Seth Sorenson został pozbawiony pamięci i wszelkich wspomnień. Nie wie, kim jest, kim są istoty i ludzie, z którymi się spotyka, i kto mówi mu prawdę, a kto kłamie po to, by wykorzystać go do swoich celów. Nie pamięta, kim był.


Chłopiec trafia do Podziemnej Dziedziny. Jego opiekunem staje się mroczny jednorożec Ronodin, który stara się przekonać Setha do wykorzystywania swoich mocy, ale w celach, które ostatecznie szkodzą tym, których chłopiec kochał najbardziej.

Kendra robi wszystko, by odnaleźć brata. Zadanie to nie jest łatwe – musi walczyć o kolejny smoczy azyl, jednocześnie walcząc o brata i jego tożsamość. Zadanie wydaje się niezwykle trudne, ale czy niemożliwe? Czy zgodnie z życzeniem Celebranta, Króla Smoków, nastąpi nowa, wieczna era smoków? Czy Seth i Kendra zdołają się odnaleźć i wspólnie pokonać mroczne moce?

***

To nie będzie trudne. Wasza teleportacja do świata magii uda się natychmiast. Wiecie dlaczego? Ponieważ jesteście w posiadaniu najwspanialszej wyobraźni jaką znam. Podobną ma On, Brandon, który czeka na Was za plecami Smoczej Straży. To właśnie tam, na styku światów, rozegra się interesująca historia, której ważną częścią staniesz się Ty. Odwagi! I pamiętaj, byś nie musiał poświęcić własnej tożsamości. Tak jak Seth. Polubisz go na pewno. Bo to on pierwszy odnalazł odpowiedź na pytanie: Dlaczego ktoś kto niesie światło, zaczyna szukać cienia?
Katarzyna Stoparczyk

Brandon Mull
Pan Widmowej Wyspy
Przekład: Rafał Lisowski
seria Baśniobór. Nowe Przygody: Smocza Straż tom 3
Wydawnictwo Wilga
Premiera: 20 maja 2020
 
 


Rozdział 1. Pod

Ronodin otworzył drzwi bez pukania.
– Podkról chce się z tobą zobaczyć.
Zaskoczony Seth podniósł wzrok znad biurka, na którym właśnie wprawiał w ruch monetę. Ronodin zlecił mu lekturę grubej księgi o widmach, co zapowiadało się nawet ciekawie, jednak potem Seth zderzył się z długaśnymi rozdziałami napisanymi archaicznym językiem. Próbował przeskakiwać strony, ale i tak nie znalazł nic interesującego.
– Kim jest Podkról? – zapytał.
– Naszym gospodarzem. Zajmujemy teraz niewielką część jego siedliska. Nie czytasz.
– Próbowałem.
– Jak długo?
– Każda minuta ciągnęła się jak godzina. Ciesz się, że jeszcze nie śpię.
Ronodin spojrzał na księgę, marszcząc czoło.
– Dotarcie do ciekawszych fragmentów zajmie ci pewnie trochę czasu.
– Może mi je streścisz? – poprosił Seth z nadzieją w głosie.
– Później. – Ronodin skrzyżował ręce na piersiach.
Był przystojnym młodym człowiekiem ubranym na czarno i zawsze sprawiał wrażenie pewnego siebie. Seth znał go od niedawna. Nie łączyła ich długa historia. W zasadzie Setha z nikim nie łączyła długa historia. Sięgał pamięcią nie dalej niż dzień wstecz, a jego pierwszym wspomnieniem była komnata w jakimś zamku i dziewczyna o imieniu Kendra, twierdząca, że jest jego siostrą. Wkrótce potem pojawił się Ronodin i parę innych osób, w tym magiczny krasnal. Odbyła się niezrozumiała dla Setha konfrontacja i chłopiec został teleportowany do innego zamku, gdzie złapała go wielka drewniana kukła. Następnie przetransportowała go przez beczkę do miejsca pod ziemią, w którym się teraz znajdował. Przebywał tu dopiero od kilku godzin.
– Ta sprawa z Podkrólem to może być poważny problem – mówił dalej Ronodin. – Miałem nadzieję, że nie będziesz się musiał z nim spotykać.
– Nie polubi mnie? – spytał Seth.
Ronodin uśmiechnął się pod nosem.
– Nawet więcej niż polubi. Będzie cię łaknął. Jest głodny wszystkich żywych istot, a szczególnie tych, które posiadają mroczne moce.
– To król podziemia?
– Król Podziemnej Dziedziny – wyjaśnił Ronodin poważnym tonem. – Włada wszystkimi nieumarłymi.
– Takimi jak zombi? I widma? – Seth znowu zerknął na czarną księgę. – Może trzeba było więcej poczytać…
– Jeśli coś powinno być martwe, ale nie jest, Podkról zazwyczaj ma nad tym władzę. Przebywanie w jego obecności jest niezwykle niebezpieczne. Ja byłem do tego zmuszony tylko pięć razy, a znam go od wieków.
– To dlaczego ja mam ryzykować?
– Prosił o ciebie.
– A gdybym po prostu się wymknął?
Ronodin westchnął.
