Historia odizolowanych od reszty świata Wysp Galapagos rozbudza wyobraźnię. Opisał ją w reportażu popularnonaukowym Henry Nicholls, pozwalając każdemu czytelnikowi zajrzeć w ten zagadkowy zakątek.



Stworzenia, jakich nie widywano nigdzie indziej, żyjące pośród iście księżycowych krajobrazów sprawiały niezwykłe wrażenie na każdym przybyszu, który zawitał w rejon Wysp Galapagos. Niegdyś nazywano je Wyspami Zaczarowanymi, gdyż dla ludzi minionych epok cuda i dziwy, jakie napotykali schodząc ze statków na stały ląd, bliskie były postaciom z legend i baśni.

Wyspy te, przyciągające ludzi od stuleci, za sprawą gatunków endemicznych opisano już na wiele sposobów. Krótki acz treściwy reportaż popularnonaukowy na ich temat stworzył Henry Nicholls. Lektura jego książki zatytułowanej “Galapagos. Historia naturalna” nie zajmuje wiele czasu a jednocześnie przekazuje liczne, ciekawe informacje na temat dziejów tego obszaru i jego niezwykłych zwierzęcych mieszkańców, niespotykanych nigdzie indziej.

Nicholls podkreśla w nim, jak bardzo znaczące i inspirujące jest to miejsce. Nie powiela dobrze znanych opowieści o przybyciu Karola Darwina na Galapagos, ale skupia się na konsekwencjach wizyty tego oraz wielu innych badaczy, sprowadzających się – mówiąc w bardzo dużym skrócie – do zmiany sposobu myślenia o gatunkach żyjących na Ziemi i procesach zachodzących w przyrodzie, jak również do postrzegania samego archipelagu. Jedną z nich stało się objęcie 97% jego obszaru ścisłą ochroną pod postacią parku narodowego, co zdarzyło się z okazji setnej rocznicy opublikowania fundamentalnego dzieła „O powstawaniu gatunków” czyli w roku 1959.

Charakterystyczny dla książki Nichollsa jest potoczysty, przystępny język, którym posługuje się autor. To żywa, barwna opowieść, nie mająca w sobie nic z podręcznikowej nudy, a jednocześnie pełna faktów splecionych w porywającą całość. Rozpościera się ten reporterski pejzaż od najdawniejszych dziejów Galapagos po współczesność wysp, dzięki czemu zyskuje istotny walor aktualności.

Podjęta przez autora konwencja komunikacji z czytelnikiem wręcz zachęca odbiorcę do podjęcia działania. Henry Nicholls tłumaczy jakiej ochrony potrzebują dziś wyspy, w jaki sposób każdy z nas może stać się ich ambasadorem, począwszy od informowania w swoim lokalnym otoczeniu o potrzebach w zakresie ochrony tamtejszej przyrody i akcjach prowadzonych w tej sprawie, aż po osobisty udział w działaniach wolontariackich na miejscu, co także – we współpracy ze zweryfikowanymi organizacjami charytatywnymi działającymi na wyspach – jest możliwe.

Dla tych czytelników, którzy woleliby po prostu nacieszyć oczy odwiedzając ów dom najdziwniejszych gatunków, dziennikarz także przygotował garść wskazówek, przydatnych w przypadku organizowania podróży. Pomogą one uniknąć niepożądanych działań i niemądrych decyzji w kwestii zwiedzania archipelagu, obleganego przez turystów z całego świata, pragnących zobaczyć niesamowite zwierzęta i krajobrazy. Nicholls przypomina o tym, że trzeba to robić z ostrożnością i rozwagą: „Cokolwiek zrobicie, nigdy nie sądźcie, że Galapagos jest nam dane raz na zawsze” – konkluduje, zamykając swoją opowieść. Agnieszka Kantaruk

Henry Nicholls, Galapagos. Historia naturalna, Przekład: Jerzy Wołk-Łaniewski, Seria: Terra incognita, Wydawnictwo W.A.B., Premiera: 29 marca 2017
 

Galapagos. Historia naturalna


Galapagos. Historia naturalna

Henry Nicholls
Galapagos. Historia naturalna
Przekład: Jerzy Wołk-Łaniewski
Seria: Terra incognita
Wydawnictwo W.A.B.
Premiera: 29 marca 2017
 
 

Od tłumacza
Chciałbym serdecznie podziękować Autorowi za szybkie, życzliwe i wyczerpujące odpowiedzi na pytania nurtujące mnie podczas prac nad przekładem, a wręcz uaktualnienie pewnego fragmentu w związku z rozwojem wydarzeń od chwili ukazania się wersji anglojęzycznej. Mam nadzieję, że Czytelnik odnajdzie w polskim wydaniu autentyczną pasję, z którą Autor opowiada o tym niesamowitym archipelagu. Jeśli nie – biorę winę na siebie.
JWŁ

Od autora
Na przestrzeni ostatnich kilkuset lat wiele wysp było nazywanych i przemianowywanych, a niektóre z nich zmieniały tożsamość ponad dziesięć razy. Aby uniknąć dodatkowego zamieszania, posługuję się współczesnym nazewnictwem ekwadorskim, chyba że odstępstwo od tej zasady jest absolutnie konieczne.

Prolog

Rankiem 7 grudnia 1941 roku Japończycy zbombardowali bazę marynarki Stanów Zjednoczonych w Pearl Harbor na Hawajach, co wywołało reakcję w postaci zaangażowania całej amerykańskiej potęgi w II wojnę światową. Skutkiem ubocznym stało się otwarcie odizolowanych wysp Galapagos na resztę świata. Archipelag Galapagos znajduje się we wschodniej części Oceanu Spokojnego – siedzi okrakiem na równiku około dziewięciuset kilometrów na zachód od wybrzeży Ameryki Południowej. Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych było to idealne miejsce na założenie bazy wojskowej pozwalającej bronić Kanału Panamskiego – szlaku o żywotnym znaczeniu strategicznym – przed niemieckim bądź japońskim atakiem. Władze Ekwadoru, aczkolwiek niechętnie, zgodziły się przyznać Amerykanom dostęp do wysp Galapagos „w celu założenia wszelkich koniecznych instalacji wojskowych”5.
Na archipelag składa się trzynaście większych wysp, od okrągłej Genovesy (o średnicy niespełna pięciu kilometrów) po przypominającą kształtem konika morskiego Isabelę (od głowy do ogona długą na ponad sto trzydzieści kilometrów). Pozostałe mniejsze wyspy, wysepki i pojedyncze skały należące do archipelagu – jest ich ponad setka – były zupełnie nieprzydatne dla budowy bazy wojskowej. Biuro Wywiadu amerykańskiego Departamentu Marynarki Wojennej prędko sporządziło raport na temat Galapagos: zinwentaryzowano zasoby słodkiej wody (źródła, jeziora, strumienie, studnie, kałuże), ścieżki i drogi, podano szczegóły dotyczące osiedli ludzkich i ich mieszkańców, wskazano miejsca nadające się na ewentualne kotwicowiska dla okrętów, wodnosamolotów i okrętów podwodnych, a także najodpowiedniejsze tereny pod założenie lotniska. Ów tajny raport wskazywał dwa ewentualne miejsca pod lądowisko na Baltrze, jednej z mniejszych wysepek usytuowanych pośrodku archipelagu, przy czym dodano, że „obydwa wymagałyby znacznych prac terenowych”6.
Do kwietnia 1942 roku skruszoną skałę wulkaniczną wyrównano i zalano gorącym asfaltem. Pierwszy pas startowy był gotowy na przyjęcie pierwszego samolotu. Miesiąc później na miejsce przybyły wojska amerykańskie i pas pozostawał w użytku aż do czasu, gdy po zakończeniu wojny Ekwadorczykom udało się wyprosić Amerykanów ze swojego terytorium.
Cały ten epizod jest ważnym momentem w osobliwych dziejach wysp, przetarto bowiem szlak – i to całkiem dosłownie – do pojawienia się na Galapagos komercyjnych połączeń lotniczych (chociaż przybysze lądujący dzisiaj na Baltrze korzystają z drugiego, mniej wyboistego pasa, zbudowanego po przeciwnej stronie wyspy). Nim jednak Stany Zjednoczone opuściły tę placówkę, prezydent Franklin Delano Roosevelt przedstawił swoją wizję dotyczącą przyszłości archipelagu. Z notatki skierowanej do sekretarza stanu Cordella Hulla w lutym 1944 roku jasno wynika, że wyspy Galapagos miały dla prezydenta znaczenie. „Na archipelagu tym występują najdawniejsze formy życia zwierzęcego i dlatego powinno się go po wieczne czasy zachować jako coś na kształt międzynarodowego parku narodowego” – napisał7. „Interesuję się tą sprawą od sześciu czy siedmiu lat i będę gotów umrzeć w spokoju, jeżeli Departament Stanu zdoła coś w tej sprawie zdziałać!” – ponaglał jakiś czas potem8.
