Artysta, projektant, wizjoner. Jedna z najbardziej wpływowych figur świata mody. William Middleton rekonstruuje to, co Karl Lagerfeld obsesyjnie ukrywał za fasadą z ekscesu.
W lutym 2019 roku świat stracił jedną z najtrwalszych ikon kultury. Karl Lagerfeld przez ponad trzydzieści lat piastował stanowisko dyrektora kreatywnego słynnego domu mody Chanel. Ekscentryczny projektant stał się legendą nie tylko dzięki zreformowaniu tej marki i wizjonerskim projektom, ale także za sprawą swojego charakterystycznego stylu – nieodłącznych okularów przeciwsłonecznych i śnieżnobiałych włosów zebranych w gładki kucyk – czy bezgranicznego oddania kotce Choupette.
Drzwi do kariery otworzyło mu zwycięstwo w konkursie na najlepiej skrojony płaszcz. Niedługo potem został asystentem Pierre’a Balmaina. Projektował dla Valentino, Krizii, Chloe, Fendi i własnej marki Karl Lagerfeld. Kiedy w 1983 roku objął stery Chanel, wprowadził szereg rewolucyjnych zmian i scementował pozycję kultowej marki na rynku, na zawsze zapisując się w historii mody.
W tej zajmującej książce Middleton, który osobiście znał projektanta, zabiera czytelników do najbardziej ekskluzywnych miejsc branży modowej i za kulisy pokazów. Przedstawia błyskotliwych artystów, stylowych bywalców salonów i najsłynniejsze gwiazdy – i pozwala zajrzeć do świata pełnego nieuchwytnych, niezapomnianych postaci.
Fascynująca opowieść o sile talentu, determinacji i autokreacji. Lagerfeld kochał modę, bycie w centrum zainteresowania, sławę, ryzyko i pozostawanie szczupłym za wszelką cenę. Nadal go nie lubię, ale po lekturze tej książki lepiej go rozumiem – jego oraz mechanizmy rządzące brutalnym i pięknym biznesem, jakim jest moda.
Karolina Korwin Piotrowska, dziennikarka, autorka podcastu Pierwsza Młodość
Jeśli ktoś mógł odbudować podupadającą legendę Chanel, to tylko kajzer – dyktator mody i życia Karl Lagerfeld. Niedostępny, nieustępliwy w dążeniu do ideału, zawsze kierujący się instynktem (choć i ten od czasu do czasu zawodził). Za ciemnymi okularami, wykreowaną przez siebie samego legendą, pozornym brakiem emocji i perfekcyjnie skrojonymi marynarkami krył się inteligentny, filuterny i zabawny człowiek. Ktoś więcej niż projektant. Więcej niż ikona popkultury. Oto portret Lagerfelda, jakiego nie znacie.
Maja Chitro, „Elle”
William Middleton rekonstruuje to, co Karl Lagerfeld obsesyjnie ukrywał za fasadą z ekscesu. Ta wartka opowieść o historii mody przedstawia złożony portret człowieka, który nie pozwolił sobie tylko na jeden luksus – luksus bycia sobą.
Kamila Wagner, „Vogue”
Karl Lagerfeld. Raj jest teraz
Przekład: Magdalena Koziej
Wydawnictwo Marginesy
Premiera: 15 maja 2024
PROLOG
Supergwiazda!
Nigdy nie jest za późno
na nowe życie.[1]
Jesienią 2004 roku Karl Lagerfeld był niesłychanie aktywny. Karl, jak nazywali go niemal wszyscy, miał wkrótce skończyć siedemdziesiąt jeden lat, a więc osiągnął wiek, w którym wielu projektantów wycofywało się z branży. Yves Saint Laurent, długo postrzegany jako jego wielki rywal, przeszedł na emeryturę dwa lata wcześniej (i zmarł w 2008 roku w wieku siedemdziesięciu jeden lat). Karl jednak aranżował właśnie wiele znaczących przedsięwzięć, co było pierwszą oznaką, że wykorzysta ostatnie piętnaście lat życia do maksimum.
