Od medycyny przez inżynierię po technologie przyszłości natura podsuwa specjalistom z różnych dziedzin wiedzy nieoczywiste rozwiązania. „Dzikie pomysły natury” uświadamiają nam, że jeśli nadal chcemy uczyć się od otaczających nas stworzeń, musimy o nie dbać, zachowując różnorodność biologiczną.


Jeżeli chcesz zbudować teleskop rentgenowski, popatrz homarowi głęboko w oczy. A może zastanawiasz się, jak bezpiecznie przewozić szczepionki? Weź pod lupę niesporczaka. Gdy brakuje ci wody, przyjrzyj się, jak sekwoja pozyskuje ją z mgły.

Oto biomimikra w działaniu: czerpanie pomysłów z natury w celu sprostania wyzwaniom stojącym przed ludźmi.

Kristy Hamilton wspina się na zamarznięte wodospady, przemierza lasy i pustynie w poszukiwaniu zwierząt oraz roślin będących inspiracją dla naukowych innowacji. Odwiedza laboratoria i rozmawia z naukowcami, w pasjonujący sposób przedstawiając kulisy ich pracy.

Badania nad sposobem, w jaki omułki przyczepiają się do skał, doprowadziły do wynalezienia nietoksycznych klejów. Odkrycie mechanizmu działania substancji obecnej w ślinie jadowitej jaszczurki przyczyniło się do powstania leku na cukrzycę typu 2. Uciskowe legginsy zostały zaprojektowane na wzór twardej, nieelastycznej skóry nóg żyrafy.

Od medycyny przez inżynierię po technologie przyszłości natura podsuwa specjalistom z różnych dziedzin wiedzy nieoczywiste rozwiązania.

Czy wiesz, że:
– NASA chce wykorzystać badania nad stresem niesporczaków do opracowania metod wsparcia psychologicznego astronautów?
– brodawki na płetwach wieloryba były inspiracją dla firmy rowerowej, która dodała do kół pokryte guzkami obręcze poprawiające stabilność przy silnym wietrze?
– trwają badania nad technologią chłodzenia bez użycia prądu wykorzystującą sposób, w jaki kudłaty wielbłąd chłodzi się w pustynnym słońcu?

***

Rozwiązania inspirowane światem natury, testowane przez miliardy lat, mogą stać się dla ludzkości prawdziwą skarbnicą wiedzy i nowych patentów.
Stanisław Łoboziak, biolog, popularyzator nauki

Aby pokazać, jak inspirująca potrafi być natura w rozwiązywaniu problemów współczesnego świata, dziennikarka naukowa Kristy Hamilton nie tylko przeprowadziła wywiady z wieloma naukowcami, lecz także sama bacznie obserwowała świat roślin i zwierząt. Ta książka to fascynujący zbiór opowieści o tym, jak uważne spojrzenie na przyrodę prowadzi do odkryć, które mogą odmienić nasze życie.
dr hab. Katarzyna Grochowska i dr hab. inż. Katarzyna Siuzdak, Science Mission

Pean na cześć pomysłowości natury i naukowców, którzy ją badają. Książka równie porywająca, co budząca pokorę. Kalejdoskop barwnych opowieści, które zapamiętasz na długo.
Robin George Andrews, PhD, dziennikarz naukowy i autor książki Superwulkany

Kristy Hamilton jest dziennikarką naukową. Publikuje swoje teksty między innymi w WIRED, Science Magazine, Hakai Magazine i Business Insider. Ukończyła dwa kierunki studiów: dziennikarstwo i neuronaukę. Kiedy nie podróżuje, mieszka w San Francisco w Kalifornii.
Jej książka Dzikie pomysły natury otrzymała nagrodę w konkursach Independent Publisher Book Awards (IPPY) w kategorii „Natura” (2023) oraz Nautilus Book Awards (2024).

