„Krew i zgliszcza” to oryginalne i prowokujące do myślenia arcydzieło jednego z najsłynniejszych historyków II wojny światowej. Skłania do spojrzenia na ten największy i najbardziej kosztowny konflikt w dziejach w zupełnie nowy sposób.
Richard Overy przekonuje, że była to „wielka wojna imperiów” – brutalne zwieńczenie trwającej prawie sto lat globalnej ekspansji imperialnej, której kulminację stanowiły ambicje Włoch, Niemiec i Japonii w latach 30. i 40. XX wieku. Ambicje te doprowadziły do wybuchu największej i najkosztowniejszej w dziejach wojny, wskutek której po 1945 roku ostatecznie upadły wszystkie imperia terytorialne.
Overy analizuje, jak w konflikcie zbrojnym o tak ogromnej skali walczono, zaopatrywano wojska, finansowano wysiłek wojenny, wspierano go za pomocą masowej mobilizacji ludności i uzasadniano moralnie. Przede wszystkim jednak ukazuje ogromne koszty, jakie ponosiły walczące państwa, oraz nadzwyczajny poziom zbrodni i okrucieństw popełnianych w ramach owych projektów imperialnych.
Ta wojna na śmierć i życie, toczona o przyszłość ładu światowego, była równie mordercza dla cywilów, jak i dla wojskowych.
Medal Księcia Wellingtona za najlepszą książkę o historii militarnej w języku angielskim w roku 2022.
Najlepsza historia II wojny światowej.
– „The Wall Street Journal”
Krew i zgliszcza. Wielka wojna imperiów 1931-1945. Tom 1
Przekład: Tomasz Fiedorek
Seria „Historia”
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 26 listopada 2024
Przedmowa
W grudniu 1945 roku były amerykański sekretarz stanu Cordell Hull otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Zbyt chory, żeby odebrać ją osobiście, napisał krótkie przesłanie, w którym wyraził poparcie dla działań na rzecz pokoju po „tej niesłychanej męce najpowszechniejszej i najokrutniejszej wojny wszech czasów”1. Hull był dobrze znany ze swej napuszonej retoryki, ale wydaje się, że w tym przypadku jego opinia jest tak samo trafna obecnie, jak była siedemdziesiąt pięć lat temu. Epoka, w której żył, doświadczyła wojny globalnej na niewyobrażalną wcześniej skalę; szereg jednoczesnych konfliktów zbrojnych, określanych dzisiaj zbiorczym terminem „druga wojna światowa”, przyniósł niemal nieograniczone cierpienia, niedostatek i śmierć. Nie było takiej wojny ani wcześniej, ani później i nawet pierwsza wojna światowa nie może się z nią równać. W 1945 roku Hull przestrzegał, że w przyszłości mogą wybuchnąć kolejne wojny światowe, zdolne – jak to ujął – „zetrzeć cywilizację z powierzchni ziemi”, jednak do teraz nic takiego nie nastąpiło.
Wojna tak powszechna i okrutna stanowi pod wieloma względami wyzwanie dla historyka. Wraz z upływem kolejnych lat dzielących nas od 1945 roku coraz trudniej wyobrazić sobie świat, w którym ponad sto milionów mężczyzn (i znacznie mniejsza liczba kobiet) przywdziało mundur i ruszyło walczyć za pomocą broni, której niszcząca moc została udoskonalona w czasie pierwszej wojny światowej i była dalej rozwijana w okresie międzywojennym. Równie trudno wyobrazić sobie, jak główne państwa tego konfliktu były w stanie przekonać własnych obywateli do tego, że nawet dwie trzecie produktu krajowego należy przeznaczyć na cele wojenne, że setki milionów ludzi powinny się pogodzić z wywołanymi przez wojnę głodem i nędzą oraz że bogactwo i oszczędności zgromadzone w czasie pokoju zostaną odebrane właścicielom i pochłonięte przez nienasycone potrzeby tego konfliktu. Trudno także pojąć ogromną skalę ubóstwa, wywłaszczeń i strat materialnych będących skutkiem bombardowań, deportacji, rekwizycji i grabieży. Przede wszystkim jednak wojna ta stanowi wyzwanie dla naszej współczesnej wrażliwości, gdyż trudno zrozumieć, dlaczego setki tysięcy „zwykłych ludzi”, jak nazywa ich historyk Christopher Browning, którzy w większości nie byli wcale sadystami ani psychopatami, popełniały akty terroru i okrutne zbrodnie2. Chociaż okrucieństwa są obecnie chlebem powszednim rozmaitych wojen domowych i partyzanckich, druga wojna światowa wywołała potężną falę brutalnej przemocy, masowych aresztowań, tortur, deportacji i wreszcie ludobójstwa, których dopuszczali się żołnierze armii regularnych, funkcjonariusze policji i sił bezpieczeństwa, partyzanci i członkowie bojówek, zarówno mężczyźni, jak i kobiety.
Kiedyś zadowalano się wyjaśnieniem, że wojna ta była militarną reakcją miłujących pokój narodów na ambicje imperialne Hitlera i Mussoliniego w Europie oraz japońskich kół militarystycznych w Azji Wschodniej. Poświęcone drugiej wojnie światowej standardowe monografie zachodnie, jak również oficjalne opracowania radzieckie skupiały się na opisowym ujęciu konfliktu zbrojnego między sprzymierzonymi i państwami Osi. Historia działań militarnych jest obecnie gruntownie zbadana i została udokumentowana w wielu doskonałych opracowaniach, dlatego nie będę tutaj w pełni powtarzać tego opisu3. Oczywiście przebieg i wynik działań wojennych miały kluczowe znaczenie, ale skupianie się tylko na nich sprawia, że bez odpowiedzi pozostaje zbyt wiele pytań o charakter szerszego kryzysu, który doprowadził do wojny, o różną naturę wielu konfliktów toczących się w tamtej epoce, o polityczny, ekonomiczny, społeczny i kulturowy kontekst owej wojny oraz o przyczyny chaotycznej fali przemocy trwającej jeszcze długo po formalnym zakończeniu działań wojennych w 1945 roku. Przede wszystkim jednak, zgodnie z ujęciem dominującym w historiografii, Hitler, Mussolini i japońscy militaryści uważani są za przyczynę kryzysu, gdy w rzeczywistości byli jego skutkiem. Przyczyn tej wojny, jej przebiegu i konsekwencji nie da się pojąć bez zrozumienia szerszych sił historycznych, które już od pierwszych dekad XX wieku powodowały brak stabilizacji społecznej i politycznej w stosunkach wewnętrznych oraz międzynarodowych i wreszcie skłoniły państwa Osi do reakcji w postaci zainicjowania własnych programów imperialnego podboju. Z kolei klęska tych ambicji utorowała powoli drogę do względnej globalnej stabilizacji oraz ostatecznego kryzysu i upadku imperium terytorialnego.
