Były dyrektor CIA i dowódca USCENTCOM David Petraeus i znany historyk i biograf Andrew Roberts połączyli siły, aby przedstawić wnikliwy przegląd tego, jak wojna ewoluowała od zakończenia II wojny światowej do inwazji na Ukrainę. Na przykładzie kluczowych konfliktów ostatniego osiemdziesięciolecia – wojny dekolonizacyjne i niepodległościowe, Korea, Wietnam, Syria, Izrael, Gaza, Afganistan, Irak i Ukraina, autorzy pokazują zmienną naturę wojny; z jednej strony jej rosnące uzależnienie od zaawansowanej technologii a z drugiej – tendencję do regresji do bardziej brutalnych i prymitywnych form.


„Konflikt” pokazuje, jak armie stosowały lekcje z poprzednich wojen do kolejnych. Impulsem do napisania książki była chaotyczna inwazja Rosji na Ukrainę. Zamiarem autorów było umieszczenie jej w kontekście historycznym, pokazując, gdzie Moskwa nie wyciągnęła wniosków z lekcji nowoczesnej wojny i jak teraz znajduje się w mozolnej walce w stylu I wojny światowej.

Jakie są według Robertsa i Petraeusa główne wnioski z wojen toczonych w naszej epoce? Autorzy wskazują, że konflikt koreański (1950–1953) zapowiadał, że współczesne wojny kończą się „bardziej chaotycznie”, a wyższa technologia nie zawsze — ani nawet często — jest decydującym czynnikiem, natomiast decydujące są wyzkolenie i morale. W wojnie arabsko-izraelskiejw październiku 1973 r. doskonałe wyszkolenie izraelskich żołnierzy pozwoliło im zwyciężyć. Wysokie morale było kluczem do zwycięstwa Wielkiej Brytanii w wojnie o Falklandy (1982) nad Argentyną. Na Ukrainie lepsze wyszkolenie i wysokie morale pozwoliły siłom ukraińskim odwrócić klęskę, wieszczoną przez obserwatorów. Jak piszą autorzy – nawet w zaawansowanej technologicznie nowoczesnej wojnie to człowiek nadal stoi w centrum wydarzeń. Przykładem tego może być chociażby innowacyjna i pełna zapału obrona Ukrainy przed niezdarną inwazją Rosji w 2022 roku. Tu autorzy podkreślają znaczenie inspirującego przywództwa prezydenta Zełenskiego i wysokiego morale ludzi walczących o swoje domy.

Kolejną lekcją jest paradoks regresji wojny. Użycie gazów bojowych w wojnie irańsko-irackiej jest tego dobrym przykładem; użycie głodu w Somalii kolejnym. W Jugosławii bojówki i milicje zatrudniały oddziały gwałcicieli i morderców oraz uzywały sił pokojowych ONZ jako żywych tarczy – gdy wojska NATO stosowały precyzyjnie kierowane pociski. W wojnach na Kaukazie dominowały jadowity nacjonalizm, czystki etniczne, umyślne ataki na ludność cywilną – brutalne elementy, które pojawiają się ponownie w późniejszych konfliktach, czego przykładem sa działania wojsk rosyjskich w Ukrainie.

Autorzy zwracają uwagę, że współcześni dowódcy muszą zrozumieć rodzaj wojny, w której się znajdują — a nie zawsze jest to łatwe zadanie. Jako uczniowie Clauzewitza, Petraeus i Roberts twierdzą że w każdej wojnie przywódcy (zarówno politycy jak i generałowie) muszą opanować cztery główne zadania: właściwie przedstawić wielkie idee, komunikować te wielkie idee, realizować te wielkie idee i określić, w jaki sposób wielkie idee muszą zostać dopracowane, dostosowane i rozszerzone, aby mogli wykonywać pierwsze trzy zadania. Wydaje się to proste, ale jest o wiele trudniejsze, niż się wydaje. Odnoszący sukcesy przywódcy, tacy jak Mao Zedong w chińskiej wojnie domowej i David Ben Gurion w izraelskiej wojnie o niepodległość intuicyjnie wykonywali te zadania; nieudolni dowódcy, tacy jak generał Westmoreland w Wietnamie, tego nie robili.

Gdy makabryczne obrazy od Bliskiego Wschodu po Ukrainę zalewają nasze media społecznościowe, wydaje się, że „Konflikt” powinien nas czegoś nauczyć o tym, czy użycie siły militarnej może rozwiązać jakiekolwiek współczesne problemy. Czy nauczy? To się okaże. Nikodem Maraszkiewicz

David Petraeus, Andrew Roberts, Konflikt. Militarna historia wojen po 1945, Przekład: Arkadiusz Romanek, Wydawnictwo Znak Horyzont, Premiera: 27 listopada 2024
 

Zobacz także:
Wojny Putina

 

David Petraeus, Andrew Roberts
Konflikt. Militarna historia wojen po 1945
Przekład: Arkadiusz Romanek
Wydawnictwo Znak Horyzont
Premiera: 27 listopada 2024
 

WPROWADZENIE

Niewiele jest przysług, które może wyświadczyć historyk […] większych niż śledzenie przyczyn wojen, opisywanie środków, za pomocą których są one prowadzone, ustalanie przyczyn, które doprowadziły do zwycięstwa jednej lub drugiej strony, opisywanie skutków i wskazywanie warunków, które mogą doprowadzić do przyszłych wojen i w których będą one toczone.
Profesor Cyril Falls, fragment przemówienia inauguracyjnego po objęciu Katedry Historii Wojen im. Henryka Chichele na Uniwersytecie Oksfordzkim, 1946*