Kristy Hamilton
Dzikie pomysły natury. Jak przyroda inspiruje świat nauki
Przekład: Magdalena Rabsztyn-Anioł
Seria: #nauka
Wydawnictwo Bo.wiem
Premiera: 6 listopada 2024
 
Magazyn Dobre Książki objął publikację patronatem medialnym
 

SPIS TREŚCI

Wstęp. DZIKO INSPIRUJĄCE 9

1 ZIMNY CHÓW 15
Niesporczaki inspiracją dla zabezpieczania leków

2 W POSZUKIWANIU GWIAZD 35
Homary inspiracją dla teleskopów do oglądania kataklizmów w kosmosie

3 WODA Z CHMURY 57
Nadmorskie sekwoje inspiracją dla harf przechwytujących mgłę

4 KTO TU RZĄDZI? 77
Mrówki i pszczoły inspiracją dla wydajnych systemów trasowania i robotyki

5 DŁUGONOGI OBRÓT SPRAW 99
Żyrafy inspiracją dla legginsów uciskowych na obrzęk limfatyczny

6 POŁĄCZENIE Z NATURĄ 117
Omułki jadalne inspiracją dla nietoksycznego kleju

7 KONKRETNE DOWODY 137
Cement inspirowany koralowcami radykalnie zmniejsza emisje w branży budowlanej

8 SAMOCHÓD NA NASIONA 153
Granaty i słuchotki inspiracją dla baterii nowej generacji

9 KOŚCI ZOSTAŁY RZUCONE 171
Szkielety inspiracją dla lekkich samolotów i architektury

10 NARODZINY POTWORA 191
Ślina gada inspiracją dla leku na cukrzycę typu 2

11 WYPUKŁOŚCI SĄ PIĘKNE 213
Brodawki wieloryba inspiracją dla energooszczędnych wiatraków

12 OKNA BÓLU 231
Pajęczyny inspiracją dla okien bezpiecznych dla ptaków

13 OLŚNIEWAJĄCE BŁYSKI 249
Świecące meduzy inspiracją dla nagrodzonego Noblem narzędzia do zaglądania w głąb ciała

Wstęp

DZIKO INSPIRUJĄCE

W 1874 roku naukowiec Alexander Graham Bell był dwudziestosiedmiolatkiem z ciemną bujną brodą i pracował nad wynalazkiem, który miał zmienić świat, a robił to, przyglądając się uważnie zawijasom należącego do zwłok ucha, wyrafinowanemu mięsistemu instrumentowi, który rozwijał się przez miliony lat. Bell był zadziwiony tym, że cienka błona bębenkowa porusza ciężarem kości ucha środkowego: „Przyszło mi do głowy, że skoro błona tak cienka jak bibułka jest w stanie kontrolować drgania kości, które mają nieporównanie większy rozmiar i ciężar, to dlaczego większa i grubsza membrana nie miałaby wprawiać w drgania kawałka żelaza przed elektromagnesem?”1. Obok szkicu w notatniku zapisał: „Instrument nadawczy na wzór ludzkiego ucha. Twornik w kształcie kosteczek słuchowych. Naśladować naturę”2.
Bell miał ważny powód, by prowadzić badania w tym kierunku – zarówno jego matka, jak i żona były głuche, a on sam pracował z uczniami z zaburzeniami słuchu. Kiedy skonstruował imitujący ucho fonoautograf, użył prawdziwych kości z ludzkiego ucha zamocowanych na drewnianej ramce. Głosy wprawiały kości w drgania i wizualnie przedstawiały fale dźwiękowe jako ślady wyryte na płytce z okopconego szkła. Ów wynalazek miał służyć głuchym studentom Bella, ale pobudził jego wyobraźnię i ostatecznie w 1876 roku doprowadził do opatentowania telefonu. Słynna anegdota mówi, że wynalazca, siedząc w laboratorium, rozmawiał przez aparat ze swoim asystentem przebywającym w innym pomieszczeniu i powiedział: „Panie Watson, proszę tu przyjść. Potrzebuję pana”3.