Ta nowa historia drugiej wojny światowej opiera się na czterech głównych założeniach. Po pierwsze, przyjmowany do tej pory zakres czasowy owego konfliktu, mianowicie lata 1939–1945, trzeba znacznie rozszerzyć. Walki rozpoczęły się na początku lat 30. XX wieku w Chinach, a skończyły w Chinach, Azji Południowo-Wschodniej, Europie Wschodniej i na Bliskim Wschodzie w ciągu dziesięciu lat po 1945 roku. Działania wojenne w latach 1939–1945 mogą stanowić jądro tej opowieści, ale historia konfliktu sięga wstecz co najmniej do wkroczenia wojsk japońskich do Mandżurii w 1931 roku, a w przód – do wywołanych przez drugą wojnę światową wojen domowych i partyzanckich, które wcale nie skończyły się w 1945. Poza tym pierwsza wojna światowa oraz starcia zbrojne, które ją poprzedzały i które nastąpiły po niej, wywierały głęboki wpływ na świat również w latach 20. i 30. XX wieku, co przemawia na korzyść twierdzenia, że nie ma sensu oddzielać od siebie tych dwóch gigantycznych konfliktów. Oba traktować można jako etapy drugiej wojny trzydziestoletniej, której celem było przekształcenie systemu światowego w końcowej fazie kryzysu imperiów terytorialnych. Układ niniejszej książki odzwierciedla ten mniej konwencjonalny zakres czasowy. Jest tu wiele o latach 20. i 30., gdyż bez ich opisu nie da się właściwie wyjaśnić charakteru tej globalnej wojny, sposobu jej prowadzenia i tego, jak była ona postrzegana.
Po drugie, wojnę tę należy rozpatrywać jako wydarzenie globalne, a nie tylko ograniczające się do pokonania europejskich państw Osi z dodatkiem w postaci konfliktu na Pacyfiku. Niestabilne strefy regionalne w Europie Środkowej, w basenie Morza Śródziemnego i na Bliskim Wschodzie oraz w Azji Wschodniej złożyły się na szerszy kryzys globalnej stabilności, co wyjaśnia, dlaczego działania wojenne objęły nie tylko główne państwa konfliktu, ale nawet tak odległe rejony świata, jak Aleuty na północnym Pacyfiku, Madagaskar na południowym Oceanie Indyjskim czy Karaiby. Wojna i jej konsekwencje w Azji były równie ważne dla ukształtowania powojennego świata jak klęska Niemiec w Europie, a być może nawet ważniejsze. Powstanie nowoczesnych Chin i rozpad azjatyckich imperiów kolonialnych to procesy historyczne ściśle powiązane z wydarzeniami owej epoki dwóch wojen światowych.
Po trzecie, należy przedefiniować ów konflikt i uznać go za szereg toczących się jednocześnie różnych wojen. Jego główną formę stanowiła dobrze znana wojna między państwami – napastnicza lub obronna – ponieważ tylko państwa mogą zmobilizować dostatecznie duże zasoby i udźwignąć ciężar prowadzonego na dużą skalę konfliktu zbrojnego. Obok tego głównego konfliktu militarnego toczyły się również wojny domowe – w Chinach, na Ukrainie, we Włoszech i w Grecji – oraz „wojny cywilów”, przybierające formę wojny wyzwoleńczej z okupantem (w tym z państwami alianckimi) albo wojny samoobrony cywilnej, której celem było głównie uporanie się ze skutkami nalotów bombowych. Niekiedy te różne formy nakładały się na siebie lub stapiały z wojnami prowadzonymi przez państwa – jak to było w przypadku partyzantki radzieckiej lub bojowników ruchu oporu we Francji – ale wojny partyzanckie, wojny domowe i powstania stanowiły małe wojny równoległe, toczone głównie przez cywilów pragnących zapewnić sobie bezpieczeństwo lub wywalczyć wyzwolenie. Mobilizacja ludności cywilnej pomogła nadać drugiej wojnie światowej jej „totalny” charakter i odgrywa ważną rolę w tym, co nastąpiło potem.
I wreszcie po czwarte, nowe spojrzenie na wszystkie trzy wspomniane wcześniej aspekty tego konfliktu – jego zakres czasowy, obszar i definicję – opiera się na przedstawionej w niniejszej książce argumentacji, że „długa druga wojna światowa” była ostatnią wojną imperiów. Najogólniejsze opracowania poświęcone tej wojnie skupiają się na konflikcie „mocarstw” i roli ideologii, ale pomijają lub przechodzą do porządku dziennego nad faktem, że imperium terytorialne miało kluczowe znaczenie dla określenia charakteru tego długiego okresu zmagań militarnych, które trwały od 1931 roku aż do chaotycznych następstw roku 1945. I nie chodzi tu bynajmniej o powrót do wąskiego sposobu postrzegania owej wojny przez soczewki marksizmu-leninizmu, ale po prostu o przyznanie, że wszystkie te różne obszary i formy konfliktu łączyło istnienie globalnego porządku imperialnego, w którym dominowali przede wszystkim Brytyjczycy i Francuzi. Porządek ten kształtował i pobudzał fantastyczne ambicje w Japonii, Włoszech i Niemczech, które nie posiadały własnych imperiów kolonialnych i chciały zapewnić sobie przetrwanie oraz wyrazić swoją tożsamość narodową poprzez podbój terytorialny. Dopiero niedawno historycy zaczęli zwracać uwagę na to, że imperia Osi stworzyły własną globalną sieć powiązań, naśladując pod tym względem starsze imperia, które chciały zastąpić4. Przyczyny i przebieg drugiej wojny światowej wynikają właśnie z imperialnych zakusów i kryzysów, których korzenie sięgają epoki sprzed 1914 roku. Z kolei ostateczny wynik drugiej wojny światowej położył kres trwającej prawie pół tysiąca lat epoce kolonializmu i pomógł skonsolidować państwa narodowe5. Dobiegły końca stulecia bezlitosnej ekspansji Europy, której wpływy zaczęły słabnąć. Pozostałości tradycyjnych rządów kolonialnych szybko się zawaliły w pierwszych dziesięcioleciach po 1945 roku, gdy dwa supermocarstwa – Stany Zjednoczone i Związek Radziecki – zdominowały proces powstawania nowego ładu światowego.
Opisane wyżej cztery główne założenia tej książki przesądziły o jej zawartości. Składa się ona z pięciu rozdziałów opisowych (prolog, od pierwszego do trzeciego oraz jedenasty) i siedmiu problemowych (od czwartego do dziesiątego)1. Pierwsze dwa rozdziały zgłębiają długofalowe czynniki, które ukształtowały kryzys lat 30. XX wieku i ostatnie lata przed wybuchem wojny, a zakorzenione były w rywalizacji imperialnej oraz narodowej końca XIX wieku i okresu pierwszej wojny światowej. Druga wojna światowa nie była wcale nieunikniona, lecz załamanie globalnego systemu handlu i finansów w latach 20. XX wieku, a także rosnący w owym czasie brak bezpieczeństwa globalnych systemów imperialnych i wzrastająca popularność nacjonalizmu wytworzyły napięcia i rozbudziły ambicje trudne do złagodzenia lub zaspokojenia na drodze współpracy. Połączenie ultranacjonalistycznej ideologii, kryzysu ekonomicznego i nadarzających się okazji sprawiło, że Japonia, Włochy i Niemcy zaczęły dążyć do imperializmu „nowego ładu”, co z kolei doprowadziło do katastrofy dotychczasowych imperiów kolonialnych – brytyjskiego, francuskiego, holenderskiego i belgijskiego – po serii ich niespodziewanych klęsk w latach 1940–1942. Chociaż owe państwa „nowego ładu” wolałyby zbudować własne imperia regionalne bez narażania się od razu na konfrontację ze Związkiem Radzieckim i Stanami Zjednoczonymi, w końcu zorientowały się, że aby zaspokoić swe ambicje, muszą pokonać lub przynajmniej zneutralizować ZSRR i USA. Skutkiem tego były operacja „Barbarossa” i wojna na Pacyfiku, jak również wyjątkowy przypadek ludobójczej wojny przeciwko Żydom, których reżim hitlerowski obwiniał o rozpętanie globalnego konfliktu i pokrzyżowanie planów umocnienia mocarstwowej pozycji Niemiec. Ta część książki opisuje okres wielkiej niepewności w polityce międzynarodowej, gdy zdawało się, że nowe imperia zdołają zatriumfować, nim Stany Zjednoczone i Związek Radziecki zdążą zmobilizować swój potencjał.
