Książka Davida Gibsona zdecydowanie nie jest lekturą dla wrażliwych. Natomiast prawdziwi wielbiciele zagadek kryminalnych przeczytają ją z zapartym tchem.
Uczta dla wielbicieli kryminalnych zagadek.
Gwałciciel i morderca Charles Ashley nie zostałby złapany, gdyby nie mech pod paznokciami jego ofiary.
Liście przyczepione do kaptura bluzy D’Angela Darby’ego umożliwiły skazanie go za popełnione morderstwo.
Ciało pewnego mężczyzny znaleziono tylko dzięki temu, że ze znajdującego się w jego żołądku nasiona wyrósł nietypowy dla tego obszaru figowiec.
W książce „Dowody zbrodni” David Gibson omawia głośne przypadki spraw, do których rozwiązania przyczyniły się rośliny rosnące na miejscu zabójstwa lub znalezione w ciałach ofiar i na rzeczach należących do przestępców.
Dzięki nim osądzono i skazano wielu morderców z pierwszych stron gazet, takich jak Ian Huntley (morderstwa w Soham, Anglia, 2002) i Bruno Hauptman (porwanie małego Lindbergha, Stany Zjednoczone, 1932). Analiza roślin umożliwiła także zlokalizowanie „składu” Teda Bundy’ego, czyli miejsca, gdzie zostawiał głowy swoich ofiar.
True crime, które czyta się z zapartych tchem.
Dowody zbrodni. Jak rośliny rozwiązują zagadki kryminalne
Przekład: Alicja Głuszak
Wydawnictwo Copernicus Center Press
Premiera: 23 sierpnia 2023
PRZEDMOWA:
GĘSTO ZAROŚNIĘTE WYBRZEŻE
Rankiem w piątek 20 marca 2015 r. kostarykańscy policjanci zatrzymali 42-letniego Sergio Ramireza (imię i nazwisko zmienione) w Vara Blanca, w Heredii, za usiłowanie nielegalnego wywiezienia z kraju 66 storczyków. Jak przypuszczał Rodrigo Arya, zastępca dyrektora policji w Heredii, rośliny pochodziły z obszaru chronionego, ale był pewien problem: nie miały wtedy kwiatów. Dla laika poszczególne gatunki orchidei, kiedy akurat nie kwitną, są do siebie bardzo podobne – mają kilka wydłużonych liści i widoczne korzenie. Aby móc wnieść oskarżenie o przemyt, funkcjonariusze musieli zidentyfikować każdą ze skonfiskowanych roślin i ustalić, które z nich należą do rzadkich, chronionych gatunków, a które do bardziej pospolitych i nie tak cennych. W tym przypadku Ramirez pomieszał pospolite żółte motylniki (Oncidium) z rzadkimi miniaturowymi storczykami z rodzaju Lepanthes. Jak widać na rys. 1, trudno jest je rozróżnić. Żeby to zrobić, potrzeba fachowej wiedzy botanicznej.
Niesamowite bogactwo roślin i grzybów od wieków wzbudza zachwyt ludzi. Pierwsze pisemne świadectwa prób zrozumienia tej różnorodności pochodzą z czasów Platona i Arystotelesa. Przyrodnicy, a później taksonomiści roślin – jak ich się do teraz nazywa – starali się i wciąż starają ustalić naturalną, opartą na ewolucji klasyfikację gatunków. Darwin w swoim dziele „O powstawaniu gatunków” z 1859 r. określił tę różnorodność jako „gęsto zarośnięte wybrzeże”[1]. Zachwyt nad roślinami, ale też uczucie wdzięczności wobec nich są chętnie uwieczniane przez autorów książek, czego przykładem może być klasyk E.J.H. Cornera „Life of Plants”[2] z 1964 r., ale także nowsze opracowania, takie jak „Roślinny kabaret” Richarda Mabeya[3], „Demons in Eden” Jonathana Silvertowna[4] i „Long, Long Life of Trees” Fiony Stafford[5]. Pamiętam, jak czytałem Cornera latem przed rozpoczęciem studiów z botaniki na Uniwersytecie w Reading. Byłem zaskoczony, kiedy podczas pierwszego wykładu dla pierwszoroczniaków nieżyjący już prof. Eric Watson[6] zapytał, kto z nas przeczytał tę książkę. Ku mojemu zażenowaniu i rozczarowaniu, okazało się, że byłem jedyną osobą, która podniosła rękę. Tak czy owak, pomimo podzielanej przez marnych studentów botaniki i ogół społeczeństwa miłości do kwiatów i ogrodnictwa, a także naszych coraz bardziej roślinnych diet, obecność roślin w wielu aspektach jest przez nas uparcie ignorowana.
