„Krew i zgliszcza” to oryginalne i prowokujące do myślenia arcydzieło jednego z najsłynniejszych historyków drugiej wojny światowej. Zmusza nas do spojrzenia na ten konflikt w zupełnie nowy sposób.
Autor przekonuje, że była to „wielka wojna imperiów” – brutalne zwieńczenie trwającej prawie sto lat globalnej ekspansji imperialnej, której kulminację stanowiły ambicje Włoch, Niemiec i Japonii w latach 30. i 40. XX wieku. Ambicje te doprowadziły do wybuchu największej i najkosztowniejszej w dziejach wojny, wskutek której po 1945 roku ostatecznie upadły wszystkie imperia terytorialne.
Overy analizuje, jak w konflikcie zbrojnym o tak ogromnej skali walczono, zaopatrywano wojska, finansowano wysiłek wojenny, wspierano go za pomocą masowej mobilizacji ludności i uzasadniano moralnie. Przede wszystkim jednak ukazuje ogromne koszty, jakie ponosiły walczące państwa, oraz nadzwyczajny poziom zbrodni i okrucieństw popełnianych w ramach owych projektów imperialnych. Ta wojna na śmierć i życie, toczona o przyszłość ładu światowego, była równie mordercza dla cywilów, jak i dla wojskowych.
Richard Overy stworzył jedną z najwspanialszych historii II wojny światowej i wydarzeń, które do niej prowadziły.
– Simon Heffer – „Daily Telegraph Books of the Year 2021”
Znamienita nowa historia, wybitna w zakresie, głębi, naukowym poziomie i zaprezentowanej wizji.
– Simon Sebag Montefiore – „Aspects of History”
Mistrzowska synteza ogromnej literatury przedmiotu i źródeł (…) nieustająco odkrywcza.
– Geoffrey Roberts – „The Irish Times”
Opus magnum Richarda Overy’ego (…) trudno przecenić błyskotliwość, z jaką argumenty i wiedza wplecione są w wartką narrację.
– John Darwin – „Times Literary Supplement”
Każdy zainteresowany tym, dlaczego i jak wydarzyły się bezbrzeżne okrucieństwa XX wieku, powinien znaleźć miejsce na swojej półce na Krew i zgliszcza. (…) Historia w najlepszym wydaniu.
– Josef Joffe – „The New York Times”
Najlepsza historia II wojny światowej.
– The Wall Street Journal
Medal Księcia Wellingtona za najlepszą książkę o historii militarnej w języku angielskim w roku 2022.
Richard Overy (ur. 1947) to jeden z najbardziej znanych brytyjskich historyków. Ukończył Uniwersytet Cambridge, wykładał na macierzystej uczelni, a następnie na Uniwersytecie Londyńskim i – od 2004 roku – Uniwersytecie Exeter. Jest członkiem Akademii Brytyjskiej, Królewskiego Towarzystwa Historycznego i Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk Pięknych. Polski czytelnik zna jego przełomowe prace: 1939. Nad przepaścią, Krew na śniegu, Trzecia Rzesza. Historia imperium, Wojna powietrzna 1939-1945, Dyktatorzy. Hitler i Stalin, Göring. „Żelazny człowiek” oraz Bombowce nad Europą 1939-1945.
Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945. Tom 2
Przekład: Tomasz Fiedorek
Seria „Historia”
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 8 kwietnia 2025
5
Walka na wojnie
Pewnego dnia wielką opowieść o wojnie w Związku Radzieckim będzie można osnuć wokół krótkiego opisu tego, co się stało z dwudziestoma pięcioma dywizjami pancernymi, które Hitler posłał za rosyjską granicę. One były ostrzem jego miecza, machinami, które torowały drogę jego piechocie i artylerii. Kiedy wygrywały, Niemcy wygrywali. Kiedy przegrały, Niemcy przegrali.
Walter Kerr, The Russian Army, 1944
Przytoczona wyżej opinia, jakoby pokonanie niemieckich dywizji pancernych było wystarczającym wyjaśnieniem przyczyn klęski Niemiec i europejskich państw Osi, to kuszące uproszczenie. Walter Kerr był korespondentem „New York Herald Tribune” w Moskwie i podczas wojny, zanim wrócił do Stanów Zjednoczonych po bitwie o Stalingrad, miał tam okazję rozmawiać z dowódcami Armii Czerwonej o ich doświadczeniach.
Swój pogląd na temat niemieckiej broni pancernej kształtował na podstawie zasłyszanych pogłosek i spekulacji wojskowych. Podana przez niego liczba dwudziestu pięciu niemieckich dywizji pancernych była zawyżona, niemniej taka plotka krążyła wówczas po Moskwie. Podobnie rozpowszechnione było przekonanie, jakoby na początku operacji „Barbarossa” Niemcy dysponowali 18 tysiącami czołgów. Mimo całej tej przesady skupienie uwagi na dywizjach pancernych jako głównym aktorze nowoczesnej wojny lądowej było zasadniczo słuszne, nawet jeśli to tylko część prawdy. Ze wszystkich innowacji wprowadzonych w czasie drugiej wojny światowej i naśladowanych prawie we wszystkich krajach walczących o wyniku walk na lądzie w największym stopniu decydowało utworzenie w pełni zmechanizowanych jednostek wojskowych, łączących czołgi, piechotę zmotoryzowaną i artylerię. Do roku 1945 Armia Czerwona sformowała w sumie czterdzieści trzy korpusy pancerne, co pozwoliło jej prowadzić pod koniec wojny operacje dorównujące rozmachem działaniom niemieckim z 1941 roku.