Kolejne rozdziały opisują przebieg wojny o zasięgu światowym, w której toku pokrzyżowano ambicje terytorialne nowych imperiów i stworzono warunki dla powstania innego, stabilniejszego niż wcześniej ładu światowego opartego nie na imperiach kolonialnych, lecz na zasadzie narodowości oraz na przywróceniu globalnego systemu handlu i finansów, który załamał się w latach 30. XX wieku. Za tą transformacją stała potęga ekonomiczna i militarna USA i ZSRR. Co istotne, oba te mocarstwa na gruncie własnej ideologii – liberalnej lub komunistycznej – były wrogo nastawione do zachowania tradycyjnych imperiów kolonialnych (włącznie ze strefami wpływów mocarstw europejskich w Chinach, które były jednym z głównych państw walczących po stronie alianckiej). W drugiej połowie lat 40. i w latach 50. XX wieku supermocarstwa zimnowojenne pomogły ukształtować świat państw narodowych, często zdominowanych przez nie, ale już nie rządzonych bezpośrednio, jak to było w imperiach terytorialnych. Niemcy i Japonia w obawie przed eksterminacją własnych narodów walczyły do końca, ale im także pozwolono na transformację własnej państwowości, gdy miejscowe siły odpowiedzialne za ekspansję imperialną zostały już pokonane. Te państwa „nowego ładu” poniosły klęskę, chociaż wcale nie była ona z góry przesądzona. Największe straty w ludziach oraz zasobach po obu stronach przyniosły dwa ostatnie lata wojny, nim zwycięstwo jednych i klęska drugich stały się nieuniknione. Przemoc, chociaż na znacznie mniejszą skalę, trwała też po 1945 roku, gdy pod blaknącą gwiazdą starych imperiów kolonialnych i w cieniu ambicji nowych supermocarstw rozwiązywano – nie wszędzie z powodzeniem – konflikty polityczne i ideologiczne pozostałe w spadku po drugiej wojnie światowej. Jest to temat ostatniego rozdziału, opisującego ostateczny rozpad tradycyjnych imperiów, który doprowadził do powstania dzisiejszego świata państw narodowych.
Nakreślone w taki sposób kontury owej ostatniej wojny imperialnej stanowią ramy dla rozdziałów problemowych, w których zgłębiam kluczowe kwestie dotyczące szerszego doświadczenia tego konfliktu zarówno przez uczestniczących w walce żołnierzy, jak i przez ludność cywilną zmuszoną uczestniczyć w wojnie totalnej6. W jaki sposób państwa zmobilizowały potrzebne im kolosalne zasoby ludzkie i materialne i z jakim skutkiem? W jaki sposób siły zbrojne uczestniczyły w organizowaniu i wykorzystywaniu owych zasobów i jaki przyniosło to efekt? W jaki sposób państwa, partie polityczne i pojedyncze osoby usprawiedliwiały toczone wojny i podtrzymywały poparcie społeczne w czasie kosztownych, często barbarzyńskich kampanii, nawet w obliczu nieuchronnej klęski? Dlaczego równolegle do regularnych działań wojennych rozwinęły się wojny domowe oraz „wojny cywilów” i jakie to miało konsekwencje społeczne lub polityczne? Są tu wreszcie rozdziały poświęcone szkodom, jakie wojna wyrządziła społeczeństwom, które jej doświadczyły. To, co nazywam tutaj „emocjonalną geografią wojny”, jest próbą nakreślenia swoistej mapy emocjonalnych i psychologicznych skutków wojny dla tych wszystkich, którzy zostali wessani w jej orbitę, a w szczególności dla ponad stu milionów mężczyzn i kobiet powołanych do wojska. Ich zachowania i oczekiwania zmieniały się pod wpływem wojny, napędzane przez szeroką gamę uczuć: strach, nienawiść, urazy lub gniew, ale także odwagę, samopoświęcenie, troskę i współczucie. Jest to element doświadczenia wojennego trudny do opisania przez historyka, ale kluczowy przy jakiejkolwiek próbie wyjaśnienia tego, co wojna wyrządziła osobom, które znalazły się pod stałą presją wyjątkowych okoliczności, tak na polu bitwy, jak i poza nim. Ostatnim poruszanym tu wątkiem są wywołane przez tę wojnę niesłychana przemoc i przestępczość, które skutkowały masowo popełnianymi okrucieństwami i śmiercią dziesiątków milionów ludzi, w większości cywilów. Stawiam w nim dwa podstawowe pytania: dlaczego liczba ofiar śmiertelnych, zarówno wśród żołnierzy, jak i cywilów, była tak wysoka – mniej więcej pięciokrotnie większa niż w pierwszej wojnie światowej – i dlaczego sprawcy chcieli i mogli się posuwać do wszelkiego rodzaju okrucieństw na wszystkich teatrach działań wojennych? Te dwa pytania są wyraźnie powiązane, jednak nie są tym samym; śmierć, bezlitosny towarzysz konfliktu, przychodziła pod wieloma postaciami i z wielu powodów.
Liczba opracowań i źródeł poświęconych drugiej wojnie światowej jest obecnie tak duża, że nie sposób uwzględnić je wszystkie przy pisaniu jakiejkolwiek nowej monografii na ten temat. Czterdzieści lat temu, gdy zaczynałem pisać o tej wojnie, można jeszcze było przeczytać większość tego, co napisano w literaturze przedmiotu i co zawierało jakieś przydatne informacje. W ciągu czterech ostatnich dekad nastąpiła jednak ogólnoświatowa eksplozja piśmiennictwa historycznego dotyczącego wszelkich aspektów drugiej wojny światowej i całego tego okresu. W związku z tym obecnie można się zapoznać jedynie z ułamkiem istniejącej literatury i dlatego – zamiast silić się na encyklopedyczną wszechstronność – skupiłem się na materiałach potwierdzających centralne tezy mojej książki. Nie da się już napisać pełnej historii tej wojny w jednym tomie, ani nawet w kilku. Opublikowana ostatnio The Cambridge History of the Second World War obejmuje trzy opasłe woluminy, które i tak nie pomieściły wszystkiego. Przyjąłem więc ogólną zasadę korzystania z materiałów opublikowanych w ciągu ostatnich kilku lat, gdyż w wielu przypadkach podsumowują one stan wiedzy na dany temat, chociaż jest również wiele znacznie starszych opracowań o kluczowym znaczeniu, których starałem się nie pominąć. Poszczęściło mi się zwłaszcza pod tym względem, że mogłem skorzystać z bogactwa nowych opracowań poświęconych zagadnieniom imperium oraz dziejom Azji w czasie wojny, które od dawna były zaniedbanymi aspektami literatury przedmiotu. Wykorzystałem też użyteczne materiały archiwalne z dziedzin, które bliżej badałem. Dziś historycy mają do dyspozycji przebogate zasoby wspomnień, zarówno tych opublikowanych, jak i w formie nagrań, które rozjaśniają lub sporadycznie podważają to, co wcześniej mieli oni do powiedzenia na temat doświadczeń wojennych, dlatego czerpałem także z tych zasobów, chociaż znacznie oszczędniej niż z wielu nowych opisowych ujęć tego konfliktu. Co nieuniknione, sporo spraw zostało tutaj pominiętych lub potraktowanych nazbyt skrótowo, o czym czytelnik będzie miał okazję się przekonać. Zauważy on także, że niektóre dobrze znane zagadnienia – na przykład naloty bombowe, Holocaust czy siła bojowa poszczególnych armii – zostały tu podzielone stosownie do rozmaitych punktów widzenia przyjętych w rozdziałach problemowych. Mam jednak nadzieję, że udało mi się wystarczająco przejrzyście ukazać istotę historycznego znaczenia wojny. Ma to być historia, która zadaje wielkie pytania o cały okres drugiej wojny światowej w nadziei, że indywidualne doświadczenia zyskają większy sens dzięki lepszemu zrozumieniu ogólnych ram, w jakich ludzie zmuszeni byli wtedy działać. Jest to również historia śmierci, terroru, zniszczenia i nędzy, które składały się na tę „niesłychaną mękę”, o jakiej pisał Cordell Hull. Krew i zgliszcza były jej gorzką ceną.
