Blisko 1000 fraszek Stanisława Jerzego Leca po raz pierwszy w jednym tomie. Lec potrafił w pełni oddać różnorodność tego gatunku a jego fraszki w niczym nie ustępują aforyzmom, są równie błyskotliwe, ironiczne i ponadczasowe.


Lec kochał fraszki. Pisał je od zawsze i stale.

Te krótkie, wierszowane i rymowane utwory, w lekkim, zwykle żartobliwym albo ironicznym stylu, często z puentą, nie tylko odzwierciedlają poczucie humoru autora, ale także są świadectwem jego sposobu myślenia. Jako fraszkopis dorównujący kunsztem ojcu polskiej fraszki – Janowi Kochanowskiemu – potrafił w pełni oddać różnorodność tego gatunku: obok utworów frywolnych refleksyjne, obok obyczajowych filozoficzne, obok biesiadnych satyryczne, a nawet obok wesołych smutne, choć to rzadkość.

Często tworzył we fraszkach mikronarracje odnoszące się do konkretnych zdarzeń, osób czy aktualnych kwestii zaprzątających społeczeństwo. Lec bez wątpienia jest mistrzem epigramatu, czemu najpełniej dał wyraz w „Myślach nieuczesanych”, a jego fraszki w niczym nie ustępują aforyzmom, są równie błyskotliwe, ironiczne i ponadczasowe.

Stanisław Jerzy Lec
Fraszki
Zredagowała i posłowiem opatrzyła Lidia Kośka
Oficyna Literacka Noir sur Blanc
Premiera: 6 listopada 2024
 
 


NOTA EDYTORSKA

Podstawą wydania są cztery zbiory utworów S. J. Leca: Spacer cynika. Satyry i fraszki, Łódź 1946; Życie jest fraszką. Fraszki i satyry, Warszawa 1948; Z tysiąca i jednej fraszki, Warszawa 1959; Fraszkobranie, Warszawa 1966.
Zbiory z 1946 i 1959 roku zawierają autorskie wybory fraszek – pierwszy przedwojennych, w którym Lec liczne utwory opatrzył datami; drugi jest wyborem z lat 1936–1958, także tutaj, chociaż dużo rzadkiej, napotkamy datowanie. Niektóre fraszki powtarzają się w kolejnych edycjach; do niniejszego wyboru powtórzeń tych oczywiście nie wyłączono, jak również pewnej liczby fraszek, których zrozumienie wymagałoby przypisów objaśniających realia, do jakich utwory te nawiązują.
Ujednolicono pisownię, w tym zapis inicjalnych wyrazów w wersie, kierując się zasadami przyjętymi w najpóźniejszych wydaniach akceptowanych przez poetę.

FRASZKA
Dowcip – goniąc za nią – usiadł na rytm rączy
Bo do niej dążył miłością namiętną.
Celem życia mu było z nią się w jedno złączyć,
Z jedyną, z ostatnią, z Pointą.

Gdy na końcu myśli, u samego celu
Miłosnym uściskiem wreszcie się dopadli,
Głupstwo palnąwszy, na śmierć ich postrzelił
Zazdrosny drukarski diablik.
Z tomiku Zoo (1935)

Spacer cynika
1946

FRASZKA
Fraszkę napisać — to fraszka,
rzekł mi raz geniusz przedni.
I usiadł, pocił się, kaszlał,
i co napisał? — Tragedię!

NA KONFISKATĘ „GAZETY POLSKIEJ”
Tak gryzł długo prasę cenzor,
aż się w własny ugryzł jęzor.

O FRASZCE
Rzuciłem raz łykowi rękawicę,
chociaż splamiłem tym rycerski zwyczaj stary,
a on ją najspokojniej włożył na prawicę
i czekał na tę drugą, żeby miał do pary.

LAKONICZNE
Obraz naszego świata dość określają dwuwiersze.
Motywy o uwięzieniu też nie bywają szersze.
lipiec 1936

COMMEDIA DELL’ARTE
Do teatrów podobne państwa naszej ery:
Coraz nowe zespoły i gorsze premiery.
sierpień 1936

JURISPRUDENCJA
Mówią: Noc ma swoje prawa —
byłaby to sprawa niezła,
tylko cała w tym zabawa,
że dziś prawa dnia nikt nie zna.
czerwiec 1936

O PRZYRODZIE
Czuję w mózgu myśl jak myszkę,
kiedy chodzę sam po lesie,
że niejedną grubą szyszkę
należałoby powiesić.
czerwiec 1936

NA OŚWIATĘ W WOLNEJ POLSCE
Lud szczęśliwy, lud wesoły,
nikt mu już nie daje szkoły.
lipiec 1936

WCIELANIE W CZYN
„Surowe nam zacząć życie”, padło premiera słowo,
i już bezdomni na polach kartofle żrą na surowo.
lipiec 1936

