Jak dezinformacja infekuje umysły i jak się na nią uodpornić. Książka “Fake news” przedstawia wyzwania związane z przeciwdziałaniem wpływowi fałszywych informacji, ukazując naszą daleko idącą podatność na manipulacje i teorie spiskowe.


Krótko mówiąc, fał­szywe wia­do­mo­ści mogą cię zabić.

Fałszywe informacje są jednym z najpoważniejszych problemów naszych czasów. Każdy jest podatny na ich wpływ. Często są nastawione na wywoływanie polaryzacji społecznej, pojawiają się pod postacią teorii spiskowych, wpływają na nasze wybory polityczne, kształtują opinie na ważne, globalne zjawiska.

Niczym wirusy zakażają umysły i namnażają się w zastraszającym tempie. Niby o tym wiemy, lecz i tak ulegamy ich zgubnemu wpływowi. Dlaczego tak się dzieje? I czy możemy temu zaradzić?

W książce “Fake news” dr Sander van der Linden tłumaczy, jak oddzielać prawdę od fikcji i opierać się destrukcyjnym czynnikom wpływu społecznego, a co najważniejsze – radzi, jak za pomocą opracowanych przez jego zespół „szczepionek” uodpornić siebie i innych na atakującą nas zewsząd dezinformację.

***

Świetna książka, która znakomicie przedstawia wyzwania związane z przeciwdziałaniem wpływowi fałszywych informacji, ukazując naszą daleko idącą podatność na manipulacje i teorie spiskowe.
– prof. sir David Spiegelhalter, autor The Art od Statistics

Wnikliwa i wyczerpująca analiza problemu objaśniająca, dlaczego nasze mózgi przyjmują fałszywe informacje, i podsuwająca sposoby obrony przed tą plagą współczesności.
– Marianna Spring, BBC, specjalistka ds. dezinformacji i mediów społecznościowych

Bardzo mnie cieszy, że wreszcie mamy tę książkę. Nie było dotąd niczego podobnego. –
prof. Robert B. Cialdini, autor superbestselleru Wywieranie wpływu na ludzi

Sander van der Linden, holenderski psycholog społeczny, kieruje Laboratorium Podejmowania Decyzji Społecznych na wydziale psychologii Uniwersytetu w Cambridge. Słynie z badań nad fałszywymi informacjami, dezinformacją, psychologią wpływu, negacją przekazu nauki i mechanizmami perswazji.

Sander Van der Linden
Fake news
Przekład: Radosław Kot
Dom Wydawniczy Rebis
Premiera: 26 marca 2024
 
 