Richard Overy
listopad 2020
1. Polski wydawca podzielił książkę na dwa tomy, w związku z czym część rozdziałów znajduje się w tomie II – przyp. red.
Uwagi na temat terminologii
W całej książce stosuję określenia „alianci” i „Oś”, ponieważ są one tak powszechnie przyjęte, że trudno ich unikać bez narażania się na spore komplikacje. Niemniej jednak warto zauważyć, że trzej główni członkowie obozu aliantów nie byli sprzymierzeni w żaden formalny sposób, z wyjątkiem sojuszu zawartego w 1942 roku przez Wielką Brytanię ze Związkiem Radzieckim. Państwa Osi także nie stanowiły tak naprawdę spójnego sojuszu. Nazwa ta początkowo odnosiła się do relacji niemiecko-włoskich i została wymyślona przez Mussoliniego. Japonia sprzymierzyła się z Niemcami i Włochami, zawierając we wrześniu 1940 roku pakt trzech, do którego dołączyło też kilka innych państw europejskich uczestniczących w wojnie ze Związkiem Radzieckim, z wyjątkiem Finlandii będącej tylko państwem współwalczącym. Japonia nie była w żaden sposób formalnie związana z europejską Osią aż do września 1940 roku, ale po tej dacie światowa opinia publiczna prawie jednogłośnie zaczęła używać określenia „państwa Osi”, do których zaliczano także Japonię, a nazwa ta utrwaliła się niemal w całej współczesnej historiografii. Używam jej tak samo, jak to czyniono w czasie drugiej wojny światowej, chociaż zdaję sobie sprawę z niedoskonałości tego pojęcia.
Należy również zwrócić uwagę na problem z wieloma podawanymi w tej książce statystykami i liczbami. Trudności z ustaleniem liczby uczestników wielu większych i mniejszych bitew oraz używanego przez nich sprzętu są dobrze znane; podobnie wygląda problem z obliczaniem strat w ludziach i maszynach, które różnią się w zależności od tego, jak w historiografiach poszczególnych krajów określa się czas trwania danej bitwy lub jej obszar. Starałem się korzystać z jak najaktualniejszych i najwiarygodniejszych statystyk, ale mam świadomość, że w wielu przypadkach są obliczenia, które znacznie odbiegają od tych podawanych przeze mnie. W odniesieniu do miar i wag pozwoliłem sobie na pewne uproszczenia. Kiedy używam terminu „tona”, pisząc o statystykach dotyczących żeglugi, wagomiaru zrzuconych bomb lub ilości wyprodukowanych zasobów, nie czynię rozróżnienia między toną brytyjską, metryczną i amerykańską. Wszystkie one mają inną wartość, ale wyjaśnianie tego za każdym razem byłoby zbyt uciążliwe, wspomniana różnica zaś nie jest na tyle duża, aby wykluczyć użycie określenia „tona”. Tona amerykańska, inaczej krótka, równa się 2000 funtów brytyjskich, tona brytyjska, tak zwana długa, ma 2240 funtów, a tona metryczna (1000 kilogramów) to równowartość 2204 funtów. Odległości generalnie podaję raczej w kilometrach niż milach, gdyż ta pierwsza miara dominuje na świecie. Jedna mila lądowa to 1,6 kilometra.
W kwestii transliteracji imion i nazwisk oraz geograficznych nazw chińskich, arabskich i indyjskich starałem się zwykle stosować do obecnej praktyki, z wyjątkiem przypadków, gdy dane imię, nazwisko lub nazwa są nadal powszechnie stosowane w tradycyjnej formie (na przykład Kalkuta, nie Kolkata, lub Czang Kaj-szek, nie Jiang Jieshi). Chińskie nazwy miejscowe stwarzają szczególne trudności tam, gdzie obecnie używana transliteracja słabo przypomina nazwy spopularyzowane na Zachodzie (na przykład Guangzhou zamiast Kanton), dlatego przy pierwszym użyciu starałem się dodawać w nawiasie okrągłym nazwę oryginalną. Nazwy oraz imiona i nazwiska transkrybowane z arabskiego mogą przybierać liczne formy i w tym przypadku również wybierałem tę, która obecnie wydaje się akceptowana w środowisku akademickim.
Prolog
„Krew i zgliszcza”: epoka wojny imperialnej
Imperializm w formie znanej z dziewiętnastego wieku nie jest już dłużej możliwy i pozostaje tylko pytanie, czy zostanie on pogrzebany pokojowo, czy pośród krwi i zgliszczy.
Leonard Woolf, 19287
Cytat, z którego zaczerpnąłem tytuł niniejszej monografii drugiej wojny światowej, pochodzi z książki Imperialism and Civilization [Imperializm i cywilizacja]. Leonard Woolf, znawca ekonomii politycznej, napisał ją, aby zademonstrować znaczenie współczesnego imperializmu dla zdefiniowania cywilizacji początku XX wieku. Jak twierdził, świat zachodni przeszedł niezwykłą rewolucję w ciągu poprzednich stu lat, kiedy to rozwój przemysłu, umasowienie polityki i upadek arystokracji przekształciły społeczeństwa. Była to transformacja, z której wyrosła nowoczesna koncepcja państwa narodowego, jednak towarzyszyła jej również nowa fala zdumiewających podbojów imperialnych, które trwały aż do momentu powstawania książki. Woolf uważał, że ta nowa cywilizacja jest „agresywna, wojująca, zaborcza, oparta na wyzysku i nawracająca na swoją modłę”, a najnowsza historiografia instytucji imperium w znacznej mierze potwierdza jego osąd. Zdominowanie całego globu przez garstkę narodów kolonizatorskich było czymś zupełnie wyjątkowym w dziejach świata8. Dla Woolfa ekspansja imperialna stanowiła niebezpieczną, wybuchową siłę, która według jego przewidywań miała upaść wśród gwałtu i przemocy. Tę opinię zdawała się potwierdzać wielka wojna z lat 1914–1918, a dwadzieścia lat później miała wybuchnąć kolejna, jeszcze bardziej globalna i niszcząca druga wojna światowa.