Już od pięćdziesięciu lat był osobą powszechnie znaną. Urodził się i wychował w okolicach Hamburga, nastrojowego portu otwartego na świat, drugiego co do wielkości miasta w Niemczech, położonego niedaleko ujścia Łaby do Morza Północnego. Jako nastolatek za zgodą rodziców przeniósł się do Paryża, swego emocjonalnego, intelektualnego i duchowego domu. Obszar francuskiej stolicy, na którym wiódł życie, ograniczał się do kilku kilometrów kwadratowych po obu stronach Sekwany. Paryż Karla rozciągał się od Ogrodu Luksemburskiego i Place Saint-Sulpice, gdzie projektant miał swoje pierwsze mieszkania, przez Faubourg Saint-Germain, arystokratyczną dzielnicę, którą zamieszkiwał – w kolejnych, coraz to efektowniejszych apartamentach – przez kilkadziesiąt lat, ekskluzywne ulice wokół Avenue Montaigne, gdzie rozpoczynał karierę, Champs-Élysées, gdzie – z widokiem na Łuk Triumfalny – wylansował własny dom mody, aż po rue Cambon, wąską uliczkę tuż za hotelem Ritz, przy której mieści się główna siedziba Chanel, historycznego domu mody, który Karl rewolucjonizował, począwszy od 1983 roku, po czym zamienił w międzynarodowego kolosa o rocznych obrotach ze sprzedaży wysokości jedenastu miliardów dolarów[2]. W obrębie tego czarownego skrawka Paryża Karl osiągnął najwyższą pozycję w społecznych, finansowych i intelektualnych kręgach miasta i udało mu się zostać jedną z najbardziej niezwykłych ikon kultury ostatnich dziesięcioleci.
Na początku nowego milenium w projektanta wstąpiło nowe życie. Załatwił trudną sprawę z francuskim urzędem skarbowym, ustalając, że oficjalnie jest mieszkańcem Monako, ale zgodził się zapłacić podatki od swoich francuskich dochodów[3]. Przez większość lat dziewięćdziesiątych miał nadwagę, którą ukrywał pod luźnymi czarnymi garniturami sygnowanymi przez awangardowych japońskich projektantów i za wielkim wachlarzem, jednym ze swoich długoletnich atrybutów. Potem, w 2000 roku, rozpoczął radykalne odchudzanie. Mówił wszystkim, że chce schudnąć, aby móc nosić dopasowane ubrania najbardziej wziętego projektanta odzieży męskiej, Hediego Slimane’a, pracującego dla marki Christian Dior. Hedi był zresztą młodym mężczyzną, którego Karl uważał za dość atrakcyjnego. Ostatecznie Karl zrzucił czterdzieści kilogramów w ciągu trzynastu miesięcy. „Jakbym zdjął z siebie parkę z tłuszczu”, powiedział potem[4].
W tamtych latach Karl zaczynał każdy dzień o piątej albo szóstej rano. Budził się w swoim osiemnastowiecznym apartamencie i narzucał na siebie szlafrok z białej wykrochmalonej piki. Miał rygorystyczne podejście do pracy i równie drobiazgowo podchodził do własnego wyglądu – nieraz sztafirował się rankiem aż dwie godziny[5]. Pierwszym zadaniem było związanie sięgających do ramion włosów w koński ogon, który nosił od końca lat siedemdziesiątych. „Moje falujące, niesforne włosy nie układają się dobrze, nawet gdy są krótkie – wyjaśniał. – Wyglądają jak należy, tylko gdy są zebrane do tyłu”[6]. Dopiero później, w latach dziewięćdziesiątych, podkreślał swój znak rozpoznawczy bielą, przyprószając włosy suchym szamponem. Po kilku godzinach porannego szkicowania w gabinecie przylegającym do sypialni udawał się do doskonale uporządkowanej garderoby, by wybrać strój dzienny. Gdy odzyskał szczupłą sylwetkę, zaczął nosić dopasowane garnitury albo kurtki z wąskimi dżinsami i białe koszule o wysokich kołnierzykach, szyte na miarę w firmie Hilditch & Key. We wrześniu 2003 roku, tuż po swoich siedemdziesiątych urodzinach, wystąpił we francuskiej telewizji w nowym wymuskanym wydaniu. Prowadzący program zasugerował, że upudrowanymi włosami i wielkopańskim stylem życia Karl przywodzi na myśl człowieka z innej epoki. „Jestem zarówno prostszy, jak i nowocześniejszy – odparł. – Wolę żyć w trzecim milenium niż w wieku XVIII albo XIX, którego nie cierpię, albo w XX, który był w porządku. Wolę dziś”[7].
Urodziny Karla 10 września wypadały w piątek. Rzadko chciał je świętować, bo jeżył się na wszystko, co zbyt mocno skupiało się na jego przeszłości. Jednak dwie przyjaciółki, Françoise Dumas, publicystka o wspaniałych koneksjach oraz organizatorka różnych wydarzeń, i Bethy Lagardère, była modelka z Brazylii i wdowa po francuskim przemysłowcu Jean-Lucu Lagardèrze, zapytały, czy Karl pozwoli im zorganizować przyjęcie urodzinowe. Zgodził się. Przystał na coś takiego po raz pierwszy, a one miały dwadzieścia cztery godziny na realizację[8]. Wydarzenie odbyło się w okazałej osiemnastowiecznej posiadłości Lagardère’a (jednym z najwspanialszych prywatnych domów w Paryżu, przy rue Barbet de Jouy, należącym obecnie do kolejnego bliskiego przyjaciela Karla, Bernarda Arnaulta). „To był wspaniały dzień, z niezwykłym światłem – wspominała Lagardère. – Opróżniłyśmy salon i ustawiłyśmy długi stół na kilkanaście osób. Zależało nam na wyjątkowym efekcie, więc ustroiłyśmy pokój białymi orchideami. I zaczęłyśmy zapraszać przyjaciół Karla”[9].
Choć przyjęcie zorganizowano pospiesznie, bez trudu zwabiono gości. Wielu rzuciło wszystko, żeby tylko się pojawić: księżniczka Karolina z Monako i Ernest August, książę Hanoweru i Brunszwiku, aktorki Jeanne Moreau i Isabelle Huppert, projektant Hedi Slimane, polityczka Roselyne Bachelot, dekorator Jacques Grange z partnerem, właściciel galerii Pierre Passebon. Był to dîner placé, więc Dumas i Lagardère wzorowo rozplanowały miejsca przy stole. Tymczasem Karl przyprowadził niespodziewanego gościa. „Nie uprzedził nas, że być może przyjdzie z Amandą Harlech albo inną przyjaciółką, po czym nagle zjawił się z Yoko Ono – wspominała ze śmiechem Lagardère. – Sprawiał wrażenie zadowolonego z siebie”[10].
W pokoju o ciemnych boazeriach i drzwiach wisiały osiemnastowieczne ryciny w złotych ramach, a drzwi balkonowe wychodziły na ogród. Długi stół oświetlały świece w masywnych pozłacanych świecznikach, a zdobiły białe orchidee w wielkich kryształowych misach wypełnionych świeżymi zielonymi winogronami – dzieło ulubionej paryskiej kwiaciarni Karla, Lachaume. Gości obsługiwało sześciu kelnerów w białych dwurzędowych marynarkach, białych koszulach i czarnych krawatach. Po drastycznym odchudzaniu Karl bardzo uważał na to, co je. Planując urodzinową kolację, Dumas i Lagardère zwróciły się do samego Guya Savoy, uważanego za jednego z najlepszych szefów kuchni na świecie. Savoy przygotował dla Karla i jego przyjaciół wyrafinowane menu: homar z Bretanii z sałatką z bakłażanów i morskich krabów, zupa z karczochów z czarnymi truflami, glazurowana gicz jagnięca i ziemniaki z truflami oraz ciasto czekoladowe serwowane na ciepło, pokryte masą migdałową i kremem z cykorii. Chociaż Karl rzadko pijał alkohol, Francja to jednak Francja, więc Savoy dobrał do posiłku odpowiednie wina: białego burgunda Meursault, rocznik 2001, i czerwone bordeaux Château La Lagune, rocznik 1995[11].
Tego wieczoru Karl miał na sobie ciemny garnitur, białą koszulę z bardzo wysoką stójką, wąski czarny krawat i czarne okulary przeciwsłoneczne. Włosy oczywiście związane w koński ogon i przypudrowane na biało. Jak zawsze w prywatnych kontaktach był serdeczny, ujmujący i zaciekawiony rozmówcami. Goście widzieli, że jest w świetnym nastroju, panowała szczególnie odświętna atmosfera. „Kolacja się przeciągała – opowiadała Lagardère. – Wszyscy tryskali humorem. Oświetlenie było niezwykłe, posiłek doskonały, miało się poczucie prawdziwej harmonii. Nawet gdybyśmy planowały ten wieczór przez cały miesiąc, nie mógłby być bardziej udany”[12].
Gdy przyjęcie dobiegło końca, a goście ruszyli do wyjścia, czekała ich ostatnia niespodzianka. Na starym bruku dziedzińca, cour d’honneur, Dumas i Lagardère ustawiły dziesiątki świec, które rozświetlały paryską noc, tworząc wielką literę K[13].
W kolejny piątek podczas publicznego wydarzenia odbywającego się na najwyższym piętrze Centre Pompidou Karl z ważnego projektanta zmienił się w międzynarodową supergwiazdę. „Projektanci mody uważają się za wielkie sławy – powiedział wówczas Hedi Slimane, projektant Dior Homme. – A tak naprawdę wcale nie są sławni, nawet Calvin Klein. Jest tylko jeden sławny projektant mody – Karl”[14].
Zyskał jeszcze większą niż dotąd sławę dzięki kolekcji kapsułowej dla H&M, szwedzkiego kolosa, z rocznymi zyskami ze sprzedaży w wysokości 6,2 miliarda dolarów oraz tysiącami sklepów w dziewiętnastu krajach (obecnie zyski ze sprzedaży przekraczają rokrocznie 25 miliardów dolarów). Człowiek, który sprawił, że Chanel stało się jedną z najbardziej ekskluzywnych marek na świecie, wszedł do mainstreamu. Zamierzał zrobić to, czego jeszcze nikomu nie udało się osiągnąć: połączyć elegancję haute couture z siłą rynku masowego odbiorcy (dwadzieścia lat wcześniej, w roku 1983, kiedy Halston próbował zrobić to samo z JCPenney, zniszczyło mu to karierę, gdyż z dnia na dzień wyleciał z Bergdorf Goodman)[15].
Współpraca Karla z H&M ukazuje wiele cech, które wyróżniały go spośród innych projektantów. Zawsze był całkowicie skupiony na teraźniejszości. Chociaż dobrze znał historię, uważał, że nostalgia jest okropna. Poza tym fascynowało go wszystko, co działo się w świecie stylu, i zawsze wiedział, co w trawie piszczy. Rzadko zdarzało się, by umknął jego uwadze jakiś trend mody, nowy utwór muzyczny czy ruch artystyczny. A wreszcie, w przeciwieństwie do innych projektantów, a już na pewno tych po siedemdziesiątce, Karl zawsze był skory do podejmowania ryzyka.
