Czy maszyny mogą myśleć? A jeśli tak – czy kiedykolwiek staną się świadome? George Musser zabiera nas w fascynującą podróż po naukowych terytoriach, gdzie fizyka spotyka się z filozofią, a sztuczna inteligencja z pytaniami o naturę świadomości.


„Fizyka na tropie świadomości” to książka błyskotliwa i erudycyjna: uczy tego, czego jeszcze nie umie żadna sztuczna inteligencja – umiejętności zadawania krytycznych pytań.

• Jak się uczy sztuczna inteligencja?
• Czy może popełniać błędy?
• Czy kiedykolwiek będzie świadoma?
• Czym się różni wiersz napisany przez ChatGTP od wiersza, którego autorem jest człowiek?

George Musser rozmawia ze znanymi fizykami zajmującymi się najbardziej śmiałymi teoriami i prowadzącymi intrygujące badania. Porusza tematy zjawisk kwantowych, sieci neuronowych, sztucznej inteligencji i, przede wszystkim, świadomości. Szuka tak pożądanej przez naukowców „teorii wszystkiego” wspólnie z najwybitniejszymi umysłami naszej epoki. A to nie takie proste!

Fizycy bywają wszak ciekawscy, wścibscy i natrętni. Gdy zasną, śnią im się kolejne pytania, gdy się budzą, zaczynają z zapałem analizować, czy śnili świadomie. Gdy zobaczą kota na kanapie, zamiast zapytać, kto sobie tak słodko śpi, pytają, czy zrozumiałby rachunek różniczkowy. Gdy poprosisz trzech fizyków o wyjaśnienie jednego problemu, otrzymasz cztery różne teorie.

Na szczęście, nikt nie potrafi z nimi rozmawiać tak jak wytrawny dziennikarz naukowy George Musser. Dzięki „Fizyce na tropie świadomości” nauczysz się tego, czego jeszcze nie umie żadna sztuczna inteligencja – umiejętności zadawania krytycznych pytań.

George Musser
Fizyka na tropie świadomości
Od zjawisk kwantowych przez sieci neuronowe po sztuczną inteligencję
Przekład: Ewa Łokas, Bogumił Bieniok
Wydawnictwo Copernicus Center Press
Premiera: 26 lutego 2025
 
 


| 1 |
DWA TRUDNE PRO­BLEMY

Od wielu już lat by­wam na kon­fe­ren­cjach z dzie­dziny fi­zyki, na któ­rych można się dużo do­wie­dzieć na te­mat czar­nych dziur, bo­zonu Hig­gsa, ciem­nej ma­te­rii i szcze­gó­łów dzia­ła­nia ota­cza­ją­cego nas świata. Mniej wię­cej dzie­sięć lat temu za­uwa­ży­łem jed­nak, że w ty­tu­łach wy­stą­pień za­czął się prze­wi­jać zu­peł­nie nowy te­mat zwią­zany z pro­ble­ma­tyką umy­słu. Wie­czo­rami, gdy uczest­nicy kon­fe­ren­cji spo­ty­kają się na drinka lub ko­la­cję, w luź­nych roz­mo­wach to­czo­nych przez fi­zy­ków nie­odmien­nie po­ja­wiał się wą­tek świa­do­mo­ści. To było coś no­wego. Fi­zycy przez całe stu­le­cia ro­bili wszystko, co w ich mocy, by usu­nąć ludzki umysł z przed­sta­wia­nych kon­cep­cji. Sta­rali się wyjść poza na­sze przy­ziemne do­świad­cze­nie i po­ka­zać, jak mało istotny jest czło­wiek w po­rów­na­niu z ogro­mem ko­smosu.