NA KONGRES KARŁÓW W BUDAPESZCIE
A w pięknym Budapeszcie odbędzie się kongres
karłów.
Gdyby nam wzięto tych — z ducha, w Sejmie by
życie zamarło.
lipiec 1936

O CIĘŻKIM PRZEMYŚLE
Kiedyż do głębi zrozumiemy,
kiedy krzykniemy należycie?
Jak? Macie taki ciężki przemysł
i lekkie, ach, najlżejsze życie!
maj 1938

O NADMIARZE INTELIGENCJI W POLSCE
Ucz się, ucz, mój synu,
ceń królewską radę:
„Disce puer latine,
ego te faciam, mości panie,
dziadem”.
luty 1938

IDEOLOGIA
Żeby mieć z masłem pewny chleb,
za mało, by rósł z karku łeb!
Z chorągwią krocz przez ziemski dół! —
Abyś kierunek wiatru czuł.
maj 1938

ŚRODKI OCHRONNE
Chcesz środków ochronnych, to zaufaj gumie.
Spytaj się policji, ona to rozumie.

O NASZEJ STOPIE ŻYCIOWEJ
Stopa życiowa się podniosła?
Więc ją podpatrzę na wykresach.
To stopa? Płaska, brudna, bosa!
To przecież pięta Achillesa.
maj 1938

POŚWIĘCENIE
Poświęcenie tablicy, poświęcenie bocznicy,
poświęcenie sikawki w Dolnym Kulikowie.
Prosimy o wyjawienie nam tej tajemnicy,
kiedy nastąpi poświęcenie
uwagi obywatelowi.
wrzesień 1938

DO PRZYSTOJNEJ POLICJANTKI
Nic już na to nie poradzę,
muszę przecież posiąść władzę!

NA CZASIE
Myślę, to by było przedsięwzięciem wdzięcznym
stworzyć ministerstwo dla Sprawców
Wewnętrznych.
Potem, jak po maśle — prawie identyczne —
takie Ministerstwo Sprawców Zagranicznych.
październik 1937

FRASZKA
Pani ma tak zdziwione oczy,
dwie piękne aksamitne śliwy.
Dziś wiem już skąd ten czar uroczy
— że ktoś się w Polsce jeszcze dziwi.
sierpień 1936