Niniejsza książka jest reakcją na powszechny brak uznania dla roślin oraz wszechobecną niezdolność do ich identyfikacji (popularnie określaną ślepotą na rośliny [ang. plant blindness][7]), ujętą w kontekście prawnym. Botanika sądowa skupia się na wykorzystaniu roślin jako dowodów w postępowaniach prawnych, zarówno karnych, jak i cywilnych. Chociaż w niniejszej książce przedstawię wiele przykładów z zakresu tej dziedziny, z moich rozmów z funkcjonariuszami organów ścigania, a także ze spisanych doświadczeń niektórych z najwybitniejszych współczesnych botaników sądowych, jasno wynika, że znaczenie roślin w kryminalistyce jest często niedoceniane. Przedstawiciele organów egzekwowania prawa – od techników kryminalistyki, przez naukowców pracujących w laboratoriach kryminalistycznych, po detektywów – rzadko mają wystarczającą wiedzę botaniczną. Kiedy na miejscu zbrodni znajdywany jest materiał roślinny, zwykle trzeba sprowadzić specjalistę, a zanim ten dotrze, z różnych przyczyn kluczowe dowody mogą zostać utracone. Celnicy przeprowadzający kontrole na granicach są często przepracowani i zbyt obciążeni obowiązkami, aby robić cokolwiek ponad pobieżne inspekcje, albo też muszą się skupiać na określonych sprawach i aktualnych gorących tematach. W efekcie liczba ściganych przypadków nielegalnego zbioru roślin i handlu nimi jest znacznie mniejsza niż ich rzeczywista skala.
Kluczowym elementem każdego botanicznego dochodzenia sądowego jest prawidłowa identyfikacja próbek lub okazów, które mają wartość dowodową i często pochodzą z mikroskopowych lub zdegradowanych fragmentów. To natomiast wymaga znajomości podstaw taksonomii roślin, w szczególności w odniesieniu do różnorodności i powiązań ewolucyjnych pomiędzy głównymi grupami roślin i grzybów. Niniejsza książka nie została pomyślana jako wyczerpujący traktat naukowy z dziedziny taksonomii roślin. Niemniej jednak, gdy było to zasadne, w narrację wpleciono pewne szczegółowe zagadnienia techniczne z zakresu systematyki roślin i botaniki.
Początki taksonomii roślin jako nauki mają związek z publikacją Karola Linneusza z 1753 r., upowszechniającą binominalny system nazewnictwa gatunków. Następnie pojawił się Karol Darwin ze swoją ewolucyjną teorią doboru naturalnego z 1859 r. (i rysunkiem pierwszego drzewa ewolucji w „Notatniku B” z 1837 r.). Dziś mamy nowoczesne systemy klasyfikacji oparte na DNA i projekt Open Tree of Life[8]. Co prawda identyfikacja nieznanych roślin na podstawie klasycznych cech morfologicznych lub anatomicznych pozostaje fundamentem botaniki sądowej (rozdziały 1–4), to ogromnego znaczenia nabrały nowoczesne metody genetyczne (rozdział 5) i chemiczne (rozdział 6). Zwięzłe objaśnienia często wykorzystywanych w kryminalistyce metod chemicznych i molekularnych zawarłem w Słowniczku.