Historia jest pełna takich przykładów: od penicyliny otrzymywanej z pleśni przez leki przeciwnowotworowe na bazie związku pozyskanego z koralowców po środki przeciwbólowe, które powstały dzięki jadowitym żabom i morskim ślimakom stożkowym. Biomimikra (od greckich słów bios oznaczającego „życie” i mimesis, czyli „ naśladowanie”) to badanie przyrody i czerpanie inspiracji z jej obfitującego w pomysły opus magnum. Termin biomimikra (zwana także bioinspiracją i biomimetyką) ukuł biofizyk Otto Schmitt w latach pięćdziesiątych. W 1997 roku jego pomysł spopularyzowała biolożka i pisarka Janine Benyus, która uważa, że naukowcy powinni być obecni przy stole projektowym. Biomimikra wciąż stanowi stosunkowo nową dyscyplinę i odróżnienie faktów od fikcji ma duże znaczenie, zwłaszcza kiedy biomimikrę wykorzystuje się jako narzędzie marketingowe, a nie jako inwestycję w naukowców spędzających lata na pozyskaniu nowej wiedzy. Biomimikra nie jest lekarstwem na wszystko, co nas trapi – to wzór, źródło inspiracji, przestrzeń podziwu i szacunku, zachwytu i zdumienia pomysłami, na które sami nie wpadliśmy. Pisząc tę książkę, chciałabym zajrzeć za zasłony biomimikry i zbadać detektywistyczną pracę angażującą tysiące naukowców na całym świecie – mężczyzn i kobiet, którzy coraz szybciej kręcą metaforyczną korbą tej dziedziny. Wokół nas stworzenia doskonalone od milionów lat wykorzystują energię i materiały – nie powodując zanieczyszczenia jak my, ale wykształcając pomysłowe rozwiązania, żeby utorować sobie drogę do przetrwania.
Książka Dzikie pomysły natury opowiada o tych zwierzętach i roślinach, które zainspirowały wszystko, od teleskopów służących do oglądania kosmicznych kataklizmów przez kurację dla trudnych do leczenia pacjentów z cukrzycą po zdobywające nagrody odkrycie, które według Fundacji Nobla stało się „jednym z najważniejszych narzędzi stosowanych we współczesnych naukach biologicznych”4. Możemy nawet znaleźć „ludzkie wynalazki”, które są już stosowane w królestwie zwierząt: strętwy wytwarzają dość prądu elektrycznego, żeby ogłuszyć człowieka; kałamarnice używają napędu odrzutowego; świerszcze z podrodziny Oecanthinae zamieniają liście w minimegafony wzmacniające wydawane przez nie dźwięki; a bobry budują tamy, żeby stworzyć rozlewiska, w których mogą bezpiecznie żyć i się poruszać. Pęcherz pławny ryb pomaga im kontrolować wyporność, podobnie jak zbiorniki balastowe w łodziach podwodnych.
Nawet rewolucja neolityczna wcale nie była aż tak, no cóż, rewolucyjna. Kilka gatunków mrówek od dawna wie, jak uprawiać grzyby i wypasać mszyce w celu ich „dojenia”, czyli delikatnego gładzenia czułkami, żeby wydzieliły krople słodkiego płynu będącego odchodami po przetrawionych sokach roślinnych. Gardło długopłetwca oceanicznego jest w istocie wielkim origami, ale nie z wykonanego fabrycznie papieru, lecz fałdów skóry, które dzięki aż trzydziestu sześciu rozciągliwym bruzdom rozszerzają się, żeby złapać zdobycz, i składają po skończeniu jedzenia.