Posłowie

Lidia Kośka

Dichterliebe, czyli jeszcze w zielone gramy

Fraszka jest, mimo miernego rozmiaru, zjawiskiem bardzo rozległym, z powodu swoich długich dziejów. A gdy coś się dzięki małemu rozmiarowi łatwo pleni i jednocześnie długo trwa, to się tak i siak przemienia, jednakowoż w granicach, w których zachowuje rozpoznawalność. Gdy będziemy fraszkę rozpatrywać jako odmianę epigramatu, wydłużą się jej pradzieje do ostateczności. Oczywiście daleko do tego, by każdy epigramat był fraszką. Stanisław Jerzy Lec nazywał ją jednak chętnie tym mianem.
A zatem: utwór krótki, wierszowany i rymowany, w lekkim, zwykle żartobliwym tonie. Albo ironicznym; często z puentą. Skala humorystyczna fraszki odzwierciedla poczucie humoru jej autora, bywa raz szersza, raz węższa. Jednak fraszkopis potrafi zmieścić sporą różnorakość w jednym koszu – obok utworów frywolnych refleksyjne, obok obyczajowych filozoficzne, obok biesiadnych satyryczne, nawet obok wesołych smutne. Tak u najwybitniejszych, czyli przede wszystkim Kochanowskiego.
Można by powiedzieć, że kształt fraszki to lornetka, przez którą autor ogląda czy podgląda to, co go najbardziej intryguje. Uzyskuje obrazek mały, lecz znacznie przybliżony do oka. Jak mały? Najkrótsza fraszka ma wersy dwa – u Leca nawet tylko dwa słowa, zapisane porządnie w dwóch linijkach. Prototyp tego przyrządu skonstruowano dawno: dystych elegijny greckiej i rzymskiej epigramatyki. Lecz również pod względem schematów kompozycyjnych fraszka jest niestała z zasady. Znowu: tak u najwybitniejszych (u Kochanowskiego znajdziemy utwory dwu-, paro- i wielowersowe, jedno- lub kilkustroficzne). Bywa, że autor narzuca im jakiś program wersyfikacyjny bądź tematyczny. Jednak niewątpliwie najlepszą próbą szlachectwa i największą atrakcją fraszki we wszelkich sensach: rozmiaru, problematyki, tonacji – jest różnorodność, demonstrująca wszechstronność wiedzy, oceny i kunsztu.
Bo fraszka, choć taka mała, jest bardzo ambitna: chce po swojemu ogarnąć sprawy świata. Jest wszędobylska i wszechstronna. Odnosi się do konkretnych zdarzeń, osób, aktualnych kwestii zaprzątających społeczeństwo; fraszka jest często mikronarracją. Julian Krzyżanowski pisząc, że fraszka „wyrasta na pniu życia”, tworzy metaforę subtelną i dobrze osadzoną.
Bo frasca to ‘ulistniona gałązka’.
We fraszce wszystko zawdzięczamy Kochanowskiemu – rozpiętość tematyczną, format wersyfikacyjny, wysoko ustawioną poprzeczkę, a także nazwę. Może nazwa właśnie jest tym najlepszym. Ponieważ jak rzadko która stanowi nomen omen i motto gatunku, zawiera w swojej paradoksalności jego najdojrzalszą filozofię. Przy czym słowo fraszka stało się kategorią genologiczną dopiero u kontynuatorów Kochanowskiego, którzy po wielkim sukcesie jego nowatorskich utworów, obficie jęli fraszki układać, a często tylko imitować.
Słowo na tytuł zbioru mistrz Jan zapożyczył z włoskiego ze wszystkimi przenośnymi znaczeniami: żart, słowna bagatelka, coś/ktoś pozbawiony wartości, sprawy małej wagi (to wszystko fenomeny lekkie, lekkomyślne lub lekceważone), z wyłączeniem jednak znaczenia dosłownego: gałązka pokryta liśćmi. W intencji poety tytuł Fraszki był tomu imieniem własnym, indywidualnym. Imieniem o sporym potencjale sensów, analogicznym do migotliwej wieloistności samych fraszek. Dlatego Lec wszystkie swoje tomiki epigramatyczne tytułuje z użyciem tego słowa, podczas gdy żadnego zbiorku aforyzmów nie nazywa aforyzmami. Co ciekawe, obserwujemy od czasu do czasu przesunięcia tytułu, którym opatrzył swe aforyzmy, z hapaks legomenon (jakim była również fraszka dla Kochanowskiego) w sferę określeń ogólnych. Czy myśli nieuczesane są aż tak swoiste, że wykraczają poza aforyzm? Bardziej niż Fraszki Kochanowskiego poza na przykład Figliki Reja? Nie tylko w tym rzecz. Słowo frasca/fraszka było poręczniejsze do takich poruczeń jako obce, nowe, a przy tym krótkie i dobrze brzmiące.
Sprawy nazwy drobiazgowo przebadał profesor Sante Graciotti, który charakteryzując fraszkę, pisał, że różne stany ducha są w niej zharmonizowane „w swoisty układ kompozycyjny, gdzie światła i cienie życia codziennego, dobro i zło, łza i uśmiech łączą się logicznie w jedną całość sprawozdawczo-artystyczną. Fraszka polska jest więc małym utworem poetyckim, który w świadomości Kochanowskiego zawdzięcza swoje imię temu właśnie ograniczeniu i nietrwałości okazji życiowych, z jakich wyrasta, zarazem też swobodzie w stosunku do rygorów retoryki. A przecież, między innymi dzięki uwolnieniu się od pretensjonalnych zamysłów i aspiracji retorycznych osiągnęła ona szczyt doskonałości formalnej i znalazła się pośród najwybitniejszych osiągnięć oraz rodzajów literackich poezji polskiej w ogóle”.
Mimo to z fraszki ciągle się trzeba tłumaczyć. Przynajmniej Lec musiał. Zarzucał mu Jan Śpiewak przed wojną, że bawi się błahostkami, sam poeta skarży się na nagabywanie, dlaczego nie drąży spraw „głębią poematu”. W każdej epoce na fraszkopisarza czyhał cenzor reprezentujący taką lub inną władzę, kościelną, zaborczą, państwową. A nasz tom, cóż, ukazuje się jako pierwszy od 1966 roku, w którym Lecowskie fraszki występują solo, bez wsparcia innych form literackich (jak w wydaniach z 1977 i 1998), podczas gdy aforyzmy wznawiane są z mniejszą lub ostatnio większą częstotliwością.
Przyczyny niejasnej sytuacji fraszki są wielorakie i jakby sprzeczne. Z jednej strony: fraszka ma charakterek, jest zadziorna, kwestionuje dogmaty, tępi ją więc instytucja, zapewne przeceniając. Z drugiej: po Kochanowskim generalnie fraszka obniżyła pułap i zakres swojego lotu, przez co spłaszczyła przyzwyczajenia i oczekiwania odbiorcze. Przyczyną deprecjonowania fraszki jest także narodowy grymas powagi tężejący na obliczach rodaków, choć przyznać trzeba, że Lec tworzył w okresie koniunktury na literacki śmiech.
Oprócz historycznych i obiektywnych jest jeszcze jeden czynnik, niewyliczalny a może mistyczny: do fraszki trzeba geniusza.

[. . .]

 
Wesprzyj nas