„Sztuka w afekcie” przedstawia historie najsławniejszych par artystów, odkrywając pasje, wyzwania i miłosne relacje skrywające się za największymi dziełami sztuki na świecie.


Poprzez szeroki przekrój XX-wiecznych par: od Fridy Kahlo i Diego Rivery do Josepha Cornella i Yayoi Kusamy, od Josefa i Anni Albers do Gilberta & George’a, Kate Bryan śledzi początki miłosnych relacji, a czasem też ich dramatyczne rozpady, aby ujawnić, jak wielki może być wpływ miłości na proces twórczy.

Opowiadając o długotrwałych współpracach i krótkich namiętnościach, Sztuka w afekcie rzuca światło na jedne z największych historii miłosnych XX wieku.

Kate Bryan jest kuratorką sztuki, przewodniczką i pisarką, pracuje także jako dyrektorka działu zbiorów w Soho House & Co. Wyprodukowała i prowadziła liczne programy telewizyjne dla Sky Arts, Sky Arte Italia, BBC Two i BBC Four. Zasiada też w jury corocznych konkursów Sky Arts w kategoriach: Portrait Artist of the Year i Landscape Artist of the Year.

Kate Bryan
Sztuka w afekcie. Romantyczne i burzliwe historie najsłynniejszych artystycznych par
Przekład: Dagmara Budzbon-Szymańska
Wydawnictwo Arkady
Premiera: 22 czerwca 2022
 
 


Wstęp

Zawsze byłam zdania, że w artystach jest coś wyjątkowego – nie każdy bowiem potrafi poświęcić życie czystej ekspresji twórczej, podążającej za nieprzewidywalnymi artystycznymi impulsami i motywowanej przymusem tworzenia. Takie podejście sprawia, że artyści bywają niepewni siebie lub wręcz przeciwnie, mają wielkie ego. W odmienny sposób niż większość ludzi postrzegają też swoje życie i pracę: artyści nie tylko tworzą dzieła sztuki, lecz pod wieloma względami sami się nimi stają. Dlatego właśnie tak rzadko zdarza się, by dwoje artystów stworzyło romantyczny związek, w którym podwojeniu ulegają nie tylko ich wybujałe ego, ale także niepewności i pasje.
Temat artystycznych par intrygował mnie od dawna, interesujące były zwłaszcza przypadki, w których dwoje artystów pozostających w związku, współpracuje także artystycznie. Często zastanawiałam się, czy kiedykolwiek mają choć chwilę wytchnienia, czy mają jakąś przestrzeń poza wszechogarniającą twórczą pracą, której razem się oddają? „Długowieczność” takich artystycznych duetów to kolejny ciekawy aspekt ich życia i twórczości – co się dzieje, kiedy przygasa żar, a oni nadal połączeni są wspólnym pseudonimem? Problemy piętrzą się także przed parami artystów pracującymi niezależnie. Jak w takim przypadku poradzić sobie z zazdrością i współzawodnictwem? Jak uczestniczyć w procesie twórczym partnera bez szkody dla własnych dzieł? Czy przedstawiać swoją drugą połowę własnym kolekcjonerom i właścicielom galerii? A jeśli oboje odniosą sukces, co zdarza się niezwykle rzadko, jak ochronić związek i sztukę przed natrętnym wzrokiem publiczności?
To ostatnie pytanie nawiązuje do gatunku tej książki: biografii. Zawarte tu eseje to szczególnego rodzaju biografie, koncentrujące się na odkrywaniu tego, jak związki miłosne zdefiniowały twórczość i wpłynęły na największych artystów ostatnich stu czterdziestu lat. Historia sztuki oparta na biografiach ma swoje dobre i złe strony – pozwala nam spojrzeć w określony sposób na prywatne życie artystów i usłyszeć ich osobiste historie. Ludzie od zawsze przecież interesują się innymi ludźmi, a dzisiejsze uwielbienie dla tandetnych tabloidów czy postów na Instagramie to prawdziwe paliwo dla rozbuchanych pragnień odbiorców, żądających biograficznych i autobiograficznych narracji. Chcemy w ten sposób ujrzeć świat oczami innych ludzi oraz lepiej ich zrozumieć poprzez poznanie ich życia. Nawet to, co jest codzienne i przyziemne, wydaje się w takiej perspektywie atrakcyjne, a staje się szczególnie ciekawe, gdy przytrafia się artyście, tradycyjnie zajmującemu miejsce poza marginesem społecznej normy.