Na podstawie przytoczonej opinii Kerra można zapytać, dlaczego kraje sprzymierzone ostatecznie zwyciężyły na polu bitwy i dlaczego państwa Osi przegrały mimo początkowych zwycięstw. Odpowiedzi należy szukać w stopniu, w jakim każda ze stron nauczyła się rozwijać i wykorzystywać szereg czynników nazywanych obecnie „mnożnikami siły” (force multipliers) – organizację operacyjną, sprzęt, taktykę, wywiad – które ogromnie zwiększały moc uderzeniową armii, lotnictwa lub marynarki wojennej, zwłaszcza gdy te początkowo zmagały się z przewagą nieprzyjaciela. W walce na morzu i na lądzie dominującą rolę odgrywały nadal tradycyjne rodzaje uzbrojenia i wojsk – pancerniki, piechota, artyleria, a nawet kawaleria – których znaczenia nie powinno się lekceważyć, jednak to wspomniane mnożniki siły, ogólnie rzecz biorąc, zmieniały sytuację na polu bitwy. Pierwszym z nich był rozwój wojsk zmechanizowanych i towarzyszącego im lotnictwa taktycznego. Utworzenie wojsk pancernych i zintegrowanie ich z resztą sił zbrojnych odmieniło sposób prowadzenia wojny na lądzie, najpierw po stronie niemieckiej, a potem również u aliantów. Lotnictwo taktyczne było używane na dużą skalę już w pierwszej wojnie światowej, lecz pojawienie się myśliwców jednopłatowych, samolotów szturmowych i nowoczesnych bombowców średnich, które bez wyjątku wyposażone były w coraz bardziej śmiercionośne uzbrojenie, odmieniło też potencjał bojowy lotnictwa. Z kolei w działaniach na morzu siły powietrzne przyczyniły się do zrewolucjonizowania operacji desantowych, najpierw w wojnie na Pacyfiku – tak w czasie ofensywy japońskiej, jak i późniejszej kontrofensywy alianckiej – a następnie na szeroko rozumianym europejskim teatrze działań wojennych wraz z kolejnymi desantami sprzymierzonych w Afryce Północnej, na Sycylii, we Włoszech i we Francji. Były to złożone operacje połączone (combined operations), w ramach których siły powietrzne, morskie i lądowe współpracowały, żeby zdobyć punkt zaczepienia na silnie bronionym przez wroga brzegu, a następnie utworzyć tam stały przyczółek. Dla alianckich potęg morskich operacje desantowe były jedynym sposobem na to, by zmierzyć się z przeciwnikiem na okupowanym przez niego terytorium. Sprzymierzeni mogli tego dokonać, nauczyli się bowiem, jak przełożyć swoją potęgę morską na działania na lądzie.
Rozwojowi broni pancernej, sił powietrznych i narzędzi walki morskiej towarzyszył rozwój środków walki radioelektronicznej. Radio i radar stały się w tym okresie kluczowymi elementami nowoczesnego pola bitwy i pozostają nimi do dzisiaj. Nowoczesna technologia radiowa umożliwiła scentralizowaną kontrolę nad jednostkami lotniczymi. Pozwalała też dowódcom skuteczniej zarządzać złożonym, szybko zmieniającym się polem bitwy. Łączność radiowa pozwalała również kierować w skali globalnej wojną morską. Radio stanowiło także kluczowe narzędzie na szczeblu taktycznym, umożliwiając niewielkim oddziałom wezwanie pomocy i koordynowanie ich działań lokalnych. Badania nad falami radiowymi doprowadziły do rozwoju radaru, który początkowo był narzędziem wczesnego ostrzegania przed samolotami wroga nadlatującymi od strony morza, ale szybko znalazł sporo innych ważnych zastosowań. Między innymi ostrzegał z wyprzedzeniem przed lotnictwem taktycznym przeciwnika, odegrał kluczową rolę w pokonaniu U-bootów, zabezpieczał flotę na morzu przed niespodziewanym atakiem i zapewniał zabójczą celność artylerii, tak lądowej, jak i okrętowej. Z upływem czasu przewaga w wojnie elektronicznej przechyliła się zdecydowanie na stronę aliantów, gdy nauczyli się oni wytwarzać i odpowiednio wykorzystywać najnowsze technologie.