– Przede wszystkim, to by się nam nie udało. Tu, w swojej domenie, Podkról ma olbrzymią moc. I już zwrócił na ciebie uwagę. Poza tym, potrzebujemy dostępu do jego tuneli. Podziemna Dziedzina łączy się z twoim światem w wielu zaskakujących miejscach, a to ułatwia podróżowanie.
Seth wpatrywał się w Ronodina. Jak zareagować? Od czego w ogóle zacząć? Wyglądało na to, że jest zakładnikiem króla podziemi. A Ronodin? Czy był sprzymierzeńcem Setha, czy raczej porywaczem? Chłopiec westchnął. Może sam sobie zasłużył na taki los. Nie mógł mieć pewności. Kimkolwiek był w czasach, których nie pamiętał, najwyraźniej wiódł interesujące życie.
– Nie patrz tak na mnie – powiedział Ronodin. – Czasami trzeba znieść trochę nieprzyjemności, żeby przetrwać. Bywałeś już w gorszych sytuacjach.
– Nie przypominam sobie.
– Nie pamiętać… Dla mnie to byłaby prawdziwa ulga. Zacząć życie od nowa z czystym kontem, bez ciężaru dawnych pomyłek.
– Przecież mogę być kimkolwiek.
– Nie kimkolwiek – poprawił go Ronodin. – Jesteś zaklinaczem cieni. Władasz tajemną mocą. Umiesz rozmawiać z widmami i dławić ogień.
Seth wiedział, że naprawdę posiada te moce, ponieważ nawet w tym krótkim czasie, który razem spędzili, Ronodin dał mu możliwość ich użycia. Podobno potrafiłby też mu pomóc w ich rozwinięciu.
– A ty jesteś jednorożcem? – spytał chłopiec.
– Pod ludzką postacią – odpowiedział Ronodin. – Nie każ Podkrólowi na siebie czekać. To mogłoby ci tylko zaszkodzić.
Seth próbował się uspokoić. Bez wspomnień trudno mu było zrozumieć swoje położenie. To, że musi się mierzyć z konsekwencjami, których nie rozumie, wydawało mu się nieuczciwe. Jak on się w to wszystko wpakował? Miał wrażenie, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. W tym momencie najlepsze rozwiązanie to chyba dowiedzieć się jak najwięcej i spróbować przeżyć.
– Nie mam wyboru – stwierdził.
– W tej kwestii nie masz – przyznał Ronodin.
– Ja nie jestem złą osobą.
– Skąd wiesz?
– Po prostu to wiem.
– Ja też nie jestem. Ale obaj pochodzimy z zewnątrz.
– I mieszkamy w podziemnym siedlisku króla zombi?
– Jesteśmy tutaj gośćmi. Chodź za mną.
Ronodin wyszedł, nie oglądając się za siebie. Seth się zawahał, a potem ruszył za nim. Musiał podbiec, żeby go dogonić. Skoro spotkanie było nieuniknione, lepiej iść za radami jednorożca.
– Nie wolno ci patrzeć na Podkróla – poinstruował go Ronodin. – Spojrzeć na niego to dołączyć do nieumarłych.
– Zostałbym zombi?
– Albo i gorzej. Wejdziesz do komnaty plecami do króla. Będziesz miał zamknięte oczy. Nie otworzysz ich nawet na chwilę ani się do niego nie odwrócisz. Choćby nie wiem co. Zrozumiano?
– A jeśli mnie podejdzie?
– Przebywamy w jego domenie. Jeśli Podkról zapragnie twojej śmierci, to zginiesz. Jeśli zechce, abyś dołączył do nieumarłych, niewiele będzie mogło go powstrzymać. Twoim zadaniem jest nie zrobić sobie niepotrzebnie krzywdy. Pamiętaj, nie patrz na niego.
– A jeśli użyję lustra?
– To zadziała co najwyżej w przypadku gorgony, ale nie Podkróla. Zamykasz oczy i stajesz tyłem.
– Nigdy go nie widziałeś?
– Gdybym go zobaczył, byłbym teraz nieumarły.
– A jeśli jego tam wcale nie ma? Może to same głośniki?
– Równie dobrze może być chomikiem. Albo potworem wielkim jak góra. Domyślam się, że z wyglądu przypomina swoich poddanych. Rządzi nimi, bo jest jednym z nich.
– Dlaczego chce mnie widzieć?
– Jesteś u niego gościem. I zaklinaczem cieni w czasach, kiedy taki dar stał się niezwykle rzadki. Ale poza tym nie umiem odgadnąć jego intencji.
– Czy jeśli wejdę tyłem, to nie wypadnę niegrzecznie?
– On wie, co trzeba zrobić, żeby z nim rozmawiać i pozostać przy życiu.
Skręcili za róg i ruszyli następnym podziemnym korytarzem. Seth próbował sobie wyobrazić, jak by to było stać się zombi albo widmem. Niedawno razem z Ronodinem spotkał kilka widm – wydawały się nieszczęsnymi istotami, zimnymi i pustymi.
– Czy ja już kiedyś rozmawiałem z Podkrólem? – zapytał Seth.
– Nigdy – odparł Ronodin. – Niewielu miało tę okazję.