Biografie artystów oferują fascynujący wgląd w życie pełne ekspresji twórczej – pokazują ich temperamenty, filozofie, związki, podróże, rywalizacje, szczegóły dotyczące ich warsztatu i kręgi, w jakich się obracali. Wszystko to tworzy pewnego rodzaju strukturę pozwalającą lepiej zrozumieć ich twórczość. Na przykład, często podpisane datą dzienną obrazy Picassa są tak autobiograficzne, jak to tylko możliwe. Stanowią fizyczną manifestację jego świata wewnętrznego w danym momencie – odkrywają przed nami jego nastrój, zauroczenia i wpływy. Jego życie pomaga lepiej zrozumieć jego dzieło.
Jednak takie biograficzne podejście do twórczości niesie ze sobą również zagrożenia. Poleganie na zewnętrznych źródłach wiedzy może nas odwieść od głównego zagadnienia: samej sztuki. Ryzykujemy stłumienie witalności, magii i ducha naprawdę wielkiej twórczości, jeśli sprowadzimy ją do jednostkowych faktów natury psychologicznej. Chcemy przecież, by sztuka była niezależna od swojego twórcy, by istniała jako skarb, który ma unikalną wartość dla nas, odbiorców, który możemy pielęgnować, podziwiać, szanować i krytykować w zależności od naszego upodobania. Świadomość, że Picasso był narcyzem i kobieciarzem oraz że lubował się w psychicznym znęcaniu się nad ludźmi, może uniemożliwić nam docenienie jego dzieła. Okoliczności życia artystów mogą więc stanowić przeszkodę w kontemplacji ich pracy, co okazuje się szczególnie dotkliwe w przypadku artystek albo, co gorsza, artystek-żon słynnego artysty. Za życia Lee Krasner nigdy nie była najbardziej znana jako malarka, była prędzej albo żoną Jacksona Pollocka, albo wdową po nim, zawsze kobietą-artystką, a nie po prostu artystką. Jej biografia w jawnie niesprawiedliwy sposób odsunęła zatem na bok jej twórczość, do dziś zresztą ją przyćmiewając – nawet w naszych rzekomo bardziej oświeconych czasach.
W książce tej znalazły się też inne historie, pozwalające na nowo spojrzeć na artystę oraz rozdzielić dzieło od skomplikowanej pamięci o życiu twórców, a co za tym idzie, bez uprzedzeń zreinterpretować ich wkład i znaczenie. Prócz Krasner, także Elaine de Kooning, Kay Sage, Gwendolyn Knight, Sonia Delaunay i Nancy Holt ucierpiały z powodu tego, co nazwałam „syndromem żony”. Zbyt długo pozostawały w cieniu dokonań swoich wielkich partnerów. Rozdziały im poświęcone omawiają ten problem i mają na celu pokazać znaczenie tych artystek dla historii sztuki, nie podważając jednocześnie tego, jak istotne i kształtujące były ich związki. Zarówno Krasner, jak i de Kooning stwierdziły, że nigdy nie zrobiłyby niczego inaczej. To, że świat nie był w stanie docenić ich talentu, kiedy były tak blisko swych mężów, nie znaczy, że wolałyby zakochać się w kimś innym.
Na szczęście, dla innych artystek opisanych w Sztuce w afekcie udowadnianie ich znaczenia nie jest potrzebne, co świadczy o niezwykłym wpływie, jaki miały na sztukę nawet w czasie, gdy ta była jeszcze strukturalnie i instytucjonalnie seksistowska. Lee Miller to świetny przykład kwestionujący stwierdzenie, że kobiety w artystycznych związkach były tylko muzami. W książce zmierzyłam się z utrwalonym od dawna poglądem, jakoby muza nie mogła tworzyć sztuki oraz że ze swej natury kochanka jest zawsze muzą. Picasso był dobrze znany ze swoich podbojów i wyczynów miłosnych i co najmniej trzy z jego partnerek były właśnie artystkami. Wybrałam historię Françoise Gilot, bo jako jedyna sprzeciwiła się pozycji biernej muzy i uparła się, by żadna jego praca z nią związana nie zawierała w tytule jej imienia. Wiedziała, że gdyby stało się inaczej, zagroziłoby to jej niezależności artystycznej. Z kolei Marcel Duchamp krytycznie zauważył, że w ruchu surrealistycznym kobiecie wolno było być tylko „muzą, modelką lub kochanką”, co umacniało binarny porządek płci. Jego własna partnerka, Maria Martins, pełniła funkcję jego muzy, ale jednocześnie była też w pełni samodzielną artystką, której niezależność szanował.