Aby przeprowadzić botaniczne dochodzenie sądowe, konieczne jest prawidłowe zidentyfikowanie danej rośliny za pomocą jej binominalnej nazwy łacińskiej lub naukowej, aby uniknąć nieporozumień, które wynikają z używania nazw zwyczajowych lub lokalnych. Być może pamiętacie słowa Julii do Romea: „Nazwa twa tylko jest mi nieprzyjazna […] / Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą, / Pod inną nazwą równie by pachniało”[9]. Zgodnie ze schematem nazewnictwa binominalnego róża należy do rodzaju Rosa i istnieją różne gatunki róż, takie jak róża dzika (Rosa canina) i róża wielokwiatowa (Rosa multiflora).
Taksonomiści przy tworzeniu naukowych nazw roślin opierają się na znajomości zależności ewolucyjnych pomiędzy różnymi „jednostkami taksonomicznymi” – czyli gatunkami. Aby poruszać się po tej książce, potrzebujemy zatem roboczej definicji gatunku. Najbardziej odpowiednia tutaj będzie koncepcja tzw. gatunku biologicznego, jako że interesują nas kwestie identyfikacji i jednoznacznego nazywania roślin. W ramach tej koncepcji gatunkiem jest grupa osobników, które mogą się skutecznie krzyżować i produkować płodne potomstwo. Odrębność gatunkowa zostaje utrzymana dzięki separującym gatunki mechanizmom izolacyjnym, takim jak następowanie po sobie w czasie poszczególnych zdarzeń reprodukcyjnych, izolacja geograficzna i niekompatybilność genetyczna. Charakterystyczne dla gatunków morfologiczne i molekularne cechy mogą wyznaczać ich granice i opisywać je. Gatunki są następnie grupowane w większe jednostki taksonomiczne nazywane rodzajami (np. Rosa), a te z kolei w rodziny (np. Rosaceae), rzędy (Rosales) i tak dalej w górę hierarchii taksonomicznej. Obecnie do rozszyfrowywania filogenez gatunków, wskazujących związki ewolucyjne między taksonami, wykorzystuje się dane molekularne.
Aby prawidłowo zidentyfikować nieznaną roślinę, botanik musi doskonale opanować bogatą terminologię botaniczną i mieć dużą biegłość w używaniu klucza dychotomicznego. Promotor mojej pracy doktorskiej, nieżyjący już prof. Peter Greig-Smith[10], uparcie wymagał od swoich studentów prawidłowego używania ręcznej soczewki (lupy) do przyglądania się z bliska kwiatom. Biada była tym przyłapanym na zaglądaniu do przewodników ze zdjęciami lub rysunkami, zamiast korzystania z kluczy i opisów zawartych we florze botanicznej (mieliśmy egzemplarz Claphama, Tutina i Warburga „Flora of the British Isles” z 1962 r., wyd. 2[11]). Dzisiaj do identyfikacji roślin coraz częściej używa się aplikacji w telefonach. Ich wiarygodność jest jednak wątpliwa, ale za to nie wymagają od użytkownika żadnej lub prawie żadnej wiedzy botanicznej.
W niniejszej książce określenia rośliny zazwyczaj używam w bardzo szerokim znaczeniu, obejmującym zarówno rośliny (w ścisłym sensie tego pojęcia, włączając glony), jak i grzyby. Jak wyjaśniłem w rozdziale 4, ze względów historycznych botanicy często studiują rośliny i grzyby razem. Należy jednak pamiętać, że są to różne organizmy.
W podjętych tu rozważaniach głośne sprawy sądowe przeplatają się z różnymi zagadnieniami z kręgu botaniki, które okazały się pomocne przy wyjaśnieniu zbrodni. Wybrałem przykłady interesujące z botanicznego punktu widzenia, skupiając się na kwestiach dopuszczalności i wiarygodności naukowej dowodów roślinnych, przedkładanych przedstawicielom organów prawa.