Radio odgrywało też kluczową rolę w działaniach wojennego wywiadu i kontrwywiadu, przyczyniając się między innymi do rozwoju złożonych operacji dezinformacyjnych, które same w sobie są jednym z omawianych tu „mnożników siły”. Wojna wywiadów toczyła się na wielu polach, w większym lub mniejszym stopniu przynosząc korzyści walczącym stronom. Największą pomoc dla sił zbrojnych, dzięki której mogły one skuteczniej walczyć, stanowił wywiad na szczeblu operacyjnym i taktycznym. Przez większą część wojny alianci pozyskiwali więcej danych wywiadowczych i potrafili lepiej je analizować niż państwa Osi, nawet jeśli trudno obecnie ocenić, jak wielki wpływ miał wywiad na przebieg operacji militarnych. Podobnie było z dezinformacją, którą stosowano na szeroką skalę, chociaż często bez większego efektu. Jeśli jednak dezinformacja się powiodła, mogła mieć decydujące znaczenie, nawet w skali operacyjnej. Mistrzem dezinformacji był Związek Radziecki. Wymownymi świadectwami jego skuteczności w tej dziedzinie były miażdżąca klęska wojsk Osi w czasie operacji „Uran” w listopadzie 1942 roku oraz zniszczenie Grupy Armii „Środek” w czerwcu roku 1944.
Wartość alianckiej dezinformacji przed lądowaniem w Normandii pozostaje sporna, ale z pewnością wzmocniła ona przekonanie Hitlera, że desant w tym rejonie ma zmylić Niemców przed głównym lądowaniem pod Calais. Solidny wywiad i skuteczna dezinformacja pomogły aliantom zniwelować wysokie umiejętności bojowe przeciwnika, który zaciekle bronił każdego metra kwadratowego nowych imperiów. Także w tej dziedzinie ‒ podobnie jak w przypadku broni pancernej, lotnictwa, operacji desantowych czy walki elektronicznej ‒ wyjaśnienie przyczyn ostatecznego zwycięstwa jednej strony i klęski drugiej zależy od tego, w jakim stopniu ich siły zbrojne nauczyły się korzystać z tego narzędzia.
BROŃ PANCERNA I LOTNICTWO
Kiedy wojska niemieckie najechały w 1939 roku Polskę, świat po raz pierwszy ujrzał skutki rewolucyjnej zmiany w organizacji sił zbrojnych, której uosobieniem było sześć rzuconych do walki dywizji pancernych i wspierający je taran lotniczy złożony z bombowców nurkujących i horyzontalnych oraz samolotów myśliwskich. Sukces inwazji niemieckiej na Polskę wywołał jednak mocno przesadzone opinie. Czołg uznano za broń rozstrzygającą o powodzeniu nowego rodzaju wojny, który nazwano „wojną błyskawiczną” (Blitzkrieg), chociaż termin ten był szeroko stosowany na Zachodzie – zarówno wtedy, jak i dzisiaj – ale nie przez samą armię niemiecką. W ten sposób czołg zyskał iście legendarną reputację, podobnie jak bombowce nurkujące Junkers Ju 87, zaopatrzone w budzące postrach „trąby jerychońskie”, czyli syreny, które wyły wniebogłosy, gdy samolot pikował na cel. W powszechnym mniemaniu niemiecka broń pancerna stanowiła potężną siłę „żelaza, stali i płomieni” prowadzącą wojnę „według nazistowskich wzorców”, jak to ujął Walter Kerr2.
Czołg nie był jednak ani nowym rodzajem broni, ani nie stanowił monopolu niemieckich sił zbrojnych. Oszałamiający sukces tego pojazdu w kampanii polskiej miał źródło w analizach, jakie w latach 20. XX wieku powstały w armii niemieckiej, która zastanawiała się nad tym, co poszło nie tak w ostatnim roku pierwszej wojny światowej, gdy jesienią 1918 roku czołgi i samoloty ententy prowadziły natarcie na froncie zachodnim w czasie tak zwanej kampanii studniowej. Traktat wersalski zakazał Niemcom rozwijania lub posiadania czołgów i złamali oni to ograniczenie dopiero w połowie lat 30. Tymczasem w innych krajach czołgi powszechnie rozwijano w latach międzywojennych. Były to głównie czołgi lekkie lub tankietki, uzbrojone wyłącznie w karabin maszynowy, jak na przykład japońska tankietka Typ 94, najliczniej produkowany w latach 30. opancerzony wóz bojowy w Japonii3. Cięższe typy czołgów zaczęły się pojawiać w drugiej połowie tej dekady i zazwyczaj były uzbrojone w działo kalibru 37 milimetrów oraz karabin maszynowy.