Prolog

Kirkby to nie­zbyt duża miej­sco­wość w dys­tryk­cie metro­po­li­tal­nym Know­sley w pół­nocno-zachod­niej Anglii. Liczy nieco ponad 40 tysięcy miesz­kań­ców i jest miej­scem naro­dzin poety Roberta Ather­tona, aktora Ste­phena Gra­hama, a także pew­nego męż­czy­zny, o któ­rym zapewne aż do teraz nie dane było wam sły­szeć: nie­ja­kiego Micha­ela Whitty’ego, ojca trojga dzieci, wolon­ta­riu­sza zwią­za­nego z miej­scową orga­ni­za­cją cha­ry­ta­tywną, na co dzień pra­cu­ją­cego na lot­ni­sko­wym par­kingu. Po godzi­nach wolno, acz sys­te­ma­tycz­nie roz­wi­jał on kilka ory­gi­nal­nych pomy­słów, korzy­sta­jąc z pomocy nader przy­dat­nego w takich przed­się­wzię­ciach Inter­netu.
W nie­dzielę 5 kwiet­nia 2020 roku Whitty spo­tkał się z jesz­cze dwoma oso­bami i razem poje­chali na Coopers Lane w Kirkby, gdzie pod­pa­lili nale­żący do Voda­fone maszt tele­fo­niczny. Whitty nale­ży­cie się do tego przy­go­to­wał: naj­pierw wło­żył ręka­wiczki, potem wła­mał się do skrzynki ser­wi­so­wej, następ­nie umie­ścił tam kilka kostek roz­pałki, by wszystko gładko poszło z dymem. Nie było to dzia­ła­nie pod­jęte pod wpły­wem chwili. Póź­niej­sze docho­dze­nie poli­cyjne wyka­zało, że akt ów został sta­ran­nie zapla­no­wany. Pan Whitty był głę­boko prze­ko­nany, że nowe maszty tele­fo­niczne sieci komór­ko­wej 5G (pią­tej gene­ra­cji) są w jakiś spo­sób powią­zane z pan­de­mią koro­na­wi­rusa, która dopiero co ogar­nęła świat.
Z ana­lizy zawar­to­ści pamięci tele­fonu Whitty’ego wyni­kało, że spę­dził on sporo czasu na zgłę­bia­niu niu­an­sów tech­no­lo­gii 5G i oma­wia­niu jej wad z innymi oso­bami na cza­tach online. Jego podejrz­liwe podej­ście do nowi­nek tech­nicz­nych oraz ich moż­li­wego wpływu na ludz­kie życie i zdro­wie, jak­kol­wiek samo w sobie zro­zu­miałe, opie­rało się jed­nak na fał­szy­wych prze­słan­kach i teo­rii spi­sko­wej, wedle któ­rej pro­mie­nio­wa­nie z masz­tów sys­temu 5G ma nega­tywny wpływ na nasz układ odpor­no­ściowy i może być odpo­wie­dzialne za szyb­kie roz­prze­strze­nia­nie się wirusa SARS-CoV-2.
Pra­wie cztery lata wcze­śniej, w 2016 roku, w okre­sie poprze­dza­ją­cym wybory pre­zy­denc­kie w USA, nie­jaki Edgar Mad­di­son Welch z Karo­liny Pół­noc­nej, dwu­dzie­sto­ośmio­letni ojciec dwójki dzieci, wszedł do piz­ze­rii Comet Ping Pong w Waszyng­to­nie z nała­do­wa­nym pół­au­to­ma­tycz­nym kara­bin­kiem sztur­mo­wym. Był głę­boko prze­ko­nany, że Hil­lary Clin­ton, ówcze­sna kan­dy­datka na pre­zy­denta, ukry­wała w piw­nicy budynku małe dzieci prze­zna­czone na han­del w celach sek­su­al­nych. Welch, podob­nie jak Whitty, bar­dzo się prze­jął zagro­że­niem (dla życia i zdro­wia dzieci w ramach tak zwa­nej Piz­za­gate), do czego wybit­nie przy­czy­niła się lek­tura dzie­siąt­ków fał­szy­wych arty­ku­łów udo­stęp­nia­nych w Inter­ne­cie przez cele­bry­tów i poli­ty­ków.
Zwy­kle uważa się, że na taką dez­in­for­ma­cję podatne są nie­liczne jed­nostki. Aspo­łeczne, nie­do­sto­so­wane. Bo prze­cież więk­szość ludzi nie daje się nabrać na fał­szywe wia­do­mo­ści.
Ale czy tak jest naprawdę? Czy możemy spo­koj­nie powie­dzieć, że my sami nie ule­gli­śmy ni­gdy fał­szy­wemu prze­ka­zowi? Czy potra­fimy oce­nić, ile z tego, co poja­wia się w mediach spo­łecz­no­ścio­wych, jest nie­prawdą lub co naj­mniej ma nas skło­nić do myśle­nia czy odczu­wa­nia w kon­kretny spo­sób? Whitty i Welch to nie są odizo­lo­wane przy­padki. W grun­cie rze­czy na pod­sta­wo­wym pozio­mie poznaw­czym wszy­scy jeste­śmy podatni na dez­in­for­ma­cję.
