Jak znaleźć Boga pośród straganów, jarmarcznego hałasu i zachowań dalekich od świętości? Próbował Antoni Ferdynand Ossendowski blisko wiek temu. Czy znalazł?

Takich podróży dziś już nie ma: powolnych poprzez dostępne w danym czasie środki komunikacji, kontemplacyjnych poprzez tygodnie ich trwania, niespiesznych ze względu na nawyki samych podróżujących. Oto Antoni Ferdynand Ossendowski, znakomity pisarz, dziennikarz i podróżnik przemierzając ulice pochmurnej, deszczowej Warszawy postanawia wyjechać ku słońcu. Wyrusza pociągiem przez ukraińskie ziemie, do Rumunii, do Konstancy – portu, z którego odbije statkiem „Azja” do Jafy, a stamtąd lądem do Jerozolimy – miejsca świętego dla trzech religii: chrześcijaństwa, judaizmu i islamu.

Podróż, o której mowa miała miejsce w latach dwudziestych XX wieku. Wiodła przez wspomniane już Konstancę i Jafę, Jerozolimę, Betlejem, Hebron, Jerycho, a dalej do Morza Martwego, Pustyni Judzkiej, Rowu Jordanu. Na Górę Tabor, do Nazaretu, Kafarnaum, Hajfy aż po Tyberiadę, Liban, Bagdad, Babilon, Karbalę, Damaszek, Palmirę, Baalbek i wreszcie Bejrut. Taka to podróż, że gdy o niej czytamy, to nasze współczesne podróżowanie wydać się może barem szybkiej obsługi naprzeciw wykwintnej kolacji w eleganckiej restauracji. W podróżowaniu Ossendowskiego jest bowiem owa analityczność, której naszym szybkim i powierzchownym czasom, nastawionym na błyskawiczne przemieszczanie się w przestrzeni, brakuje. Podróż Ossendowskiego ma smak i wartość dające się odczuć nawet bo dziesięcioleciach od pierwszej publikacji książki „Gasnące ognie” – ta zaś przypadła w roku 1931. A zatem jedźmy dalej w towarzystwie tego znakomitego podróżnika.

-Ze szczytu Góry Oliwnej, mijając liczne kościoły, nędzne barłogi arabskie, meczet, kaplice, groty i grobowce, szedłem przez gaje oliwne aż do Getsemani, na skraju doliny Jozafata. Angielskie władze sanitarne zwożą tu i palą śmieci miejskie, coraz bardziej zasypując odpadkami wyschłe koryto Cedronu, który przecina tę dolinę, gdzie mają stanąć na Sąd Ostateczny dusze zmarłych – pisze Ossendowski. Nie umyka jego czujnym oczom to wszystko co szpeci miejsca święte. Szukając wejścia do bazyliki Grobu Świętego przemierza kolejne odcinki Via Dolorosa w coraz większym zdumieniu.

To gdzieś tutaj bije źródło naszej wiary. Tędy szedł na stracenie Chrystus, pod gruzami kolejnych, wznoszonych na tym miejscu miast, leży stroma droga, ta prawdziwa Droga Krzyżowa prowadząca na Golgotę. Co jednak widzi Ossendowski: zgiełk, gwar, wrzawę nieprzystające nijak do świętości miejsca. Bójkę przekupek, ochrypłe głosy wykrzykujące wyzwiska, sprośne żarty. Nawoływania kupców zachwalających towary, dźwięki ukrytych w bramach warsztatów, wrzaski rzeźnika, który właśnie zdarł baranowi głowę. Ciecz sączącą się z publicznej latryny wprost pod nogi pielgrzymów.

-Odwiedzałem bazylikę kilkakrotnie i z biegiem czasu nauczyłem się już przechodzić Drogę Krzyżową, nie widząc ohydy i brudów, nie słysząc zgiełku i panujących na niej krzyków – pisze podróżnik. I słowa te, z powodzeniem, możemy zachować w pamięci dla naszych współczesnych podróży – gdy w miejscach świętych będą nas drażnić tandetne stragany, jarmarczny hałas i bluźniercze zachowania. Umiejętność oddzielania sacrum od profanum, którą Ossendowski dzieli się z czytelnikiem u progu wieku XX przyda się i nam w XXI wieku. „Gasnące ognie” to bowiem, prócz dokumentu podróżniczego z lat dwudziestych, świadectwo zetknięcia się człowieka wierzącego, ze źródłami swojej wiary. Rzecz niepowszednia w polskiej literaturze i przez to szczególnie ciekawa.


Z Jerozolimy wyrusza pisarz w dalszą drogę przez Bliski Wschód. Przez bite drogi Palestyny, Syrii, Mezopotamii. Wabi czytelnika mnogością odniesień, anegdot, wtrąceń związanych z wydarzeniami przedwiecznymi jak i jemu współczesnymi. Erudycja Ossendowskiego sprawia, że mamy przed sobą nie tylko obraz odwiedzanych miejsc i spotykanych ludzi, ale też przenikliwe spojrzenie na ich dzieje.

Seria Retro wydawnictwa Zysk i S-ka to jedna z najciekawszych inicjatyw wydawniczych ostatnich lat. Przywraca do życia dawne tytuły opisujące świat, którego już nie ma, czyniąc to z wielką dbałością o detale. Redaktorzy serii sięgają po zdjęcia i materiały ikonograficzne z przeszłości, wydobywają z otchłani archiwów muzealnych i prywatnych zdjęcia dotychczas niepublikowane, porównują przeszłość z teraźniejszością za pomocą dzisiejszych zdjęć miejsc, o których piszą autorzy sprzed lat. „Gasnące ognie” wydane w tej właśnie serii to wielka przyjemność obcowania nie tylko ze znakomitym tekstem Ossendowskiego, ale też ze zdjęciami Ziemi Świętej z lat międzywojennych oraz wykonanymi odręcznie mapami tego obszaru. (O)

Antoni Ferdynand Ossendowski – Gasnące ognie

 
Wesprzyj nas
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *