„Krwawy kobalt” to wstrząsający reportaż o ogromnym żniwie, jakie wydobycie kobaltu zbiera wśród ludzi Demokratycznej Republiki Konga.


Aktywista i badacz Siddharth Kara udał się w głąb kobaltowego terytorium, aby udokumentować zeznania ludzi żyjących, pracujących i umierających dla kobaltu. Aby odkryć prawdę o brutalnych praktykach wydobywczych, zbadał obszary wydobywcze kontrolowane przez milicję, prześledził łańcuch dostaw kobaltu i zebrał szokujące zeznania ludzi.

Reporterskie śledztwo przeprowadzone przez Siddhartha Karę ujawnia naruszenia praw człowieka stojące za wydobyciem kobaltu w Kongu i moralne implikacje, które mają wpływ na nas wszystkich.

***

Bestseller non-fiction „New York Timesa” i „Publishers Weekly”, nominowany do Goodreads Choice Awards 2023.

Siddharth Kara przywołuje jeden z najbardziej dramatycznych podziałów między bogactwem a ubóstwem na świecie. Jego reportaż o tym, jak niebezpieczna, źle opłacana praca dzieci z Konga zapewnia minerał niezbędny do naszych telefonów komórkowych, złamie ci serce. Mam nadzieję, że politycy na każdym kontynencie przeczytają tę książkę.
Adam Hochschild

Siddhart Kara
Krwawy kobalt
O tym, jak krew Kongijczyków zasila naszą codzienność
Przekład: Hanna Pustuła-Lewicka
Wydawnictwo W.A.B.
Premiera: 24 kwietnia 2024
 
 

Wprowadzenie

Dlatego najważniejszym zadaniem było przekonanie świata, że koszmar Konga nie tylko dzieje się naprawdę, lecz także nie jest przypadkowy ani chwilowy, i że nie sposób uzdrowić go od wewnątrz… Pokazanie, że praca niewolnicza i handel niewolnikami nie tylko tam przetrwały, lecz wręcz przeżywają odrodzenie.
E.D. Morel, History of the Congo Reform Movement, 1914

Żołnierze mierzący z karabinów do wieśniaków, którzy próbują podejść do odkrywki w Kamilombe, mają dzikość w oczach. Zrozpaczeni ludzie chcą się dostać do swoich bliskich, którzy są niemal na wyciągnięcie ręki, ale strażnicy zagradzają im drogę. Nikomu nie wolno zobaczyć tego, co się tu wydarzyło. Nie pozostanie żaden ślad, żaden dowód, tylko prześladujące mnie do dzisiaj wspomnienie ludzi tam, gdzie umarła ostatnia iskierka nadziei. Przewodnik ostrzega, żebym się trzymał z tyłu. Z tej odległości nie widać miejsca wypadku. Kratery kopalni odkrywkowej przesłania ciężka nieprzenikniona mgła. Wzgórza majaczą w oddali jak niewyraźne sylwetki przyczajonych bestii.
Przesuwam się do przodu, by coś zobaczyć, ostrożnie przeciskam się przez wzburzony tłum. Teraz widzę ciało leżące na pylnej ziemi. To zwłoki dziecka, znieruchomiałe wśród kłębów pyłu i rozpaczy. Staram się rozróżnić rysy twarzy, ale mi umykają. Na żwirze barwy ochry widnieją ciemnoczerwone plamy w odcieniu umbry palonej czy rdzy. Do tamtej chwili myślałem, że ziemia w KonguI zawdzięcza swą cynobrową barwę zawartej w glebie miedzi, ale teraz nie mogę opędzić się od myśli, że jest czerwona od wsiąkłej w nią krwi.
Ostrożnie przybliżam się do kordonu, by lepiej widzieć martwe dziecko. Napięcie między uzbrojonymi mężczyznami i wieśniakami zbliża się do punktu wrzenia. Jeden z żołnierzy krzyczy coś do mnie, wymachując karabinem. Za blisko podszedłem i za długo tam stoję. Po raz ostatni zerkam na zwłoki. Teraz wyraźnie widzę twarz dziecka, zastygłą w grymasie śmierci. Ten obraz zabiorę ze sobą z Konga, kraju w sercu Afryki – skrwawione ciało dziecka, które umarło, bo kopało kobalt.