Woolf niewątpliwie miał rację, przekonując, że głębokie korzenie owej globalnej przemocy sięgają ostatnich dekad XIX wieku, gdy tempo modernizacji ekonomicznej i politycznej rosło w całym rozwijającym się świecie. W Europie, Ameryce Północnej i Japonii trwały zakrojone na szeroką skalę procesy industrializacji i urbanizacji sprzyjające również propagowaniu silniejszego poczucia świadomości narodowej, które pojawiło się w tym samym czasie. Dwa z owych szybko modernizujących się państw, a mianowicie Włochy i Niemcy, powstały niedługo wcześniej: odpowiednio w 1861 i 1871 roku. Japonia, jedyne państwo azjatyckie modernizujące się według wzorców europejskich, w rzeczywistości także była „nowym” krajem, odnowionym na skutek „odnowy Meiji” z 1868 roku, kiedy to tradycyjny szogunat Tokugawów został obalony przez nową elitę reformatorów ekonomicznych i militarnych działających pod egidą cesarza1. Modernizacja gospodarki w połączeniu z upowszechnieniem edukacji, zwiększeniem mobilności społecznej i ewolucją centralnego aparatu państwowego pozwalała na mocniejsze związanie ze sobą narodu. Procesy te zachodziły nawet w państwach o znacznie dłuższej historii, tworząc nowe poczucie tożsamości narodowej i sprawiając, że polityka coraz bardziej stawała się sprawą ogólnonarodową. Przemiany społeczne skutkowały powstaniem masowych organizacji politycznych oraz żądaniami liberalnych reform i zapewnienia ludowi większej reprezentacji. Z wyjątkiem Cesarstwa Rosyjskiego wszystkie modernizujące się państwa już przed rokiem 1900 miały parlamenty (z ograniczonym czynnym prawem wyborczym) i ustanawiały rządy prawa dla tych, których uznawały za własnych obywateli. Z punktu widzenia dotychczasowych elit polityczno-ekonomicznych owe zmiany podkopywały jednak tradycyjną dystrybucję władzy w społeczeństwie i władzę polityczną. To właśnie w tej epoce szybkich i nieprzewidywalnych zmian rozwijające się potęgi przemysłowe zapoczątkowały nową falę imperializmu terytorialnego, zamierzając podzielić między siebie lub zdominować te części globu, które pozostawały jeszcze poza siecią istniejących imperiów kolonialnych. Spojrzenie przez pryzmat tego ostatniego, dynamicznego okresu ekspansji imperialnej pozwala najlepiej zrozumieć długofalowe przyczyny drugiej wojny światowej.
To, co Woolf uważał za „nowy imperializm”, rozwijający się w ciągu ostatnich czterdziestu lat przed wybuchem wojny w 1914 roku, było pod wieloma względami rozszerzeniem istniejących wcześniej struktur imperialnych. Na długo przed nastaniem „nowego” imperializmu Wielka Brytania, Francja, Hiszpania, Portugalia i Holandia miały rozsiane po całym świecie różnorodne terytoria: kolonie, protektoraty, strefy wpływów, składnice tranzytowe i obszary uprzywilejowanych praw traktatowych. Ta nowa fala była jednak inna. Napędzało ją rosnące poczucie rywalizacji między modernizującymi się krajami, wynikające częściowo z poszukiwania nowych źródeł surowców i żywności oraz nowych rynków zbytu, a częściowo z tego, że pod koniec XIX wieku posiadanie „imperium” zaczęto uważać za sposób na określenie tożsamości państwa narodowego jako postępowego czynnika „cywilizującego” resztę świata, jak również za symbol prestiżu narodowego. To ostatnie dotyczyło zwłaszcza wspomnianych „nowych” krajów o kruchej jeszcze tożsamości, którą osłabiały partykularyzmy regionalne i konflikty społeczne. W grudniu 1894 roku niemiecki kanclerz książę Chlodwig zu Hohenlohe-Schillingsfürst oświadczył, że „utrzymanie naszych posiadłości kolonialnych jest wymogiem naszego honoru narodowego i wyznacznikiem naszej narodowej reputacji”9. Natomiast włoskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oznajmiło w 1885 roku, że w tym „prawdziwym biegu z przeszkodami po zdobycze kolonialne we wszystkich częściach świata” Włochy muszą odnaleźć „swoje przeznaczenie wielkiego mocarstwa”, zdobywając dla siebie kolonie10. Japońscy reformatorzy kierujący „nowym” państwem Meiji uważali, że jakaś forma imperializmu dobitnie zademonstruje nowy „charakter narodowy” (kokutai). Dlatego zajęcie przez Japonię archipelagów Wysp Kurylskich, Riukiu i Bonin2 w latach 70. XIX wieku było dla nich pierwszym krokiem na drodze do budowy tego, co zaczęli nazywać Cesarstwem Wielkiej Japonii (Dai Nippon Teikoku)11. Ponad pół wieku później dążenie tych trzech krajów do budowy własnych imperiów miało doprowadzić do wojny światowej w latach 40. XX stulecia.
To połączenie wykuwania nowoczesnej tożsamości narodowej ze zdobywaniem lub rozszerzaniem własnego imperium stawało się przed rokiem 1914 coraz powszechniejszym zjawiskiem i objęło nawet tradycyjne imperia dynastyczne w Europie Wschodniej, Romanowów i Habsburgów, których aspiracje imperialne na Bałkanach miały w końcu doprowadzić do wojny. Kraje, które zamierzały skonsolidować lub zbudować swoje zamorskie imperium, nie ukrywały wcale związku między procesem budowania narodu oraz imperializmem. Termin „imperium narodowe” (nation-empire), w odróżnieniu od „państwa narodowego” (nation-state), oznacza więc kraj uczestniczący we wspomnianej walce o nowe terytoria. Ta swoista „nacjonalizacja imperializmu” pozostawała kwestią o kluczowym znaczeniu aż do lat 30. XX wieku i nadejścia ostatniej fali podbojów terytorialnych12. Instytucja imperium w pewnym stopniu przyczyniła się do wyraźniejszego zdefiniowania dominującej pozycji metropolii, podkreślając kontrasty między obywatelem i poddanym, cywilizowanym i prymitywnym, nowoczesnym i archaicznym – te różnice aż do lat 40. XX wieku kształtowały sposób postrzegania przez państwa imperialne ludów i terytoriów, które znalazły się pod ich kontrolą. Wszystkie państwa imperialne podzielały taką wizję świata, prawie całkowicie lekceważąc kultury i wartości istniejące na zajętych przez nie obszarach. Nadzieje, jakie wiązano z imperium – od pozyskania nowych konsumentów po nawrócenie obcych ludów na swoją wiarę – w większości przypadków okazywały się jednak wygórowane. To, co Birthe Kundrus nazywa „imperialnymi fantazjami”, odgrywało ważną rolę w pobudzaniu rywalizacji między państwami, nawet tam, gdzie było oczywiste, że koszty utrzymania imperium prawdopodobnie będą wyższe niż ograniczone często korzyści płynące z jego posiadania13. Były to sugestywne fantazje o zasiedlaniu dzikich pograniczy, odkryciu bajecznie bogatego Eldorado, podjęciu szczytnej „misji cywilizacyjnej” lub wypełnieniu objawionego wcześniej przeznaczenia narodu, które na nowo go ożywi. To one kształtowały sposób, w jaki „imperium” miało być postrzegane w następnym półwieczu.
