Wojenna epopeja polskiej floty na morzach i oceanach. Najlepsza książka o okrętach Marynarki Wojennej II RP.


Gdy wybuchła II wojna światowa, Polska nie była morską potęgą. Nasza flota nie mogła powstrzymać hitlerowskiej agresji, ale wielokrotnie dowiodła swej wartości. Wyszkolenie i hart ducha marynarzy oraz odwaga dowódców zadziwiały sojuszników, a wrogów wprawiały w osłupienie.

Polscy marynarze walczyli o wolność ojczyzny na morzach, oceanach i rzekach, a kiedy było trzeba- na lądzie jak zwykła piechota. Polskie okręty zwalczały wroga na niemal wszystkich frontach. Broniły Westerplatte i Helu przed niemiecką inwazją w 1939 roku. Walczyły w bitwie o Atlantyk. Wzięły udział w inwazji aliantów w Afryce, Włoszech i Francji. Patrolowały wyznaczone rejony, chroniły konwoje, tropiły niemieckie pancerniki, torpedowały wrogie okręty.

Swoją służbę pełniły wiernie do końca, do kapitulacji III Rzeszy w 1945 roku.

Jerzy Pertek, najlepszy polski pisarz marynista, sięga po wspomnienia dowódców i zwykłych marynarzy, cytuje fragmenty dzienników pokładowych i relacje świadków najbardziej chwalebnych momentów w historii polskiej marynarki wojennej. Obok tej opowieści nie sposób przejść obojętnie. To lektura obowiązkowa dla każdego Polaka.

Jerzy Pertek
Wielkie dni małej floty
Wydawnictwo Znak
Premiera w tej edycji: 22 lutego 2023
 
 

Wstęp

Dwudziestowieczne osiągnięcia naszego kraju w zakresie związków z morzem są nieporównywalne z okresem Polski przedrozbiorowej[1]. To samo dotyczy historycznej literatury morskiej, która rozwinęła się zarówno w kraju, jak i za granicą dopiero w latach powojennych. Wśród powstałych w tym czasie książek na czołowym miejscu znajduje się twórczość Jerzego Pertka, który do końca lat sześćdziesiątych wydał czterdzieści opracowań, w tym Wielkie dni małej floty. W czasopiśmie kombatantów Polskiej Marynarki Wojennej „Nasze Sygnały”, wydawanym w Londynie, w 1982 roku ukazał się artykuł[2] o pisarzu, opublikowany przez jednego z „marynarzy, którzy byli świadkami wkładu Polski w zmaganiach wojennych na morzach i oceanach świata”. W tekście zamieszczono następujące słowa:

O wartości historycznej tych dzieł mówi prawda zaświadczona przez żyjących jeszcze czytelników, którzy byli świadkami opisywanych przez Pertka wydarzeń. O wartości literackiej świadczy umiejętność podawania faktów z dziedziny czysto fachowej, specyficznie marynarskiej, tak jeśli chodzi o działalność okrętów, jak i życie na tych okrętach w warunkach trudnych, co nie byłoby łatwe do zrozumienia przez czytelnika, gdyby nie wspaniały dobór słów i określeń. Czytając książki Pertka, czytelnik widzi, czuje, rozumie i przeżywa to, o czym autor pisze. A między wierszami druku przebija niepisana prawda, którą jest umiłowanie autora spraw morza i ludzkich na nim osiągnięć.