***

W Demokratycznej Republice Konga szaleje kobaltowa gorączka, maniacka pogoń za pozyskaniem jak największych ilości tego cennego minerału. Rzadki srebrzysty metal jest kluczowym komponentem prawie wszystkich produkowanych dzisiaj ładowalnych baterii litowo-jonowych. Poza tym znajduje zastosowanie w wielu innowacyjnych technologiach, mających zasadnicze znaczenie dla obniżenia emisji dwutlenku węgla, które jest niezbędne dla osiągnięcia neutralności klimatycznej. Katanga na południowo-wschodnim krańcu DRK posiada największe na naszej planecie zasoby kobaltu. Występują tam też niezwykle bogate złoża innych cennych metali, w tym miedzi, żelaza, cyny, niklu, manganu, germanu, tantalu, wolframu, uranu, złota, srebra i litu. Znajdują się tam od zawsze, drzemały cicho pod ziemią do momentu, gdy zagraniczne gospodarki nadały im wartość. Nowoczesne technologie tworzą popyt na kolejne metale, które jak się przypadkiem składa, występują w Katandze. Pozostałe regiony Konga też posiadają złoża cennych minerałów. Obce mocarstwa od wieków penetrują wszystkie zakątki kraju, wydzierając mu jego skarby: kość słoniową, olej palmowy, diamenty, drewno, kauczuk… oraz niewolniczą siłę roboczą. Niewiele państw może się poszczycić taką rozmaitością bogactw naturalnych jak Kongo. I nie są one równie brutalnie wykorzystywane.
Pogoń za kobaltem przywodzi na myśl okrutne rządy króla Leopolda II, prywatnego właściciela Wolnego Państwa Konga, który w latach 1885–1908 bezwzględnie łupił je z kości słoniowej i kauczuku. Osoby obeznane z historią tamtej epoki mogą uznać, że przesadzam, porównując to, co dziś dzieje się w Kongu, z okrucieństwami tamtej epoki. Rzeczywiście, szacuje się, że pod rządami Leopolda II życie straciło trzynaście milionów Kongijczyków, połowa ówczesnej populacji kolonii. Obecnie w wypadkach w kopalniach minerałów i w następstwie zatrucia środowiska w rejonach górniczych umiera kilka tysięcy osób rocznie. Nie zapominajmy jednak, że niewolnicza praca Afrykanów od wieków jest wpisana w tradycję kolonializmu. Współczesne prawo międzynarodowe zakazuje niewolnictwa erga omnes i jus cogensII. Mimo to najubożsi mieszkańcy Konga nadal są wyzyskiwani przez bogatych i potężnych. Ten fakt stawia pod znakiem zapytania moralne podstawy współczesnej cywilizacji i cofa ludzkość do czasów, gdy wartość życia Afrykanina wyznaczał koszt odtworzenia. Powrót do kolonialnej moralności, który sam w sobie stanowi przemoc, odbywa się nie tylko w Afryce, lecz na całym globalnym Południu, gdzie ogromna podklasa ludzkości nadal egzystuje w nieludzkich warunkach, wykonując pracę niewolniczą na najniższym szczeblu globalnego ładu gospodarczego. Od czasów kolonialnych zmieniło się znacznie mniej, niż mogłoby się nam wydawać.
Dramatyczna sytuacja w kongijskim sektorze górniczym jest niewygodna dla wszystkich interesariuszy długiego łańcucha dostaw kobaltu. Żaden producent smartfonów, tabletów, laptopów czy pojazdów elektrycznych nie chce przyznać, że kobalt w jego urządzeniach pochodzi z kopalni, gdzie dzieci pracują w niebezpiecznych warunkach. Ponadnarodowe koncerny w swoich biuletynach i komunikatach prasowych piszą o przestrzeganiu międzynarodowych norm praw człowieka, polityce zerowej tolerancji dla pracy dzieci i rygorystycznych procedurach due diligence w obszarze pozyskiwania surowców. Oto kilka przykładów1:
Apple aktywnie działa na rzecz ochrony środowiska i dobrostanu milionów ludzi uczestniczących w naszych łańcuchach dostaw, od etapu wydobycia surowców po pracę w montażowniach… Na dzień 31 grudnia 2021 roku wszystkie znane nam zakłady przetwarzania minerałów przeszły lub były w trakcie przechodzenia niezależnych audytów pod kątem stosowania się do standardów Apple w zakresie odpowiedzialnego pozyskiwania minerałów.
Samsung na wszystkich poziomach globalnej działalności przestrzega zasady zero tolerancji dla pracy dzieci, zakazanej prawem międzynarodowym i odnośnymi przepisami poszczególnych państw.
Przyjęte przez Teslę zasady odpowiedzialnego pozyskiwania surowców odnoszą się do wszystkich materiałów i obowiązują wszystkich partnerów z naszego łańcucha dostaw, ale zdajemy sobie sprawę z warunków pracy panujących w niektórych kopalniach rzemieślniczych w Demokratycznej Republice Konga. Wdrożyliśmy celowe procedury due diligence w zakresie wydobywania kobaltu, które mają zagwarantować, że wykorzystywany w naszych urządzeniach kobalt został wydobyty w sposób etyczny.
Przestrzeganie praw człowieka jest zasadniczym aspektem ładu korporacyjnego Daimlera […]. Chcemy produkować wyłącznie z surowców i materiałów wydobytych bądź wytworzonych bez naruszania praw człowieka i standardów ochrony środowiska.
Glencore plc na wszystkich poziomach działalności i łańcuchów dostaw aktywnie przeciwdziała współczesnemu niewolnictwu i handlowi ludźmi… Nie tolerujemy pracy dzieci, żadnych form pracy przymusowej i niewolniczej, handlu ludźmi, niewolnictwa i konsekwentnie dążymy do ich ujawniania i wyeliminowania z naszych łańcuchów dostaw.
Wzrost zainteresowania opinii publicznej realiami pozyskiwania kobaltu skłonił jego korporacyjnych odbiorców do zrzeszania się w międzynarodowe koalicje, które mają za zadanie pilnować czystości łańcuchów dostaw. Największe z nich to Responsible Minerals Initiative (Inicjatywa na rzecz Odpowiedzialnego Pozyskiwania Minerałów, RMI) i Global Battery Alliance (Globalne Przymierze Producentów Baterii, GBA). RMI propaguje odpowiedzialne pozyskiwanie minerałów, zgodne z Wytycznymi ONZ dotyczącymi biznesu i praw człowieka. Sztandarowy program organizacji nosi nazwę Responsible Minerals Assurance Process (Proces zapewnienia odpowiedzialnego pozyskiwania minerałów) i ma wspierać niezależne audyty łańcuchów dostaw kobaltu oraz monitorowanie kopalń kobaltu w Demokratycznej Republice Konga pod kątem wyeliminowania pracy dzieci. GBA deklaruje działanie na rzecz bezpiecznych warunków pracy przy wydobywaniu surowców do produkcji baterii ładowalnych. GBA powołała Cobalt Action Partnership w celu „natychmiastowego, niezwłocznego wyeliminowania pracy dzieci i pracy przymusowej z łańcucha wartości kobaltu”2 poprzez skrupulatny nadzór w terenie i ewaluację warunków pracy przez niezależnych audytorów.
W czasie kilkukrotnych pobytów w Kongu ani razu nie spotkałem się z działaniami tych koalicji ani o takich nie słyszałem. Nie dostrzegłem też żadnych śladów korporacyjnego zaangażowania w ochronę praw człowieka, niezależnych audytów czy zerowej tolerancji dla pracy dzieci i pracy przymusowej. Przeciwnie, na samym dole globalnego łańcucha dostaw kobaltu zobaczyłem tak drapieżną i bezwzględną pogoń za zyskami, jakiej jeszcze nigdzie nie widziałem, a zajmuję się badaniami nad współczesnym niewolnictwem i pracą dzieci od dwudziestu jeden lat. Giganci nowoczesnych technologii sprzedający konsumentom urządzenia zawierające kongijski kobalt zgarniają miliardowe zyski, lecz ludzie, którzy wydobywają dla nich spod ziemi ten cenny metal, egzystują na samym dole drabiny społecznej, w nędzy i cierpieniu. Żyją na marginesie ludzkiej społeczności, w zatrutym środowisku, które zagraniczne spółki wydobywcze traktują jak wysypisko toksycznych odpadów. Pod kopalnie wycina się miliony drzew, równa z ziemią całe wioski, zatruwa rzeki i powietrze, niszczy pola uprawne. Nasze codzienne życie zasilane jest przez katastrofę humanitarną i zagładę kongijskiej przyrody.