W Wiel­kiej Bry­ta­nii pod­pa­lono co naj­mniej pięć­dzie­siąt masz­tów tele­fo­nicz­nych na sku­tek sze­roko roz­po­wszech­nia­nych fał­szy­wych infor­ma­cji, że tech­no­lo­gia 5G jest w pew­nej mie­rze powią­zana z roz­prze­strze­nia­niem się wirusa SARS-CoV-2. Póź­niej­sze bada­nia naukowe potwier­dziły wpływ podob­nych prze­ko­nań na goto­wość do podej­mo­wa­nia aktów prze­mocy. W 2020 roku zre­ali­zo­wa­li­śmy w Cam­bridge pro­gram obej­mu­jący miesz­kań­ców Wiel­kiej Bry­ta­nii, Sta­nów Zjed­no­czo­nych, Mek­syku i Hisz­pa­nii, wprost pyta­jąc ludzi, czy ich zda­niem sieć 5G czyni nas bar­dziej podat­nymi na ataki koro­na­wi­rusa. Zależ­nie od kraju otrzy­ma­li­śmy od 10 do 17 pro­cent odpo­wie­dzi pozy­tyw­nych. Jeśli ktoś gotów jest uznać, że to nie­wiele, mogę dodać, że w wypadku Wiel­kiej Bry­ta­nii 10 pro­cent to ponad 7 milio­nów ludzi żywią­cych podobne prze­ko­na­nia. W Sta­nach będą to 32 miliony. Ponadto, jeśli wystar­czy 10 pro­cent, aby ludzie zaczęli pod­pa­lać maszty tele­fo­niczne, daje to pod­stawy do nie­po­koju, co będzie się działo, jeśli wspo­mniane prze­ko­na­nia zyskają wię­cej zwo­len­ni­ków. Jakie będzie to miało skutki dla ogółu spo­łe­czeń­stwa.
Atak na Kapi­tol z 2021 roku, pod­jęty w inten­cji pod­wa­że­nia pre­zy­denc­kiego zwy­cię­stwa Joe Bidena, w przej­mu­jący spo­sób uświa­da­mia, jakie szkody może wyrzą­dzić tłum, gdy zosta­nie wpro­wa­dzony w błąd. Fał­szywe twier­dze­nie byłego pre­zy­denta Donalda Trumpa, że demo­kraci sfał­szo­wali wybory, doko­nu­jąc maso­wych oszustw, było czę­sto powta­rzane w mediach spo­łecz­no­ścio­wych i kon­ser­wa­tyw­nych ser­wi­sach infor­ma­cyj­nych. Poja­wiały się tam oso­bliwe donie­sie­nia o „dosy­py­wa­niu gło­sów na Joe Bidena” i urzęd­ni­kach zatrud­nio­nych przy samych wybo­rach tar­ga­ją­cych całe „walizki fał­szy­wych kart do gło­so­wa­nia”. Było też o „gło­so­wa­niu z cmen­ta­rza”. Ludzie zaj­mu­jący się wery­fi­ka­cją tego rodzaju donie­sień nazwali to potem „tsu­nami fał­szu” – ich zda­niem Trump wygło­sił pod­czas swo­jej pre­zy­den­tury ponad 30 tysięcy fał­szy­wych lub wpro­wa­dza­ją­cych w błąd twier­dzeń.
Gwał­towne zamieszki na Kapi­tolu mogły nie być skut­kiem wyłącz­nie dez­in­for­ma­cji jako takiej, ale sze­roko zakro­jone bada­nie prze­pro­wa­dzone przez nie­za­leżny por­tal Poli­ti­Fact, w ramach któ­rego przej­rzano akta ponad czte­ry­stu aresz­to­wa­nych, pozwo­liło na usta­le­nie, że w wypadku co naj­mniej połowy z nich to wła­śnie wpro­wa­dza­jące w błąd infor­ma­cje były odpo­wie­dzialne za prze­ko­na­nia i poczy­na­nia oskar­żo­nych. Wielu z nich wyka­zy­wało się wcze­śniej wielką aktyw­no­ścią w mediach spo­łecz­no­ścio­wych, kilku obrońcy przed­sta­wiali nawet jako „oszu­ka­nych przez fake news”. Pod wie­loma wzglę­dami byli podobni do Whitty’ego i Welcha.
Na przy­kład taki dwu­dzie­sto­sied­mio­letni Anthony Anto­nio, sprze­dawca paneli sło­necz­nych z przed­mie­ścia Chi­cago. Anto­nio nie inte­re­so­wał się wcze­śniej poli­tyką. Nie cho­dził nawet na wybory pre­zy­denc­kie. Jak sam stwier­dził, po utra­cie pracy w cza­sie pan­de­mii zaczął się po pro­stu nudzić. Non stop oglą­dał wów­czas Fox News, potem zaczął bywać na pra­wi­co­wych mediach spo­łecz­no­ścio­wych i osta­tecz­nie nabrał prze­ko­na­nia, że wybory pre­zy­denc­kie zostały sfał­szo­wane. 6 stycz­nia 2021 roku miał na sobie kami­zelkę kulo­od­porną z insy­gniami skraj­nie pra­wi­co­wej mili­cji. Posta­wiono mu pięć zarzu­tów, w tym o zakłó­ca­nie porządku i wtar­gnię­cie z uży­ciem prze­mocy do budynku Kapi­tolu.
Odno­sząc się do tego potoku myl­nych infor­ma­cji, jego obrońca stwier­dził wprost: „To jest coś, czym można się zara­zić”.
