J.R.R. Tolkien, filolog z Oksfordu, który stał się jednym z najpopularniejszych pisarzy XX wieku, pozostaje postacią fascynującą. Jego Śródziemie, zamieszkane przez hobbitów, elfy, krasnoludy, ludzi i inne rasy, wciąż rozpala wyobraźnię milionów. Ale czy twórczość Tolkiena to tylko oderwana od rzeczywistości fantazja, relikt przeszłości? Nick Groom w swojej książce „Tolkien XXI wieku” przekonuje, że wręcz przeciwnie – dziedzictwo autora „Władcy Pierścieni” jest dziś bardziej aktualne i potrzebne niż kiedykolwiek wcześniej.


Groom w swojej książce przytacza liczne argumenty na potwierdzenie tezy, że redukowanie Tolkiena jedynie do roli „ojca fantasy” jest błędem. Autor ukazuje brytyjskiego pisarza jako głęboko zaangażowanego myśliciela, którego prace są przenikliwym komentarzem do wyzwań i bolączek nie tylko czasów Tolkienowi współczesnych ale także tych, z którymi mierzymy się w XXI wieku.

Groom argumentuje, że Tolkien, świadek dwóch wojen światowych i gwałtownej industrializacji, był niezwykle wrażliwy na kwestie, które dziś znajdują się w centrum globalnej debaty. W swojej książce Groom zwraca uwagę na kilka kluczowych obszarów, w których myśl Tolkiena zachowuje zdumiewającą aktualność.

Problemy ekologii i szybkiej, żywiołowej industrializacji są szeroko widoczne w jego twórczości. Zamiłowanie Tolkiena do natury i jego niechęć do niszczycielskiej siły bezmyślnego „postępu” widać choćby w kontraście między idyllicznym Shire a zindustrializowanym Isengardem czy spustoszoną krainą Mordor. Według Grooma to potężna metafora zagrożeń związanych z dewastacją środowiska naturalnego, wylesianiem i pogonią za zyskiem kosztem przyrody. W dobie kryzysu klimatycznego, przesłanie Tolkiena o szacunku dla ziemi i przestrzeganie przed „mechanizacją” świata nabiera nowego znaczenia.

Groom kładzie nacisk na fakt, że Tolkien, jako wybitny filolog, rozumiał głęboką potrzebę człowieka do zakorzenienia w historii, micie i języku. W świecie często zdominowanym przez powierzchowność, natłok zbędnych wiadomości i nic nie wnoszących tweetów, stworzone przez Tolkiena bogate legendarium, genealogie i języki odpowiadają na tęsknotę za głębią, sensem i ciągłością. To właśnie ta misterna konstrukcja świata sprawia, że jest on tak wiarygodny i wciągający. W czasach niepewności, politycznych napięć i poczucia zagrożenia, opowieści Tolkiena o walce dobra ze złem, o odwadze w obliczu przeciwności i o nadziei, która tli się nawet w najmroczniejszych czasach, oferują moralny kompas i pocieszenie. Groom podkreśla, że Tolkien nie przedstawia łatwych rozwiązań, ale ukazuje wartość poświęcenia, przyjaźni, lojalności i wytrwałości małych, pozornie nieznaczących jednostek (jak hobbici), które potrafią zmienić bieg historii.

Autor „Tolkiena w XXI wieku” analizuje również, dlaczego twórczość Tolkiena wywarła tak ogromny i trwały wpływ na kulturę. Groom wskazuje, że nie chodzi tylko o samą fabułę, ale o sposób, w jaki Tolkien budował swój świat i wartości, które w nim zawarł. Autor „Władcy pierścieni” zdefiniował gatunek fantasy, tworząc archetypy i schematy narracyjne, z których czerpią kolejne pokolenia autorów, jednak według Grooma, jego wpływ sięga dalej, inspirując do tworzenia złożonych, wiarygodnych światów i podejmowania uniwersalnych tematów. Bogactwo wizualne Śródziemia od dekad inspiruje malarzy, grafików, ilustratorów i filmowców. Filmowe adaptacje Petera Jacksona, choć budzące dyskusje, pokazały globalny potencjał tkwiący w tych opowieściach i przybliżyły je nowym odbiorcom, co z kolei napędza dalsze artystyczne interpretacje. Fenomen fandomów, konwentów, gier fabularnych, czy po prostu głębokiej, osobistej więzi czytelników z bohaterami i światem Tolkiena, świadczy o niezwykłej sile jego narracji. Groom sugeruje, że ludzie odnajdują w Śródziemiu nie tylko ucieczkę, ale także wartości, wzorce postępowania i poczucie wspólnoty.

Bogactwo wizualne Śródziemia od dekad inspiruje malarzy, grafików, ilustratorów i filmowców.