Niewiele można dodać do tej opinii o fenomenie Jerzego Pertka i jego Wielkich dni małej floty. Może jeszcze dobrą organizację warsztatu pisarskiego, pracowitość, łatwość pisania oraz radość, że zafascynowanie działalnością Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1939–1947 udzieliło się czytelnikom jego książek, oraz efekt niezamierzony przez autora, mianowicie że książka ta wywarła wpływ na kształtowanie świadomości młodych czytelników i wielu z nich zachęciła do służby w Marynarce Wojennej.
Jerzy Pertek urodził się 26 marca 1920 roku w Czersku, w powiecie chojnickim województwa pomorskiego, w rodzinie Antoniego – kupca i właściciela hurtowni włókienniczej, działacza społecznego i niepodległościowego. W 1922 roku przeprowadził się wraz z rodzicami do Poznania, z którym związał się na resztę życia. Ukończył Prywatne Gimnazjum Humanistyczne im. Adama Mickiewicza, a w 1937 roku rozpoczął studia w Wyższej Szkole Handlowej w Poznaniu, przemianowanej w 1938 roku na Akademię Handlową. Przerwał je po wybuchu II wojny światowej i już nigdy nie ukończył[3]. Od najmłodszych lat był zafascynowany morzem i okrętami. Pierwszy raz zobaczył morze, będąc dzieckiem, podczas rodzinnego letniego wyjazdu na Półwysep Helski. Później, także w Gdyni i Sopocie, poznawał ludzi morza. Przełomowy był rok 1934, kiedy wysłuchał opowiadania chorążego marynarki o pracy na morzu. Duże wrażenie zrobiła na nim również książka Olgierda Żukowskiego Współczesne okręty wojenne. Pod wpływem opowieści rybaków i marynarzy oraz przeczytanych książek marynistycznych zaczął pisać nowelę, a następnie powieść. Od tamtej pory do ostatnich lat życia myślał też o pisaniu utworów beletrystycznych, na co jednak zabrakło mu czasu.
Chorował jeszcze przed wojną, a późniejsze nawroty choroby długo nie pozwalały mu pracować. Zły stan zdrowia wykluczył jego marzenia o służbie na okrętach i pracy na morzu. Kiedy się zorientował, że nie może zostać marynarzem, a pisanie nie sprawia mu trudności, postanowił objąć przedsiębiorstwo po ojcu i w czasie wolnym pisać, znajdując w tym przyjemność i satysfakcję. Zamierzał się wzorować na Benedykcie Krzywcu i Julianie Ginsbercie – publicystach, którzy oprócz pracy zawodowej pisali książki i artykuły o tematyce morskiej. Szczególnie imponował mu Ginsbert, który poza uprawianiem publicystyki pisał również utwory beletrystyczne. Jerzy Pertek zaczął pisać jeszcze podczas nauki w gimnazjum. Najpierw były to referaty o działaniach morskich w czasie wojny krymskiej, podczas wojny rosyjsko-japońskiej i w okresie I wojny światowej. Pisał także wiersze.
Gdy wybuchła II wojna światowa, miał dziewiętnaście lat i był przedpoborowym z cenzusem. 5 września udał się do Warszawy, gdzie brał udział w obronie przeciwlotniczej. Później na krótko powrócił do Poznania, a następnie od jesieni 1941 roku do wybuchu powstania warszawskiego przebywał w Warszawie. W latach okupacji pracował jako robotnik, pracownik biurowy i księgowy w różnych przedsiębiorstwach w Poznaniu oraz Warszawie, a po powstaniu w Radomiu i Łowiczu. Jeszcze przed wojną prenumerował „Morze” i „Przegląd Morski” oraz gromadził książki i materiały historyczne o polskich tradycjach morskich. Natomiast podczas wojny pasjonował się problematyką działań wojennych na morzach. Zbierał wycinki na ten temat z prasy niemieckiej, a także książki i czasopisma.
W lutym 1945 roku powrócił do Poznania i jeszcze jesienią tego roku zadebiutował jako dziennikarz. Pisał artykuły o walkach polskich marynarzy w czasie wojny, publikowane w tygodniku „Polska Zachodnia” i w „Biuletynie Informacyjnym” Zachodniej Agencji Prasowej, przedrukowywane przez inne gazety i czasopisma. Jako pisarz debiutował w 1946 roku pierwszym wydaniem Wielkich dni małej floty. Od wiosny 1946 roku pracował w Zachodniej Agencji Prasowej w Poznaniu, w której prowadził archiwum wycinków, a w latach 1949–1950 był redaktorem w Wydawnictwie Zachodnim i Morskim, w Wydawnictwie Ligi Morskiej w latach 1950–1951, w Wydawnictwach Komunikacyjnych w 1952 roku, w latach 1953–1954 w Dziale Wydawniczym Towarzystwa Przyjaciół Nauki i Sztuki w Gdańsku i w latach 1954–1958 w poznańskiej delegaturze Wydawnictwa Ossolineum. Następnie w związku z rozwojem nieuleczalnej choroby – stwardnienia rozsianego, którego objawy wystąpiły jeszcze przed wojną – przeszedł na rentę inwalidzką i poświęcił się pracy pisarskiej oraz publicystycznej w dziedzinie polskich tradycji morskich, dziejów floty i historii II wojny światowej na morzu. Znajomość języka niemieckiego pozwalała mu korzystać z niemieckiej prasy fachowej. Przebywając podczas okupacji na terenie Generalnego Gubernatorstwa, skompletował zbiór wycinków dotyczących spraw morskich z prasy niemieckiej, a z polskich podziemnych wydawnictw i prasy na temat obrony polskiego Wybrzeża w 1939 roku oraz działalności polskich okrętów z baz w Wielkiej Brytanii w latach 1939–1947. Wykonał pionierski trud, wypełniając lukę w polskiej literaturze morskiej, wydając monografie, zarysy historyczne, eseje, szkice i reportaże historyczne. Należał do towarzystw i organizacji, takich jak Związek Literatów Polskich, Liga Morska, Stowarzyszenie Marynistów Polskich, Polskie Towarzystwo Nautologiczne, Gdańskie Towarzystwo Naukowe i inne.
Był laureatem nagród za działalność naukową, popularnonaukową, publicystyczną i literacką w dziedzinie marynistyki, historii polskiej floty i Marynarki Wojennej oraz za upowszechnianie kultury. Ponadto zdobywał wyróżnienia w konkursach pisarskich i plebiscytach czytelniczych: w 1959 roku otrzymał Gdańską Nagrodę Marynistyczną, w 1964 Nagrodę Literacką Stowarzyszenia Marynarki Wojennej w Londynie, w 1965 Nagrodę Literacką im. Mariusza Zaruskiego oraz Nagrodę Dowódcy Marynarki Wojennej, w 1968 roku Nagrodę Ministra Obrony Narodowej II stopnia, w 1973 roku Nagrodę Literacką Ministra Kultury i Sztuki III stopnia i w 1975 roku Nagrodę Literacką im. Josepha Conrada Zarządu Głównego Związku Zawodowego Marynarzy i Portowców.
Został odznaczony orderami i odznaczeniami państwowymi, resortowymi i regionalnymi: Krzyżem Kawalerskim, Krzyżem Oficerskim i Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem 40-lecia Polski Ludowej oraz brązowym, srebrnym i złotym medalem Za Zasługi dla Obronności Kraju, medalem Za Zasługi dla Marynarki Wojennej PRL, odznaką Zasłużony Działacz Kultury, złotą odznaką Zasłużony Pracownik Morza, odznaką Zasłużony Działacz Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich, Odznaką Honorową Miasta Poznania i odznaką honorową Za Zasługi w Rozwoju Województwa Poznańskiego.
W 1947 roku zawarł związek małżeński z Heleną z Balwierczaków (1922–2004), w którym urodziły się córki – Hanka i Krystyna. Żona była pierwszą czytelniczką i redaktorką rękopisów męża, gdyż przepisywała je na maszynie. Cenił to bardzo i w słowie odautorskim zamieszczonym w ostatnim wydaniu Wielkich dni małej floty wyraził podziękowanie wszystkim, którzy pomagali mu w pracy nad tą książką, „szczególnie zaś – swej Żonie, towarzyszącej mu i dzielącej radości i troski pisarza od zarania jego twórczości, rozpoczętej właśnie Wielkimi dniami małej floty”. Ostatnie dziesięć lat życia Jerzy Pertek z rodziną mieszkał przy ul. Zakręt 12 na poznańskim Starym Grunwaldzie. Zmarł przedwcześnie 8 lipca 1989 roku w Poznaniu w wieku sześćdziesięciu dziewięciu lat. Pochowany został 14 lipca w Alei Zasłużonych na cmentarzu Junikowskim w Poznaniu.
Jesienią 1945 roku Jerzy Pertek debiutował jako dziennikarz artykułami w „Polsce Zachodniej” i „Biuletynie Informacyjnym” Zachodniej Agencji Prasowej w Poznaniu, w której pracował. Jako pisarz zadebiutował w roku 1946, kiedy ukazała się jego najbardziej znana książka – Wielkie dni małej floty. W latach późniejszych był redaktorem, a potem zajmował się tylko pracą pisarską i publicystyczną. Jako pisarz i eseista ma duży dorobek. Napisał około siedemdziesięciu książek i broszur, które ukazały się w nakładzie około trzech milionów egzemplarzy, oraz około dwóch tysięcy publikacji prasowych.
Przypominając ważniejsze prace Pertka, należy rozpocząć od monumentalnej księgi Polacy na morzach i oceanach (t. 1: Do roku 1795) wydanej przez Wydawnictwo Poznańskie, nazywane przez niego wydawnictwem macierzystym, która była nową wersją, rozszerzoną i uzupełnioną do dwóch tomów[4], wydanej przez Ossolineum książki Polacy na szlakach morskich świata. To popularnonaukowy zarys polskich tradycji dotyczący żeglarzy i podróżników, marynarzy i uczonych, ludzi morza od czasów najdawniejszych do okresu rozbiorów. Wersja angielska tej książki, wydana również przez Ossolineum na zlecenie amerykańskiej Fundacji Kościuszkowskiej, ma tytuł Poles on The High Seas.
Największym osiągnięciem Jerzego Pertka okazał się cykl o dziejach Polaków na morzu w latach 1939–1945, wydany przez Wydawnictwo Poznańskie, początkowo składający się z trzech części: Wielkich dni małej floty (jedenaście wydań) o działaniach Polskiej Marynarki Wojennej, Drugiej małej floty o udziale w wojnie polskiej floty handlowej (cztery wydania) oraz Pod obcymi banderami (trzy wydania) o losach polskich marynarzy i żołnierzy walczących lub podróżujących na okrętach i statkach alianckich. Cykl ten został uzupełniony w 1989 roku przez rodzaj suplementu do Wielkich dni małej floty – obszerny tom Mała flota wielka duchem. Książka powstała z materiału zbieranego z zamiarem uzupełnienia Wielkich dni malej floty, ponieważ charakterystyczną cechą twórczości Pertka było uzupełnianie i poprawianie kolejnych wydań. Jakby na marginesie tego cyklu Wydawnictwo Zachodnie wydało jeszcze książkę Pod polską banderą wojenną, krótko opisującą działalność Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1939–1945 oraz niewielki album z rysunkowym przedstawieniem dziejów Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1939–1945 zatytułowany Polska Marynarka Wojenna. Nakładem Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej ukazał się zarys działalności polskich okrętów w czasie wojny pod tytułem Pod polską banderą wojenną na Zachodzie 1939–1945. Kronika Polski na morzu (w: Polskie Ziemie Zachodnie i Północne. Zagadnienia morskie, Poznań 1959), a ponadto w serii Biblioteka Pamięci Pokoleń wydawnictwa Książka i Wiedza Marynarze generała Kleeberga – publikacja o działaniach wojennych Flotylli Rzecznej oraz udziale podchorążych i marynarzy w walkach lądowych, a także Epitaphium Navalis 1946–1986 (Poznań 1987) – wykaz oficerów marynarki II Rzeczypospolitej zmarłych w latach 1946–1986, Obrona Wybrzeża we wrześniu 1939 roku. Stan badań i referat Tradycje Polski na morzu (maszynopis powielany).
Ważne miejsce w  twórczości Pertka zajmują monografie: okrętu podwodnego „Orzeł”, niszczyciela „Burza” i transatlantyku pasażerskiego „Batory”, które ukazały się w serii Biblioteka Morza Wydawnictwa Morskiego. W innej serii wydawniczej Wydawnictwa Poznańskiego o epizodach II wojny światowej na morzu, w której wydawane były wyłącznie książki Zbigniewa Flisowskiego oraz Jerzego Pertka, w latach 1973–1989 ukazało się osiem jego książek: Korsarze wyruszają na morza i oceany (dwa wydania), Od Dunkierki do Dakaru (dwa wydania), Bitwy konwojowe na arktycznej trasie, „Barbarossa” na morzu 1941–1942, Zatopienie „Scharnhorsta” i „Tirpitza”, Napaść morska na Danię i Norwegię (dwa wydania) i Rajdy niemieckich pancerników (dwa wydania) oraz Na Bałtyku, w Arktyce i na Morzu Czarnym.
Największą popularność Jerzy Pertek zdobył niewielkimi objętościowo broszurami w ramach serii Miniatury Morskie Wydawnictwa Morskiego, ukazującymi się w trzydziestu tysiącach egzemplarzy, dostępnymi w księgarniach i kioskach „Ruchu”. Większość z nich wyszła w cyklu „Polskie okręty wojenne w latach 1920–1945”, liczącym dwadzieścia zeszytów. Były to: Krążowniki „Dragon” i „Conrad”, Okręty podwodne „Orzeł” i „Sęp”, Okręty podwodne „Sokół” i „Dzik”, Okręt podwodny „Jastrząb”, Okręty podwodne „Ryś”, „Wilk” i „Żbik”, Niszczyciel „Piorun”, Niszczyciel „Orkan” i Niszczyciel „Garland” oraz Eskortowce „Krakowiak”, „Kujawiak” i „Ślązak”, Niszczyciele „Grom” i „Błyskawica”, Niszczyciele „Wicher” i „Burza”, Od „Korsarza” do nowego „Wichra”, Okręty francuskie pod polską banderą, Okręty minowe i kanonierki, Okręty pomocnicze, Okręty szkolne oraz Torpedowce i ścigacze. Ponadto wydał kilka miniatur w cyklach: „Epizody z dziejów żeglugi” – Polacy w wyprawach polarnych i Wśród lodów Wielkiej Drogi – oraz „Polskie tradycje morskie”, w którym ukazały się w sześćdziesięciu tysiącach egzemplarzy drugie wydania Niszczycieli „Grom” i „Błyskawica”, Krążowników „Dragon” i „Conrad” oraz Niszczycieli „Wicher” i „Burza”, a także Polscy pionierzy podwodnej żeglugi, Pod powstańczą banderą: 1863–1864 i Bandera polska na równiku.
Należy też pamiętać o większych pracach, które ukazały się w Wydawnictwie Poznańskim: dwukrotnie[5] wydanej książce Morze w ogniu (pierwsza część wyszła w 1970, druga w 1971 roku, a oprócz tego całość, w formie jednotomowej, w roku 1975), zawierającej opisy wybranych epizodów wojny morskiej 1939–1945, monografii niemieckiej marynarki wojennej Od Reichsmarine do Bundesmarine: 1918–1965 oraz o takich pracach jak: Przygotowanie i udział Kriegsmarine w napaści na Polskę 1939 roku oraz Kriegsmarine (1939–1945) w zachodnioniemieckiej historiografii i jej przekładach na języki angielski oraz francuski: The Kriegsmarine 1939–1945 in West German Historiography i La Kriegsmarine 1939–1945 dans L’historiographie ouest-allemande.
Na początku lat pięćdziesiątych Jerzego Pertka zainteresowała ikonografia bitwy pod Oliwą, co zaowocowało opracowaniami opublikowanymi w czasopismach – wspólną pracą ze Stanisławem Bodniakiem i Józefą Orańską – Nieznany obraz bitwy morskiej pod Oliwą w 1627 roku, oraz opisem największego ze znanych obrazów bitwy – Obraz bitwy pod Oliwą Bartłomieja Milwitza – a także omówieniem obrazów współczesnych bitwie zatytułowanym O znanych i nieznanych obrazach bitwy pod Oliwą i wydaną w Państwowych Zakładach Wydawnictw Szkolnych opowieścią o wojnie ze Szwecją w latach 1626–1627 pod tytułem Zwycięstwo pod Oliwą 1627 (dwa wydania, jedno w serii Biblioteka Historyczna). W wyniku zainteresowań dawną flotą powstały również prace: Flota polska w Wismarze (1629–1632), o tragicznym epizodzie, jakim było wysłanie floty zwycięskiej spod Oliwy do Wismaru, oraz Akta i diariusz komisarzy okrętowych Zygmunta III. (Nieznane źródła rękopiśmienne do dziejów polskiej floty w latach 1627–1628) i O gdańskich okrętach kaperskich w okresie szwedzkiego „potopu”.
Jerzy Pertek był również współautorem interesujących książek. Dwa wydania miała opublikowana przez Wydawnictwo Poznańskie Wojna morska 1939–1945, którą napisał wraz z Witoldem Supińskim. Była to wówczas pierwsza książka w polskim piśmiennictwie obejmująca całość działań na morzu w II wojnie światowej. Natomiast w 1984 roku, w ramach serii zeszytów o II wojnie światowej Krajowej Agencji Wydawniczej, ukazała się Bitwa o Atlantyk, napisana wraz z Pawłem Piotrem Wieczorkiewiczem i Andrzejem Broniarkiem, opisująca tę bitwę oraz udział w niej polskiej floty wojennej i handlowej, a także omawiające działania wojenne na Oceanie Spokojnym opracowanie Pacyfik w ogniu przygotowane wraz z Antonim Wolnym.
Na zakończenie przeglądu trzeba wspomnieć wczesne prace Pertka popularyzujące wiadomości o okrętach: szkic Władcy głębin. Historia rozwoju, opis budowy i działania okrętów podwodnych oraz książkę Niewidzialne okręty o metodach prowadzenia wojny na morzu, wydaną w ramach Biblioteczki Morskiej Wydawnictwa Ministerstwa Obrony Narodowej. Należy też odnotować opracowanie Bałtycka podróż Mickiewicza, o podróży poety w 1828 roku z Petersburga do Lubeki, oraz książkę Wydawnictwa Morskiego Od Wielkiej Karaweli do 19-tysięczników. Szkice z dziejów morskich Gdańska i pracę O uskrzydlonej fregacie (w: Rozewie, Gdynia 1960). Ponadto w materiałach pokonferencyjnych i jako maszynopis powielany ukazał się drukiem jego referat Zbrodnie hitlerowskiej Kriegsmarine oraz opracowanie Mickiewiczacy w latach II wojny światowej wydrukowane w jednodniówce wydanej w 1974 roku z okazji zjazdu wychowanków VIII Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a także artykuły: Angielski okręt „Royal Sovereign” i jego opis w zbiorach rękopiśmiennych Biblioteki Gdańskiej PAN, Pół wieku dziejów s/s „Poznań” (1926–1976), The Poles on the Sea 1939–1945, Sopocka „wilcza jama” w 1939 roku i przedmowy (posłowia, wstępy) do kilku książek innych autorów[6].
Książki Pertka były wielokrotnie recenzowane. Najważniejsze pozycje, takie jak: Wielkie dni małej floty, Polacy na szlakach morskich świata, Druga mała flota, Wojna morska 1939–1945, Dzieje ORP „Orzeł”, Pod obcymi banderami, Burza weteran atlantyckich szlaków, Od Reichsmarine do Bundesmarine, Morze w ogniu, Królewski statek „Batory”, Polacy na morzach i oceanach oraz Marynarze generała Kleeberga, miały od kilku do ponad trzydziestu recenzji[7], a kilkanaście innych mniejszą liczbę. Recenzenci jego wysoko ocenianych prac nazywali go „ambasadorem rzeczy morskich”, „kronikarzem morskiej chwały”, „marynistą upartym”, „popularyzatorem doskonałym”, „marynistą ostatniego ćwierćwiecza” i „piewcą morskiej sławy”[8].
Jednocześnie był cenionym popularyzatorem. Napisał około dwóch tysięcy artykułów. W bibliografii historii Polskiej Marynarki Wojennej za lata 1971–1979 wymienionych jest ponad sześćdziesiąt jego artykułów opublikowanych tylko w tym okresie. Pisał w nich o dawnej flocie, historii Marynarki Wojennej w latach 1918–1939, obronie Wybrzeża w 1939 roku i powojennych dziejach Marynarki Wojennej. Publikował w różnych dziennikach oraz czasopismach[9]. Przeszło trzydzieści lat współpracował z redakcją Polskiego Słownika Biograficznego, wydawanego przez Polską Akademię Nauk, w którym opublikował kilkadziesiąt artykułów o ludziach morza, zwłaszcza o oficerach Marynarki Wojennej, poczynając od litery G, a kończąc na P.
Niektóre z wyróżnień dostał za konkretne książki. W 1965 roku otrzymał Nagrodę Literacką im. Mariusza Zaruskiego za trylogię Wielkie dni małej floty, Druga mała flota i Pod obcymi banderami oraz za pracę Polacy na szlakach morskich świata. Tego roku także, w plebiscycie czytelników miesięcznika „Morze” na najlepszą książkę wojennomorską XX-lecia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, zdobył nagrodę dowódcy Marynarki Wojennej za Wielkie dni małej floty. Miejsce drugie i trzecie w tym plebiscycie zajęły również jego książki: Polacy na szlakach morskich świata i Dzieje ORP „Orzeł”. Monografia o okręcie podwodnym „Orzeł” zdobyła I nagrodę w plebiscycie „Pióro i karabin” w 1969 roku, a w 1971 roku nagrodę Srebrna Książka w konkursie Oddziału Związku Literatów Polskich w Poznaniu przyznano jego pracy Morze w ogniu. Natomiast w 1975 roku Nagrodą Literacką im. Josepha Conrada Zarządu Głównego Związku Zawodowego Marynarzy i Portowców została wyróżniona monografia Królewski statek „Batory”.
Swojego ostatniego dzieła, Małej floty wielkiej duchem, autor już nie zobaczył. Liczący sześćset dwadzieścia cztery strony ilustrowany tom o nakładzie pięćdziesięciu tysięcy egzemplarzy opuścił drukarnię w sierpniu 1989 roku. Później ukazały się już tylko kolejne wydania wcześniejszych książek Pertka: w 1992 roku wydana przez wydawnictwo Bellona monografia ORP „Burza” – skrócone trzecie wydanie książki „Burza” weteran atlantyckich szlaków, w 1996 roku w wydawnictwie Lampart wydanie poprawione i uzupełnione Morza w ogniu oraz w roku 1998 w Gdańskim Domu Wydawniczym wydanie czwarte Dziejów ORP „Orzeł”. Należy pamiętać, że zapowiadane były następne książki Jerzego Pertka. Oczekiwany był tom drugi historii floty handlowej, wojennej i podróżnictwa morskiego w latach 1795–1918. Autor zapowiedział też znaczne poszerzenie treści jednego z rozdziałów tego tomu i wydanie go jako książki o służbie Polaków we flocie austro-węgierskiej. Miała się również ukazać Saga gibraltarskich kutrów, które obsadzone przez Polaków skrycie ewakuowały z północnej Afryki i południowej Francji do Gibraltaru polskich żołnierzy i uchodźców oraz członków francuskiego ruchu oporu. Zapowiadane było także wydanie Słownika ludzi morza[10].
Jerzy Pertek zgromadził duży księgozbiór i pokaźne archiwum. Po śmierci męża Helena Pertkowa nie dopuściła do rozproszenia jego zbiorów. Wraz z córkami podjęła decyzję o przekazaniu archiwum i księgozbioru Bibliotece Raczyńskich. W roku 1992 kolekcja otrzymała nazwę Izba Pamięci Jerzego Pertka. Pierwszą siedzibę miała w pracowni pisarza w mieszkaniu przy ul. Zakręt 12, kolejną były pomieszczenia Biblioteki Raczyńskich przy ul. Święty Marcin 65 w Poznaniu. W 2013 roku zmieniono jej nazwę na Oddział – Kolekcja Jerzego Pertka i przeniesiono ją do nowego gmachu Biblioteki Raczyńskich przy Al. Karola Marcinkowskiego. Zbiory zostały opracowane, są popularyzowane, udostępniane i wystawiane[11].
Księgozbiór Jerzego Pertka składa się z około trzech tysięcy ośmiuset książek i około ośmiuset siedemdziesięciu czasopism, pozycji często nieosiągalnych w Polsce. Są wśród nich prace o historii żeglugi, gospodarce morskiej, wojnach i bitwach morskich oraz monografie flot, okrętów, ich klas i typów, a także albumy, encyklopedie i słowniki, almanachy, roczniki flot, kalendarze, wydawnictwa źródłowe i bibliografie. Jest zbiór polskich publikacji z okresu dwudziestolecia międzywojennego, wydawnictw emigracyjnych oraz powojennych krajowych. Około 40% stanowią wydawnictwa obcojęzyczne, wydane w języku niemieckim, angielskim, rosyjskim i francuskim. Dużo jest książek niemieckich z okresu międzywojennego i z lat II wojny światowej. Są powojenne publikacje obce o działaniach Polaków na morzu. Istnieją większe zespoły czasopism krajowych[12] i londyńskich[13] oraz obcojęzycznych[14].
Najcenniejszą część zbiorów stanowi archiwum autora, na które składają się konspekty, rękopisy i maszynopisy napisanych prac oraz różne materiały warsztatowe, w tym zebrane relacje i wspomnienia, rozkazy, raporty, sprawozdania i różnorodne materiały źródłowe o okrętach i statkach, oficerach marynarki i literaturze morskiej. Są w nim również materiały o marynarce niemieckiej i rosyjskiej sprzed I wojny światowej. Jest też korespondencja pisarza z wydawnictwami, redakcjami, czytelnikami, oficerami Marynarki Wojennej, historykami marynarki wojennej i handlowej oraz Zarządem Głównym Stowarzyszenia Marynarki Wojennej w Londynie. Są także materiały o działalności autora: umowy wydawnicze, konspekty i recenzje prac, dokumenty osobiste, życiorysy, fragmenty wspomnień, udzielone wywiady, spisy publikacji, wykaz otrzymanych wyróżnień, a także artykuły o nim oraz nekrologi i wspomnienia pośmiertne[15].
Gdy 15 stycznia 2004 roku zmarła Helena Pertkowa, po kilku miesiącach zaistniała konieczność wyprowadzenia Izby Pamięci Jerzego Pertka z dotychczasowej siedziby. Po śmierci żony autora do zbiorów izby trafiły jeszcze dokumenty i fotografie rodziny Pertków. W 2004 roku zbiory przeniesiono do budynków Biblioteki Raczyńskich, a w roku 2008 całość zgromadzono w gmachu przy ul. Święty Marcin 65.
Jednym z zadań Izby Pamięci Jerzego Pertka było udostępnianie zbiorów. Z jej zasobów korzystali historycy, miłośnicy i nauczyciele historii, publicyści, redakcje, pracownicy muzeów, studenci i doktoranci oraz modelarze. Personel Izby współpracował z muzeami, wyższymi uczelniami, redakcjami, oficynami wydawniczymi, Wielkopolskim Oddziałem Stowarzyszenia Marynistów Polskich oraz historykami floty wojennej i handlowej. Zbiory były popularyzowane poprzez audycje radiowe i telewizyjne, artykuły prasowe, prelekcje i wieczory wspomnień oraz prezentowane na wystawach. Między innymi w dwudziestą rocznicę śmierci pisarza zorganizowano wystawę pod tytułem Jakby brat lub najlepszy kolega. Jerzy Pertek (1920–1989).