– Szkoda, że nie pamiętam, kim jestem.
– Może tak jest lepiej, przynajmniej z perspektywy naszych aktualnych celów. Będziesz dla niego większą zagadką. Zaufaj instynktowi. Nie jesteś taki, jak inni śmiertelnicy. Znasz podstawowe zasady rządzące światem magicznym.
– Wiem, że magiczne stworzenia istnieją naprawdę. Spotkanie z widmami wcale mnie nie zdziwiło. Tak ogólnie to pamiętam widma. To znaczy teoretycznie. Nie przypominam sobie tylko żadnych konkretnych wydarzeń. Nie mam w stosunku do nich żadnych uczuć. Mam trochę informacji, ale żadnych opinii na ich temat. Żadnych skojarzeń, na których mógłbym się oprzeć. Jak mogłem dożyć tego wieku, nic nie kojarząc?
– Seth, straciłeś pamięć. Jeśli wymazaniu uległy przy tym twoje opinie, zobacz, jakie to ma zalety. Z powodu założeń, jakie czynimy, często bywamy ślepi. Teraz masz szansę doświadczyć świata nowymi oczami.
– Może i tak. Co jeszcze powinienem wiedzieć o Podkrólu?
– Im mniej wiesz, tym lepiej, zaufaj mi. Okaż szacunek. Bądź skromny. Bądź do bólu uczciwy. Nie idź na żadne nierozsądne układy. Gódź się na to, co konieczne. Nie patrz na niego.
– To trochę dziwaczne. Tak rozmawiać bez patrzenia.
– Podkról byłby ostatnim widokiem, który ujrzałbyś oczami śmiertelnika – ostrzegł Ronodin. – Troje spośród wielkich monarchów afiszuje się ze swoją potęgą: Król Smoków, Królowa Olbrzymów i Król Demonów. Królowa Wróżek i Podkról są subtelniejsi, a przez to bardziej niebezpieczni. Jeśli mogę ci doradzić jakąś strategię, to bądź zadowolony. Niczego nie pragnij. O nic nie proś. Nieumarli są pełni nienasyconych pragnień. Podkrólowi jak mało komu zadowolenie wydaje się siłą.
– Czy pomoże mi odzyskać pamięć? – zapytał Seth.
Ronodin się zatrzymał.
– Co ci właśnie powiedziałem? Niczego nie pragnij.
– I właśnie dlatego zacząłem się zastanawiać, czego chcę.
– Odłóż te łaknienia na bok. Zamknij wszystkie swoje pragnienia na klucz i wyrzuć go. Zaprezentuj się jako młody zaklinacz cieni, któremu zaoferowałem nauki. Jesteś tutaj, żeby się u mnie szkolić. Nie pragniesz przyśpieszenia tej nauki. Niczego nie pragniesz. Jesteś najprostszym, najbardziej zadowolonym chłopcem na świecie.
– Spróbuję.
– Jeśli on się dowie, czego chcesz, znajdzie sposób, żeby cię skusić. Omamić. Usidlić. Zniszczyć.
– Chcę sobie przypomnieć, kim jestem – powiedział Seth – bez względu na to, czy to przed nim przyznam, czy nie.
– Postaraj się zmienić swoje myślenie na ten temat – poradził Ronodin i ruszył dalej korytarzem. – Od tego może zależeć twoje życie.
– Czy Podkról umie czytać w myślach?
– Prawdopodobnie. Ale wypowiedzenie myśli na głos dodaje im mocy. Czyni je bardziej rzeczywistymi. Wyrzeknij się w jego obecności wszystkich swoich pragnień, a może przeżyjesz.
– Myślisz, że dam radę?
– To zależy głównie od ciebie. – Jednorożec zatrzymał się przed wielkimi czarnymi drzwiami, które ozdobiono wybielonymi czaszkami różnych rozmiarów. Kilka z nich było ludzkich. – Gotowy?
– Nie. Ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
– Żadnego.
Ronodin wyciągnął dłoń i położył palec na czole małej, wąskiej czaszki ze spiczastymi zębami. Na moment zamknął oczy, a kiedy cofnął rękę, drzwi zniknęły. Zza nich wylała się zimna ciemność, która oblała Setha i w okamgnieniu pochłonęła cały korytarz.
Na końcu krótkiej sękatej różdżki z gałęzi ostrokrzewu, którą trzymał Ronodin, zalśniło bladoniebieskie światło. Jej czubek był na tyle jasny, żeby odegnać atramentową ciemność, jednak niezbyt daleko. Chociaż różdżka nie była namacalna, wydawała się szczególnie odporna na światło. Ronodin wręczył ją Sethowi.
– Po co mi światło, skoro nie chcę zobaczyć Podkróla? – zapytał chłopiec.
– Zobaczyłbyś go nawet bez światła, gdybyś tylko spojrzał w jego stronę. Ale przyda ci się ono, żeby nie zboczyć ze ścieżki wyłożonej płytkami. Ta różdżka odpędzi nawet magiczną ciemność. Stąpaj ostrożnie, unikaj dziur i nie zejdź na bok między kości.
– A do tego mam iść tyłem, nie podnosząc wzroku? – upewnił się Seth.