Pechowo dla Roosevelta, który umarł rok później, na krótko przed zakończeniem działań wojennych, nie dane mu było doczekać dnia, gdy to pragnienie się spełniło. Z czasem jednak władze Ekwadoru dojrzały do pomysłu objęcia wysp ochroną i dzisiaj archipelag Galapagos jest ważny dla wszystkich. Dla swoich mieszkańców – roślin, zwierząt i ludzi, których życie od niego zależy. Dla Ekwadoru – którego przemysł turystyczny na nim się opiera. Dla setek tysięcy nie-Ekwadorczyków, którzy mieli szczęście go odwiedzić. Jest wreszcie ważny dla reszty świata jako system modelowy (przez wzgląd na to, czego jeszcze możemy się na jego przykładzie nauczyć).
Tę ostatnią myśl pozwolę sobie rozwinąć.
Krajobraz wysp jest zarazem nieprzyjazny i piękny; tamtejsza dzika przyroda – niezbyt obfita, lecz robi wielkie wrażenie. Naukowcy zidentyfikowali ponad cztery tysiące gatunków autochtonicznych dla archipelagu, z czego około 40 procent jest endemicznych, czyli można je spotkać tutaj i tylko tutaj. Ale nie tylko te 40 procent, czyli 1,6 tysiąca gatunków, zawdzięcza wyspom Galapagos istnienie. Obecnie ową konstelację porozrzucanych wysepek zamieszkuje około trzydziestu tysięcy ludzi, których życie – bezpośrednio lub pośrednio – zależy od integralności ekosystemu i zasilanej przez niego, opartej na turystyce gospodarki.
Ekwador przejawia głęboką troskę o ten „nieziemski” skrawek swego terytorium, który uzyskał w 1832 roku. Jak na swą niewielką powierzchnię (zajmuje niespełna 2 procent obszaru Ameryki Południowej), Ekwador może się poszczycić imponującą gamą siedlisk, co czyni go jednym z najbardziej różnorodnych biologicznie krajów na świecie (uważa się na przykład, że żyją tu przedstawiciele bez mała połowy wszystkich gatunków ptaków na kontynencie południowoamerykańskim). Jeżeli jednak chodzi o międzynarodową turystykę, wszystkie inne ekwadorskie atrakcje nie mogą się równać z magnetyzmem Galapagos. Dla wielu podróżnych archipelag to jedyny powód, by w ogóle odwiedzić Ekwador.
Kto miał szczęście wybrać się na Galapagos, zapewne zachowa tę wyprawę jako jedno z najważniejszych wspomnień w życiu. Zwierzęta nie okazują uprzedzeń ani strachu, akceptują ludzi takich, jacy są – widzą w nas po prostu jeszcze jeden gatunek usiłujący przetrwać w tym niegościnnym otoczeniu. Doświadczenie harmonii z naturą jest tak poruszające, że może zmienić bieg ludzkiego życia, wpłynąć na to, jak postrzegamy nasze miejsce na Ziemi i jak postępujemy względem innych jej mieszkańców (tych należących i tych nienależących do rodzaju ludzkiego). Odkąd przed niespełna pięćdziesięciu laty zaczęto odwiedzać archipelag w celach turystycznych, „Zaczarowane Wyspy” ujrzało ponad 1,5 miliona osób9. W 2003 roku stałem się jedną z nich, a wyprawa natchnęła mnie do napisania mojej pierwszej książki, w której opowieść o najsłynniejszym mieszkańcu Galapagos (żółwiu słoniowym o imieniu Samotny George) wykorzystałem jako pretekst do analizy wyzwań stojących przed obrońcami przyrody – na archipelagu i nie tylko. Później jeszcze tam wracałem, niemniej jednak kontakt z wyspami utrzymuję głównie na odległość: w dalszym ciągu piszę o Galapagos, zostałem ambasadorem fundacji Galapagos Conservation Trust oraz redaktorem naczelnym wydawanego przez nią pisma „Galapagos Matters”. Praktycznie nie ma dnia, bym nie myślał o tych wspaniałych wyspach.