W sprawie projektu dla H&M zwrócił się do niego Donald Schneider, były dyrektor artystyczny francuskiego „Vogue’a”, który przygotowywał kampanie reklamowe dla tej firmy odzieżowej. Zadzwonił, by przedstawić mu swój pomysł. „Spytałem go, czy zna tę szwedzką markę, a on odpowiedział: «Oczywiście, wszyscy asystenci się tam ubierają»”. Karl po raz pierwszy zwrócił na nią uwagę, gdy jechał do studia Chanel. W windzie spotkał atrakcyjną młodą kobietę w dżinsach i tweedowym płaszczu, miała też pikowaną skórzaną torebkę. Gdy skomplementował wygląd kobiety, powiedziała: „Torebka jest od Chanel, ale płaszcz z H&M – nie stać mnie na taki od Chanel”[16]. Karl zauważył, że marka jest już znana w jego świecie, wyczuł jej znaczenie i potencjał. „Natychmiast podchwycił pomysł – mówił Schneider. – Rozmowa trwała ze dwie minuty. Powiedziałem: «Świetnie, zorganizuję pierwsze spotkanie»”. Już miał się rozłączyć, kiedy usłyszał, że Karl mówi: „Nie, mam pytanie”. „Pomyślałem: «O nie, zaczyna się, pewnie zażąda dziesięciu milionów euro czy coś»”. Zamiast tego Karl spytał: „Donald, czy zwróciłeś się z tym do kogoś jeszcze, proponowałeś coś innym projektantom?”. „Nie, ty jesteś pierwszy”. Odpowiedź Karla brzmiała: „Okej, więc zróbmy to”.
„Wiele o tym myślałem przez lata – wspominał Schneider. – Jestem pewien, że inni projektanci, do których mógłbym wtedy zadzwonić, jak Tom Ford, chcieliby wiedzieć, kto robił to wcześniej. «Nie, najpierw spróbuj z innymi, a potem, jeśli pomysł wypali, możemy o tym pogadać». Na tym właśnie polegała różnica. Karl wyczuł, jakie znaczenie może mieć ten projekt, chciał go zrealizować – i to jako pierwszy”[17].
Chociaż Karl miał ochotę wykonać tak odważny ruch, niektóre osoby z jego zespołu miały mnóstwo wątpliwości. Caroline Lebar, która pracowała z Lagerfeldem od 1985 roku nad jego własną marką, zapytała: „Ale czy ty w ogóle widziałeś te ubrania z H&M?”. Wspomniała o marnej jakości materiałów, kroju, brzydkim wystroju sklepów. Była przerażona. „Ależ z ciebie mieszczka!”, prychnął Karl[18].
Postanowił ujawnić projekt, który przez większość roku utrzymywał w sekrecie, we wtorek 17 września w restauracji Georges, mieszczącej się na szóstym piętrze Centre Pompidou. Efektowna, futurystyczna przestrzeń miała przeszklone ściany i taras na dachu, z którego rozciągał się fantastyczny widok na Paryż. Z głośników dudniły najnowsza muzyka taneczna i europejski pop, a wirująca dyskotekowa kula rozsiewała kolorowe „zajączki” na szybach. W szklanych gablotach rozmieszczonych wzdłuż ścian stały manekiny prezentujące najatrakcyjniejsze projekty, głównie czarno-białej kolekcji obejmującej trzydzieści przedmiotów, których ceny wahały się od 19,90 dolara za tiszert do 419 dolarów za płaszcz z mieszanki wełny i kaszmiru[19]. W kolekcji znalazły się ubrania dla kobiet i mężczyzn oraz akcesoria, takie jak skórzane torebki, bielizna damska oraz perfumy Liquid Karl. Ubrania – dżersejowe spódnice, golfy, koszule smokingowe oraz zdobione cekinami marynarki – były proste, nowoczesne i niewątpliwie bardzo paryskie.
Przyjęcie przyciągnęło tysiące gości – redaktorów działu mody, modelki, przyjaciół Karla. Projektant, znany z tego, że zawsze się spóźnia, tym razem zjawił się tuż po czasie z modelką Erin Wasson, której przydzielił główną rolę w kampanii dla H&M, w której wystąpiła u jego boku. W towarzystwie kilku innych osób wjechali na przyjęcie w Pompidou ruchomymi schodami. „Był piękny letni wieczór, wszyscy wylegli na taras, gdzie pod gołym niebem popijali szampana i częstowali się przekąskami – wspominał Schneider. – Wszędzie porozstawiano kanapy i fotele, było trochę jak w klubie na plaży. Karl wjechał schodami wraz ze swą świtą i przypominało to wejście Michaela Jacksona. Ludzie zaczęli krzyczeć, klaskać, podskakiwać, by móc go zobaczyć”[20].