Ta książka stanowi połączenie różnych światów: odkryć, nauki, przyrody i filozofii. Odpowiada na pytania: co dla nas znaczy świat przyrody? Jaką wagę powinniśmy przywiązyw ać do zachowania przez nas różnorodności życia na Ziemi? Jak rozumiemy naszą rolę w splątanej sieci tworzenia i innowacji? Pod wieloma względami natura okazuje się trudniejsza do naśladowania, niż kiedykolwiek sobie to wyobrażaliśmy. Często orientujemy się, że próbujemy co ś przewidywać na podstawie obserwacji środowiska naturalnego i wymyślić coś, czego nigdy wcześniej nie widzieliśmy w świecie przyrody. Żeby dostrzec nowe możliwości, potrzebujemy interdyscyplinarnej współpracy przedstawicieli i przedstawicielek biologii, inżynierii, chemii, fizyki, materiałoznawstwa, matematyki i innych dziedzin. Podobnie jak odkrywcy studiujący mapę nieznanego miejsca i zastanawiający się, co kryją puste przestrzenie, naukowcy i naukowczynie zagłębiają się w nieznane, niezbadane miejsca i próbują poznać nowe obszary, które poszerzą naszą wspólną wiedzę. Ośrodki naukowe na całym świecie utworzyły wydziały zajmujące się wyłącznie biomimetyką: Massachusetts Institute of Technology, Wyss Institute na Harvardzie, Georgia Tech’s – Center for Biologically Inspired Design, Centre for Bio-Inspired Technology na uniwersytecie Imperial College London i Biomimicry Center na Uniwersytecie Stanowym Arizony to tylko kilka z nich.
Na koniec chciałabym od razu wyjaśnić, że ewolucja nie ma zdolności przewidywania ani nie realizuje jakiegoś boskiego planu – jest to seria modyfikacji w celu dostosowania się do lokalnych zmian i środowiska. W związku z tym biomimikry nie należy traktować jako ostatecznego rozwiązania – służy ona jako inspiracja w określonych granicach. Ewolucja nie ma tak twórczego umysłu jak inżynierowie i inżynierki, a zwierzęta mają biologiczne ograniczenia, takie jak potrzeba jedzenia, rozmnażania się i wypróżniania – bez których to potrzeb mogą się obejść nasze produkty i maszyny. Biologiczne modele mogą jednak dostarczać nowych rozwiązań dla starych paradygmatów. Na przykład w jaki sposób omułki jadalne tworzą klej, który wytrzymuje uderzenia fal? Albo dlaczego krew nie gromadzi się w smukłych nogach żyrafy, choć to zwierzę jest tak wysokie?
Wynalazki wzmiankowane w tej książce nie są bynajmniej doskonałe w pełnym tego słowa znaczeniu, ale pobudzają wyobraźnię ku czemuś większemu, głębszemu i bardziej symbiotycznemu z otaczającym nas światem. Niestety, związek ludzkości z naturą w miarę upływu czasu ulega zanikowi. Według National Trust w ciągu zaledwie jednego pokolenia czas przeznaczony na zabawę na świeżym powietrzu w Wielkiej Brytanii skrócił się o połowę, a wiele dzieci spędza na dworze tyle samo czasu, ile zalecają wytyczne ONZ dotyczące więźniów: „co najmniej jedną godzinę na odpowiednie ćwiczenia na świeżym powietrzu dziennie, jeśli pozwala na to pogoda”5. Mówiąc prościej: cywilizacja straciła kontakt z dziką przyrodą, a mimo to pragniemy kontaktu z siłami natury, chcemy czegoś, co jest namacalne, co jest czymś więcej niż tylko ekranem i biurkiem. I dlaczego mielibyśmy czuć inaczej? Natura jest głęboko zakorzeniona w naszym człowieczeństwie. Jeśli mamy nadal uczyć się od otaczających nas istot, musimy chronić ich dziewicze tereny. Tak jak jesteśmy w stanie ułożyć sobie życie z przekazanymi nam losowymi cechami, tak my jako gatunek jesteśmy w stanie zaprojektować lepszą przyszłość.
Mam nadzieję, że dołączysz do mnie i będziemy wspólnie wspinać się na zamarznięte wodospady, wędrować przez mgliste lasy i przeszukiwać strefy pływów, aby odkryć dzikie pomysły natury.