Georgia O’Keeffe, żona i muza Alfreda Stieglitza, to fantastyczny przykład artystki, która zdobyła sławę i uznanie w zdominowanym przez mężczyzn świecie sztuki. Odmówiła wzięcia udziału w przełomowej wystawie Peggy Guggenheim 31 kobiet, bo po prostu nie rozważała siebie w kategoriach kobiety-artystki. Warto tu zauważyć, że wiele kobiet opisanych w tej książce uczestniczyło w nowojorskiej wystawie z 1943 roku, po której Guggenheim była krytykowana za skupienie się na żonach znanych jej artystów w czasie, w którym powinna była dokonać prawdziwej selekcji i stworzyć bezstronny pokaz. O’Keeffe nieustannie odmawiała pokazywania swoich prac na wystawach poświęconych tylko kobietom i już za życia stała się sławna. Jej dzisiejsza popularność znacznie przewyższa sławę Stieglitza, mimo że artysta w momencie spotkania z O’Keeffe, był już doświadczonym i szanowanym właścicielem galerii i fotografem. Podobnie sprawa miała się z Fridą Kahlo. Gdy poznała Diego Riverę, był on najsłynniejszym artystą w Meksyku. Obecnie, ponad sześćdziesiąt lat po jej śmierci, to Kahlo jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych i uwielbianych artystek na świecie. Podobnym przypadkiem jest Barbara Hepworth, która była również niechętna wobec określenia kobiety-artystki, a dziś cieszy się dziś znacznie większą sławą niż jej mąż, Ben Nicholson.
Kolejnym kluczowym aspektem poruszonym w tej książce jest specyfika miłości – jej nieprzewidywalna natura, nieprawdopodobne połączenia, jakie wyczarowuje, a także siła, z jaką potrafi tworzyć i niszczyć. W Sztuce w afekcie znalazło się kilka historii związków osób, które były swoimi zupełnymi przeciwieństwami. Najbardziej chyba uderzającym przykładem są tu Carl Andre i Ana Mendieta: minimalistyczny racjonalista, który poślubił ekspresjonistkę, duchowo związaną z naturą. Podobnie sytuacja miała się z Yayoi Kusamą, wyzwoloną kobietą, która podczas happeningów malowała nagie ciała i rozpowszechniała przesłanie wolnej miłości, a sama związała się z dużo starszym od siebie samotnikiem Josephem Cornellem, który nigdy nie zdołał uniezależnić się od własnej rodziny, o uczestnictwie w orgii nawet nie wspominając.
Oprócz opowieści o pozornie niedopasowanych parach, książka Sztuka w afekcie rzuca też światło na różne formy, jakie relacje miłosne mogą przyjąć. Artyści od dawna są zarówno odrzucani, jak i podziwiani za swobodny styl życia i wolny stosunek do seksu i miłości, a niekonwencjonalne zachowania są im wyjątkowo łatwo wybaczane. Kahlo i Rivera zasłynęli swoim podejściem do monogamii, która zupełnie nie sprawdzała się w ich małżeństwie. Trwająca rok separacja pary, zakończyła się ponownym ślubem zawartym pod warunkiem, że nie będą musieli uprawiać seksu. Elaine i Willem de Kooningowie również żyli w związku, który większość osób określiłaby jako wolny, zaś po rozstaniu niespodziewanie wrócili do siebie po dwudziestu latach. Kolejną parą, która żyła osobno i zgadzała się na obecność kochanków, byli Jean Tinguely i Niki de Saint Phalle. Chociaż nigdy się nie rozstali, najbardziej odpowiadało im małżeństwo na odległość. Z kolei Dorothea Tanning i Max Ernst traktowali instytucję małżeństwa z chłodnym dystansem: ceremonia ślubna była dla nich mało istotna, a Ernst nigdy nie nazwał Tanning swoją żoną, obawiając się, że słowo to wepchnęłoby ją w jego cień.