Był otoczony przez fotografów, kamerzystów i dziennikarzy. Pewien hiszpański żurnalista, niezadowolony z tego, że wcześniej tego dnia nie udało mu się uzyskać wywiadu, próbował wskoczyć w środek wianuszka wokół Karla i został wyprowadzony przez ochronę. Sébastien Jondeau, szofer projektanta, jego ochroniarz oraz sekretarz, miał na oku tłumek otaczający pracodawcę. Karl, w samym środku zamieszania, z którego był najwyraźniej bardzo rad, wkroczył w krąg gości.
„Uwielbiał być w centrum uwagi – mówiła Anna Wintour, redaktorka naczelna «Vogue’a», długoletnia przyjaciółka Karla. – Jako pierwszy zrozumiał moc sławy, wykorzystywał ją i wzmacniał. Niektórzy projektanci mają podejście elitarystyczne, a Karla, który pod pewnymi względami był snobem, cechował demokratyzm. Chciał podobać się całemu światu. Mam na myśli to, że chciał gościć na swoim przyjęciu wszystkich”[21].
Dokładnie trzy tygodnie później, w piątek 8 października Karl dokonał kolejnego wyczynu. Minęło już ponad dwadzieścia lat, odkąd zaczął pełnić funkcję dyrektora kreatywnego Chanel. Jako pierwszy pokazał, że DNA wielkich projektantów można podrasować, traktować żartobliwie, a nawet odrzucić, aby stworzyć coś zupełnie innego i aktualnego. „Karl był pierwszym z nas, który już w latach osiemdziesiątych wziął się za stary dom, odrestaurował go, a wreszcie całkowicie odmienił – powiedział Tom Ford w roku 2005. – Kiedy pracowałem dla Gucci w latach dziewięćdziesiątych, inspirowałem się tym, co Karl zrobił w Chanel. Sądzę, że nie tylko wspaniale kontynuował dokonania Coco Chanel, ale również odnowił i ożywił jej markę, która obecnie stale koresponduje ze współczesnym życiem”[22].
Karl prezentował wiosenno-letnią kolekcję prêt-à-porter Chanel na rok 2005 w salach widowiskowych Carrousel du Louvre znajdujących się w podziemiach muzeum. Na pokaz Chanel połączono dwie sale, by pomieścić dużą publiczność i jeszcze większe dekoracje. W ostatnich latach wybiegi umieszczano na poziomie podłogi, dzięki czemu publiczność znajdowała się bliżej modelek i ubrań. W tym sezonie Karl postanowił podnieść wybieg, jak to bywało dawniej[23]. Polecił też pokryć go czerwonym dywanem i zaangażował do pokazu dziewięćdziesiąt pięć modelek[24]. Gdy spece od mody zajmowali swoje miejsca, na pobliski parking podziemny zajechał czarny mercedes. Wysiedli z niego reżyser Baz Luhrmann i Nicole Kidman.
Aktorka była u szczytu sławy po wielu nagradzanych filmach, takich jak Moulin Rouge, Wzgórze Nadziei i Godziny, a Karl Lagerfeld wpadł na pomysł, by zaproponować jej nową rolę – gwiazdy kampanii reklamowej Chanel N°5[25]. Kidman zjawiła się w czarnym garniturze Chanel, białym jedwabnym szaliku okręconym wokół szyi, a pukle blond włosów, częściowo zebranych do tyłu, opadały na twarz. Kidman i Luhrmann z żoną Catherine Martin, projektantką kostiumów, i kilkoma ochroniarzami przeszli przez parking. Grupka dotarła do małego pomieszczenia z beżowymi zasłonami, gdzie powitał ich Karl. Towarzyszyła mu jego bliska przyjaciółka Ingrid Sischy, redaktorka naczelna „Interview”. Po powitalnych pocałunkach zebrani pozowali razem do zdjęć, a pokoik rozświetlił błysk fleszy.
Rozmawiano o pokazie, który miał się za chwilę zacząć.
