„Sieroty z Davenport” Marilyn Brookwood to fascynująca opowieść o zapomnianych psychologach z czasów Wielkiego Kryzysu, którzy zapoczątkowali współczesną naukę o rozwoju dziecka.


„Skazane na zgubę od urodzenia” – tak psycholog Harold Skeels opisał dwie małe dziewczynki z Davenport w stanie Iowa w 1934 roku.

Ich IQ łącznie wyniosło zaledwie 81. Zgodnie z panującymi wówczas przekonaniami eugenicznymi, Skeels i jego współpracowniczka Marie Skodak założyli, że dziewczynki odziedziczyły niską inteligencję swoich rodziców i nie nadają się do adopcji.

Dziewczynki zostały wysłane do zakładu dla „słabych na umyśle” pod opiekę „niedorozwiniętych umysłowo” kobiet. Ku zdumieniu Skeelsa i Skodak pod opieką kobiet dzieci zrobiły niebywałe postępy i ich IQ znalazło się w normie.

Odkrycie, że środowisko kształtuje inteligencję dzieci, było jednym z najbardziej zaciekle kwestionowanych – Brookwood opowiada, jak do niego doszło.

Marilyn Brookwood
Sieroty z Davenport
Eugenika, Wielki Kryzys i wojna o dziecięcą inteligencję
Przekład: Kaja Gucio
Wydawnictwo ArtRage
Premiera: 12 kwietnia 2024
 
 


Od autorki
Era eugeniki w USA rozpoczęła się na początku XX wieku i trwała do wczesnych lat czterdziestych tamtego stulecia. W tym okresie testy na inteligencję wykorzystywano do oceny dzieci w wieku szkolnym, a także dzieci i dorosłych umieszczonych w zakładach opieki, imigrantów przybywających na Ellis Island, pacjentów zamkniętych w szpitalach psychiatrycznych, więźniów, osób uważanych za intelektualnie upośledzone oraz rekrutów w armii.
Wyniki testów inteligencji, określane mianem IQ, podawano w skali, w której średni zakres wynosił od 90 do 109. Wynik pomiędzy 110 a 119 uznawano za ponadprzeciętny, od 120 do 139 za wysoce ponadprzeciętny, a 140 i powyżej – za poziom geniuszu. W dolnym zakresie wyniki od 80 do 89 wskazywały na inteligencję słabą lub „średnią niższą”, a od 70 do 79 – na graniczną. Jednakże oceny IQ wyrażały coś więcej dla osób z niższych przedziałów, gdy przechodziły od neutralnych opisów do etykiet, które piętnowały jednostki z takim wynikiem testu. Osoby z punktacją od 50 do 69 nazywano „kretynami”, od 20 do 49 – „imbecylami”, te zaś z rezultatem poniżej 20 punktów określano mianem „idiotów”.
Termin zbiorczy – „upośledzeni umysłowo” – określał osoby z wynikiem wynoszącym poniżej 70 punktów. Terminologia ta obowiązywała w medycynie, psychologii, edukacji i prawie. W latach sześćdziesiątych XX wieku zaczęto eliminować te identyfikatory z użycia profesjonalnego, choć do tego czasu zdążyły one wejść do języka potocznego jako obelgi.
W książce Sieroty z Davenport wspomniane terminy są stosowane w takiej formie, w jakiej były one używane w czasie odpowiednim do opisywanych tu wydarzeń.

PROLOG

Natura czy kultura?