W czwartek 24 lutego 2022 roku z samego rana prezydent Rosji Władimir Putin wydał swoim siłom rozkaz ataku, który – po szybkich i niszczycielskich uderzeniach na Kijów i inne strategiczne punkty – miał doprowadzić do obalenia rządu ukraińskiego na drodze zamachu stanu. Chociaż od roku 1945 konflikt zbrojny zdecydowanie ewoluował – co zostanie ukazane w tej książce – Putin świadomie zdecydował się na prowadzenie działań jako żywo przypominających te z czasów drugiej wojny światowej. Miało to poważne destrukcyjne konsekwencje zarówno dla Ukrainy, jak i dla Rosji.
Jednym z celów, jakie postawiliśmy sobie, pisząc tę książkę, jest umieszczenie działań Putina w Ukrainie i używanych przez niego metod prowadzenia walki we właściwym kontekście historycznym, choć nasze ambicje są nieco większe. Zamierzamy podjąć próbę pokazania, czego siły zbrojne na całym świecie nauczyły się (lub przeciwnie, czego się nie nauczyły) po każdej poprzedniej wojnie, próbując zdefiniować środki służące do prowadzenia działań zbrojnych w kolejnej konfrontacji. Ponadto zastanowimy się nad cechami osobistymi liderów potrzebnymi do skutecznego przywództwa strategicznego.
Warto na tym etapie jasno powiedzieć też, czym ta książka nie jest. Nie jest naszym celem przedstawienie kompleksowego i szczegółowego przebiegu wszystkich konfliktów od 1945 roku, bo to byłoby w zasadzie niemożliwe w tak niewielkiej objętościowo pozycji. Wymieniamy tu tylko te konflikty, które przyczyniły się w znaczący sposób do ewolucji działań wojennych. Nie jest to też książka o politycznych powodach i przyczynach wybuchu wojen; chodzi nam raczej o skupienie się na tym, co dzieje się na polach bitew, gdy już wojna wybuchnie. Jeśli w wyniku konfliktu doszło do jakiejś ewolucji sposobu prowadzenia działań wojennych – na przykład w zakresie koncepcji taktycznych lub zastosowania nowej kluczowej broni, albo gdy obrona uzyskała przewagę nad atakiem (lub odwrotnie) – to wskazujemy właśnie na takie charakterystyczne etapy. W naszej książce znajdzie się zatem na przykład miejsce na opisanie wpływu zwiększonej celności broni przeciwpancernej podczas wojny Jom Kippur lub zastosowania taktycznego dużych zgrupowań pancernych podczas wojny w Zatoce Perskiej. Nie będziemy natomiast analizować szeregu mniejszych konfliktów, często noszących znamiona wojny partyzanckiej, które zasadniczo toczono według tych samych zasad.
Pruski filozof i teoretyk wojskowości Carl von Clausewitz uważał, że wojna jest polityką prowadzoną innymi środkami. I tak jak polityka nie skończyła się w 1945 roku, tak i nie skończyły się wojny. W gruncie rzeczy od chwili zakończenia drugiej wojny światowej co roku gdzieś na świecie wybuchały jakieś konflikty zbrojne. Dwudziesty wiek był najbardziej brutalny ze wszystkich stuleci w historii ludzkości; szacuje się, że w pierwszej połowie XX wieku w brutalnych starciach zginęło więcej ludzi niż we wszystkich poprzednich stuleciach razem wziętych.
A co się tyczy wieku XXI… W ciągu miesiąca od inwazji na Ukrainę Rosja straciła dwa razy więcej żołnierzy niż Stany Zjednoczone w czasie dwudziestu lat obecności w Iraku. Szacuje się, że do marca 2023 roku liczba ofiar śmiertelnych w armii rosyjskiej będzie pięć razy większa niż 13,3 tysiąca żołnierzy, których ZSRR stracił po dekadzie walk w Afganistanie w latach 80. ubiegłego wieku. Między innymi dlatego warto ciągle analizować zasady wojny.
Pierwszych osiem rozdziałów to chronologiczny opis ewolucji działań wojennych od zakończenia drugiej wojny światowej. Rozdział dziewiąty zawiera analizę wojny rosyjsko-ukraińskiej ze szczególnym uwzględnieniem obszarów, w których może ona dostarczyć nam wskazówek na temat potencjalnej wojny przyszłości. W rozdziałach dziesiątym i jedenastym znajdują się wnioski dotyczące zarówno konfliktu w Ukrainie, jak i wcześniejszych wojen, oraz przemyślenia na temat tego, czego możemy się spodziewać po wojnach XXI wieku. Podkreślamy znaczenie utrzymywania przewagi technologicznej w zakresie technologii wojskowej, a także kluczową rolę przywództwa, wyszkolenia, morale, umiejętnego budowania koalicji sojuszników, stosowania właściwej doktryny, posiadania profesjonalnej kadry podoficerskiej oraz zabezpieczenia wymiaru informacyjnego.
Od zakończenia drugiej wojny światowej koncepcje strategiczne ewoluowały szybciej niż w jakimkolwiek porównywalnym okresie w historii. Dowódca w tamtej wojnie w zasadzie dowodził takimi samymi związkami taktycznymi i jednostkami – korpusami, dywizjami, pułkami, batalionami – jakie znał już Napoleon na początku XIX wieku (choć oczywiście warunki wykorzystania tych elementów zmieniły się choćby z powodu większej mobilności, roli artylerii i innych elementów przewagi ogniowej, a także sił powietrznych). Jednak w późniejszych latach działania wojenne ewoluowały w zawrotnym tempie, szczególnie podczas ostatnich dwóch dekad. W niniejszej książce opisujemy, jak i dlaczego doszło do tak poważnych zmian i dlaczego w nadchodzących dziesięcioleciach możemy się spodziewać podobnie dramatycznych zmian. W odróżnieniu od wcześniejszych prac na ten temat nasza książka jest efektem współpracy zasłużonego dowódcy – praktyka, który brał udział w wielu bitwach – oraz szanowanego historyka wojskowości. Każdy z nas wniósł inne spojrzenie bazujące na innej charakterystyce doświadczenia i wiedzy.
Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę stwierdziliśmy, że istnieje bardzo niewiele pozycji książkowych, które umieszczałyby konflikt rosyjsko-ukraiński w kontekście historii wojskowości, pomimo licznych, często naprawdę świetnych dzieł, skupiających się na roli polityki, gospodarki i kontekstów geostrategicznych. W świecie, w którym państwa wydają mnóstwo pieniędzy na konstruowanie i drobiazgowe dopieszczanie broni precyzyjnej i inteligentnych pocisków, Rosjanie świadomie zdecydowali się na powrót do brutalnego stylu walki rodem z czasów drugiej wojny światowej, a w niektórych częściach Donbasu – o charakterystyce bliższej wręcz pierwszej wojnie światowej. Ponieważ strategia i taktyka wojskowa od 1945 roku ewoluowały w sposób zdecydowany, a każdy konflikt daje nam wielorakie lekcje na temat następnego (co udowodnimy w kolejnych rozdziałach), pojawia się pytanie, skąd decyzja Rosji o rozpoczęciu wojny przypominającej Wielką Wojnę Ojczyźnianą – tylko tym razem z Rosją w roli agresora, a nie ofiary?
Związek Radziecki był niewątpliwie jednym z wielkich bohaterów roku 1945, przelewając morze krwi, żeby oczyścić świat ze zła nazizmu. Z każdych pięciu żołnierzy poległych w walce z nazistowskimi Niemcami na polach bitew drugiej wojny światowej, czterech zginęło na froncie wschodnim. Jednak od 1945 roku te zasługi dla dobra ludzkości stały się źródłem swoistego kredytu, z którego Rosja czerpała pełnymi garściami – i chyba nigdy wcześniej nie zdarzyło się tak bezmyślne roztrwonienie zebranego zaufania jak przez niesprowokowaną, lekkomyślną i niewiarygodnie okrutną inwazję Putina na Ukrainę. Ukazując ewolucję działań wojennych w różnych miejscach na ziemi, często drastycznie różniących się warunkami prowadzenia operacji, przy użyciu różnych rodzajów broni i w kontekście różnych sytuacji politycznych na przestrzeni dziesięcioleci od śmierci Adolfa Hitlera, mamy nadzieję uwydatnić to, jak dziwnie regresywny jest obecny konflikt rosyjsko-ukraiński. Wojna ewoluuje, nie kostnieje. Jednak najwyraźniej może też, co zaskakujące i wstrząsające, wrzucić wsteczny bieg.
W każdym rozdziale przedstawiamy także przykłady tego, jak właściwe przywództwo strategiczne może doprowadzić do całkowitej zmiany sytuacji w teatrze działań, często nawet w beznadziejnym położeniu. I przeciwnie: fatalne przywództwo strategiczne może zamienić oczekiwane zwycięstwo w definitywną klęskę. Przywódcy – będziemy mówić w tej książce zarówno o politykach, jak i o dowódcach wojskowych – muszą umiejętnie wykonać cztery główne zadania**. Po pierwsze, muszą poznać od podszewki ogólne warunki konfliktu i zdefiniować szczegóły odpowiedniego podejścia strategicznego – w istocie chodzi o właściwe zrozumienie zasadniczych idei. Po drugie, muszą w odpowiedni sposób przekazać owe zasadnicze idee oraz wynikającą z nich strategię, by zyskać pewność, że zostaną one przyswojone na wszystkich poziomach organizacyjnych przez wszystkie zaangażowane strony. Po trzecie, muszą nadzorować wdrażanie zasadniczych idei, nie ustając w wysiłkach i z ogromną determinacją. I wreszcie po czwarte, muszą określić, w jaki sposób można doskonalić, dostosowywać i ulepszać wspomniane idee, aby udało się wciąż na nowo powtarzać pierwsze trzy zadania. Mężowie stanu i dowódcy, którzy we właściwy sposób wykonali wymienione cztery zadania, zostaną w tej książce wskazani jako wzór do naśladowania. Historia pokazuje, że wybitne przywództwo strategiczne daje wyjątkowe szanse na sukces, ale nie ulega również wątpliwości, że lider o takich umiejętnościach zdarza się naprawdę niezwykle rzadko.

ROZDZIAŁ 1
ŚMIERĆ MARZENIA O POKOJU
1945–1953

Cywilizowany świat może już nie przetrwać trzeciej wojny światowej, a być może będzie ona oznaczała nawet koniec istnienia ludzkości.
Przemówienie Jana Christiana Smutsa na konferencji ONZ, 1 maja 1945

Bezpośrednio po zakończeniu drugiej wojny światowej, która przyniosła śmierć blisko sześćdziesięciu milionom ludzi i niewyobrażalne cierpienia, wszyscy marzyli o pokoju. Marzenie zrodziło się z nadziei związanej z unicestwieniem skrajnego nacjonalizmu, a także z powstania Organizacji Narodów Zjednoczonych. Statut założycielski ONZ głosił, „że wszystkie narody […] muszą dojść do wyrzeczenia się stosowania przemocy” poprzez zapewnienie, że „po ostatecznym załamaniu tyranii narodowosocjalistycznej zapanuje pokój, który da wszystkim narodom możność przebywania bezpiecznie w swych własnych granicach i który da rękojmię, że wszyscy ludzie we wszystkich krajach będą mogli pędzić swe życie wolni od strachu i niedostatku”*1. Prawie milion ludzi podpisało rejestr „obywateli świata” i zobowiązało się do uniemożliwienia przyszłych wojen poprzez likwidację narodów i utworzenie „Stanów Zjednoczonych Świata”. Pod wpływem podobnie idealistycznego impulsu po miesiącu od kapitulacji Japonii prezydent Truman rozwiązał Biuro Służb Strategicznych (ang. Office of Strategic Services; OSS), zagraniczną agencję wywiadowczą Stanów Zjednoczonych (i poprzednika CIA).
Po procesach norymberskich, w czasie których skupiano się głównie na ważniejszych nazistach, obwiniając ich przede wszystkim za wywołanie agresywnej wojny, a nie za Holokaust, ludzkość miała nadzieję, że uda się zapomnieć o brutalnych napaściach i wojnach jako metodach rozwiązywania sporów międzynarodowych. Wszyscy wołali: „Nigdy więcej!”. I odnosiło się to zarówno do praktyk krajów-napastników, jak i do potwornych zbrodni czasu nazizmu. Wszystkie te marzenia były tyleż samo szlachetne, co naiwne.
Bezpośrednio po wojnie nic nie zapowiadało jakichkolwiek nowych wojen, których celem miałaby być zmiana granic, chociaż dwie decyzje – dotycząca subkontynentu indyjskiego w 1947 roku oraz rozwiązanie kwestii Mandatu Palestyny w 1948 roku – stały się zarzewiami poważnych, traumatycznych konfliktów, które nie zostały wygaszone do dziś. Podobnie ma się rzecz z chińską wojną domową, która doprowadziła do oderwania się od Chin Formozy (dzisiejszego Tajwanu). Wyspa ta nadal jest punktem zapalnym, grożącym wybuchem globalnego konfliktu. Wydarzenia z końca lat 40. XX wieku może nie doprowadziły do wielkich inwazji transgranicznych, ale zasiały w powojennym świecie narastającą wrogość i spowodowały napięcia, które nawet dzisiaj w każdej chwili mogą się przerodzić w otwarte wojny. Jak ujął to dziewiętnastowieczny brytyjski prawnik sir Henry Maine: „Wydaje się, że wojna jest tak stara jak ludzkość, ale pokój jest wynalazkiem nowoczesnym”2. Nawet dwa wieki po jego słowach pokój nadal jest wynalazkiem, który wciąż cierpi z powodu problemów typowych dla wieku dojrzewania.
Jeśli chodzi o zapobieganie inwazjom transgranicznym, pod koniec lat 40. o wiele potężniejsza od marzeń o pokoju była groźba zagłady nuklearnej – przynajmniej od momentu, gdy Związek Radziecki w ośrodku w Semipałatyńsku w Kazachstanie 29 sierpnia 1949 roku przeprowadził próby „RDS-1” – swojej pierwszej bomby atomowej, wykorzystującej rozszczepienie jąder plutonu. Do zakończenia pierwszej fazy zimnej wojny Stany Zjednoczone przeprowadziły 1032 testy nuklearne, a Związek Radziecki – 715. Ponad połowę sowieckich testów przeprowadzono w Semipałatyńsku, co miało poważne konsekwencje dla przyszłych pokoleń miejscowej ludności, prowadząc między innymi do wysokiego wskaźnika zachorowań na nowotwory, wad genetycznych i deformacji wrodzonych.
Po 29 sierpnia 1949 roku świat po raz pierwszy stanął przed realnym zagrożeniem wzajemnie gwarantowanego zniszczenia (ang. mutually assured destruction), określanego zwykle za pomocą całkiem adekwatnego akronimu, układającego się po angielsku w słowo „szalony”. MAD zmienił zimną wojnę, ponieważ – jak zwięźle ujął to jeden z historyków wojskowości – „Wojna totalna pomiędzy państwami posiadającymi [broń atomową i nuklearną] niosła ze sobą ryzyko całkowitego samounicestwienia, co wyznaczyło nową górną granicę racjonalności użycia siły”3. Dr Henry Kissinger, wczesny teoretyk strategii nuklearnej, ujął to w równie mrocznych słowach, pisząc: „Niedługo po Hiroszimie i Nagasaki ryzyko związane z rozmieszczeniem broni nuklearnej stało się niemożliwe do obliczenia i stało się zupełnie niewspółmierne z konsekwencjami”4. Wtedy to nadrzędną doktryną Stanów Zjednoczonych stało się odstraszanie – co Kissinger określił jako „strategię psychologiczną mającą cele negatywne”5.
Chociaż prezydent Dwight Eisenhower prywatnie zastanawiał się ze swoimi doradcami, dlaczego broni nuklearnej nie można użyć taktycznie „dokładnie tak, jak wykorzystywane są pociski czy jakakolwiek inna broń” w Cieśninie Tajwańskiej, w publicznych wypowiedziach zachowywał znacznie większą powściągliwość6. W lipcu 1955 roku w Genewie na pierwszym od zakończenia drugiej wojny światowej szczycie brytyjsko-amerykańsko-rosyjskim podkreślił, że wymiana ciosów w czasie wojny nuklearnej miałaby, poprzez rozsiewanie radioaktywnych izotopów przez wiatr, niszczycielski efekt dla życia we wszystkich jego postaciach na półkuli północnej7.