Jeżeli nawet nie mieliście okazji ich odwiedzić, los wysp Galapagos i tak nie powinien wam być obojętny. Istnieją po temu rozliczne powody. Archipelag wyróżnia się na tle innych miejsc, w których działalność człowieka wywarła niszczycielski wpływ na ekologię. Spośród wspomnianych czterech tysięcy rodzimych gatunków zaledwie siedemnaście uznano za wymarłe10. Czyni to Galapagos najbardziej dziewiczym archipelagiem w strefie międzyzwrotnikowej. Leży tak bardzo na uboczu i jest tak bliski stanowi naturalnemu, że gdy brodząc w wodzie, dochodzi się do brzegu którejś z jego wysp, można odnieść wrażenie, że jest się pierwszym człowiekiem, który to czyni. W coraz bardziej niespokojnym świecie miejsca takie jak Galapagos, gdzie można liczyć na podobne przeżycia, przyjdzie nam jeszcze bardziej cenić.
Sęk w tym, że niewiele ich już zostało.
Jest też inny, bardziej dalekowzroczny powód, dla którego powinniśmy cenić Galapagos, choćby na odległość. Stosunkowo prosta i praktycznie nietknięta przyroda archipelagu czyni go doskonałym miejscem do poznawania zależności między różnymi gatunkami, niezaburzonych ingerencją człowieka. W szczególności oddalenie Galapagos od kontynentu południowoamerykańskiego przy jednoczesnej bliskości wysp względem siebie stwarza idealne warunki do wykrywania pochodzenia nowych gatunków. Galapagos pozostaje jednym z najlepszych miejsc do badania procesu ewolucji w terenie i tego, jak dobór naturalny może doprowadzić do pojawienia się biologicznej nowinki.
Kolejnym powodem, by obdarzyć wyspy Galapagos szczególną atencją, jest ich wkład w rozwój przemyśleń Karola Darwina na temat ewolucji. Dzięki przyrodnikom zainspirowanym Darwinem, za sprawą szeregu związanych z nim rocznic, a także przez naszą słabość do prostych historii archipelag Galapagos splótł się w świadomości z zagadnieniem Darwinowskiej teorii ewolucji. Poznawanie Galapagos przy tej okazji jest też świetnym sposobem na poznanie prawdopodobnie najsilniej inspirującej koncepcji w dziejach człowieczej myśli. Zięby Darwina śmigają po szkolnych klasach od dziesięcioleci niczym ptasi głosiciele potęgi ewolucji drogą doboru naturalnego.
Wyspy Galapagos stały się modelem badawczym dla Darwina, obecnie zaś są modelem dla każdego, kogo obchodzi nasza przyszłość. Pomimo ich stosunkowo nienaruszonej kondycji trzeba mieć świadomość, że człowiek wywarł na archipelag głęboki wpływ, zjadając setki tysięcy tamtejszych żółwi, karczując wyżynne zarośla, aby zrobić miejsce pod gospodarstwa rolne, i wprowadzając obce gatunki, co miało druzgocące konsekwencje dla gatunków rodzimych. Z drugiej strony w ostatnim stuleciu zrobiono też wiele dobrego, przede wszystkim należy tu wspomnieć o ustanowieniu w 1959 roku parku narodowego, który zajmuje 97 procent powierzchni lądowej archipelagu, o utworzeniu Rezerwatu Morskiego Galapagos w 1998 roku oraz o działaniach ekorestytucyjnych, które zaliczają się do najambitniejszych na świecie.
W ostatnich latach coraz więcej mówi się o Galapagos w kontekście inspirującej, sprzyjającej przemianom roli, jaką archipelag miałby odgrywać jako doskonałe poletko doświadczalne dla procesów tak zwanego zrównoważonego rozwoju. Do tej pory dysponujemy zaledwie garstką przykładów sugerujących, że rodzaj ludzki zdolny był się rozwijać, nie powodując przy tym zniszczeń – i są to przykłady sytuacji o stosunkowo małej skali. Galapagos to decydujący sprawdzian dla naprawdę ważnej idei. Czy nawet w przypadku archipelagu legitymującego się stemplem Światowego Dziedzictwa UNESCO, korzystającego z dobrodziejstw marki, jaką stało się nazwisko Darwina, mogącego liczyć na solidne wsparcie międzynarodowe i stale zasilanego strumieniem dolarów z turystyki, rodzaj ludzki naprawdę nie potrafi zaspokoić pragnień obecnego pokolenia, nie szkodząc przy tym potrzebom przyszłego? Wyspy Galapagos są tak istotne, ponieważ to, co się dzieje na tym archipelagu, daje autentyczny, niemożliwy do podrobienia wgląd w przyszłość, jaka czeka nasze dzieci, nasze wnuki i nasz gatunek.