Ronodin uroczyście uścisnął mu rękę.
– Zaczynasz łapać. Ruszaj. – Puścił dłoń chłopca. – Pamiętaj, jeśli coś pójdzie nie tak, jeśli czegokolwiek zapragniesz, będziesz zdany wyłącznie na siebie.
Chłopiec nie wiedział, co odpowiedzieć. Możliwe, że Ronodin próbował rozładować sytuację żartem, bardziej jednak prawdopodobne, że Seth miał pajaca za nauczyciela. Ronodin dał mu znak dłonią, żeby szedł dalej. Chłopiec odwrócił się plecami do ziejącego wejścia i ostrożnym krokiem przeszedł przez nie tyłem. Stąpał powoli, starając się nie podnosić wzroku. Drogę oświetlała mu różdżka, którą trzymał nisko przy ziemi, by widzieć, dokąd iść. Wystarczyło, że zrobił kilka kroków, a ciemność zupełnie pochłonęła Ronodina i drzwi.
Gładkie czarne płytki odbijały niewiele światła. Seth po cichu szedł tyłem. Po jednej stronie drogi z mroku wyłoniły się kości ułożone w nieregularne stosy. Ich biel odznaczała się ostro na granicy wyznaczanej przez światło różdżki. Dotarł do otworu wypełnionego nieprzeniknioną ciemnością, nie szerszego niż hula-hoop. Nawet kiedy zbliżył do niego różdżkę, blask nie docierał w głąb.
Miał nieprzyjemne wrażenie, że z tyłu coś go obserwuje, może nawet się podkrada, nie mógł się jednak obejrzeć z obawy, że przypadkowo zobaczy Podkróla. W mroku poza zasięgiem światła różdżki coś się chyba poruszało, niewidoczne, niesłyszalne, ale przekonująco obecne. Seth czuł niepokój, a potem strach, i chociaż jakaś jego cząstka podpowiadała mu, że to byłby irracjonalny odruch, musiał się mocno powstrzymywać, żeby nie uciec z wrzaskiem w pierwszą lepszą stronę.
Gdy tak sunął powoli po wyłożonej płytkami ścieżce, po jednej stronie zauważył porozrzucane sterty kości. Ominął kilka niewielkich dziur i zastanawiał się, jak długo jeszcze będzie tak szedł. Czy przemierzał komnatę przeciętnej wielkości, czy też droga ciągnęła się kilometrami?
Chodzenie tyłem, a do tego w przygarbionej pozycji, było męczące. Niewiarygodna cichość i bezruch dokoła sprawiały, że Seth czuł się jak w grobie. Tylko szuranie jego stóp mąciło idealną ciszę. Opierał się narastającemu niepokojowi i przerażeniu.
Raz po raz natrafiał na jakieś pojedyncze kości. Omijał je na wszelki wypadek, bo mogły być przeklęte albo skażone. Powietrze było tak zimne, że w blasku różdżki widział kłęby pary własnego oddechu.
Nagle dźwięk suchych słów uderzył Setha bez ostrzeżenia, wślizgnął mu się do uszu i zmroził do głębi.
– Kto wnosi światło w mój mrok? – zapytał głos jakby pradawny, chrypliwy i szepczący.
Seth dostał gęsiej skórki, a jego mięśnie się napięły. Lęk przed tym, co go czeka, minął – przeznaczenie miało się wypełnić już teraz. Musiał powściągnąć ochotę obejrzenia się przez ramię i sprawdzenia, do kogo należy ten suchy głos. Ten, kto przemówił, oczekiwał jednak odpowiedzi.
Chłopiec się wyprostował. Nadal stał z zamkniętymi oczami, odwrócony tyłem do rozmówcy.
– Już sam nie wiem – odpowiedział. – Podobno mam na imię Seth.
– Jesteś ciepły i żywy, młodzieńcze – stwierdził głos, a z każdym wydyszanym przezeń słowem w Secie narastało wrażenie, jakby wyciągały się ku niemu kościste dłonie.
– Bywałem cieplejszy – odparł, starając się zachować spokój. – No i jak na razie faktycznie żyję. Kim jesteś?
– Jestem tu panem. Władcą wszystkich, którzy mieszkają na dole.
– Podkrólem – powiedział Seth.
– Co sprowadza kogoś tak ciepłego w takie zimne miejsce? Dlaczego ktoś, kto niesie światło, szuka cienia?
– To nie była moja decyzja. Sprowadził mnie tu Ronodin.
– Żywi, którzy wkraczają do mojej domeny, muszą dołączyć do nieumarłych.
– Ja tego nie chcę.
– A czego chcesz?
– Tak naprawdę? Odejść stąd.
Podkról zaśmiał się cicho.
– Od chwili, gdy tylko znalazłeś się w mojej domenie, należysz do mnie. Czy nie masz tu żadnego celu?
Seth postanowił, że najlepiej będzie polegać na wskazówkach Ronodina.
– Jestem zaklinaczem cieni. Ronodin mnie uczy.
Czekał w milczeniu. Od strony, z której dobiegał głos, dało się słyszeć delikatny chrobot, jakby ktoś się poruszał.
– Ja mógłbym cię nauczyć o wiele więcej – wychrypiał cicho Podkról.
– Nie wątpię – odparł Seth.
– Jednorożec zna tylko pewien rodzaj ciemności. Ja zaś żyję w miejscu, gdzie ciemność nabiera głębi, gdzie trwa przez czas niezmierzony. Wszelkie światło trwa krótko, Secie, jest tak kruche i ulotne. To zaledwie nikły blask wobec wiekuistej nocy.
– Ja chcę tylko ćwiczyć z Ronodinem – powiedział Seth, trzymając się planu. – Czy mogę tu zostać i się tym zająć?
– Ach. Wypowiedziałeś święte słowa.
– To znaczy zostać chwilowo, na czas nauki.
– Jesteś żywy. Życie oznacza zmianę. Stany tymczasowe. Pragniesz pozostać pod moją ochroną przejściowo, tak jak jednorożec. Czy jesteś odważny?
– Przecież tu przyszedłem.
– Czy jesteś szczerego serca?
– Tak mi się wydaje.
– To, kim możesz się stać dzięki Ronodinowi, ma swoje granice. Czego jeszcze chcesz?
– Tylko uczyć się od Ronodina. – Seth pamiętał, że jego pragnienia muszą być proste. – I nic więcej.
– Mów prawdę.
Chłopiec westchnął.
– Próbuję sobie przypomnieć, kim jestem. Ale na pewno sobie z tym poradzę.
– Zostałeś przeklęty – rzekł Podkról. – W moim królestwie wędrowcy tacy jak ty są mile widziani. A śmiertelni zaklinacze cieni zdarzają się dziś niezwykle rzadko. Odwróć się i spójrz na mnie.
– Wolę nie.
Podkról zaśmiał się ochryple.
– Może pomogłaby iluminacja?
Przez zamknięte powieki Seth wyczuł nowe źródło światła. Czy skoro stał plecami do Podkróla, mógł bezpiecznie podejrzeć? Lekko uchylił powieki i ujrzał, że komnatę wypełnia chłodna biała światłość, która pozwalała dostrzec wszystko, choć bez szczegółów. Znowu mocno zacisnął oczy, tak na wszelki wypadek.
– Jeśli na ciebie popatrzę, nie będę mógł odejść – powiedział.
– Spójrz na mnie, a przetrwasz – szepnął Podkról, lecz jego głos był bardziej przeszywający, niż gdyby krzyczał. – Prędzej niż ty zgasną gwiazdy.
– Ja potrzebuję tylko miejsca, w którym mógłbym się uczyć od Ronodina.
– Pomyśl o mojej koronie… – Słowa docierały do chłopca, jakby ktoś szeptał mu je prosto do ucha, jakby były przeznaczone wyłącznie dla niego. – Mógłbyś mnie zastąpić, młodzieńcze, świetność i potęga nocy byłyby twoje. Stałbyś się panem nieprzeniknionych odmętów dziewiczego mroku, nieskończonej pustki, bez życia i bez śmierci, ponad błahą skończonością słonecznych światów.
– Ja tylko szukam dachu nad głową – odparł Seth. – Chciałbym gdzieś trochę przemieszkać, nic więcej.
– Udzielę ci tu azylu – wychrypiał Podkról. – Każde dobrodziejstwo ma jednak swoją cenę. Robię ci jedną przysługę, oszczędzając marną iskierkę twojego życia, a drugą, dając ci schronienie. W zamian za to zgodzisz się na dwa warunki albo ta iskra zgaśnie tu i teraz. Nie opuścisz mojej domeny, dopóki ja ci na to nie pozwolę, i pomożesz Ronodinowi w uwolnieniu z niewoli kilku moich poddanych. Czy to ci odpowiada?
Seth nie bardzo wiedział, czy ma wybór, jeżeli chce przeżyć.
– Czy kiedykolwiek pozwolisz mi odejść?
– Będę cię wypuszczał na krótko, żebyś wykonywał zadania. Ale ostatecznie, jeśli zapragniesz, obmyślę dla ciebie taką misję, której ukończenie zwróci ci wolność.
– Ile będę musiał czekać na tę misję?
– Obmyślę ją, kiedy ją obmyślę.
Seth nie miał wątpliwości, że nie może liczyć na nic więcej.
– W porządku.
– Umowa stoi – powiedział Podkról.
Chłopiec podskoczył, czując, że na jego nadgarstku zamyka się coś zimnego. Uchylił powiekę i tuż poniżej dłoni zobaczył widmową obręcz kajdan. Półprzeźroczysty łańcuch rozpływał się w powietrzu po pierwszych trzech ogniwach. Obręcz nic nie ważyła, a początkowy chłód szybko ustąpił. Seth spróbował jej dotknąć wolną dłonią, ale palce przeszły na wylot. Kiedy potrząsnął ręką, żeby sprawdzić, czy obręcz jest zamknięta, nie chciała się zsunąć.
– Co mam na ręce? – zapytał.
– Pamiątkę naszej umowy. Teraz reprezentantem mojej woli będzie Ronodin. Wykonuj jego polecenia, jak wykonywałbyś moje.