Wielkie dni małej floty były książką życia Jerzego Pertka. Miała dotąd jedenaście wydań[16]: wydanie pierwsze ukazało się w 1946 roku, a drugie rozszerzone już w roku 1947 – oba nakładem Wydawnictwa Zachodniego. Następne wydano już w Wydawnictwie Poznańskim: nowo opracowane wydanie trzecie w 1958 roku, czwarte w 1959, nowe dwutomowe wydanie piąte w 1962 roku w ramach Biblioteki Powszechnej, szóste, jako drugie wydanie masowe w 1967 roku, rozszerzone wydanie siódme w roku 1972, ósme w 1976, dziewiąte w 1981, dziesiąte w 1987 i jedenaste w 1990 roku. Książkę poprzedziły artykuły o działalności polskich okrętów w czasie II wojny światowej ogłaszane na łamach biuletynów Zachodniej Agencji Prasowej i spopularyzowane dzięki przedrukom w gazetach i czasopismach. Do ich publikacji zachęcił autora redaktor Czesław Pilichowski, później założyciel Wydawnictwa Morskiego i dyrektor Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce.
Książka powstawała w okresie, gdy Jerzy Pertek był dziennikarzem Zachodniej Agencji Prasowej, dzięki inicjatywie i poparciu ówczesnych przełożonych: redaktora Edmunda Menclewskiego i redaktora Tadeusza Kraszewskiego, dyrektora Zachodniej Agencji Prasowej. Została ukończona jesienią 1946 roku podczas urlopu autora. Była nie tyle pisana, ile podyktowana wprost na maszynę Heleny Balwierczak, która wkrótce została żoną pisarza. Jeszcze tego roku książka trafiła do księgarń i rozeszła się błyskawicznie, tak jak i po kilku miesiącach jej nieco rozszerzone wznowienie. Przez następne dziesięć lat była w zasadzie nieosiągalna.
Pierwotna wersja Wielkich dni malej floty stanowiła pierwszą próbę ujęcia całokształtu działalności Polskiej Marynarki Wojennej w II wojnie światowej. Niedostatki materiału źródłowego sprawiły, że pierwsze wydanie i jego wznowienie krótko po nim były objętościowo i graficznie dosyć skromne, ale wydanie trzecie, prawie trzykrotnie rozszerzone w stosunku do pierwodruku, zawierało już zestaw zdjęć oraz przypisy, indeks i dodatek Okręty Polskiej Marynarki Wojennej 1939–1945, który opracował Jerzy Miciński, a do którego sylwetki wykonał Stanisław Woźniak. Mimo że książka miała jeszcze kolejne edycje, w tym dwie w wydaniach masowych, jej powodzenie nie słabło. W wydaniu siódmym z 1972 roku autor dokonał dalszych zmian w treści i części ilustracyjnej. Ale na szersze uwzględnienie rezultatów badań historycznych nad obroną Wybrzeża opublikowanych w wydaniu drugim książki Andrzeja Rzepniewskiego[17], a także w artykułach szwajcarskiego autora Hansa R. Bachmanna[18], który pierwszy uwzględnił niewykorzystane wcześniej materiały źródłowe Kriegsmarine, było już za późno. Zasadniczą innowację stanowiło dodanie rozdziału o dziejach urzędów i instytucji oraz flotylli rzecznych Marynarki Wojennej w głębi kraju. Oprócz tego wprowadzono nieliczne uzupełnienia i poprawki oraz powiększono materiał ilustracyjny. Książkę wyposażono też w dodatek z sylwetkami i danymi taktyczno-technicznymi dotyczącymi okrętów.
W ostatnich wydaniach nie dokonano prawie żadnych zmian, bo książka osiągnęła dużą objętość, a konieczne byłoby dalsze poszerzenie jej tekstu. Dlatego autor postanowił niektóre zagadnienia przedstawić w książce Mała flota wielka duchem będącej rozszerzeniem treści Wielkich dni małej floty. Doszedł rozdział o losach oficerów, podoficerów i marynarzy, którzy po walkach w 1939 roku trafili do obozów jenieckich, o przeżyciach marynarzy w okresie okupacji oraz ich udziale we francuskim ruchu oporu i operacjach kutrów gibraltarskich. Omówiono pamiątki z działalności Polskiej Marynarki Wojennej w postaci pomników i tablic pamiątkowych znajdujących się w Wielkiej Brytanii, w Polsce oraz w innych krajach. Dołączono najpełniejszą listę oficerów, podoficerów oraz marynarzy poległych i zmarłych w latach 1939–1945 w czasie działań wojennych, w niewoli i w okresie okupacji. Ujednolicone zostały szkice i mapki, ale tekst jest przedrukiem trzech poprzednich wydań – ósmego, dziewiątego i dziesiątego. Na końcu książki, jako uzupełnienie, zamieszczono poprawki merytoryczne i odpowiadający ówczesnemu stanowi wiedzy skrót opisu działań polskich okrętów podwodnych.
Wydanie pierwsze zostało zadedykowane „Marynarzowi polskiemu, który nie szczędził krwi ani życia w walce o Polskę silną na morzu”. Na stronie tytułowej znalazł się dopisek, że w książce jest przedmowa komandora Włodzimierza Steyera, późniejszego kontradmirała i dowódcy Marynarki Wojennej w latach 1947–1950, obrońcy Półwyspu Helskiego w 1939 roku oraz przedwojennego twórcy utworów marynistycznych. Oto jej słowa:
Pewnego jesiennego wieczoru, gdy zmachany wróciłem z objazdu rozlewisk dolnej Odry na tym samym „Batorym”, który przerwał blokadę Helu w r. 1939 i marzyłem o marynarskim śnie „bez snów”, znalazłem na biurku odbitkę „Wielkich dni małej floty”. Zamiary wzięły w łeb: do świtu pozostaliśmy we troje: ja, fajka i książka…
Autor, o którym wiem teraz, że jest szczerym entuzjastą morza młodego pokolenia, może jeszcze nie wie, jak żmudnej pracy dokonał, jaką przyjemność sprawił nam, tym starym z „małej floty”, i czy tylko nam… Bo i tej wielkiej rzeszy miłośników morza polskiego, i tym umiejętnie i pewnie wspieranym przez Rząd J.N. rzetelnym pracownikom odrodzonego wybrzeża „morskiej” Polski dał do rąk jeszcze w czasach okupacji rozpoczęty, sumiennie opracowany, skondensowany utwór o zmaganiach o te umiłowane polskie słone wody.
[…] O nieprzygotowanych zmaganiach wrześniowych 1939 i późniejszych […] zaciekłych, wytrwałych walkach i bojach pod polską banderą, wszędzie, gdzie odwieczny wróg był do ujęcia i zgnębienia. Właściwie – o partyzantce morskiej, wspieranej organizacją sojuszników…
Garstka marynarzy polskich była jedynym zespołem Polaków, którzy przez cały okres mordów i pożogi kraju rodzinnego stąpali po wolnych pokładach, niesplugawionych terytoriach Rzeczypospolitej i jak dumnie – bo dzielnie – stąpali…
Tak jak na lądzie z dawien dawna utrwaliły się w pamięci ludzkiej słowiańscy rataje i niemieccy raubritterzy, tak samo na morzu żyje pamięć o słowiańskich okrętnikach i rybakach i niemieckich uzbrojonych kupcach Hanzy i podwodnikach.
To jest właśnie ta wiekami ustalona różnica upodobań dwóch narodów. Ale przenigdy nie jest ona podziałem na pozbawionych natury morskiej i marynarzy.
Młody autor, świetnie zaznajomiony z przedmiotem, wszechstronnie oczytany i – co najważniejsze – obiektywny, subtelnie udowodnił żmudnie zebranymi datami i faktami, że mała i lekceważona flota polska miała swoje wielkie dni z zalewem niemczyzny.
Jeśli jednak chce, aby te dni trwały, musi pracować nad sobą, nie zakładając rąk.
Ma dobry przykład: jej wielka siostrzyca słowiańska, flota ZSRS, osiągnęła znamienne wyniki wytrwałą, niespożytą pracą i jest czymś, z czym „raubritterzy” mórz musieli i muszą się liczyć, teraz i na przyszłość.
Nie mylił się niedorośnięty niemczyk Goebbels, gdy w r. 1940 pisał: „skończyło się marzenie o polskim morzu”. Ale już nie dane mu było dodać w r. 1945, że „zaczęła się rzetelna praca słowiańska na morzu”. Bo pracę każdy trzeźwo myślący człowiek przełoży nad marzenie. Marzycieli usunęła Polska na stronę, zakasała rękawy i stawia na nogi trzy wielkie, zawziętością i zazdrością niemiecką zniszczone porty.
Życzę tej książce, aby była abecadłem każdego młodego wojniaka morskiego, odskocznią dla jego twórczych dążeń na szlakach morskich, a wzorem zbiorów tradycji bojowych odrodzonej Marynarki Wojennej RP, tej uzbrojonej pięści narodu polskiego na morzu.
Tak było w dwóch pierwszych wydaniach, bo od wydania trzeciego z 1958 roku – ponieważ uznano, że przedmowa się zdezaktualizowała – pozostał z niej tylko pierwszy akapit, pod którym umieszczono informację: „Z przedmowy Włodzimierza Steyera do poprzednich wydań tej książki”.
W autorskim słowie wstępnym Jerzy Pertek napisał:

Niniejsza książka nie rości sobie pretensji do objęcia i wyczerpania całokształtu działań Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1939–1945. Główną przeszkodą był brak odpowiedniej ilości źródeł i danych zarówno angielskich, jak i polskich, niemieckie bowiem – posiadane w nadmiarze – udział Polskiej Marynarki Wojennej w minionej wojnie przeważnie celowo pomijają.
Dlatego też książka ta jest raczej zbiorem opowiadań o okrętach polskich i bardziej znanych epizodach z ich działalności wojennej. Zapełnić ma ona lukę w polskim piśmiennictwie wojennomorskim do czasu ukazania się pierwszych źródłowych publikacji. Nawet jednak zapełnienie tej luki nie jest jej głównym zadaniem. Ma ona wykazać, że stawiająca nieledwie pierwsze kroki młoda Marynarka Wojenna RP potrafiła stanąć – nie ilościowo oczywiście – w rzędzie pierwszych nacji morskich świata. Sprawiły to nie tylko zdolności i umiejętności nawigacyjne i militarne polskich marynarzy, lecz także i przede wszystkim ożywiający ich przez wszystkie lata wojny niezłomny duch i niczym niepowstrzymana wola walki.
Panu Komandorowi Włodzimierzowi Steyerowi za życzliwie udzielone mi relacje z obrony Wybrzeża i Helu w 1939 roku i za zaszczycenie tej skromnej książki swą przedmową składam tą drogą raz jeszcze szczególne podziękowanie.