Czego może nas nauczyć Tolkien dzisiaj? Nick Groom przedstawia kilka, jego zdaniem najważniejszych, refleksji nad lekcjami, jakie płyną z twórczości Tolkiena dla współczesnego człowieka. To odpowiedzialność za przetrwanie świata przyrody, przestroga przed krótkowzroczną eksploatacją zasobów naturalnych, stosowanie technologii, które niszczą ludzkie więzi i środowisko. To także pokazanie wartości małych czynów jednostek, rozumienia korzeni dla budowania tożsamości, siły wspólnoty i przyjaźni, podkreślenie roli lojalności, współpracy i wzajemnego wsparcia oraz wiary w możliwość zwycięstwa dobra.

„Tolkien XXI wieku” Nicka Grooma to ważna pozycja dla każdego, kto chce zrozumieć fenomen niesłabnącej popularności twórczości J.R.R. Tolkiena. Groom przekonująco argumentuje, że autor „Hobbita” nie jest jedynie twórcą baśniowego świata, ale myślicielem, którego diagnozy dotyczące kondycji człowieka i cywilizacji pozostają niezwykle trafne. Jego książka pokazuje, że sięgając po Tolkiena w XXI wieku, sięgamy nie tylko po wspaniałą literaturę, ale także po źródło mądrości i inspiracji do mierzenia się z wyzwaniami naszych czasów. Nikodem Maraszkiewicz

Nick Groom, Tolkien w XXI wieku. Co dziś znaczy dla nas Śródziemie, Przekład: Jakub Radzimiński, Wydawnictwo Insignis Media, Premiera: 23 kwietnia 2025
 
 

Nick Groom
Tolkien w XXI wieku. Co dziś znaczy dla nas Śródziemie
Przekład: Jakub Radzimiński
Wydawnictwo Insignis Media
Premiera: 23 kwietnia 2025
 

Uwagi tłumacza do tekstu

Terminologia

Występujące w książce nazwy najważniejszych ludów Śródziemia autor zapisywał tak, jak zapisuje się nazwy grup narodowych lub etnicznych: Duńczycy, Rzymianie, Goci. W polskim przekładzie nazwy gatunków konsekwentnie zapisywane są małą literą, zgodnie z zasadami polskiej ortografii. W zamyśle autora poczynione przez niego w tekście angielskim rozróżnienie miało wskazywać na posługiwanie się odrębnymi językami i znajdowało zastosowanie do krasnoludów, elfów, entów, hobbitów, ludzi, a także orków (a w przypadku odwołań do Hobbita także do goblinów). Nie znaczy to jednak, że ludy te stanowią odrębne rasy; są one odrębnymi gatunkami 1. Inteligentne gatunki w Śródziemiu, takie jak Smoki, Orły, Pająki i Trolle, są przez Grooma zapisywane wielką literą – sam Tolkien zazwyczaj pisał w ten sposób, choć nie był konsekwentny. Zdecydowałem się na zapis wielką literą również w przypadku Koni, ponieważ wyraźnie mają one świadomość i wpływ na fabułę, ale już nie w przypadku jeleni, psów czy mniejszych stworzeń. Ponadto autor zdecydował się używać Humans a nie Mankind, ponieważ – jak zauważa – to ostatnie w języku angielskim słusznie jest obecnie uznawane za patriarchalne (z uwagi na cząstkę Man, oznaczającą zarówno człowieka, jak i mężczyznę), nawet jeśli w czasach, gdy Tolkien pisał swoje dzieła, słowo Mankind nie było świadomie kojarzone z konkretną płcią. W tekście polskim „rasa ludzka” jest zazwyczaj nazywana po prostu „ludźmi”.
W większości przypadków autor stosuje przymiotnik „anglosaski” (który pojawił się po raz pierwszy w łacinie w VIII wieku naszej ery, a w angielskim przed rokiem 1602), a nie „staroangielski”, ponieważ w jego odczuciu lepiej oddaje hybrydowy charakter tożsamości angielskich w okresie przed podbojem normańskim, a także żeby stawić opór zawłaszczeniu tego określenia przez grupy skrajnie prawicowe 2. Inne gatunki – smoki, orły, pająki, trolle/trollowie i tak dalej – zdają się nie mieć odrębnych języków i posługują się westronem („wspólną mową” Śródziemia). Z tego powodu nie są zapisywane wielką literą także w tekście oryginalnym 3.
Pierwsza wojna światowa jest zazwyczaj nazywana „Wielką Wojną”, ponieważ to określenie zapewne było lepiej znane Tolkienowi. Druga wojna światowa, która w czasach powstawania Władcy Pierścieni była różnie nazywana, zachowuje swoje najczęstsze miano – chociaż autor najchętniej nazywałby ją „wojną sześcioletnią”, jak zrobił to Tolkien w jednej ze swoich powieści kontrfaktycznych 4. Tytuł Silmarillion (pismem pochyłym) odnosi się do książki wydanej w roku 1977, zaś określenie „Silmarillion” (czasem „Quenta Silmarillion”) – do nieopublikowanych szkiców tekstu pisanego przez Tolkiena.
Aby pomóc w odróżnieniu książek od najważniejszych filmów, trylogia Władca Pierścieni Petera Jacksona będzie nazywana zbiorowo Pierścienie, a jego filmy na podstawie Hobbita – Hobbity. Tytuł serialu Pierścienie Władzy emitowanego przez Amazon Prime Video analogicznie skrócono do Władzy.