Młoda kobieta, która siódmego maja 1934 roku zgłosiła się na oddział położniczy dla ubogich kliniki uniwersyteckiej w Iowa City, wydawała się zdezorientowana. Podała pielęgniarkom dwa imiona i cztery nazwiska; nie chciała lub nie mogła określić, jak naprawdę się nazywa, dlatego personel szpitala wybrał za nią i w aktach administracyjnych stanu Iowa figuruje ona jako Viola Hoffman[1]. Na swój temat potrafiła podać tak skąpe informacje, że w jej dokumentach medycznych brak danych o wykształceniu czy nawet wieku[2]. W szpitalu kobiety takie jak Hoffman standardowo proszono o zgodę na przeprowadzenie testu inteligencji. Ze względu na zły stan psychiczny pacjentki trudno stwierdzić, czy Hoffman rozumiała, na czym polega test IQ, i czy wiedziała, że jeśli uzyska słaby wynik, może zostać umieszczona w zakładzie psychiatrycznym i poddana zabiegowi sterylizacji. Zgodziła się wprawdzie na badanie, ale być może zdawała sobie sprawę, że z uwagi na niski status społeczny nie mogła odmówić. Właśnie dlatego pewnego dnia Hoffman przez mniej więcej godzinę siedziała w skromnie umeblowanym szpitalnym gabinecie z psychologiem, zadającym jej jedno pytanie za drugim, przy czym wiele z nich zawierało pojęcia, których w ówczesnym stanie mogła nie zrozumieć. Poproszono ją na przykład, by zastanowiła się nad przeciwstawnymi pojęciami, opisała różnice między lenistwem a bezczynnością, między ubóstwem a nędzą, charakterem a reputacją oraz ewolucją a rewolucją. Gdyby poprawnie odpowiedziała na trzy z czterech pytań, jej iloraz inteligencji mieściłby się w średnim zakresie. W innej części testu musiała w pamięci wykonać zadania arytmetyczne. W jeszcze innej, stworzonej, by badać uwagę i zapamiętywanie, musiała powtórzyć ciąg siedmiu cyfr w kolejności, w jakiej je usłyszała, potem wstecz, następnie zrobić to samo z kolejnym ciągiem, a potem z jeszcze jednym[3]. Uzyskany przez Hoffman wynik na poziomie 66 wskazywał, że jej iloraz inteligencji mieścił się znacznie poniżej średniego przedziału 90–109, a diagnoza – „kretynizm” – znalazła się w jej oficjalnych dokumentach w rejestrze stanu Iowa. W tamtym czasie określenia „kretyn”, „imbecyl” i „idiota” stosowano oficjalnie w odniesieniu do osób, których wyniki testów IQ wpisywały się liczbowo w kategorie niskiej inteligencji.
Testy inteligencji pojawiły się w Ameryce między 1910 a 1916 rokiem i szybko stały się narzędziem w krucjacie polityki społecznej zwanej eugeniką. Zwolennicy eugeniki wierzyli, że wszystkie ludzkie cechy są uwarunkowane biologicznie i dziedziczone, a te problematyczne, między innymi alkoholizm, skłonność do popełniania przestępstw i popadania w ubóstwo, epilepsja, obłęd i rozwiązłość, wynikają z niskiej inteligencji jednostki. Osoby, które przejawiały takie cechy, mogły zostać umieszczone w placówkach opiekuńczych i poddane sterylizacji, a podobne decyzje często opierały się na wynikach testów IQ. Władze stanowe i przedstawiciele klas wykształconych wierzyli, że polityka ta, stworzona z myślą o oczyszczeniu społeczności z niezdatnych osobników, promuje nowoczesny ideał – stworzenie społeczeństwa złożonego z ludzi pełnosprawnych – którego osiągnięcie miała umożliwić poprawa składu populacji rasowej. Lewis Terman z Uniwersytetu Stanforda, pionier w dziedzinie badań inteligencji, nazwał testy IQ „światłem przewodnim ruchu eugenicznego”[4]. Ponadto eugenicy propagowali „selektywną reprodukcję”, zachęcając osoby o stabilnym statusie społecznym i dobrze wykształcone do posiadania liczniejszego potomstwa.