Nie­mniej do podob­nych sytu­acji nie docho­dzi wyłącz­nie w świe­cie Zachodu. W kwiet­niu 2018 roku na What­sAp­pie poja­wiły się filmy z ostrze­że­niami przed gra­su­ją­cymi ponoć w połu­dnio­wych Indiach han­dla­rzami dziećmi, które suge­ro­wały wprost, że w pew­nej oko­licy doszło już do ponad pięć­dzie­się­ciu porwań. Pod­bu­rzyły one około dwu­stu osób do ataku na nie­winną rodzinę, która została wycią­gnięta prze­mocą z samo­chodu i pobita, w jed­nym wypadku ze skut­kiem śmier­tel­nym. Pozo­stałe osoby odnio­sły cięż­kie obra­że­nia. Podob­nych lin­czów, także powią­za­nych z mate­ria­łami publi­ko­wa­nymi na What­sAp­pie, było znacz­nie wię­cej. Na przy­kład w tym samym roku zostali śmier­tel­nie pobici dwaj męż­czyźni (a sied­miu innych odnio­sło obra­że­nia) po poja­wie­niu się fał­szy­wych donie­sień wska­zu­ją­cych na nich jako na zło­dziei. Na początku 2020 roku odno­to­wano w Ira­nie setki zgo­nów i tysiące hospi­ta­li­za­cji, w tym także dzieci, spo­wo­do­wa­nych zatru­ciem – co wedle wszel­kiego praw­do­po­do­bień­stwa było spo­wo­do­wane fał­szy­wymi tre­ściami roz­po­wszech­nia­nymi w mediach spo­łecz­no­ścio­wych, jakoby spo­ży­wa­nie tok­sycz­nych pro­duk­tów na bazie alko­holu miało „neu­tra­li­zo­wać” koro­na­wi­rusa.
Krótko mówiąc, fał­szywe wia­do­mo­ści mogą cię zabić.
Nawet jeśli opty­mi­stycz­nie uznamy, że w grun­cie rze­czy potra­fimy wykry­wać fał­szywe infor­ma­cje, zostaje łyżka dzieg­ciu. Otóż wcale nie jest tak, że wszy­scy muszą ulec akcji dez­in­for­ma­cyj­nej – wystar­czy nawet nie­wielki jej wpływ, by zro­biło się nie­bez­piecz­nie. O wyniku nie­mal wszyst­kich więk­szych kam­pa­nii wybor­czych decy­duje osta­tecz­nie nie­wielki mar­gi­nes prze­wagi jed­nej lub dru­giej strony. Można przez to powie­dzieć, że pro­pa­ganda cyfrowa odgrywa coraz więk­szą rolę w nisz­cze­niu struk­tur naszych demo­kra­cji. Na początku lutego 2022 roku rosyj­scy pro­pa­gan­dy­ści zalali media fał­szy­wymi fil­mami przed­sta­wia­ją­cymi ponoć ukra­iń­skie akty agre­sji i ataki na tery­to­rium Rosji. Miało to uza­sad­nić pla­no­waną rosyj­ską napaść. Część z tych mate­ria­łów przed­sta­wiała tak naprawdę izra­el­skie naloty na Strefę Gazy, inne pocho­dziły z gry kom­pu­te­ro­wej, strze­lanki Arma III. Celem tych kam­pa­nii nie było prze­ko­na­nie całej zagra­nicz­nej publicz­no­ści, że rosyj­ska inwa­zja woj­skowa jest w pełni uspra­wie­dli­wiona, miały raczej utrud­nić odbior­com odróż­nia­nie fak­tów od fik­cji i zmu­sić ana­li­ty­ków oraz grupy zaj­mu­jące się wery­fi­ka­cją infor­ma­cji do mar­no­wa­nia czasu na wyła­py­wa­nie i dema­sko­wa­nie tych fej­ków.
Obawy zwią­zane z nega­tyw­nym wpły­wem fał­szy­wych wia­do­mo­ści na struk­tury demo­kra­tyczne są w pełni uza­sad­nione. Ankieta prze­pro­wa­dzona w 2016 roku przez waszyng­toń­ski ośro­dek badaw­czy Pew ujaw­niła, że wobec zalewu fał­szy­wych wia­do­mo­ści ponad 65 pro­cent Ame­ry­ka­nów przy­znaje się do dez­orien­ta­cji i ma pro­blemy z usta­le­niem, co jest fak­tem, a co nie. 83 pro­cent Euro­pej­czy­ków uważa, że fał­szywe wia­do­mo­ści to poważny pro­blem, przy czym co naj­mniej połowa ankie­to­wa­nych twier­dzi, że natyka się na fał­szywe infor­ma­cje co naj­mniej raz w tygo­dniu. Nawet teo­rie spi­skowe nie są już czymś „zare­zer­wo­wa­nym” dla sta­ty­stycz­nego mar­gi­nesu: ponad 50 pro­cent Ame­ry­ka­nów wspiera obec­nie przynaj­mniej jedną teo­rię spi­skową. Dane te suge­rują, że win­ni­śmy poważ­nie się zasta­no­wić, czy potra­fimy korzy­stać z mediów infor­ma­cyj­nych. Jak to się dzieje, że ludzie przyj­mują fał­szywe infor­ma­cje? Jak i dla­czego się one roz­prze­strze­niają? I co możemy z tym zro­bić?
W tej książce odpo­wiem na wszyst­kie te pyta­nia – ale muszę ostrzec, że nie jest to typowa książka o wpły­wie na innych i per­swa­zji, a przy­naj­mniej nie taka, jakie zwy­kle poru­szają ten temat. Stu­dio­wa­łem psy­cho­lo­gię per­swa­zji oraz wywie­ra­nia wpływu i opie­ram na tym swoje życie zawo­dowe. Co wię­cej, moje zain­te­re­so­wa­nie tema­tem nie ogra­ni­cza się do obszaru aka­de­mic­kiego. W życiu oso­bi­stym też sporo czasu spę­dzi­łem na roz­wa­ża­niach, w jaki spo­sób ludzie, w tym i ja, przy­swa­jają infor­ma­cje, rów­nież te fał­szywe. Więk­sza część mojej rodziny ze strony matki została roz­strze­lana przez naro­do­wych socja­li­stów w Holan­dii pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej. Dziad­kom led­wie udało się uciec, jed­nak z ich dwóch synów mój wujek, wów­czas młody chło­pak, został celowo postrze­lony przez nazi­stow­skiego żoł­nie­rza pod­czas raz­zia (łapanki). Zabrano go do pobli­skiego szpi­tala, skąd ruch oporu zdo­łał go wykraść i prze­ka­zać tym­cza­so­wej rodzi­nie. Dziad­ko­wie dowie­dzieli się o tym dopiero po woj­nie i cho­ciaż w końcu wyzdro­wiał i znowu byli razem, psy­chicz­nie ni­gdy nie doszedł w pełni do sie­bie po tym, co przy­da­rzyło mu się w dzie­ciń­stwie.