Ta wizja z czasem stawała się jeszcze bardziej prawdopodobna, gdy łączna moc liczona w megatonach broni jądrowej posiadanej przez mocarstwa nuklearne wzrastała wykładniczo. Hiroszima została zniszczona przez bombę o mocy czternastu kiloton, a Nagasaki przez bombę dwudziestokilotonową – mowa o równowartościach odpowiednio czternastu tysięcy i dwudziestu tysięcy ton trotylu. Bomby te wydają się wręcz zabawkami przy dzisiejszych głowicach megatonowych, z których każda ma moc miliona ton trotylu8. Gdyby taka megatonowa bomba wybuchła na optymalnej wysokości, zniszczyłaby wszystkie ceglane budynki w promieniu około pięciu i pół kilometra i spowodowałaby znaczne uszkodzenia w promieniu prawie dwudziestu jeden kilometrów. W promieniu siedemnastu kilometrów zapaliłyby się suche liście, a ludzie przebywający w budynkach doznaliby oparzeń drugiego stopnia. Materiały promieniotwórcze przenoszone przez wiatr zabiłyby w krótkim okresie jeszcze więcej ludzi lub wywoływałyby w ciągu kilku miesięcy wiele przypadków nowotworów, którym towarzyszyłyby poparzenia skóry i krwotoki wewnętrzne. Jak zauważyli Lawrence Freedman i Jeffrey Michaels, historycy doktryny nuklearnej, broń jądrowa w czasie zimnej wojny „zdecydowanie była tępym narzędziem walki i można jej było użyć w sposób tępy”9.
Po pierwszej wojnie światowej wiele osób zakładało, że zbrojenia mają zasadniczo charakter destabilizujący, ale w czasie zimnej wojny tę tezę obalono: rządzący krajami posiadającymi ogromne arsenały nuklearne odkryli, że świadomość zagrożenia wojną atomową tkwi stale w umysłach przywódców światowych i skutecznie zniechęca do konfliktu między supermocarstwami – aczkolwiek działo się to kosztem konfliktów o ograniczonym zasięgu i tak zwanych wojen zastępczych, czyli konfliktów niebezpośrednich. W 1952 roku Stany Zjednoczone przetestowały swoją pierwszą bombę wodorową (nazwaną radośnie „Ivy Mike”), a rok później Sowieci przeprowadzili próbę z jej odpowiednikiem, „Joe 4”. Niedługo potem Winston Churchill, który nie chciał dać się prześcignąć na arenie międzynarodowego wyścigu technologicznego, ogłosił, że w lutym 1952 roku Wielka Brytania wyprodukowała własną bombę atomową (a następnie, w 1957 roku, również bombę wodorową). W 1967 roku zdolność do produkcji broni nuklearnej osiągnęły Chiny, w tym samym okresie prawdopodobnie dokonał tego Izrael. W 1968 roku broń atomową miała również Francja, w 1974 roku Indie, w 1998 roku Pakistan, a w 2006 roku Korea Północna.
Dopiero w 1972 roku prezydent Stanów Zjednoczonych Richard Nixon oraz przywódca ZSRR Leonid Breżniew uznali, że wprowadzenie systemu MIRV (ang. multiple independently targetable reentry vehicle, wielogłowicowe pociski z możliwością niezależnego wyznaczania celów dla poszczególnych głowic) oznaczało, że liczbę głowic z ładunkiem nuklearnym można było zwiększać tak radykalnie, że dało się pokonać systemy obrony przeciwrakietowej wykorzystujące pociski antybalistyczne (ang. antiballistic missile; ABM). W związku z tym podpisano układ o ograniczeniu zbrojeń strategicznych, który zmniejszał liczbę dopuszczalnych aktywnych systemów ABM i MIRV. Czynnikiem, który sprawił, że działania ofensywne nie były w stanie całkowicie wyeliminować działań obrońcy, a tym samym zniósł korzyści wynikające z ataku z zaskoczenia (wyprowadzenie tzw. pierwszego uderzenia), była niewrażliwość na atak jądrowy okrętów podwodnych uzbrojonych w broń nuklearną.
Skuteczność odstraszania efektu MAD zależała od pewności, że obie strony konfliktu nawet po pierwszym uderzeniu zachowają wystarczającą liczbę głowic, aby spowodować niemożliwe do zaakceptowania szkody u agresora10. W latach 80. XX wieku szybki postęp technologiczny w systemach MIRV zaowocował zwiększoną dokładnością i elastycznością celowania, co oznaczało, że można było zrezygnować z posyłania pocisków balistycznych nad wielkie obszary miejskie i skupić się na obiektach militarnych. To z kolei doprowadziło do zdefiniowania koncepcji „kontrolowanej”, „ograniczonej” lub „taktycznej” wojny nuklearnej, opisywanej jako „bardziej subtelna, łagodna i chirurgicznie precyzyjna wojna nuklearna; możliwe przedłużenie wojny konwencjonalnej” i bardziej przypominającej tę, której Eisenhower spodziewał się w Cieśninie Tajwańskiej lub którą Władimir Putin lubi od czasu do czasu straszyć teraz w Ukrainie11.
W marcu 1983 roku prezydent Ronald Reagan rozpoczął projekt Strategicznej Inicjatywy Obronnej, którego celem było wdrożenie kosmicznej obrony przeciwrakietowej. System dopiero raczkował, gdy we wrześniu tego roku radzieckie wczesne ostrzeganie poinformowało o rozpoznaniu (błędnym) amerykańskiego ataku rakietowego, który w rzeczywistości był wynikiem odbicia światła słonecznego od chmur12. Na szczęście na lokalnym szczeblu radzieckiego dowodzenia zwyciężył zdrowy rozsądek i nie doszło do globalnej zagłady. We wrześniu 1987 roku na szczycie amerykańsko-sowieckim we wspólnym oświadczeniu Reagana i sekretarza generalnego KPZR Michaiła Gorbaczowa wyrażono zdecydowane przekonanie, że „wojny jądrowej nie można wygrać i nigdy nie wolno jej prowadzić”13.
Jednak nawet gdyby doszło do takiej wojny, wiele zależałoby od osobowości poszczególnych światowych przywódców i ich reakcji na wiadomość o ataku. Jak to ujęli Freedman i Michaels, taka reakcja mogłaby mieć postać: „lekkomyślnej wściekłości, letargicznej rezygnacji, całkowitego tchórzostwa lub zdecydowanego i pewnego działania”. Pierwsza i ostatnia z tych możliwości mogłyby doprowadzić do całkowitej zagłady rodzaju ludzkiego14. Przy czym wymienione opcje nie są wcale jedynymi możliwymi. Część krytyków energii atomowej twierdzi, że życie na Ziemi zostanie unicestwione w wyniku ogromnej katastrofy nuklearnej, ale nie mają racji: dotyczyłoby to jedynie życia ludzi i innych większych stworzeń. Jeszcze zanim ostatni człowiek w ostatniej jaskini umrze na raka wywołanego promieniowaniem, Ziemię przejmą we władanie karaluchy, szczury i inne podobne gatunki, a w miastach stopionych na szklane tafle cykl ewolucyjny rozpocznie się od nowa. Błękitna Planeta nadal będzie krążyć wokół Słońca, tyle że po prostu już bez nas.