W imię realizacji założeń eugeniki lekarze diagnozowali osoby, które mogły wykazywać problematyczne cechy, takie jak epilepsja czy alkoholizm, na urzędnikach sądowych zaś spoczywała odpowiedzialność za rozpoznawanie przestępczości i perwersji seksualnych, w tym prostytucji. Psycholodzy, którzy twierdzili, że testy IQ mają charakter naukowy, zyskali w USA status uznanych ekspertów w dziedzinie oceny inteligencji osób oskarżonych o popełnienie przestępstw, rekrutów do amerykańskiej armii, pensjonariuszy zakładów zamkniętych, wreszcie szpitalnych pacjentów, takich jak Hoffman.
Pod koniec lat dwudziestych XX wieku niemal wszystkie stany uchwaliły przepisy zezwalające na przymusową sterylizację osób o niskiej inteligencji, w większości ubogich, głównie kobiet[5]. Czasami decyzję o sterylizacji podejmowano dobrowolnie, jednak w innych przypadkach – zwłaszcza kobiet o niskim statusie społecznym – dysproporcja sił między osobą wyznaczoną do zabiegu a lekarzem lub urzędnikiem sądowym utrudniała odmowę.
Przed narodzinami dziecka lekarze poinformowali Hoffman, że poród odbędzie się przez cesarskie cięcie. Przyczyny tej decyzji nie zostały ujęte w dokumentacji przypadku, gdy jednak pacjentka się o niej dowiedziała, poprosiła o sterylizację. Z uwagi na to, że została uznana za „upośledzoną umysłowo”, do podpisania zgody na zabieg wyznaczono opiekuna stanowego. (Iowa była jednym z niewielu stanów, które wymagały zgody). Nie wiadomo, czy sterylizację zasugerowano Hoffman pod przymusem, czy też sama o nią wystąpiła. Tak czy inaczej, dla jej lekarza byłby to rutynowy zabieg. Z perspektywy większości zwykłych śmiertelników „ludzkie zdolności i sukces uwarunkowane były genetycznie, a nie środowiskowo”, i stanowiły o „wyższości białych z klasy średniej i wyższej”[6]. Dlatego też ubezpłodnienie Hoffman postrzegano zapewne jako rozwiązanie korzystne dla społeczeństwa i samej zainteresowanej: uwolniłoby ją od ciężaru wychowywania dziecka, którego dysgeniczne cechy i niefortunne uwarunkowania dziedziczne byłyby tożsame ze skazaniem na życie pozbawione nadziei. Lepiej więc przyciąć usychającą gałąź genetycznego drzewa.
W lipcu, po tym jak Hoffman urodziła zdrowego chłopca, któremu nadała imię Wendell, jej stan psychiczny uległ dalszemu pogorszeniu. Opiekowała się wprawdzie synkiem, ale nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, że jest jego matką. Jej halucynacje nasiliły się i przestała dbać o higienę. Sześć tygodni później lekarze uznali ją za „obłąkaną” i umieścili w szpitalu Clarinda, w zakładzie dla umysłowo chorych stanu Iowa. Autorytety, które przeprowadziły jej diagnozę, nie wzięły pod uwagę traumatycznych przeżyć z okresu ciąży, kiedy to mąż Hoffman, wcześniej trzykrotnie żonaty, porzucił ją i się z nią rozwiódł[7]. Objawy choroby psychicznej u Hoffman mogły wiązać się z depresją przedporodową, czyli taką, która pojawia się w trakcie ciąży. Dziś wiadomo, że podobnie jak w przypadku depresji poporodowej, jest to zaburzenie uleczalne przy zastosowaniu psychoterapii i leczenia farmakologicznego.
W związku z umieszczeniem matki w zakładzie psychiatrycznym Wendell spędził pierwszy rok w ośrodku dla nieletnich w Des Moines. Latem 1935 roku, gdy chłopiec skończył rok, stan Iowa uznał Violę Hoffman za wyleczoną z choroby psychicznej i oddał ją pod kuratelę siostry z Chicago. Władze stanowe miały też zezwolić Hoffman na odzyskanie opieki nad synem, ta jednak postanowiła zrzec się praw rodzicielskich. W czasach Wielkiego Kryzysu rozwiedziona matka z historią choroby psychicznej napotkałaby niemal niemożliwe do pokonania bariery ekonomiczne i społeczne, które uniemożliwiłyby jej zdobycie pracy oraz utrzymanie siebie i małego dziecka. W związku z tym urzędnicy przenieśli Wendella, teraz podopiecznego stanu, o 270 kilometrów na wschód, do placówki opiekuńczej Davenport Home, głównego stanowego sierocińca w Iowa.