* * *

Moją opowieść o Galapagos uporządkowałem według historii naturalnej, z której archipelag słynie. Zaczynamy więc od wulkanów, bez nich bowiem wyspy w ogóle by nie powstały. Ponury, nakrapiany zastygłą lawą krajobraz przedstawia się bez wątpienia imponująco. Biskup Panamy, który w 1535 roku jako jeden z pierwszych ludzi postawił stopę na Galapagos, odniósł wrażenie, jak gdyby to Bóg zesłał na okolicę deszcz głazów. Wszelka gleba, jaką można tam napotkać, „jest jak żużel, nic niewarta, nie zdoła bowiem wyrosnąć na niej choćby licha trawka, a jedynie trochę ostów” – pisał11. Równo trzysta lat później Darwin zastał okolicę równie nieprzyjazną. Niezrażony, zaczął odłupywać odsłonięte warstwy lawy, zbierając próbki skały wulkanicznej. W swych przemyśleniach wyprzedzał w czasie pojęcia wędrówki kontynentów, płyt tektonicznych i głęboko położonych, niezwykle rozgrzanych plam gorąca, które wspólnie odpowiadają za zaistnienie tego osobliwego tworu znanego jako Galapagos.
Następnie przyglądamy się królestwu morskiemu, buzującemu w bogatych w substancje odżywcze wodach wokół archipelagu. Amerykański przyrodnik i odkrywca William Beebe był pierwszym człowiekiem, który niemal sto lat temu zanurkował w wodach Galapagos, i to właśnie przez hartowane szkło wizjerów jego pękatego hełmu po raz pierwszy ujrzeliśmy fascynujący świat skryty pod tamtejszymi falami. To również w pobliżu Galapagos naukowcy po raz pierwszy sfotografowali rozpadliny w dnie oceanu i znaleźli oznaki – niezwykłe oznaki – życia toczącego się parę kilometrów pod powierzchnią wody. Wszystkie te bogactwa mieszczą się w Rezerwacie Morskim Galapagos. Spotkamy tam, rzecz jasna, ryby, w tym spektakularne, rozległe ławice rekinów młotów. Ale Galapagos to także dom dla żółwi morskich, lwów morskich, kotików, delfinów i wielorybów.

 
Wesprzyj nas