Wie­dząc, jak naro­dowy socja­lizm wpły­nął na losy mojej rodziny, od naj­młod­szych lat inte­re­so­wa­łem się pro­ce­sem wpływu, jaki może mieć na ludzi nie­bez­pieczna pro­pa­ganda. Z nauko­wym podej­ściem do tematu po raz pierw­szy zetkną­łem się pod­czas stu­diów pody­plo­mo­wych, zgłę­bia­jąc psy­cho­lo­gię dez­in­for­ma­cji. Nie po to, aby samemu się w tym dosko­na­lić, ale raczej nauczyć się odwra­cać ten pro­ces. I wtedy zasta­no­wi­łem się, czy głęb­sze zro­zu­mie­nie pro­cesu wpływu per­swa­zyj­nego mogłoby pomóc ludziom w sta­wia­niu oporu podej­mo­wa­nym w złych inten­cjach sta­ra­niom, by prze­kształ­cić ich postawy i prze­ko­na­nia. Pod­ją­łem przez to próbę ana­lizy skła­do­wych kam­pa­nii dez­in­for­ma­cyj­nych w nadziei, że może dopro­wa­dzi to do zna­le­zie­nia sku­tecz­nej „szcze­pionki”.
Wszystko to wyda­rzyło się, zanim ter­min fake news stał się popu­larny. Dopiero kilka mie­sięcy po ame­ry­kań­skich wybo­rach pre­zy­denc­kich w 2016 roku otrzy­ma­łem e-mail od „spe­cjal­nego spra­woz­dawcy ONZ do spraw wol­no­ści wypo­wie­dzi i wyra­ża­nia opi­nii” z zapro­sze­niem na trzy­dniowe spo­tka­nie doty­czące wła­śnie fake new­sów. Zor­ga­ni­zo­wano je w leżą­cej na ubo­czu szes­na­sto­wiecz­nej posia­dło­ści na połu­dnio­wym wybrzeżu Anglii, majątku nale­żą­cym do bry­tyj­skiego mini­ster­stwa spraw zagra­nicz­nych. Pod­czas owego spo­tka­nia wysoko posta­wieni przed­sta­wi­ciele rzą­dów i firm medial­nych z całego świata deba­to­wali nad pod­sta­wo­wymi pyta­niami, poczy­na­jąc od kwe­stii „Czym są fał­szywe wia­do­mo­ści?” i „Co możemy z tym zro­bić?”.
Spo­tka­nie to wywarło na mnie wielki wpływ. Pil­nie słu­cha­łem gło­sów przed­sta­wia­ją­cych zło­żone kwe­stie prawne, w tym zwią­zane z pra­wami czło­wieka, utrud­nia­jące zde­fi­nio­wa­nie fał­szy­wych wia­do­mo­ści i ure­gu­lo­wa­nie ich sta­tusu. Było też sporo o prak­tycz­nych wyzwa­niach poja­wia­ją­cych się przy pró­bach iden­ty­fi­ka­cji i ści­ga­nia tych, któ­rzy celowo roz­po­wszech­niają fake newsy. Szybko odkry­łem, że jestem tam jedy­nym beha­wio­ry­stą, i cho­ciaż począt­kowo moja rola nie była zbyt jasna, zaczęła się ona kla­ro­wać, gdy dys­ku­tanci doszli do wnio­sku, iż prawo i tech­no­lo­gia to w tym wypadku za mało. Jakie­kol­wiek usta­wo­daw­stwo uda­łoby się wpro­wa­dzić, nie roz­wiąże ono pro­ble­mów zwią­za­nych z roz­po­wszech­nia­niem fał­szy­wych infor­ma­cji.
Kolejne wystą­pie­nia doty­czyły w coraz więk­szej mie­rze mecha­ni­zmów ludz­kiego osądu i pro­cesu podej­mo­wa­nia decy­zji. I to już był obszar psy­cho­lo­giczny. Przed­sta­wi­łem moje wstępne suge­stie spo­so­bów „zaszcze­pia­nia” ludzi prze­ciwko dez­in­for­ma­cji. Oka­zało się to kata­li­za­to­rem i miało wpływ na kształt osta­tecz­nego pro­gramu badaw­czego, który dostar­czył stra­te­gicz­nych zało­żeń wyko­rzy­sta­nych w pro­gra­mach zwal­cza­nia fał­szy­wych wia­do­mo­ści – pod­ję­tych przez rządy, insty­tu­cje zdro­wia publicz­nego i naj­więk­sze firmy tech­no­lo­giczne na całym świe­cie.
