wyizolował hormony kory nadnerczy, otrzymali Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny za „badania hormonów kory nadnerczy”.
Była to zarazem pięćdziesiąta rocznica ustanowienia Nagrody Nobla. Na uroczystość wręczenia w imponującej Gyllene salen, czyli Złotej Sali sztokholmskiego ratusza, zaproszono stu nadal żyjących noblistów oraz wszystkich laureatów z 1950 roku. Byli na niej także Reichstein, Kendall i Hench. Ten ostatni przypłynął do Szwecji transatlantykiem razem z całą rodziną – żoną, teściową i czwórką dzieci. Jego przemówienie podczas bankietu wywołało aplauz zgromadzonych. Oto jego fragment:
Ja, lekarz, mam przyjemność stanąć tutaj z dwoma wybitnymi chemikami, doktorami Reichsteinem i Kendallem. Być może stosunek jednego lekarza do dwóch chemików jest symboliczny, skoro medycyna jest tak mocno połączona z chemią podwójnym wiązaniem. Medycyna bowiem, zwłaszcza w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat, otrzymywała najlepszą broń z rąk chemików, a chemik znajduje najbardziej satysfakcjonującą nagrodę w tym, że owoce jego pracy ratują tysiące ludzi od długotrwałych powikłań leczenia szpitalnego4.
Czyż to nie piękne słowa?
Po powrocie do Stanów Hench i Kendall podzielili się nagrodą pieniężną ze swoimi kolegami z zespołu Mayo Clinic, a siostrę Mary Pantaleon, przełożoną pielęgniarek oddziału artretyzmu, z którą Hench pracował przez dwadzieścia lat, wysłali na audiencję do papieża Piusa XII.
Podczas swojego noblowskiego wykładu wygłoszonego w Sztokholmie 11 grudnia 1950 roku dr Hench powiedział: „Niektóre dane sugerują, że »związek F« zsyntetyzowany przez Kendalla (17-hydroksykortykosteron-hydrokortyzon) może być produktem ostatecznym kory nadnerczy”. W tym samym roku hydrokortyzon został zsyntetyzowany i opisany przez zespół Normana L. Wendlera.
Tak jak przypuszczali nobliści, to właśnie hydrokortyzon, czyli kortyzol, okazał się tym kortykosteroidem, którego szukali. To był opisany przez Kendalla „związek F” (w pracach Reichsteina określony jako „substancja M”). W piśmiennictwie naukowym można jednak spotkać literę F jako symbol kortyzolu. Nie oznacza się go ani małym c, będącym w fizyce symbolem prędkości światła, ani wielkim C, zarezerwowanym dla węgla (łac. carboneum), jednego z niewielu pierwiastków znanych już w starożytności. Litera K też już została wykorzystana – właśnie pod nią Mendelejew umieścił w okresowym spisie pierwiastków potas (łac. kalium).
1 Termin glikokortykoidy (GLK), inaczej glikokortykosteroidy (GKS), powstał z połączenia słów: „glukoza”, „kora” (nadnerczy) i „steroid”. Nazwa ta odnosi się do roli tych hormonów w procesach metabolizmu glukozy, ich syntezy w komórkach kory nadnerczy i budowy chemicznej; jedną z podstawowych funkcji kortyzolu, hormonu należącego do rodziny steroidów, jest utrzymanie odpowiedniego poziomu glukozy w surowicy krwi, gdy jesteś na czczo.
2 Gruczoły wydzielania wewnętrznego (gruczoły dokrewne, endokrynne) to narządy wyspecjalizowane w produkcji i wydzielaniu hormonów. Ich wspólnymi cechami morfologicznymi są bogate unaczynienie oraz brak przewodów wyprowadzających wydzielinę.
3 Doktor Philip S. Hench, mający wadę wymowy spowodowaną rozszczepem podniebienia, żartował, że nie może stosować preparatu, którego nazwy nie umie wymówić. Dlatego substancję E, czyli 17-hydroksy-11-dehydrokortykosteron, nazwał kortyzonem.
4 Fragment przemowy noblowskiej Philipa S. Hencha. Całość dostępna na oficjalnej stronie Nagrody Nobla: https://www.nobelprize.org/prizes/medicine/1950/hench/speech/, data dostępu: 2.01.2025, tłum. własne – K.S.