1 ZIMNY CHÓW

Niesporczaki inspiracją
dla zabezpieczania leków

„Nic nie piecze tak jak zimno”.
George R.R. Martin, Gra o tron

Dwadzieścia pięć kilometrów na południowy wschód od miasta Bozeman w stanie Montana, w północnej części poszarpanego, pokrytego śniegiem pasma górskiego Gallatin kryje się dolina. Zimą ujemne temperatury zamieniają setki wodospadów w lodowe włócznie, gdy strumień wody, który niegdyś z hukiem spadał z urwisk, zastyga w bezruchu. Jeśli zmrużysz oczy, dostrzeżesz na tych lodospadach szkarłatne lub kanarkowe plamki. Jestem jedną z tych osób, które uczą się lodowej wspinaczki, mam na sobie jaskrawoniebieską kurtkę i biorę zamach stalowym czekanem nad głową. Łup. Uderzenie powoduje drgania, które czuję w przedramieniu. Odpryśnięte płatki lodu spadają mi na twarz i czuję ich piekące zimno. Kopię butami, na których zamontowane są raki, w zamarznięty wodospad, a mój oddech przypomina dym buchający z komina. Łup. Kolejne odłamki lodu spadają na grubą warstwę śniegu pode mną, a w ich wnętrzu tkwi cały świat mikroorganizmów.
Przez większą część historii ludzkości nie wiedzieliśmy, że życie może być tak małe, by stało się dla nas niewidoczne, i nadal posiadać mózg. Równie nieprawdopodobne było to, żeby te najmniejsze z maleńkich stworzeń mogły przetrwać w lodzie. Następnie w XVII wieku pewien skryty człowiek z trefionymi brązowymi włosami i cieniutkim wąsem odkrył, że nie widzimy znacznej części planety. Antoni van Leeuwenhoek nie zamierzał zmieniać naszego spojrzenia na świat ani zostać zapamiętanym jako ojciec mikroskopii – nie, on po prostu usiłował ocenić jakość tkanin w swoim sklepie. Wykorzystując talent do tworzenia soczewek, podgrzał cienkie włókna szklane i uformował z nich małe kule, aby skonstruować mikroskop. Z ciekawości van Leeuwenhoek skierował go na mętną wodę ze stawu i na białą substancję („tak gęstą jak zmoknięty kwiat”) zeskrobaną z własnych zębów6. To, czego był świadkiem, przeszyło go dreszczem emocji. Kto naprawdę może powiedzieć, że odkrył nowy świat, niczym bohater jakiejś dziecięcej fantazji? Van Leeuwenhoek zobaczył „małe, żywe zwierzęta, które poruszały się bardzo ekstrawagancko”.
Był także pierwszym człowiekiem, który zobaczył czerwone krwinki, spermę (pobraną z własnego łoża małżeńskiego) i nieprzebrane, niewidoczne życie najmniejszych mieszkańców Ziemi, które nazwał „żyjątkami”. A jednak ponieważ van Leeuwenhoek odmówił podzielenia się swoimi metodami tworzenia soczewek, nikt poza nim nie mógł zobaczyć tego mikrokosmosu, o którym ciągle mówił. Napisał do Roberta Hooke’a, angielskiego naukowca i architekta: „Często słyszę, że to, co opowiadam o małych zwierzątkach, można włożyć między bajki”7.
Teraz wiemy, że van Leeuwenhoek nie opowiadał bajek – w zaledwie łyżeczce gleby znajduje się około miliarda bakterii (to mniej więcej tyle samo, ile ludzi żyje w obu Amerykach), tysiące pierwotniaków oraz dziesiątki nicieni i nitek grzybni. Nasze własne ciała zawierają miliardy jednokomórkowych organizmów, a wiele z nich jest naszymi sprzymierzeńcami, jeśli chodzi o trawienie pokarmu i zapobieganie chorobom. Każdego roku wydalamy tyle bakterii kałowych, ile sami ważymy. Trzysta lat po odkryciu van Leeuwenhoeka pokonujemy mikroorganizmy za pomocą leków, przeszczepiamy jednej osobie bakterie kałowe drugiej w celu leczenia zakażeń Clostridioides difficile (bakteria, która może powodować zagrażającą życiu biegunkę), a nawet projektujemy bakterie tak, aby wykonywały nasze polecenia (na przykład zabijały pasożyty). A jednak – pomimo takiego postępu – te organizmy nadal potrafią nas zaskoczyć. Weźmy na przykład stworzenie, które równie dobrze mogłoby istnieć w stanie życia utajonego wewnątrz kawałka lodu, który odłupałam podczas wspinaczki – stworzenie niepodobne do żadnego innego na naszej planecie.