I dla­tego wła­śnie w tej książce nie opi­suję, jak wywie­rać wpływ na innych, ale radzę, jak wal­czyć z pró­bami narzu­ce­nia nam prze­ko­nań. Jak zdo­być odpor­ność na ataki per­swa­zyjne i jak spraw­dzić, czy nasz umysł jest odporny na dzia­ła­nia mające prze­ko­nać nas do fał­szy­wych infor­ma­cji. Podzielę się z wami wszyst­kim, co wiem na ten temat, poczy­na­jąc od tego, w jaki spo­sób nasz mózg odróż­nia fakty od fik­cji, aż po „wiru­sowe” roz­prze­strze­nia­nie się błęd­nych infor­ma­cji w kon­tek­ście bar­dzo praw­do­po­dob­nego wpływu tego mecha­ni­zmu na wynik wybo­rów w USA w 2016 roku czy refe­ren­dum, które zde­cy­do­wało o bre­xi­cie. Będzie też mowa o jego roli pod­czas pan­de­mii oraz wojny, a także przy­szło­ści „prawdy” w obiegu spo­łecz­nym. Wirus dezinfor­ma­cji zosta­nie umiesz­czony pod mikro­sko­pem w celu opra­co­wa­nia sku­tecz­nej szcze­pionki na pozio­mie spo­łecz­nym, która zapewni nam gru­pową odpor­ność na pro­cesy indok­try­na­cyjne.
Trudno, abym w epoce coraz bar­dziej wypeł­nio­nej pół­praw­dami, fał­szy­wymi wia­do­mo­ściami i tak zwa­nymi wia­do­mo­ściami alter­na­tyw­nymi pró­bo­wał wam mówić, w co macie wie­rzyć. Nie­mniej nie­za­leż­nie od waszych afi­lia­cji poli­tycz­nych ta skromna książka może wam dopo­móc w poszu­ki­wa­niu prawdy. Andy Nor­man, filo­zof z Uni­wer­sy­tetu Car­ne­giego i Mel­lo­nów, nazywa mnie kogni­ty­wi­stycz­nym immu­no­lo­giem. Bar­dzo podoba mi się to okre­śle­nie mojej dzie­dziny badań: stu­dia nad men­tal­nymi mecha­ni­zmami obron­nymi umy­słu. Chcę dać wam prze­wod­nik poka­zu­jący, jak się do tego zabrać, w jaki spo­sób mózg każ­dego czło­wieka reaguje na natłok praw­dzi­wych i fik­cyj­nych infor­ma­cji. Ma to być zestaw narzę­dzi dający szansę na wykry­cie prób oddzia­ły­wa­nia na nasze opi­nie, gdy wypły­nie się już na „nie­zba­dane morze mani­pu­la­cji”. Lub rze­czy­wi­ście rodzaj szcze­pionki prze­ciwko dezinfor­ma­cji. Tak jak zwy­kłe anty­geny wywo­łują odpo­wiedź odpor­no­ściową orga­ni­zmu, tak anty­geny psy­cho­lo­giczne mogą pomóc w budo­wa­niu odpor­no­ści na fał­szywe infor­ma­cje. Ofe­ruję wam jede­na­ście takich anty­ge­nów, które pomogą wzmoc­nić naszą odpor­ność.
Praw­nik bro­niący Anto­nia, uczest­nika zamie­szek na Kapi­tolu, miał sporo racji, suge­ru­jąc, że jego klient „zara­ził się” fej­kami, podob­nie jak można cza­sem zła­pać prze­zię­bie­nie. Mam nadzieję, że prze­ko­nam was do trzech kwe­stii poru­szo­nych w tej książce. Po pierw­sze, oprócz zwy­kłych wiru­sów ist­nieją też wirusy umy­słu. Wirus bio­lo­giczny jest paso­ży­tem, który przy­cze­pia się do powierzchni komó­rek gospo­da­rza. Następ­nie wstrzy­kuje swój wła­sny mate­riał gene­tyczny, przej­mu­jąc maszy­ne­rię komórki w celu repro­duk­cji. Wszel­kie teo­rie spi­skowe i fał­szywe infor­ma­cje dzia­łają bar­dzo podob­nie. Przy­cze­piają się do umy­słu i wni­kają głę­boko do naszej świa­do­mo­ści. Infil­trują nasze myśli, uczu­cia, nawet nasze wspo­mnie­nia. Dez­in­for­ma­cja może zasad­ni­czo zmie­nić to, jak dzia­łamy i jak myślimy o świe­cie. Wirus dez­in­for­ma­cji przej­muje kon­trolę nad czę­ścią naszego pro­cesu poznaw­czego. Nie­stety, tak jak trudno ule­czyć infek­cję wiru­sową (pozwolę sobie przy­po­mnieć, że anty­bio­tyki nie dzia­łają na wirusy), tak trudno wyko­rze­nić dez­in­for­ma­cję, która zago­ściła w naszej gło­wie. Dość było już badań, które to potwier­dzają. Zatem rze­czy­wi­ście to cał­kiem dobra ana­lo­gia.
Druga kwe­stia doty­czy spo­so­bów roz­prze­strze­nia­nia się pato­ge­nów. Oba rodzaje wiru­sów korzy­stają z podob­nej metody – jedna osoba infe­kuje kolejne. Dla­tego WHO ogło­siła w 2020 roku wybuch tak zwa­nej info­de­mii. Żaden bio­lo­giczny wirus nie prze­trwa długo poza cia­łem nosi­ciela i ta sama zasada doty­czy też wiru­sów umy­słu. One rów­nież potrze­bują gospo­da­rza. Wpro­wa­dza­jący w błąd tweet lub fał­szywy nagłó­wek wia­do­mo­ści sam w sobie nie­wiele zna­czy – potrzebny jest jesz­cze podatny odbiorca, który gotów będzie taki prze­kaz repro­du­ko­wać i roz­po­wszech­niać. Wirusy bio­lo­giczne zwy­kle roz­prze­strze­niają się poprzez fizyczny kon­takt lub dro­binki śliny. Wirusy umy­słu są jesz­cze bar­dziej zaraź­liwe, ponie­waż mogą być prze­kazywane bez żad­nego kon­taktu fizycz­nego. Jak się prze­ko­namy, podob­nie jak w wypadku zwy­kłych wiru­sów, wiąże się to nie­kiedy z poważ­nymi kon­se­kwen­cjami, pro­wa­dząc do roz­ma­itych ura­zów, cza­sem nawet do śmierci. Co wię­cej, roz­po­wszech­nia­nie fał­szywych wia­do­mo­ści nie zagraża wyłącz­nie jed­nost­kom. Sta­nowi poważne zagro­że­nie dla inte­gral­no­ści spo­łe­czeństw, zwłasz­cza demo­kra­tycz­nych.