Książka została podzielona na pięć rozdziałów. Rozdziały poprzedzał wstęp, a w nim opis działań wojennych na Westerplatte. Natomiast zakończenie opracowania wiodło do wniosku, że „duże wybrzeże wymaga dużej floty”. W rozdziale pierwszym przedstawiono zarys działalności Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1939–1945. W drugim – przebieg kampanii wrześniowej na morzu i wybrzeżu: przegląd sił i planów wojennych, przebieg, pierwszych dni walk, działania polskich okrętów podwodnych, odyseję „Orła” i oblężenie Półwyspu Helskiego. Rozdział trzeci poświęcono przebiegowi działań wojennych na morzu, w tym działalności „Orła”, walce polskich okrętów pod Narwikiem, udziałowi niszczyciela „Piorun” w pościgu za „Bismarckiem”, przejęciu niszczyciela „Garland”, walkach polskich ścigaczy na wodach kanału La Manche, pomocy niesionej przez polskie okręty dla Malty, walce „Błyskawicy” pod Bougie, działalności bojowej niszczyciela „Burza” oraz sukcesom bojowym okrętów podwodnych „Sokół” i „Dzik”. W rozdziale czwartym opisano inwazję aliantów w Normandii i na tym tle krążownik „Dragon” oraz udział niszczycieli w bitwach morskich, a także działalność bojową „Ślązaka”. W rozdziale piątym przedstawiono udział niszczyciela „Błyskawica” w operacji „Deadlight”. Poza tekstem książki zamieszczona została tabela okrętów Polskiej Marynarki Wojennej.
Do opracowania Wielkich dni… wykorzystane zostały publikacje pochodzące z polskiej prasy podziemnej oraz fragmentaryczne informacje z prasy i książek niemieckich, a ponadto wiadomości na temat obrony Półwyspu Helskiego przekazane przez komandora Steyera oraz relacje oficerów, podoficerów i marynarzy, którzy z Zachodu powrócili do kraju.
W bibliografii wyliczono następujące pozycje książkowe wydane w języku polskim: Franciszka Dąbrowskiego i Stefana Grodeckiego Westerplatte, Jerzego Kirchmayera Kampania wrześniowa, Stanisława Knauffa Wojna rozpoczęła się w Gdańsku, Eugeniusza Kwiatkowskiego Budujemy nową Polskę nad Bałtykiem oraz książki Stanisława Strumph-Wojtkiewicza Sikorski i jego żołnierze, Gwiazda Władysława Sikorskiego i jego artykuł „Piorun” w walce z „Bismarckiem” z „Gazety Morskiej”, a także następujące czasopisma i gazety: „Bellona” i „Przegląd Wojskowy”, „Gazeta Morska” i „Marynarz Polski”, „Wiatr od Morza” i „Żołnierz Polski” z lat 1945–1946 wydawany w Krakowie. Dodano uwagę, że opowieść o obronie Wybrzeża i Półwyspu Helskiego we wrześniu 1939 roku oparta jest między innymi na relacji dowódcy obrony Rejonu Umocnionego Hel, komandora Włodzimierza Steyera, udzielonej autorowi w sierpniu 1946 roku. Ponadto wymieniono również wydaną przed wojną książkę Olgierda Żukowskiego XX lat Polskiej Marynarki Wojennej, fragment książki Das Kaempfende Polen wydanej w Szwajcarii (Zurych 1944) pod tytułem „Orzeł” partouilliert, napisany przez podporucznika marynarki Eryka Sopoćkę, oraz książki: Honor i Ojczyzna, wydaną w 1942 roku w Warszawie, i Ostatni rejs Michała Kochańczyka, wydrukowaną w Londynie w 1945 roku, a do tego „Morze” z lat 1936–1939 oraz wydane w Warszawie w latach okupacji niemieckiej czasopisma i gazety: z lat 1943–1944 „Biuletyn Informacyjny”, „Insurekcję”, „Rzeczpospolitą Polską”, „Walkę”, „Wiadomości Polskie”, „Zachodnią Straż Rzeczypospolitej” i „Żołnierza Polskiego” oraz z lat 1942–1944 „Polską Informację Prasową”.
Stosunkowo dużo pozycji było w języku niemieckim, a mianowicie: Heinz Bongartz, Seemacht Deutschland. Deutschlands Kriegsmarine im zweiten Weltkrieg (Essen 1944); Fritz Otto Busch, Unsere Kriegsmarine im polnischen Feldzug (Berlin und Wien 1940), Akten des Seekrieges (Berlin 1940), Der Seekrieg in Bildern. 1. September 1939–1931. Januar 1940 (Berlin 1940), Narvik. Vom Heldenkampf deutscher Zerstoerer (Guetersloh 1940), Prinz Eugen im ersten Gefecht (Guetersloh 1943); Otto Groos, Der Seekrieg (Prag 1943); Georg Hase, Die Kriegsmarine erobert Norwegens Fiorde. Erlebnisberichte von Mitkaempfern (Leipzig 1941); August Heye, „Z. 13” von Kiel bis Narvik. Kriegserlebnis einer Zerstoererbesataung (Berlin 1941); Hermann Laugs, Kampf um die Erzbahn. Als Seeoffizier vor Narvik (Leipzig 1941); Friedrich Ruge, Die deutsche Minensuchwaffe im Krieg gegen Polen im September 1939 (Berlin 1940); Karl Taegert, Der Freiheitskampf zur See 1939/1940 (Berlin 1940), Unser Kampf in Polen (Muenchen 1940), Unser Kampf in Norwegen (Muenchen 1940); a także gazety i czasopisma z lat 1939–1944: „Deutsche Allgemeine Zeitung” i „Voelkischer Beobachter” oraz „Warschauer Zeitung” z lat 1941–1944 oraz czasopisma i wydawnictwa z lat wojny: „Die Kriegsmarine”, „Jahrbuch der deutschen Kriegsmarine”, „Marine Rundschau”, „Nauticus” i „Weyers Taschenbuch der Kriegsflotten”.
Spośród książek w języku francuskim podano tylko Livre d’or du sous-marin polonais „Ryś” (Cherbourg 1931) oraz Marvela Jeana Torrisa Narvik (Paris 1946), a w języku angielskim Erica Charlesa Talbota-Bootha The Royal Navy. Some Account of Her Manners, Customs and Privileges (London 1944) i wydawany w Londynie „Illustrated London News” z 1945 roku. Na miękkiej okładce Wielkich dni… znajduje się jedyne zamieszczone w niej zdjęcie przedstawiające przedwojenny torpedowiec „Krakowiak”, ponieważ tekst został zilustrowany rysunkami Zdzisława Eichlera i Czesława Borowczyka.
Książka ukazała się nakładem Zachodniej Agencji Prasowej i Polskiego Związku Zachodniego, a wydrukowano ją w Drukarni Wydawniczej Franciszek Krajna Spółka z o.o. w Poznaniu. Publikację rozprowadziła Księgarnia Ziem Zachodnich w Poznaniu. Nie wiadomo, jaki miała nakład. Natomiast rozszerzone wydanie drugie wydrukowano w pięciu tysiącach sześciuset egzemplarzach. Pierwsze wydanie miało sto dziewięćdziesiąt stron, drugie dwieście trzydzieści jeden, a jedenaste już sześćset dwadzieścia dwie strony. Taki był rezultat swoiście pojmowanego funkcjonowania literatury faktu oraz uczciwości autora wobec czytelników[19]. Wydanie trzecie Wielkich dni małej floty było opracowane na nowo. Ukazało się po dziesięciu latach od wydania drugiego, które stanowiło jedynie nieco rozszerzoną wersję pierwodruku i zasadniczo oparte zostało na tych samych nielicznych źródłach i opracowaniach, ponieważ ich napływ z Zachodu był nieznaczny. Po upływie dziesięciolecia znajomość czynów polskich marynarzy z lat 1939–1945 nadal nie uległa zmianie. Spodziewane publikacje źródłowe, wspomnienia i monografie albo nie powstały, albo nieliczne ukazały się za granicą i do kraju nie dotarły.
Podstawą niniejszego wydania dwunastego[20] jest wydanie poprzednie, jedenaste z 1990 roku, wydrukowane w czterdziestu tysiącach egzemplarzy, liczące sześćset dwadzieścia cztery strony. Wydanie jedenaste nie różniło się zasadniczo od wydania dziesiątego z 1987 roku: zamieszczono w nim fragment przedmowy Włodzimierza Steyera do pierwszego i drugiego wydania oraz dedykację jak w wydaniu pierwszym. Miało taką samą szatę graficzną: okładkę, wyklejkę i rysunek na stronie tytułowej zaprojektowany przez Adama Werkę, mapki i szkice wykreślone przez Ludwika Fijała według projektu Jerzego Pertka, sylwetki okrętów wykonane przez Mieczysława Kuligiewicza i Stanisława Woźniaka oraz dane techniczne okrętów opracowane przez Mieczysława Kuligiewicza i samego autora.
Książkę podzielono na jedenaście rozdziałów. Rozdział pierwszy zawiera zarys działalności Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1939–1945. W rozdziale drugim omówiono sytuację polityczno-militarną przed wybuchem wojny. Rozdział trzeci poświęcono obronie Wybrzeża i działaniom na Bałtyku od pierwszych strzałów na Westerplatte do kapitulacji obrońców Helu. W rozdziale czwartym przedstawiono funkcjonowanie Marynarki Wojennej w głębi kraju, ewakuację Kierownictwa Marynarki Wojennej, działania Oddziału Wydzielonego „Wisła” Flotylli Rzecznej, udział marynarzy w walkach w obronie Modlina i pod Zegrzem oraz walki podchorążych Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej i marynarzy Flotylli Rzecznej. W rozdziale piątym opisano odrodzenie polskiej floty na Zachodzie, a w następnym działania okrętów Polskiej Marynarki Wojennej w 1940 roku: okrętu podwodnego „Orzeł”, niszczycieli w kampanii norweskiej i osłonie ewakuacji z Dunkierki, działalność okrętu podwodnego „Wilk”, niszczyciela „Burza”, transportowca „Wilia” i żaglowego okrętu szkolnego „Iskra”, przejęcie niszczyciela „Garland” i rozwój Polskiej Marynarki Wojennej. Rozdział siódmy poświęcony został udziałowi polskich okrętów w bitwie o Atlantyk, a ósmy uczestnictwu polskich okrętów w walkach na Morzu Śródziemnym w latach 1941–1943. Kolejny rozdział objął zagadnienie wspierania przez krążownik „Dragon” i polskie niszczyciele inwazji aliantów we Francji. W rozdziale dziesiątym opisano Polską Marynarkę Wojenną w końcowym okresie II wojny światowej na morzu: działalność bojową niszczycieli „Garland” i „Krakowiak”, organizowanie Pomocniczej Morskiej Służby Kobiet, działalność krążownika „Conrad” i udział polskich okrętów w operacji „Deadlight” – topienia niemieckich okrętów podwodnych. W ostatnim rozdziale ukazano Polską Marynarkę Wojenną po zakończeniu działań wojennych w Europie i zamieszczono podsumowanie jej działalności w II wojnie światowej na Zachodzie.
Książka zawiera kalendarium działalności Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1939–1945, zestawienie źródeł i literatury, wykaz stu sześćdziesięciu jeden zdjęć, a także skorowidz nazwisk, nazw geograficznych, nazw okrętów oraz haseł militarno-politycznych ułatwiających korzystanie z książki. Od ósmego wydania jej integralną częścią jest dodatek Okręty Polskiej Marynarki Wojennej 1939–1945 (sylwetki i dane taktyczno-techniczne) podzielony na części: Flota morska, którą opracował Jerzy Pertek, a do której sylwetki wykonał Stanisław Woźniak, oraz Flotylla rzeczna, którą przy współpracy z Pertkiem przygotował Mieczysław Kuligiewicz, będący również autorem sylwetek. Ponadto dodano wykaz książek i broszur stanowiących dorobek autora.
O Wielkich dniach małej floty wielokrotnie zamieszczane były pozytywne recenzje w różnych czasopismach, m.in. Pawła Jasienicy w „Tygodniku Powszechnym”, Kazimierza Koźniewskiego w 1947 roku i rok później Leopolda Tyrmanda w „Przekroju” oraz w 1958 roku Władysława Kosianowskiego-Lorenza w tygodnikach polskich ukazujących się w Londynie – w „Orle Białym” i „Wiadomościach”. Pozytywną recenzję wydania pierwszego w „Marynarzu Polskim” (1947, nr 12, s. 21) i w „Przeglądzie Morskim” (1947, nr 1, s. 118–119) opublikował komandor por. Stanisław Mieszkowski, szef Sztabu Głównego Marynarki Wojennej. Napisał:
Książka jest dobra. Zapoznaje nas z wieloma fragmentami życia i walk naszej Marynarki Wojennej podczas minionych zmagań, a jej tytuł mówi o wszystkim. […] Książka „Wielkie dni małej floty” jest dzisiaj najpopularniejszą i najpoczytniejszą książką wśród naszych marynarzy.
Redaktor Janusz Wolniewicz w miesięczniku „Morze” (1958, nr 8, s. 31) wydanie trzecie scharakteryzował następująco: „»Wielkie dni małej floty« dają pełny i plastyczny obraz ogromnego wkładu naszych marynarzy w walkę wielu narodów z faszystowskimi Niemcami”. Wnikliwą recenzję wydania trzeciego opublikował historyk Donald Steyer w „Zapiskach Historycznych” (1958–1959, t. 24, nr 1, s. 123–128). Napisał między innymi: „Pracę Pertka uznać należy za cenny przyczynek do historii Polski w latach II wojny światowej”. Na łamach „Wojskowego Przeglądu Historycznego” zamieszczono recenzję trzeciego wydania (1959 nr 2, s. 399–402) autorstwa pułkownika rez. Henryka Bagińskiego, który zawarł w niej następującą opinię:
Ocena książki Jerzego Pertka w jej trzecim wydaniu wypada dodatnio, bowiem jest to pierwsza poważna praca poświęcona działaniom naszej floty wojennej na tle całokształtu wydarzeń rozgrywających się w Polsce i na morzach podczas II wojny światowej w zasięgu flot narodów sprzymierzonych.
Bardzo pozytywnie napisał o wydaniu siódmym redaktor naczelny tygodnika Marynarki Wojennej „Bandera”, komandor Stanisław Szmoń („Bandera”, 1972 nr 26, s. 18).
Należy wspomnieć, że dwutomowe wydanie piąte Wielkich dni małej floty ukazało się w 1962 roku w ramach dużej serii wydawniczej, Biblioteka Powszechna. Książki z tej serii miały stanowić swego rodzaju kanon literatury polskiej i obcej.
Warto też wiedzieć, że w 2009 roku redakcja miesięcznika „Pomerania” zainicjowała otwarty ranking na dziesięć najlepszych książek o Pomorzu. Wpłynęły propozycje, niektóre z nich opublikowano. Pisarz oraz właściciel i szef pomorskiej oficyny wydawniczo-reklamowej Jerzy Drzemczewski[21] w odpowiedzi zamieścił swoje zestawienie najlepszych książek o tematyce morskiej wydanych w latach 1920–2010. Na piątym miejscu umieścił Wielkie dni małej floty i pięćdziesiąt innych książek Jerzego Pertka, a na siódmym znalazła się „licząca około 200 pozycji seria książek Wydawnictwa Morskiego Miniatury Morskie”. Spośród autorów największą popularność zdobył Jerzy Pertek. W kolejnym numerze „Pomeranii” opublikowano artykuł Marii Pająkowskiej-Kensik i Eligiusza Sitka[22], którzy przedstawili swoje odrębne zdania. W propozycji Eligiusza Sitka – psychologa, publicysty i dziennikarza – na drugim miejscu znalazła się pozycja „Jerzy Pertek, Wielkie dni małej floty (pierwsza powojenna książka marynistyczna, zawierająca wojenną historię naszej floty w Wielkiej Brytanii)”.
Na portalach czytelniczych znaleźć można opinie internautów o różnych książkach, także o Wielkich dniach małej floty. Są tam między innymi następujące oceny:
Od tej książki zaczęła się moja pasja związana z historią Marynarki Wojennej. Autor bardzo szczegółowo opisuje przebieg tych ciężkich lat i muszę powiedzieć, że z całą pewnością książka zasługuje na polecenie każdemu, kto jest choć trochę zainteresowany historią II wojny światowej (Elvis7, 14 listopada 2013 r.).
Inny internauta napisał: „Ciekawie napisane kompleksowe ujęcie działalności polskiej marynarki podczas II wojny światowej z opisem okrętów floty i schematami okrętów” (asan, 1 lutego 2013 r.).
W cytowanym na wstępie artykule komandora ppor. Witolda Poray-Wojciechowskiego znajduje się stwierdzenie, które za sprawą działalności wystawienniczej Izby Pamięci Jerzego Pertka celnie trafiło do mojego pokolenia oficerów marynarki. Dzisiaj, wspominając Jerzego Pertka, tak samo jak nasi poprzednicy uważamy, że należał do marynarskiej wspólnoty – „jakby brat lub najlepszy kolega”. Dlatego były dowódca Marynarki Wojennej powiedział: „My wszyscy jesteśmy z Niego”.