Jeśli chcesz poznać największego mistrza przetrwania, wystarczy spojrzeć na niesporczaka – nazywanego także niedźwiadkiem wodnym lub mchowym prosiaczkiem. Mnogość przydomków wynika prawdopodobnie z dyskusyjnego wyglądu tego stworzenia: przypomina niedźwiedzia czy raczej świnkę? Jest uroczy czy ohydny? Moim zdaniem jedno i drugie. Wyobraź sobie mikroskopijnego ośmionożnego gumisia z niecnie zakrzywionymi pazurami, ale tam, gdzie powinien być pysk z ustami i oczami, znajduje się świński ryjek. To właśnie niesporczak. Zamroź te stworzenia w kriogenicznym grobowcu, wysusz je na sto lat lub poddaj działaniu wysokich dawek promieniowania. Co się z nimi stanie? Przetrwają. Niesporczaki istnieją na Ziemi od około 600 milionów lat, czyli pojawiły się na niej ponad 350 milionów lat przed dinozaurami oraz roślinami okrytonasiennymi i przetrwały wszystkie pięć masowych wymierań.
I oto ja – przedstawicielka gatunku, który spędził na Ziemi błahe 200 000 lat – kurczowo trzymająca się w środku zimy zamarzniętego wodospadu, z kieszonkowymi ogrzewaczami w rękawiczkach oraz skarpetkach. Można śmiało stwierdzić, że nie jestem niesporczakiem. My, ludzie, jesteśmy stworzeniami delikatnymi, kochającymi klimat umiarkowany. Nasze przetrwanie ma mniejszy związek z możliwościami fizycznymi, a większy z talentem do wymyślania narzędzi umożliwiających pokonywanie śmiertelnych ograniczeń. Całkiem nieźle wyszło nam też imitowanie zimnych warunków natury poprzez opracowanie metod chłodzenia w połowie XVII wieku. Nastąpiło to na stosunkowo późnym etapie naszej historii w porównaniu z ogrzewaniem, ponieważ lepiej wychodzi nam dostarczanie ciepła, takiego jak ogień, niż chłodzenie. I w tym tkwi problem, który nurtował nas przez tak wiele lat: aby dostarczyć ciepło, trzeba je wytworzyć. Ale zimno to brak ciepła, a usuwanie ciepła jest znacznie trudniejsze niż jego dostarczanie. Potrafimy teraz tak skutecznie zapewnić odpowiednią temperaturę wszystkiemu, czego potrzebujemy, i gdziekolwiek jesteśmy – czy będzie to chłodziarka do wina w RPA, czy kostki lodu w Palm Springs w Kalifornii – że kiedy ta zdolność utrzymywania niskiej temperatury przestaje działać, jesteśmy całkowicie bezradni. Zdolność do utrzymywania odpowiedniej temperatury – proces zwany „łańcuchem chłodniczym” – to ratująca życie konieczność dla większości ludzi na świecie. Jesteśmy zależni od tego łańcucha chłodniczego pod każdym względem, od chłodziarek na żywność po eksperymenty naukowe i leki. Insulina na cukrzycę, Humira na zapalenie stawów i Epogen na przewlekłą chorobę nerek to tylko niektóre z leków biologicznych, które muszą być przechowywane w stabilnym, chłodnym środowisku.
