Wiadomości z życia brytyjskiej rodziny królewskiej wciąż podbijają media, miliony osób na całym świecie codziennie śledzą z zaciekawieniem wszystkie doniesienia zza bram Buckingham Palace. „Brytyjska monarchia od kuchni” odsłania tajemnice codziennego życia royalsów.


Monarchowie nie gotują. Nie ubierają się samodzielnie, nie nalewają sobie picia ani nie ścielą łóżka. Podobno przyszły władca Królestwa, jego posiadłości i terytoriów, nawet nie wyciska sobie sam z tubki pasty do zębów, gdyż zadanie to należy do jednego z czterech jego kamerdynerów, który nakłada pastę na królewską szczoteczkę ze zdobionego srebrnego dozownika.

Oficjalnie zdementowano za to inną słynną legendę o „rozpieszczaniu członków rodziny królewskiej”, zgodnie z którą każdego ranka przed księciem Walii stawiano siedem gotowanych jaj uszeregowanych według ich twardości, każde opatrzone cyfrą oznaczającą liczbę minut gotowania, tak aby mógł każdego spróbować i wybrać najbardziej mu odpowiadające.

Szczodrze sponsorowany przez swoich poddanych brytyjski dwór zatrudniał rzesze kucharzy, pokojówek, lokajów, mamek, nianiek, ogrodników, sekretarzy i urzędników. Pielęgnowane przez stulecia rytuały dworskie miały na celu utrwalenie wizji monarchy jako osoby wyjątkowej, ważniejszej niż prezydenci czy milionerzy. A jak lepiej to osiągnąć, niż udowadniając, że przyziemne czynności nie przystoją monarsze. Na usługach królowej przez długi czas była choćby pomocnica, która podawała monarchini wachlarz w sypialni, nalewała wodę do mycia rąk i zdejmowała rękawiczki. Ale już wkładanie monarchini obuwia i zdejmowanie go było domeną paziów. Tak było przez wieki, tak jest również dziś.

Nawet obecnie tysiące osób czuwają codziennie nad maksymalnym komfortem zaledwie kilkorga osób z rodziny królewskiej. Co ciekawe, z czasem liczba pracowników rosła – dwór Elżbiety II zatrudnia dziś bowiem blisko 1200 osób, podczas gdy jej babka, królowa Wiktoria miała ich „zaledwie” 921.

Adrian Tinniswood
Brytyjska monarchia od kuchni
Przekład: Grażyna Waluga
Wydawnictwo Bellona
Premiera w tej edycji: 21 września 2022
 
 


Wprowadzenie
Czarne księgi i błyskotki


Była piąta po południu. Generał sir Henry Lynedoch Gardiner* uświadomił sobie nagle, że popełnił straszliwy błąd. Gardiner, weteran wojny krymskiej i powstania sipajów**, służył dworowi królewskiemu przez dwadzieścia siedem lat. Teraz był już człowiekiem siedemdziesięciosześcioletnim i pamięć zaczynała go zawodzić, a to dość poważna wada u starszego koniuszego królowej Wiktorii, którego zadaniem było wygładzanie życiowej drogi swojej władczyni. Był bardzo czuły na tym punkcie i naskakiwał na każdego, kto próbował przypominać mu o jego obowiązkach.
Za każdym razem, gdy w zamku Windsor wydawano wielkie przyjęcie, królowej i jej gościom umilała czas orkiestra gwardyjska, grając na tarasie obok jadalni. Aby się tam dostać, muzycy musieli przejść przez jadalnię i znaleźć się na swoich miejscach, zanim zaczęli przybywać zaproszeni goście. Tego wieczora odbywał się właśnie taki obiad, a Gardiner zapomniał zamówić orkiestrę. Do obiadu zostały niecałe cztery godziny, a gwardziści znajdowali się w swoim obozie w Wielkim Parku Windsorskim albo, co gorsza, pili gdzieś na mieście. nie było telefonów ani samochodów. nie było jak skontaktować się z nimi ani sposobu, aby mieć ich tutaj na tarasie zamkowym do dwudziestej czterdzieści pięć, kiedy królowa z gośćmi wkroczy do jadalni i będzie spodziewała się muzyki.

* Sir Henry Lynedoch Gardiner (1820–1897) – generał, służył w Królewskiej Artylerii, członek Królewskiej Komisji ds. Obrony Kanady w 1861 roku (przyp. tłum.).
** Masowe antybrytyjskie wystąpienia zbrojne w Indiach w latach 1857–1859 (przyp. tłum.).

Gardiner doszedł do wniosku, że nie ma innego wyjścia, tylko podać się do dymisji. udał się więc do młodszego koniuszego Fritza Ponsonby’ego, młodego oficera Gwardii Grenadierów, i go o tym powiadomił. Ponsonby jednak uznał, że nie wszystko jeszcze stracone. nakazał stajennemu pognać galopem do oficera dowodzącego pułkiem z wiadomością, w której błagał go, aby zebrał swoich muzyków. Kolejnego wysłał do masztalerza stajni w Windsorze, polecając mu przygotowanie trzech dużych powozów, którymi gwardziści mogliby przyjechać do zamku, gdy tylko się zbiorą. Po czym, zdawszy sobie sprawę, że nawet jeśli spóźnią się tylko odrobinę, nie zdołają przejść przez jadalnię na taras, przekonał szefa zamkowej straży ogniowej, aby przy tarasie północnym trzymał w pogotowiu cztery drabiny. Muzycy mieliby wspiąć się po murach zamku.
Tuż po dwudziestej czterdzieści pięć królowa Wiktoria i jej goście wkroczyli do jadalni. Pochód zamykali Fritz Ponsonby i generał Gardiner – przygnębieni, gdyż zdawali sobie sprawę, że tym razem przez okna nie wpadną dźwięki hymnu narodowego. Ale gdy goście zajmowali miejsca przy stołach, Ponsonby dostrzegł niewyraźne postacie, które wspinały się na taras po murach zamku, ciągnąc za sobą instrumenty muzyczne. Zanim Wiktoria podniosła do ust pierwszą łyżkę zupy, gwardyjska kapela zagrała uwerturę i sytuacja została uratowana.
Następnego ranka Gardiner otrzymał od królowej notkę z informacją, że zawsze gdy przychodzi na obiad, orkiestra powinna grać hymn narodowy.

*

Książka ta dotyczy prywatnego życia członków rodziny królewskiej od Elżbiety I, która objęła tron Anglii w 1558 roku, po Elżbietę II, która niemal cztery wieki później została obwołana „Królową Elżbietą Drugą, z bożej łaski Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz innych jej posiadłości i terytoriów Królową, Głową Wspólnoty narodów, Obrończynią wiary”. Nie każdemu z siedmiorga władców panujących w tym czasie poświęcono równie wiele uwagi: wszyscy byli interesujący, ale niektórzy bardziej niż pozostali.
Nie zagłębiałem się również we wszystkie szczegóły rządzenia państwem ani też w często skomplikowane relacje władcy z jego bądź jej urzędnikami. Skupiłem się natomiast na tym, jak zmieniał się (albo, jak w niektórych przypadkach, pozostawał taki sam) zakres i sposób opiekowania się władcą przez ostatnie pięć stuleci, a także na tym, jak Fritz Ponsonby i osoby jego rodzaju pomagały zachować monarchię.
Mocą swojej pozycji królowie i królowe wraz z rodzinami mieli, i wciąż mają, prawo do określonego poziomu wygody, do swego rodzaju kokonu ochronnego, który ma czynić ich życie nieco łatwiejszym. Monarchowie nie gotują. nie ubierają się samodzielnie, nie nalewają sobie napojów ani nie ścielą łóżka. jeśli opowieści te są prawdziwe, przyszły władca tego królestwa, jego posiadłości i terytoriów, nawet sam nie wyciska pasty do zębów z tubki, gdyż zadanie to należy do jednego z czterech jego kamerdynerów, który nakłada pastę na królewską szczoteczkę ze zdobionego srebrnego dozownika*. Clarence House** oficjalnie zdementował inną słynną legendę o „rozpieszczaniu członków rodziny królewskiej”: że każdego ranka przed księciem Walii stawiano siedem gotowanych jaj uszeregowanych według ich twardości, każde opatrzone liczbą oznaczającą, ile minut się gotowało, tak aby mógł każdego spróbować i wybrać najbardziej mu odpowiadające.

* jeśli to prawda, zwyczaj ten datuje się od 1990 roku, gdy książę Karol złamał rękę podczas gry w polo.
** Rezydencja królewska w Londynie, położona bezpośrednio obok pałacu św. jakuba. Obecnie jest oficjalną siedzibą księcia Walii i jego żony księżnej Kornwalii (przyp. tłum.).

W XXI wieku dwór królowej Elżbiety liczy około 1200 pracowników, mniej więcej tyle samo, ile dwór Karola II w latach sześćdziesiątych XVII stulecia, ale o jedną trzecią więcej niż dwór jej praprababki królowej Wiktorii, która zatrudniała 921 płatnych dworzan. Niektórzy członkowie obecnego dworu są dworzanami w dawnym znaczeniu tego słowa, z ceremonialnymi obowiązkami i tytułami sięgającymi wstecz wiele stuleci. Inni – jak na przykład osobisty sekretarz królowej czy jej sekretarz do spraw komunikacji – są dworzanami nowych czasów, wspierają królową w kierowaniu relacjami z rządem i narodem. Jeszcze inni stanowią personel pomocniczy w bardziej domowym znaczeniu, czyli gotują, sprzątają i ścielą łóżka. Książę Walii ma oddzielny dwór i zatrudnia ponad 160 pełnoetatowych pracowników, których większość ma za zadanie pomagać w wypełnianiu oficjalnych obowiązków i działalności charytatywnej księcia, księżnej Kornwalii, a także księcia i księżnej Cambridge oraz księcia i księżnej Sussex. jedynie 26 osób to osobisty personel księcia oraz ogrodnicy i obsługa gospodarstwa rolnego.
Rzeczą oczywistą jest, że bogaci ludzie zawsze otaczali się świtą, niewielką armią sekretarzy i służących oraz pochlebców. Ale w przypadku rodziny królewskiej to coś więcej. Władza królewska to nie jest stanowisko, o które można się ubiegać*, jak prezydentura Stanów Zjednoczonych czy prezesura imperium mediów społecznościowych.
Rytuały związane z opieką nad władcą mają go wyróżniać, przypominać jego poddanym, że nie jest taki jak inni ludzie, nawet nie jak prezydenci czy multimilionerzy. Gdyby był jak ci inni, gdyby nie było różnicy pomiędzy królewiczem a żebrakiem, dlaczego żebrak nie miałby rządzić w królewskim pałacu? Niezależnie od tego, czy monarchowie rządzili za pomocą ucisku, czy powszechnej zgody, ich żywoty – zarówno w przeszłości, jak i obecnie – mają przypominać, że nie są tacy jak my. Są inni.

* Wielka Brytania nie korzystała z dobrodziejstwa instytucji władców elekcyjnych (przyp. tłum.).

*

Było tak od zawsze. Kiedy służący Henryka VIII* każdego wieczora ścielili królewskie łoże, robili znak krzyża i całowali miejsca, w których ich ręce dotykały świętej pościeli. ściśle określone zasady wskazywały dokładnie miejsce, w którym służba powinna kłaść ręcznik bądź serwetkę na królewskim stole („żadnych fałd”); narzucały strój, jaki ojciec Henryka VIII Henryk VII** powinien nosić na tradycyjnych uroczystościach święta Trzech Króli – złota korona wysadzana szafirami, rubinami i perłami, która „czczona być winna i żaden śmiertelnik tknąć jej nie może, wyjąwszy samego króla”1.
Zasady te zostały opracowane jako instrukcja dla nowych członków dworu królewskiego, którzy muszą pamiętać, co należy się ich władcy. Niektóre z rozporządzeń miały postać zwykłej listy urzędów z przypisanym wynagrodzeniem i uposażeniem, sporządzanej na potrzeby budżetu dworu. Inne miały na celu regulowanie zachowań. Kiedy w roku 1471 siedmiomiesięczny syn Edwarda IV***, także Edward****, został księciem Walii, powstał zbiór „Regulacji dotyczących rządów księcia Edwarda”, określający codzienny porządek jego dnia. Zaczynał się o szóstej rano, gdy do książęcej sypialni wkraczali kapelani, by odmówić poranne modlitwy. ubrany książę szedł do prywatnej kaplicy wysłuchać mszy. Po śniadaniu miał lekcje, a następnie o dziesiątej – bądź jedenastej, jeśli dzień był postny – jadł obiad, podczas którego czytano mu „takie szlachetne historie, jakich przystoi wysłuchiwać księciu”2. Po południu następowały dalsze lekcje i zajęcia sportowe. W łóżku musiał być przed dwudziestą, a zadaniem służby było „weselić go i radować” przed zaśnięciem3.

* Henryk VIII (1491–1547) – król Anglii i Irlandii, drugi władca z dynastii Tudorów; doprowadził do rozłamu z Kościołem rzymskokatolickim i ustanowienia niezależnego od papieża Kościoła anglikańskiego, podporządkowanego królowi Anglii; znany z posiadania sześciu żon oraz skazania na śmierć i egzekucji przez ścięcie dwóch z nich (przyp. tłum.).
** Henryk VII (1457–1509) – pierwszy król Anglii i lord Irlandii z dynastii Tudorów, ojciec Henryka VIII (przyp. tłum.).
*** Edward IV (1442–1483) – założyciel dynastii Yorków, król Anglii w latach 1461–1470 i 1471–1483 (przyp. tłum.).
**** Edward V (1470–1483[?]), z dynastii Yorków, król Anglii od kwietnia do czerwca 1483 roku (przyp. tłum.).

Otoczenie tych średniowiecznych pokazów królewskiego rytuału często się zmieniało, od myśliwskich domków po zamki i pałace. Królowie i królowe Anglii często się przemieszczali. Lubili pokazywać się swoim poddanym w ramach demonstracji władzy, lubili polować w różnych częściach swojego królestwa, jeździli w poszukiwaniu zdrowego powietrza, unikając plag i zaraz, a także w poszukiwaniu zapasów żywności, gdy brakło ich w najbliższej okolicy. Do wyboru mieli wiele królewskich posiadłości. W XIII wieku Edward I był właścicielem około dwudziestu rezydencji. Kiedy w 1485 roku tron objął Henryk VII, czternaście z nich zostało sprzedanych, oddanych lub po prostu opuszczonych, pozostały jedynie: pałac Clarendon w Wiltshire, okazały domek myśliwski w Clipstone w hrabstwie Nottingham, pałac Havering na wschód od Londynu, zamek Windsor, Woodstock w hrabstwie Oxford oraz pałac Westminster. Pałac ten został wybudowany przez Edwarda Wyznawcę w połowie XI wieku, w tym czasie, gdy ustanowił Opactwo Westminsterskie, a przebudowany przez królów normańskich i andegaweńskich, szczególnie zaś Wilhelma II Rudego, który w latach 1097–1099 uczynił z Westminster Hall największy pałac w Anglii.
Średniowieczni królowie liczbę sześciu rezydencji pomniejszali bądź uzupełniali o inne, zgodnie z rytmem ich zmiennych kolei losu. Domy oddawano, konfiskowano, porzucano. W czasach niektórych królów posiadłości było aż dwadzieścia pięć, za panowania innych zaledwie dziewięć bądź dziesięć. Wnętrzom daleko było do surowych kamiennych reliktów, jakie widzimy, zwiedzając dzisiaj średniowieczne budowle. ściany na ogół bielono i zdobiono, najczęściej czerwonymi liniami, w duże kwadraty, które niekiedy wypełniano malowaną dekoracją. Stropy pokryte były złotymi i srebrnymi cekinami. W królewskich pałacach popularna była boazeria z pionowo ułożonych desek sosnowych lub jodłowych, które także malowano, niekiedy w nader kunsztowne „historie” albo sceny alegoryczne o bardzo osobistym znaczeniu. W zamku Southampton w 1182 roku Henryk II, którego dzieci walczyły ze sobą o koronę, nakazał, aby w jego komnacie namalować orła atakowanego przez własne pisklęta.
Kiedy w 1509 roku tron objął Henryk VIII, w skład jego architektonicznego dziedzictwa wchodził pałac na południowym brzegu Tamizy, położony w Sheen, dziewięć mil w górę rzeki od Westminsteru, przemianowany przez jego ojca na Richmond; a także inny, nowy pałac w Greenwich, również nad Tamizą, siedem mil w dół rzeki.
W roku 1512 pożar strawił mieszkalną część pałacu Westminster. Henryk VIII postanowił nie odbudowywać zniszczonej części, przekształcając to, co pozostało z pożaru, w swoją siedzibę administracyjną i prawną, a następnie rozpoczął budowę nowego pałacu w Bridewell, na granicy dawnego londyńskiego City. W ciągu dwóch pierwszych dziesięcioleci swoich rządów wszedł w posiadanie jeszcze większej liczby domów, m.in. Grafton w hrabstwie Northampton i New Hall w essex. Ale dwa z tych nowych nabytków były szczególnie ważne.
Pierwszy to w połowie ukończony pałac Hampton Court, położony nad Tamizą dwanaście mil na południowy zachód od Londynu, który otrzymał w 1527 roku od lorda kanclerza, kardynała Thomasa Wolseya. Próbował w ten sposób nieco ukoić narastające niezadowolenie swojego pana z powodu fiaska starań o unieważnienie małżeństwa z Katarzyną Aragońską. Drugi z nabytków datuje się na rok 1529, gdy upadek Wolseya pozwolił Henrykowi VIII zająć miejską rezydencję kardynała, York Place, ciągnącą się wzdłuż Tamizy nieopodal starego pałacu Westminster. W 1532 roku Henryk zmienił jej nazwę na Whitehall.
Henryk VIII gromadził nowe posiadłości w ogromnym tempie. Między rokiem 1531 a 1536 na miejscu dawnego szpitala dla trędowatych w Westminsterze wybudował duży nowy dom, St James’s. Rozmaitych wyższych duchownych zachęcano, aby poszli w ślady Wolseya (a raczej, aby unikali przykładu Wolseya), przekazując swoje domy królowi: arcybiskup Cranmer oddał Mortlake w hrabstwie Surrey i Knole w hrabstwie Kent; biskup Ely oddał Hatfield w hrabstwie Hertford; biskup Durham przekazał królowi swój biskupi dom na Strandzie. Do śmierci w 1547 roku Henryk VIII stał się właścicielem ponad pięćdziesięciu siedzib, a więc zgromadził ich więcej niż jakikolwiek inny monarcha wcześniej i później4.
Sposoby i zakres zakwaterowania były bardzo różne. Ale główne zasady pozostawały takie same, niezależnie od tego, czy monarcha przebywał w domku myśliwskim, czy w pałacu. Do XIV wieku dokonał się podział królewskiego domu na dwie części – Dwór (Hall) i Komnatę (Chamber), będące raczej departamentami niż fizycznymi przestrzeniami architektonicznymi. W skład Dworu wchodziły publiczne przestrzenie wspólne, takie jak hall, czyli sala, w której jadała większość domowników, oraz część gospodarczo-usługowa, a więc kuchnie, spiżarnie i inne pomieszczenia gospodarskie. Komnata, czyli prywatna przestrzeń króla (na ile jakakolwiek przestrzeń może być prywatna w przypadku władcy, który nawet wypróżniał się w towarzystwie), składała się z apartamentów, wielu pokoi i przedpokoi, zwieńczonych sypialnią króla. Pod koniec średniowiecza król zaczął spożywać posiłki w tych komnatach – zazwyczaj w sypialni, która w konsekwencji stała się miejscem bardziej publicznym, zatem królewskie łoże przeniesiono do innego pomieszczenia. Pod koniec XV wieku Komnata podzieliła się na Wielką Komnatę (Great Chamber) oraz Prywatną Komnatę (Privy Chamber), chociaż podział funkcji każdej z nich nie był wyraźnie określony. Henryk VII jadał niekiedy z całym ceremoniałem w hallu, niekiedy w Wielkiej Komnacie, a czasami w sypialni, wtedy stół był stawiany przy łóżku.
Te oddzielne departamenty w codziennym działaniu możemy zobaczyć przez pryzmat najbardziej wszechstronnego średniowiecznego zbioru regulacji dotyczących funkcjonowania dworu królewskiego: w tak zwanym Liber Niger Domus Regis Angliae (Czarnej księdze dworu Edwarda IV). „Czarna księga”, spisana pomiędzy rokiem 1467 a 1477, miała na celu rozwiązać problem, z którym borykali się angielscy i brytyjscy władcy przez tysiąc lat: w jaki sposób zachować równowagę między dworskimi wydatkami a odpowiednią oprawą monarszego splendoru. Królewskość wymaga okazałości, a okazałość kosztuje.
Piętnastowieczny sędzia sir John Fortescue jako jeden z pierwszych dostrzegł związek pomiędzy bogactwem a władzą królewską. Pisząc w latach siedemdziesiątych XV stulecia, stwierdził, że „potrzeba, aby król miał takie bogactwo, aby mógł wznosić nowe budynki, gdy tylko zapragnie, dla swej przyjemności i okazałości; i żeby mógł kupować sobie kosztowne stroje [i] kosztowne futra”. Król potrzebował pieniędzy na draperie do swoich posiadłości, szaty liturgiczne do kaplicy, bardzo drogie konie do swoich stajni. Bez tego „żyłby nie jak przynależy jego stanowi, lecz w ubóstwie i w większym poddaństwie niż osoba prywatna”5.
Oprócz pieniędzy królewskość wymagała organizacji. Te bardzo drogie konie w królewskiej stajni same sobą się nie zajmowały. Szaty liturgiczne zakupione do kaplicy nosili kapelani, którzy modlili się za duszę króla. Kosztowne futra pomagali królowi zakładać giermkowie, a kiedy król wzniósł nową posiadłość dla swej przyjemności i okazałości, trzeba ją było zaludnić dworzanami i paziami oraz arystokratycznymi i szlacheckimi urzędnikami, których karmiła i obsługiwała mała armia piekarzy, kucharzy i pomywaczy. Tym ostatnim zaś wynagrodzenie wypłacał cały zastęp urzędników zatrudnionych w specjalnym dziale rachunkowości.
To właśnie ten system zarządzania dworem królewskim regulowała „Czarna księga”. Dzieliła ona dwór Edwarda IV na dwie części: Domus Regie Magnificencie oraz Domus Providencie, które w bardzo ogólnych zarysach odpowiadały podziałowi na Chamber i Hall, a bardziej precyzyjnie późniejszemu rozróżnieniu na „nad schodami” i „pod schodami”.
Domus Providencie poświęcona była codziennym sprawom praktycznym – zapewnienia żywności, oświetlenia i ciepła potężnej rzeszy służby. Zawiadywał nią lord steward, który pilnował dyscypliny i zajmował się finansami, stojąc na czele działu rachunkowego, czyli Rady Zielonego Sukna (Board of Green Cloth), która wzięła swą nazwę od materii pokrywającej stół, przy którym zasiadali jej członkowie.
Oprócz lorda stewarda zasiadali w niej: skarbnik nadworny (treasurer of the household), kontroler nadworny (comptroller of the household), kwestor (cofferer) oraz dwóch pisarzy. Ale dział podlegający lordowi stewardowi obejmował również: kuchnię, piekarnię, spiżarnię i piwnicę, składy przypraw i słodyczy, pralnię i skład drewna, a także wielki hall, gdzie jadła posiłki większa część nadwornych urzędników, oraz służbę, która ich obsługiwała. na dzisiejszym dworze królowej Elżbiety II nadal jest lord steward, skarbnik i kontroler, choć funkcja tego pierwszego jest już czysto tytularna – nikt nie spodziewa się, że lord steward zajmować się będzie budżetem dworu czy karaniem krnąbrnej służby – dwa ostatnie urzędy zaś są czysto polityczne, obsadzane przez członków aktualnie rządzącej partii.
Głównym urzędnikiem Domus Regie Magnificencie był lord szambelan (lord chamberlain). On bądź jego zastępca odpowiadali za królewskie apartamenty i ludzi zajmujących się królem – służbę osobistą, służących usługujący przy stole, lekarzy i kapelanów, a także odźwiernych (ushers), giermków i paziów, którzy zajmowali się bardziej oficjalnymi i publicznymi częściami królewskiego domu. Od czasów Henryka VIII, a być może już wcześniej, dwa podwydziały Chamber, czyli Great Chamber i Privy Chamber, wciąż wchodziły w zakres kompetencji lorda szambelana, ale Privy Chamber, najbardziej intymną spośród publicznych przestrzeni króla, zajmowała się niewielka grupa specjalnych dworzan, na których czele stał dworzanin stolcowy (groom of the stool). Pierwotnie zadaniem tego urzędnika było czuwanie nad królewskim wypróżnianiem, ale mimo tych nie do pozazdroszczenia początków ów urzędnik (bądź urzędniczka, jeśli władcą była kobieta) stał się jedną z najpotężniejszych postaci dworu królewskiego, z prawem dostępu do króla w każdym momencie. Stali się oni swego rodzaju stróżami, pilnującymi dostępu do monarchy nawet wówczas, gdy nie byli obecni na dworze, i pośredniczyli pomiędzy królem a pozostałymi członkami dworu. urząd został zawieszony po objęciu tronu przez Wiktorię w 1837 roku.
W teorii wszystko, co związane było z funkcjonowaniem dworu królewskiego, podlegało ścisłej kontroli. Niektórzy słudzy monarchy (i ich własna służba) żyli na koszt dworu – czyli dostawali jedzenie, opał, aby było im ciepło, i świece, aby mieli widno, a niekiedy również ubrania lub pieniądze na ubiór niezbędny im w pracy. Istnieją listy osób, które żyły na koszt dworu, osób, które tu tylko jadły, ale nie mieszkały, oraz osób, które musiały same się o siebie troszczyć. Listy zawierają uposażenia poszczególnych dworaków, liczbę służących, których urzędnik dworski mógł żywić i przyjąć na mieszkanie na koszt króla. Odźwierni (porters) mieli prawo zakazać każdemu „niezależnie od jego stanu, rangi czy statusu” przemycać dodatkowych służących utrzymywanych i żywionych na koszt króla. Prawa i obowiązki każdego członka służby królewskiej były jasno określone.
Tak było w teorii. W praktyce zaś przez większą część swojej historii dwór królewski robił wrażenie niemal niekontrolowanego chaosu. na dworze zawsze znajdowali się przemyceni służący, ci natomiast, którzy powinni służyć królowi, często zajmowali się gdzie indziej swoimi sprawami. W czasach Tudorów na dwór przemycano również zwierzęta domowe; dozwolone były jedynie małe spaniele jako pieski do towarzystwa królowej i dam dworu, ale urzędnicy mieli brzydki zwyczaj przyprowadzania swoich psów myśliwskich – nie dość, że potykała się o nie służba, to jeszcze ogary gryzły się nawzajem i oddawały mocz gdzie popadnie. Służący także sikali, gdzie im się akurat zachciało. Królewska Rada Osobista (Privy Council)* musiała wydać zakaz oddawania moczu na terenie dworu królewskiego, a na zewnętrznych murach wymalowano wielkie czerwone krzyże: „nie sikać”. nadworni urzędnicy walczyli ze sobą i podkradali wszystko, co nie było przymocowane: jedzenie, srebrną zastawę, świece, drewno opałowe i węgiel. Zabierali zamki do drzwi, kradli meble, tłukli okna.

* Wbrew praktyce większości tekstów poświęconych dziejom Anglii, które Privy Council tłumaczą jako „Tajna Rada”, w tej książce będzie to konsekwentnie Rada Osobista, zgodnie z funkcją, jaką pełniła u boku króla (przyp. tłum.).

Życie na dworze w dzisiejszych czasach jest nieco bardziej wyważone. W stulecia oddzielające Elżbietę I od Elżbiety II wprowadzono inne standardy zachowania – zarówno dla władcy, jak i jego dworaków. Zmieniła się także koncepcja monarchii. Dziś Wielka Brytania oczekuje władcy, który jest jednocześnie ponad ludem i z ludu, który jest odpowiedzialny, a zarazem stały. Ale korona wciąż potrzebuje wsparcia sieci dworzan, nadwornych urzędników i służących, którzy łączą ze społeczeństwem, a jednocześnie stanowią bufor trzymający to społeczeństwo na dystans.
Życie na królewskim dworze, które jest tematem tej książki, nie może się bez nich obejść.

Przypisy bibliograficzne
1 A Collection of Ordinances and Regulations for the Government of the Royal Household, Made in Divers Reigns, red. john nichols, Society of Antiquaries, London 1790, s. 120.
2 Ibidem, s. 28.
3 Ibidem.
4 The History of the King’s Works, t. 3: 1485–1660, cz. 1, red. H.M. Colvin, HMSO, London 1975, s. 2.
5 john Fortescue, The Governance of England: Otherwise Called the Difference between an Absolute and a Limited Monarchy, Clarendon Press, Oxford 1885, s. 125.

ROZDZIAł I
Królewski objazd kraju


Wydawało się, że to taki świetny pomysł. Przyjemna rozrywka, aby zabawić królową Elżbietę I, czyli amatorskie przedstawienie w niedzielne popołudnie latem 1575 roku.
Plan był prosty. Weselna procesja mieszczan – odświętnie odzianych na tę okazję, zatem wyglądających nader sielsko – wmaszeruje parami na dziedziniec zamku Kenilworth w hrabstwie Warwick. Potem pod oknami królowej odbędą się wiejskie tańce, zabawy i pokazy walk. Następnie młoda para poprowadzi orszak z powrotem do miasta, a ich miejsce na królewskim dziedzińcu zajmie kolejna grupa, która zaprezentuje przedstawienie. Starą sztukę, tradycyjnie wystawianą w pobliskim Coventry w drugi wtorek po Wielkanocy, tak zwany Hock Tuesday – stąd też jej tytuł: Stara sztuka z Coventry na Hock-Tuesday. Po reformacji została zakazana z powodu wywoływanych przez nią niepokojów i zamieszek, ponieważ jej najważniejszą częścią była wielka bitwa, w której Sasi masakrowali Duńczyków, często więc pod wpływem tych emocji zdarzały się ofiary w ludziach. jednak Coventry chciało za wszelką cenę uzyskać zgodę królowej na ponowne jej przedstawianie.
Początkowo wszystko szło doskonale. Wiejska procesja ślubna przybyła na czas, prowadzona przez „wszystkich krzepkich chłopców i dziarskich kawalerów parafii”, niosących gałęzie żarnowca na lewym ramieniu i kije w prawej ręce1. Następnie nadszedł nowożeniec, odziany w czesankowy żakiet swego ojca i słomkowy kapelusz. Za nim podążali jeźdźcy na koniach, tancerze morrisa oraz piegowaty rudowłosy chłop, trzymający wysoko nad głową weselny puchar ozdobiony żarnowcem i wstęgami z czerwonego i żółtego bukramu2. Pochód zamykała panna młoda, „istotnie niezbyt piękna, lecz brzydka”, według współczesnej mało szarmanckiej relacji3.
Gdy już wszyscy zebrali się na dziedzińcu, pan młody rozpoczął zawody w sztuce wojennej, zamierzając się na turka* – manekina wystawionego w celu prezentacji zręczności we władaniu bronią. Za nim ruszyli pozostali mężczyźni, atakując cel kijami w ramach zaplanowanego pokazu wojskowego męstwa, który królowa miała podziwiać z okien swej komnaty.
Niestety, młodzieńczy entuzjazm wziął górę i część dzielnych mężów ruszyła na tłum widzów. Inni poprzewracali się, nie uczyniwszy nic poza tym. W krótkim czasie o manekinie zapomniano, a wszyscy atakowali się nawzajem. Marzenia panny młodej o tańcu przed królową zostały ostatecznie zaprzepaszczone, gdy Elżbieta uznała, że nie jest w stanie nic dostrzec z powodu „natłoku gawiedzi i niesforności ludu”, po czym przeniosła uwagę na znacznie bardziej wyszukany taniec w swojej komnacie4. Na dodatek, trupa teatralna z Coventry przybyła przed czasem i zaczęła swoje przedstawienie, siłą walcząc o miejsce z orszakiem weselnym. Występy przemieniły się w chaos i zamieszanie. Goście weselni zostali wyprowadzeni z królewskiej posiadłości pod eskortą i w niełasce, a trupa teatralna musiała poprzucić pomysł odtworzenia bitwy pomiędzy Sasami a Duńczykami.

* Fr. quintain, w Polsce czasów nowożytnych zwany turkiem lub murzynem, był nieodzownym sprzętem na dziedzińcu zamkowym lub na podzamczu (przyp. tłum.).

*

Na szczęście weselne gry i sztuka z Coventry stanowiły jedynie niewielką cześć rozrywek zaplanowanych dla Elżbiety I. Królowa ze swoją świtą bawiła w Kenilworth już od ponad tygodnia, a w tym czasie jego gospodarz hrabia Leicester* razem ze swoim dworem raczył ją „doskonałą muzyką rozmaitych słodkich instrumentów”, pokazami sztucznych ogni tak głośnych i wspaniałych, „że niebiosa grzmiały, woda falowała i ziemia się trzęsła”; polowaniem na jelenia i niedźwiedzia oraz popisami sprawności w wykonaniu wyjątkowo zręcznego włoskiego akrobaty5.
Wizycie Elżbiety I i jej świty nadano odpowiednią oprawę. Została powitana fanfarą zagraną przez trębaczy ustawionych na murach przy bramie wjazdowej. Następnie Pani jeziora przepłynęła fosę na pływającej wyspie, by pozdrowić ją wierszem zakończonym tak: nie trzeba dłużej stać, zechciejcie przejść, Madame – jezioro, dom i lord będą tu służyć Wam6.
Po zakończeniu tego widowiska królowa poprowadzona została „przy wyśmienitych dźwiękach fagotów, obojów, kornetów i podobnie głośnej muzyki” przez żwirowany most ozdobiony palikami, na których znajdowały się rozmaite podarunki, upominki bogów7. Były tam klatki z pierzastymi kulikami i bąkami, młodymi czaplami i innym ptactwem – dary Sylwana, boga pól, lasów i dzikiej przyrody; rzadkie owoce od Pomony, bogini sadów, ogrodów i drzew owocowych; pszenica, jęczmień i owies od Ceres, bogini zbóż i urodzaju; winogrona, wino białe i bordoskie od Bachusa; ostrygi, śledzie, łosoś i inne ryby od Neptuna; broń i zbroja od Marsa. I wreszcie, przy wejściu do zamku, na dwóch gałęziach wawrzynu wisiały lutnie, wiole, oboje, kornety, flety, fujarki i harfy – podarunki Feba, boga muzyki.

* Robert Dudley (1532–1588), od 1564 hrabia Leicester, syn Johna Dudleya, księcia Northumberland; piastował m.in. godność generalnego namiestnika królestwa. Mówi się, że był platoniczną miłością Elżbiety I albo nawet jej kochankiem (przyp. tłum.).

Jak pokazały zabawy weselne, królewska rozrywka nie zawsze szła zgodnie z planem. W czasie wizyty Elżbiety w Kenilworth przytrafiło się jeszcze kilka drobnych problemów. Gdy pewnego wieczora wracała z polowania do zamku, „dziki człowiek” przysłonięty jeno bluszczem (George Gascoigne, dworzanin hrabiego Leicester) wyłonił się z lasu i wygłosiwszy piękną mowę, złamał swą laskę, po czym odrzucił ją na bok w ekstrawaganckim geście poddania i lojalności. Niefortunnym zbiegiem okoliczności laska omal nie uderzyła w głowę królewskiego wierzchowca. Koń szarpnął się do tyłu i tylko pospieszny ratunek członka świty królowej uchronił ją przed upadkiem.
W czasie innej imprezy w Kenilworth niejaki Henry Goldingham, także jeden z ludzi hrabiego Leicester, miał jako legendarny grecki pieśniarz Arion* zaśpiewać pieśń dla Elżbiety, siedząc na sztucznym delfinie. Stracił jednak głos, co tak go rozeźliło, że – jak opisał to zdarzenie anonimowy autor – „zdarł z siebie przebranie, krzycząc, że nie jest żadnym Arionem, ale uczciwy z niego Henry Goldingham, to zaś obcesowe wyznanie spodobało się królowej znacznie bardziej, niźli gdyby wszystko odbyło się zgodnie z planem”8.

* Arion (stgr. Ἀρίων) – na wpół mityczny poeta i kitarzysta grecki, pochodzący z wyspy Lesbos, żył w VII w. p.n.e. (przyp. tłum.).

Bardziej dramatyczny przebieg miała katastrofa, jaka wydarzyła się w trakcie imprezy zorganizowanej na cześć królowej przez brata Leicestera, hrabiego Warwick*, w czasie wcześniejszej podróży królewskiej do jego hrabstwa. W 1572 roku Elżbieta spędziła sobotnią noc w zamku Warwick jako gość lorda, który w niedzielę po kolacji urządził pokaz wojenny na Temple Fields, naprzeciw zamku. Gwoździem programu był atak na fortecę z drewna i płótna, prowadzony przez hrabiego Oxfordu, „krzepkiego szlachcica na czele grupy żwawych szlachciców”9. By przydać bitwie prawdopodobieństwa, hrabia Warwick, którego królowa mianowała generałem artylerii** odpowiedzialnym za obronę kraju i zaopatrzenie wojskowe, sprowadził z londyńskiej Tower działo i moździerze. Zarówno oblegający, jak i oblężeni – w sumie kilkuset ludzi – doskonale się bawili, nabijając broń, wrzeszcząc i waląc z dział i arkebuzów, „ci zaś w forcie strzelali i rzucali ognie straszliwe na tych, którzy nigdy nie doświadczyli niczego podobnego”10.
Pokaz okazał się straszny w skutkach dla mieszczan Warwick. Kula armatnia przeszła na wylot przez jeden z domów, pozostawiając po sobie z przodu i tyłu dziurę wielkości ludzkiej głowy, race zaś upadły w środku miasta, podpalając cztery kolejne domostwa „ku wielkiemu niebezpieczeństwu, ale też ogromnemu przerażeniu mieszkańców”. Pozostałą część wieczoru zajęło gaszenie pożarów.

* Ambrose Dudley (1530–1590), trzeci hrabia Warwick (przyp. tłum.).
** Generał Artylerii (ang. Master-General of Ordnance) – urząd wojskowy odpowiedzialny za artylerię, inżynierię wojskową, fortyfikacje i zaopatrzenie (zniesiony w 1855 r.); sprawujący ten urząd wchodził w skład rządu (przyp. tłum.).

 
Wesprzyj nas