Fantazje podtrzymujące tę falę nowego imperializmu nie powstawały jednak w próżni. W wielu krajach imperialnych korzystały bowiem ze znacznego zaangażowania intelektualistów i naukowców w budowę imperium oraz same stymulowały to zaangażowanie. Idea współzawodnictwa narodów w dużej mierze opierała się na zastosowaniu darwinowskiego paradygmatu o przetrwaniu najlepiej przystosowanych, który zdaniem niektórych oznaczał, że rywalizacja między nowoczesnymi państwami ma charakter naturalny. Ta argumentacja była szeroko dyskutowana przed rokiem 1914, niemniej pojawił się wtedy pogląd, wyznawany przez część najbardziej zasłużonych następców Darwina, zgodnie z którym naturalnym przeznaczeniem „zdrowych” narodów jest podporządkowanie sobie pomniejszych ludów. Brytyjski statystyk Karl Pearson wystąpił w 1900 roku z odczytem zatytułowanym National Life from the Standpoint of Science [Życie narodu z punktu widzenia nauki]. Głosił on między innymi, że naród należy doprowadzić do wysokiej sprawności „głównie za pomocą wojny z podrzędnymi rasami i za pomocą walki z rasami równorzędnymi o szlaki handlowe oraz źródła surowców i zapasy żywności. Taki jest pogląd historii naturalnej na rodzaj ludzki”14. Niemiecki generał Friedrich von Bernhardi, w opublikowanej w 1912 roku i przełożonej na wiele języków książce Deutschland und der nächste Krieg [Niemcy i następna wojna], przedstawił rywalizację między narodami w kategoriach, które wielu uważało wtedy za pewnik: „Przeżywają te formy, które są w stanie zapewnić sobie najkorzystniejsze warunki do życia i potwierdzić swoją pozycję w uniwersalnej gospodarce przyrody. Słabszy ginie”15. W tym zastosowaniu teorii Darwina kluczowym elementem była walka o zasoby, dlatego powszechnie zakładano, że imperium w końcu będzie potrzebowało nowych terytoriów. W 1897 roku niemiecki geograf Friedrich Ratzel ukuł cieszący się obecnie złą sławą termin „przestrzeń życiowa” (Lebensraum), przekonując, że nowoczesne „wyższe” kultury winny prowadzić ekspansję terytorialną, aby zapewnić żywność i zasoby materialne dla rosnącej liczby ludności, i że osiągnąć to można wyłącznie kosztem kultur „niższych”. Gdy pisał swoją Politische Geographie [Geografia polityczna], młody Adolf Hitler chodził jeszcze do szkoły w Austrii, lecz wnioski płynące z owej lektury przyszły dyktator omawiał potem w latach 20. XX wieku ze swym bliskim współpracownikiem Rudolfem Hessem16.
Poczucie wyższości kulturowej, które ukształtowało imperializm europejski, opierało się także na popularnej wówczas teorii naukowej głoszącej istnienie hierarchii ras opartej rzekomo na różnicach genetycznych. Chociaż przekonujących dowodów naukowych było niewiele, stan prymitywnego zacofania lub jawnego barbarzyństwa, w którym kolonizowany świat ponoć jedynie wegetował, zdaniem zwolenników tej teorii oznaczał, że zasoby materialne i ziemia miały się zmarnować, gdyby nie zostały przejęte przez bardziej rozwinięte narody, których zadaniem było niesienie owoców cywilizacji egzotycznym i podupadłym ludom. Kontrast ten uważano za coś oczywistego i wykorzystywano do usprawiedliwiania strategii dyskryminacji rasowej i permanentnego stanu podporządkowania. W 1900 roku lord Curzon, brytyjski wicekról Indii, przekonywał, że „wszystkie te miliony, którymi muszę zarządzać, to prawie dzieci”. W Niemczech pogląd ów rozciągnięto nawet na europejskich sąsiadów tego kraju na wschodzie, których należało traktować – jak to ujęła w 1914 roku gazeta „Leipziger Volkszeitung” – jako „siedlisko barbarzyństwa”17. Bardziej niebezpieczny był jednak fakt, że takie przekonanie o własnej wyższości, czy to biologicznej, czy etycznej, wykorzystywano do usprawiedliwiania skrajnie wysokiego poziomu przemocy, który w rzeczywistości leżał u podstaw tej fali nowego imperializmu.
Wywłaszczeniom miejscowej ludności z jej ziemi prawie zawsze towarzyszyły mniejsza lub większa brutalność czy groźby. Jeszcze przed rokiem 1914 uznawano, że los rdzennej ludności Ameryki Północnej lub australijskich Aborygenów był godną pożałowania, ale nieuniknioną konsekwencją rozszerzania się podbojów białych. W taki sam sposób postrzegana była masowa przemoc towarzysząca prowadzonej od lat 70. XIX wieku ekspansji w Afryce i Azji – jako niezbędny i niebudzący żadnych wątpliwości moralnych skutek szerzenia cywilizacji podejmowanego dla dobra ludów, które padały ofiarą wspomnianej przemocy. W 1904 roku w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej [obecnie Namibia – przyp. tłum.] pewien niemiecki lekarz mógł zatem napisać, że „ostatecznym rozwiązaniem [Endlösung] kwestii tubylczej może być tylko złamanie siły tubylców całkowicie i raz na zawsze”. „Ostateczne rozwiązanie”, podobnie jak „przestrzeń życiowa”, nie było wcale wynalazkiem narodowego socjalizmu, o czym należy pamiętać, nawet jeśli niektórzy historycy podchodzą nieufnie do wszelkich sugestii o istnieniu związku przyczynowego między tymi dwiema epokami18. Taki język przed 1914 rokiem nie był również wyłączną domeną Niemców. Bliźniacze koncepcje „rasy i przestrzeni”, które miały zdominować imperializm lat 30. i 40. XX wieku, powstały w płodnym okresie przed wybuchem pierwszej wojny światowej, gdy zastanawiano się nad funkcjami oraz imperatywami imperium19. W tym samym czasie konstruowano dwa przeciwstawne uniwersa moralne, w których kolonizatorów uznawano za uprzywilejowanych przedstawicieli imperium, a ludy podporządkowane można było traktować z pewną dozą przymusu i samowoli władz, co było nie do pomyślenia w metropolii.