Źródła

Choć wychowałem się na starych przekładach Władcy Pierścieni i Hobbita Marii Skibniewskiej, dostępnych w księgarniach w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku, w pracy nad tą książką z różnych przyczyn (merytorycznych i praktycznych) postanowiłem korzystać z uwspółcześnionego przekładu Władcy Pierścieni autorstwa Marii Skibniewskiej (wydawanego obecnie przez wydawnictwo Muza) oraz przekładu Hobbita autorstwa Pauliny Braiter, która korzystała z poprawionego wydania angielskiego 5.
W przypadku Listów posługuję się wydaniem Prószyńskiego i S-ka z roku 2010, ponieważ Agnieszka Sylwanowicz korzysta w nim z nazw i cytatów z przekładów Marii Skibniewskiej. Żeby jednak ułatwić korzystanie z innych wydań, oprócz numeru strony podaję też numer cytowanego listu.
Jako że w Polsce nie ukazały się jeszcze wszystkie tomy Historii Śródziemia, cytaty z książek wciąż niewydanych zostały ustalone we współpracy z osobami odpowiedzialnymi za ich tłumaczenie (Agnieszką Sylwanowicz „Evermind” w przypadku Ludów Śródziemia, Pauliną Braiter w przypadku Wojny o Klejnoty, Marią Gębicką-Frąc i Cezarym Frącem w przypadku Powrotu Cienia, Zdrady Isengardu i Wojny o Pierścień oraz Ryszardem „Galadhornem” Derdzińskim w przypadku Saurona pokonanego), którym pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować za okazaną pomoc. Może się jednak okazać, że w wyniku dalszych prac nad przekładami brzmienie przytaczanych tu fragmentów będzie nieco inne po ukazaniu się tych pozycji na rynku. Jednocześnie w przypisach bibliograficznych strony ww. fragmentów podawane są według wydania angielskiego.
Jakub Radzimiński

Przedmowa

Miłość, która nie waży się wypowiedzieć swego imienia.
Lord Alfred Douglas, Two Loves 1