 
Mia­łem oka­zję prze­pro­wa­dzić z uczo­nymi wiele wy­wia­dów i cza­sami moi roz­mówcy wspo­mi­nają o nie­zwy­kle oso­bi­stych prze­ży­ciach, które roz­bu­dziły ich za­in­te­re­so­wa­nie na­uką. Młody wło­ski fi­zyk Gio­vanni Ra­buffo zu­peł­nie nie­dawno, bo w 2018 roku, obro­nił pracę dok­tor­ską po­świę­coną gra­wi­ta­cji kwan­to­wej, czyli ga­łęzi fi­zyki teo­re­tycz­nej, która pró­buje wy­ja­śnić na­turę prze­strzeni i czasu, a także opi­sać po­wsta­nie Wszech­świata. Fi­zyką po raz pierw­szy za­in­te­re­so­wał się jako na­sto­la­tek, gdy do­ra­stał w gór­skim mia­steczku po­ło­żo­nym na po­łu­dniowy wschód od Rzymu.
– Jest taka abs­trak­cyjna, tak do­kładna i na­prawdę po­zwala nam wnik­nąć w głąb, w istotę rze­czy – uważa. – Cał­ko­wi­cie zmie­nia fi­lo­zo­fię. Wy­ja­śnia różne pro­cesy zwią­zane z na­turą, któ­rych nie mo­gli­by­śmy od­kryć na dro­dze zwy­kłego ro­zu­mo­wa­nia.
W 2013 roku, gdy miał 23 lata i stu­dio­wał na Uni­wer­sy­te­cie w Pi­zie, usły­szał o zja­wi­sku świa­do­mych snów – cho­dzi o sny, pod­czas któ­rych lu­dzie mają świa­do­mość, że śnią. Po­sta­no­wił sam tego do­świad­czyć. Zna­lazł gdzieś książkę z po­ra­dami, co trzeba zro­bić, żeby roz­po­cząć prak­ty­ko­wa­nie me­dy­ta­cji, i z cza­sem opa­no­wał umie­jęt­ność wy­ci­sza­nia wła­snych my­śli. Choć ni­gdy nie krył się ze swo­imi do­dat­ko­wymi za­in­te­re­so­wa­niami przed ko­le­gami z roku, spe­cjal­nie się też z nimi nie afi­szo­wał.
– Prze­ko­na­łem się, że trudno jest prze­ka­zać tę pa­sję, tę cie­ka­wość lu­dziom, któ­rzy zaj­mują się na co dzień fi­zyką. Nie­któ­rzy na­ukowcy oto­czyli się mu­rem, od któ­rego od­bi­jają się wszel­kie ar­gu­menty tego typu. Ale nie wszy­scy. Z mo­ich ob­ser­wa­cji wy­nika, że spo­łecz­ność jest po­dzie­lona.
Jego dziew­czyna nie po­tra­fiła zro­zu­mieć, dla­czego kto­kol­wiek mógłby się in­te­re­so­wać świa­do­mymi snami.
– Na wszyst­kie roz­mowy na ten te­mat re­ago­wała sło­wami: „I co z tego?”, więc się roz­sta­li­śmy.
Pew­nego dnia, gdy le­żał w łóżku, uświa­do­mił so­bie, że śni. Ucie­szony, że być może wresz­cie przy­da­rzył mu się świa­domy sen, wy­obra­ził so­bie, iż wy­py­cha ra­miona ze swo­jego ciała – i po chwili po­czuł, że znaj­duje się poza swoim cia­łem. W żad­nym ra­zie nie miał po­czu­cia, że śni.
– To było nie­zwy­kle re­ali­styczne, jak gdy­bym na­prawdę tam był, w pełni świa­domy – przy­znał.
Zo­ba­czył, że jego po­kój jest po­grą­żony w mroku, który roz­pra­szało je­dy­nie słabe nie­bie­skie świa­tło. Za­czął się prze­miesz­czać po po­koju i w końcu zna­lazł jego źró­dło.
– Prze­su­ną­łem się w kie­runku lu­stra i gdy na nie spoj­rza­łem, nie zo­ba­czy­łem w nim sie­bie, tylko po­ru­sza­jące się świa­tło. Za­in­try­go­wany, zbli­ży­łem się jesz­cze bar­dziej i za­uwa­ży­łem, że świa­tło rów­nież prze­suwa się co­raz bli­żej, więc zro­zu­mia­łem, że to ja nim je­stem.