Tytuł książki, Sztuka w afekcie, nawiązuje czytelnie do „zbrodni w afekcie”, co ma podkreślać nieraz wybuchowy charakter związków i burzliwość uczuć łączących dwie twórcze dusze na dobre i na złe. Prywatnie i artystycznie Tim Noble i Sue Webster pozostali ze sobą związani mimo zakończenia bardzo intensywnej relacji, w której ich miłość wydawała się wypalać. Marina Abramowić i Ulay pogodzili się dopiero niedawno, po dwóch dekadach milczenia, podczas których ich intensywny romans zamienił się w równie intensywną nienawiść. Historia obfituje w opowieści o artystach doprowadzonych na skraj szaleństwa poprzez miłość do innego artysty: na przykład Man Ray podobno groził pistoletem potencjalnym zalotnikom Lee Miller po tym, jak od niego odeszła. Niektóre z tych opowieści mają tragiczne zakończenie: po zerwaniu nieszczęśliwej relacji z Augustem Rodinem Camille Claudel pogrążyła się w głębokiej depresji, która odcisnęła tragiczne pięto na reszcie jej życia.
Ze wszystkich zmarłych przedwcześnie artystów największą legendą owiany jest Jackson Pollock, który zginął podczas jazdy pod wpływem alkoholu, powodując wypadek, w którym zginęła także jego pasażerka. Przed śmiercią nie malował ponad rok. Mendieta zmarła w wieku zaledwie trzydziestu siedmiu lat po bójce z Andre, dokładnie w momencie, gdy jej kariera na dobre się rozkręcała. Z kolei Lili Elbe zmarła, porzuciwszy karierę malarską na rzecz tranzycji płciowej, a jej wielka miłość i wsparcie w trakcie procesu korekty płci, artystka Gerda Wegener, umarła zrozpaczona i bez grosza.
Książka ta zawiera także szczęśliwe historie prawdziwych bratnich dusz. Ethel Mars i Maud Hunt Squire znalazły w sobie nie tylko artystyczne odzwierciedlenie, ale także bezpieczną i stabilną miłość w czasach, gdy związki osób tej samej płci spotykały się z jeszcze większą wrogością. Jako parze łatwiej im było odnaleźć i przyłączyć się do bardziej postępowego towarzystwa i wejść w odpowiednie kręgi artystyczne. Nancy Holt i Robert Smithson razem zajmowali się sztuką ziemi, eksplorując jej zupełnie nowe obszary – bez wątpienia cieszyliby się jeszcze wieloma latami małżeństwa i wspólnych poszukiwań twórczych, gdyby Smithson nie umarł tak młodo. Nancy Spero i Leon Golub byli artystami-aktywistami, a każde z nich tworzyło mocną, naładowaną gniewem sztukę, zachowując przy tym jednocześnie wewnętrzny spokój i wzajemny szacunek. Anni i Josef Albers, dwoje wielkich uczniów Bauhausu, spędzili razem wiele szczęśliwych lat, poświęcając się wspólnej wierze w abstrakcyjny puryzm i moc edukacji artystycznej. Aleksander Rodczenko i Warwara Stiepanowa byli towarzyszami tak samo w miłości, jak i w sztuce, a ich harmonijny związek opierał się na równości na długo przed feministycznym zrywem na Zachodzie. Jacob Lawrence i Gwendolyn Knight mieszkali zaś i malowali razem przez ponad sześćdziesiąt lat. Mimo że przez długi czas sztuka Knight pozostawała niedostrzeżona, to nie stłumiło ich wzajemnego entuzjazmu ani szacunku do twórczości. Z kolei zaangażowani wspólnie w ruch dadaistyczny Hans Arp i Sophie Taeuber-Arp pozostawali dla siebie największymi mistrzami. Po nagłej śmierci Sophie Hans zajął się jej sztuką – to jedyny opisany przeze mnie przykład mężczyzny-artysty, który zrobił tak wiele dla swojej żony, a warto zwrócić uwagę, że przykładów partnerek troszczących się o spuścizny zmarłych mężczyzn jest w książce bardzo wiele.