W 1940 roku tylko armia francuska miała pierwszy czołg ciężki ‒ Char B1- Bis uzbrojony w haubicę kalibru 75 milimetrów, działo 47 milimetrów i dwa kaemy. Dopiero w dalszej fazie wojny czołgi i działa samobieżne rozwinęły się na tyle, że były w stanie przenosić działa 75-milimetrowe lub większe4. W początkowym jej okresie zakładano przeważnie, że czołgi będą wspierać piechotę lub prowadzić rozpoznanie. Co do wykorzystania czołgu w charakterze broni ofensywnej zdania były podzielone. Tam gdzie broń pancerna wyrastała z tradycyjnej kawalerii, na przykład w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, uparcie chciano używać czołgów tak, jak wcześniej używano jazdy; zazwyczaj rozpraszano czołgi po dywizjach piechoty, aby zapewnić tym ostatnim mobilną siłę ognia i ochronę flanek. Idea wykorzystania czołgów jako trzonu pancernej pięści, która miała przebijać nieprzyjacielskie pozycje obronne i okrążać je, rozkwitła na krótko na początku lat 30. XX wieku w Związku Radzieckim za sprawą ówczesnego szefa uzbrojenia Armii Czerwonej Michaiła Tuchaczewskiego, dopóki nie padł on w 1937 roku ofiarą stalinowskiej Wielkiej Czystki. Ostatecznie koncepcja ta zatriumfowała w armii niemieckiej w ostatnich latach pokoju.
Na froncie czołgi miały zarówno zalety, jak i wady. W odróżnieniu od większości artylerii były mobilne i mogły pokonywać rozmaite przeszkody oraz nierówny teren. Można ich było użyć przeciwko nieprzyjacielskiej artylerii, stanowiskom karabinów maszynowych i lekkim fortyfikacjom lub innym czołgom, co początkowo zdarzało się znacznie rzadziej. Czołgi lekkie, uzbrojone tylko w karabiny maszynowe, można było wykorzystać przeciwko piechocie wroga, jak to czynili Japończycy w czasie wojny w Chinach. Ale czołgi miały także swoje słabości. Generalnie poruszały się wolno, a późniejsze czołgi ciężkie – jeszcze wolniej. Niemiecki Panzerkampfwagen VI Tiger ważył 55 ton i w terenie rozwijał maksymalną prędkość 30 kilometrów na godzinę, a do tego miał ograniczony zasięg działania. Przede wszystkim jednak wymagał regularnej obsługi technicznej, której w praktyce nie można byłoby zapewnić, gdyby udało się przełamać front i wedrzeć w głąb obrony przeciwnika, jak to przewidywano w pierwotnych założeniach5. Podatność wszystkich typów czołgów na awarie sprawiała, że tuż za jednostką pancerną musiał się znajdować batalion remontowy, gdyż w przeciwnym razie trzeba by porzucać pojazdy, które uległy awarii lub doznały niewielkich uszkodzeń. Chociaż w czasie wojny czołgi powiększyły się i zyskały grubszy pancerz, nawet najcięższe z nich były wrażliwe na trafienie w gąsienice lub tył i boki kadłuba.
Warunki służby w czołgu były niezwykle wymagające. Pomimo ciasnoty w mniejszych czołgach lekkich i tankietkach ich obsługa musiała wykonywać szereg zadań. Nawet jednak w czołgach średnich i ciężkich, które miały cztero- albo nawet pięcioosobową załogę, klaustrofobiczne wnętrze sprawiało, że strzelanie, ładowanie amunicji i utrzymywanie łączności radiowej stanowiło wyzwanie. Widoczność była ograniczona, a ryk silnika zagłuszał wszelkie odgłosy z zewnątrz, włącznie z ostrzałem wroga i własnych jednostek. Czołg wypełniały rozmaite wyziewy, sprawiając, że w rozgrzanym wnętrzu jeszcze trudniej było wytrzymać. Nad załogą nieustannie wisiała groźba trafienia, co oznaczało możliwość pożaru i zranienia ostrymi kawałkami metalu, a jednocześnie konieczność jak najszybszego wydostania się na zewnątrz przez wąski właz. „Twarze nasze są zakrwawione – opisywał swoje przeżycia pewien radziecki dowódca czołgu. – Kiedy niemieckie pociski uderzyły w opancerzenie, we wnętrzu odpryskiwały drobniutkie okruszyny stali i wbijały się w czoło i w policzki. Byliśmy ogłuszeni, zatruci gazami prochowymi, zmordowani trzęsieniem”6.