Ogromna skala zniszczeń powodowanych wydobywaniem kobaltu w imię pozyskiwania energii odnawialnej nie ma analogii we współczesnej historii, jednak wewnętrznie sprzeczny charakter górnictwa nie jest zjawiskiem nowym. Znaczna część innowacji, które miały kluczowe znaczenie dla rozwoju ludzkości, wiązała się z wydłubywaniem z ziemi metali i minerałów. Rewolucja zaczęła się, kiedy około siedmiu tysięcy lat temu ludzie nauczyli się używać ognia do obrabiania kruszcu i zaczęli wytapiać środki płatnicze, ozdoby i broń. Pięć tysięcy lat temu odkryto cynę, którą zaczęto dodawać do miedzi. Tak wynaleziono brąz, pierwszy stop twardszy od poszczególnych jego składników. Epoka brązu przyniosła szybki rozwój metalurgii i w konsekwencji gwałtowny rozwój cywilizacji. Brązu używano do produkcji broni, narzędzi rolniczych i monet. Pojawiły się pierwsze formy pisma, wynaleziono koło, powstała i rozwinęła się cywilizacja miejska. W epoce brązu zaczęto również używać kobaltu do barwienia ceramiki. W epoce żelaza wynaleziono produkowaną z rudy żelaza stal, która posłużyła do wyrobu jeszcze mocniejszych i trwalszych narzędzi oraz broni. Pojawiły się armie i imperia. We wczesnym średniowieczu Europejczycy wymyślili koncesje górnicze. Władza wydawała podmiotom komercyjnym zezwolenie na wydobywanie minerałów na określonym obszarze w zamian za część dochodów. System ten obowiązuje do dzisiaj.
Ogromny postęp technologiczny w górnictwie, jaki dokonał się w średniowieczu, zawdzięczamy upowszechnieniu się wynalezionego przez Chińczyków prochu, który górnicy zaczęli wykorzystywać do wysadzania skał. Niezwykle lukratywny import minerałów, zwłaszcza złota, z Nowego Świata sfinansował renesans i otworzył drogę do rewolucji przemysłowej. Wydobywany w Europie węgiel umożliwił industrializację wraz ze wszystkimi jej negatywnymi konsekwencjami, takimi jak zanieczyszczenie środowiska, obniżenie jakości powietrza i przyspieszenie zmian klimatycznych. Rewolucja przemysłowa przyniosła dalsze ulepszenia narzędzi górniczych: mechaniczne świdry ułatwiły eksploatację złóż w twardych skałach, pasy transmisyjne, wagoniki i samochody ciężarowe zastąpiły pracę rąk przy ładowaniu, wyciąganiu na powierzchnię i naziemnym transporcie urobku. Te i wiele innych technologicznych innowacji umożliwiły wydobywanie minerałów na znacznie większą skalę i z głębiej położonych pokładów, niż było to dotychczas możliwe.
Na początku XX wieku minerały kopalne były obecne już w niemal każdej dziedzinie życia. Żelaza w postaci stali używano do budowania domów, mostów, statków, pociągów, samochodów i samolotów. Aluminium, cyna, nikiel i inne metale zyskały tysiące zastosowań w przemyśle i rozwiązaniach konsumenckich. Miedź stosowano do produkcji przewodów oraz zespołów obwodów elektrycznych, wyposażenia wojskowego i urządzeń produkcyjnych. Pochodne ropy naftowej dały nam plastik. Zwiększenie wydajności rolnictwa byłoby niemożliwe bez maszyn zbudowanych z wykorzystaniem wydobywanych z ziemi metali. W wartym miliardy dolarów przemyśle wydobywczym dominują dziś węgiel, żelazo, boksyt, fosforany, gips i miedź, szybko jednak zyskują na znaczeniu pierwiastki, które są niezbędne do produkcji nowoczesnych urządzeń i dla technologii energii odnawialnej. Bogate złoża wielu z nich, przede wszystkim kobaltu, znajdują się w środkowej Afryce.