„Jesteśmy w twoich rękach”, powiedział Luhrmann do Karla. „Wiem, jak to się robi – zapewnił go projektant. – Wy jesteście dobrzy w filmach, a ja w tym”[26].
Od lat Karl bardzo starannie tworzył swój publiczny wizerunek: ciasno zaczesany koński ogon, ciemne okulary, strój o surowym kroju, rozległa wiedza na temat historii i kultury, zabawne, nawet jeśli zjadliwe, komentarze. Ów osobisty kodeks był równie rygorystyczny – i równie skuteczny – co zasady, które ustalił dla Chanel. Wykreował barwną postać publiczną, różną od jego prywatnego wizerunku, i uwielbiał dawać do zrozumienia, że to go bawi.
„To twój pokaz – powiedział Luhrmann do projektanta, sugerując, że powinien zaaranżować ich wejście. – Ty nas reżyserujesz”. „To nie mój pokaz – odparł Karl. – To nasz pokaz. Wszyscy jesteśmy tu aktorami”[27].
W Carrousel du Louvre wszyscy zdążyli już zająć miejsca, a fotoreporterzy zbici w gromadkę na końcu wybiegu zaczęli się niecierpliwić, kiedy wreszcie w odległym rogu pojawiła się aktorka, a światła padły na jej blond włosy i prosty żakiet Chanel. Chaos. Kiedy Kidman szła na swoje miejsce w pierwszym rzędzie, otaczała ją grupa fotografów i dziennikarzy. „Nicole! Baz!” Ochroniarze tworzyli wokół nich ochronną barierę. Ponoć na Kidman nacierało wówczas stu fotografów i kamerzystów[28]. Redaktor mody, który siedział w rzędzie tuż za nią – Hamish Bowles z „Vogue’a” – stwierdził, że przypominało mu to tłumne sceny z filmu Dzień szarańczy[29]. Ponieważ zamieszanie nie ustawało, pokaz rozpoczął się z niemal godzinnym opóźnieniem. „Chciał mieć przedstawienie, to miał – zrzędził jeden z fotografów po pokazie. – Nawet w Cannes nie było takiego ścisku”[30].
Karl musiał zabrać głos i poprosił wszystkich o ponowne zajęcie miejsc, by można było zaczynać[31]. „Chciał zadymy – wspominał Stefan Lubrina, dekorator, który pracował z Karlem przy tym pokazie i przy wszystkich innych jego dużych realizacjach od trzydziestu lat. – Ale to wymknęło się spod kontroli. Aż takiego zamieszania wcale sobie nie życzył!”[32]
Gdy pokaz wreszcie się rozpoczął, podest zalały światła i zabrzmiał remiks piosenki I Wanna Dance with Somebody Whitney Houston. Na końcu wybiegu, przed fotografami, za takimi samymi barierkami, jakich używa się na festiwalu filmowym w Cannes, pojawiły się supermodelki: Linda Evangelista, Naomi Campbell, Amber Valletta, Shalom Harlow, Kristen McMenamy, Eva Herzigová, Erin Wasson i Nadja Auermann. Miały na sobie stroje wieczorowe Chanel z czarnej satyny i pozowały razem do zdjęć. Gdy szły po wybiegu, towarzyszyli im kroczący przejściem z boku modele w obcisłych czarnych swetrach, dzierżący aparaty ze staroświeckimi fleszami. Pod koniec pokazu Karl zszedł z wybiegu, by ucałować aktorkę.
Tego wieczoru wydał wystrzałową kolację na cześć Kidman w swoim osiemnastowiecznym apartamencie przy rue de l’Université 51, znanym jako Hôtel Pozzo di Borgo. Na zaproszeniu widniał rysunek Karla przedstawiający aktorkę ubraną w zaprojektowaną przez niego suknię balową haute couture od Chanel ozdobioną bladoróżowymi strusimi piórami, srebrnymi kryształkami i czterometrowym trenem[33]. Goście wchodzili przez dziedziniec i zmierzali do głównego wejścia z wysokim sufitem i imponującymi marmurowymi schodami. Karl zamienił jadalnię na parterze w studio fotograficzne i robił portrety przybyłym. „Zawsze lubił przebywać i prowadzić rozmowy w gronie bliskich przyjaciół – powiedziała Amanda, lady Harlech, która była jedną z najbliższych współpracownic Karla w Chanel i Fendi od roku 1996. – Jednak słabo sobie radził z tak zwaną gadką szmatką w pokoju pełnym ludzi. Tak więc, zamiast siedzieć, wolał fotografować”[34].