Inne pary miały zgoła inne doświadczenia – niektórzy twórcy przekonywali się na własnej skórze, że ich kochanek stał się ich największym artystycznym rywalem. Związek Jaspera Johnsa i Roberta Rauschenberga nie wytrzymał gwałtownej sławy, jaka spadła na Johnsa dzięki kontaktom jego partnera. Choć Raoul Hausmann i Hannah Höch wspólnie wynaleźli oraz opracowali technikę fotomontażu, po zakończeniu burzliwego związku Hausmann prawie nic nie mówił o swojej byłej kochance. Zasłoną milczenia przykryta została także Lee Miller, która została ledwo wspomniana w autobiografii Man Raya. Ich fascynujący romans rozpoczął się jako relacja nauczyciela i uczennicy, ewoluując najpierw w związek artysty i muzy, później zmieniając się w relację współpracujących, równorzędnych twórców, by w końcu dramatycznie się zakończyć w obliczu wielkiej zazdrości.
Wątek ten prowadzi nas do ciekawego zagadnienia artystycznej współpracy.
Zazwyczaj myślimy o artystach jako o wybitnych jednostkach, samotnie zmagających się ze swoim geniuszem i cierpieniem. Warto zauważyć, że od początków sztuki nowożytnej wielu artystów współpracowało ze sobą, wnosząc do duetu własną niepowtarzalną jakość. W przypadku par artystycznych pracujących ze sobą i jednocześnie związanych romantycznie taka sytuacja jest szczególnie fascynująca. Czy zmienność uczuć może zagrozić sztuce, jak niemal miało to miejsce w przypadku Noble’a i Webster? A może tworzone wspólnie dzieła sztuki pochłaniają całe życie do tego stopnia, że nie pozostawiają miejsca na zwyczajnych mężów i żony, jak u Bernda i Hilli Becher? W przypadku Gilberta & George’a prawie niemożliwe jest dostrzec, gdzie kończy się ich sztuka, a zaczynają ludzie za nią stojący. Z kolei Christo i Jeanne-Claude zaczęli podpisywać wszystkie swoje prace jednym pseudonimem dopiero po trzech dekadach wspólnej twórczości, gdyż tak bardzo obawiali się przełamania konwencji indywidualnego artysty, że dopiero osiągnięcie sukcesu ośmieliło ich do publicznego uznania Jeanne-Claude za współtwórczynię prac. Kolejną parą wstrzymującą się od uznania ich wspólnej pracy byli Ilja i Emilia Kabakowowie, którzy podali nawet dokładną datę, od której ich dzieła można uważać za wspólną pracę.
Rezerwa, z jaką artyści podchodzą do współpracy i wspólnego autorstwa, obnaża głęboko zakorzeniony niepokój wielu twórców związany z zagadnieniem oryginalności. Najlepszym sposobem na podkopanie ego każdego artysty jest, jak wiadomo, wymienienie listy osób, których prace są podobne do jego dzieł. Picasso powiedział, co prawda, że każdy wielki artysta kradnie, jednak nie powinien nigdy naśladować ani powtarzać tego, co już było, nie dodając czegoś odautorskiego. Artyści często obawiają się, że prace innych mogą mieć negatywny wpływ na unikalność ich własnych dzieł. Była już mowa o ciemnej stronie rywalizacji w relacjach między artystami, jednak w Sztuce w afekcie znalazły się również historie harmonijnych związków artystycznych, w których partnerzy wpływali na siebie w mniej lub bardziej świadomy sposób. Podobnie jak mój mąż sprawił, że na przestrzeni jedenastu lat małżeństwa nieświadomie stałam się bardziej cierpliwa, tak samo artyści pozostający w związku mogą wywierać wpływ na swoje dzieła. W przypadku Laurie Simmons i Carrolla Dunhama ich wzajemna inspiracja była podświadoma i dopiero retrospektywne spojrzenie pozwoliło im zobaczyć wyraźne połączenia pomiędzy ich bardzo różnymi i niezależnymi dokonaniami. Podobnie sprawa ma się z Annie Morris i Idrisem Khanem, którzy to będąc swoimi największymi krytykami i wielbicielami, jednocześnie uznają subtelne zmiany, które wprowadzili do swoich, bardzo odmiennych, artystycznych stylów.