Przez tysiąclecia górnictwo opierało się na wyzysku niewolników i najuboższych warstw społeczeństwa. Ludzie, którzy w niebezpiecznych warunkach wydobywali rudę żelaza i inne minerały, pracowali za darmo lub prawie za darmo. Dziś takie osoby, określane osobliwym mianem „górników rzemieślniczych”, pracują ponad siły w mrocznym podziemiu globalnego przemysłu wydobywczego, zwanym artisanal and small-scale mining (ASM, „górnictwo rzemieślnicze i na niewielką skalę”). Niech was nie zwiedzie słowo „rzemieślnicze”; w tym wypadku nie oznacza ono kreatywnej pracy wykonywanej przez wykwalifikowanych rzemieślników. W ponad osiemdziesięciu krajach globalnego Południa górnicy rzemieślniczy za pomocą prymitywnych narzędzi wygrzebują z ziemi minerały i kamienie szlachetne, płacąc za to swoim zdrowiem, a nawet życiem. Praktycznie całe górnictwo rzemieślnicze mieści się w szarej strefie gospodarki, więc przeważnie nie mają oni oficjalnych umów, które by jasno określały zarobki i warunki pracy. W razie wypadku albo nadużycia ze strony zwierzchników nie przysługuje im pomoc medyczna ani odszkodowanie. Pracują za nędzne stawki, na akord, ryzykują kalectwem, utratą zdrowia i śmiercią.
Tym niemniej sektor ASM gwałtownie się rozrasta. Obecnie na całym świecie pracuje w nim od około czterdziestu milionów do czterdziestu pięciu milionów ludzi, dziewięćdziesiąt procent wszystkich zatrudnionych w górnictwie. Mimo dostępu do nowoczesnych maszyn i rozwiązań technicznych oficjalny przemysł wydobywczy w znacznym zakresie korzysta z ciężkiej pracy górników rzemieślniczych, maksymalizując zyski kosztem minimalnych nakładów. ASM odpowiada za dwadzieścia sześć procent globalnego wydobycia tantalu, dwadzieścia pięć procent globalnego wydobycia cyny i złota, dwadzieścia procent wydobycia diamentów, osiemdziesiąt procent wydobycia szafirów i blisko trzydzieści procent globalnego wydobycia kobaltu3.
Aby odkryć, jak naprawdę wygląda pozyskiwanie kobaltu, udałem się na wyprawę w głąb dwóch górniczych prowincji Konga, Górnej Katangi i Lualaby. Przygotowałem sobie precyzyjny plan, ale plany rzadko wytrzymują zderzenie z kongijską rzeczywistością. Prowadzenie badań utrudniały agresywne zachowanie strażników i żołnierzy, permanentna inwigilacja, położenie wielu kopalń na kompletnym odludziu, nieufność wobec obcych i sama skala gorączkowej aktywności górniczej tysięcy ludzi, którzy średniowiecznymi metodami wydobywają kobalt. Podróżowanie po obszarach kobaltonośnych czasem przypominało zakrzywienie czasoprzestrzeni. Żyjemy w świecie, w którym najnowocześniejsze urządzenia elektroniczne i pojazdy zasilane prądem elektrycznym potrzebują substancji wydzieranej z ziemi przez afrykańskich wieśniaków za pomocą kilofów, łopat i prętów zbrojeniowych. Praca górników kosztuje tyle co nic, a ich życie nikogo nie obchodzi. Historia Konga zna wiele krwawszych epizodów, jednak nigdy dotąd cierpienie Kongijczyków nie wiązało się z aż tak gigantycznymi zyskami, jakie zapewnia pozyskiwanie minerału, bez którego miliardy ludzi na całym świecie musiałyby drastycznie zmienić swoje codzienne nawyki.