*

Pierwsze sieroty przybyły do Domu Sierot po Żołnierzach Iowa w Davenport pewnego pogodnego poranka w połowie listopada 1865 roku na pokładzie parowca Keithburg płynącego rzeką Missisipi. Przy wtórze radosnych okrzyków mieszkańców miasta 130 dzieci, których ojcowie zginęli, walcząc w wojnie secesyjnej, zeszło z pokładu, by rozpocząć nowe życie. „To był cudowny pomysł (…), by przywieźć maleństwa dzielnych żołnierzy z Iowa, którzy polegli w krwawej wojnie w obronie swojego kraju” – powiedział gazecie „Quad City Times” jeden z przywódców społeczności. Członkowie Stowarzyszenia Pomocy Sierotom podali dzieciom śniadanie, a następnie wozami konnymi zawieźli je do odnowionego obozu wojskowego, niegdyś Camp Kinsman, gdzie ojcowie przynajmniej części maluchów szkolili się do walki. „Dzieci były oczarowane tym przemiłym miejscem” – powiedział dziennikowi przedstawiciel miasta. Po przybyciu do kwater Davenport Home – dawnych koszar, gdzie miały zamieszkać – na każde dziecko czekało łóżko przykryte kolorową, patchworkową kołdrą, ręcznie uszytą przez jedną z miejscowych kobiet[8].
Po kilku latach ośrodek Davenport Home przyjmował nie tylko sieroty wojenne, lecz także każde dziecko „powyżej drugiego roku życia, zdrowe psychicznie i fizycznie”[9]. Dostrzegając potrzebę modernizacji, władze stanowe w 1901 roku dokonały przebudowy Domu Sierot po Żołnierzach, zastępując drewniane budynki nowoczesnymi murowanymi obiektami i wznosząc kilka nowych. Kierownik placówki chwalił się jej położeniem, „w jednym z najpiękniejszych i najzdrowszych zakątków w okolicy, dodatkowo upiększonym przez cieniodajne drzewa, kwiaty i krzewy”[10].
W pierwszej dekadzie XX wieku władze stanu Iowa były bardzo dumne z opieki sprawowanej przez ośrodek Davenport nad podopiecznymi, a zwłaszcza z tego, że w szkole, jedynej placówce publicznej działającej przy zakładzie opiekuńczym, zatrudniono nauczyciela muzyki, który uczył śpiewu i czytania nut, dzieci zaś były „zaopatrzone we wszystko, co służyło rozrywce i rekreacji, w tym piłki i sprzęt do gry w baseball, futbol (…) krykieta, a także huśtawki i inne tradycyjne przyrządy do zabawy”[11]. W tym samym okresie instytucja zaczęła zachęcać do adopcji wychowanków, a w latach dwudziestych ubiegłego wieku Davenport Home stał się centralnym ośrodkiem adopcyjnym w stanie Iowa oraz miejscem, gdzie niemowlęta i małe dzieci mieszkały do czasu, aż znalazła się dla nich rodzina. Dzieci, które nie zostały adoptowane, pozostawały w Davenport do dwudziestego pierwszego roku życia.
Jednak latem 1935 roku, gdy Wendell Hoffman przybył do Davenport Home, trudna sytuacja wywołana Wielkim Kryzysem sprawiła, że instytucja ta zapełniła się niemowlętami i starszymi dziećmi, z których wiele, podobnie jak Wendell, urodziło się na oddziale dla ubogich uczelnianego szpitala. Katalog powodów, dla których dzieci trafiły do Davenport, brzmi niczym biblijny opis kar dla niewiniątek: część została porzucona, gdy pogrążone w kryzysie rodziny straciły gospodarstwa rolne lub pracę i nie mogły wyżywić potomstwa. Inne były dziećmi matek pozostawionych bez grosza przy duszy po tym, jak opuścili je mężowie. Wiele matek trudniło się prostytucją i nie potrafiło utrzymać siebie i dziecka. Były też niemowlęta odebrane przez sądy z powodu zaniedbań rodzicielskich, alkoholizmu, chorób psychicznych czy fizycznych bądź przemocy. U niektórych matek, takich jak Viola Hoffman, stwierdzono niski iloraz inteligencji i chorobę psychiczną.
Rosnąca liczba niemowląt i maluchów oznaczała, że przepracowane pielęgniarki w Davenport mogły zapewnić jedynie najbardziej podstawową opiekę, przykładając butelki do ust dzieci i sprawnie zmieniając pieluchy, a na okazywanie uczuć nie pozostawało zbyt wiele czasu. Zwykła uwaga i troska, jaką maluchy otrzymują w rodzinie, była tu czymś nieznanym. Podopieczni w najlepszym położeniu, czyli niemowlęta w wieku od 2 do 6 miesięcy, które wyglądały normalnie i były zdrowe, szybko zostawały adoptowane i trafiały do bezpiecznych i zamożnych domów rodziców z klasy średniej, a w ich łóżeczkach w Davenport wkrótce pojawiały się kolejne maluchy. Adoptowano również, choć rzadziej, starsze niemowlęta, małe dzieci, a nawet wychowanków w wieku przedszkolnym.
Jako że niedługo przed przybyciem Wendella do Davenport Home wprowadzono obowiązkowe testy na inteligencję, chłopiec przeszedł badanie, które wykazało, że jego IQ mieści się w granicach normy dla większości dzieci w tym wieku. Jednak ani badający go pediatra, ani pielęgniarki, które karmiły go i zmieniały mu pieluchy, a już na pewno nie psycholog, który przeprowadził test IQ, nie spodziewali się, by jego zdolności umysłowe mogły długo utrzymywać się na przeciętnym poziomie. Jako dziecko chorej psychicznie matki o niskim ilorazie inteligencji prędzej czy później zacząłby przejawiać te same cechy. Najwcześniejsze zapiski w jego dokumentacji z Davenport sugerują, że był „nieaktywnym, ospałym dzieckiem”, kołyszącym się w łóżeczku tam i z powrotem[12]. Uporczywe kołysanie się małych dzieci, stanowiące formę samouspokojenia, dziś uważa się za objaw poważnego zaniedbania i dziecięcej depresji.