W ciągu wielu miesięcy, które poświęciłam na pisanie o trzydziestu czterech parach, począwszy od roku 1880, aż do dziś, natknęłam się na wiele więcej związków artystów, niż mogłabym to sobie nawet wyobrazić. Wiele osób podsuwało mi coraz to nowe propozycje, które powinnam zbadać i o których powinnam napisać. Nie powinien dziwić fakt, że osoba o artystycznym temperamencie może zakochać się w pokrewnej duszy – jak ujęli to Morris i Khan: „To najlepszy sposób na życie, jaki mogą sobie wyobrazić”. Mimo że przy tworzeniu tej publikacji myślałam o wielu parach, niestety nie ujęłam wszystkich artystyczno-romatycznych relacji.
Wśród pominiętych znaleźli się m.in.: Wassily Kandinsky i Gabriele Münter, Natalia Gonczarowa i Michaił Łarionow, Michael Landy i Gillian Wearing, Rob i Nick Carter, Mat Collishaw i Polly Morgan, Robert Motherwell i Helen Frankenthaler, Tom Doyle i Eva Hesse, Claes Oldenburg i Coosje van Bruggen, Bruce Nauman i Susan Rothenberg, David McDermott i Peter McGough, Michael Elmgreen i Ingar Dragset, Antony Gormley i Vicken Parsons, Alex Hartley i Tania Kovats, Tai-Shan Schierenberg i Lynn Dennison oraz Ben Langlands i Nikki Bell.
W książce starałam się oddać jak najszerszy obraz minionego stulecia oraz opisać możliwie wiele różnych aspektów miłości. Wybrani przeze mnie artyści są reprezentantami trzynastu narodowości: są wśród nich Amerykanie, Brazylijczycy, Brytyjczycy, Czesi, Duńczycy, Francuzi, Hiszpanie, Kanadyjczycy, Kubańczycy, Niemcy i Szwajcarzy. Byłoby ich więcej, gdyby Bharti Kher i Subodh Gupta zgodzili się, bym o nich napisała. Niestety, mimo że bardzo podobała im się koncepcja książki, nie chcieli przez nią utracić swojej prywatności. Jako gigantom sztuki nowoczesnej udało im się poprowadzić z sukcesem swoje kariery, nie mówiąc o swoim małżeństwie, więc zrozumiałe jest to, że nadal chcą je chronić.
Sztuka w afekcie to książka w głównej mierze o historii. Tylko trzynaścioro z prawie siedemdziesięciu opisanych w niej artystów żyje do dziś. Książka skupia się na twórcach, którzy sukces osiągnęli w XX wieku, dlatego też w naturalny sposób większość opisanych w niej związków to pary białe i heteroseksualne. Tylko historie Lili Elbe i Gerdy Wegener, Gilberta & George’a, Florence Wyle i Frances Loring, Ethel Mars i Maud Hunt Squire oraz Roberta Rauschenberga i Jaspera Johnsa poruszają tematykę niebinarności i queerowej tożsamości.
Na koniec chciałabym sprecyzować, że z całego serca wierzę, że sztuka powinna bronić się sama, niezależnie od jej twórców, ich historii, związków, błędów i porywów serca, uważam także, że należy ją otworzyć, ożywić i pozwolić, by stała się zrozumiała dla jak największej liczby odbiorców. Mam nadzieję, że czar zakochanych artystów i piękne ilustracje wykonane przez Asli Yazan sprawią, że sztuka zyska nowych wielbicieli. Wszyscy opisani tu artyści są teraz moimi dobrymi znajomymi. Ufam, że książka ta pozwoli Wam cieszyć się ich historiami i dziełami tak bardzo, jak cieszę się nimi ja.
Kate Bryan, 2019

Françoise Gilot
&
Pablo Picasso
1943–1953

W czasie swojej niemal osiemdziesięcioletniej kariery, Pablo Picasso zdominował XX-wieczną sztukę. Z liczbą prac szacowaną na około pięćdziesiąt tysięcy, uznawany jest za jednego z najpłodniejszych artystów na świecie. W jego przypadku, w przeciwieństwie do wielu innych artystów, jego niezwykła twórczość była bardzo ściśle związana z biografią, przez co sztukę Picassa można odczytywać jako pamiętnik jego życia i miłości.