Badania terenowe, na których opiera się niniejsza książka, przeprowadziłem w kongijskich rejonach górniczych w 2018, 2019 i 2021 roku. W 2020 roku wyjazd do Afryki uniemożliwiła mi pandemia COVID-19. Wywołała ona chaos i spowodowała ogromne straty na całym świecie, jednak jej wpływ na życie wydobywających kobalt najuboższych mieszkańców Konga pozostaje w dużym stopniu nieoszacowany. Z powodu lockdownu w latach 2020–2021 kopalnie przemysłowe na dłuższy czas wstrzymywały wydobycie, jednak popyt na cenny metal nie był łaskaw zmaleć. Przeciwnie, rósł coraz bardziej, ponieważ urządzenia na ładowalne baterie stały się bardziej niż kiedykolwiek niezbędne do zdalnej pracy i nauki. By zaspokoić rosnący popyt, kilkaset tysięcy kongijskich wieśniaków, którzy musieli zarobić dolara czy dwa, by przeżyć, codziennie schodziło bez zabezpieczenia do wydrążonych w ziemi jam i tuneli. W kopalniach rzemieślniczych nikt nie nosił maseczki, a utrzymanie dystansu społecznego było niemożliwe, więc wirus rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Nierejestrowane zachorowania i zgony trzeba dopisać do również nieznanej liczby ofiar górnictwa rzemieślniczego.
Zbierając materiały do niniejszej książki, starałem się poświęcić maksymalnie dużo czasu na słuchanie historii ludzi, którzy mieszkają i pracują na terenach górniczych. Część z nich mówiła o sobie, inni o zmarłych. W trakcie przeprowadzania wywiadów z górnikami i pozostałymi informatorami przestrzegałem wytycznych i procedur badań etycznych z udziałem ludzi określonych przez Institutional Review Board (IRB). Protokoły IRB, które między innymi mają na celu ochronę źródeł przed negatywnymi konsekwencjami udziału w badaniach, obejmują: uzyskanie świadomej zgody źródła przed rozpoczęciem wywiadu; nieutrwalanie informacji, które mogłyby umożliwić identyfikację badanego; i pilnowanie, by notatki, odręczne bądź zapisane na nośnikach elektronicznych, nie były udostępniane bez zgody badanego. Przestrzeganie tych zasad ma szczególne znaczenie w Kongu, gdzie rozmowa z osobą z zewnątrz zawsze niesie ze sobą zagrożenie. Większość górników rzemieślniczych i ich bliskich nie chciała ze mną rozmawiać z obawy przed brutalną zemstą.
Badania terenowe w Demokratycznej Republice Konga nie byłyby możliwe bez udziału przewodników i tłumaczy, którzy cieszyli się zaufaniem lokalnych społeczności. Przewodnicy pomagali mi dotrzeć do miejsc wydobycia kobaltu, a także do pracujących w nich górników. Robiąc to, wiele ryzykowali. Kongijski rząd słynie z drastycznych środków, po jakie sięga, by ukryć sytuację w kopalniach przed międzynarodową opinią publiczną. Każdy, kto stara się ją ujawnić – dziennikarze, pracownicy organizacji pozarządowych, naukowcy, korespondenci zagranicznych mediów – przez cały pobyt w kraju znajduje się pod ścisłą obserwacją. Porządku na obszarach górniczych pilnują wojsko i służby kopalniane, które utrudniają, a niekiedy całkowicie uniemożliwiają dostanie się na teren kopalń. Najmniejsze podejrzenie o wichrzycielstwo grozi więzieniem, torturami, a czasem nawet śmiercią. Dla większego bezpieczeństwa przewodnicy i osoby, których relacje przytaczam, występują w książce pod pseudonimami. Nie opisuję ich wyglądu i nie podaję informacji umożliwiających ich identyfikację, żeby nie narażać ich samych i ich rodzin na niebezpieczeństwo.

 
Wesprzyj nas