Przede wszystkim jednak czołgi można było zniszczyć przy użyciu całej gamy broni przeciwpancernej. Chociaż te stalowe kolosy budziły strach wśród żołnierzy, gdy z chrzęstem nieubłaganie toczyły się w ich kierunku, można je było unieruchomić za pomocą armaty lub innego czołgu, jak również granatów ręcznych, granatnika, miny magnetycznej lub rusznicy przeciwpancernej. Równolegle z rozwojem czołgów rozwijała się w czasie wojny także przeciwpancerna broń i amunicja. W poszczególnych armiach zaczęto tworzyć małe jednostki „łowców czołgów” przemieszczające się po polu bitwy, aby niszczyć odizolowane i unieruchomione pojazdy wroga. Niekiedy stosowano w tym celu prymitywną lub improwizowaną broń, taką jak przymocowana do drewnianej tyczki japońska mina wytykowa, która przy wybuchu zabijała niosącego ją żołnierza (Amerykanie nazywali ten przyrząd „kijem idioty”). Niewiele lepsze były używane przez Niemców podwójne, połączone drutem ładunki wybuchowe, które zarzucano na lufę czołgu, żeby zniszczyć lub uszkodzić jego armatę7. Ogromna większość czołgów, które w trakcie wojny trafiły na front, została uszkodzona lub zniszczona. Nawet w przypadku potężnie opancerzonych czołgów niemieckich Tiger i Königstiger (Tygrys Królewski) utracono aż 1580 z 1835 wyprodukowanych maszyn obu tych typów8. Przewidywana żywotność radzieckiego czołgu T-34 na pierwszej linii wynosiła zaledwie dwa–trzy dni. Spośród blisko 86 tysięcy czołgów tego typu wyprodukowanych w Związku Radzieckim aż 83 500 zostało zniszczonych lub uszkodzonych i tylko szybkie naprawy pozwalały kontynuować zmechanizowane działania wojenne9. Rewolucja broni pancernej pobudzała też ewolucję jej nemezis, czyli broni przeciwpancernej. Zdolność obrony przed czołgami nabrała znaczenia porównywalnego z samą bronią pancerną, tak jak artyleria przeciwlotnicza zyskiwała na sile ognia i skuteczności w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony lotnictwa taktycznego. Dywizje pancerne zwykle były zdolne zarówno do prowadzenia manewrowych działań ofensywnych, jak i do manewrowej obrony przed wrogimi czołgami oraz lotnictwem. To połączenie okazało się kluczowe dla ich zdolności przetrwania.
Same czołgi, bez wsparcia, miały ograniczoną użyteczność. Kiedy na polu bitwy zostawiały w tyle własną piechotę, łatwo było je odizolować i zniszczyć. Czołgi, podobnie jak samoloty, nie mogły samodzielnie zająć i utrzymać zdobytego terytorium. Powodzenie broni pancernej w czasie wojny zależało zatem od rozwoju taktyki walki broni połączonych (combined arms combat), w ramach której czołgi były trzonem jednostki pancernej ściśle współdziałającym z piechotą zmotoryzowaną, artylerią zmotoryzowaną lub samobieżną, polowymi bateriami dział przeciwlotniczych, mobilnym batalionem saperów i jednostką remontową. Właśnie to połączenie, nie sam czołg, dawało formacjom pancernym ich potężną siłę uderzeniową. Taktyka walki broni połączonych, stanowiąca klucz do ostatecznego sukcesu wojsk pancernych, w dużej mierze uzależniona była od wysokiego stopnia zmechanizowania i mobilności wojsk. Dlatego wszystkie jednostki mające wspierać czołgi potrzebowały ciężarówek, samochodów terenowych, transporterów opancerzonych i ciągników, aby razem posuwać się do przodu tuż za linią frontu, zamiast wlec się daleko w tyle za czołgami.
Był to czynnik, który utrudniał dwóm głównym sojusznikom Niemiec – Japonii i Włochom – pełny rozwój ich broni pancernej. Prowadzone w obu tych krajach początkowe eksperymenty potwierdziły zalety walki broni połączonych, ale w jednym i drugim przypadku brakowało zasobów przemysłowych (zwłaszcza ropy) niezbędnych do zmotoryzowania i zmechanizowania na szerszą skalę sił zbrojnych. W 1934 roku Japonia sformowała jedną z pierwszych na świecie jednostek pancernych, mianowicie 1. Samodzielną Brygadę Mieszaną, która miała batalion czołgów, piechotę zmotoryzowaną, saperów, batalion artylerii i mobilną jednostkę rozpoznawczą. Wrogie nastawienie armii polowej do idei tworzenia w jej ramach samodzielnych formacji położyło jednak kres istnieniu owej brygady na początku wojny japońsko-chińskiej. Jednostka została rozwiązana, a czołgi lekkie w niewielkich ilościach rozdzielono między poszczególne dywizje piechoty. Pod wrażeniem sukcesów niemieckich Japończycy ostatecznie sformowali w 1942 roku trzy dywizje mające stosować taktykę walki broni połączonych, a później utworzyli jeszcze czwartą, do obrony wysp macierzystych. Trudno było jednak wykorzystać je w walkach, jakie toczyły się na wyspach Pacyfiku, co wyjaśnia, dlaczego produkcja czołgów miała tak niski priorytet w japońskiej gospodarce wojennej. W 1944 roku zbudowano ich tylko 925, a w 1945 jeszcze mniej, bo 256. Wspomniane dywizje posyłano do walki częściami, jako wsparcie dla piechoty. Pierwsza z nich została zniszczona na Filipinach w 1944 roku, druga poddała się w Mandżurii w sierpniu 1945, a trzecia praktycznie się rozpadła z braku uzupełnień i możliwości remontu maszyn po 1300-kilometrowym marszu przez całe południowe Chiny10.