Książka ta nie przypomina innych poświęconych Tolkienowi i jego wizjonerskiej kreacji Śródziemia. Ale od początku: Władcę Pierścieni po raz pierwszy przeczytałem w wieku trzynastu lat i Śródziemie całkowicie mnie urzekło. Najlepszą analogię do moich odczuć znalazłem w słowach ukochanego i nieodżałowanego Terry’ego Pratchetta, który opisał swoje pierwsze zetknięcie z Władcą Pierścieni słowami pełnymi szacunku (książkę przeczytał jako nastolatek, opiekując się w noc sylwestrową dziećmi): „jeszcze nigdy nie czułem się tak mocno wciągnięty w sam środek opowieści” 2.
Niniejsza książka opowiada o byciu w samym środku opowieści – szalonej opowieści. Nie jest to (naturalnie) proste wprowadzenie do świata Tolkiena – nie tylko istnieje już mnóstwo takich przewodników, elementarzy i encyklopedii, ale też zwykle szybko grzęzną one w najdrobniejszych szczegółach „legendarium” czy „mitologii” Tolkiena (stworzonej przez niego złożonej hierarchii bogów i bogiń, misternej historii wielu ludów Śródziemia oraz ich splątanych opowieściach i podaniach z wielu tysięcy lat). Po kilku stronach ich autorzy zaczynają nawracać już nawróconych i zatracają się w arkanach Ainurów i Majarów, przedstawiają wymyślone bóstwa zdezorientowanym czytelnikom, zamiast robić to, co powinni, czyli zwyczajnie wyjaśnić, jaką wartość przedstawia twórczość Tolkiena. Ale niniejsza książka nie jest też naukowym omówieniem wyzwań, jakie rzeczona twórczość stawia przed czytelnikami, takich jak choćby zawiłości wymyślonych języków i alfabetów czy śladów teologii katolickiej. Taka ekstremalna erudycja przytłacza i utrudnia rozkoszowanie się dziełami Tolkiena na poziomie literackim. W szerszym odbiorze kulturowym dzieła te mogą zostać uznane za godne szacunku, ale nie lektury; przedstawiające niewątpliwą wartość naukową, ale ciekawe wyłącznie dla wtajemniczonych.
Ja podchodzę do sprawy inaczej: za punkt wyjścia przyjąłem dzisiejszy fenomen Tolkiena: multimedialny miszmasz literatury, grafiki, muzyki, radia, kina, gier, fandomu i kultury popularnej – niekończącego się Śródziemia. Nie możemy wrócić do czysto literackiego Śródziemia niezależnie od (głównie) nadzwyczajnych filmów Petera Jacksona. Powinniśmy zatem pogodzić się z tym, że jakiekolwiek oceny nowo wydanych dzieł wyciągniętych z tolkienowskich archiwów (a także nowe adaptacje jego opowieści i wymyślonych historii) będą nieodłącznie głęboko zabarwione wieloaspektowym, dwudziestopierwszowiecznym – z braku lepszego określenia – „przemysłem” tolkienowskim.
Przynajmniej pod tym względem Tolkiena można porównać do Szekspira: to już nie tylko autor z jego dziełami, ale rozległe, z każdym rokiem coraz większe pole aktywności kulturowej i coraz to nowych produktów. Ten „dyskurs” – postaram się już więcej nie używać tego słowa – łączy najwcześniejsze źródła inspiracji Tolkiena (od Beowulfa po Piotrusia Pana), szczegóły jego biografii (dwie wojny światowe i pół wieku polityki uniwersyteckiej, głównie w Oksfordzie) oraz zdumiewająco różnorodne teksty (poezję, dramaty, fikcję, krytykę literacką, prace filologiczne i tak dalej) z oszałamiającym bogactwem adaptacji, które rozpoczęły się jeszcze za jego życia, ale od tej pory urosły do niebotycznych rozmiarów. Jeszcze przed opublikowaniem ostatniego tomu Władcy Pierścieni (który sam w sobie jest jedną z najlepiej sprzedających się książek wszech czasów) Tolkien otrzymał od BBC propozycję stworzenia adaptacji radiowej. Szał adaptowania widać jednak oczywiście najwyraźniej w sześciu filmach, które w ostatnich dwudziestu latach zarobiły blisko miliard dolarów każdy 3. Ten stratosferyczny wzlot nastąpił zadziwiająco szybko. W przypadku Szekspira reputacja nieśmiertelnego Łabędzia z Avonu wzleciała dopiero wiek później, a kolejne stulecie musiało upłynąć, by wielki bard został międzynarodową ikoną i podwaliną globalnego rynku.
U Tolkiena wszystko to stało się jeszcze za jego życia i zostało utrwalone w ciągu trzydziestu lat od jego śmierci. Od tego czasu sprawy toczą się coraz szybciej: na osiągnięcie bezprecedensowego ogólnoświatowego sukcesu, w tandemie z serią filmów na podstawie dzieł Tolkiena, cykl o Harrym Potterze potrzebował ledwie pięciu lat. Już nigdy nie będziemy świadkami podobnego fenomenu. Nigdy.