Ta „mapa mentalna” relacji między nowoczesnym narodem i jego imperium terytorialnym miała jednak niewiele wspólnego z historycznymi realiami owej epoki budowy nowych imperiów. W rzeczy samej, przez cały ten okres, aż do upadku imperiów terytorialnych po roku 1945, istniał wyraźny rozziew między imperium jako „wspólnotą wyobrażoną” a faktycznymi kosztami, jakie musiały ponosić, oraz niebezpieczeństwami, na jakie się narażały wspólnoty narodowe, które w budowaniu własnego imperium miały rzekomo odnaleźć swą nowoczesną tożsamość. Dotyczyło to nawet dwóch głównych potęg imperialnych, czyli Wielkiej Brytanii i Francji, które musiały poświęcać własne zasoby na podbój i obronę coraz większych terytoriów. W 1911 roku Wielka Brytania panowała nad obszarem o powierzchni 31 milionów kilometrów kwadratowych zamieszkiwanym przez 400 milionów ludzi, Francja zaś kontrolowała tereny wielkości 12,5 miliona kilometrów kwadratowych, czyli obszar dwudziestokrotnie większy od metropolii, na którym żyło 100 milionów mieszkańców20. W „nowych” krajach, wstępujących po raz pierwszy na ścieżkę imperializmu, znacznie trudniej było wzbudzić entuzjazm społeczeństwa dla posiadania kolonii zamorskich, które były mniejsze i nie tak zasobne jak te należące do starszych imperiów, przez co przyciągały mniej emigrantów i mniejsze inwestycje. Zakończona klęską w 1896 roku inwazja włoska na Abisynię sprawiła, że Włochy musiały się zadowolić namiastką imperium w postaci skrawków Somalii i Erytrei, a opinia publiczna w metropolii wrogo odnosiła się do pomysłów kolejnych awantur kolonialnych. W tym malutkim imperium mieszkało jedynie kilka tysięcy Włochów, podczas gdy emigracja włoska do innych krajów wynosiła blisko 16 milionów ludzi. Zanim Włochy wyruszyły w 1911 roku na wojnę z imperium osmańskim, aby przejąć kontrolę nad Trypolitanią i Cyrenajką, młody radykalny dziennikarz Benito Mussolini przestrzegał, że każdy rząd, który zażąda krwi i pieniędzy dla polityki podbojów, sprowokuje strajk generalny. „Wojna między narodami zmieni się w ten sposób w wojnę między klasami”, twierdził. Echa tych poglądów były później widoczne w jego wizji imperializmu, w której odróżniał narody „proletariackie”, takie jak Włochy, od bogatych mocarstw „plutokratycznych”21. W Niemczech przed rokiem 1914 podejście do własnego imperium zamorskiego było równie ambiwalentne. Entuzjazm dla kolonii panował w zdominowanych przez burżuazję kręgach przedsiębiorców, duchownych i nauczycieli i u progu pierwszej wojny światowej Niemieckie Towarzystwo Kolonialne (Deutsche Kolonialgesellschaft, DKG) liczyło około 40 tysięcy członków, ale wciąż było to dwa razy więcej niż liczba Niemców osiadłych w koloniach zamorskich22. Wprowadzenie powszechnej edukacji oraz panująca w Rzeszy przed 1914 rokiem kultura pomagały wytworzyć zainteresowanie egzotycznymi i romantycznymi aspektami kolonizacji zamorskiej, jednak znacznie popularniejsze były w tym kraju wyobrażenia o własnym kontynentalnym imperium na „Wschodzie”. Miały się one okazać trwałym motywem przewodnim niemieckiego podejścia do terytorium aż do lat 30. i 40. XX wieku, gdy aktywnie przystąpiono do budowania imperium w Europie, dlatego warto nieco bliżej przyjrzeć się tej kwestii.
Zjednoczone państwo niemieckie, które powstało w 1871 roku, obejmowało swym zasięgiem wschodnie tereny Prus zamieszkiwane przez liczną ludność polską, co było skutkiem rozbiorów Rzeczypospolitej dokonanych wspólnie z Rosją i Austrią pod koniec XVIII wieku. Obszar ten zaczęto traktować w Niemczech jako swoisty falochron strzegący przed groźnym oceanem Słowian na wschodzie. W 1886 roku niemiecki kanclerz Otto von Bismarck zainaugurował działalność Królewskiej Pruskiej Komisji Kolonizacyjnej, której celem było wyrugowanie ludności polskiej za granicę z zaborem rosyjskim i zaludnienie kresów wschodnich Rzeszy osadnikami niemieckimi, aby wykorzenić to, co uznawano za prymitywne formy rolnictwa (pogardliwe określenie polnische Wirtschaft – „polska gospodarka”), i zapewnić stabilną ochronę granicy przed jakimkolwiek przyszłym zagrożeniem. Ta „kolonizacja wewnętrzna”, jak zaczęto ją nazywać, była szeroko nagłaśniana. W 1894 roku powołano do życia Niemiecki Związek Marchii Wschodniej (Deutscher Ostmarkenverein)3, organizację mającą pobudzić akcję osadnictwa niemieckiego. Idee „rasy i przestrzeni” znalazły zastosowanie także tutaj i już na długo przed rokiem 1914 snuto fantazje o rozszerzeniu imperium niemieckiego dalej na wschód, na ziemie rzekomo dojrzałe do kolonizacji, w której ramach nowoczesna cywilizacja miała przynieść ład i kulturę krainom jakoby „pogrążonym w najgłębszym barbarzyństwie i nędzy”23. W owym okresie powstawała również niemiecka literatura kresowa, tak zwane „powieści wschodnie” (Ostromanen), które zastępowały wizję imperium zamorskiego ideą kolonizacji wschodniego pogranicza. W powieściach tych Polak często był myląco przedstawiany jako „smagły” – z ciemną skórą, ciemnymi oczami i ciemnymi włosami – dla podkreślenia aspektu kolonialnego opisywanej rzeczywistości przez zdefiniowanie Polaka jako „innego”, stanowiącego przeciwieństwo „kulturalnego” Niemca. W jednej z najsłynniejszych powieści wschodnich, wydanej w 1904 roku Das schlafende Heer [Śpiącej armii] Clary Viebig, śniady chłop polski ubolewa nad panowaniem „białych najeźdźców o żółtych włosach”24. Tuż przed wybuchem wojny w 1914 roku utworzono towarzystwo na rzecz „kolonizacji wewnętrznej”. Wydawane przez tę organizację czasopismo porównywało afrykańskie imperium kolonialne z zamieszkiwanymi przez Polaków wschodnimi kresami Rzeszy, agitując za ekspansją w obu tych kierunkach w celu zdobycia przestrzeni potrzebnej dla zdrowej rasy niemieckiej25.
Głównymi czynnikami charakteryzującymi rozwój „nowego imperializmu” były jego wrodzona niestabilność i powszechnie stosowana przemoc, które cechowały ekspansję imperialną trwającą od lat 70. XIX wieku aż do lat 40. XX stulecia. Przed rokiem 1914 głównym argumentem przemawiającym za budową imperium była strategiczna konieczność udziału w uznawanej powszechnie za naturalną chaotycznej rywalizacji między licznymi imperiami narodowymi; wskazywano jednak też na potrzebę zapewnienia bezpieczeństwa we własnych strefach wpływów lub zainteresowania gospodarczego, gdzie nacisk imperialny wywoływał gwałtowną reakcję miejscowej ludności. Postrzeganie okresu przed wybuchem pierwszej wojny światowej jako belle époque jest podejściem europocentrycznym, w tej epoce bowiem przemoc szerzyła się z Europy na cały świat. Dominacja modernizujących się państw była skutkiem nagłego przyspieszenia rozwoju transportu i nowych rodzajów uzbrojenia, które w połączeniu z pieniędzmi i wyszkoleniem żołnierzy zazwyczaj zapewniały przewagę militarną krajowi imperialnemu. Od roku 1868 Japonia w szybkim tempie modernizowała swoje siły zbrojne, naśladując rozwiązania europejskie, oraz przyjęła większość zaawansowanych technologii, ale była jedynym krajem Azji i Afryki, któremu się to udało. Podbój tradycyjnych społeczności był zupełny, czy chodziło o walki z Zulusami lub Matabele w Afryce, czy o brutalne zajęcie sułtanatu Acehu w Holenderskich Indiach Wschodnich, czy o francuski podbój Annamu i Tonkinu na obszarze obecnego Wietnamu. Stosowanie przemocy było wyraźną cechą charakterystyczną we wszystkich relacjach imperialnych aż do ostatecznego zmierzchu imperiów kolonialnych po roku 1945.