Kiedy Wendell miał około 2 lat, ponownie zbadano jego IQ. Przez rok pobytu w Davenport iloraz inteligencji chłopca obniżył się, a on sam stał się upośledzony umysłowo, przez co nie kwalifikował się do adopcji. Ze względu na to, że w ośrodku Davenport umieszczano normalne dzieci, Wendell miał zostać przeniesiony do placówki dla dzieci takich jak on, gdzie prawdopodobnie spędziłby resztę życia.
Harold Skeels, psycholog odpowiedzialny za ocenę IQ Wendella, był profesorem w Iowa Child Welfare Research Station, poniekąd niezależnej grupie badawczej na University of Iowa w Iowa City. Asystowała mu współpracownica, Marie Skodak. Zarówno Skeels, jak i Skodak byli klinicystami obdarzonymi szczególną empatią i żywo interesowali się historią oraz sytuacją rodzinną dzieci.
W czasie, gdy test Wendella potwierdził utratę inteligencji, Skeels rozpoczynał niekonwencjonalne badanie, częściowo podyktowane skrajnym przepełnieniem placówki w Davenport. Jedenaścioro „opóźnionych” dzieci miało opuścić sierociniec i zamieszkać w domu dla osób upośledzonych umysłowo, wraz z dorosłymi kobietami uznanymi za „kretynki”. Przesiedlone dzieci miały być monitorowane w porównaniu z grupą kontrolną, która pozostała w Davenport. Wyniki tych badań okazały się zaskakujące, nawet dla naukowców, którzy je opracowali. Po mniej więcej roku, dwóch latach stałej, starannej opieki sprawowanej przez wspomniane kobiety inteligencja sierot uległa poprawie; wszystkie dzieci, z wyjątkiem dwojga, uzyskały wyniki IQ w normalnym zakresie. Tymczasem inteligencja grupy kontrolnej wychowanków Davenport, żyjących w zwyczajowo panujących w tej placówce warunkach, spadła do „poziomu opóźnienia w rozwoju”[13].
Wendell znalazł się wśród tej eksperymentalnej jedenastki. Dziecko, wydawałoby się, o beznadziejnych perspektywach życiowych, którego matkę wysterylizowano, by zapobiec pojawieniu się na świecie kolejnego potomstwa, ostatecznie osiągnęło siedemnastopunktowy przyrost ilorazu inteligencji – jeden z najniższych wśród wszystkich dzieci objętych eksperymentem Skeelsa – o czym nikomu się nawet nie śniło, gdy chłopczyk marniał w Davenport. Wendell znalazł kochającą rodzinę, dostał nowe imię i nowe życie; później podjął studia i został pracownikiem administracji uniwersyteckiej. Był tylko jednym z dzieci, których postępy zadziwiły naukowców z grupy badawczej w stanie Iowa i pomogły zmienić historię psychologii.
Ponieważ u żadnego z dzieci w obu grupach nie stwierdzono organicznych nieprawidłowości w funkcjonowaniu mózgu, Harold Skeels zdał sobie sprawę, że członkowie jednej grupy mogli zamienić się miejscami z tymi z drugiej i prowadzić zupełnie inne życie, co wynikało po prostu ze skrajnie różnych środowisk, w jakich przyszło im się rozwijać. Badanie Skeelsa oraz kilka innych przeprowadzonych przez psychologów zatrudnionych w stacji dostarczyły dowodów kluczowych dla obecnego postrzegania zagadnień wczesnego rozwoju i nierówności: czynniki dziedziczne i środowiskowe oddziałują wspólnie. Kilkadziesiąt lat później, gdy neurologia przystąpiła do zgłębiania tajników działania mózgu i jego rozwoju, badania te znalazły potwierdzenie.
Hamilton Cravens, wybitny socjolog, opisał później stację z Iowa jako „unikat” – drugiej takiej grupy badawczej nie było w całym kraju, a być może i na świecie[14]. Jej szeroko zakrojona misja polegała na zbadaniu warunków niezbędnych do wychowania normalnych dzieci, co do tej pory opierało się na domorosłych poradach, zasłyszanych pogłoskach, niesprawdzonych nawykach i przypuszczeniach. Psycholodzy z Iowa nie zamierzali wprawdzie dokonywać rewolucji, jednak ich badania przeciwstawiły się powszechnie panującym poglądom i teoriom, otwierając drogę do nowoczesnej nauki o rozwoju dziecka.
Jak zauważył Cravens, od lat trzydziestych do początku lat czterdziestych jednostka badawcza stała się „jedyną bezpieczną dysydencką twierdzą w królestwie”. Prowadzone tam badania miały „znaczenie i wagę dla całego kraju”[15]. Jednak nikt, włączając w to samych naukowców z Iowa, nie mógł przewidzieć, że badania nad umieszczonymi w placówkach opiekuńczych dziećmi z najniższych warstw społecznych i ekonomicznych doprowadzą nieznaną dotąd grupę badaczy do rewolucji. Ich odkrycia, że wzajemne oddziaływanie dziedziczności i doświadczenia w znacznym stopniu determinuje rozwój dziecka, w tym jego inteligencję, spotkały się z ostrą krytyką ze strony czołowych przedstawicieli dyscypliny, w większości eugeników, przekonanych, że środowisko nie odgrywa żadnej roli. Wkrótce te bezpardonowe ataki oraz reakcja społeczeństwa na pozytywne implikacje pracy naukowców z Iowa trafiły na pierwsze strony gazet i czasopism w całym kraju.