Pod­szedł do drzwi i spró­bo­wał je otwo­rzyć. Usły­szał skrzy­pie­nie klamki, ale za­raz po­tem po­czuł, że coś przy­ciąga go w kie­runku łóżka, z po­wro­tem do ciała. Całe do­świad­cze­nie trwało może jedną mi­nutę.
Ra­buffo kon­ty­nu­ował stu­dia i osta­tecz­nie prze­niósł się do Mar­sy­lii, żeby ukoń­czyć pracę dok­tor­ską. Nie­ustan­nie jed­nak my­ślał o tym, co prze­żył, i chciał się do­wie­dzieć cze­goś wię­cej na ten te­mat. Za­czął się kon­tak­to­wać z róż­nymi spe­cja­li­stami od neu­ro­nauki, aż w końcu szef eu­ro­pej­skiego pro­gramu Hu­man Brain Pro­ject (Pro­jekt Po­zna­nia Ludz­kiego Mó­zgu) za­pro­po­no­wał mu staż po­dok­tor­ski. Pra­cu­jąc w tym pro­jek­cie, prze­ko­nał się, że spe­cja­li­ści od neu­ro­nauki do­ce­niają jego wie­dzę zdo­bytą pod­czas stu­diów fi­zycz­nych, po­nie­waż dzięki niej po­trafi so­bie ra­dzić z dużą ilo­ścią da­nych.
– Po­trzebna im była moja zna­jo­mość ma­te­ma­tyki – wy­ja­śnia.
Ale nie jest za­ro­zu­miały:
– Naj­lep­szą ce­chą fi­zyka jest otwar­tość umy­słu. Nie na­leży uda­wać, że wie się już wszystko.
Ma na­dzieję, że kie­dyś uda mu się wy­ja­śnić, dla­czego mózg wy­twa­rza ta­kie do­świad­cze­nia jak to, które prze­żył.
– To zdu­mie­wa­jące, jak czę­sto lu­dziom przy­tra­fiają się ta­kie nie­zwy­kłe do­świad­cze­nia i jak czę­sto cał­ko­wi­cie się je lek­ce­waży.

 
Prze­ży­cie Gio­van­niego Ra­buffa, pod­czas któ­rego czuł, że znaj­duje się poza swoim cia­łem, było nie­wąt­pli­wie nie­zwy­kłe. Nie jest on jed­nak je­dy­nym fi­zy­kiem, który w ostat­nich la­tach po­rzu­cił ba­da­nie ko­smosu, by za­jąć się po­zna­wa­niem szcze­gó­łów dzia­ła­nia mó­zgu – za­równo na­tu­ral­nego, jak i sztucz­nego. Lenka Zde­bo­rová, fi­zyczka uro­dzona w Cze­chach, która pra­cuje obec­nie na Po­li­tech­nice Fe­de­ral­nej w Lo­zan­nie, spe­cja­li­zuje się w fi­zyce sta­ty­stycz­nej, czyli na­uce zaj­mu­ją­cej się ba­da­niem za­cho­wa­nia ogrom­nych grup czą­stek zło­żo­nych z mi­liar­dów po­je­dyn­czych ele­men­tów, a cza­sami jesz­cze więk­szych. Ni­kogo chyba nie zdziwi, że ta­kie gi­gan­tyczne sku­pi­ska są bar­dzo skom­pli­ko­wane. Bar­dziej nie­zwy­kłe jest jed­nak to, że ta zło­żo­ność pro­wa­dzi do po­ja­wie­nia się pro­stoty. Za sprawą ja­kiejś cu­dow­nej i nie do końca zro­zu­mia­łej skłon­no­ści ma­te­rii do sa­mo­or­ga­ni­zo­wa­nia się cząstki spon­ta­nicz­nie ukła­dają się w grupy: krysz­tały, gazy, szkło i inne nowe formy, które nie­ustan­nie od­kry­wamy.