Wydanie niniejszej książki zbiega się w czasie z kolejnym znacznym wkroczeniem do tego świata artystycznego, który stanowi obiekt gorących debat i który jest żarliwie broniony – i chroniony. Przy budżecie wynoszącym, jeśli wierzyć pogłoskom, cały miliard dolarów serial Pierścienie Władzy na Amazon Prime Video jest najdroższym serialem w historii telewizji. Jego premiera odbyła się 2 września 2022 roku. Fabuła Pierścieni Władzy została osadzona w Drugiej Erze, zatem poprzedza wydarzenia z Władcy Pierścieni o kilka tysięcy lat, a jednocześnie wykorzystuje część tych samych nieśmiertelnych postaci – głównie zbuntowaną władczynię elfów, wojowniczkę Galadrielę. Materiał źródłowy to dodatki do Władcy Pierścieni (które mają łącznie sto pięćdziesiąt stron) oraz krótkie wzmianki w tekście (a także, w mniejszym stopniu, w Hobbicie), na przykład w piosenkach czy wspomnieniach dawnych wydarzeń. Warto przy tym zaznaczyć, że niektóre epizody z powieści nie zostały sfilmowane (ani zaadaptowane do gier), zatem wciąż istnieje możliwość wykorzystania także ich.
Widzowie tego nowego serialu – a także zdecydowana większość tych, którzy lubią książki Tolkiena, słuchowiska radiowe, filmy, gry oraz obrazy i grafiki inspirowane dziełami Profesora – jest co najwyżej luźno zainteresowana jego wiedzą o czasach anglosaskich oraz ogólnie średniowieczu, kompozycją jego dzieł, opracowanymi z obsesyjnym pietyzmem językami czy faktem, że autor książek był katolikiem. Każda popularna książka na temat Tolkiena musi się z tym zmierzyć: nie jest on tylko dla akademików, fanów czy samozwańczych ekspertów, ale dociera do zdecydowanie szerszej publiczności.
Prosty przykład: wśród „rozbitków” w programie Desert Island Discs BBC Radio 4, którzy umieścili Władcę Pierścieni obok Biblii i dzieł Szekspira, były osoby tak różne jak prymatolożka doktor Jane Goodall, himalaista sir Edmund Hillary, botanik David Bellamy i wokalistka folkowa Mary O’Hara – żadne z nich nie było filologiem specjalizującym się w staroangielskim 4.
Najlepiej zatem zwiększyć atrakcyjność Śródziemia poprzez odejście od zakurzonego antykwariatu i wysoce specjalistycznych komentarzy, a zbliżenie się do bardziej współczesnych sposobów postrzegania niebywałej kreatywności dzieł Profesora. Jego proza jest zniewalająco misterna, sugestywna i zajmująca. To właśnie przemawia do nas współcześnie. Otwarte i eksperymentalne podejście Tolkiena może pokazać, jak uderzająco aktualne są jego stwierdzenia w odniesieniu do najważniejszych problemów stojących przed ludzkością w XXI stuleciu. Piszący głównie w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku Tolkien nie mógł oczywiście przewidzieć obecnych kryzysów, ale za sprawą często zaskakująco proroczych opowieści, a zwłaszcza odkrywania postaci i historii na nowo w różnych formatach, jego twórczość staje się papierkiem lakmusowym współczesnych trosk. Coraz częściej zaczynamy myśleć przez pryzmat Tolkiena.
O ile zatem zawsze będzie miejsce dla tolkienistycznych purystów – tym bardziej że z uwagi na opasłe tomiszcza opracowań na temat stworzonego przez Profesora świata i rozliczne specjalistyczne strony internetowe spuścizna Tolkiena przerodziła się w kulturę wymagającą przenikliwych kustoszy, kuratorów i krytyków – nawiązania do Tolkiena, Śródziemia czy Władcy Pierścieni nie są już zakorzenione wyłącznie w książkach. Książki stanowią źródło fundamentalnej typologii postaci, miejsc i wątków, które można odkrywać na nowo poprzez film, telewizję, gry komputerowe, a także sztukę i muzykę, LARP-y (gry fabularne na żywo), turystykę i na wiele innych sposobów 5. Wpisanie słowa „Hobbit” w wyszukiwarce na stronie DeviantArt, internetowej galerii sztuki, daje ponad sto tysięcy wyników 6.
Olbrzymia potencjalna widownia serialu Amazona na całym świecie może zatem skorzystać na książce o Tolkienie, sięgającej do osiemdziesięciu pięciu lat, które minęły od pierwszego wydania Hobbita, i pokazującej, dlaczego dzieła Profesora oraz ich rozmaite adaptacje cieszą się tak wielką popularnością. Przyczyna zdecydowanie nie tkwi w tym, że Tolkien wynalazł, dajmy na to, niesamowicie złożony system języków elfów (chociaż ma to pewne ciekawe implikacje), lecz, według mnie, raczej w tym, że jego twórczość jest kreatywnie otwarta, ludzka (a jednocześnie głęboko świadoma innych niż ludzka perspektyw), a także wyczulona na kwestie dotyczące środowiska naturalnego. Słowem: Tolkien oferuje nam w wielu postaciach ogromnie satysfakcjonujące przywrócenie magii światu – coś, czego rozpaczliwie potrzebujemy po globalnej pandemii, powtarzających się krajowych i międzynarodowych lockdownach i postępującej izolacji społecznej, a także w szerszych, apokaliptycznych kontekstach politycznego ekstremizmu i niepewności, zmian klimatycznych oraz katastrof ekologicznych, takich jak choćby gwałtownie przyśpieszające wymieranie gatunków. Spojrzenie Tolkiena jest współcześnie coraz bardziej cenione: to teraz, bardziej niż kiedykolwiek dotąd, nastał tolkienowski moment.