Jak jednak psycholodzy z Iowa stworzyli podwaliny pod swoje odkrycia? W porównaniu z prestiżowymi uczelniami, takimi jak Stanford, Harvard czy Princeton, które zatrudniały uznanych specjalistów i mieściły się w bogatych kulturowo częściach Stanów Zjednoczonych, w latach trzydziestych XX wieku Uniwersytet Iowa to zaścianek – w tym stanie zaledwie 5 procent dróg miało utwardzoną nawierzchnię, a 90 procent domostw było pozbawionych elektryczności. Niemniej w tamtej dekadzie do zespołu jednostki dołączyło dwoje młodych, tradycyjnie wykształconych psychologów, Harold Skeels i Marie Skodak.
Współpracowali oni z zatrudnioną tam od 1925 roku Beth Wellman, która odkryła, że edukacja przedszkolna wpływa na poprawę wyników testów IQ u małych dzieci, oraz George’em Stoddardem, dyrektorem jednostki, który był przekonany, że środowisko wpływa na inteligencję. W tak świetnie dobranym zespole panowały doskonałe warunki do dalszych badań psychologicznych.
Ich sukces to zasługa imponującego intelektu i zdolności przywódczych Stoddarda, odwagi naukowców zajmujących się niewytłumaczalnymi lub zupełnie przypadkowymi odkryciami, a także niespotykanej wówczas wolności jednostki od uniwersyteckiej biurokracji. Krytyczne znaczenie miały również duże dotacje otrzymane od Laura Spelman Memorial z Fundacji Rockefellera, czyli środki przeznaczone na wspieranie badań nad rozwojem dzieci. Biorąc to wszystko pod uwagę, naukowcy z Iowa działali w środowisku charakteryzującym się wyjątkową swobodą intelektualną, nieocenioną w każdej dziedzinie akademickiej, jednak w tamtym czasie niezwykle rzadką na gruncie psychologii.
Naukowcy z Iowa prowadzili badania w latach trzydziestych XX wieku, w okresie skrajnych trudności na Środkowym Zachodzie, kiedy wydarzenia w kraju i zjawiska zachodzące w przyrodzie równocześnie wpływały na życie wielu osób, w tym tych, które mieszkały i pracowały w Davenport Home. Wielki Kryzys zrujnował gospodarkę stanu Iowa. Burze piaskowe w okresie Dust Bowl spowodowały, że wierzchnia warstwa gleby – uważana za najżyźniejszą w kraju – uniosła się i zamieniła w pyliste kłęby, zasłaniające słońce, kiedy przemieszczały się tysiące kilometrów na wschód i południe. Następnie nadeszły rekordowe upały i susza uznawana za najcięższą od tysiąca lat, a potem szalejące burze lodowe, które pustoszyły farmy i zabijały zwierzęta hodowlane. Wobec braku jakiegokolwiek zabezpieczenia socjalnego dotknięci ubóstwem, bezradni rodzice, niezdolni do wykarmienia i zapewnienia dachu nad głową swoim dzieciom, oddawali je pod opiekę stanu, a sierociniec w Davenport, już i tak przepełniony wychowankami z marginesu społecznego, zaczynał pękać w szwach. Nakazy polityki eugenicznej sprawiły ponadto, że inne placówki wypełniły się osobnikami gorszego gatunku, odseparowanymi w stanowych ośrodkach, by „wysuszyć strumienie, które zasilają potok zdegenerowanej i wybrakowanej protoplazmy”[16].
W takich okolicznościach badacze z Iowa porzucili zwyczajowe metody stosowane przez większość psychologów badających inteligencję grup rasowych i klasowych. Tytuł typowego wówczas raportu brzmiał: „Różnice rasowe w inteligencji dzieci w wieku szkolnym”[17]. Grupa z Iowa tymczasem, zauważywszy, że wyniki testów IQ dzieci zmieniały się w zależności od środowiska, postanowiła dowiedzieć się więcej. W Iowa narzędziem badawczym stała się również metoda studium przypadku, polegająca na badaniu historii i doświadczeń poszczególnych dzieci[18], wraz z tym, co dziś określa się mianem badań terenowych dzieci w ich rzeczywistym środowisku, takim jak na przykład przedszkole. Techniki te, w owym czasie rzadko stosowane, pozwoliły psychologom z Iowa zaobserwować zmiany w inteligencji dzieci, jakie zgodnie z ówczesnym stanem wiedzy nie powinny mieć miejsca. Uzyskawszy nieszablonowe rezultaty, psycholodzy z Iowa odeszli od przyjętych wyjaśnień i metod. Ponadto pracowali wspólnie, podając wzajemnie swoje pomysły w wątpliwość, a jednocześnie nieustannie wspierając się w podejmowanych przez poszczególnych członków zespołu ryzykownych przedsięwzięciach badawczych.