Dotyczy to również wszystkich szczepionek. Szczepionki są wrażliwe na skrajne temperatury. Jeśli mieszkasz na uboczu, dostarczenie ci ich przed utratą ważności może być trudne. Na przykład w niektórych częściach Kenii szczepionki do tych wiosek, do których nie da się dojechać samochodem, są transportowane za pomocą lokalnego odpowiednika mobilnej przychodni: wielbłądów niosących na swych garbach minilodówki zasilane energią słoneczną. Zamrażarki i żelowe wkłady chłodzące przez cały czas muszą utrzymywać odpowiednią temperaturę. Pomimo tego wysiłku jedna trzecia wszystkich przechowywanych w niskiej temperaturze szczepionek i farmaceutyków wysyłanych do krajów rozwijających się ulega degradacji przed dotarciem do miejsca przeznaczenia. Dzieci na całym świecie umierają z powodu infekcji wirusowych, które można wyleczyć.
Wirusy odkryto zaledwie sto dwadzieścia lat temu, mniej więcej tym samym czasie, co możliwość latania i plastik. Jest to zdumiewające, biorąc pod uwagę fakt, że na naszej planecie istnieje ponad biliard biliardów wirusów, czyli więcej niż gwiazd w Drodze Mlecznej. W jednej tylko kropli wody morskiej znajdują się tysiące, a nawet miliony wirusów. Gdyby wszystkie ziemskie wirusy ustawić jeden za drugim, sięgnęłyby Słońca, minęły Plutona i przekroczyły galaktykę Andromedy o 100 milionów lat świetlnych8. Szacuje się, że około 380 bilionów wirusów żyje wewnątrz każdego z nas, przewyższając liczebnie bakterie dziesięć do jednego. Na szczęście tylko niektóre z wirusów są niebezpieczne dla ludzi. Ponad dwieście z nich może włamać się do ludzkich komórek i wywołać chorobę. Wirusy są jednymi z najdziwniejszych bytów na Ziemi, ponieważ nie są żywe i równocześnie nie są martwe – zawierają DNA lub RNA jak żywe istoty, ale nie mogą się rozmnażać tak jak my. Zamiast tego muszą przejąć kontrolę nad naszymi komórkami i wprowadzić do nich swój materiał genetyczny, wykorzystując zdolność komórek do replikacji. Ci niewidzialni sabotażyści mogą powodować takie choroby jak zapalenie mózgu, gorączka krwotoczna, zwykłe przeziębienie, zapalenie wątroby lub chorobowe zmiany skórne bądź objawy podobne do tych, których doświadczyliśmy przez COVID-19, co uderza w nasz najsłabszy punkt: pragnienie wspólnoty i więzi. Wypowiadane słowa wychodzą tą samą bramą, przez którą podstępnie wchodzi śmiertelna infekcja.
Medycyna jest kluczowym narzędziem w walce z tymi niewidocznymi zagrożeniami, ale szacuje się, że co roku podstawowych szczepień nie otrzymuje 19 milionów dzieci poniżej pierwszego roku życia. Najważniejszą przeszkodą w dostarczaniu tym dzieciom szczepionek jest łańcuch chłodniczy. Aby zrozumieć powód, musimy zajrzeć do ampułki ze szczepionką, w której wirus znajduje się zwykle w stanie osłabionym (atenuowanym) lub inaktywowanym (fizycznie lub chemicznie). Większość szczepionek wymaga stabilnej temperatury w zakresie od 2 do 8°C. Spadek poniżej tego idealnego zakresu lub jego przekroczenie powoduje rozpad błon wirusowych i DNA/RNA. Z tego powodu transport leków do odległych regionów świata stanowi logistyczne wyzwanie – wymaga skrupulatnej kontroli temperatury i strategicznej wiedzy specjalistycznej.
Taki stan rzeczy jest po prostu tragiczny dla cywilizacji, która rozwinęła tak zaawansowaną medycynę. Jak coś pozornie równie prostego jak kontrola temperatury może stać na drodze zdrowia milionów ludzi? Czy nie ma sposobu na zabezpieczenie leków ratujących życie, tak aby dotarły do odbiorców na czas i zdążyły zmienić ich życie na lepsze? Rozwiązanie może znajdować się w najbardziej nieprawdopodobnym miejscu.

 
Wesprzyj nas