Dlatego też niniejsza książka będzie poruszać takie tematy jak niepewność i nieokreśloność, porażka, przyjaźń, sprzeczności w wyobraźni ekologicznej Tolkiena, znaczenie rzeczy i przedmiotów (zarówno nieożywionych, jak i ożywionych), elementy dziwne i niesamowite w książkach, filmach i grach (a także, szerzej, w pozostałych pracach Profesora), jak również rola Tolkiena w epoce pocovidowej. Zaczynam od wielu Tolkienów, którzy istnieli, następnie przechodzę do jego często szaleńczej kariery zawodowej i prób publikowania na łamach prasy, pochylam się nad zamiłowaniem do źródeł anglosaskich i średniowiecznych, po czym przechodzę do problematycznych zagadnień kompozycji jego najważniejszych dzieł.
Dalej wypływam na bardziej zdradliwe wody: adaptacji radiowych i filmowych oraz niektórych gier komputerowych. Pragnę przy tym z całą stanowczością podkreślić, że nie stawiam wydanych drukiem kanonicznych tekstów w uprzywilejowanej pozycji względem późniejszych reinterpretacji. Obecnie większość czytelników (jeśli w ogóle czyta te książki) dociera do nich poprzez filmy Jacksona czy gry komputerowe, a wkrótce będą docierać do ekranizacji Jacksona (a może ostatecznie i do powieści) poprzez serial Pierścienie Władzy na Amazon Prime Video. W tej książce podchodzę do tego „wieloplatformowego” Tolkiena bez hierarchizacji oraz – mam nadzieję – bez uprzedzeń. Ale choć właśnie napisałem „bez hierarchizacji”, nie sposób uciec od oryginalnych tekstów, mają one bowiem przeogromną, nieodpartą siłę przyciągania.
Komentarze zawarte na kolejnych stronach mają na celu poszerzanie pola interpretacji i zrozumienia dzieł Tolkiena, a nie zawężanie go; chodzi o wprowadzanie niespodziewanych kontekstów i lektur wynikających z nieuporządkowanych i chimerycznych metod pracy Profesora, a także bogactwa późniejszych adaptacji. Dlatego też, chociaż moim podstawowym celem jest udzielenie odpowiedzi na pytanie „dlaczego Tolkien teraz?”, żywię ogromną nadzieję, że osoby, którym podobały się filmy, ale które jeszcze nie poznały ich pierwowzorów, po przeczytaniu Tolkiena w XXI wieku zechcą sięgnąć i po nie. Jak siedemnastowieczni drukarze John Heminges i Henry Condell wyrazili się o wcześniejszym pisarzu (obecnie dość znanym): „Czytaj go więc i czytaj wciąż na nowo: a jeśli ci się nie podoba, najpewniej istnieje niechybne niebezpieczeństwo, że go nie rozumiesz” 7.
Z uwagi na ogrom materiałów, które powstały z inspiracji Śródziemiem od końca lat sześćdziesiątych, kiedy to nagły wzrost popularności tego świata na uczelniach powiązał go z muzyką rockową i kontrkulturą – od genezy powstania gry fabularnej Dungeons & Dragons po przełomowe filmy Petera Jacksona – musiałem się bardzo ograniczać w liczbie przytaczanych przykładów, zwłaszcza jeśli chodzi o muzykę popularną (i, co przyznaję, nie tak znowu popularną). Można na ten temat napisać całe tomy, a ja dysponuję ledwie kilkoma akapitami. Mam jednak nadzieję, że postąpiłem sprawiedliwie, że udało mi się dobrać przykłady reprezentatywne i że w ostatecznym rozrachunku moje ogólne spostrzeżenia brzmią przekonująco. A jeśli pominąłem czyjeś ulubione pozycje – tu lub gdzie indziej – proszę o wybaczenie, ale ta książka ma niestety skończoną objętość. Wracając jednak do meritum, po prostu posłuchajcie tej muzyki, dowolnej.
Podczas pisania wielokrotnie stawałem wobec niebywałego problemu: wiele osób niestety czytało Władcę Pierścieni z zamkniętymi oczami i odebrało go jako prostą baśń o walce dobra ze złem, w której zło nieuchronnie triumfuje. Ten odbiór jest powszechny nie tylko w najniższym kręgu niedouczonych komentatorów robiących podstawowe błędy w opisie fabuły, ale też wśród najgorętszych miłośników Śródziemia. Jedyna rzecz, o jaką Was, czytelnicy i potencjalni czytelnicy, proszę, to o przeczytanie słów na stronie, a następnie obejrzenie (uważne) filmów. Tylko wtedy powinno się je oceniać i interpretować po swojemu. Jeśli jednak mam być szczery, gdyby Śródziemie było płytką dychotomią dobra i zła, nie czytalibyście tej książki, a ja nie zawracałbym sobie głowy jej pisaniem. Napisanie książki na temat Tolkiena w XXI wieku nie byłoby wręcz możliwe…