Nie zawsze ułatwia to odbiór jego dzieł, bo Picasso – wyjątkowy geniusz oraz człowiek hojny i czuły – był jednocześnie mężczyzną niestabilnym i trudnym. Często zmieniał źródła swej inspiracji, szybko nudził się żonami i kochankami, zaniedbywał dzieci i wnuki. Zawsze pozostawiał za sobą ślad zniszczenia. Olga Khokhlova, pierwsza żona Picassa, nigdy nie zaznała spokoju po tym, jak ją opuścił. Codziennie do niego pisała i jeździła za nim po całej południowej Francji, złorzecząc na niego i jego nowe kochanki, zaś na łożu śmierci bezskutecznie błagała, by ją odwiedził. Marie-Thérèse Walter, młoda kochanka Picassa, ostatnie lata życia spędziła w szpitalach psychiatrycznych, a w pięćdziesiątą rocznicę poznania mężczyzny, który zdominował jej świat, popełniła samobójstwo. Z kolei Dora Maar, dla której Picasso zostawił Walter, po rozstaniu z artystą, również przeżyła załamanie nerwowe, w wyniku którego leczona była elektrowstrząsami. Ostatecznie wycofała się do życia niemal zakonnego: „Po Picassie – tylko Bóg”. W 1973 roku, ostatnia żona artysty, Jacqueline, wykluczyła większość członków rodziny z udziału w jego pogrzebie. Kilka dni później jego wnuk, Pablito, popełnił samobójstwo, wypijając butelkę wybielacza. W trzynaście lat po tym wydarzeniu, po starannym wypełnieniu testamentu męża, z którego odejściem wciąż nie mogła się pogodzić, Jacqueline również odebrała sobie życie.
Ze wszystkich ważnych kobiet w życiu Picassa, tylko Françoise Gilot przetrwała z nienaruszonym sercem i umysłem, by opowiedzieć swoją historię. Była jego jedyną kochanką, która sama go porzuciła, a on nigdy jej tego nie wybaczył. Podobnie jak jego dwie poprzednie miłości, Fernande Olivier i Dora Maar, była artystką. Dziś, tak jak one, mimo wielu własnych osiągnięć, znana jest przede wszystkim jako partnerka Picassa. Gilot wyróżniała się jednak wyjątkową inteligencją i sprytem, który pozwolił jej rozgrywać artystę jego własnymi kartami.
Spotkali się w Paryżu w restauracji Le Catalan w maju 1943 roku. Gilot miała wówczas dwadzieścia jeden lat, a Picasso – sześćdziesiąt jeden. Wstał od stolika, przy którym siedział z Dorą Maar, by dołączyć do Gilot i jej przyjaciółki Geneviève. Kupił im wiśnie, a kiedy oznajmiły, że obie są artystkami, wybuchnął śmiechem: „Dziewczyny, które tak wyglądają, nie mogą być malarkami”. Wbrew temu, co myślał Picasso, Gilot była artystką i już sprzedawała swoje prace. Jak wszyscy mieszkańcy okupowanego Paryża wiedziała dobrze, kim był Picasso, więc wraz z przyjaciółką przyjęły zaproszenie do jego pracowni. Chciały zobaczyć obrazy geniusza, których nie można było obejrzeć w muzeach czy galeriach, bo naziści uznali je za sztukę zdegenerowaną.
Gilot szybko zaczęła odwiedzać go sama. Wkrótce stało się jasne, że Picasso był zauroczony tą upartą, młodą artystką. Po sześciu miesiącach intelektualnego zachwytu, wspólnych rozmów o obrazach i wykradania chwil tylko dla siebie (w salach słynnej pracowni zawsze było tłoczno) Gilot także się zakochała: „Nie myślałam wcześniej, że mogę go pokochać. Teraz wiedziałam, że nie ma innego wyjścia. Był człowiekiem zdolnym ominąć wszelkie stereotypowe formuły w relacjach międzyludzkich, podobnie jak w swojej sztuce”.
W tym czasie Picasso był ciągle w związku z Dorą Maar. Oficjalnie, wciąż był również mężem Khokhlovej, która odmówiła mu rozwodu; był także ojcem dwojga dzieci. Gilot wiedziała jednak, w co się pakuje: nie zauroczyła jej ani jego sława, ani niski wzrost. To z pewnością nie była szczenięca miłość. „Wiedziałam, że cokolwiek się wydarzy, będzie to szalenie ważne. Bez względu na to, jak cudowne, bolesne czy słodko-gorzkie się okaże”.