Konsekwencją tego aż nazbyt łatwo przewidywalnego i całkiem realnego scenariusza był brak użycia broni nuklearnej od sierpnia 1945 roku. Od czasu zrzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki ponad trzy czwarte wieku temu po prostu nikt od niej nie zginął (chociaż przy okazji kryzysu kubańskiego w 1962 roku było do tego bardzo blisko). W pewnym sensie można powiedzieć, że pokój zachowano dzięki broni nuklearnej, bo to z jej powodu wojny, które prowadzono później, miały tylko ograniczony zasięg. Od czasu drugiej wojny światowej broń jądrowa pomogła ograniczyć działania wojenne do mniejszych konfliktów zbrojnych, częstych, ale przy tym ograniczających zastosowanie najcięższych środków walki. Liczba tych konfliktów od 1945 roku (zależnie od przyjętej metody liczenia) wyniosła między 150 a 30015. Historyk wojskowości John Keegan pisał dwie dekady temu: „Pięćdziesiąt milionów ludzi, którzy stracili życie w konfliktach zbrojnych po drugiej wojnie światowej, zginęło w większości od taniej, masowo produkowanej broni i małokalibrowej amunicji, kosztującej niewiele więcej niż radio tranzystorowe na baterie, którego światowa kariera zaczęła się w tym samym okresie”16.
Pomimo faktu, że niebezpieczeństwa związane z wymianą ciosów za pomocą rakiet balistycznych z głowicami jądrowymi w ciągu ostatnich siedmiu dekad w dużej mierze powodowały ostrożniejszą politykę międzynarodową supermocarstw, rzadko kto cieszył się z MAD. Za wspieranie rozbrojenia nuklearnego przyznano poszczególnym osobom i organizacjom aż osiem Nagród Nobla. Uhonorowany został za to tylko jeden zwolennik odstraszania nuklearnego – tym człowiekiem (i to w dziedzinie ekonomii) był w 2005 roku Thomas Schelling17.
Historycy przez długi czas spierali się na temat tego, kto odpowiadał za wybuch zimnej wojny, która rozpoczęła się zaledwie kilka miesięcy po kapitulacji Japonii i znajdowała się już w zaawansowanym stadium, gdy niemal przerodziła się w „gorącą” wojnę w czasie blokady Berlina od czerwca 1948 do maja 1949 roku. Jednakże po udostępnieniu archiwów sowieckich na początku lat 90. stało się jasne, że zaraz po zakończeniu drugiej wojny światowej Józef Stalin zamierzał szerzyć marksizm-leninizm wszędzie tam, gdzie dostrzegł brak determinacji Zachodu. W końcu Lenin przekonywał, że zderzenie komunizmu z kapitalizmem jest nieuniknione i nieuchronne, a wybuch zimnej wojny, gdy Niemcy zostały osłabione, a Europa zubożała, wydawał się następcy Lenina sprzyjającym momentem, podobnie jak ówczesny układ sił w zakresie rozmieszczenia sił zbrojnych. „Możliwość stworzenia bezapelacyjnie wrogiego mocarstwa światowego i doprowadzenia do pełnej konfrontacji zależała od decyzji jednego człowieka” – podsumował Robert Conquest, najwybitniejszy z sowietologów. Marzenie o pokoju nie umarło samo z siebie. Zostało zamordowane przez Józefa Stalina.
Dyplomata George Kennan, opisując sytuację w Moskwie, zrozumiał intencje Stalina i przedstawił je w swoim słynnym „Długim telegramie”, wysłanym w lutym 1946 roku. Został on później opublikowany we wpływowym czasopiśmie „Foreign Affairs” (autor zachował wówczas anonimowość, a tekst podpisano tylko pseudonimem „X”). W marcu tego samego roku w Westminster College w Fulton w stanie Missouri Winston Churchill ostrzegał przed nieustępliwością Stalina w przemówieniu, w którym po raz pierwszy użył terminu „żelazna kurtyna”. Świat uświadomił sobie, że podżegacz wojenny i prowokator stosujący terror ma do swojej pełnej dyspozycji ogromną, monolityczną armię – i szybko rozbudowuje swoje imperium.
Wszystkie ważne wydarzenia, które nastąpiły po wyeliminowaniu pluralizmu z polityki państw Europy Wschodniej, wynikały bezpośrednio z zamiaru zniszczenia swobodnych stosunków międzynarodowych i prowadzenia wojny ideologicznej Stalina z Zachodem: masowe zastraszanie podczas wyborów w Polsce w styczniu 1947 roku, zmuszenie do abdykacji króla Rumunii Michała w grudniu 1947 roku, komunistyczny zamach stanu w Czechosłowacji w lutym 1948 roku i wreszcie blokada Berlina cztery miesiące później.
Dlatego utworzenie przez prezydenta Harry’ego Trumana we wrześniu 1947 roku Centralnej Agencji Wywiadowczej, a dwa miesiące później – Rady Bezpieczeństwa Narodowego, a także upoważnienie do prowadzenia tajnych działań były konieczną reakcją wynikającą z potrzeby chwili i racji stanu. Z technicznego punktu widzenia próba blokady Berlina przez Związek Radziecki w czerwcu następnego roku stanowiła casus belli, ale Truman i brytyjski premier Clement Attlee rozsądnie zdecydowali, że zinterpretują to inaczej, uznając działanie Stalina jedynie za zaawansowaną prowokację18. W odpowiedzi na nią uruchomili most powietrzny, polegający na transporcie drogą lotniczą całego zaopatrzenia dla miasta. Choć operacja pociągnęła za sobą ogromne koszty, działania trwające jedenaście miesięcy należy uznać za niezwykle skuteczne. Efekt sowieckiej prowokacji był dokładnie odwrotny od tego, co chciała uzyskać Moskwa. I jest to fenomen, który będzie pojawiać się w tej książce regularnie. W kwietniu 1949 roku, dziesięć miesięcy po uruchomieniu mostu powietrznego do Berlina, dwanaście państw zjednoczonych w pragnieniu zbiorowego bezpieczeństwa przed sowieckim zagrożeniem stworzyło NATO. A siedemdziesiąt trzy lata później, w konsekwencji inwazji Putina na Ukrainę, Szwecja i Finlandia złożyły wnioski o członkostwo w sojuszu zrzeszającym już trzydzieści krajów.