W 2015 roku Zde­bo­rová przy­go­to­wy­wała wnio­sek o przy­zna­nie do­ta­cji na ba­da­nia w kon­kur­sie, w któ­rym od uczest­ni­ków wy­ma­gano po­pro­wa­dze­nia swo­jej ka­riery na­uko­wej w zu­peł­nie no­wym kie­runku. Przy­pad­kowo na­tra­fiła wtedy na in­for­ma­cję, że po wielu la­tach nie­po­wo­dzeń ba­da­nia sztucz­nej in­te­li­gen­cji (AI – od an­giel­skiego ar­ti­fi­cial in­tel­li­gence) ru­szyły wresz­cie pełną parą. Przy­po­mniała so­bie wów­czas, że jako na­sto­latka grała w sza­chy i w la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych z du­żym za­in­te­re­so­wa­niem śle­dziła mecz, w któ­rym zbu­do­wany przez firmę IBM kom­pu­ter Deep Blue po­ko­nał sza­cho­wego mi­strza świata Gar­riego Ka­spa­rowa. Kom­pu­ter Deep Blue, dzia­ła­jący w opar­ciu o za­sady, które in­for­ma­tycy pra­co­wi­cie za­pi­sali w jego pro­gra­mie, był szczy­to­wym osią­gnię­ciem tra­dy­cyj­nych me­tod two­rze­nia sztucz­nej in­te­li­gen­cji[1]. W dziwny jed­nak spo­sób to osią­gnię­cie było roz­cza­ro­wu­jące. Dzia­ła­nie kom­pu­tera opie­rało się w du­żej mie­rze na wy­ko­rzy­sta­niu me­tody si­ło­wej i jego zwy­cię­stwo, choć nie­wąt­pli­wie im­po­nu­jące, nie bu­dziło więk­szego po­dziwu niż dzia­ła­nie kom­pu­tera, który po­trafi wy­zna­czyć liczbę π z do­kład­no­ścią do bi­liona cyfr po prze­cinku. Pod ko­niec XX i na po­czątku XXI wieku więk­szość ba­da­czy uwa­żała, że je­śli ktoś na­prawdę chce zro­zu­mieć na­turę in­te­li­gen­cji, po­wi­nien się za­in­te­re­so­wać tra­dy­cyjną chiń­ską grą w go, po­nie­waż jej za­sad nie da się tak ła­two za­pi­sać w po­staci al­go­ryt­mów. Ist­nieje w niej zbyt wiele moż­li­wych ru­chów. Wy­maga po­my­sło­wo­ści i my­śle­nia na wy­so­kim po­zio­mie, a więc cech, które wy­dają się ty­powo ludz­kie.
– Po­mysł, że kom­pu­ter mógłby po­ko­nać czło­wieka w go, wy­da­wał mi się rów­nie fu­tu­ry­styczny jak stwier­dze­nie, że któ­re­goś dnia bę­dziemy mieli ro­śliny wy­ko­rzy­stu­jące syn­tezę ją­drową – wspo­mina Zde­bo­rová. – Było to coś, co za­wsze wy­daje się od­le­głe o 50 lat.
Gdy jed­nak przy­go­to­wy­wała pre­zen­ta­cję dla ko­mi­sji kon­kur­so­wej, do­wie­działa się, że sys­tem Al­phaGo, stwo­rzony przez firmę De­ep­Mind na­le­żącą do kon­cernu Go­ogle, po­ko­nał naj­lep­szych na świe­cie mi­strzów gry w go[2]. Te zwy­cię­stwa ozna­czały po­czą­tek no­wej ery sztucz­nej in­te­li­gen­cji opar­tej na sie­ciach neu­ro­no­wych, która uczy się po­przez dzia­ła­nie – tak samo jak lu­dzie – a nie dzięki temu, że uprzed­nio w jej pro­gra­mie za­pi­sano wła­ściwe re­guły, tak jak w przy­padku kom­pu­tera Deep Blue. Co spra­wia, że ta­kie sys­temy mają nie­mal ludz­kie (choć wciąż ogra­ni­czone) zdol­no­ści? Do pew­nego stop­nia wy­nika to z ogrom­nej mocy ob­li­cze­nio­wej no­wo­cze­snych kom­pu­te­rów, ale jest to tylko część od­po­wie­dzi.
– W za­sa­dzie wciąż tego nie wiemy – przy­znaje Zde­bo­rová. – Dla­tego to ta­kie in­te­re­su­jące. Wła­śnie ta­kie za­gadki uwiel­biają fi­zycy.
W swo­jej pre­zen­ta­cji przed­sta­wiła tak mocne ar­gu­menty za tym, że w pla­no­wa­nych ba­da­niach wy­ko­rzy­sta różne dzie­dziny na­uki, iż prze­ko­nała nie tylko agen­cję przy­zna­jącą do­ta­cję, ale na­wet samą sie­bie.
– Pod­czas pi­sa­nia wnio­sku o do­ta­cję trzeba spro­stać róż­nym wy­ma­ga­niom, które cza­sami są wręcz iry­tu­jące. Na­leży na­pi­sać coś na za­dany te­mat, choć tak na­prawdę nie pi­sze się tego szcze­rze. Cza­sami jed­nak ta­kie de­ner­wu­jące wy­ma­ga­nia po­ma­gają nam od­kryć wła­ściwy kie­ru­nek.
Po­dob­nie jak Ra­buffo zda­wała so­bie sprawę z tego, że fi­zycy mają opi­nię na­ukow­ców, któ­rzy bez naj­mniej­szych skru­pu­łów wkra­czają na inne ob­szary ba­dań i uwa­żają, że zje­dli wszyst­kie ro­zumy.
– Fi­zycy są nie­stety z tego znani – przy­znaje. – Cza­sami za­cho­wu­jemy się zbyt aro­gancko!
Dla­tego bar­dzo sta­ran­nie opi­sała, co jej zda­niem fi­zyk może wnieść do ba­dań sieci neu­ro­no­wych. Ta­kie sieci mogą się skła­dać z mi­liar­dów jed­no­stek ob­li­cze­nio­wych, które zwy­kło się na­zy­wać „neu­ro­nami”. Mi­liardy neu­ro­nów, mi­liardy czą­stek – oba te sku­pi­ska wcale aż tak bar­dzo się od sie­bie nie róż­nią. Za­równo ko­mórki ner­wowe, jak i cząstki od­dzia­łują mię­dzy sobą. Cząstki przy­cią­gają się lub od­py­chają za sprawą sił ma­gne­tycz­nych i elek­trycz­nych, na­to­miast sztuczne neu­rony prze­sy­łają sy­gnały prze­wo­dami, a na­tu­ralne ko­mórki ner­wowe wy­ko­rzy­stują do tego ak­sony. Jedna cząstka może od­wró­cić inną do góry no­gami, tym­cza­sem neu­ron może po­bu­dzić inną ko­mórkę do prze­sła­nia sy­gnału. Fi­zyczne szcze­góły tych od­dzia­ły­wań są różne, ale na po­zio­mie abs­trak­cyj­nym cząstki i neu­rony ro­bią do­kład­nie to samo, a mia­no­wi­cie ma­sowo się or­ga­ni­zują i re­or­ga­ni­zują.
– Gdy uczymy sieci neu­ro­nowe, to one na­prawdę za­cho­wują się jak układy czą­stek – za­uważa Zde­bo­rová.