ROZDZIAŁ PIERWSZY
Niezliczone Śródziemia

I smell a man of middle earth.
William Shakespeare Wesołe kumoszki z Windsoru (1597)

Zacznijmy:

HWÆT!
WĒ GĀR-DEna in geārdagum
þēodcyninga þrym gefrūnon,
hū ðā æþelingas ellen fremedon. 1

Tak brzmią pierwsze wersy Beowulfa (ok. 650–800), od którego Tolkien zwykł rozpoczynać swoje wykłady. Kiedy po raz pierwszy wkroczył do sali i wypowiedział te słowa, poemat miał już sporo ponad tysiąc lat, ale i dziś mogą wyglądać dziwnie znajomo z tym tolkienowskim tembrem: tajemnicze litery „þ” oraz „ð”, wyrazy þēodcyninga i æþelingas. Ich znaczenie gdzieś tam jest, lecz tuż poza naszym zasięgiem 2.

Można przetłumaczyć te wersy następująco:

Zaprawdę! [albo „Spójrzcie!”, albo „Słuchajcie!”, albo „Co!”, albo nawet „Hej!”] Poznaliśmy chwałę królów duńskich w dawnych czasach, o bohaterskich czynach tych książąt… 3

Posłuchajcie…

Ilu Tolkienów?