Wojna domowa w Chinach: niepowodzenie koncepcji scentralizowanego dowodzenia generalissimusa

Ze względu na to, że użycie broni jądrowej może prowadzić do samozagłady, oręż ten stał się parasolem, pod którym konwencjonalna wojna raczej rozkwitała, niż zanikała. Jednak istnienie tej broni nie miało wpływu na chińską wojnę domową, która pod względem liczby użytych żołnierzy nadal jest zdecydowanie największym starciem militarnym od czasu drugiej wojny światowej, wojną, która wpłynęła na ukształtowanie losów Chin na kolejne pokolenia, a tym samym wpływającą do dziś również na postać całego współczesnego świata.
Podczas drugiej wojny światowej i w latach ją poprzedzających Chiny okrutnie ucierpiały w konsekwencji militarnej ekspansji Cesarstwa Japonii. Po zakończeniu wojny światowej osiemdziesiąt tysięcy chińskich żołnierzy 6. Armii Czang Kaj-szeka przerzucono do Nankinu z zadaniem odzyskania stolicy. Tymczasem w Szanghaju żołnierze 94. Armii złożonej z biednych chłopów zostali powitani przez zamożnych chińskich obywateli miasta jak bohaterowie – wyzwoleni nosili eleganckie jedwabne szaty, a wyzwoliciele, w najlepszym wypadku, słomiane sandały19. Jednak chińscy nacjonaliści wiedzieli, że ich walka jeszcze się nie skończyła, gdyż z popiołów i ruin japońskiej dominacji wyłonił się odwieczny wróg. Związek Radziecki przejął kontrolę nad wszystkimi strategicznie ważnymi punktami w Mandżurii, kluczowym obszarze na północy. I to nie Czang Kaj-szek (znany również jako Jiang Jieshi) miał te ziemie przejąć we władanie.
Mao Tse-tung (Mao Zedong) walczył z chińskimi nacjonalistami przez prawie dwie dekady. Pod koniec drugiej wojny światowej miał do swojej dyspozycji setki tysięcy partyzantów, w większości rozproszonych na odległych obszarach wiejskich północnych Chin. Japońska inwazja dała partyzantom Mao pewne korzyści w walce z armią Kuomintangu Czang Kaj-szeka, która poniosła znaczne straty podczas walk z najeźdźcami. W 1945 roku oddziały Narodowej Armii Rewolucyjnej podległe Mao liczyły już dobrze ponad milion żołnierzy, a na terenach kontrolowanych przez komunistów żyło 100 milionów Chińczyków.
Okoliczności powstania współczesnego ustroju Chin, dziś jednego z dwóch supermocarstw światowych, mają kluczowe znaczenie. Zrodził się mit, z zapałem propagowany przez Komunistyczną Partię Chin, że komuniści zwyciężyli, ponieważ naród chiński pragnął marksizmu-leninizmu. Jest to nonsens. Tak naprawdę kluczem do zrozumienia wyniku wojny jest zrozumienie tego, jak – czasami nie z własnej winy – Czang Kaj-szekowi nie udało się osiągnąć czterech celów strategicznych przywódcy, które opisujemy we „Wprowadzeniu”, podczas gdy Mao Tse-tung w ostatecznym rozrachunku odrobił tę lekcję wprost wzorowo.
W październiku 1945 roku, wkrótce po kapitulacji Japonii, Mao i Czang Kaj-szek spotkali się po raz pierwszy od dwudziestu lat w mieście Chongqing, wojennej stolicy tego ostatniego; Mao przybył w towarzystwie ambasadora USA w Chinach. Wszelka nadzieja, że obie strony będą w stanie współpracować po deklaracji Mao, że „wszystkie strony muszą zjednoczyć się pod przewodnictwem przewodniczącego Czanga, aby zbudować nowoczesne Chiny”, niedługo potem zupełnie zniknęła. Mao po powrocie do siebie poinformował swoich zwolenników, że uważa tę deklarację jedynie za „zwykły kawałek papieru”20. Późną wiosną 1946 roku walki zostały wznowione. Chociaż Kuomintang wygrał kilka bitew o północne bazy komunistów, zdobywając od stycznia do marca 1947 roku 150 miast, do końca wojny nie odniósł już żadnego większego zwycięstwa.
Od 1937 do 1945 roku w Chinach toczyły się dwie wojny: narodowowyzwoleńcza przeciwko Japończykom i długotrwała wojna domowa Kuomintangu z komunistami. W tej pierwszej Kuomintang brał znacznie większy udział, co jednak oznaczało też, że ponosił znacznie większe straty21. Podczas wojny z Cesarstwem Japonii, w której zginęło od czternastu do dwudziestu milionów Chińczyków, Chiny doświadczyły przerażającej biedy na obszarach wiejskich. Chińskie elity z miast wybrzeża w dużej części współpracowały z Japończykami, a taka kolaboracja osłabiła państwo i jego przywódców – zwłaszcza dlatego, że w kraju szerzyły się również powszechnie korupcja i inflacja22.
Korupcja była (i jest w dalszym ciągu) niebezpieczna nie tylko dlatego, że prowadzi do przekierowania zasobów niezbędnych do wysiłku wojennego, ale także dlatego, że całkowicie demoralizuje żołnierzy i obywateli, którzy są jej ofiarami. Historyczka Rana Mitter zauważyła, że: „Kiedy Czang Kaj-szek smakował zwycięstwo, patrzył na ruiny – za granicami i w kraju […] a amerykańskie rozczarowanie rządem z Chongqing wydawało się uzasadnione degrengoladą reżimu rządzącego Chinami. Naród miał wielkie wizje, ale rzeczywistością były powszechny głód, korupcja w rządzie i brutalne działania organów bezpieczeństwa państwa”23.
Działo się tak głównie dlatego, że to Kuomintang, a nie komuniści, w znacznym stopniu poniósł ciężar walk z Japończykami i w chwili nagłej kapitulacji Japonii 1 września 1945 roku jego zasoby były na wyczerpaniu24. A jednak to Czang Kaj-szek nadal oficjalnie rządził Chinami, ze wszystkimi związanymi z tym uprawnieniami podatkowymi, poborowymi i patronatem politycznym25. Co więcej, Czang Kaj-szek, który w 1943 roku uczestniczył w konferencji aliantów w Kairze i poznał osobiście Churchilla oraz Roosevelta, na arenie międzynarodowej nadal był postacią rozpoznawalną. Zatem historia chińskiej wojny domowej zasadniczo przedstawia historię Czanga i jego wyższych dowódców, którzy zmarnowali wszystkie przewagi, które posiadali, podczas gdy Mao przetrwał do czasu, gdy był w stanie przeprowadzić niszczycielskie kontrofensywy26.
I rzeczywiście, gdy spojrzymy na suche zestawienie twardych danych, fakt, że wojna domowa w ogóle wybuchła w 1945 roku, nie mówiąc już o tym, że Czang Kaj-szek ją przegrał, jest właściwie zaskakujący. Kuomintang miał wówczas pod bronią 2,6 miliona ludzi, podczas gdy komuniści dysponowali armią nie większą niż pół miliona żołnierzy, z których tylko połowa była uzbrojona w karabiny27. Kuomintang kontrolował większość kluczowych miast Chin, podczas gdy komuniści początkowo ograniczali się do baz na obszarach rolniczej części Chin północnych. Jednak brak jedności Kuomintangu, w którym działały konkurujące ze sobą frakcje ze współzawodniczącymi liderami, sprawił, że uwaga decydentów skupiała się raczej na sprawach wewnętrznych, a nie na wspólnym wrogu. Nikt nie spodziewał się, jakich okropieństw mogą dopuścić się komuniści w swoim bądź co bądź kraju.
W świetle imponującej siły bojowej i zdobyczy terytorialnych Mao, osłabienia rządu i wojska Kuomintangu oraz kluczowych działań Stalina w oparciu o przyczółki w Mandżurii komuniści zyskali szansę połączenia sił z Rosjanami i objęcia kontroli nad terytorium rozciągającym się od granic Mongolii przez Mandżurię aż po granice ze Związkiem Radzieckim. Setki tysięcy żołnierzy komunistycznych pomaszerowało na północ, na spotkanie Armii Czerwonej, a w kwietniu 1946 roku Sowieci ostatecznie oddali Mandżurię chińskim komunistom.