We Włoszech pierwsza jednostka zmechanizowana, która miała stosować taktykę walki broni połączonych, a mianowicie Brigata motomeccanizzata, została sformowana w 1936 roku i składała się z batalionu czołgów, dwóch batalionów piechoty zmotoryzowanej oraz baterii artylerii. Następnie została ona powiększona do rozmiarów dywizji i otrzymała dodatkowe uzbrojenie, lecz Włosi – podobnie jak Japończycy – w czasie całej wojny utworzyli tylko trzy dywizje pancerne, które wchodziły w skład korpusów piechoty. Według włoskiej doktryny wojennej to właśnie piechota stanowiła bowiem „decydujący element w walce”, a nie pojazdy bojowe11. Element pancerny tworzyły początkowo czołgi lekkie Fiat 3000B, zaopatrzone w nieskuteczną armatę kalibru 37 milimetrów, oraz tankietki CV 33 i CV 35, pozbawione wieżyczek i uzbrojone tylko w karabin maszynowy, przez co w manewrowej wojnie pancernej miały znikomą wartość bojową. W 1940 roku wprowadzono do użytku czołg średni M11/39, jednak wkrótce trzeba go było wycofać z powodu zbyt słabego opancerzenia. Następcą tej maszyny został w 1941 roku czołg M13/40 z ulepszoną armatą kalibru 47 milimetrów o dużej prędkości wylotowej pocisku, ale jego kadłub miał pancerz nie grubszy niż 30 milimetrów. W efekcie żaden czołg włoski nie spełniał wymagań nowoczesnej wojny pancernej i w czasie całego konfliktu Włosi wyprodukowali łącznie tylko 1862 sztuki. Dwie z trzech włoskich dywizji pancernych zostały zniszczone w bitwie pod El Alamein, tracąc wszystkie czołgi. Ani Japonia, ani Włochy nie wypracowały dojrzałej doktryny wojny pancernej. W trakcie nielicznych starć manewrowych, do jakich doszło w wojnie na Pacyfiku, czołgi japońskie po prostu jechały w stronę nieprzyjaciela, wykonując coś w rodzaju pancernego odpowiednika ataku z okrzykiem „Banzai!” na ustach, i były niszczone przez Amerykanów za pomocą broni przeciwpancernej.
Ostatecznie zatem rola pionierów w wykorzystaniu operacyjnych walorów jednostek zmechanizowanych i zmotoryzowanych przypadła Niemcom, które po 1919 roku były przez wiele lat pozbawione prawa do rozwijania nowoczesnej armii. Po klęsce w pierwszej wojnie światowej dowództwo niemieckie poszukiwało sposobu na zwiększenie szybkości i siły uderzeniowej swych wojsk niezbędnych do osiągnięcia zwycięstwa w „bitwie rozstrzygającej” (Entscheidungsschlacht), które wymknęło mu się z rąk w 1918 roku. Doktryna wojny pancernej nabrała kształtów w Niemczech, kiedy kraj ten jeszcze nie posiadał nowoczesnych czołgów.
Manewry wojskowe w 1932 roku pokazały potencjał drzemiący w operacjach manewrowych, chociaż przeprowadzono je z użyciem atrap pojazdów bojowych. Z inicjatywy inspektora wojsk zmotoryzowanych generała majora Oswalda Lutza oraz młodego majora Heinza Guderiana przez następne trzy lata pracowano nad organizacją dywizji pancernej, dzięki czemu w 1935 roku utworzono trzy pierwsze takie jednostki. Priorytetem było zapewnienie, że czołg nie będzie hamowany przez ograniczoną mobilność broni wspierających. Oddziały motocyklowe, piechota, artyleria, zwiad, saperzy i łączność miały być w komplecie zmotoryzowane, czyniąc z takiej dywizji samodzielną siłę bojową12. Podjęto decyzję o skupieniu czołgów w silnym trzonie pancernym, wbrew oporom niektórych dowódców wojsk lądowych, którzy chcieli, żeby mechanizacja i motoryzacja upowszechniała się w całej armii. „Koncentracja dostępnych sił pancernych – pisał w 1937 roku Guderian – będzie zawsze skuteczniejsza niż ich rozproszenie”13. Zresztą ograniczona liczba pojazdów mechanicznych, jaką mógł dostarczyć nadal stosunkowo skromny niemiecki przemysł motoryzacyjny, i szybkość prowadzonych zbrojeń wykluczały bardziej masowe zmotoryzowanie Wehrmachtu. Zasadniczo niemieckie siły zbrojne przystąpiły do drugiej wojny światowej dwiema armiami: jedną nowoczesną i mobilną oraz drugą, która nadal opierała się na powoli maszerującej piechocie, ciągu konnym i transporcie kolejowym. Kiedy niemieckie dywizje pancerne wdzierały się w głąb Związku Radzieckiego, postępowała za nimi armia wykorzystująca blisko 75 tysięcy koni (razem z towarzyszącymi im masztalerzami, stajennymi, zapasami obroku i weterynarzami). W 1942 roku Niemcy dodatkowo zarekwirowali w całej okupowanej Europie około 400 tysięcy koni do ciągnięcia armat i innego ciężkiego uzbrojenia, gdyż brakowało pojazdów mechanicznych14.
