Książka „Teraz tu jest nasz dom” Barbary Gawryluk, to kierowana do najmłodszych czytelników opowieść o rodzinie zmuszonej do ucieczki z własnego kraju w wyniku wojny. Publikacja ta pozwala zrozumieć dzieciom na czym polega sytuacja uchodźców i spojrzeć z empatią na ich położenie.


W jaki sposób człowiek staje się uchodźcą, dlaczego decyduje się opuścić własny dom, czym jest dla niego taka wymuszona przeprowadzka w inne miejsce – to wszystko są pytania, na które dzieciom niełatwo jest znaleźć odpowiedzi. Książkę pozwalającą się z nimi zmierzyć napisała Barbara Gawryluk, przedstawiając w niej historię Romka, Mikołaja i Natalki, rodzeństwa, które wraz z rodzicami uciekło przed wojną z Doniecka do Polski.

Książeczka ta, zilustrowana w sugestywny sposób przez Macieja Szymanowicza, pozwala małym czytelnikom wczuć się w emocje dzieci, zmuszonych do ukrywania się w schronach, nagłego opuszczenia domu, pozostawienia swoich ulubionych zabawek, wyruszenia w drogę przez niebezpieczne tereny, na których niegdyś znajome budynki i miejsca zostały zamienione już przez ostrzał wroga w przerażającą plątaninę metalu, gruzów i szkła.

Choć wydaje się, że przetrwanie takich doświadczeń jest najtrudniejszą składową doświadczenia uchodźcy, to Barbara Gawryluk uzmysławia swoją opowieścią, że adaptacja w innym kraju
i zmierzenie się z negatywnym nastawieniem ludzi w nowym miejscu zamieszkania, może być równie trudne. Jedni udzielają uchodźcom wsparcia, a inni? Niekiedy wręcz przeciwnie.

Pisarka opowiadając o złośliwych docinkach innych dzieci wobec małych uchodźców zachęca czytelnika refleksji nad tym jak on sam by się czuł, gdyby przyszło mu zmierzyć się z podobną sytuacją. Czy wówczas naigrywanie się z akcentu i pochodzenia byłoby zabawne?

Książka „Teraz tu jest nasz dom” jest jedną z cyklu „Wojny dorosłych – historie dzieci” publikowanego nakładem Wydawnictwa Literatura. Inne tytuły w tej serii, zgodnie z jej nazwą, poruszają w sposób adekwatny dla najmłodszych odbiorców, trudne tematy związane z wojnami i niepokojami – współczesnymi i tymi w przeszłości, których bezbronnymi ofiarami są właśnie dzieci. Wanda Pawlik

Barbara Gawryluk, Teraz tu jest nasz dom, Ilustracje: Maciej Szymanowicz, Wydawnictwo Literatura, Premiera: 31 maja 2016
 
 

Barbara Gawryluk
Teraz tu jest nasz dom
Ilustracje: Maciej Szymanowicz
Wydawnictwo Literatura
Premiera: 31 maja 2016
 
 

Romuś, już późno. Wstawaj do szkoły! – słyszałem, jak mama przygotowywała śniadanie w kuchni. Ale nie chciałem, żeby ten dzień się zaczął. Najchętniej zawinąłbym się w kołdrę i z powrotem usnął. Nie cierpiałem tej nowej szkoły.
Kiedy pierwszego dnia zjawiliśmy się w niej z mamą i Mikołajem, mój młodszy brat był przerażony. Okazało się, że zerówka miała zajęcia na parterze w dużej kolorowej sali. A on myślał, że będzie niedaleko mnie.
Do szatni zszedł po nas wysoki brodaty nauczyciel.
– Dobrze, że jesteście – powitał nas. – Dobryj deń. Jestem wychowawcą Romana – powiedział do mamy. – Mikołaja zaraz zaprowadzimy do jego pani. – A potem znowu zwrócił się do nas: – Rozumiecie, co mówię?
No jasne, że rozumieliśmy.
– U nas w rodzinie wszyscy mówią po polsku – wyjaśniła mama. – Z tym nie będzie kłopotu.
– A to niespodzianka! – uśmiechnął się wychowawca. – A ja się nawet nauczyłem kilku słów po ukraińsku. Jesteście pierwszymi uczniami z Ukrainy w naszej szkole. A gdzie się nauczyliście mówić po polsku?
– My z mężem studiowaliśmy przed laty w Polsce, w Krakowie, mąż pochodzi z polskiej rodziny, w domu na Ukrainie też często rozmawialiśmy po polsku. A dzieci uczyły się języka w ośrodku, kiedy przyjechaliśmy z Doniecka.
– Na pewno spodoba wam się w naszej szkole – wychowawca popatrzył na Mikołaja. – Chodź, odprowadzę cię do zerówki.
Mikołaj trzymał mnie cały czas za rękę.
– A w Doniecku jest wojna – powiedział cicho.
W mojej klasie od początku najbardziej wkurzali mnie Adrian i Damian. Siedzieli w ławce przede mną, co chwilę się odwracali i robili głupie miny.
– Romuś, może czegoś nie rozumiesz? Może trzeba ci coś wytłumaczyć?
Ciągle tak gadali, a ja dobrze wiedziałem, że robią mi na złość. Od razu pierwszego dnia nasz pan uprzedził całą klasę, że nie najlepiej mówię po polsku, że trzeba mi pomagać, że czasem mogę czegoś nie zrozumieć. W ten sposób wszyscy dowiedzieli się, że przyjechałem z Ukrainy i właśnie wprowadziłem się do bloku na osiedlu.
– Ale ci nie dokuczają? – dopytywali się rodzice. – Nie przezywają?
Jak im to powiedzieć? Jak wytłumaczyć? Musieliby zobaczyć te głupie uśmiechy. I usłyszeć te zaczepki za plecami:
– O, Ruski!

 
Wesprzyj nas