Śp. kmdr por. Walter Pater
kierownik Działu Historyczno-Naukowego
Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni w latach 1989–1995

[1] Andrzej Piskozub, Polska morska. Czyn XX wieku, Gdańsk 1986, s. 5.
[2] Kronikarz, Jerzy Pertek, pisarz – historyk – marynista, „Nasze Sygnały” 1982, nr 150, s. 2–4. Autorem artykułu jest redaktor „Naszych Sygnałów” kmdr ppor. w st. spocz. Witold Poray-Wojciechowski, były I oficer broni podwodnej niszczyciela „Orkan”, zastępca dowódcy ORP „Garland”, a po wojnie profesor uniwersytetu w Glasgow.
[3] Henryk J. Jabłoński, Wielki bard małej floty, „Rocznik Gdyński” 1991, nr 10, s. 281–289; Walter Pater, Jerzy Pertek (1920–1989), w: Słownik biograficzny Pomorza Nadwiślańskiego. Suplement I, pod red. Zbigniewa Nowaka, Gdańsk 1998, s. 223–224.
[4] Tom drugi, który miał obejmować okres porozbiorowy, nie ukazał się.
[5] Jednotomowe trzecie wydanie tej książki ukazało się w 1996 r. w Wydawnictwie Lampart jako wydanie drugie poprawione i uzupełnione.
[6] Włodzimierz Steyer, Samotny półwysep, Poznań 1957, 1969, 1981; Michał Hłasko, Piosenki Szkoły Morskiej w Tczewie 1920–1930, Gdynia 1980; Gdańsk 1985; Stefan Wesołowski, Od „Gazoliny” do „Ganandoca”, Gdańsk 1983; Władysław Mazur, Wyspy ostatniej nadziei, Rzeszów 1987.
[7] Renata Schröder, Jerzy Pertek. Poradnik biograficzny, Poznań 1986.
[8] Zbigniew Flisowski, „Nowe Książki” 1981, nr 18; Włodzimierz Radziszewski, „Bandera” 1972, nr 6; Marek Koszur, „Morze” 1989, nr 10; Paweł Piotr Wieczorkiewicz, „Kultura” 1972, nr 47; Marian Pelczar, „Litery” 1971, nr 7; Franciszek Czerski, „Bandera” 1981, nr 27.
[9] M.in.: „Bandera”, „Dziennik Bałtycki”, „Express Ilustrowany”, „Fakty”, „Gazeta Poznańska”, „Gazeta Zielonogórska”, „Głos Ludu” „Głos Pracy”, „Głos Szczeciński”, „Głos Wielkopolski”, „Głos Wybrzeża”, „Kierunki”, „Magazyn Lubelski”, „Morze”, „Morze i Ziemia”, „Nasza Ojczyzna”, „Nasze Sygnały”, „Nautologia”, „Nurt”, „Pobrzeże, „Przegląd Morski”, „Przegląd Tygodniowy”, „Przekrój”, „Tygodnik Morski”, „Wieczór Wybrzeża”, „Wprost”, „Wrocławski Tygodnik Katolików”, „Wybrzeże”, „Za Wolność i Lud”, „Życie Warszawy”.
[10] Walter Pater, Jerzego Pertka inne „wielkie dni małej floty”, „Przegląd Morski” 1990, nr l, s. 71–72.
[11] Michał Boksa, Izba Pamięci Jerzego Pertka (Oddział – Kolekcja Jerzego Pertka) w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu, „Poznański Rocznik Archiwalno-Historyczny” 2013, nr XVI, s. 95–109.
[12] „Bandera”, „Gazeta Morska”, „Nautologia”, „Morze”, „Przegląd Morski”, „Ziemia i Morze”, „Szczecin”, „Tygodnik Wybrzeża” i „Tygodnik Morski”.
[13] „Nasze Sygnały” i „Okólnik”.
[14] „Die Kriegsmarine”, „Marine – Gestem Heute”, „Marine Rundschau”, „The Navy”, „La Revue Maritime”, „United States Naval Instutite Proceedings” i „Warship International”.
[15] Walter Pater, Zasoby archiwalne Izby Pamięci Jerzego Pertka w Poznaniu, „Nautologia” 1995, nr 1, s. 23–24.
[16] Właściwie dwanaście, niniejszy wstęp Walter Pater pisał do wydania dwunastego z 2014 roku – przyp. red.
[17] Andrzej Rzepniewski, Obrona Wybrzeża w 1939 r. na tle rozwoju marynarki wojennej Polski i Niemiec, Warszawa 1970.
[18] Hans R. Bachmann, Die polnische U-boot Division im September 1939, „Marine Rundschau” 1970, Nr. 1 oraz „Wehrwissenschaftlische Rundschau” 1970, Nr. 1.
[19] O procesie powstawania prac Jerzego Pertka mówi tytuł wywiadu Wielka dłubanina, który przeprowadziła z nim Grażyna Banaszkiewicz („Życie Literackie” 1984, nr 11).
[20] Walter Pater pisze o wydaniu dwunastym z 2014 roku. Niniejsze wydanie, trzynaste, jest oparte właśnie na nim – przyp. red.
[21] Frontem do Bałtyku, „Pomerania” 2010, nr 2.
[22] O morzu i Pomorzu. Dziesięć najlepszych książek, „Pomerania” 2010, nr 3, s. 43.