Układy czą­stek i neu­ro­nów są do sie­bie po­dobne rów­nież pod tym wzglę­dem, że nie można ich opi­sać. Nie mamy naj­mniej­szych szans na to, by prze­śle­dzić każdą czą­steczkę po­wie­trza w po­koju (dla­tego wła­śnie ko­rzy­stamy z fi­zyki sta­ty­stycz­nej, która wy­ja­śnia za­cho­wa­nie czą­stek za po­mocą praw­do­po­do­bień­stwa). Sieci neu­ro­nowe też są tak ogromne, że nie spo­sób prze­wi­dzieć z cał­ko­witą pew­no­ścią, co zro­bią. Przy­po­mi­nają w tym lu­dzi – i nie­ko­niecz­nie jest to ce­cha, która po­doba się użyt­kow­ni­kom sys­te­mów AI. Po­nie­waż są zbyt skom­pli­ko­wane, by można je było pro­gra­mo­wać w tra­dy­cyjny spo­sób, mu­simy je uczyć, a to ozna­cza, że można je wpro­wa­dzić w błąd. Gdy­by­śmy na przy­kład w pro­ce­sie ucze­nia sieci neu­ro­no­wej dali jej nie­ogra­ni­czony do­stęp do in­for­ma­cji pu­bli­ko­wa­nych w in­ter­ne­cie, to bar­dzo szybko prze­sią­kłaby wszech­obec­nym w sieci ra­si­zmem i sek­si­zmem[3]. Sieci neu­ro­nowe uczone na da­nych za­wie­ra­ją­cych od­po­wied­nio dużo in­for­ma­cji na te­mat ludz­kiej psy­cho­lo­gii są w sta­nie nami ma­ni­pu­lo­wać, o czym mo­żemy się prze­ko­nać, gdy ko­rzy­stamy z chat­bo­tów opar­tych na sztucz­nej in­te­li­gen­cji[4]. Z tego po­wodu lep­sze zro­zu­mie­nie sieci neu­ro­no­wych ma klu­czowe zna­cze­nie, je­żeli chcemy je do­brze pro­jek­to­wać i mą­drze z nich ko­rzy­stać.
– Je­śli nie wpad­niemy na na­prawdę nowe po­my­sły i po­zo­sta­nie nam tylko sama wie­dza in­ży­nier­ska, to pew­nych pro­ble­mów ni­gdy nie roz­wią­żemy – uważa Zde­bo­rová.
W roz­dziale dru­gim prze­ko­namy się, że me­tody wy­ko­rzy­sty­wane w fi­zyce ła­two można zmo­dy­fi­ko­wać tak, by nada­wały się do ba­da­nia sieci neu­ro­no­wych. Mo­żemy prze­pro­wa­dzać do­świad­cze­nia na sie­ciach neu­ro­no­wych tak, jak gdyby były ga­zami lub krysz­ta­łami, i od­kry­wać w ten spo­sób prawa rzą­dzące ich za­cho­wa­niem.
– Są tak skom­pli­ko­wane, że nikt ich nie ro­zu­mie – wy­ja­śnia Zde­bo­rová. – Można je po­strze­gać tak samo, jak gdyby były rze­czy­wi­stymi obiek­tami wy­stę­pu­ją­cymi w na­tu­rze. W ten spo­sób mogą się stać przed­mio­tem ba­dań fi­zycz­nych. Są zbyt skom­pli­ko­wane, by można je było opi­sać na naj­bar­dziej pod­sta­wo­wym po­zio­mie. Na­prawdę mu­simy na nie pa­trzeć jak na wy­twory na­tury i trak­to­wać tak, jak gdyby sta­no­wiły część fi­zycz­nego układu do­świad­czal­nego.
Ra­zem z in­nymi uczo­nymi Zde­bo­rová pró­buje sfor­mu­ło­wać ogólną teo­rię in­te­li­gen­cji, która opi­sy­wa­łaby nie tylko sztuczne umy­sły, lecz także na­sze.
Wielu mło­dych fi­zy­ków po­dąża jej śla­dem.
– Za­in­te­re­so­wa­nie stu­den­tów jest tak duże, że nie je­stem w sta­nie z nimi wszyst­kimi po­roz­ma­wiać. Bar­dzo czę­sto mó­wią: „Och, za­ko­cha­łem się w tej dzie­dzi­nie ba­dań. Na­prawdę nie wiem dla­czego”.
Nie bez zna­cze­nia jest to, że ba­da­nia sztucz­nej in­te­li­gen­cji są w opi­nii stu­den­tów bar­dzo atrak­cyjną me­todą zro­bie­nia ka­riery na­uko­wej. Ży­cie fi­zy­ków nie jest ła­twe: mają nie­wiel­kie szanse za­trud­nie­nia, pra­cują do póź­nych go­dzin i prze­waż­nie mu­szą po­świę­cić wiele lat, by do­ko­nać ja­kie­goś po­stępu. Z po­wodu braku moż­li­wo­ści roz­woju w swo­jej dzie­dzi­nie ko­lo­ni­zują inne ob­szary na­uki – to zja­wi­sko ma już długą hi­sto­rię[5].