Seth wiedział, że wpadł w jakąś pułapkę. Ale przynajmniej żył. Oby zostało tak do czasu, gdy zorientuje się, w jakiej batalii bierze udział.
– Rozumiem.
– Ruszaj więc – wychrypiał Podkról, a jego wijące się słowa stawały się coraz cichsze. – I zabierz ze sobą światło.

Rozdział 2. Niespokojna

Mimo że zza grubych zasłon w jej sypialni w Twierdzy Czarnodół prześwitywało słońce, Kendra powinna jeszcze spać. Wszyscy byli zgodni, że potrzebny jej odpoczynek. Przez całą noc walczyła o życie w zamku Burzowa Stanica, aż w końcu zdołała złamać zaklęcie krasnala Humbugla i nie dopuściła do tego, żeby Czarkamień dostał się w ręce smoków. Bardzo długo nie zanosiło się na to, że tę bitwę da się wygrać. Zwycięstwo wydawało się cudem. Udało się powstrzymać ogromne zagrożenie dla świata.
A brat Kendry zniknął.
Seth poświęcił swoją tożsamość, by otworzyć magiczne drzwi. W komnacie po drugiej stronie Kendra użyła magicznej laski, żeby odesłać gdzieś Czarkamień. Gdyby zdobył go Celebrant wraz z towarzyszami, smoki stałyby się zbyt potężne, by je powstrzymać. Wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu Kendra i Seth stanęli na wysokości zadania jako opiekunowie i obronili Gadzią Opokę.
Ale jej brat zniknął.
Po powrocie do Twierdzy Czarnodół, gdy wydawało się, że bitwa dobiegła końca, Mendigo, ożywiona kukła, porwał Setha i zniknął wraz z nim w beczce. Dawniej ta beczka była połączona z drugą, znajdującą się w Baśnioborze. Razem służyły jako portal umożliwiający powrót do domu. Niestety beczka z Baśnioboru zniknęła. To oznaczało, że Seth mógł być teraz niemal wszędzie.
Kendra zrzuciła kołdrę. Jej ciało było zmęczone, ale umysł odmawiał odpoczynku. Opowiedziała już dziadkom Sorensonom o wszystkim, co przychodziło jej do głowy. Kazali jej iść spać i obiecali, że zbadają wszelkie tropy mogące prowadzić do Setha.
Dziewczyna wyszła z pokoju. Korytarz z szarych kamieni był chłodny i ponury. Nie bardzo wiedząc, dokąd się udać, ruszyła w kierunku drzwi na drugim końcu. Kiedy wyszła na światło dnia, otaczające ją masywne budowle i wieże wyglądały w jej oczach jak ruiny. Może lepiej porzucić to miejsce? Czy naprawdę ludzie powinni poświęcać życie, żeby chronić te zakurzone dziedzińce? Czy warto było dla nich stracić brata?
Powłócząc nogami, zeszła po schodach na podwórzec. Zastanawiała się, dokąd powinna się udać. Może w najdalszy kąt najciemniejszego lochu. Albo nad Czarnodół – głęboka czeluść pełna nieumarłych pasowałaby do jej nastroju.
Nieopodal na szczycie muru przechadzał się minotaur Brunwin z toporem wspartym na kudłatym ramieniu. Kendra odwróciła wzrok – na pewno nie mogła liczyć na prawdziwe zrozumienie z jego strony. Przed nią dziedzińcem szedł Nowel. Widok satyra nieco poprawił jej humor. Nowel uwielbiał Setha. Co prawda rzadko kiedy traktował cokolwiek poważnie, ale chyba rozumiał, co straciła.
Przyśpieszyła kroku i zawołała:
– Nowel!
Satyr spojrzał w jej stronę i przystanął.
– Cześć!
– Dziadkowie chcą, żebym spała, ale muszę pogadać.
– Nigdy nie byłem zwolennikiem drzemek na siłę. Kiedy nie możesz zasnąć, wykorzystaj ten czas jak najlepiej: jedz, baw się z przyjaciółmi, oglądaj seriale.
– Możemy pójść do twojego pokoju?
– Żeby zapanować nad snem, ważne jest znalezienie odpowiedniej kryjówki. – Nowel gestem dał znak Kendrze, żeby poszła za nim. – Nawet wyczerpujące popołudnie można przekimać, zwijając się w kłębek gdzieś na ustroniu w stogu siana.
– Ale ja nie chcę spać.
– Nikt nie chce tkwić w łóżku i gapić się w sufit tylko dlatego, że ktoś inny mu kazał – odparł Nowel, kiedy dotarli pod jego próg. Włożył klucz do zamka. – Ukryję cię.
Kendra weszła do środka, a satyr zamknął za nimi drzwi. Dziewczyna podeszła do kanapy i usiadła.
– Jesteś głodna? – zapytał.
– Cały czas martwię się o Setha – powiedziała ze łzami w oczach.
– Ja też, Kendro – przyznał Nowel z troską. – Stracił pamięć?
– Patrzył na mnie jak na kogoś obcego. Jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu.
– To straszne.