Historycy zwykle dzielą wojnę domową w Chinach na trzy etapy: od maja do listopada 1948 roku trwała tzw. kampania Liaoshen, której celem była kontrola nad Mandżurią, od listopada 1948 roku do stycznia 1949 roku trwały natomiast równolegle kampanie Pingjin – o Pekin i Tiencin – oraz Huaihai w północnych Chinach. To właśnie zwycięstwo w kampanii Huaihai zapewniło komunistom zwycięstwo w całej wojnie domowej, która do tego czasu równie dobrze mogła potoczyć się zupełnie inaczej. Tylko podczas tych trzech kampanii Kuomintang stracił ponad 1,5 miliona ludzi, w porównaniu z ćwierć milionem ofiar u komunistów28.
Jeśli pierwszym zadaniem strategicznego przywódcy jest jasne przekazanie zasadniczych idei, Czang Kaj-szek poniósł tu totalną klęskę. Zdecydował się na potępienie liderów lokalnych społeczności, którzy współpracowali z Japończykami w miastach nadmorskich, akurat kiedy desperacko potrzebował ich wsparcia. Scentralizował władzę w swoich rękach i w ten sposób zraził do siebie ważnych przywódców Kuomintangu w Mandżurii, Sinciangu i w południowo-zachodnich Chinach. Zaatakował komunistów zbyt wcześnie po spotkaniu z Mao, przez co stracił poparcie kluczowych postaci w administracji prezydenta Trumana. Choć na przełomie lat 1946 i 1947 zdobył kontrolę nad znacznym terytorium, w późniejszych latach nie udało mu się jej utrzymać. Jego polityka wobec wpływowych lokalnych watażków**, którzy kontrolowali większą część Chin, sprowadzała się raczej do konfrontacji niż pojednania, więc pod koniec 1948 roku popełnił kilka ważnych błędów taktycznych29.
Strategia Czang Kaj-szeka polegająca na koncentracji sił w miastach i rozproszeniu oddziałów wzdłuż linii kolejowych naraziła je na ataki wysoce ruchliwych partyzantów komunistycznych. W kraju tak rozległym jak Chiny linie zaopatrzenia zawsze były zagrożone, dostawy dla rozproszonych sił Kuomintangu były więc regularnie odcinane. Decyzja Czanga o wydłużeniu linii komunikacyjnych podczas próby odbicia północno-wschodnich terenów, gdzie komuniści otrzymywali wsparcie od ZSRR, była katastrofalnie chybiona30. Działania te były tym bardziej zaskakujące, że podczas walk z Japonią dał on się poznać jako świetny dowódca. Być może z tego powodu był otoczony czcią podwładnych, którzy, jak stwierdził jeden z historyków: „rywalizowali między sobą o jego przychylność, co ograniczało ich niezależność i szybkość działania, ponieważ czekali na decyzję, a nie wykazywali się własną inicjatywą”31. Nie jest to oczywiście tendencja ograniczona do chińskiej wojny domowej. Niezależnie od tego, jak bardzo pocieszające byłoby słuchanie zgodnych opinii, każdy sztab generalny, jeśli ma być skuteczny, potrzebuje kilku wątpiących „etatowych nieprzekonanych”.
Za to Mao rozumiał zarówno strategiczne, jak i taktyczne uwarunkowania, z którymi musiał sobie radzić, i trafnie realizował najważniejsze idee. Zdawał sobie sprawę, jak ważna jest zwinność w działaniach, zamiast – jak sam to określił – „uczynić z utrzymywania lub zajmowania miejsca nasz główny cel”32. Studiował Sztukę wojny Sun Tzu, dzieło chińskiego teoretyka wojny żyjącego około 550–500 r. p.n.e., i poznał zalety unikania bezpośrednich konfrontacji, jeśli preferowana była strategia wojny manewrowej. Pomimo początkowej niepewnej pozycji lektura Sun Tzu nauczyła go także, jak rozkładać siły i oceniać ryzyko, jak stosować oszustwa i, gdy to możliwe, postępować odwrotnie do tego, czego spodziewa się wróg33.
Nie bez znaczenia było między innymi to, że Mao miał całkowitą kontrolę nad polityką i strategią, korzystając z władzy dyktatorskiej, podczas gdy Czang – mimo że oskarżano go o bycie despotą – mógł o tym tylko pomarzyć. Co więcej, ideologię marksistowską interpretowano na szczeblu lokalnym bardzo elastycznie, gdyż komuniści, w przeciwieństwie do Kuomintangu, byli skłonni dogadywać się praktycznie z każdym i w każdych okolicznościach. Zdarzyło im się nawet nająć 200 tysięcy żołnierzy z armii Mandżukuo, którzy walczyli wcześniej dla Japończyków. Wszelki sprzeciw wobec rządów komunistycznych tłumiono szybko i brutalnie; w czasie wojny stracono nie mniej niż 150 tysięcy żołnierzy, często po torturach34.
Komuniści realizowali bezwzględną politykę redystrybucji ziemi na wsi, z przekonaniem karząc fizycznie i zabijając milion lokalnych właścicieli ziemskich, gdy tylko partyjne „sądy ludowe” wydawały wyroki skazujące. Ponieważ około 90 procent ludności Chin składało się z chłopów pracujących na roli, przymusowy pobór do armii komunistycznej osładzano obietnicami ziemi i wolności. Dla chińskiego właściciela ziemskiego posiadanie zaledwie ćwierci hektara oznaczało wyrok śmierci. Nie było to spontaniczne uznanie chińskiego chłopstwa dla zasad dialektyki marksistowsko-leninowskiej, ale brutalne zawłaszczanie ziemi, które często było po prostu rozstrzyganiem dawnych lokalnych waśni35. Jeden z historyków zauważył w związku z tym, że „zarówno nacjonaliści, jak i komuniści uciekali się do strasznych metod, zakładających taktykę spalonej ziemi, zatapianie rozległych połaci gruntu i prowadzenie w miastach kampanii terroru, przy użyciu czystek oraz głodu jako środka militarnego”36.
W takich okolicznościach w kolejnych latach często dochodziło do sytuacji, gdy Stany Zjednoczone z wahaniem i niekonsekwentnie wspierały jedną ze stron (Kuomintang), Rosjanie zaś, bez żadnych skrupułów, drugą (komunistów). Wojna zastępcza (proxy warfare) tego rodzaju w okresie po drugiej wojnie światowej wkrótce stała się tak wszechobecna, że bezpośrednia interwencja supermocarstwa była raczej wyjątkiem niż regułą37. To wykorzystanie zastępczych sił do toczenia walk między supermocarstwami naraziło obie strony na oskarżenia o hipokryzję i gotowość walki do ostatniego Chińczyka, Angolczyka czy Nikaraguańczyka, lub ostatnio – Ukraińca.
Amerykanie wycofali się z Chin w styczniu 1947 roku. Do połowy 1948 roku nadal jednak wspierali Kuomintang, wysyłając doradców i sprzęt. Do tego czasu Czang Kaj-szek stracił już ponad milion żołnierzy i wyraźnie przegrywał wojnę. Historycy będą nadal się spierać, czy prezydent Truman naprawdę „przegrał Chiny”, ale faktem jest, że te oskarżenia będą towarzyszyć mu do ostatnich dni politycznej kariery – odnosząc się do jednej z trzech niezwykle ważnych, zapadających w pamięć decyzji Trumana w Azji Wschodniej, które obejmowały już nuklearną zagładę Hiroszimy i Nagasaki, a wkrótce także zaangażowanie Ameryki w wojnę koreańską. Jednak z historycznego punktu widzenia zagraniczna interwencja w wojnach domowych rzadko wpływała na ich wynik, jak pokazały wojny domowe w Hiszpanii i Rosji.
W ciągu dwóch lat od sierpnia 1945 roku komunistyczna Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (ChAL-W), po wprowadzeniu przymusowego poboru na zajętych terenach i wchłonięciu w swoje szeregi dezerterów z Kuomintangu, powiększyła się czterokrotnie. Armia Kuomintangu była początkowo uzbrojona w trzy miliony karabinów i 200 tysięcy karabinów maszynowych zdobytych na Japończykach, ale zamiast wycofywać się z pozycji, których nie można było obronić, dowódcy zazwyczaj wysyłali na miejsce kolejne elitarne oddziały, które były unicestwiane jeden po drugim, co doprowadziło do dalszej demoralizacji armii38. Rozkazy Mao brzmiały: „Naszym głównym celem jest zniszczenie żywej siły wroga. W każdej bitwie starajcie się ich całkowicie wytępić i nie pozwólcie, aby ktokolwiek wydostał się z zarzuconej sieci”39. W takiej sytuacji, jeśli tylko żołnierzom oferowano wybór między całkowitym unicestwieniem a zmianą stron, wielu wybierało tę drugą możliwość.