Jed­nym z naj­bar­dziej zna­nych fi­zy­ków, któ­rzy cał­ko­wi­cie zmie­nili swoje za­in­te­re­so­wa­nia na­ukowe, jest Max Teg­mark, ko­smo­log z Mas­sa­chu­setts In­sti­tute of Tech­no­logy (MIT). Po raz pierw­szy spo­tka­łem się z nim w 1998 roku, gdy w ra­mach stażu po­dok­tor­skiego ana­li­zo­wał wy­niki ba­dań pier­wot­nego Wszech­świata. Póź­niej współ­pra­co­wa­łem z nim przy ar­ty­kule dla mie­sięcz­nika „Scien­ti­fic Ame­ri­can”, w któ­rym przed­sta­wił ar­gu­menty za tym, że nasz Wszech­świat jest tylko jed­nym z wielu – że ży­jemy w ogrom­nym, być może nie­skoń­czo­nym mul­tiw­szech­świe­cie[6].
Kilka lat temu pod­czas prze­rwy na kawę po­dzie­lił się ze mną taką re­flek­sją:
– Gdy by­łem kil­ku­na­sto­let­nim chłop­cem, uświa­do­mi­łem so­bie, że uwiel­biam ta­jem­nice – im były więk­sze, tym bar­dziej mnie po­cią­gały. Do­sze­dłem wtedy do prze­ko­na­nia, że ist­nieją tylko dwie na­prawdę wiel­kie za­gadki: Wszech­świat tam na ze­wnątrz i wszech­świat tu­taj. – Mó­wiąc to, po­stu­kał się pal­cem w czoło.
Teg­mark po­świę­cił 25 lat swo­jej ka­riery na­uko­wej na ba­da­nie pierw­szego z tych wszech­świa­tów, po­nie­waż wy­da­wało się, że jest jesz­cze za wcze­śnie na to, by za­jąć się dru­gim z nich. Obec­nie uważa, że ba­da­nia świa­do­mo­ści – a szcze­gól­nie tego, co fi­lo­zo­fo­wie na­zy­wają zja­wi­skiem świa­do­mo­ści, czyli na­tury na­szego su­biek­tyw­nego do­świad­cze­nia – są już na ta­kim eta­pie, iż można do­ko­nać w tej dzie­dzi­nie istot­nych po­stę­pów.
– Nie wy­daje mi się już, żeby wciąż było za wcze­śnie na za­ję­cie się tymi za­gad­nie­niami – stwier­dził. – Od­no­szę wra­że­nie, że pod pew­nymi wzglę­dami ko­smo­lo­gia osią­gnęła już szczyt swo­ich moż­li­wo­ści.
Teg­mark, który za­sto­so­wał tech­nikę ob­róbki da­nych uży­waną w ko­smo­lo­gii do ana­lizy wy­ni­ków ba­dań ob­ra­zo­wych mó­zgu, twier­dzi, że jed­nym ze spo­so­bów na wy­ja­śnie­nie kwe­stii świa­do­mo­ści może być wy­ko­rzy­sta­nie teo­rii zin­te­gro­wa­nej in­for­ma­cji. Cho­dzi o teo­rię, która utrzy­muje, że mózg jest świa­domy w ta­kim stop­niu, w ja­kim jego czę­ści współ­dzia­łają ze sobą w spo­sób har­mo­niczny (w roz­dziale trze­cim wy­ja­śnimy to nieco bar­dziej szcze­gó­łowo). Roz­le­gła sieć neu­ro­nów w kre­so­mó­zgo­wiu działa ni­czym jed­no­lita ca­łość, łą­cząc ze sobą ob­razy, dźwięki i wspo­mnie­nia w jedno cią­głe pole do­świad­czeń. Jego spój­ność wcale tak bar­dzo nie różni się od zbio­ro­wego po­rządku, który Zde­bo­rová wy­krywa w ukła­dach czą­stek, i Teg­mark są­dzi, że me­tody ma­te­ma­tyczne opi­su­jące te układy mogą być od­po­wied­nie także do ba­da­nia mó­zgu.