Kidman zjawiła się na kolacji w wieczorowej sukni bez ramiączek od Chanel, ozdobionej srebrnym haftem i paciorkami. Przy wejściu do domu goście byli kierowani do tylnych drzwi, a następnie do ogrodu, gdzie specjalnie na tę okazję wybudowano konstrukcję, która bardziej przypominała średniej wielkości aulę niż zwyczajny namiot. W środku bezbłędnie odtworzono osiemnastowieczne wnętrze – wielu sądziło, że nadal znajduje się w domu – a skala budowli umożliwiła rozmieszczenie wielkich ekranów.
„To jedna z najpiękniejszych kolacji zorganizowanych przez Chanel – wspominała Virginie Viard, która w 1987 roku została stażystką Karla, a w 2019, po śmierci projektanta, jego następczynią i dyrektorką kreatywną Chanel. – Rue de l’Université była tej nocy wspaniała. Bardzo mnie to cieszyło przez wzgląd na Karla”[35].
Głównym wydarzeniem wieczoru była premiera reklamy Chanel N°5, reżyserowanej przez Luhrmanna, z Kidman w roli głównej. Akcja dwuminutowego filmu rozgrywała się na fikcyjnym Manhattanie. Aktorka, w różowej sukni haute couture ze strusimi piórami, biegnie między stojącymi w korku samochodami, zamiatając ulicę trenem. Ścigana przez paparazzich bohaterka wirujących na ekranie nachalnych nagłówków zostaje przedstawiona jako więźniarka własnej sławy. Wskakuje do żółtej taksówki i dostrzega, że dzieli tylne siedzenie z zabójczo przystojnym brazylijskim aktorem Rodrigiem Santoro. „Byłem chyba jedyną osobą na świecie, która nie wiedziała, kim ona jest”, mówi aktor. Muzyka narasta, a między parą wybucha romans. Natychmiast jednak oboje uświadamiają sobie, że ta miłość nie ma przyszłości. Zamiast wspólnej ucieczki następuje okraszone łzami – pożegnanie. Przedkładając obowiązek nad namiętność, aktorka samotnie zjawia się na premierze filmu. „Kroczy schodami ku chwale”, jak opisał tę scenę Karl[36]. Kidman wspina się po stromych, pokrytych czerwonym dywanem stopniach, ubrana w zaprojektowaną przez Karla czarną suknię z jedwabnego aksamitu. Głęboki dekolt na plecach odsłania połyskujący na długim diamentowym łańcuszku wisiorek z symbolem N°5.
Tego wieczoru we francuskich wiadomościach szczegółowo relacjonowano wydarzenia minionego dnia. „To nie festiwal w Cannes, to festiwal Karla”, oznajmił jeden z dziennikarzy. Na początku relacji telewizyjnej pokazano zamęt, jaki nastąpił po zjawieniu się Kidman na pokazie Chanel, sceny rozgrywające się na widowni i krzyczących fotografów. Szczegółowo opisywano najatrakcyjniejsze projekty kolekcji i ogłaszano, że reklama w reżyserii Luhrmanna pojawi się we francuskiej telewizji już za tydzień.
W jednej z relacji pokazano projektanta, który stoi na wybiegu tuż po zakończeniu pokazu. Reporter telewizyjny doskakuje do niego i pyta, czy to prawda, że zapłacono Kidman za udział w reklamie siedem milionów dolarów.
„Nie mam pojęcia – odpowiada natychmiast Karl. – Nie pracuję w księgowości!”[37]