– Jego po prostu… nie było. Wystarczył ułamek sekundy. Jeszcze chwilę wcześniej był taki dzielny. A zaraz potem mnie nie poznawał. Dokądś go zabrali. Nie wiemy dokąd. A jeśli porwał go Ronodin? Albo jakaś inna zła osoba? Co będzie, jeśli nafaszerują mu głowę kłamstwami? W tej chwili mój brat jest jak czysta kartka. Jest pusty w środku. Skąd ma wiedzieć, w co wierzyć?
Nowel przykucnął przed dziewczyną.
– Seth już raz stał się tym, kim jest. Czy nie możemy zaufać, że zrobi to znowu?
– Oby. I mam nadzieję, że znajdziemy sposób na cofnięcie tej utraty pamięci. Ale co będzie, jeżeli to się nie uda, a nowy początek pełen złych przykładów i fałszywych informacji sprawi, że Seth odrodzi się skrzywiony? – Kendra bała się wymówić kolejne słowa, bo nawet niewypowiedziane budziły przerażenie. Nie umiała się jednak powstrzymać. – Co będzie, jeśli naprawdę go straciliśmy?
Nowel położył dłoń na jej dłoni.
– Co, jeśli go nie odzyskamy? – mówiła dalej, nie mogąc przestać. – Jeśli go znajdziemy, ale nie będzie chciał wrócić?
Ta myśl była tak straszna, że Kendrze brakowało nawet łez. Czuła się odrętwiała i bezsilna.
– Nie pozwolimy na to – powiedział Nowel. – Czy mamy jakieś poszlaki wskazujące, gdzie może być Seth?
– Dziadek mówi, że czarodziej Vernaz, który pomógł ponownie ożywić Mendiga, ma powiązania ze Sfinksem. Mendigo został odtworzony z drzazg, a potem parę razy trzeba było nad nim pracować, kiedy pojawiały się problemy. Dziadek skontaktował się z Agadem, który szuka wskazówek. Ale tak naprawdę Seth może być wszędzie. Możliwe, że w sprawę zamieszany jest Sfinks. Albo Ronodin czy Humbugiel. Lub ktokolwiek inny.
– Czy Sfinks nie jest teraz po naszej stronie? – spytał Nowel.
– Uczynili go Wiecznym. Podobno od tamtej pory był spokojny. Musiałby zginąć, żeby więzienie demonów zostało otwarte, więc raczej przestał knuć, tak jak kiedyś. Ale to jeszcze nie znaczy, że nie mógł się zbratać ze smokami. Albo że nie wspiera potajemnie innych spraw. Wiemy, że zdarzało mu się już działać z ukrycia.
– Sfinks zawsze był podstępny – podsumował Nowel. – Czy dobrze słyszałem, że Celebrant nie jest już opiekunem?
– Kiedy wypowiedział nam wojnę, Posępny Rycerz pozbawił go tego tytułu. Odkąd Seth zniknął, jestem w Gadziej Opoce jedyną opiekunką. W ciągu paru dni z naszej trójki zostałam tylko ja.
– Trudno ci będzie szukać Setha, jeśli nie opuścisz Gadziej Opoki.
Kendra miała łzy w oczach. Czy mogła powiedzieć Nowelowi o wszystkim, co czuła? O tym, że brat jest dla niej ważniejszy niż Gadzia Opoka? Że gdzieś w głębi serca woli, żeby wszystkie rezerwaty na świecie pogrążyły się w chaosie, jeśli dzięki temu mogłaby odzyskać Setha? Owszem, to oznaczałoby pewnie koniec świata, bo uwolnione magiczne istoty rozpanoszyłyby się po całej planecie, a wtedy Kendra utraciłaby całą rodzinę włącznie z Sethem. Może więc tak naprawdę wcale tego nie chciała, ale w tym momencie chętnie poszłaby na ten układ.
Dotknęła palcami swojego medalionu opiekuna.
– Żałuję, że to moja praca. Wolę znaleźć Paprota i Setha, zamiast niańczyć bandę smoków, które chcą mnie zabić.
– Pełnisz ważną służbę – rzekł Nowel. – Wraz z innymi chronisz ludzi, których kochasz.
Kendra przyjrzała się satyrowi i zobaczyła w jego oczach szczerą troskę.
– Wiem, że bardzo przejmujesz się Sethem.
– Oczywiście. – Uśmiechnął się. – Satyrowie nie udają. Robimy to, co chcemy i kiedy chcemy. Bez względu na to, gdzie ty musisz być, ja nie spocznę, dopóki się nie upewnię, że Seth jest cały i zdrowy. Ale najpierw muszę wrócić do Dorena.
– Babcia wspominała, że Doren i Tess są w Terrabelle.
– To prawda. Zanim zaczęło się to całe zamieszanie w Burzowej Stanicy, razem z Knoxem i Tess poszliśmy szukać Setha. Może nie był to nasz najlepszy pomysł… ale dotarliśmy do Terrabelle bezpiecznie. Knox zostawił nas tam z Tess, kiedy sam ruszył z Sethem na poszukiwania ciebie. Po namyśle Doren i ja uznaliśmy, że wasi dziadkowie będą się martwić, więc wróciłem biegiem do Twierdzy Czarnodół, żeby dać im znać. Zdążyłem tuż przed rozpoczęciem nocy kupały. Gdybym stanął przed bramą dziesięć minut później, miałabyś o jednego koźlego przyjaciela mniej.