Kolejny czynnik, który sprzyjał odkryciom psychologów z Iowa, to ich praktyka w zakładach opiekuńczych, nie tylko w Davenport, ale także w wielu innych placówkach w stanie Iowa. W tamtym czasie niewielu psychologów miało styczność z wychowankami podobnych ośrodków, jednak specjaliści z Iowa wykazywali się ogromną empatią w stosunku do dzieci żyjących w tak trudnych warunkach materialnych i emocjonalnych. Przepełnienie placówki w Davenport również odegrało pewną rolę, ponieważ spowodowało konieczność przeniesienia dzieci do mniej zatłoczonych obiektów, gdzie miały one kontakt z różnorodnymi środowiskami. Nie bez znaczenia była także postawa mieszkańców stanu Iowa, którzy adoptowali podopiecznych ośrodka, najwyraźniej nie zważając na eugeniczną doktrynę głoszącą dziedziczność losu. Pochodzący z klasy średniej, wykształceni, mający dobrą pozycję zawodową Iowianie przybywali do Davenport po dzieci urodzone w rodzinach o najniższym statusie społecznym i ekonomicznym i, jak wynika z wielu relacji, nie wypytywali o ich pochodzenie czy historię rodzinną. Pozwoliło to Skeelsowi i Skodak na rozpoczęcie badań nad adoptowanymi dziećmi. W wyniku tych studiów stwierdzono znaczne zmiany w inteligencji lub sprzeczność z założeniami dziedziczności. Istotne znaczenie miało to, że Stoddard, dyrektor jednostki, wyróżniał się innowacyjnym myśleniem, a wcześniej studiował ze współpracownikiem Alfreda Bineta, francuskiego psychologa przekonanego, że środowisko kształtuje rozwój. W sierotach z Iowa Stoddard znalazł oczywiste potwierdzenie koncepcji Bineta.
Niezwykle efektywni naukowcy z Iowa odkryli ogromny wpływ środowiska na rozwój i inteligencję dzieci nie w jednej, ale w czterech populacjach: u dzieci z klasy średniej, a także niezależnie u dzieci z sierocińców, objętych wychowaniem przedszkolnym; u dzieci rodziców z najniższych warstw społecznych i adoptowanych przed ukończeniem 6. miesiąca życia do domów klasy średniej; oraz, co szczególnie niezwykłe, u dzieci uznanych za „upośledzone umysłowo”, kierowanych pod opiekę mieszkających w placówkach opiekuńczych kobiet określanych mianem „kretynek”. To właśnie tutaj, we wstępnej formie, zarysowały się kontury nowoczesnego sposobu myślenia, zgodnie z którym środowisko i dziedziczność współdziałają ze sobą w rozwoju umysłowym dzieci. Choć nikt nie zamierzał dokonywać rewolucji, wyniki badań przeprowadzonych przez grupę z jednostki w Iowa zapoczątkowały przewrót i obalenie obowiązujących od dawna rasistowskich i klasistowskich poglądów na rozwój człowieka. Ich wkład miał fundamentalne znaczenie dla najważniejszego odkrycia XX-wiecznej psychologii.
Rewolucja ta miała jednak nastąpić z opóźnieniem. Specjaliści z dziedziny psychologii, którzy mocno obstawali przy poglądach, że cechy ludzkie są ściśle dziedziczne, a środowisko nie odgrywa żadnej roli, bezlitośnie krytykowali odkrycia dokonane przez pracowników jednostki. Przeinaczali wyniki ich pracy, oskarżali o niekompetencję i nieuczciwość oraz potępiali prowadzone badania jako „mroczne i podstępne”[19] oraz oparte na fantazjach. Lewis Terman, czołowa postać tej nagonki, osobiście zaatakował badaczy z Davenport, piętnując badania Skeelsa jako „absurdalne” i przedstawiając przekonania Iowian o wczesnej stymulacji jako „autorytarne”, a nawet porównując badaczy do Stalina[20]. I właśnie autorytet tych krytyków przeważył. W obronie jednostki z Iowa nie wystąpił prawie nikt, a nielicznym, którzy to zrobili, brakowało wystarczającej pozycji w branży, by przekonać resztę. Następne pokolenie psychologów zajęło się bezpiecznymi z zawodowego punktu widzenia, mniej kontrowersyjnymi dziedzinami – na przykład teoriami tego, jak uczą się zwierzęta i ludzie.
Znany w kręgach naukowych żart stawia pytanie: „Dlaczego debaty akademickie są tak zaciekłe?”. Zwyczajowa odpowiedź brzmi: „Bo gra toczy się o tak niską stawkę”. Jednak w konflikcie między jednostką z Iowa a jej krytykami stawka nie była mała. Chodziło nie tylko o prestiż naukowy, ale także o los dzieci. Przekonani o szkodliwości przeświadczenia, jakoby inteligencja pozostawała niezmienna od chwili narodzin, naukowcy argumentowali za wczesną interwencją, kierując się empatią i pobudkami moralnymi. Z kolei zwolennicy heredytaryzmu, rozwścieczeni szturmem na powszechnie akceptowaną doktrynę, oskarżali psychologów z Iowa o intelektualną szarlatanerię lub, jak to ujął jeden z krytyków, handlowanie „złotymi cegłami”[21]. Konsekwencje polityczne i etyczne odrzucenia przez psychologię odkryć naukowców z Iowa wykraczały daleko poza debatę intelektualną. Potencjalne reformy w edukacji, psychologii dziecięcej, szkoleniach medycznych w zakresie rozwoju dziecka, zabezpieczeniach socjalnych, orzecznictwie sądowym i wspieraniu dzieci przez rodziców przegrały z upartą ideologią dziedziczności. Dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku naukowcy ponownie przyjrzeli się odkryciom Iowian i podjęli badania nad istotną rolą środowiska w rozwoju poznawczym. A kiedy to nastąpiło, psychologia w końcu wkroczyła w erę nowoczesności.