Dla późniejszego przebiegu obu wojen światowych większe znaczenie miały jednak konflikty o posiadłości imperialne między wyżej rozwiniętymi państwami, które były dla siebie bardziej równorzędnymi przeciwnikami. Skupianie się na roku 1914 jako rzekomym końcu pokoju jest w tym kontekście nieporozumieniem. Coraz bardziej zglobalizowany świat, jaki wyłonił się jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej, był regularnie destabilizowany przez konflikty zbrojne na wielką skalę (i chwile ostrych kryzysów międzynarodowych), które głęboko odbijały się na relacjach między głównymi potęgami europejskimi i na przyszłości Azji. Najważniejsze z nich były wojny prowadzone przez Japonię. Pierwszą, toczoną w latach 1894–1895 z Chinami, spowodowała ekspansja japońska w Korei, gdzie dominowały wpływy Pekinu. Wojna japońsko-chińska była dużym konfliktem, w którym Japończycy zwyciężyli dzięki swej nowej armii i flocie. Korea stała się protektoratem, a duża wyspa Formoza (obecnie Tajwan) – kolonią Japonii, która z dnia na dzień przeobraziła się w poważnego gracza w rozgrywce kolonialnej. Drugą z owych wojen była wojna japońsko-rosyjska w latach 1904–1905, która wybuchła, gdyż Rosja nie pozwoliła Japonii anektować chińskiej Mandżurii i sama zaczęła umacniać tam swoje wpływy. Japończycy rozgromili potężną rosyjską armię i zniszczyli prawie całą flotę wysłaną nadaremnie w liczący blisko 30 tysięcy kilometrów rejs z Bałtyku na Morze Japońskie, po czym przejęli rozległą rosyjską strefę wpływów w Mandżurii4. Japonia straciła na tej wojnie 81500 zabitych i 381 tysięcy rannych z łącznie 2 milionów zmobilizowanych żołnierzy. Był to największy wówczas konflikt zbrojny w dziejach tego kraju, który dzięki zwycięstwu całkowicie odmienił swoją pozycję w regionie26.
Wojna między Hiszpanią i Stanami Zjednoczonymi w roku 1898 w założeniu nie miała być konfliktem o posiadłości imperialne, ale klęska Hiszpanów sprawiła, że Amerykanie przez pewien czas posiadali Filipiny, Portoryko, Guam i liczne mniejsze wyspy na Pacyfiku. Krótkotrwały rozkwit przeżywała idea „Większej Ameryki”, ale gdy Sąd Najwyższy orzekł, że nowo zdobyte terytoria nie są częścią Stanów Zjednoczonych, zainteresowanie budową amerykańskiego „imperium” wygasło. Bazy morskie na Pacyfiku miały znaczenie strategiczne, lecz terytoria odebrane Hiszpanii zawisły w swoistej próżni prawnej, nie będąc częścią żadnego sformalizowanego imperium, a jednak pozostając pod kontrolą amerykańskich okupantów27. W 1899 roku wybuchła kolejna duża wojna w południowej Afryce – między Wielką Brytanią a Transwalem i Oranią, dwiema niepodległymi republikami burskimi. Dla Brytyjczyków trwająca do 1902 roku druga wojna burska była największym konfliktem zbrojnym od pół wieku. Zmobilizowali około 750 tysięcy żołnierzy i stracili blisko 22 tysiące zabitych i rannych. W tym przypadku Wielka Brytania walczyła przeciwko białym osadnikom europejskim, co ściągnęło na nią potępienie innych Europejczyków, ale ostatecznie wygrała i dodała znaczne terytoria oraz zasoby naturalne do swego imperium w Afryce. Jej zwycięstwo wzmocniło również neodarwinowski pogląd, że dalsze terytoria imperialne można zdobyć tylko w walce28.
Kwestie kolonialne okazały się kluczowym katalizatorem podjęcia decyzji, które miały doprowadzić do wybuchu wojny w 1914 roku. Główną przyczyną formowania się bloków sojuszy, począwszy od lat 80. XIX wieku, były obawy natury strategicznej, które budziła rosnąca potęga i potencjał militarny szybko modernizujących się i politycznie niestabilnych „nowych” państw, jednak obawy te podsycała także rywalizacja imperialna. Rosja, upokorzona przez Japonię, ponownie zwróciła uwagę na Europę Południowo-Wschodnią oraz imperium osmańskie, konflikty kolonialne doprowadziły do powstania w 1904 roku ententy brytyjsko-francuskiej, a chęć wyjaśnienia podobnych niejasności skutkowała porozumieniem brytyjsko-rosyjskim z 1907 roku – współpraca tych trzech mocarstw ukształtowała później przebieg wojny europejskiej. Narastający wyścig zbrojeń napędzało jednak dążenie mocarstw do ochrony swych interesów w skali globalnej, a nie tylko europejskiej; w szczególności rozbudowa flot wojennych Wielkiej Brytanii i Niemiec zdaje się nie mieć sensu w oderwaniu od interesów globalnych tych państw. To właśnie charakter niemieckich ambicji imperialnych, wynikający z przekonania, że nowy kraj potrzebuje imperium jako symbolu swego statusu mocarstwa światowego, skłonił Berlin do zaangażowania się w poważniejsze incydenty międzynarodowe jeszcze przed rokiem 1914. Dotyczyło to w szczególności dwóch kryzysów marokańskich w latach 1905 i 1911, gdy Niemcy usiłowały podważyć porozumienia Wielkiej Brytanii, Francji i Hiszpanii w sprawie podziału praw do protektoratu nad tym obszarem.
Przypisy
1.Wraz z intronizacją cesarza Mutsuhito (1852‒1912) w październiku 1868 roku ogłoszono, że nastała era Meiji (Oświeconych Rządów). Przyjęto wtedy obowiązującą do dzisiaj zasadę, że cesarz panuje dożywotnio, a cały okres jego panowania stanowi jedną „erę”, której nazwa staje się imieniem pośmiertnym cesarza – przyp. tłum.
2.Obecnie wyspy Ogasawara-shōto – przyp. tłum.
3.W Polsce znany bardziej jako Hakata, od pierwszych liter nazwisk trzech założycieli: Ferdinanda von Hansemanna (1861‒1900), Hermanna Kennemanna (1815‒1910) i Heinricha von Tiedemanna (1843–1922) – przyp. tłum.
4.W rzeczywistości Japończycy przejęli kontrolę tylko nad niecałą połową protektoratu rosyjskiego w Mandżurii, a mianowicie jego częścią południową, z półwyspem Liaotung oraz miastami Mukden (chiń. Shenyang) i Czangczun (Changchun), podczas gdy Rosjanie zachowali panowanie nad częścią północną, z głównymi ośrodkami w Harbinie i Cycyharze (Qiqihar), gdzie sprawowali faktyczną władzę aż do rewolucji bolszewickiej w listopadzie 1917 roku – przyp. tłum.