Dariusz Sikorski, sprawnie przebijając się przez gąszcz przekłamań i romantycznych wizji przedchrześcijańskiej Słowiańszczyzny, prezentuje własną, oryginalną odpowiedź i pogląd na kwestię duchowości naszych przodków.



Czy Słowianie posiadali zorganizowany system wierzeń religijnych?
Co było sercem ich religii?
Jak wyglądały słowiańskie świątynie?

Wierzenia słowiańskie rozpalają wyobraźnię badaczy, rodzimowierców i fascynatów od prawie dwóch stuleci. Niepewne dane archeologiczne i nieliczne teksty sprawiają, że kwestia słowiańskiej religii jest niekończącym się źródłem trudnych do udowodnienia hipotez, narastających kontrowersji, gorących sporów, a czasami bezczelnych fałszerstw.

Dariusz Sikorski, sprawnie przebijając się przez gąszcz przekłamań i romantycznych wizji przedchrześcijańskiej Słowiańszczyzny, prezentuje własną, oryginalną odpowiedź i pogląd na kwestię duchowości naszych przodków. Opierając się na niewielu pozostałościach i badając ich powiązania, rozprawia się z mitami i legendami, które zaciemniają nam obraz sytuacji.

Jego książka to popis historycznego kunsztu, a zarazem fascynująca podróż dla wszystkich poszukujących rzetelnej wiedzy.

Dariusz Andrzej Sikorski – dr hab., prof. UAM, mediewista zajmujący się kulturą okresu karolińskiego oraz ottońskiego, historią Słowian i Germanów, dziejami Polski do XII w. oraz archeologią średniowieczną, publikuje również prace z zakresu historii historiografii i teorii historii. Autor książek: Anglosasi i wpływy anglosaskie w skryptoriach karolińskich do końca IX w. (2005); Kościół w Polsce za Mieszka I i Bolesława Chrobrego (2011, 2013); Wczesnopiastowska architektura sakralna (2012); Początki Kościoła w Polsce (2012); Religie dawnych Słowian (2018).

Dariusz Andrzej Sikorski
Religie dawnych Słowian
wydanie 2
Wydawnictwo Poznańskie
Premiera w tej edycji: 12 kwietnia 2023
 
 


Spis treści

Wprowadzenie
1. Kształtowanie się poglądów historyków na religie dawnych Słowian
2. Religia czy religie Słowian? Przedchrześcijańskie czy pogańskie wierzenia Słowian?
3. Dlaczego badacze tak bardzo różnią się między sobą
4. Czy religie przedchrześcijańskich Słowian są religią?
a. Religia a magia
b. Religia a demonologia
c. Mitologia a religia
5. Teoria a badania religii Słowian
6. Źródła do dziejów religii Słowian i problemy ich interpretacji
a. Źródła pisane. Fałszerstwa. Późne źródła
b. Źródła archeologiczne. Archeologia o słowiańskich świątyniach
c. Pogańskie pozostałości w tradycji i kulturze ludowej
d. Świat przedchrześcijańskich wierzeń w językach słowiańskich
7. W co wierzyli dawni Słowianie
a. Bogowie Słowian
b. Przedchrześcijańskie świątynie
c. Posągi bóstw
d. Rytuały
e. Kapłani
8. Obrządek pogrzebowy w wierzeniach Słowian
9. Przedchrześcijańskie wierzenia a chrystianizacja Słowian
Zakończenie
Literatura cytowana

Wprowadzenie

Nie­ła­two jest na­pi­sać książkę na bar­dzo po­pu­larny te­mat, o któ­rym spora grupa czy­tel­ni­ków ma już wy­ro­bione zda­nie na pod­sta­wie wcze­śniej­szych lek­tur wy­bit­nych hi­sto­ry­ków. Książkę, która w za­sad­ni­czej czę­ści wy­obra­że­niom tym za­prze­cza. A jed­nak nie mo­głem so­bie od­mó­wić sko­rzy­sta­nia z oka­zji, kiedy otrzy­ma­łem pro­po­zy­cję z Wy­daw­nic­twa Po­znań­skiego.