Trze­cia i ostat­nia kwe­stia doty­czy potrzeby stwo­rze­nia sku­tecz­nego leku prze­ciw­wi­ru­so­wego – psy­cho­lo­giczna szcze­pionka prze­ciwko fake new­som. Razem z moimi współ­pra­cow­ni­kami z Uni­wer­sy­tetu Cam­bridge pra­co­wa­łem nad tym zagad­nie­niem już od wielu lat. Na szczę­ście roz­wój tej szcze­pionki nie wymaga żad­nego osprzętu medycz­nego, a jedy­nie otwar­tego umy­słu. I jest to szcze­pionka prak­tycz­nie bez­płatna.
Dzia­łać ma jed­nak tak samo jak szcze­pionki sto­so­wane w medy­cy­nie, które uczą układ odpor­no­ściowy, jak roz­po­znać intru­zów, i przy­go­to­wują do walki z nimi. Na przy­kład przez wpro­wa­dze­nie do orga­ni­zmu osła­bio­nych lub mar­twych szcze­pów wirusa. Ta men­talna szcze­pionka ma pole­gać na wysta­wie­niu czło­wieka na poważ­nie osła­bioną dawkę fake new­sów (czyli wiru­sów umy­słu), które względ­nie łatwo dadzą się zwe­ry­fi­ko­wać, co z cza­sem może pozwo­lić na wykształ­ce­nie men­tal­nych prze­ciw­ciał, swo­istej psy­chicz­nej odpor­no­ści na dez­in­for­ma­cję.
Stwo­rze­nie zwy­kłej szcze­pionki wymaga roz­po­zna­nia struk­tury wirusa, co ozna­cza zagłę­bie­nie się w che­mię orga­niczną (przez sub­stan­cje che­miczne będące nośni­kami infor­ma­cji, jak DNA i RNA). W związku z tym spró­bo­wa­li­śmy usta­lić główne pro­cesy, które można zaob­ser­wo­wać pod­czas powsta­wa­nia nie­mal wszyst­kich fał­szy­wych wia­do­mo­ści, two­rząc coś, co nazwa­li­śmy „Sze­ścioma wymia­rami mani­pu­la­cji”. Są to: pola­ry­za­cja grup spo­łecz­nych, odwo­ły­wa­nie się do emo­cji w celu mani­pu­lo­wa­nia ludźmi, sze­rze­nie teo­rii spi­sko­wych, kre­owa­nie fał­szy­wych eks­per­tów i pod­szy­wa­nie się pod ofi­cjalne orga­ni­za­cje, trol­lo­wa­nie ludzi i sia­nie fer­mentu w kon­tak­tach online. Szcze­gó­łowo omó­wię je w roz­dziale dzie­wią­tym, teraz chcę tylko zasy­gna­li­zo­wać, że to one wła­śnie two­rzą pod­sta­wowe struk­tury wirusa fał­szy­wych wia­do­mo­ści. Kie­ro­wa­li­śmy się przy tym tezą, że można uod­por­nić ludzi na dzia­ła­nie tego wirusa, i po wielu eks­pe­ry­men­tach labo­ra­to­ryj­nych w końcu udało nam się doko­nać prze­łomu. Potrze­bo­wa­li­śmy jesz­cze środka umoż­li­wia­ją­cego „iniek­cję” owej szcze­pionki – odpo­wied­nika strzy­kawki i igły.
Dzięki ści­słej współ­pracy z twór­cami gier kom­pu­te­ro­wych stwo­rzy­li­śmy pro­gram symu­la­cyjny. Dali­śmy mu nazwę Złe wie­ści (Bad News). Pierw­szy taki, jedyny w swoim rodzaju, ma on postać inte­rak­tyw­nej gry, która odtwa­rza śro­do­wi­sko mediów spo­łecz­no­ścio­wych – wraz z wystę­pu­ją­cymi w nich fał­szy­wymi wia­do­mo­ściami. Jest to cał­kiem nowe podej­ście do tematu, nieco przy tym kon­tro­wer­syjne: dla przy­da­nia sto­sow­nej odpor­no­ści „wstrzy­kuje” ona gra­czom nie­wiel­kie dawki fake new­sów. Naraża się ich więc na kon­takt z osła­bio­nymi wer­sjami naj­waż­niej­szych tech­nik wyko­rzy­sty­wa­nych w pro­ce­sie roz­prze­strze­nia­nia fał­szy­wych infor­ma­cji. W pew­nej chwili gra­cze sami stają się nawet cen­tral­nymi posta­ciami roz­po­wszech­nia­ją­cymi fake newsy.
Do prze­te­sto­wa­nia „szcze­pionki” zapro­si­li­śmy dzie­siątki tysięcy ludzi ze wszyst­kich śro­do­wisk i z róż­nych miejsc świata. Przed wzię­ciem udziału w grze osoby te zostały popro­szone o ocenę wia­ry­god­no­ści serii fał­szy­wych nagłów­ków medial­nych. Na przy­kład:

Kurs wymiany bit­co­inów jest skry­cie regu­lo­wany przez nie­wielką grupę boga­tych ban­kie­rów. #Zba­daj teraz.

Tekst ten wyglą­dał jak typowy post na Twit­te­rze i opie­rał się na wzorcu teo­rii spi­sko­wych, czyli zane­go­wa­niu w jakiejś mie­rze głów­nego nurtu nar­ra­cji z obwi­nie­niem elit o to, że knują dla osią­gnię­cia mrocz­nego celu (wię­cej o cha­rak­te­ry­stycz­nych cechach teo­rii spi­sko­wych opo­wiem w dal­szej czę­ści tej książki). Po przy­ję­ciu naszej szcze­pionki (pod posta­cią gry) tym samym oso­bom poka­zy­wano kolejny zestaw nagłów­ków i teraz już trud­niej było ich oszu­kać. W ich umy­słach poja­wiły się pierw­sze men­talne anty­ciała, czyli zręby zro­zu­mie­nia, jak działa świat fej­ków.
Kon­cep­cja szcze­pionki men­tal­nej zde­cy­do­wa­nie zmie­niła podej­ście do kwe­stii wery­fi­ko­wa­nia odbie­ra­nych infor­ma­cji. W odróż­nie­niu od pro­cesu, w któ­rym spraw­dza się kolejno fakty (zwa­nym debun­kin­giem), tutaj prze­ciw­dzia­ła­nie zaczyna się, zanim jesz­cze szkoda zosta­nie wyrzą­dzona. Jak w wypadku praw­dzi­wej szcze­pionki, sta­wia się bar­dziej na pro­fi­lak­tykę niż na lecze­nie. Na atak zamiast obrony. Złe wie­ści to coś wię­cej niż tylko zabawna gra: ozna­cza począ­tek nowego podej­ścia, które można nazwać pre­bun­kin­giem.
Zanim jed­nak przej­dziemy do poten­cjal­nych środ­ków zarad­czych, musimy zro­zu­mieć, na ile nasz poznaw­czy układ odpor­no­ściowy radzi sobie z dez­in­for­ma­cją, gdy już ją napo­tka. Dla­tego w pierw­szej czę­ści tej książki sta­ram się wyja­śnić, dla­czego wszy­scy jeste­śmy podatni na dez­in­for­ma­cję. Druga część przed­sta­wia pro­ces prze­cho­dze­nia fej­ków z jed­nej osoby na drugą, także w rysie histo­rycz­nym, od sta­ro­żyt­nego Rzymu do inter­ne­to­wych sieci spo­łecz­no­ścio­wych. W koń­co­wej, trze­ciej czę­ści znaj­duje się prze­pis, jak roz­wi­jać pro­fi­lak­tykę (pod posta­cią pre­bun­kingu) i wytwo­rzyć w sobie i innych odpor­ność na fał­szywe infor­ma­cje.
Zacznijmy więc od spraw pod­sta­wo­wych. Jak nasz mózg odróż­nia fakty od fik­cji?

 
Wesprzyj nas