CZĘŚĆ I
Zarys działalności polskiej marynarki wojennej w latach 1939–1945

Atlantyk i morza oblewające Europę były w II wojnie światowej widownią zaciekłych zmagań toczonych przez floty alianckie z flotami państw osi Berlin–Rzym, a zwłaszcza z niemiecką U-Bootwaffe. Właśnie bowiem od floty podwodnej spodziewali się hitlerowcy powtórzenia, i to z jeszcze lepszym skutkiem, sukcesów z I wojny światowej, kiedy niszcząc miliony ton statków handlowych, U-Booty omal nie doprowadziły do złamania potęgi morskiej Wielkiej Brytanii. W ostatniej wojnie ponownie niemiecka flota podwodna osiągała wielkie sukcesy w zmaganiach określonych mianem „bitwy o Atlantyk”, a liczne „wilcze stada” U-Bootów prowadzących wojnę podwodną „bez ograniczeń”, nierzadko w okrutny sposób, omal nie urzeczywistniły groźby Hitlera, że „każdy statek płynący przez Atlantyk z Anglii i do Anglii będzie bezlitośnie storpedowany”.
Walka z niemieckimi okrętami podwodnymi należała do najcięższych i najżmudniejszych, bo całe lata utrzymywała aliantów w najwyższym napięciu i najwyższej gotowości bojowej, największych żądała poświęceń, a przy tym – jak mało która – nie obfitowała w głośne sukcesy i wiekopomne zwycięstwa. Nie było tych zwycięstw, bo walka z U-Bootami swym charakterem różniła się od dawnych wielkich bitew toczonych przez pancerniki i krążowniki, gdyż hitlerowcy bitew takich raczej unikali. Nie było wielkich sukcesów, a jeśli się nawet zdarzały, to z różnych przyczyn w toku wojny przeważnie ich nie ogłaszano. Częstym natomiast udziałem floty alianckiej były dotkliwe, bolesne straty, choć również nie zawsze je ogłaszano. Ale strat tych nie ponoszono na próżno i po przetrzymaniu tragicznego okresu roku 1942 z każdym dniem i miesiącem sytuacja nie tylko się nie pogarszała, ale wręcz przeciwnie, polepszała się powoli, lecz stale, prowadząc raz obraną drogą do ostatecznego zwycięstwa.
W walce tej najdłużej, bo od 1 września 1939 roku bez przerwy, brała udział nieliczna Polska Marynarka Wojenna. Mała liczbą walczących okrętów, wielka ich sukcesami uzyskanymi na wszystkich morzach i we wszystkich kampaniach: w roku porażek i zwątpień, w latach najcięższych zmagań o życie całej ludzkości, wreszcie w najtrudniejszej operacji lądowo-morskiej tego czasu – inwazji, od której prowadziła droga do triumfalnego końca. I lodowate wody podbiegunowe, i ciepłe fale Adriatyku, burzliwa Zatoka Biskajska i Morze Tyrreńskie, bezkresne przestrzenie Oceanu Atlantyckiego i usiane tysiącem skalistych wysepek Morze Egejskie – wszystkie te akweny oglądały polskie okręty. Wykonywały one na nich dziesiątki i setki operacji konwojowych, przemierzając także i najniebezpieczniejsze ze wszystkich drogi śmierci konwojów: z Anglii do sowieckich portów arktycznych, a z Gibraltaru i Aleksandrii do stawiającej niezłomny opór maleńkiej Malty. Na wodach tych polskie okręty podwodne robiły dalekie wypady, a maleńkie ścigacze – nocne rajdy.
Niedane było polskim okrętom zwyciężać na szmaragdowych wodach Bałtyku, zwyciężały za to gdzie indziej: w kanale La Manche, koło Islandii i na Morzu Śródziemnym. Zwyciężając, ponosiły też straty. Chlubnym świadectwem udziału Polskiej Marynarki Wojennej wszędzie, gdzie toczono bój o wolność całego pokój miłującego świata, są groby na dnie wód: i ten pod Narwikiem, gdzie leży „Grom” – nasz najpiękniejszy kontrtorpedowiec, i ten koło Skagerraku, gdzie spoczął legendarny już „Orzeł”, czy grób „Kujawiaka” niedaleko Malty i inne.
Cały świat z niedowierzaniem patrzył z początkiem wojny na polskiego żołnierza, wysnuwając z szybkiego końca kampanii wrześniowej błędne wnioski. Z niedowierzaniem patrzyła na naszych marynarzy „panująca na morzach” Anglia. Niedowierzanie przemieniło się jednak rychło w zdumienie, a zdumienie w podziw! Tak, bez przesadnej miłości własnej – w podziw! Mała liczebnym stanem, jednak wielka ożywiającym ją niezłomnym duchem była Polska Marynarka Wojenna. Nic też dziwnego, że polscy marynarze znaleźli się już w pierwszych latach wojny na ustach wszystkich. Raz zdobytego imienia, raz wywalczonego uznania i zaufania do końca wojny okazali się godni.
„Dumny jestem, że okręt ten znajdował się pod mymi rozkazami” – powiedział o „Błyskawicy” jeden z wybitnych admirałów brytyjskich.
Nie jest to bynajmniej wypowiedź odosobniona. Zacytować by ich można dziesiątki. Załoga „Pioruna” otrzymała niezliczoną ilość depesz gratulacyjnych i listów od ludzi różnych narodowości, godności i w różnym wieku, którzy w ten sposób zamanifestowali swój podziw dla bohaterskiego okrętu, jego dowódcy i załogi po słynnej już walce z niemieckim kolosem „Bismarckiem”.
Mała liczbą walczących okrętów, wielka ich czynami była Polska Marynarka Wojenna. Znany angielski historyk morski prof. Brian Tunstall powiedział o niej: „Ze wszystkich flot Zjednoczonych Narodów żadna nie walczyła lepiej w warunkach najwyższych trudności operacyjnych niż Polska Marynarka Wojenna”.
A oto zarys działalności Polskiej Marynarki Wojennej od roku 1939 do 1945.
W chwili wybuchu wojny na siły Polskiej Marynarki Wojennej składały się: nieliczna, obejmująca zaledwie kilkanaście nowoczesnych i pełnowartościowych okrętów wojennych flota z bazami na Oksywiu i Helu, trzy bataliony piechoty morskiej, bazujący w Pucku dywizjon wodnosamolotów oraz kilka dywizjonów artylerii nadbrzeżnej i przeciwlotniczej. Zrozumiałe, że nie była to siła zdolna do stawienia skutecznego oporu w walkach nadbrzeżnych w obronie Gdyni i Półwyspu Helskiego (mimo zasilenia jej przez brygadę Obrony Narodowej i baon KOP-u), a tym bardziej na morzu wobec olbrzymiej przewagi niemieckiej.
Przeznaczona do działań przeciwko Polsce część niemieckiej floty pod dowództwem Komendy Grupy Wschód z dowódcą generałem-admirałem Albrechtem (siedziba w Świnoujściu) składała się z dwóch starych pancerników „Schleswig-Holstein” i „Schlesien”, eskadry lekkich krążowników („Nürnberg” „Leipzig” i „Köln”), dwóch flotylli nowoczesnych kontrtorpedowców[23], dwóch flotylli ścigaczy, okrętów towarzyszących, nowoczesnych i starych poławiaczy min oraz kutrów trałowych – łącznie przeszło 60 mniejszych okrętów, a także z uzbrojonych parowców i kutrów rybackich w roli pomocniczych poławiaczy min i wreszcie z silnego zespołu lotnictwa wybrzeża.
Pancernik „Schleswig-Holstein” rozpoczął działania wojenne, ostrzeliwując Westerplatte; wkrótce potem odbył się nalot niemieckich bombowców na bazę wodnosamolotów w Pucku i na port gdyński. W czasie nalotu na Puck zginął pierwszy oficer Marynarki Wojennej – dowódca Morskiego Dywizjonu Lotniczego, komandor porucznik Edward Szystowski. Zgrupowane w porcie oksywskim okręty wyszły wtedy na pełne morze, tak że następny nalot przyniósł w rezultacie zatopienie na Oksywiu tylko dwóch starych okrętów – „Mazura” i „Nurka”. Po południu tego dnia ponowny nalot niemieckich bombowców skierowany został na okręty, które opuściły Oksywie, a głównym celem ataku był ORP „Gryf”. Mimo zaciekłej obrony przeciwlotniczej, prowadzonej także przez kontrtorpedowiec „Wicher” i poławiacze min, jedna z bomb eksplodowała tuż przy burcie „Gryfa” i spowodowała dotkliwe straty (jednym z zabitych był dowódca okrętu, komandor podporucznik Kwiatkowski). „Mewa” została ciężko uszkodzona, tak że z trudem doholowano ją do portu helskiego. Przez cały następny dzień port na Helu i znajdujące się w nim okręty były celem bezskutecznych ataków niemieckich bombowców.
3 września rozgrywała się walka artyleryjska między dwoma niemieckimi kontrtorpedowcami a „Gryfem”, „Wichrem” i baterią lądową. „Gryf” został trafiony, jednakże walka skończyła się zwycięsko. Niemieckie kontrtorpedowce rychło nakryto celnymi salwami i jeden z nich miał tak poważne uszkodzenia, że stracił zdolność manewrową i musiał zostać odholowany do Piławy. Tego dnia dopełnił się jednak los polskich okrętów na Helu. Ciężkie naloty niemieckich bombowców atakujących falami doprowadziły do tak poważnych uszkodzeń obu okrętów, że „Wicher” przewrócił się na burtę, a „Gryf” osiadł na dnie portu i spłonął.
Tymczasem ciężkie walki toczyły wojska lądowe broniące Gdyni. Otoczone ze wszystkich stron przez przeważające siły niemieckie, ostrzeliwane przez niemieckie pancerniki i okręty mniejsze, bombardowane przez silne lotnictwo oddziały polskie pod dowództwem pułkownika Stanisława Dąbka zmuszone zostały do wycofania się na Kępę Oksywską. Rozpoczęły się siedem dni trwające walki o Oksywie. Zginął dowódca baonu morskiego, komandor podporucznik Zygmunt Horyd. 19 września w beznadziejnej sytuacji pułkownik Dąbek, po wyczerpaniu wszelkich możliwości obrony, nakazał zaprzestać walki, by uniknąć niepotrzebnego już przelewu krwi, a sam odebrał sobie życie.
Działalność polskich okrętów podwodnych w czasie kampanii wrześniowej nie przyniosła im, niestety, żadnych sukcesów. Okręty te musiały działać w wyjątkowo trudnych warunkach, nie mogąc korzystać z jedynej posiadanej bazy, pozostającej stale pod obserwacją i ostrzałem niemieckiego lotnictwa. Walcząc na morzu z niemieckimi jednostkami morskimi, nie mogły zapomnieć ani na chwilę o niebezpieczeństwie grożącym ze strony niemieckich samolotów. Najnowszy okręt, „Sęp”, poważnie uszkodzony wskutek detonacji bomb głębinowych, skierował się w połowie września do Szwecji i 17 września wpłynął do portu w Nynashamn, gdzie został internowany. Podobnie uszkodzony „Ryś” wpłynął do portu helskiego, gdzie po zamaskowaniu został poddany naprawie doprowadzającej go do stanu umożliwiającego – zdawałoby się – dalszą akcję. W praktyce jednak okręt nadal nie był w stanie sprawnie działać. W tych warunkach nie było oczywiście mowy o szansach uzyskania jakiegokolwiek sukcesu. Nie lepiej przedstawiała się sprawa ze „Żbikiem” – również ten trzeci okręt podwodny spotkał podobny los, internowanie w Szwecji.
„Wilk” i „Orzeł” zapisały inną kartę w historii kampanii wrześniowej. „Wilk”, wielokrotnie atakowany i nawet uszkodzony, wyruszył 12 września na zachód i mimo natknięcia się na niemieckie kontrtorpedowce szczęśliwie przedostał się 15 września przez Sund i kilka dni później dotarł do Anglii. „Orzeł” natomiast wyruszył na początku drugiej dekady września w kierunku przeciwnym – na wschód, aby wyokrętować w Tallinie chorego dowódcę. Został tam jednak z pogwałceniem prawa międzynarodowego internowany, pozbawiony map, przyrządów nawigacyjnych i częściowo uzbrojenia. Mimo starannego pilnowania okrętu zastępca dowódcy, kpt. mar. Jan Grudziński, zadecydował o ucieczce, którą przeprowadzono w dniu 18 września. Po siedemnastodniowym patrolu na Bałtyku, pozbawiony słodkiej wody, posługując się rysowanymi z pamięci przez oficera nawigacyjnego mapami, „Orzeł” szczęśliwie przedostał się przez Sund i dotarł 14 października do Anglii.
Tymczasem w Polsce, na Wybrzeżu, rozpoczęło się 9 września oblężenie Helu, które trwało ponad trzy tygodnie. Niemieckie ataki lądowe zostały wsparte przez eskadry lotnicze oraz pancerniki „Schleswig-Holstein i „Schlesien”, eskortowce i mniejsze okręty. Trzy tygodnie walczyła załoga tego ostatniego bastionu nad polskim morzem, którego siłę – wbrew przesadnej niemieckiej nazwie Seefestung Hela – tworzyły nie fortyfikacje pancerne, bo takich na Helu nie było, ale wysokie morale polskich marynarzy. Uszkodzony został „Schleswig-Holstein” oraz liczne mniejsze jednostki. Dokonała tego nowoczesna bateria 152,4 mm kapitana Przybyszewskiego oraz inne baterie helskie lżejszego kalibru, łącznie z przeniesionymi na ląd działami zatopionego „Gryfa”. Dzielnie wypełniały postawione im zadania małe „ptaszki” (trałowce), które wspierały ogniem swej artylerii walczące jeszcze wtedy na Płycie Oksywskiej wojska i zaminowały w nocy wody Zatoki Gdańskiej pomimo patroli przeważających sił wroga. Ale i trałowce w połowie września uległy zmasowanym nalotom niemieckich bombowców. Helskie baterie przeciwlotnicze zapisały na swoim koncie 36 samolotów niemieckich. Wszystko to jednak nie było w stanie odmienić ostatecznego losu Helu. Dopiero 1 października, kiedy już cały kraj zajęty był przez Niemców i dalsza walka stała się bezcelowa, nawiązane zostały rozmowy kapitulacyjne, a 2 października Hel kapitulował.
Przybyły na wody brytyjskie dywizjon kontrtorpedowców w składzie: „Błyskawica”, „Grom” i „Burza” rozpoczął rychło swą działalność bojową. 4 września dowódca dywizjonu, komandor por. Roman Stankiewicz, złożył wizytę ówczesnemu pierwszemu lordowi admiralicji, Winstonowi Churchillowi, i pierwszemu lordowi morskiemu, admirałowi floty sir Dudleyowi Poundowi. W wyniku rozmów okręty polskie rozpoczęły działalność u boku Royal Navy. Dnia 7 września nastąpiło pierwsze spotkanie z nieprzyjacielem: kontrtorpedowiec „Błyskawica” zaatakował bombami głębinowymi na Morzu Hebrydzkim pierwszy w tej wojnie niemiecki okręt podwodny i uszkodził go. „Błyskawica” eskortowała też transportowiec z pomocą wojenną dla Polski, jednakże niepomyślny przebieg kampanii wrześniowej położył kres tej wyprawie już w Gibraltarze. W następnych miesiącach wszystkie polskie okręty stacjonujące w Wielkiej Brytanii (do kontrtorpedowców doszły okręty podwodne „Wilk” i „Orzeł”) brały udział w operacjach patrolowych i konwojowych. Zawarty zaś 18 listopada 1939 roku w Londynie między rządami Polski i Anglii układ uregulował warunki współpracy Polskiej Marynarki Wojennej z Royal Navy i zapewnił stronie polskiej dopływ okrętów i załóg.