Gilot i Picasso spędzili razem dziesięć lat, od 1943 do 1953 roku. Mieli dwoje dzieci, Claude’a i Palomę. Dla Picassa Gilot reprezentowała bezpieczną, wyidealizowaną ucieczkę od rzeczywistości. Przy niej potrafił być cudownym, olśniewającym słońcem, podczas gdy wobec innych bywał humorzasty i agresywny. Picasso był temperamentnym geniuszem – napawał się własnym intelektem. Ze wszystkich stron otrzymywał czołobitne uwielbienie, którym się karmił, a którego jednocześnie nienawidził. Tłum wokół niego był zawsze pochlebczy i służalczy. Artysta kusił wygłodniałych handlarzy, pokazując im swoje obrazy i czekając, aż będą o nie walczyć. W ten sam sposób dręczył swoje kochanki. Kiedyś zafascynowany obserwował walkę Dory Maar z Marie-Thérèse Walter, której właśnie złamał serce. Często testował też miłość Gilot, a kiedy ta nie łykała jego przynęty, wściekał się, że jest zimna, wyrachowana i zła. Najbardziej uwierało go, że nie potrafił jej ani kontrolować, ani w pełni zrozumieć.
W przeciwieństwie do innych kochanek Picassa, Gilot nie fascynowała go jako obiekt seksualny, ale jako partnerka intelektualna. Nie spali do późnej nocy, rozmawiając o obrazach i filozofując. Picasso wprowadzał ją w swój wyjątkowy świat i tajniki swego artystycznego umysłu. Mimo chaosu panującego w ich domu, wymagań dwójki małych dzieci i coraz bardziej zależnego od niej partnera, Gilot nadal znajdowała czas na własną twórczość.
Picasso skontaktował Gilot ze swoim handlarzem obrazów, Danielem-Henrym Kahnweilerem, który wkrótce sprzedał wiele jej prac, głównie kolekcjonerom z USA. Artysta przedstawił ją także jednemu z jej ulubionych malarzy, a jednocześnie swojemu przyjacielowi i rywalowi, Henriemu Matisse’owi. Usłyszawszy, że Matisse zaproponował jej pozowanie, Picasso sam zabrał się za malowanie portretów Gilot. W przeciwieństwie do wielu innych kobiet przed nią, odgrywanie roli jego muzy nie zrobiło na artystce wielkiego wrażenia, a wręcz poprosiła go, by nie używał jej imienia w tytułach obrazów. Kochała Picassa, ponieważ była malarką, a nie dlatego, że była narcyzem. Przez ostatnie dwa lata ich związku Gilot była wyczerpana i nieszczęśliwa, a Picasso okazał się nieczuły i obojętny wobec jej złego stanu zdrowia. Chorowała, bo nigdy nie pozwalał jej odpocząć.
W końcu zdecydowała się odejść pomimo groźby rzuconej przez Picassa: „Idziesz prosto na pustynię”. Weszła w ten związek świadoma tego, co robi i tak samo z niego wyszła. Wiedziała, że po rozstaniu, Paryż stanie się dla niej toksycznym środowiskiem, dlatego też przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie mieszka do dziś. Ma dziewięćdziesiąt dziewięć lat i nadal maluje – przetrwała żywioł, jakim był Picasso. Oprócz dorobku malarskiego, Gilot znana jest także z publikacji pięknych i fascynujących wspomnień z okresu spędzonego z artystą – książki, której wydanie Picasso bezskutecznie próbował uniemożliwić w 1964 roku. Chciał walczyć z Gilot i nie rozumiał, dlaczego nie może wygrać.
Znacząca jest jego opinia, że kobiety mogą być „albo boginiami, albo wycieraczkami” – mizoginiczne poglądy nie pozwoliły mu ze zrozumieniem wejrzeć w filozofię Gilot, która twierdziła, że „to, że kobiety powinny zawsze ustępować, jest zupełnie błędnym przekonaniem. Dlaczego miałyby to robić? To zupełnie nie dla mnie. Ale może takim myśleniem wyprzedziłam trochę moje pokolenie”.
Odkąd się rozstali, Gilot rozmawiała z Picassem tylko raz. Odbyło się to zaraz po publikacji jej książki, przez telefon. Po wyprowadzce z Paryża artystka osiągnęła wiele, a o swoich sukcesach mówiła głośno, by nie pozostać w cieniu byłego partnera. Nie udało się jej jednak uciec od tego, że jednym z wielkich zwycięstw jej życia stało się bycie jedyną kochanką, która wymanewrowała samego Picassa.

 
Wesprzyj nas