Sześć dywizji pancernych dostępnych w czasie wojny przeciwko Polsce, a następnie dziesięć użytych na Zachodzie w maju 1940 roku stanowiło pancerną pięść na końcu długiego ramienia piechoty. Zwycięstwo Wehrmachtu w obu tych kampaniach uświadomiło reszcie świata potęgę niemieckiej doktryny wojny pancernej i skłoniło inne kraje do naśladownictwa, ale z drugiej strony zamaskowało problemy wynikające z szybkiego rozwoju wojsk pancernych i trudności z dostarczeniem potrzebnego sprzętu. Niemcy wykorzystali w inwazji na Francję, Belgię, Holandię i Luksemburg 2574 czołgi, w tym 523 maszyny typu Panzerkampfwagen I uzbrojone tylko w karabiny maszynowe, 955 typu PzKpfw II z nieskutecznym działkiem 20-milimetrowym, 334 zdobyczne czołgi czechosłowackie i zaledwie 627 czołgów typu PzKpfw III i IV uzbrojonych w działa większego kalibru, co jednak nie oznaczało wcale, że łatwo im było trafić lub unieruchomić cięższe czołgi przeciwnika. Znaczna część towarzyszącej czołgom niemieckim piechoty była przewożona ciężarówkami, a nie transporterami opancerzonymi. Tymczasem armia francuska wystawiła do walki 3254 czołgi, z których wiele było cięższych i silniej uzbrojonych od maszyn niemieckich15. Niemcy zwyciężyli zatem we Francji mimo przewagi liczebnej i jakościowej czołgów przeciwnika ‒ częściowo dlatego, że mieli wsparcie lotnictwa, częściowo dlatego, że armia francuska rozproszyła znaczną część swoich czołgów po dywizjach piechoty, zamiast je skupić, ale głównie dlatego, że mobilne jednostki wspierające czołgi – owe „bronie połączone” – dobrze wykonywały wyznaczone im zadanie, zajmując teren i zwalczając pojazdy nieprzyjaciela. W jednym z nielicznych większych starć czołgów w czasie kampanii zachodniej, nieopodal belgijskiej miejscowości Gembloux, dowódcy niemieccy zauważyli, że z braku radia czołgi francuskie kiepsko manewrowały, operowały w niewielkich, rozproszonych grupach zamiast w masie, a do tego prowadziły wolny i niecelny ogień. Problem ten był jeszcze poważniejszy w mniejszych czołgach francuskich, gdzie jednoosobowa wieża wymagała od dowódcy jednoczesnego obsługiwania armaty i kierowania pojazdem16. Bitwa ta dobrze ilustrowała zalety doktryny walki broni połączonych i jednocześnie ograniczenia, jakie napotykały czołgi, kiedy próbowały walczyć bez wsparcia.
Przed inwazją na Związek Radziecki w 1941 roku armia niemiecka była zmuszona zwiększyć liczbę swoich dywizji pancernych, godząc się przy tym na ich osłabienie. Każda z dwudziestu jeden dywizji pancernych, zorganizowanych w cztery potężne grupy pancerne, miała średnio jedynie 150 czołgów, gdy we wrześniu 1939 roku ta średnia wynosiła 328 pojazdów. 22 czerwca 1941 roku Niemcy rzucili do walki 3266 czołgów, w tym zaledwie 1146 maszyn typu PzKpfw III i IV, resztę zaś stanowiły czołgi czechosłowackie oraz PzKpfw II, pomimo ich niedostatecznego uzbrojenia. Kompletne załamanie się Armii Czerwonej w pierwszych miesiącach operacji „Barbarossa” było jednak dobitnym świadectwem skuteczności niemieckiej broni pancernej. Straty radzieckie w pierwszym półroczu wojny z Niemcami wyniosły astronomiczne 20 500 czołgów i dział samobieżnych z łącznej liczby 28 tysięcy takich pojazdów, lecz straty niemieckie również powoli rosły17. Do sierpnia liczba czołgów niemieckich zmniejszyła się o połowę. Do listopada z około pół miliona użytych na froncie wschodnim wszelkiego rodzaju pojazdów mechanicznych sprawnych było już tylko 75 tysięcy. W ostatnich latach wojny, gdy wysokie straty i powolna produkcja w kraju coraz bardziej ograniczały możliwości działania, niemieckie wojska zmechanizowane stopniowo chyliły się ku upadkowi. W 1943 roku Niemcy wyprodukowali zaledwie 5993 czołgi wszystkich typów, podczas gdy Związek Radziecki i Stany Zjednoczone zbudowały ich w tym samym okresie łącznie 53 586. W lipcu 1943 roku pod Kurskiem niemieckie dywizje pancerne i dywizje grenadierów pancernych liczyły średnio 73 czołgi, chociaż niektóre miały ich znacznie więcej w początkowej fazie operacji, gdy Niemcy nacierali. W tym samym okresie jednak 9. Armia niemiecka potrzebowała 50 tysięcy koni, a 4. Armia Pancerna – 25 tysięcy18.