Książka przy­brała taki kształt z kilku po­wo­dów. Pod­sta­wo­wym są ogra­ni­cze­nia wy­ni­ka­jące z ogól­nych wa­run­ków, ja­kie za­pro­po­no­wało mi Wy­daw­nic­two, a za­tem ob­ję­tość i po­pu­lar­no­nau­kowy cha­rak­ter tek­stu. Chcąc się wy­wią­zać z za­da­nia, mu­sia­łem wy­pra­co­wać kon­cep­cję książki, która po­zwoli się zmie­ścić w wy­zna­czo­nych ra­mach, a jed­no­cze­śnie bę­dzie in­te­re­su­jąca dla prze­cięt­nego czy­tel­nika ­za­in­te­re­so­wa­nego pro­ble­mem przed­chrze­ści­jań­skich wie­rzeń Sło­wian.

Po dru­gie, nie jest moim za­mia­rem po­wta­rza­nie tego, co można zna­leźć w opra­co­wa­niach in­nych au­to­rów. Po­sta­wi­łem so­bie za cel przed­sta­wie­nie pro­blemu przed­chrze­ści­jań­skich wie­rzeń Sło­wian od zu­peł­nie in­nej strony, tej, którą zwy­kle się po­mija bądź któ­rej po­święca się bar­dzo nie­wiele uwagi. Chciał­bym mia­no­wi­cie po­ka­zać czy­tel­ni­kowi, w jaki spo­sób ba­da­cze wie­rzeń Sło­wian do­cho­dzą do usta­leń, które przed­sta­wiają w swo­ich opra­co­wa­niach w po­staci ze­stawu go­to­wych twier­dzeń w kwe­stiach szcze­gó­ło­wych czy ca­ło­ścio­wych ob­ra­zów za­gad­nie­nia. Skąd czer­pią swoją wie­dzę, do ja­kich me­tod ba­daw­czych się­gają oraz do ja­kich źró­deł się od­wo­łują, sta­ra­jąc zbli­żyć się do po­zna­nia sło­wiań­skich wie­rzeń w moż­li­wie naj­peł­niej­szy spo­sób. Po­nadto będę sta­rał się po­ka­zać pu­łapki, w ja­kie wpa­dają ba­da­cze pod­czas swo­ich po­szu­ki­wań, od­da­la­jące ich od celu: po­zna­nia przed­chrze­ści­jań­skich re­li­gii Sło­wian. Uży­wam neu­tral­nego ter­minu „ba­dacz”, gdyż oma­wiany w tej książce pro­blem nie jest do­meną jed­nej dys­cy­pliny. Tak się składa, że ro­dzime wie­rze­nia Sło­wian bar­dzo szybko stały się po­lem ba­dań in­ter­dy­scy­pli­nar­nych, za­nim jesz­cze sam ter­min oraz tego ro­dzaju ba­da­nia w hu­ma­ni­styce zo­stały uznane za wy­znacz­nik no­wo­cze­sno­ści. W mniej wię­cej rów­nym stop­niu wkład w po­zna­nie przed­chrze­ści­jań­skich wie­rzeń Sło­wian wnie­śli hi­sto­rycy, ar­che­olo­dzy i ję­zy­ko­znawcy, czę­sto z ko­niecz­no­ści łą­czący różne kom­pe­ten­cje na­ukowe.