Kendra zmierzyła go od stóp do głów.
– Czasami zapominam, że w połowie jesteś kozłem.
Nowel wzruszył ramionami.
– My, satyrowie, mówimy, że liczy się ta górna połówka. – Nachylił się i konspiracyjnym szeptem dodał: – Nie mów tego minotaurom.
– Cieszę się, że wrócisz, aby pomóc Tess – powiedziała Kendra. – Wyślemy wam jeszcze jakieś wsparcie. Może Henricka. Seth chwilowo jest poza naszym zasięgiem, ale zatroszczymy się o tych, którzy nadal tu są.
– A Knox?
– Zostawiliśmy go w Skrzyni Ciszy w Burzowej Stanicy. Towarzyszyli mu Tanu i Lomo, w pobliżu była też żądlikula Pattona z Calvinem. Ale musimy dopilnować, żeby Knox wyszedł. Zajęli się tym dziadkowie Sorensonowie.
– Rozmawiali ze mną o sprowadzeniu Tess. – Nowel strzelił palcami. – To nie powinno być trudne. Drogi znów są chronione. Odkąd Celebrant stracił status opiekuna, ma jeszcze mniej władzy.
– Uważaj, nie bagatelizuj zagrożenia – ostrzegła Kendra.
– A ty go nie wyolbrzymiaj. – Satyr sięgnął po jabłko leżące w misce i ugryzł kawałek. – Wtedy przygody przestają być fajne.
– Fajne? – powtórzyła z niedowierzaniem.
– Jasne – odparł, ocierając usta przedramieniem. – Trzeba korzystać z życia, na ile można.
– Niby od kiedy to wszystko jest fajne? Jest straszne, trudne i chyba nieuniknione, ale na pewno nie jest fajne.
Zdezorientowany Nowel zmarszczył czoło.
– Przygody to często świetna zabawa. Ekscytująca, dająca satysfakcję i przynosząca korzyści. Właśnie dlatego je lubię. Tak samo jak Seth.
Kendra poczuła, jak wzbiera w niej gniew.
– Myślisz, że Seth się teraz dobrze bawi?
– Mam nadzieję.
– Bawi się jako więzień? Bawi się bez własnej tożsamości? Bawi się, kiedy wypaczają mu umysł, być może nieodwracalnie?
Satyr uniósł brwi.
– Chyba faktycznie powinnaś się przespać.
Kendra zerwała się na nogi.
– Co mi strzeliło do głowy, że będziesz w stanie rozumieć, jakie to uczucie stracić kogoś ukochanego?!
– Ja też tęsknię za Sethem – rzekł Nowel. Podniósł jabłko do ust, ale zaraz je opuścił. – Tylko co nam z tego przyjdzie, że będziemy się zamartwiać?
Dziewczyna zacisnęła pięści.
– Ja nie chcę, żeby cokolwiek z tego przyszło! Wiem, że w tej chwili nie rozwiążę problemu! Ale mam uczucia! I to wcale nie jest świetna zabawa!
Nowel znowu sięgnął do miski i podał jej owoc.
– Może pomarańczkę?
– Nie, dziękuję! – odparła lodowato.
Odłożył pomarańczę na miejsce.
– A może banana?
Kendra lekko się zaśmiała, raczej z niedowierzaniem.
– Nie jestem głodna.
Złapała się za głowę i zaczęła chodzić tam i z powrotem. Pewnie Nowel wcale nie chciał zabrzmieć niegrzecznie ani wrogo. Dla Setha przygody rzeczywiście były dobrą zabawą, i dla niej też – czasami. Ale nie teraz. Ani trochę.
– Lepiej już pójdę – stwierdziła.
– Jeśli chcesz, możesz zostać – powiedział Nowel. – Nie musisz nic jeść.
– W tej chwili powinnam być sama – odrzekła. Starała się mówić spokojnie. – Jestem zmęczona i pęka mi serce.
Satyr skinął głową.
– Odnajdziemy twojego brata. Zobaczysz.
Spojrzała na niego. Miała nadzieję, że się nie myli. Wydawało się to jednak mało prawdopodobne. Obecna sytuacja była inna od wszystkich, z którymi przyszło im się zmagać.
– Spróbujemy – stwierdziła Kendra.
Podeszła do drzwi, a wtedy Nowel je otworzył.
– Mogę dać ci radę, której pewnie nie chcesz słyszeć? – zapytał.
– Niech będzie – odparła, zbierając się w sobie.
– Znajdź sobie stóg siana. Jesteś wykończona.
Rzeczywiście czuła się potwornie zmęczona. Wątpiła jednak, czy da radę zasnąć.
– No, zobaczymy.
– Twój wybór – stwierdził Nowel. – Dziadkowie wcale nie chcieli cię ukarać, kiedy posłali cię do łóżka. Chcieli ci pomóc.
– Wiem.
– To dokąd teraz pójdziesz?
– Gdzieś, gdzie mogę być sama.

 
Wesprzyj nas