Z powodu zmieniającego się na ich niekorzyć stosunku sił w konfrontacji z aliantami Niemcy musieli zmodyfikować swoją doktrynę użycia czołgów. Dlatego od połowy 1943 roku niemiecka broń pancerna z narzędzia do przełamywania frontu i otaczania przeciwnika zmieniła się w oręż defensywny. Nawet w obronie czołgów można było jednak używać w sposób ofensywny. Na froncie wschodnim jednostki zmechanizowane skupiono w pancernych grupach bojowych (Panzerkampfgruppen), złożonych z czołgów, piechoty pancernej i artylerii holowanej, które przerzucano na zagrożone kluczowe odcinki, gdzie nadal operowały samodzielnie zgodnie z doktryną walki broni połączonych. W tym okresie Niemcy zaczęli kłaść nacisk na niszczenie nacierających czołgów wroga przy użyciu czołgów, oddziałów piechoty polujących na czołgi i innych rodzajów broni przeciwpancernej, w tym samobieżnych dział szturmowych (Sturmgeschütz) uzbrojonych w bardzo skuteczną armatę 75-milimetrową, które pod koniec wojny stały się najliczniejszym w armii niemieckiej typem bojowego pojazdu opancerzonego19. Nowe czołgi ‒ PzKpfw V Panther uzbrojony w 75-milimetrową armatę o dużej prędkości wylotowej pocisku oraz PzKpfw VI Tiger z potężną armatą 88-milimetrową, które krótko walczyły pod Kurskiem, w ostatniej ofensywie strategicznej armii niemieckiej ‒ miały od tej pory skupiać się na ograniczonych kontratakach. Czasem nawet okopywały się, aby pełnić funkcję artylerii wspierającej obronę, całkowicie rezygnując ze swej mobilności. Ta zmiana priorytetów armii niemieckiej to prawdziwa ironia losu. Armia, która była pionierem ofensywnych operacji pancernych, w ostatnich dwóch latach wojny stała się ekspertem w zakresie zwalczania czołgów w obronie. W 1943 roku Niemcy zaczęli organizować na froncie tak zwane odcinki artylerii przeciwpancernej (Pakfronten), wzmocnione działami przeciwpancernymi, które ustawiali w dobrze zamaskowanych punktach, tworząc zasadzki na czołgi przeciwnika na kierunkach jego spodziewanego natarcia. W ten sposób naśladowali wcześniejszą taktykę Armii Czerwonej tworzącej „worki ogniowe”, czyli obszary osłonięte na flankach polami minowymi i przeszkodami naturalnymi oraz pokryte ogniem krzyżowym jednostek przeciwpancernych, do których starano się zwabić niemieckie pojazdy. W tym samym roku Niemcy wprowadzili też do użytku dwa nowe rodzaje broni przeciwpancernej, a mianowicie 88-milimetrowy granatnik rakietowy Raketenpanzerbüchse (RPzB) 43, znany powszechnie jako Panzerschreck (pancerna trwoga), i jednorazowy granatnik przeciwpancerny Panzerfaust (pancerna pięść), który wystrzeliwał głowicę zdolną przebić płytę pancerną grubości ponad 140 milimetrów. Była to broń stosunkowo poręczna i lekka, pozwalająca odpowiednio wyszkolonemu żołnierzowi unieruchomić dowolny czołg średni lub ciężki. Wyprodukowano łącznie ponad 8 milionów pancerfaustów, dzięki czemu cofające się wojska niemieckie miały efektywną broń umożliwiającą spowolnienie postępów przeważających sił pancernych wroga. W ten sposób całkowicie odwrócona została strategia operacyjna, z którą Wehrmacht rozpoczynał wojnę20.
Tymczasem alianci, po katastrofalnych klęskach we Francji w 1940 roku i w pierwszych kampaniach na froncie wschodnim, musieli na nowo przemyśleć swoją doktrynę pancerną i organizację wojsk, bacznie przyglądając się rozwiązaniom niemieckim. W Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych rozwój i rozbudowę wojsk pancernych trzeba było zaczynać niemal od zera. Z kolei w ZSRR zniszczenie ogromnej liczby czołgów Armii Czerwonej latem 1941 roku wymusiło głęboką zmianę w organizacji broni pancernej. Zarówno Wielka Brytania, jak i Stany Zjednoczone miały tę przewagę, że już w okresie międzywojennym były najbardziej zmotoryzowanymi krajami na świecie, co pozwalało im wykorzystać swój potężny przemysł motoryzacyjny i flotę pojazdów mechanicznych do głębokiej modernizacji armii. Piechota amerykańska i brytyjska była wożona ciężarówkami lub transporterami opancerzonymi, natomiast konie stanowiły rzadkość. W obu tych krajach wojska pancerne wyrosły jednak z tradycji kawaleryjskich, dlatego początkowo preferowano tam tworzenie jednostek czysto pancernych zamiast złożonych z broni połączonych, zamierzano bowiem używać czołgów w masie – tak jak wcześniej koni – do wykorzystywania włamań w linie obronne i ścigania pobitego przeciwnika.