Na pod­sta­wie spisu tre­ści czy­tel­nik może od­nieść wra­że­nie, że przed­sta­wie­niu sa­mej re­li­gii Sło­wian po­świę­cona jest tylko część, wcale nie więk­sza, pre­zen­to­wa­nej książki. Nie bę­dzie się my­lił. Oprócz da­nia pew­nego za­sobu in­for­ma­cji o sta­nie na­szej wie­dzy na te­mat re­li­gii Sło­wian przed przy­ję­ciem przez nich chrze­ści­jań­stwa sta­wiam so­bie dość am­bitne – i mam na­dzieję, że moż­liwe do wy­ko­na­nia – za­da­nie po­ka­za­nia „hi­sto­rycz­nej kuchni”. Chciał­bym, aby czy­tel­nik po­czuł się współ­uczest­ni­kiem ba­daw­czej po­dróży, w któ­rej po­dej­muję się roli prze­wod­nika. Jako prze­wod­nik będę sta­rał się po­ka­zać naj­bar­dziej re­pre­zen­ta­tywne fakty i pro­blemy, któ­rych wy­czer­pu­jąco nie będę mógł omó­wić. Jed­nakże nie ominę in­te­re­su­ją­cych szcze­gó­łów, zwłasz­cza je­śli ilu­strują ja­kieś szer­sze i ważne zja­wi­sko. Nie uni­kam za­gad­nień trud­nych, je­śli uznaję je za istotne dla wy­ja­śnie­nia pod­sta­wo­wych pro­ble­mów ba­daw­czych, bez któ­rych zna­jo­mo­ści nie można zro­zu­mieć pew­nych uwa­run­ko­wań to­wa­rzy­szą­cych pro­ce­sowi ba­daw­czemu, w kon­se­kwen­cji prze­kła­da­ją­cych się na koń­cowe wy­niki.

Za­zwy­czaj czy­tel­nik prac po­pu­lar­no­nau­ko­wych jest in­for­mo­wany je­dy­nie o wy­ni­kach do­cie­kań au­tora książki. Nie ma świa­do­mo­ści ani nie jest wpro­wa­dzany w pro­blemy warsz­ta­towe, de­cy­du­jące nie­jed­no­krot­nie o osta­tecz­nych re­zul­ta­tach, ja­kie kryją się za zwię­złymi pod­su­mo­wa­niami kon­kret­nych za­gad­nień szcze­gó­ło­wych. W ta­kich sy­tu­acjach czy­tel­nik zdany jest wy­łącz­nie na za­ufa­nie do au­tora, jego po­zy­cji na­uko­wej, ewen­tu­al­nie re­nomy wy­daw­nic­twa czy in­nych cech ma­ją­cych wpływ na ocenę czy­ta­nej książki. Obec­nie są to czę­sto kry­te­ria za­wodne, ty­tuły na­ukowe nie za­wsze zna­czą to, co daw­niej, a wy­daw­nic­twa – na­wet re­no­mo­wane – dru­kują obok prac war­to­ścio­wych książki, które ni­gdy nie po­winny się uka­zać. Jed­nakże nie można wy­ma­gać, aby prze­ciętny czy­tel­nik był w sta­nie prze­śle­dzić w szcze­gó­łach każdą ar­gu­men­ta­cję. Wy­maga to spe­cja­li­stycz­nej wie­dzy. Ogra­ni­cze­nie to nie wy­nika z tego, że na­ukowcy coś skry­wają przed szer­szą pu­blicz­no­ścią lub nie chcą się z nią dzie­lić „wie­dzą ta­jemną”. Po­trzebne są tu spe­cjalne umie­jęt­no­ści oraz ro­ze­zna­nie w źró­dłach i li­te­ra­tu­rze przed­miotu w ta­kim za­kre­sie, który może być wy­ma­gany wy­łącz­nie od pro­fe­sjo­na­li­stów po­świę­ca­ją­cych tej pro­ble­ma­tyce ogrom czasu. Hob­by­sta spę­dza­jący je­dy­nie czas wolny na wła­snych do­cie­ka­niach w in­te­re­su­ją­cej go pro­ble­ma­tyce hi­sto­rycz­nej ma znacz­nie mniej­sze moż­li­wo­ści. Oczy­wi­ście musi ist­nieć pe­wien po­ziom za­ufa­nia do au­tora ze strony czy­tel­nika, zwłasz­cza w kwe­stiach naj­bar­dziej kon­tro­wer­syj­nych. Poza tym au­tor ma prawo li­czyć na wy­si­łek in­te­lek­tu­alny po­dej­mo­wany przez czy­tel­nika, a przede wszyst­kim na lek­turę z na­my­słem.

Po­nie­waż nie je­stem w sta­nie po­ru­szyć wszyst­kich naj­waż­niej­szych wąt­ków zwią­za­nych z przed­chrze­ści­jań­skimi wie­rze­niami Sło­wian, jako mo­tyw prze­wodni dla książki wy­bra­łem jedną z naj­bar­dziej istot­nych kwe­stii, która ni­czym so­czewka sku­pia sze­reg po­krew­nych i in­try­gu­ją­cych pro­ble­mów. Główną osią mo­ich wy­wo­dów bę­dzie próba od­po­wie­dze­nia na py­ta­nie: dla­czego uczeni od dwu­stu lat – tyle li­czą so­bie ba­da­nia pro­wa­dzone we­dług stan­dar­dów także dzi­siaj uzna­wa­nych za na­ukowe – nie mogą wy­pra­co­wać jed­nej wi­zji? Ta­kiej, którą przy­naj­mniej więk­szość z nich mo­głaby uznać za naj­bliż­szą mi­nio­nej rze­czy­wi­sto­ści, za ogól­nie obo­wią­zu­jącą. Chcę za­tem po­ka­zać, dla­czego naj­wy­bit­niejsi ba­da­cze wie­rzeń Sło­wian tak bar­dzo róż­nią się po­glą­dami mię­dzy sobą. Gdzie są przy­czyny tego, że wy­pra­co­wa­nie wspól­nej wi­zji (do­pusz­cza­jąc wa­rianty róż­niące się w szcze­gó­łach) jest po pro­stu nie­moż­liwe i w da­ją­cej się prze­wi­dzieć per­spek­ty­wie ta­kim po­zo­sta­nie.

Wy­daje mi się, że to pod­sta­wowe py­ta­nie jest do­brym punk­tem wyj­ścia. Pod­kre­śla­nie jego wagi wy­nika z mo­ich wie­lo­let­nich do­świad­czeń dy­dak­tycz­nych oraz wni­kli­wej ob­ser­wa­cji dys­ku­sji to­czo­nych na róż­nych fo­rach in­ter­ne­to­wych wo­kół wie­rzeń sło­wiań­skich. Ła­two za­uwa­żyć, że w tych dys­ku­sjach za­in­te­re­so­wane pro­ble­mem osoby jed­no­znacz­nie opo­wia­dają się za któ­rąś z kilku głów­nych kon­cep­cji od­no­szą­cych się do wie­rzeń Sło­wian i to­czą spory z re­pre­zen­tan­tami od­mien­nych po­glą­dów z do­brze oko­pa­nych po­zy­cji w ra­mach wy­zna­wa­nej kon­cep­cji. Z roz­my­słem użyte przeze mnie słowo „wy­zna­wa­nej” do­brze od­daje du­cha wielu po­le­mik to­czo­nych w tej spra­wie, także w dys­kur­sie na­uko­wym. Cza­sami można od­nieść wra­że­nie, że zwo­len­nicy każ­dej z kon­cep­cji mają do nich sto­su­nek qu­asi-re­li­gijny, pre­fe­ro­wa­nych przez sie­bie ba­da­czy trak­tują jak ka­pła­nów gło­szą­cych nie­pod­wa­żalne prawdy, a ich wy­po­wie­dzi jak tek­sty, nie przy­mie­rza­jąc, święte.

W ni­niej­szej książce chciał­bym przy­czy­nić się w ja­kimś stop­niu do prze­nie­sie­nia tych spo­rów na grunt bar­dziej ra­cjo­nalny – dys­ku­sji opar­tej o fakty i we­ry­fi­ko­walne ar­gu­menty, do czego może się przy­czy­nić wie­dza o tym, jak ba­da­cze do­cho­dzą do swo­ich usta­leń. Są­dzę, że pierw­szym kro­kiem musi być uświa­do­mie­nie oso­bom za­in­te­re­so­wa­nym te­ma­tem, dla­czego wszyst­kie próby syn­te­tycz­nego uję­cia za­gad­nie­nia przed­chrze­ści­jań­skich wie­rzeń Sło­wian – je­żeli są po­dej­mo­wane i pro­wa­dzone jako rze­czy­wi­ste ba­da­nia, a nie kom­pi­la­cje do­tych­cza­so­wych prac – przy­no­szą za­wsze nowe spoj­rze­nie, od­mienne od po­przed­nich.

Będę zaj­mo­wał się wie­rze­niami Sło­wian no­to­rycz­nych, czyli ta­kich, któ­rych ist­nie­nie jako grupy mó­wią­cej zbli­żo­nymi do sie­bie dia­lek­tami sło­wiań­skimi jest po­twier­dzone źró­dłami da­to­wa­nymi od po­czątku VI w. Nie są przed­mio­tem mo­ich wy­wo­dów wie­rze­nia z okresu wcze­śniej­szego, gdyż wi­kła­łoby to nas w pro­blem po­cho­dze­nia Sło­wian i iden­ty­fi­ko­wa­nia z nimi kon­kret­nych kul­tur ar­che­olo­gicz­nych. Ba­da­nia, które się­gają w prze­szłość Sło­wian da­lej niż do V w., na­po­ty­kają jesz­cze więk­sze pro­blemy, wy­ni­ka­jące z jesz­cze skrom­niej­szego za­sobu źró­deł pi­sa­nych. Żad­nego ze źró­deł pi­sa­nych nie mo­żemy z pew­no­ścią od­nieść do Pra­sło­wian, a te, które pró­buje się z nimi po­wią­zać, nie po­ru­szają kwe­stii wie­rzeń. Dla cza­sów przed­hi­sto­rycz­nych, czyli po­zba­wio­nych tek­stów, z ko­niecz­no­ści na­le­ża­łoby się oprzeć wy­łącz­nie na źró­dłach ar­che­olo­gicz­nych. Jak bar­dzo jest to skom­pli­ko­wane wła­śnie w kwe­stiach zwią­za­nych z ide­olo­gią, o tym w roz­dziale o źró­dłach ar­che­olo­gicz­nych. Jed­nak naj­waż­niej­szym pro­ble­mem by­łoby usta­le­nie, które kul­tury ar­che­olo­giczne znane z okresu wcze­śniej­szego niż V w. mo­żemy uznać za sło­wiań­skie. W kwe­stii po­cho­dze­nia Sło­wian ar­che­olo­dzy i ję­zy­ko­znawcy są po­dzie­leni na dwa obozy: al­loch­to­ni­stów, za­kła­da­ją­cych, że Sło­wia­nie wy­kształ­cili się gdzieś na ukra­iń­sko-po­le­skich ste­pach, oraz au­to­chto­ni­stów, przyj­mu­ją­cych za te­ren ma­cie­rzy­sty Sło­wian do­rze­cze Odry i Wi­sły. Je­śli za­tem au­to­chto­ni­sta bę­dzie pro­wa­dził swoje ba­da­nia wie­rzeń pra­sło­wiań­skich na ma­te­ria­łach ar­che­olo­gicz­nych znad Odry i Wi­sły, to z cza­sem może się oka­zać, że re­zul­taty tych ba­dań nie będą miały nic wspól­nego z Pra­sło­wia­nami, ale z ja­kąś inną grupą (czy gru­pami) et­niczną za­miesz­ku­jącą wcze­śniej te te­reny. Za­głę­bie­nie się w jak naj­wcze­śniej­szy okres jest ku­szące, nie­któ­rzy ba­da­cze wła­śnie tak ro­bią, wie­rząc, że po­zwoli to uchwy­cić dłuż­szą li­nię roz­woju przed­chrze­ści­jań­skich wie­rzeń Sło­wian. Nie je­stem prze­ko­nany, czy by­łoby to moż­liwe do zre­ali­zo­wa­nia.

Próby od­two­rze­nia przed­chrze­ści­jań­skich wie­rzeń Sło­wian są za­da­niem szcze­gól­nie trud­nym. Śmiem twier­dzić, że w ca­ło­ści nie­wy­ko­nal­nym. Je­dyne, na co mo­żemy li­czyć, to uzy­ska­nie ja­kiejś wie­dzy frag­men­ta­rycz­nej i ogrom­nie po­szat­ko­wa­nej. Nie mam prze­ko­na­nia, że frag­menty te można po­skła­dać w ca­łość, bę­dącą wy­star­cza­jąco uza­sad­nioną ma­te­ria­łem źró­dło­wym. Bo że można z nich skon­stru­ować ogólny ob­raz wie­rzeń sło­wiań­skich, który bę­dzie spra­wiał wra­że­nie za­do­wa­la­ją­cego, wi­dać po bar­dzo po­zy­tyw­nym od­bio­rze tego ro­dzaju prób przez czy­tel­ni­ków. Przy­wo­łu­jąc nieco wy­świech­taną już me­ta­forę puz­zli, na­sze za­da­nie można po­rów­nać do sy­tu­acji, kiedy dys­po­nu­jemy za­le­d­wie nie­wielką czę­ścią ele­men­tów w licz­bie nie­wy­star­cza­ją­cej do wy­ro­bie­nia so­bie na­wet ogól­nego po­glądu o tym, co mają przed­sta­wiać. Do tego nie mamy ob­razka z pu­dła i tylko w naj­ogól­niej­szym za­ry­sie (re­li­gia) wiemy, co owe ele­menty w ca­ło­ści po­winny przed­sta­wiać. Ina­czej mó­wiąc, wiemy, że puz­zle mają przed­sta­wiać ja­kiś kra­jo­braz, ale kostki bę­dące do dys­po­zy­cji nie po­zwa­lają usta­lić, czy jest to kra­jo­braz gór­ski, siel­ski land­szaf­cik, czy może te­ma­tem ob­razka jest scena ro­dza­jowa, która roz­grywa się tylko na ob­szer­nym tle. Kon­stru­ując syn­te­tyczne uję­cie przed­chrze­ści­jań­skich wie­rzeń Sło­wian, ska­zani je­ste­śmy nie­mal wy­łącz­nie na do­my­sły – le­piej lub sła­biej uza­sad­nione. Rze­czy­wi­stej wie­dzy w tym jest nie­wiele. Może w tej chwili brzmi to zbyt pe­sy­mi­stycz­nie, ale w dal­szych wy­wo­dach znaj­dzie – jak są­dzę – uza­sad­nie­nie.

W od­róż­nie­niu od na­szej zna­jo­mo­ści re­li­gii więk­szo­ści in­nych lu­dów in­do­eu­ro­pej­skich (ter­min ten wy­ja­śnię ni­żej) po­krew­nych Sło­wia­nom w przy­padku tych ostat­nich po­sia­damy in­for­ma­cje nie­zwy­kle skąpe, a do tego wy­łącz­nie po­cho­dzące od ze­wnętrz­nych ob­ser­wa­to­rów. Nie dys­po­nu­jemy żad­nymi in­for­ma­cjami o wie­rze­niach sło­wiań­skich po­cho­dzą­cymi od sa­mych po­gań­skich Sło­wian w okre­sie przed przy­ję­ciem chrze­ści­jań­stwa. W efek­cie za­sad­ni­cza część na­szej wie­dzy w tym za­kre­sie bu­do­wana jest na pod­sta­wie źró­deł pi­sa­nych z per­spek­tywy wcze­sno­śre­dnio­wiecz­nych (do XII w.), śre­dnio­wiecz­nych, a nie­kiedy no­wo­żyt­nych au­to­rów chrze­ści­jań­skich. Świat rze­czy­wi­stych wy­obra­żeń re­li­gij­nych Sło­wian oraz spo­sób, w jaki oni sami tę sferę po­strze­gali, są nam cał­ko­wi­cie nie­do­stępne. Dla po­rów­na­nia warto wska­zać, że np. mity ger­mań­skie do­tarły do na­szych cza­sów w po­staci wpraw­dzie dość póź­nej i znie­kształ­co­nej przez au­to­rów chrze­ści­jań­skich, ale przy­naj­mniej za­pi­sa­nej w ro­dzi­mych ję­zy­kach. Ma­jąc do dys­po­zy­cji prze­ka­zaną w nich ro­dzimą ter­mi­no­lo­gię, na jej pod­sta­wie mo­żemy po­sta­rać się o re­kon­struk­cję świata wy­obra­żeń re­li­gij­nych me­to­dami ję­zy­ko­znaw­czymi. Po dru­gie, za­cho­wał się dość bo­gaty ma­te­riał iko­no­gra­ficzny (brak­te­aty, czyli bo­gato zdo­bione okrą­głe za­wieszki z przed­sta­wie­niami fi­gu­ral­nymi, czy ka­mie­nie ru­niczne wzbo­ga­cone przed­sta­wie­niami iko­no­gra­ficz­nymi), który nie tylko sta­nowi cenne uzu­peł­nie­nie prze­ka­zów pi­sa­nych, ale jest war­to­ścią samą w so­bie, gdyż są to źró­dła po­cho­dzące z epoki, kiedy wie­rze­nia przed­chrze­ści­jań­skie były jesz­cze żywe. Nie na­leży jed­nak prze­sa­dzać z pod­kre­śla­niem róż­nic w roz­po­zna­niu wie­rzeń Sło­wian i lu­dów są­sied­nich, gdyż po­dobne pro­blemy, które tra­pią ba­da­czy wie­rzeń Sło­wian, są znane ba­da­czom wie­rzeń lu­dów ger­mań­skich, bał­tyj­skich i lu­dów ste­po­wych. Je­dy­nie re­li­gie Cel­tów są le­piej znane, ale tylko dla­tego, że lud ten za­miesz­ki­wał te­reny od Pół­wy­spu Pi­re­nej­skiego po Bał­kany i Ana­to­lię i wcze­śniej wszedł w krąg za­in­te­re­so­wań świata śród­ziem­no­mor­skiego. Zbiór za­pi­sów źró­dło­wych o wie­rze­niach Cel­tów tylko do schyłku an­tyku (VI w.) obej­muje trzy opa­słe wo­lu­miny (Ho­fe­ne­der 2005–2011), pod­czas gdy wszyst­kie ze­brane tek­sty do każ­dej z po­zo­sta­łych re­li­gii zmie­ści­łyby się w jed­nym nie­zbyt gru­bym to­mie.

Na ko­niec mu­szę jesz­cze wy­ja­śnić parę kwe­stii. Są­dzę, że szcze­gól­nie na­leży usza­no­wać po­trzeby czy­tel­ni­ków, któ­rzy wolą mieć moż­li­wość choćby czę­ścio­wej kon­troli po­glą­dów gło­szo­nych w czy­ta­nej książce, na­wet je­śli ma ona cha­rak­ter po­pu­lar­no­nau­kowy (gdzie człon „na­ukowy” ma być nie tylko ozdob­ni­kiem). Po­winno się im za­tem po­zwo­lić na ak­tywną lek­turę tek­stu, którą ro­zu­miem jako wcho­dze­nie w swo­isty dia­log z au­to­rem przy po­mocy wska­za­nej li­te­ra­tury szcze­gó­ło­wej. Sta­ram się jak naj­oszczęd­niej ope­ro­wać przy­pi­sami, gdyż dla wielu czy­tel­ni­ków – jak mnie­mają wy­dawcy – są one ob­cią­że­niem i znie­chę­cają do się­gnię­cia po książki z tzw. apa­ra­tem na­uko­wym. Dla­tego po­daję od­sy­ła­cze do li­te­ra­tury we­dług tzw. sys­temu oks­fordz­kiego, który naj­mniej roz­bija struk­turę tek­stu. Po­dana na końcu li­te­ra­tura obej­muje tylko prace bez­po­śred­nio przy­wo­ły­wane przeze mnie w tek­ście albo te, które w po­waż­nym za­kre­sie wpły­nęły na treść książki. Nie można jej po­trak­to­wać jako wy­se­lek­cjo­no­wa­nej bi­blio­gra­fii. Nie­mal po­łowa cy­to­wa­nej li­te­ra­tury do­stępna jest bez ogra­ni­czeń w in­ter­ne­cie.

W ostat­nim cza­sie sło­wia­no­fil­stwo prze­ro­dziło się w pew­nych krę­gach, zresztą dość sze­ro­kich, w coś, co traf­nie okre­ślono mia­nem tur­bo­sla­wi­zmu. Po­lega on na do­wo­dze­niu za wszelką cenę, zwy­kle kosz­tem lo­giki, że przed­chrze­ści­jań­ska Sło­wiańsz­czy­zna była ob­sza­rem cy­wi­li­za­cyj­nego roz­kwitu, wręcz jed­nym z nie­wielu wio­dą­cych ośrod­ków kształ­to­wa­nia się cy­wi­li­za­cji współ­cze­snej. Sło­wia­nie są przed­sta­wiani jako naj­bar­dziej bie­gli we wszyst­kich dzie­dzi­nach, a ich wpływy miały wy­kra­czać da­leko poza ich ro­dzime te­ry­to­rium. Zresztą na­wet ro­do­wód Sło­wian ma być o wiele bar­dziej szla­chetny, niż opi­suje to na­uka, która nie­kiedy trak­to­wana jest jako eks­po­zy­tura wro­gich sił an­ty­sło­wiań­skich i an­ty­pol­skich, dą­żą­cych do po­mniej­sze­nia do­robku Sło­wian. Zja­wi­sko tur­bo­sla­wi­zmu do­ty­czy rów­nież ro­dzi­mych wie­rzeń Sło­wian, które uro­sły w oczach wielu au­to­rów do nie­mal rów­nych wie­rze­niom Gre­ków i Rzy­mian, z po­dob­nie roz­bu­do­waną mi­to­lo­gią. Jesz­cze nie­dawno są­dzi­łem, że tur­bo­sla­wizm można igno­ro­wać. Dziś zmie­ni­łem zda­nie, po­nie­waż zdo­bywa co­raz więk­szą rze­szę zwo­len­ni­ków, a na­wet wkro­czył w dys­kurs aka­de­micki*.

Chciał­bym, aby cho­ciaż w czę­ści przed­sta­wiona tu ar­gu­men­ta­cja wpły­nęła na po­glądy „Tur­bo­sło­wian”. Nie po­dej­muję w książce głów­nych wąt­ków obec­nych w tur­bo­sla­wi­stycz­nej dys­ku­sji nad re­li­giami Sło­wian tylko dla­tego, że zwy­kłem wcho­dzić w dys­ku­sję (a ro­bię to czę­sto) w opar­ciu o ra­cjo­nalne i we­ry­fi­ko­walne ar­gu­menty. Nie­stety, po­le­mi­zo­wa­nie z „wy­znaw­cami” kon­kret­nych wi­zji wie­rzeń Sło­wian naj­czę­ściej nie ma sensu. Uwa­żam, że ba­da­niom wie­rzeń re­li­gij­nych po­stawa „wy­zna­niowa” je­dy­nie prze­szka­dza. Jako na­uczy­ciel w „Tur­bo­sło­wia­nach” wi­dzę za­gu­bio­nych w za­wi­łej ma­te­rii ba­dań hi­sto­rycz­nych mi­ło­śni­ków prze­szło­ści.

 
Wesprzyj nas