Dezercje z armii Kuomintangu były całkowicie zrozumiałe, jeśli weźmie się pod uwagę, z jaką brutalnością traktowano w niej żołnierzy. Około 40 procent poborowych dezerterowało już podczas podstawowego szkolenia, a kolejne 20 procent umierało z głodu40. W terenie i podczas operacji wskaźnik miesięcznej dezercji w jednostkach wynoszący 10 procent nie był niczym niezwykłym. Jeśli towarzysz z oddziału rejterował, byłeś bity i traciłeś racje żywnościowe. Czasami żołnierzy trzeba było wiązać linami lub nawet łańcuchami, aby zapobiec dezercjom podczas przemarszów, ale można było ich też wiązać razem w nocy. „Żołnierze mogli załatwiać potrzebę tylko w określonych porach i trzeba było to robić zbiorowo”41. Był to niemal laboratoryjny eksperyment demoralizacji. Brutalność była zaraźliwa: wielu żołnierzy Kuomintangu należało wcześniej do bandyckich gangów różnych lokalnych watażków, dla których, jak to ujął historyk, „grabieże, gwałty, tortury, egzekucje i palenie wiosek były czymś zupełnie normalnym, a nie wyjątkowym”42.
Morale armii Kuomintangu niszczyła również hiperinflacja, ponieważ żołd stawał się z czasem właściwie bezwartościowy. Oficerowie zaczęli kraść pieniądze przeznaczone dla podwładnych, sprzedawać zaopatrzenie i sprzęt wojskowy oraz nękać ludność cywilną43. Często także dopuszczano się przekupstw, aby zdobyć jakąś pracę biurową daleko od linii frontu, gdzie można było zarabiać, sprzedając żołnierskie racje ryżu lokalnym handlarzom. Pewien historyk zauważa, że „o wiele za często żołnierze musieli wyżywić się garściami ryżu, które trzymali po kieszeniach”44. Bogacenie się oficerów kosztem własnych żołnierzy jest częstym zjawiskiem w źle dowodzonych armiach.
Komuniści, wykorzystując biedę wywołaną inflacją pustoszącą Chiny, oblegali kolejne miasta i głodem zmuszali ludność do kapitulacji. Najstraszniejszym przykładem takiej strategii było pięciomiesięczne oblężenie Changchun, największego miasta Mandżurii. Lin Biao, dowódca Ludowej Armii Polowej Mandżurii, nakazał przekształcenie go w „miasto śmierci”. Ludność cywilna miasta, odcięta od wszystkich pobliskich obszarów zajętych przez nacjonalistów, uciekała się do jedzenia trawy, kory i ludzkiego mięsa, którym w pewnym momencie zaczęto handlować na czarnym rynku. Około 160 tysięcy osób zmarło z głodu w czasie, gdy ciężka artyleria komunistów ostrzeliwała miasto przez całą dobę. „Changchun przypominała Hiroszimę” – napisał jeden z podpułkowników ChAL-W w swoich wspomnieniach, które później zostały zakazane. „Zginęło tam prawie tyle samo ludzi. Z tą różnicą, że w Hiroszimie trwało to dziewięć sekund, a w Changchun – pięć miesięcy”45. Do chwili zakończenia oblężenia ludzie zjedli wszystkie liście i źdźbła trawy46. Rodzice sprzedawali córki za jakiekolwiek jedzenie, głodujące rodziny zjadały nawet wypełnienia poduszek, znajdowano całe domy pełne zastygłych jak we śnie ludzi, którzy umarli z głodu.
W późniejszym okresie wojny kolejne miasta kapitulowały przed komunistami bez oporu. Żadne z nich nie chciało powtórzyć losu Changchun. Małe potyczki partyzanckie z początku wojny z czasem zmieniły się w otwarte batalie, bezlitosne areny wyniszczenia; Changchun było symbolem starcia rodem wprost ze średniowiecza, tyle że z wykorzystaniem dział przeciwlotniczych. „W samej Mandżurii – pisze historyk Frank Dikötter – komuniści przejęli lub zwerbowali do armii około miliona ludzi. W kolejnych bitwach przestawały istnieć kolejne najlepsze jednostki rządowe armii Czang Kaj-szeka”47.
Przykładem niezdolności Czanga do narzucenia swojej woli własnej armii może być bitwa pod Jinzhou, do której doszło w październiku 1948 roku. Miesiąc wcześniej Mao rozkazał Lin Biao zająć kluczowe miasto, które uniemożliwiało wzmocnienie sił Kuomintangu w Mandżurii i dostarczenie jakiejkolwiek pomocy w okolice Changchun i Shenyangu. Chodziło o to, aby „zamknąć drzwi i stłuc psa”, jak to ujął48. Ze wzniesień w pobliżu Jinzhou ciężka artyleria ChAL-W ostrzeliwała jedyne lotnisko w mieście, czyniąc je niezdolnym do użytku, zanim oddziały Kuomintangu mogły zostać wysłane z Shenyangu w celu wzmocnienia okolicznych sił. Mimo to Czang Kaj-szek nadal miał nadzieję, że wykorzysta atak na Jinzhou do unieruchomienia Lin Biao, dopóki nie nadejdą odwody z Shenyangu i północnych Chin. Generał David Barr, amerykański doradca Chang Kaj-szeka, stwierdził później: „Plany i wydane rozkazy były rozsądne i gdyby je wykonano, przyniosłoby to prawdopodobnie dobre rezultaty”49. Sam Lin Biao zgodził się z tą opinią, komentując: „Przygotowaliśmy ucztę na jeden stół, ale teraz mamy dwa stoły gości. Co robić?”. Mao rozkazał mu uderzyć na miasto, zanim zdążą pojawić się kolejni goście.
Plany i wyobrażenia nie były jednak równoznaczne z właściwą realizacją koncepcji strategicznych. Drugie zadanie strategicznego przywódcy podkreśla znaczenie skutecznego komunikowania podwładnym zasadniczych koncepcji, a trzecie polega na nadzorowaniu ich skutecznej realizacji. Chang Kaj-szek potrafił przekazać swój pomysł na kontratak wpływowym podwładnym, takim jak generał Wei Lihuang, dowódca w Shenyangu, i generał Fu Zuoyi, który dowodził armią Kuomintangu w północnych Chinach. A jednak żaden z nich nie był skłonny do osłabienia własnych sił, żeby pomóc w ocaleniu Jinzhou, dlatego strategia nie została wprowadzona w życie na czas. Czang Kaj-szek musiał spędzić co najmniej dziewięć dni, latając tam i z powrotem między Shenyangiem i Pekinem, usiłując przekonać swoich podwładnych o zbyt wielkiej władzy, aby przyszli z pomocą miastu, i tracąc cenny czas na negocjacje50.
Z drugiej strony ćwierćmilionowa armia Lin Biao wykorzystała ten czas bardzo pożytecznie, ryjąc w ziemi wokół Jinzhou kilometry okopów, odcinając dopływ świeżej wody i całą komunikację z miastem, nieustannie nękając je ostrzałem z 900 dział. 14 października oddziały komunistów przedarły się przez miejskie mury i przed zapadnięciem zmroku zajęły Jinzhou, zdobywając 400 ciężarówek i amunicję wystarczającą dla sześćdziesięciu tysięcy żołnierzy.
Utrata Jinzhou okazała się dla Czang Kaj-szeka katastrofą. Sześć dni później poddało się również Changchun, a 2 listopada komuniści zajęli Shenyang. Dziesięć dni później kampania Liaoshen zakończyła się porażką Kuomintangu. W styczniu 1949 roku w ręce komunistów wpadło Xuzhou, a kampania Huaihai również zakończyła się klęską sił rządowych. Pekin poddał się komunistom bez walki 22 stycznia, zaś 1 października Mao proklamował powstanie Chińskiej Republiki Ludowej. Czang Kaj-szek uciekł na Tajwan 10 grudnia 1949 roku, po czym nigdy nie podpisano żadnego formalnego traktatu pokojowego ani nawet zawieszenia broni.

 
Wesprzyj nas