Przypisy

[1] Mae Habenicht, 1935, State of Iowa Official Summary on Case of Infant Wendell Hoffman. Iowa Child Welfare Bureau State Board of Control. LCB.
[2] Amy Vogel, „Regulating Degeneracy: Eugenic Sterilization in Iowa”, 1911–1977, Annals of Iowa 52, nr 2 (1995): 129.
[3] Lewis M. Terman, The Measurement of Intelligence: An Explanation of and a Complete Guide for the Use of the Stanford Revision and Extension of the Binet-Simon Intelligence Scale (Boston: Houghton Mifflin, 1916), 324–330.
[4] Lewis M. Terman, „The Mental Test as a Psychological Method”, Psychological Review 31, nr 2 (1924): 106.
[5] Vogel, „Regulating Degeneracy”, 119, 123; Lutz Kaelber, „Eugenics: Compulsory Sterilization in 50 American States”, dostęp 12 XII 2011, http://www.uvm.edu/~lkaelber/eugenics/.
[6] Vogel, „Regulating Degeneracy”, 123.
[7] Louis C. Branca, wywiad Marilyn Brookwood, 10–11 IX, 2012.
[8] Anna Gaul, „The Day the Civil War Orphans Arrived in the Quad-Cities”, Quad-City Times, 16 XI 2015, dostęp 9 IV 2019, https://qctimes.com/news/local/the-day-the-civil-war-orphans-arrived-in-the-quad/article_e4d2ae88-3df7-58ff-8a39-1f812f4ef70d.html.
[9] M. T. Gass, The Iowa Soldiers’ Orphans’ Home, Iowa Board of Control, 1901.
[10] Gass, Iowa Soldiers’ Orphans’ Home.
[11] Gass, Iowa Soldiers’ Orphans’ Home.
[12] Case 11, Harold M. Skeels, Experimental Group Records, MSC.
[13] Harold M. Skeels i Harold B. Dye, „A Study of the Effects of Differential Stimulation on Mentally Retarded Children”, referat wygłoszony na dorocznym zgromadzeniu American Association of Mental Deficiency, Chicago, 3–6 maja, 1939. Journal of Psycho-Asthenics 44, nr 1 (1939): 114–136.
[14] Hamilton Cravens, Before Head Start: the Iowa Station & America’s Children (Chapel Hill: University of North Carolina Press, 1994), 156.
[15] Cravens, Before Head Start, 156.
[16] Charles B. Davenport, Eugenics: The Science of Human Improvement by Better Breeding (New York: Holt, 1910), 15.
[17] Florence L. Goodenough, „Racial Differences in the Intelligence of School Children”, Journal of Experimental Education 9, nr 3 (1926): 388–397.
[18] Bird T. Baldwin, Eva A. Fillmore, Lora Hadley, Farm Children: An Investigation of Rural Child Life in Selected Areas of Iowa (New York: Appleton, 1930), 163.
[19] Benjamin R. Simpson, „The Wandering IQ: Is It Time for It to Settle Down?’, Journal of Psychology 7, nr 2 (styczeń 1939): 351–367.
[20] Florence L. Goodenough do Lety S. Hollingworth, 5 IV 1939, FLG.
[21] Benjamin R. Simpson, „You Can’t Train the Intellect before It Arrives”, Scientific Monthly 43, nr 4 (1936): 346.

 
Wesprzyj nas