– Praw­do­po­dob­nie ist­nieje ja­kieś rów­na­nie gło­szące: je­śli prze­twa­rza­nie in­for­ma­cji od­bywa się zgod­nie z taką za­sadą, to do­cho­dzi do po­ja­wie­nia się do­świad­cze­nia, w prze­ciw­nym ra­zie – nie.
Nie traci jed­nak z oczu szer­szej per­spek­tywy i uważa, że in­te­li­gen­cja jest zja­wi­skiem ko­smicz­nym. Ra­zem z fi­zy­kiem Fre­ema­nem Dy­so­nem wie­rzy, że w od­le­głej przy­szło­ści nasi da­lecy po­tom­ko­wie mogą być siłą astro­fi­zyczną dzia­ła­jącą na równi z si­łami wy­stę­pu­ją­cymi w na­tu­rze[7]. Ko­smo­lo­dzy za­sta­na­wia­jący się nad lo­sem Wszech­świata po­winni więc brać pod uwagę za­mie­rze­nia i umie­jęt­no­ści istot in­te­li­gent­nych. Teg­mark oba­wia się jed­nak, że wszystko to mogą być tylko pu­ste roz­wa­ża­nia, je­śli ludz­kość nie zdoła upo­rać się z za­gro­że­niami dla swo­jego ist­nie­nia, które sama stwo­rzyła, ta­kimi jak kon­flikt ją­drowy i su­per­in­te­li­gentne ro­boty. (Nie­po­koi go rów­nież to, że nie spo­tka­li­śmy jesz­cze do­tąd żad­nej po­za­ziem­skiej cy­wi­li­za­cji, po­nie­waż może to ozna­czać, iż wszyst­kie same się uni­ce­stwiły, a to nie by­łoby dla nas do­brą wróżbą). Uczeni mają dużą wie­dzę na te­mat tych za­gro­żeń i – mó­wiąc szcze­rze – ode­grali pewną rolę w pro­ce­sie, który do­pro­wa­dził do ich po­ja­wie­nia się.
– Spo­czywa więc na nas szcze­gólna od­po­wie­dzial­ność i mu­simy ro­bić wszystko, co w na­szej mocy, by zwal­czać „fał­szywe wia­do­mo­ści” i „al­ter­na­tywne fakty” – stwier­dza.
Wła­śnie w tym celu w 2014 roku za­ło­żył ra­zem z in­nymi uczo­nymi or­ga­ni­za­cję non pro­fit o na­zwie Fu­ture of Life In­sti­tute (In­sty­tut Przy­szło­ści Ży­cia).
Wy­mie­nieni tu fi­zycy na­dal uwa­żają się za fi­zy­ków. Nie mają po­czu­cia, że od­da­lili się od swo­jej dzie­dziny ba­dań – twier­dzą je­dy­nie, że pro­wa­dzą te ba­da­nia in­nymi środ­kami. Nie tylko mają na­dzieję, że zdo­łają po­móc spe­cja­li­stom od neu­ro­nauki i fi­lo­zo­fom umy­słu, ale są prze­ko­nani, że ba­da­cze z in­nych dzie­dzin mogą po­móc także im. Naj­now­sze od­kry­cia z dzie­dziny fi­zyki do­pro­wa­dziły do po­ja­wie­nia się pa­ra­doksu, który po­lega na tym, że nie mo­żemy zro­zu­mieć mie­rzal­nego, ma­te­rial­nego Wszech­świata ist­nie­ją­cego poza na­szym umy­słem, je­śli naj­pierw nie zro­zu­miemy wła­snego umy­słu. Fi­zycy po­szu­kują obiek­tyw­nej rze­czy­wi­sto­ści, ale mimo usil­nych sta­rań nie udaje im się uciec od czyn­ni­ków su­biek­tyw­nych. Jak ujął to Teg­mark:
– Je­śli spoj­rzymy na pro­blemy, któ­rych wciąż nie po­tra­fimy roz­wią­zać w ob­sza­rze fi­zyki fun­da­men­tal­nej, to okaże się, że nie­mal wszyst­kie mają zwią­zek ze świa­do­mo­ścią.

 
Wesprzyj nas