John Ronald Reuel Tolkien, John Ronald, Ronald, Philip, J.R.R.T. (a czasem „JRkwadrat”), Gabriel, „Home Secretary” 4, porucznik Tolkien, profesor Tolkien, Tollers, Fisiologus, N.N., Kingston Bagpuize, Oxymore, John Jethro Rashbold („J.J.R.”), Spurius Vectigalius Acer (albo T. Portorius Acer Germanicus), Eisphorides Acribus Polyglotteus, Ruginwaldus Dwalakōnis, Rægnold Hrædmoding, Arcastar Mondósaresse 5. Został ochrzczony w obrządku anglikańskim, powszechnie znany był jako Ronald (imię, co z zachwytem odkrył, pochodzące ze staronordyckiego), a na katolickim bierzmowaniu przyjął imię Philip. Dla najbliższych znajomych w szkole (T.C.B.S., patrz niżej) był Gabrielem albo „Home Secretary”, dla bliskich kolegów (Inklingów) Tollersem, a w częściowo fabularyzowanej autobiografii – Rashboldem. Po łacinie nazwał się Vectigalius Acer, w starożytnej grece Eisphorides Acribus (vectigal acer i eisphorides acribus to gra słowna oparta na znaczeniu angielskich wyrazów toll i keen, które razem wypowiada się tak, jak nazwisko Tolkien), w gockim i staroangielskim zaś, bardziej dosłownie, odpowiednio Dwalakōnis i Hrædmoding – to ostatnie zaczerpnął z anglosaskiego wiersza, który napisał w roku 1967 na sześćdziesiąte urodziny poety W.H. Audena (Auden był wówczas już członkiem Tolkien Society of America i przybrał imię „Gimli”) 6. Wcześniej (w latach 1910–1937) publikował poezję pod pseudonimami Fisiologus, N.N., Kingston Bagpuize i Oxymore. Sam Tolkien wywiódł pochodzenie swojego nazwiska, stwierdzając w jednym z listów, że pochodzi ono z Niemiec, a dokładniej z Saksonii, i dawniej brzmiało Tollkühn, co znaczy „brawurowy” (stąd Rashbold 7). Zaraz potem szybko nadmienił, że uważa się bardziej za Suffielda (panieńskie nazwisko jego matki) i że to właśnie tej gałęzi rodziny zawdzięcza swoje zamiłowanie do filologii i średniowiecznych romansów.
Zasadniczo sam siebie określał jako Anglosasa z West Midlands 9 ze słabością do Welsh Marches 10 i Walii 11. Jest zatem wielu Tolkienów (tudzież Suffieldów), żeby nie wspomnieć o jego samozwańczych artystycznych spadkobiercach. Tolkienowie, Tolkienowcy i Tolkieniści zasługują być może na własny rzeczownik zbiorowy: gramarye 12.
Najciekawsza w tym wszystkim jest obfitość różnych określeń Tolkiena. Wszyscy mamy jakieś przezwiska, ale on ma ich mnóstwo, zdaje się rozmyślnie je mnożyć, i pozostają one w opozycji do nazwiska Suffield. To samo obserwujemy w prozie Tolkiena 13. Sam Aragorn jest nazywany różnie: Estel, Thorongil, Obieżyświat, Aragorn, dziedzic Isildura, Odnowiciel, Długonogi, Kamień Elfów, Skrzydlaty i Elessar Telcontar – miana te, przynajmniej początkowo, często niewiele znaczą dla innych postaci czy też dla nas, czytelników, poza przydaniem mu majestatu i zagadkowości. Gandalf z kolei ma tak wiele imion, że jednego razu zapomniał wręcz, że nazywa się Gandalf: jest Olórinem, Mithrandirem, Szarym Wędrowcem, Szarym Pielgrzymem (a także Szarym Głupcem dla zgryźliwego Denethora), Tharkûnem, Incánusem, Szarym, Zwiastunem Burzy, Láthspellem i w końcu Białym Jeźdźcem 14. Inne nazwy są mniej stabilne: pełne imię Drzewca wciąż rośnie, czy też się rozwija 15. Wszystkie one są po części konsekwencją wielości języków, którymi posługiwano się w Śródziemiu, ale wiążą się też z płynnymi tożsamościami i zmieniającą się pozycją postaci. Różne osoby są definiowane i nazywane przez innych, przez okoliczności, przez kontekst sytuacyjny. Nie przyjmują jednej tożsamości, ale są pluralistyczne, nieustannie się kształtują i przekształcają, bądź też są określane na nowo przez siły zewnętrzne.
Najwyraźniej to widać, kiedy Gandalf Szary staje się Gandalfem Białym, ale nawet takie postacie jak Frodo noszą różne miana: pan Underhill, Przyjaciel Elfów czy Powiernik Pierścienia. Jest to zjawisko aż nazbyt znajome we współczesnej epoce nicków i awatarów w serwisach społecznościowych: własna osobowość nie jest już czymś stałym, ale z gruntu płynnym. Wielu Tolkienów widać również w różnorodności jego kreatywnych dokonań: wykładowca i nauczyciel, badacz i krytyk literacki, filolog, redaktor, tłumacz, poeta, grafik, autor książek dla dzieci, powieściopisarz, dramatopisarz, kartograf, okazjonalny (i zapadający w pamięć) aktor, lingwista spekulatywny, a także – trzeba to powiedzieć – pisarz eksperymentalny 16. Nawet działalność naukowa Tolkiena pobrzmiewa konkurującymi ze sobą głosami: słynny wykład na temat Beowulfa, „Beowulf. Potwory i krytycy”, zawiera wyrażenia w językach anglosaskim, islandzkim i średnioangielskim, a także neologizmy z Dżabbersmoka Lewisa Carrolla. Pomimo zdeklarowanej niechęci profesora do alegorii, esej ten zawiera nie jedną, a dwie alegorie dotyczące traktowania wierszy przez krytyków i komentatorów.
Konstelacja płynnych postaci u Tolkiena wywodzi się z jego biografii, warto zatem streścić najważniejsze wydarzenia z jego życia, by pokazać, jak zmieniające się imiona i tożsamość znajdują odzwierciedlenie w jego różnych rolach i doświadczeniach 17. Przyszedł na świat 3 stycznia 1892 roku w Bloemfontein, w Wolnym Państwie Orania (obecnie prowincji Republiki Południowej Afryki). Rodzina pochodziła z Birmingham, ale jako że ojciec był przedstawicielem Bank of Africa, mały Ronald od początku był przesiedleńcem 18. Właśnie w Bloemfontein został ukąszony przez solfugę i pamiętał – jak później twierdził, choć to mało prawdopodobne – ucieczkę przed pająkiem przez trawę i płynięcie przez fale Oceanu Indyjskiego 19. Miał wtedy jednak najwyżej trzy lata, więc wspomnienia te są zapewne przykładami późniejszego wciąż ponawianego wyobrażania sobie siebie: ucieczka przez ogród Edenu, chwila dziecięcej niewinności skąpana w zalanym słonecznym blaskiem morzu. Sprawy wyglądały tak, że jemu oraz jego matce intensywne upały dawały się we znaki tak bardzo, że w roku 1895 kobieta wróciła do Birmingham, a wraz z nią obaj synowie, Ronald i młodszy Hilary. Sam Tolkien utrzymywał, że pamięta fragmenty z trzytygodniowej podróży do Anglii: spoglądanie z pokładu na morze i przybycie do portu, za którym znajdowało się wielkie miasto (Lizbona) – ta wizja mocno kojarzy się z jego późniejszymi opisami Krainy Elfów czy też Faërie jako magicznej wyspy, do której można dotrzeć tylko zaczarowaną łodzią.
W Birmingham był wychowywany przez matkę i jej dziadków ze strony Suffieldów. Ojciec Tolkiena miał do nich dołączyć tak szybko, jak tylko będzie mógł opuścić bank. W lutym 1896 roku Ronald podyktował list, w którym opisywał ojcu, że jest już „dużym mężczyzną”, ponieważ ma męski płaszczyk 20. List nie został wysłany. Arthur Tolkien zmarł następnego dnia wskutek krwotoku spowodowanego gorączką reumatyczną albo tyfusem.
Jeszcze w tym samym roku rodzina pozbawiona ojca przeprowadziła się do wioski Sarehole na obrzeżach Birmingham. Życie na idyllicznej angielskiej wsi bardzo mocno wpłynęło na kształtowanie osobowości Ronalda. Na matczynych kolanach opanował łacinę i język niemiecki, a także podziwiał jej piękne, kaligraficzne pismo. To ona czytała mu książki o Alicji Lewisa Carrolla oraz serię Fairy Books Andrew Langa, gdzie znalazła się opowieść o wikińskim bohaterze Sigurdzie i smoku Fafnirze 21. W tym czasie niespodziewanie dokonała konwersji na katolicyzm, co doprowadziło do rozłamu w rodzinie.

 
Wesprzyj nas