Rozpoczęta 9 kwietnia 1940 roku agresja hitlerowska w Danii i Norwegii pociągnęła za sobą powstanie nowego frontu walki. Kampania norweska przyniosła nie tylko dalsze sukcesy polskich okrętów, ale także pierwsze straty poniesione przez naszą flotę wojenną na obczyźnie. W przeddzień rozpoczęcia niemieckiej inwazji w Norwegii ORP „Orzeł” zatopił duży niemiecki transportowiec „Rio de Janeiro” ze sprzętem pancernym i 300 żołnierzami. Kontrtorpedowce „Grom” i „Błyskawica” wzięły nad wyraz skuteczny udział w akcji przeciwko pozycjom niemieckim w rejonie Narwiku, jednakże w walce z nieprzyjacielskim lotnictwem „Grom” został trafiony dwoma bombami lotniczymi i zatonął 4 maja w fiordzie Narwik, przy czym zginęło 59 członków załogi. „Błyskawica” kontynuowała akcję i odpierała zwycięsko liczne ataki nieprzyjacielskiego lotnictwa, podobnie jak trzeci nasz kontrtorpedowiec „Burza”. Także polska flota handlowa była reprezentowana w kampanii norweskiej, przy czym i tu mamy do zanotowania bolesną stratę: 14 maja zatonął trafiony bombami lotniczymi, również niedaleko Narwiku, nasz najnowszy transatlantyk – służący jako transportowiec – „Chrobry”.
W tym czasie rozwijała się już nowa ofensywa wojsk hitlerowskich. Łamiąc neutralność Holandii i Belgii, Wehrmacht ruszył do natarcia na Zachodzie. Wojna rychło przeniosła się na teren Francji i aliancki front pękł pod naporem pancernych dywizji Hitlera. Brytyjski korpus ekspedycyjny i część wojsk francuskich wycofały się do portów nad kanałem La Manche. Rozpoczęła się głośna ewakuacja do Anglii, przeprowadzona głównie w portach Calais i Dunkierka. Udział wzięły w tej operacji nasze kontrtorpedowce „Burza” i „Błyskawica”, przy czym „Burza” działała pod Calais i tam w walce z niemieckimi samolotami została uszkodzona, a „Błyskawica” pod Dunkierką; uratowała tam załogę zatopionego francuskiego kontrtorpedowca i odholowała do Anglii ciężko uszkodzony kontrtorpedowiec brytyjski „Greyhound” – siostrzany okręt wsławionego później „Garlanda”.
8 czerwca nie powrócił z patrolu przeprowadzanego na Morzu Północnym u wylotu Skagerraku nasz najsłynniejszy okręt podwodny „Orzeł”. Cała jego załoga łącznie z kapitanem Grudzińskim znalazła grób na dnie morza. Stratę tę pomścił ORP „Wilk”, taranując nieprzyjacielski okręt podwodny, a „Orła” zastąpił nowo otrzymany od Wielkiej Brytanii okręt podwodny „Sokół”.
W czerwcu 1940 roku wojna przeniosła się w rejon Morza Śródziemnego, gdyż faszystowskie Włochy wypowiedziały wojnę Francji i Anglii, i to w nader krytycznej dla aliantów chwili największych sukcesów niemieckich we Francji. Francja skapitulowała, ale Wielka Brytania kontynuowała wojnę, mając u boku rządy i siły zbrojne pokonanych przez Niemców państw. W takich okolicznościach rozpoczął się nowy okres w dziejach Polskiej Marynarki Wojennej: akcje jej okrętów na Morzu Śródziemnym zapoczątkowane udziałem świeżo otrzymanego od Royal Navy kontrtorpedowca „Garland” w walkach z flotą włoską.
Oprócz „Sokoła” i „Garlanda” także inne obce okręty zasiliły Polską Marynarkę Wojenną. Były to przejściowo przez naszą flotę po upadku Francji przejęte jednostki francuskie: kontrtorpedowiec „Ouragan” – typu zbliżonego do naszej „Burzy”, patrolowce „Médoc” i „Pomerol”, 2 ścigacze oraz 12 małych holenderskich i belgijskich kutrów. (Jeden z tych okrętów, patrolowiec „Médoc”, zatonął od torpedy lotniczej pod koniec listopada 1940 roku. Zginął wtedy jego dowódca, uhonorowany wysokim brytyjskim odznaczeniem Distinguished Service Order, komandor Roman Stankiewicz). W niedługim czasie okręty te zostały zwrócone, natomiast w skład polskiej floty weszły trzy ścigacze („S-1”, „S-2” i „S-3”) oraz nowy kontrtorpedowiec, ORP „Piorun”.
„Burza”, „Garland” i trzy nowo otrzymane ścigacze wzięły w październiku udział w bombardowaniu niemieckiej bazy we francuskim porcie wojennym Cherbourg, a pod koniec tego miesiąca „Burza” uczestniczyła w ratowaniu wielkiego transportowca „Empress of Britain”.
Z początkiem 1941 roku wszedł do służby ORP „Piorun”, a na wiosnę „Krakowiak” i „Kujawiak”, dwa eskortowce z serii budowanych przez Anglię kilkudziesięciu jednostek do ochrony konwojów. „Piorun” odznaczył się w tym czasie w szczególny sposób, biorąc udział w pościgu i walce z największym niemieckim pancernikiem „Bismarckiem”, „Krakowiak” zaś i „Kujawiak” uczestniczyły pod koniec roku w słynnym rajdzie na Lofoty. Serię wielkich sukcesów zanotował „Sokół”, torpedując m.in. 28 października 1941 roku włoski krążownik pomocniczy, a 19 listopada wdzierając się do silnie strzeżonej zatoki Navarino, gdzie zatopił kontrtorpedowiec typu „Aviere” i jeden transportowiec.
Także rok 1942 obfitował w liczne sukcesy polskich okrętów, ale niewolny był też od strat. Dalsze liczne sukcesy odniósł „Sokół”, który nadal działał na Morzu Śródziemnym, bazując w La Valletcie na Malcie. Mniej natomiast szczęśliwy był nieco większy okręt podwodny „Jastrząb”, który zginął w maju na wodach podbiegunowych, na trasie konwoju do ZSRS. Na tej samej trasie w okresie dużego nasilenia ataków na konwoje w tymże miesiącu został poważnie uszkodzony ORP „Garland”. Jego załoga walczyła bohatersko z przeważającymi siłami nieprzyjacielskimi, odpierała liczne ataki samolotów i okrętów podwodnych; niemal połowa załogi odniosła rany, w wielu przypadkach śmiertelne, a „Garland” zasłużył na najwyższe uznanie dowódcy konwoju.
Inną, o wiele dotkliwszą stratę poniosła polska flota na Morzu Śródziemnym, gdzie w połowie czerwca 1942 roku, ochraniając konwój zdążający na Maltę, zatonął na minie podczas niesienia pomocy niszczycielowi brytyjskiemu „Badsworth” ORP „Kujawiak”. Konwój ten poniósł zresztą wyjątkowo ciężkie straty, oprócz bowiem utraty „Kujawiaka” admiralicja brytyjska podała do wiadomości również zatopienie jednego krążownika oraz pięciu niszczycieli, w tym czterech angielskich i jednego australijskiego.
Czynem, który wywołał w świecie szczególnie żywy oddźwięk, uwypuklając nieugiętą wolę walki polskich marynarzy, była kilka dni później niezwykle śmiała akcja jednego ścigacza polskiego przeciwko całemu niemieckiemu zespołowi składającemu się z sześciu jednostek. W tej jedynej tego rodzaju walce ścigacz „S-2” poważnie uszkodził dwa ścigacze nieprzyjacielskie, sam nie ponosząc szkód.
W zakrojonej na wielką miarę próbnej akcji desantowej aliantów w okupowanej Francji pod Dieppe od 18 do 19 sierpnia obok polskiego lotnictwa wielki sukces odniósł nowy eskortowiec „Ślązak”, siostrzany okręt „Krakowiaka”, niszcząc ogniem dział przeciwlotniczych cztery samoloty nieprzyjacielskie.
Jesienią 1942 roku rozpoczęła się pierwsza wielka operacja inwazyjna – lądowanie anglo-amerykańskie we francuskiej Afryce Północnej. W działaniu tym wzięła udział „Błyskawica”. Broniąc konwoju zdążającego do Bougie, „Błyskawica” była, podobnie jak przed paru miesiącami „Garland” na Północy, celem skoncentrowanych ataków niemieckich okrętów podwodnych, a zwłaszcza lotnictwa. Od trzydziestu do czterdziestu niemieckich bombowców atakowało falami polski okręt, który poniósł w rezultacie poważne szkody i straty w ludziach, ale nie zaprzestał walki i obrony powierzonego mu konwoju.
W operacjach konwojowych na Atlantyku działały kontrtorpedowce „Burza” i „Garland”, zwalczając skutecznie niemieckie okręty podwodne, które w tym okresie były u szczytu swego powodzenia w niszczeniu alianckiego tonażu i groziły sparaliżowaniem linii komunikacyjnych między armiami walczącymi lub przygotowującymi się do walki w Europie i Afryce a potężnym zapleczem – Ameryką. I dlatego właśnie bitwa o Atlantyk miała tak kapitalne znaczenie dla przebiegu zmagań aliantów z siłami niemiecko-włoskimi.
Na miejsce straconego okrętu podwodnego „Jastrząb” otrzymała Polska Marynarka Wojenna ORP „Dzik” – tego samego typu co „Sokół”, a w zamian za „Kujawiaka” równie nowoczesny, ale większy okręt, kontrtorpedowiec „Orkan”. Na początku 1943 roku została podniesiona polska bandera na oddanym przez Royal Navy do użytku Polskiej Marynarki Wojennej krążowniku „Dragon”. Był to pierwszy w historii naszej młodej floty krążownik, jeżeli nie liczyć starego „Bałtyku”, który pod polską banderą odbył tylko jeden rejs – podróż z Francji do Gdyni.
„Krakowiak” zatopił w kanale La Manche dwa niemieckie ścigacze, „Błyskawica” walczyła na Morzu Śródziemnym, a „Garland”, „Burza” i „Orkan” na Atlantyku. W czasie jednej z większych operacji konwojowych „Burza” odniosła wielki sukces dzięki wytropieniu i tak celnemu zbombardowaniu bombami głębinowymi niemieckiego okrętu podwodnego „U-606”, że ten, poważnie uszkodzony, musiał się wynurzyć – na zagładę.
Skutecznie działały również polskie okręty podwodne. „Sokołowi” pozazdrościł sukcesów najmłodszy polski okręt „Dzik” i storpedował w Cieśninie Mesyńskiej duży tankowiec oraz okręt transportowy.
Następnie, gdy rozpoczęła się inwazja aliancka we Włoszech, polskie okręty „Piorun”, „Ślązak” i „Krakowiak” wzięły nieoceniony udział w operacjach desantowych na wodach Sycylii, pod Salerno, Anzio-Nettuno i w innych związanych z kapitulacją Włoch działaniach na morzach Tyrreńskim i Adriatyckim.
W czasie drugiego półrocza 1943 roku duże sukcesy zanotowały ponownie „Sokół” i „Dzik”. „Sokół” był pierwszym okrętem sojuszniczym, który wszedł do Brindisi (11 września), a miesiąc później zatopił w porcie Pola dwa duże statki, następnie zniszczył dwa duże i kilka mniejszych statków nieprzyjacielskich. „Dzik” natomiast dokonał istnego pogromu Niemców ewakuujących się w popłochu z portu Bastia na Korsyce. Zatopił tam łącznie 11 statków o ogólnej pojemności 14 000 ton. Na przełomie lat 1943–1944 zniszczył szesnasty, siedemnasty i osiemnasty statek nieprzyjacielski, osiągając 48 500 ton zatopionego tonażu wroga. Dotkliwą stratą poniesioną w 1943 roku było zatopienie „Orkanu”, okrętu, który oddał ostatnią przysługę zmarłemu tragicznie gen. Władysławowi Sikorskiemu, przewożąc jego zwłoki z Gibraltaru do Anglii. „Orkan” zatonął 8 października na Oceanie Atlantyckim, niedaleko Islandii, storpedowany przez niemiecki okręt podwodny.
W tym samym mniej więcej czasie, w październiku 1943 roku, „Burza” i „Garland” weszły w skład alianckiego zespołu zakładającego bazę na portugalskich Azorach, co miało duży wpływ na dalsze losy „bitwy o Atlantyk”.
Na początku 1944 roku „Dzik” i „Sokół” działały nadal na Morzu Egejskim, a „Burza” uczestniczyła w operacjach konwojowych na Atlantyku. „Piorun” i „Błyskawica” uczestniczyły natomiast w akcjach skierowanych przeciwko pancernikowi niemieckiemu „Tirpitz”.
Kiedy rozpoczęła się jedna z największych operacji alianckich minionej wojny, inwazja w północnej Francji, obok silnych eskadr anglo-amerykańskich i innych okrętów sojuszniczych wzięły w niej udział także polskie okręty. Krążownik „Dragon”, kontrtorpedowce „Błyskawica” i „Piorun” oraz „Ślązak” i „Krakowiak” toczyły liczne walki z niemieckimi bateriami lądowymi, lotnictwem, lekkimi okrętami nawodnymi różnych typów, od kontrtorpedowców poprzez poławiacze min do ścigaczy. Po pięknych rezultatach pojedynku z niemiecką artylerią lądową wielki sukces odniósł „Ślązak”, wykrywając i biorąc do niewoli kierowcę niemieckiej jednoosobowej torpedy. „Piorun” i „Błyskawica” uczestniczyły w licznych bitwach morskich, między innymi w zwycięskiej bitwie z niemieckimi kontrtorpedowcami koło przylądka Ushant, w której zostały zatopione dwa niemieckie okręty, i w bitwie koło wyspy Jersey, gdzie zniszczono kilka niemieckich poławiaczy min. Kilka operacji wykonały polskie okręty u zachodnich wybrzeży atlantyckich Francji, koło Lorient, gdzie „Błyskawica” uczestniczyła w zniszczeniu niemieckiego konwoju, i pod La Rochelle, gdzie „Piorun” zatopił 8000 ton liczący transportowiec nieprzyjacielski. Dotkliwą stratą poniesioną w działaniach inwazyjnych było ciężkie uszkodzenie, jakie niemiecki „Neger” (jednoosobowa torpeda) zadał krążownikowi „Dragon”. Okrętu tego nie opłacało się już remontować i doprowadzono go na mieliznę, aby użyć do budowy sztucznego portu.
W czasie inwazji i po niej „Garland” pływał po Morzu Śródziemnym, biorąc udział w różnych operacjach, a następnie w działaniach na Morzu Egejskim. 18 września odniósł swój największy sukces wojenny, topiąc niemiecki okręt podwodny „U-407”.
Jako rekompensatę za „Dragona” otrzymała Polska Marynarka Wojenna inny krążownik tego samego typu, którego przemianowano na „Conrad”. W tym też czasie, jesienią 1944 roku, polska bandera została podniesiona na sześciu ścigaczach, które otrzymały nazwy: „S-5” do „S-10”.
Rok 1945 to już schyłek działalności wojennej naszej floty. W kanale La Manche walczył jeszcze z nieprzyjacielskimi ścigaczami „Krakowiak”, niektóre okręty uczestniczyły w akcjach patrolowych i eskortowych i oto wojna z Niemcami dobiegła końca.
Powstrzymując się na razie od podsumowania działalności Polskiej Marynarki Wojennej oraz bilansu zysków i strat, które zostaną podane w zakończeniu książki, można poprzestać na stwierdzeniu, że chociaż straty, jakie poniosła w czasie wojny polska flota, przewyższały jej przedwojenny tonaż, to jednak w dniu zwycięstwa, 9 maja 1945 roku, była ona większa i silniejsza niż kiedykolwiek. Nie licząc strat w ludziach poniesionych w kampanii wrześniowej, a wynoszących ponad 200 osób, lista poległych i zmarłych oficerów, podoficerów i marynarzy Polskiej Marynarki Wojennej za okres wojny obejmuje ponad 450 nazwisk. Pomimo to personel marynarki wzrósł pod koniec wojny do liczby 3720, przewyższając również odpowiednią liczbę stanu z 1 września 1939 roku. Te fakty i liczby mówią najlepiej o rozwoju i żywotności Polskiej Marynarki Wojennej działającej przecież na obczyźnie, z daleka od kraju.

[23] Termin „kontrtorpedowiec” jest dziś anachronizmem, gdyż od dawna okręt tej klasy nazywany jest niszczycielem. Ponieważ jednak w latach 1939–1945 w polskiej terminologii urzędowej, prasie, wydawnictwach, a także w cytowanych tu relacjach używano pierwszego terminu, więc i autor używa raczej słowa „kontrtorpedowiec niż „niszczyciel”. To samo odnosi się też do innych terminów, z których przykładowo można wymienić takie jak „poławiacz min” lub „trawler”, bo i tak mówiono dawniej na okręt nazywany dziś trałowcem, albo „tankowiec” – dziś zbiornikowiec.

 
Wesprzyj nas